jakiego kiełzna używacie/ WĘDZIDŁA - rodzaje, zastosowania, spostrzeżenia


kotbury, nie wierzysz w właścicielkę ani jej trenera, ale wierzysz, że dobrze wypnie konia na lonży? Bo ja jednak jestem sceptyczna co do tego ile osób umie konia na lonży ,,przejechać" od zadu.


Nevermind, ty weź zrób wdech wydech i przeczytaj to, co napisałam. Albo może wolniej sobie przeczytaj, czy jakoś tak.

Napisałam, że nie wiem jakiego ma trenera i jak jeździ. tak.

Dla mnie koń, który przez dwa lata się nie ogarnął na wędzidle to problem. Albo jeździecki albo trenerski, albo jedno i drugie, albo bólowy (kulawizna). No inaczej nie chce być.

Dopiero teraz dodano info o niedużej ilości miejsca w pysku.

Więc dopiero teraz można o wędzidłach. tak naprawdę.
I tak - imho tak czy siak najpierw po dwóch latach bajo bongo trzeba podomykać i to najlepiej działa na niełamanym jednak.
Przez "dobrze wypnie" rozumiem, że wypnie, a nie że będzie udawać, że wypięty. I serio nie trzeba od zadu wielkiej pracy o laboga biomechanika. Trzeba czasem front przejechać po prostu i już i bez pola do dyskusji. I nic się nie stanie konikowi od 30 minut dziennie takiej presji.

Dopiero po takim przejechaniu dobieramy wędzidło do jazdy bardziej docelowej.
Czyli na konia z dużym ozorem i niskim podniebieniem np:
- dyanmik RS - bo nie dość, że ma KK, to jeszcze jest mega anatomiczne
- właśnie KK ultra - żeby łącznik, połączenie nie zabierało miejsca przy działaniu wodzami,
- novo contact (jeśli nie jest krytycznie mało miejsca)- bo ono jest spłaszczone (zajmuje mniej) i "działa mocniej" tylko gdy koń napiera, do tego jest ciężkie zauważalnie i koniom, które nie mogły się oprzeć ta waga wędzidła bardzo pomaga.
-może max control?,ale to może, jeśli ktoś umie dobrze w ręce zawsze na tej samej pozycji i nigdy nie działa łapami wstecz, umie zawsze do ręki dołem łydką dojechać.

Oliwka czy luźne.... nie wiem.To zależy od konia,proporcji szyi - jej siły, skrętności tułowia itd.
Tu już trzeba popatrzeć na tandem.
Na luźnych pierścieniach, koń łatwiej oszukuje, bo sobie będzie przestawiał głowę i kompensował ewentualnie niedobory. Na nieruchomych (oliwka,d ring, wąsy) można więcej popracować nad precyzją rysunku, nauczyć wygięcia itd.... ale czasem koń (i jeździec) może nie być na takim etapie. Tu potrzebny dobry trener, który rozumie jak pracują różne kiełzna (i nie pierniczy farmazonów,że oliweczka delikatniejsza).


Teraz jeszcze dochodzi kwestia ile razy łamane. Bo osławione (podwójnie łamane) to nie jest opcja dla każdego konia. Właśnie pojedynczo łamane się często lepiej sprawdzają przy grubaśnych jęzorach.
A może tu jest jęzor tak duży,że będzie potrzebne coś z portem?
Trzeba testować.
Są u nas wypożyczalnie wędzideł. I to działa super!
Proszę sklep stajnia ma. I ma wiele marek do dyspizycji. GNL ma. Na pewno ma Sprengera, czy coś jeszcze to nie wiem.
Warto odżałować te kilkaset złotych na ryzyko nietrafienia i dalsze próbowanie.


