Kochani, dobrych ludzi spotkała jedna z największych tragedii jaka może wydarzyć się nam koniarzom. Co gorsza, podpalenie... podłość i zawiść ludzka nie zna granic.
Nie mieszkam w Gdańsku już prawie 10 lat, ale znam tych ludzi bardzo dobrze. Sama kiedyś trzymałam u nich konia, opiekowali się nim również pierwszy rok moich studiów we Wrocławiu. Nigdy już później nie znalazłam pensjonatu w którym z takim spokojem mogłam zostawić konia, bo jedyne ryzyko było takie że będzie za gruby...
Pan Henio i Pani Marylka to prości, skromni ludzie. Stajnie zawsze prowadzili z pasji, nie z chęci zysku. Zawsze żyli skromnie i nie żałowali koniom, wystarczy popatrzeć na zdjęcia na pomagam sprzed pożaru - jak wyglądają paśniki na padoku. Do dziś pamiętam, jak wachałam się z zakupem pierwszego konia, obawiając się że nie pociagnę kosztów. I pamiętam jak Pan Henio mi powiedział "spełniaj marzenie, pomożemy, w razie czego nasze nie głodują więc i Twój nie będzie, razem damy rade".
Dziś mam własną stajnię, ale pobyt tam i tych ludzi dalej wspominam bardzo ciepło.
Proszę, pokażmy im, ludziom którzy nigdy o nic nie prosili a dużo dawali od siebie, że to środowisko umie pomagać zwłaszcza w obliczu takiej tragedii. Dokładny opis sytuacji znajduje się w linku do zbiórki, założonej przez jedną z pensjonariuszek, a czytając jej opis upewniłam sę tylko, że minęło 10 lat a Ci wspaniali ludzie nic się nie zmienili.
https://pomagam.pl/pozarstajni?fbclid=IwAR1t8H06lULSGV-v2K51SSI2NySo13Q6CfGSCnFOgscAI9Q7UBL0ECBa1B8