Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

nerechta, czyżby "Niewyjaśnione okoliczności"? 😎

Dzięki laski, już mi nieco lepiej. Miałam dwa dni mega kryzysu, ale dziś już nabrałam dystansu. A jutro uciekam z domu na parę godzin, wracam do aktywności fizycznej, i to też powinno mi pomóc na głowę. Myślę, że przez to, że Kuba to ogólnie złote dziecko (bez kolek, wielkich i długotrwających kryzysów ze snem, histerycznych spazmów, itp.) tak mocno się na mnie odbijają te nasze załamania normalności. Ale wydaje mi się, że po każdym takim załamaniu, wstępują we mnie nowe pokłady cierpliwości i znów się jakoś kulamy... aż do następnego kryzysu.

kot, trzymaj się.

Kahlan, Ty wiesz...
ash   Sukces jest koloru blond....
02 lutego 2019 07:45
Bizon, jak się dziecko urodzi 😉
A tak na serio, to chyba zależy od człowieka i jego doświadczeń życiowych.
Mój lekarz zawsze powtarza, po 12 tygodniu ryzyko poronień spada i można zacząć się cieszyć ciążą. Choć to tez nie zawsze tak jest...
Nie ma co. Trzeba zawsze wierzyć ze się uda i ze wszystko będzie ok.
kot bardzo współczuje


Z tym obwieszczaniem światu, że jest się w ciąży to trochę zależy też od charakteru mamy, czy jest "optymistką" czy "pesymistką".
Ja na około miałam ostatnimi czasy mnóstwo kobiet, które poroniły wcześnie, bądź już po 20 tygodniu straciły dziecko. I do swojego zajścia w ciążę podchodziłam bardzo ostrożnie. Nie sądziłam, że w zasadzie w drugim cyklu starania się uda, ze względu na moją tarczycę. Ja się nie bawiłam w testy paskowe, bo tarczyca może dawać wyniki fałszywe i od razu robiłam HCG z krwi jak tylko nie dostałam okresu w terminie i parę dni po. I co? I był negatywny. Szefowa kazała mi zrobić jeszcze za tydzień badania "bo Ci wszystko śmierdzi"(jestem lekarzem weterynarii i fakt często dużo smrodu jest 😁 ). I wyszło HCG wysokie, powtórzyłam po 10 dniach kolejny raz i dopiero jak wyszło mi HCG powyżej 50 tys to uwierzyłam, że jestem w ciąży. I dopiero wtedy mężowi powiedziałam. Wiedziałam, że nie ma co się jeszcze szczególnie cieszyć, bo wiem jak wygląda fizjologia. Nie tylko u kobiet wczesna ciąża jest tracona. Ale jak usłyszałam na pierwszej wizycie bicie serca, pani doktor powiedziała, że jest wszystko dobrze to nie wytrzymałam i musiałam powiedzieć przyjaciółce i rodzicom  🙂
Miałam świadomość i  mam ją dalej, że coś może się wydarzyć. Ale z natury jestem optymistką i nie skupiam się "ojejku nie ma co się cieszyć, bo mogę jeszcze poronić".  I przechodzę tą ciążę naprawdę spokojnie psychicznie.
Za to żona przyjaciela mojego męża od samego początku ma same czarne scenariusze( 4 tygodnie po mnie zaszła w ciążę planowaną), jak tylko coś ją ukłuje, pociągnie to leci do lekarza "bo napewno coś złego z dzieckiem się dzieje", jak dla mnie mocno nadużywa paracetamolu "bo jej lekarka kazała jej brać jak ją coś boli". Chciałam z nią pogadać tak na luzie na spotkaniu o ubrankach, przyborach itp to prawie się obraziła "jak śmiem tak wcześnie o tym wspominać i zapeszać". Jest jak dla mnie psychicznym "wrakiem". Jej mąż chciał się pochwalić zdjęciem USG bo już widać na nim, że prawdopodobnie będzie chłopiec to zrobiła mu awanturę"że po co, zapesza". Cały czas jest nastawiona, że w każdej chwili straci dziecko.
Ja wolę cieszyć się każdą chwilą i wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Mimo że kręgosłup niedługo mi odpadnie i stawy biodrowe nocami palą bólem. Muszę chyba zacząć chodzić na basen, bo stawy mi siadają. Nigdy w życiu nie ważyłam więcej niż 55 kg(i to tylko przez chwile zanim tarczycę ogarnęłam), a teraz już 58,5kg na wadze, a startowałam z 54(z tym że byłam bardzo umięśniona i wytrenowana).
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
02 lutego 2019 10:01
Ja uważam, że jeśli kobieta czuje żeby powiedzieć to niech mówi :kwiatek:- po co ma dusić w sobie radość? Jasne jest ryzyko i to spore, ale to są jej wewnętrzne emocje, które sama przeżywa. Jej życie, i nikt tak naprawdę nie wie jak ono się potoczy. Zamiast  surowo przestrzegać ( nie chwal się do 2 trymestru), powinnyśmy wspierać-> Wspierać ze wszystkich sił.  :kwiatek:

Jeśli kobieta chce się  dzielić radością, niech dzieli. Nikt nie powinien mówić jej po zobaczeniu dwóch kresek- Nie gadaj nikomu, poczekaj, bo nigdy nic nie wiadomo. To brzmi trochę jak takie przygaszanie i wywoływanie strachu na siłę, nie wspominam nawet o wilku z lasu. Po co to? Przecież ona wie, że utrata ciąż w pierwszym trymestrze jest na wysokim poziomie. 
Bo niby jak nikomu nie powie to mniej cierpieć będzie po utracie? Wydaje mi się ze będzie cierpieć tak samo.
A przy przy okazji nie będzie przy tym sama.
Sama straciłam córkę. Była ogromna radość i był ogromny smutek. Było ciężko, ale postąpiłabym tak samo chwaląc się w 5 tygodniu, że jestem w ciąży. Bo ta radość ze mnie wypływała. Tak jak i teraz wypływa hektolitrami-i staram się nie wywoływać  u siebie strachu, nie myśleć. A doskonale zdaję sobie sprawę ile niebezpieczeństw na nas czeka.
Smutno dodam, że po wpisie kot poryczałam się, że i mi się pewnie nie uda. Zaczęłam znowu myśleć pesymistycznie. Znowu mnie ogarnęła ogromna panika, na tyle, że bałam się jechać na badania krwi. To trudne przerabiać w myślach wszystko na nowo.

W tamtym ciemnym okresie, na terapii, bardzo długo tłumaczyli mi, że nie  nie ma nic złego w tym aby cieszyć się kiedy test pokazuje dwie kreski. Czyli w momencie kiedy była możliwa ta radość, a potem płacząc i wyjąc do księżyca, bo nie wyszło- a przez to dużo osób wiedziało . Czułam się że zawiodłam nie tylko siebie ale i innych ( no bo w końcu im powiedziałam, a tu dziecka nie będzie), przez co byłam gorsza. Długo zajęło mi wypracowanie i zrozumienie, że to jest błędne myślenie. Ciąża i posiadanie dziecka to nie zawody, która urodzi ta wygrywa.

I rozumiem doskonale kobiety, które  jak zobaczą dwie kreski to ogłaszają światu, bo nie są w stanie wytrzymać. Bo to jest radość, ogromna radość. Tym bardziej, że są takie, które tutaj na forum napiszą, cieszą się, bo nie mają tak naprawdę w życiu realnym  z kim tej radości przeżywać.

kot jest mi bardzo przykro, że się nie udało. Doskonale rozumiem Twój żal. Wspieram Cię i bardzo mocno przytulam.  :przytul:
Ja też jestem zdanie że każda z nas ma prawo przeżywać to po swojemu i mówić o tym światu kiedy czuje taką potrzebę.
Sama też jestem po stracie, a teraz mam cudowne zdrowe 4 miesięczne dziecko. Pierwsza ciąża pochwaliłam się zaraz po 2 kresach na teście tyle że tylko najblizszej rodzinie, bo uważam że takie rzeczy to osobista sprawa. Bolało bardzo gdy straciliśmy to dziecko ,bolało nas ,bolało rodziców i rodzeństwo. Miałam wyrzuty że im powiedziałam...Ale przepracowalam tą stratę, pogodzilam się i zaszłam wtedy w ciążę z Lilą  , czekałam wtedy do 12 tygodnia, przerazona każdym dniem i wiecie co, żałuję... żałuję cholernie że nie cieszyłam się tak bardzo od początku bo Lila to najpiękniejsze co mnie w życiu spotkalo i przykro mi teraz że nie umiałam się cieszyć kiedy tylko pojawiła się w moim organizmie.Teraz wiem też to że moje pierwsze dziecko też było cudowne tylko nie dane było się nam spotkać ale wiem że dobrze zrobiłam tak bardzo się ciesząc z tych 2 pierwszych kresek w moim życiu ...