* i jeszcze odnośnie sformułowania, że ktoś "dobrze/ nieźle " jeździ.
Dla mnie osobiście osoba nieźle jeżdżąca to jest ktoś, kto przeskoczy krosówki, pojedzie parkur do 120 i zrobi czworobok P na nie miej niż 65%. (Jak to mój kolega z pracy mówi- mniej niż 65% jak koń się nie spłoszył albo nam sarna na czworobok nie wbiegła, to jest wstyd!). Reszta to są osoby uczące się.



xxagaxx, , rudziczek, myślę że adrienama na myśli kładzenie i wstawanie po narkozie, niż samo badanie tomografem, więc poleca na stojąco.
Nevermind   Tertium non datur
27 maja 2024 17:06
kotbury, nie wiem co takiego wyczytałaś z moich wiadomości, że tak Cię zagotowało, ale z całym szacunkiem, chyba musiałaś coś przekręcić, bo nie było tutaj nic czym chciałam Cię urazić.

Informacja o braku miejsca w pysku była niemalże na samym początku. A w momencie kiedy jest poprawa i problem pojawia się jedynie w konkretnych, nielicznych sytuacjach, to najwyraźniej spędzili te dwa lata na faktycznej pracy, a nie koń miał ,,bajlando".

Masz swój sposób, który działa, i fajnie, stosuj go sobie. Ale serio, nie baw się w trenera osoby, której nie widziałaś na oczy. Nieraz tak doradzałam, że ktoś się pytał o to, o tamto, a potem dostawałam filmik i wychodził taki kwiatek, co go w żadnym opisie nie było. Nie wiesz co robili przez te dwa lata, ile rzeczy zmieniali, jak było z regularnością treningów. Ba, nie wiesz co jak kto nazywa, oj na tym się można ostro przejechać 😉

Dla mnie doradzenie patentu nieznanej osobie to głupota jednak, bo konie mają bardzo różne szyje i ten sam efekt nieraz osiąga się zupełnie innym ustawieniem. Więc trzeba umieć zobaczyć samemu, czy wszystko działa jak powinno. W ogóle całą biomechanikę konia najlepiej rozumieć, zanim się taki patent tknie. Nie chcę tutaj ubliżyć evoj, no ale przez ekran nie zgadniemy jak u niej z tym wszystkim 😉

* i jeszcze odnośnie sformułowania, że ktoś "dobrze/ nieźle " jeździ.
Dla mnie osobiście osoba nieźle jeżdżąca to jest ktoś, kto przeskoczy krosówki, pojedzie parkur do 120 i zrobi czworobok P na nie miej niż 65%. (Jak to mój kolega z pracy mówi- mniej niż 65% jak koń się nie spłoszył albo nam sarna na czworobok nie wbiegła, to jest wstyd!). Reszta to są osoby uczące się.
Dla mnie to dziwne wymagania, nie wiem, może dlatego, że jestem pingwinem. W mojej ocenie na jeżdżenie parkurów 120 składają się lata ciężkiej pracy i dobry koń, natomiast P na 65% to jest tak zwane bare minimum.
xxagaxx, bedę ostrzegać bo to nie hop siup, niedawno miałam taką "okazję" przeżyć tą procedurę i to b.powazna sprawa. Trzeba uspić, położyć i to w pozycji mocno nienaturalnej, a potem wybudzić i wiele rzeczy może pójść nie tak, mocno nie tak, zważywszy że robi sie to choremu koniowi a wybudzanie jest mocno newralgiczne. Robilabym tylko i wyłącznie jak nie ma innego wyjścia a chyba juz tylko na stojaco, co robi tylko Berlin.
adriena, no a w rezonansie co jest innego? Albo w operacji usunięcia rysika? Albo wyjęcia czipów? Czy odnosisz się konkretnie do CT głowy czy szyi?
Odnoszę się ogólnie do tomografu jako procedury do zastosowania. Dla mnie tylko jak już nie ma wyjścia, u nas tak było, ale juz wiem ile rzeczy może pójść nie tak. Owszem, tomograf pomaga w diagnozie albo zawężeniu obszaru problemu jednak można skończyć z połamanym koniem i to wcale nie takie rzadkie.
adriena, każda narkoza niesie za sobą takie ryzyko, ale naprawdę, przypadków jest bardzo mało. W Polsce przecież do rezonansu kładą non stop w Buku czy Gesicach, gorsze chyba powikłania są przy wstawaniu po kolce, bo jeszcze szwy mogą nie wytrzymać. Konie to ogólnie są glupie zwierzęta, co się zabić potrafią jedzeniem... 😅
Hmm. Ale to są normalne sprawy. W sensie, w Polsce kilka klinik robi takie badania nie od wczoraj i nie raz w roku. No na pewno Buk, na pewno Gęsice, Służewiec pewnie też.
Mój koń był położony do rezonansu. Do operacji też był położony. Z resztą nie wiem jak można byłoby to zrobić na stojąco. Gdyby nie miał przeprowadzonego rezonansu, nie byłoby wiadomo w którym miejscu ciąć. Wybudzeniówka to też nie jest zwykły boks 3 x 3. Pewnie, ryzyko jest zawsze, ale, no, ta medycyna serio poszła do przodu.
Nevermind, jaka zabawa w trenera? Co ty piszesz?

