Rozważania o stajennych...

bera7, problem polega na tym, że dobrze zarabia ten, bez którego nie sposób się obejść ani łatwo zastąpić tańszym. Tylko ten. Czy głową, czy bicepsem, czy kombinacją tychże. Zatem ze stajennymi jest kłopot. Grabarz/pomocnik zarabia lepiej.

X lat temu ktoś sobie wymyślił, że stworzy "plankton". Z ogromnym sukcesem. Tylko - aktualnie cała ta konstrukcja społeczeństw się sypie. Bo żeby gospodarka dobrze funkcjonowała - musi być duża klasa średnia. A nie: elity i plankton. Plankton planktonowi nie da zarobić, bo nie ma jak, za co. Nieliczne elity mogą zatrudniać nielicznych. Jak to się sypnie, nie mam pojęcia. Funkcjonują różne futurystyczne wizje, od skrajnie katastroficznych po lekko optymistyczne. Ale już chyba nikt nie ma wątpliwości, że stan obecny jest nie do utrzymania. Rzecz dotyczy świata, nie tylko PL. A odkąd, zdaje się, sypnął się sprytny plan, że lokalny plankton utworzy klasę średnią (bez zwiększenia przychodów), a jego rolę przejmą liczni imigranci...
wszystko pieknie ladnie tu opisujecie...a moze by wypowiedzial sie na tym watku jakis stajenny...z jego punktu widzenia jak taka praca i zrobki za TA PRACE sa adekwatne do obowiazkow  🙂
[quote author=horse_art link=topic=75726.msg2591944#msg2591944 date=1473194857]
jakby mieoli tyle pracy ciagiem to nie mieliby czasu na usługi dodatkowe za które im dopłacacie, łapówkujecie. prawda? no tak na logike 😉
[/quote]
Ja nie - w stajni, w której stoję nie ma opcji dodatkowych usług, bo stajenny ma i tak sporo roboty przy 40 koniach.

Monic, proponuję czytać posty. Wypowiadają się tu osoby pracujące również na stanowisku stajennego. Sama pracowałam jako stajenna, ale było to na tyle dawno że nie przystaje kompletnie do dzisiejszej rzeczywistości.
Monic, wypowiadają się. Tylko trzeba czytać  cudze posty a nie tylko tytuł wątku.
Już widzę stajennego-że-stajennego (którego niektórzy zarobkami chcą sprowadzić do poziomu... pracownika niewykwalifikowanego, tak rzecz ujmijmy), który w przerwach siedzi i na swoim laptopie pomyka na forum  😜 (a w stajni jest wi-fi).
"Myślący" i Doświadczony stajenny, dobre sobie. Przecież kto myśli a umie - ten w życiu stajennym nie będzie, najwyżej na krótko, awaryjnie. Skoro może być luzakiem, menedżerem stajni, pracownikiem dobrze funkcjonujących gospodarstw rolnych czy choćby przynieś-wynieś-pozamiataj tam, gdzie lepiej płacą.
W 80% ośrodków stajenny jest nim "za karę". Brutalnie mówiąc - bo jest jakoś znacząco ułomny. Jak nie jest - to piorunem szuka lepszej pracy.
Bylem stajennym  u prywaciarza  przez  krótki okres mojego  życia kiedy musiałem się  pozbierać ,  było to  7 lat nazad   i dostawałem  2000 na rękę  i  wymuszone zakwaterowanie  z którego  nie musiałem korzystać  , godziny pracy  i obowiązki    opiszę jako  ,, non stop " i wszytko łącznie  z jeżdżeniem  konno i ciągnikiem  i  kryciem ogierami  ,  pracowałem  tam miesiąc  i jedyne za co jestem wdzięczny ,że bardzo szybko pozbierałem się do kupy i pomysł bycia stajennym zarzuciłem definitywnie .
halo, hmmm. Chyba nie do końca. Mnie np. męczyła praca w banku i ją rzuciłam na rzecz pracy na fermie strusi, gdzie było też kilka koni. Jeśli człowiek z natury woli pracę ze zwierzętami, trochę bez pośpiechu, bo zawsze znajdzie czas by pomiziac konia za uchem czy popatrzyć na stado na łące to będzie się męczył za biurkiem.
Natomiast oferowane pensje często są tak marne, że decydują się tylko wykolejeńcy. Jeśli komuś zależy na dobrym stajennym i jest gotów zapłacić trochę więcej niż polki standard to myślę, że znajdzie fajną osobę.
W typowych stajniach do 30 koni zwykle nie ma szans na managera, masztalerzy i stajennych. Tam musi być jeden ogarnięty człowiek, który wspiera właściciela. Właściciel często sam zajmuje się zawodowo czym innym i zwierzęta zostają większość czasu pod opieką stajennego.
To nie dawne stadniny, gdzie jest wielu pracowników  i różnica w płacach w zależności od kompetencji.
Bylem stajennym  u prywaciarza  przez  krótki okres mojego  życia kiedy musiałem się  pozbierać ,  było to  7 lat nazad   i dostawałem  2000 na rękę  i  wymuszone zakwaterowanie  z którego  nie musiałem korzystać  , godziny pracy  i obowiązki    opiszę jako  ,, non stop " i wszytko łącznie  z jeżdżeniem  konno i ciągnikiem  i  kryciem ogierami  ,  pracowałem  tam miesiąc  i jedyne za co jestem wdzięczny ,że bardzo szybko pozbierałem się do kupy i pomysł bycia stajennym zarzuciłem definitywnie .