Moja siostra zaś jest teraz w 39 tygodniu, powoli zbliża się poród a ona dopiero teraz cieszy się z tej ciąży i powiedziała mi wczoraj z łzami w oczach że tak strasznie jej przykro że nie cieszyła się te 9 miesięcy tylko wiecznie bała .
Ale to nie jest łatwe i kobiety są różne, gdybyśmy wiedziały od tych 2 kresek że na 1000% urodzimy zdrowe dziecko było by nam o wiele łatwiej,tego niestety nikt nie wie. Więc róbmy tak jak dyktuje nam serce ale ja uważam (teraz tak uważam po poronieniu nie dopuszczalam takich mysli) że każde 2 kreski, każda ciąża to dar ,cud i trzeba się tym cieszyć.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
02 lutego 2019 10:36
mój gin ostatnio na wizycie kiedy zadałam mu milion pytań z serii- Co mogę, a czego nie? Co nam grozi, jak się ustrzec? powiedział-  Proszę myśleć pozytywnie, co ma być to będzie. Nikt z nas nie zna przyszłości. Nie myśleć ciągle o zagrożeniach, lepiej się cieszyć i wypoczywać.  - i tego się trzymam.
Zgadzam się! Trzeba się cieszyć, bo to radosna nowina. Ja przesądna nigdy nie byłam, o mojej ciąży już w 5 tym tygodniu wiedziało sporo osób. No, ale nawet lekarz dawał się cieszyć, bo jak byłam na pierwszej wizycie, było jeszcze za wcześnie na serduszko, ale sam powiedział, że kartę ciąży już założy bo na pewno będzie wszystko dobrze i mam tak myśleć 😀
Gunia a wez, rycze przez Ciebie teraz 🙂
Ja bylam w obydwu przypadkach kompletna optymistka i mimo ze samo zajscie w ciaze zajmowalo nam dlugo (ponad rok) to w ogole nie mialam mysli ze tych ciaz nie utrzymam. W pierwszej test po 2 tygodniach, maz wiedzial od razu, rodzina po 4 tygodniach, teraz chyba wszyscy z rodziny wiedzieli po tescie. Jedynie w pracy czekalam ciut dluzej ale dalej bylo to tylko z 8 tygodni - ze wzgledu na jej charakter nie moglam pracowac. Na szczescie wszystko bylo i jest dobrze, chociaz druga ciaza jest dla mnie o dziwo bardziej stresujaca.. juz prawie koniec wiec uff 🙂

Horsiaa jeju, nie wiem czemu caly czas mam w glowie Ciebie jako jakas 20stke 🙂 Skad jestes?

mundialowa taaaak 😀
nerechta, co prawda jeszcze 2 z przodu, ale bliżej 30 niż 20 😁 Chociaż czasami jeszcze pytają mnie o dowód 😁 Jestem z Lublina 😉 pewnie Ci się kojarzę, bo na volcie jestem jeszcze od czasów staarej volty jako gimnazjalistka  😉 ale raczej mało się udzielałam.
nerechta, piona, bo ja właśnie też to czytam. 😀 A feralnej nocy trafiłam na historię, gdy ojciec wymordował całą rodzinę. 😁
ash   Sukces jest koloru blond....
02 lutego 2019 17:14
Chyba zupełnie nie zrozumialyscie mojego posta.
Nigdzie nie napisałam ze nie powinno się chwalić wczesne ciąża, tylko ze zawsze JA mam obawy widząc takie posty. I tak, każdy powinien robić jak uważa i czuje! A JA swoje obawy o innych i tak będę mieć. Tyle
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
02 lutego 2019 17:42
ash nie odnosiłam się bezpośrednio do Ciebie tylko ogólnie do tematu. :kwiatek:
mi sie nie wydaje zeby te wszystkie wpisy byly reakcja na to co napisalas ash 🙂

Horsiaa mozliwe 🙂 Pracujesz jeszcze?