Dla koni, które się przez dwa lata nie mogą odnaleźć z kontaktem piszę:
- ubrać niełamane i wypiąć na zwykłych wypinaczach (nie na patentach) i zobaczyć co się dzieje.
To jest najprostsze i najtańsze i najmniej ryzykowne dla konia rozwiązanie.
Nic tu nie idzie spier...ć.
Koń pokaże czy ma problem paszczą czy nogą czy plecami.
I nie trzeba rezonansów i czarów trenerskich z mleka.
I dopiero jak wyjdzie, czy jest ok. to wtedy można albo diagnozowac, albo dopracować albo kiełzno dobrać.

Żadnego "trenowania" tu nie ma. Podstawy pracy z koniem.

kotbury, Sama jakiś czas temu broniłaś tych nieuświadomionych w rekreacji ze swoim koniem, a teraz prowadzisz najazd na B. ducha winną użytkowniczkę, która przyszła tylko zapytać się o hak. I jeszcze się dziwisz, że jak to tak, 2 lata! się nie ogarnęła! Nie no lincz się należy! Nie znając ani dziewczyny, ani konia.
Co to takiego zalecenia wypięcia i lonżowania - jak dla mnie, to tu są możliwości, żeby spier...ć.

Jaki najazd!!!???
Czy wam się też tryb płatków śniegu włączył?

Po pierwsze na nikogo nie najeżdżam i nie oceniam.
Jaki kuśwa lincz? Sama od roku "walczę" z problemem akceptacji kiełzna (to nie wstyd!!!) i raczej już doszliśmy do ściany i rozważam różne scenariusze łącznie z eutanazją.

Osoba pyta o kiełzno - bo z opisu koń ma problem z jego akceptacją.
Ja mówię - zanim zacznie się szukać rozwiąząń typu "może bez wędzidła", warto sprawdzić czy rzeczywiście nie ma gdzieś problemu.
I moim zdaniem trzeba wtedy serduszko sobie schować głęboko do kieszenie i konia na lonży przejechać przez kiełzno.

Można na ślepo szukać i cykać fotki i robić usg... tylko po co?

I jednak jak ktoś pisze, że nie jest szczypiorem i jeździ i ma konkretną trenerkę to tym bardziej imho, warto SAMEMU nie szukać przyczyn typu,że konik źle chodzi bo dziś słonko źle świeci, tylko naprawdę (jak rachunek sumienia) spróbować zobaczyć - gdzie jest problem.

Nie wiem co jest "najeżdzającego" w stwierdzeniu, że jak ktoś pracuje z koniem dwa lata i on ma problem z kontaktem - no to jednak raczej musi być gdzieś problem?!

Czekaj, co, rozważasz eutanazję konia, bo nie akceptuje wędzidła????????? XD
budyń, Tak.
W bardzo dużym skrócie tak.


Nie czuję się w obowiązku tłumaczyć, ale to zrobię, bo gównoburza tu nie potrzebna.