Już widzę stajennego-że-stajennego (którego niektórzy zarobkami chcą sprowadzić do poziomu... pracownika niewykwalifikowanego, tak rzecz ujmijmy), który w przerwach siedzi i na swoim laptopie pomyka na forum  😜 (a w stajni jest wi-fi).
"Myślący" i Doświadczony stajenny, dobre sobie. Przecież kto myśli a umie - ten w życiu stajennym nie będzie, najwyżej na krótko, awaryjnie. Skoro może być luzakiem, menedżerem stajni, pracownikiem dobrze funkcjonujących gospodarstw rolnych czy choćby przynieś-wynieś-pozamiataj tam, gdzie lepiej płacą.
W 80% ośrodków stajenny jest nim "za karę". Brutalnie mówiąc - bo jest jakoś znacząco ułomny. Jak nie jest - to piorunem szuka lepszej pracy.



A koni jednak jakoś żal ...
bera7, jasne. Tylko za pracę trzeba godziwie zapłacić, i nie porównywać faktycznego opiekuna stajni w zastępstwie właściciela do babci klozetowej.
Jeżeli właściciel stajni w niej tylko bywa, to dobry stajenny jest najważniejszy ;-)  i szacunek, że w dzisiejszych czasach są ludzie, którzy podejmują to wyzwanie. Praca do łatwych nie należy.
halo, właśnie to piszę caly czas. Że można mieć super pracownika, ale nie za 1000pln.
Jak obecnie wyglądają zarobki stajennych?
Czy 3000 zł przy dużym mieście z zakwaterowaniem, w stajni bez pensjonatu, bez rekreacji (głównie hodowla, ok 15 koni) plus troche innych zwierzaków do oporządzenia typu kury, świnie, króliki, kilka piesków to dobra stawka?
fanaberia200, wg mnie uczciwa.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
12 lipca 2017 13:29
3000zł na rękę ?
Dolacze do dyskusji, bo reczywiscie, jest roznica miedzy oborrowym, tym , ktory wymieni sciolke i reszte ma w odwloku, do masztalerza i osoby, ktora ma cala liste obowiazkow i kompetencje do wykonywania.