mundialowa haha, niezla historia na bezsenna noc... Ja dopiero na poczatku. Dziwnie mnie nuzy ta ksiazka, 2-3 strony i padam wiec jest niejako idealna... 😀
nerechta, nie. Chciałabym, ale dojeżdżałam dziennie 120 km (mieszkam w Sosnowicy z mężem, a pracuje w Świdniku, pochodzę z Lublina 😉 ) i dojazdy mnie zbyt męczyły to po pierwsze, a po drugie drogę mam kiepską i zimowa jazda jednak zrobiła się niebezpieczna. Szalę przeważyło jak przed świętami tir na zakręcie wyjechał mi na czołówkę i ledwie uciekłam, złapałam pobocze i się zawiesiłam na zaspach między dwoma drzewami...
Horsiaa ja tak tutaj offtop, ale lubelszczyzna  😍  Kurde marzy mi sie od jakiegoś czasu żeby pojechać w tamte rejony... To tereny do biegania masz petarda  😁
Tutaj na Polesiu mam cudownue 😍 aczkolwiek oczy muszę mieć dookoła głowy, bo łosie tu chodzą wszędzie i kompletnie nieboją się ludzi. Dziki też,co prawda ASF je zdziesiatkowało, ale i tak ich łazi dużo i się nieboją.
Horsiaa, jak z Sosnowicy to rzeczywiście dobrze, że nie jeździsz teraz codziennie. Ale to Cię ładnie wywiało na obrzeża regionu. 😉

kolebka, Polska B, ale naprawdę piękna. I czasem to bycie "B" ma sporo pozytywnych aspektów. Przyjeżdżaj. 😉
nerechta, bezsenną przez krzyczące dziecko i chrapiącego męża... 😁 I kolejna piona - nie potrafię przeczytać tego więcej niż jeden, max dwa rozdziały przed snem, ale jakoś nie potrafię przerwać. 😀
i jak tu nie mordowac co nie?  😁

Horsiaa rozumiem, ja przechodzac z dyzurow 12h na 8h wytrzymalam tydzien, tez jezdzilam duzo, 70km w jedna strone. Mimo ze droga dobra i lato to ogolnie czulam sie jak wrak, a jeszcze dziecko w domu do ogarniecia i jakies zycie... nie, nie dalam rady. Odpoczywaj! 🙂
Ja pierwszy trymestr pracowałam i "spałam". Wstawalam, jechałam do pracy godzinę. 8-16 praca, a często i do 17-18. Wracałam godzinę. Jadłam kolację i padałam niezywa. I nie, nieprzesypialam nocy tylko 80% nocy bezsennych było. Nawet obiadu nie miałam siły zrobić, tylko teściową trochę wykorzystywałam. Dopiero w ciąży poczułam te swoje dojazdy, bo ogólnie lubię jeździć samochodem i nigdy niesprawiały mi problemów.
Kolebka, zapraszam na Polesie 😉 totalny koniec świata, ale za nic niewrócę do życia w mieście 🙂
Horsiaa koniec świata brzmi jak raj na ziemi  😍  ja mieszkam na totalnych peryferiach Krakowie, więc też takie trochę zadupie ale mogłabym mieszkać gdzieś tammm dalej  💘

Ascaia koniecznie! Już zaczęłam coś kombinować na wakacje, myślałam o przyjeździe z psami - masz jakieś polecane miejsca tam ?
madmaddie   Życie to jednak strata jest
03 lutego 2019 16:26
kolebka, my byłyśmy z psem w Lublinie i no, lekki dramat. Ze sporej ilości knajp byłyśmy wypraszane. Za to tereny miód, ja lubię jeździć na wschód. Warto pozwiedzać cerkwie. Polecam też Włodawę (moja miłość!), Jabłeczną i Kodeń 🙂 A w Lublinie to wszystko polecam 💘
Dziewczyny proszę o kciuki, moja siostra właśnie rodzi  💘
gunia92, trzyma się 🙂
Lotnaa   I'm lovin it! :)
04 lutego 2019 18:52
gunia92, ojej, kciuki są! Musi być dobrze, daj nam znać!

nerechta, jak się trzymasz?
maleństwo   I'll love you till the end of time...
04 lutego 2019 22:05
gunia92, ło, to emocje są! Dawaj znać.
gunia92, kciuki! Czekamy na wieści.
Jest siostra Lili, przyszła na świat po 24 po 6 h porodu bez znieczulenia.Jestm z siostry taka dumna  😡 😍
Dzięki z kciuki  :kwiatek:
Lotnaa   I'm lovin it! :)
05 lutego 2019 06:08
😅 gratulacje!
gunia92, gratsy!
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się