Mój koń ma dni, gdy nie akceptuje kiełzna przez ból nogi - z flegmoną, której się nie możemy definitywnie pozbyć i odbija co jakiś czas.
Niestety żeby nie odbijała, koń musi regularnie pracować pod siodłem. Co - patrząc po akceptacji kiełzna - czasami sprawia mu ból.
Przez rok doszłam do tego, że niestety żadna karuzela, żadna lonża, żaden padok, żaden wyjazd w teren, żadne derki, żadne leki - nie działa tak dobrze na tą nogę jak usilne sadzanie tego konia na dupie, żeby ta gira pracowała na max, maxów!
I gdy, zdarzają się dni, że koń walczy wręcz z kiełznem na jedną stronę - to wiem, że pracujemy "prawidłowo" i jak to niestety siłowo przejadę, to przez następne dni będzie dobrze, nie będzie obrzęku i nie będzie wysięku - czyli stan się poprawi.

Myślałam o posłaniu jej na łąki... niestety aktualnie najprawdopodobniej takie odstawienie od roboty skończyłoby się sepsą i śmiercią w męczarniach.

Wystarczą trzy, cztery dni bez "gimnastyki" i mamy problem.
Ogólnie to najczęściej bywam w stajni dwa razy dziennie ... od roku.
Nie pojechałam rok temu na urlop (żaden), nie wyjadę w tym 🙁
Gdy muszę wyjechać służbowo musi się koniem zajmować mój mąż (a guzik się zna). Pomagać mu muszą dzieci. Konia po dwóch dniach bez roboty (silnej roboty, bo na padoku jest codziennie i w karuzeli jak trzeba i mąż też poogania na lonży) noga boli - na tyle, że przy dotyku minimalnym potrafi wycedzić. ... a leki muszą być aplikowane, noga odwijana i zawijana. Robi się niebezpiecznie.

Noga musi być stale ogolona. Ja ją golę w kasku i w kamizelce i ostatnio w ochraniaczu na zęby (moje zęby- takim bokserskim).

Konia weterynarz ogląda średnio co dwa tygodnie. Czasem częściej🙁
Często tylko ogląda, bo już np.nie można podać więcej antybiotyku i nie ma pomysłu co zrobić.


I tak, reasumując, dla osoby stojącej z boku ten koń nie wykazuje pod siodłem żadnych objawów kulawizny- czysty jak łza. Zadbany na maxa, świeci się jak foka. W top kondycji- panie z opti chwaliły ostatnio. (tylko nie patrzeć na tą nogę). Za to dla osoby siedzącej w siodle czuć "brak akceptacji wędzidła" na jedną girkę.
To jest doskonały przykład na to, że naprawdę "wielkie gówno zdrowotne"- może dawać wcale nie spektakularne, czy oczywiste objawy.

Gdy mam tą nogę "pod kontrolą", to poza łysą skórą, kilkoma bliznami i białym futrem nikt by się nie skubnął, że z tym koniem jest coś nie tak.
I tak, zaczęliśmy w domu przedyskutowywać tą opcję (eutanazja), bo moja praca wymaga wyjazdów i każdy taki wyjazd to jest ryzyko nawrotu sepsy... A trochę mnie nie stać, żeby "nie zarabiać" i zająć się wyłącznie koniem. Lub inaczej- nie stać mnie, żeby moja rodzina ponosiła finansowe i emocjonalne koszty mojego hobby.

Sprzedaż/oddanie do fundacji nie wchodzi w grę. Ryzyko sepsy przy nie zajęciu się ta nogą chociaż przez jeden dzień jest za duże.
Ten koń już miał sepsę.
Jak ktoś przeżyje stawianie swojego konia (735kg!) spuchnietego do połowy kłody, ze skórą pękającą z opuchlizny na zadzie, całego ociekającego wysiękiem bakteryjnym przez skórę, żeby go podnieść i załadować do transportu, a on leży i ma drgawki z gorączki - to wierz mi, nie chcę temu koniowi nigdy takiej śmierci zafundować.

Więc dla osoby z boku, jakby na nas popatrzyła jak sobie patatajamy, nie znając historii to tak: Rozważam eutanazję, bo mój koń nie akceptuje kiełzna czasami🙂



kotbury, No, tak po prostu brzmisz. Jakbyś się srogo dziwiła jak kiepskim jeźdźcem jest ktoś, kto "przez 2 lata!!!" nie przejechał konia przez wędzidło, nie biorąc pod uwagę czegokolwiek, co mogło się dziać "po drodze".