Tam, gdzie jezdzilam, wlascicielka robila wszystko przy okolo 30 koniach, wlasnych i stojacych w stajni. I dzien zaczynal sie od naszykowania wiaderek z jedzeniem, dodatkow paszowych i witaminek, potem nalanie wody do wiader w zlobach, wymiana sciolki, wyciagniecie wszystkich koni na padoki, a tez musiala wiele w reku, bo nie zgadzaly sie z soba i wiele musialo byc padokowanych oddzielnie. Potem sprzatanie stajni-przejscie, arena, rownanie psiasku na arenie ciagnikiem, moczenie piasku, lekcje jazdy, wieczorem to samo plus sprzatnaie padokow, aren zewnetrznych i wewnetrznej, napelnianie pojnikow bo instalacja ciagle nawalala, a fachowcy rzadali jak za zboze, wrzucanie derek, zostawianie koni, ktore nie czuly sie dobrze , w stajni, podawanie lekow, siedzenie przy chorych koniach (mieszkala w domu postawionym wewnatrz wielkiego metalowego hangaru, w ktorym miescila sie stajnia i arena.
I mimo wszystko nie stac jej bylo na zatrudnienie pomocy. Pomagala jej jedna znajoma w zamian za znizki w trzymaniu dwoch koni. Normalnie cena za jednego konia wynosila 400$ miesiecznie, jesli kon byl w stajni, a 350 jesli mial swoje miesce pod dachem, na zewnatrz budynku. Tam dochodzily problemy z wiecznym zamarzaniem wody w pojnikach w zimie, derkowaniu-bo ktos zapomnial przywiezc derke po praniu, temperatura mocno minusowa, a kon sie trzesie, wiec uzywala derek, ktore podarowali/zostawili jej ludzie.
Nie zazdroscilam. Do tego wieczne uwiazanie, bo nawet nie ma jak wyjechac na tydzien wakacji. Nawet wyjazd do miasta po pasze/siano/slome itp to byly nerwy, co sie moze stac w czasie jej nieobecnosci.
W stajni, w której jeździłam był od wielu, wielu lat system "praca za jazdy." Od poniedziałku do piątku rano (gdzieś tak 7:30-15) pracował stajenny z umową o pracę. Pan ten raczej w prowadzanie na padoki się nie bawił (chyba, że koni klubowych, prywatnych - nie, nie, nie), derkowanie, czyszczenie, cokolwiek. Dał jeść, sprzątnął, ewentualnie wywalił boks, zamiótł, jak coś było do naprawienia, to naprawił. I do domu. Cały biznes opierał się jednak na, w większości przypadków, nastoletnich dziewczynach i garstce (na palcach jednej ręki policzę) osób dorosłych. Po południu one tyrały (15:30-21:30? coś takiego). Z tego co pamiętam to był niezły zapie*dziel w dwie osoby. Dwa posiłki - obiad kolacja - jakieś 30 koni, zamiecenie 2 dużych stajni, przywiezienie i przemielenie 2-3 worów owsa (jakieś 50 kg sztuka na spokojnie), zamiatanie - sianko - miotła - boks wywalony - miotła - kurs wyszedł na jazdy - miotła. Wszechogarniające zamiatanie. Wywalenie dwóch boksów do betonu. Warto wspomnieć, że to nie były "klitki" tylko całkiem spore boksy. Konie na padok latały dość często, więc też te konie trzeba było sprowadzać dość często i gęsto (szczególnie w sezonie). Na zimę zapierdzielało się z łopatą. Nie ma zmiłuj. Najgorsze były weekendy. Ludzi masa, a też dziewczyny były od pomocy we wszystkim. Siodłaniu, czyszczeniu, wyprowadzaniu. Podczas pracy jedną godzinę miało się na jazdy. Jedną gratisowo.

Trochę w tym systemie przemieliłam. Nie powiem - doświadczenia nabrałam. Wiem jak stajnia wygląda od kuchni. Przez bite 2 lata - tydzień w tydzień byłam stajenną na wypożyczenie. Więc postawię się po drugiej stronie. To co mi najbardziej utkwiło w pamięci to ciągła presja na zapiep*****, ale i umiejętność ustawienia się pewnych pensjonariuszy. W weekendy w stajni pracowało się od 7. Była pewna grupka 3-4 pensjonariuszy, która jeździła na 8. Standardowo owies konie dostawały około 7:30-50 - wiadomo, wszystkim na hej owsa się nie rzuci. Raz jeździli, raz przychodzili później. Ogólnie czasem na prywatne numery dostawało się SMS'a "Nie karmcie (proszę - raz tak, raz nie) [wstaw imię konia]", a czasem coś wisiało na boksie "Nie karmić, jazda na 8😲0." Czasem też zdarzały się sytuację, w których właściciele od razu chcieli, żeby nakarmić konie - tuż po przyjściu. Sianko, minutka, owies. System był naprawdę okej, dopóki sms/kartka była. Zdarzały się sytuację, jak podczas karmienia nagle do stajni wkracza ktoś z mówiąc "ja mam na 8", a koń jakieś 5 minut temu dostał i 3/4 już pożarte. A później jakieś krzywe spojrzenia. Hitem też były smsy punkt 7😲0, jak komórkę miało się w szafce albo schowaną pod warstwami polaru, że się nawet wibracji nie poczuło. A później pretensje - pisałam/em przecież! Ludzie kochani. Roboty po pachy, dzieci skrzeczą, że koń nie daje nogi, zamieść trzeba, a tu nagle jakiś beztroski pensjonariusz mówi, że trzeba wyprowadzić konie (jego, koleżanki), a on sam nie da rady. Więc tak rzucało się wszystko (bo co zrobisz?) i zasuwało. A tu ani be, ani me często. Traktowali to jako "obowiązek." Oczywiście były wyjątki. Tacy co zapytają jak praca/szkoła/życie i te sprawy. Podziękują.
jakie widełki cenowe mamy teraz dla stajennych za opiekę nad circka 4 końmi? Dbanie o szeroko pojęty porządek w stajni i oporządzenie koni. 5 dni w tygodniu. 8 h.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się