(...)
Ja mówię - zanim zacznie się szukać rozwiąząń typu "może bez wędzidła", warto sprawdzić czy rzeczywiście nie ma gdzieś problemu.

Oczywiście, zgadzam się z Tobą.
I cały czas przypominam, że konie po rekreacji/po byciu końmi "tylko w teren" czy po słabym zajeżdżaniu, to mogą nie być "proste" przypadki.

I moim zdaniem trzeba wtedy serduszko sobie schować głęboko do kieszenie i konia na lonży przejechać przez kiełzno.

kotbury, A tu się nie zgadzam. Za dużo widziałam różnych ewenementów w stylu "koń uciekł razem z lonżą i patentem, lonżujący się wystraszył i nie utrzymał", "koń przewalił się na plecy", "koń zaczął chodzić na dwóch nogach i przestał cokolwiek kumać". To trzeba brać pod uwagę.
Ale owszem, lonżownik, taka lonża, umiejętny lonżujący - to nie jest ogólnie zły pomysł.
Sankaritarina, Przez neta się "nie brzmi". To twoja interpretacja🙂 Nie mam na nią wpływu.

Ten koń - jest regularnie lonżowany i zachowuje się bardo dobrze na lonży- z opisu. Do tego z opisu tam jest dobra trenerka (doświadczona) do pomocy.
I w ogóle nie piszę per Sivrete ale per - co bym ja zrobiła w takim przypadku.

Moje doświadczenia są takie, że nie ma koni "nieakceptujących kiełzna" po prostu. Albo je nauczono, że nie muszą i one będą w to pogrywać do końca świata i jeden dzień dłużej - bo mogą, albo je coś boli.

Jak boli, a kulawizny normalnie nie widać, to wołanie weta w ciemno to przepalanie kasy - to jest moje zdanie. Żeby określić czy boli czy nauczony nierobienia, trzeba przez chwilkę powymagać "robienia".

Nie wiem, może ja trafiam do takich stajni ale mam ostatnio tyle przykładów ludzi ponaciąganych na sprzęt, na fizjo itd., gdzie ten sprzęt źle podobierany, a fizjo pierniczy głupoty, bo konie są po prostu kulawe i potrzebny dobry ortopeda.

Nevermind   Tertium non datur
28 maja 2024 12:54
kotbury, przed chwilą sama wyjaśniałaś, że nie wiadomo czy trener faktycznie jest dobry, czy to jakaś koleżaneczka ze stajni. Nie rozumiem po co brniesz w bezsensowne wyjaśnienia, zamiast przyznać po prostu, że nie wzięłaś pod uwagę niektórych czynników.

Nie włączył nam się tryb płatków śniegu, mam za to dziwne wrażenie, że to Ty nasze słowa bierzesz za atak.
kotbury, zapomniałaś że są jeszcze błędy ludzkie. Mi kiedyś, lata temu, wet nie znalazł wilczakow pod dziąsłem. Wypielam przed pierwszym wsiadaniem bardzo długo (z planem stopniowego skracania) i wystarczyło żeby była cala seria lotów na plecy, na szczęście nic się nie stało
,
Nie wiem co jest "najeżdzającego" w stwierdzeniu, że jak ktoś pracuje z koniem dwa lata i on ma problem z kontaktem - no to jednak raczej musi być gdzieś problem?!

kotbury,


Jak już tak czepiamy się tej pracy prawie 2 lata - po przyjeździe konia do mnie okazało się że pracy będzie wciecej niż się spodziewałam. Więc pierwsze miesiące pracowałam z koniem z ziemii - aby ogarnąć jej zachowanie przy codziennych czynnościach bo np. Okazało się że kon próbuje gryźć jak się obok niej przechodzi, nie potrafiła chodzić na lonży (nie chodziła na kole, wchodziła w człowieka a w galopie nagle się wyrywała), do tego wpadała w panikę jak odchodziła od koni.
Później zaczęłam wsiadać ale nie trwało to zbyt długo bo .. kontuzjowałam się ja i na prawie 4 miesiące wyłączyło mnie to z jazdy konnej - i tu przyznaję, koń miał labę bo przyjeżdżałam tylko żeby przyszykować jej jedzenie i wyczyścić. Od czasu do czasu prosiłam kogoś żeby wziął ją na lonze ale to był czas totalnego przestoju.
I tak z tych prawie 2 lat zrobił się rok pracy pod siodłem - ja uważam że ten rok został przez nas przepracowany i osiągnęłyśmy na prawdę spory progres, no ale punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. To co dla mnie jest dużym sukcesem dla innych może być totalnym obijaniem się. 🙃
No więc właśnie to jest to co ja usilnie chcę powiedzieć.
Zawsze fajnie i idealnie byłoby mieć konia od początku miłego, współpracującego, chcącego i zaangażowanego.

kotbury, Wiesz no, wykrzykniki w wypowiedzi pisemnej oraz wątpienie w realną wartość & jakość trenerek mają wydźwięk pogardliwy i z pretensją.

Jak boli, a kulawizny normalnie nie widać, to wołanie weta w ciemno to przepalanie kasy - to jest moje zdanie.
Ale przecież masz masę przypadłości, które nie mają nic wspólnego z kulawiznami.


Nie wiem, może ja trafiam do takich stajni ale mam ostatnio tyle przykładów ludzi ponaciąganych na sprzęt, na fizjo itd., gdzie ten sprzęt źle podobierany, a fizjo pierniczy głupoty, bo konie są po prostu kulawe i potrzebny dobry ortopeda.

A to jest jeszcze inna sytuacja, tak, zgadzam się, jest takie zjawisko - nawet i w formie usilnego "wynajdowania" jakiegokolwiek powodu zachowania konia zamiast przyznania się do własnych słabości. Albo do przyznania się, że ten koń jest chory - no bo chorego trzeba leczyć...

Ale też z drugiej strony - jak już się prawie poddałam i mój 7 latek miał zostać rencistą do końca życia, to zaczęłam przeszukiwać internety i poczty pantoflowe w poszukiwaniu kogokolwiek, kto jeszcze mógłby odkryć jakąś nową kartę albo chociaż nie popsuć. I było mi wszystko jedno kto to będzie - czarodziej Merlin, pożeracz paproci, ten Król Elfów ogniś tu znany, Wróżka Zębuszka.... Nie dałabym się naciągnąć na jakiś, nie wiem, kurs przekazywania energii kosmicznej na końskie kopyta (za jedyne 6999 pln, okazja) - ale nie dziwię się ludziom, że coś próbują...

PS: kotbury Przykro mi z powodu Twojego konia, serio kijowa sytuacja. Nawet okresowe podawanie czegoś przeciw bólowego - jeśli widać, że boli - nie byłoby pomocne? Czy to raczej bez sensu?

karolina_, Tak, to prawda, a takie sprawy stomatologiczne się nawet teraz zdarzają.
Gillian   four letter word
29 maja 2024 09:51
Ja zawsze szukam przyczyny chorobowej, cokolwiek by się nie działo i zazwyczaj mam racje. Gdybym mojego dziadka wypięła na wypinacze aby go „przejechać” to skończyłoby się na operacji więzadła karkowego bo przyczyną absolutnej odmowy pracy na kontakcie był uraz potylicy niewidoczny gołym okiem dopóki nie spuchło. Jeśli koń który zawsze ma czyste parkury zaczyna robić głupie zrzutki - plecy lub nogi, w moim przypadku wrzody. Niestety przykłady można mnożyć. Wolę zbadać niż w ciemno przejechać bo może to zwykły upór. Konia z bólem można w ten sposób ogarnąć, jasne. Wiele przykładów takich chyba wszyscy znamy, tak? Założymy czarną, pojeździmy, koń się ostatecznie uczy rezygnować z wyrażania dyskomfortu i poddaje się. Czy to naprawiło problem? Nie 🙂

Ps nie mówię tu o takiej sytuacji jak u Kotbury bo to wyjątek nie reguła. Sama jeździłam kulawego konia bo blizna po operacji międzykostnego zrosła się na sztywno i trzeba było ną „ruszyć”.
Gillian, ale też jest inaczej, jak znasz konia i wiesz, że coś się popsuło.
Wiele przypadków to jest zdrowie, ale nie wszystko. Moja kobyła był nie jezdna, totalnie, byle powód i ponosiła z wyskokami do góry. Sprawdziłam naprawdę wszystko co się dało, wrzody zaleczyłam a koń dalej kosmos. Chciałam ją oddać komukolwiek kto by wziłą, nie wiem ile razy. Ale zagryzłam zęby, kombinowałam z wędzidłami, wypięciami, pracą z ziemi, koń sie zmienił o 180 stopni, obecnie ją uwielbiam (wiadomo ze łatwa nie jest, ale mamy już mega fun z pracy). Kobyła musiała się po prostu ujeżdzić.
Gillian   four letter word
29 maja 2024 12:33
No tak tak ale najważniejsze wg mnie wykluczyć przyczyny zdrowotne. Jak dziad zdrowy a dalej dziad - to „do pługa i orać aż zmądrzeje” metaforycznie 🙂
evoj, ale ja cię nie krytykuję. Sorry, ale nie zawsze się wyłapie wszystkie info o stanie/koniu- jak są rozsiane w kilku postach.Życie.

Super, że zrobiłaś tyle roboty. Jeszcze większy szacun, że ci się chciało bo wiele osób by próbowało "pozbyć się problemu" i sprzedać.
I tyle.
Masz medal w postaci fajniejszego konia. Każdy jak pracuje to ma taki medal.
A każdy pracuje takim tempem na jakie mu życie pozwala (czas, miejsce, zasoby finansowe, zdrowie). To nie wyścig. Jedyne z kim się możemy ścigać to ze samym sobą.

Ja np. rzygam tęczą bo ostatnio mam medal w postaci tego, że moja kobyła potrafi przybiec do mnie galopem z padoku i tak dokoła mnie z radości w zebraniu zrobić kilka kółek i podejść i się miziamy wtedy. I to jest mój medal. Głupie, a dla mnie ważne.


Przypadłości mogą sobie być różne i nie związane z kulawiznami. Dla mnie jednak jak koń nie akceptuje wędzidła to zawsze się sięga najpierw po najprostszą metodę odsiania nieoczywistych kulawizn - czyli lonża na wypięciu.

I jeśli koń (który jest pod normalną regularną opieką veta, zęby/wrzody/plecy itd.) nie pokazuje kulawizy na takiej lonży to się taką lonże kontynuuje przez jakiś czas.
Wszystkie książki klasyków, traktujące o jeździe konnej mają rozdziały o przygotowaniu koni do jazdy, gdzie elementem tej edukacji jest lonża na wypięciu. Rysunki i ryciny w tych książkach nie pokazują koni biegających luzem na wielkim kole na lonży, tylko konie wypięte konkretnie na stosunkowo ograniczonym kole (musimy mieć możliwość dotknąć konia batem).
Konie po kontuzjach, do "naprawy", do ponownego wdrożenia często muszą wrócić choć na chwilkę do takiego "przedszkola".

Ja mam takie podejście, że jak to nic nie da, to dopiero kombinuję z innymi rzeczami- bo są droższe, bardziej angażujące i często bardziej stresujące dla konia.

Chcesz mieć jeszcze większy medal (jeszcze fajniejszego konia na kontakcie, przepuszcalnego)? Moim zdaniem jednak może być tak, że będziesz musiała włożyć jeszcze więcej pracy.
To w ogóle nie jest nic osobistego. Tak to działa. Czasem jeźdźcowi cieknie pot z tyłka, czasem pot cieknie koniowi.
Ludzi, którzy mają super konie, które są zawsze chętne, przepuszczalne i top ujeżdżone i z niezłym ruchem i nie kosztuje to pot, krew i łzy to jest promil. Bo takich koni jest promil w populacji. Reszta musi zapierdzielać na "sukces".

Sankaritarina nie mogę dać p. bólowych bo one są tak naprawdę p.zapalne - a ja nie mogę hamować odpowiedzi immunologicznej organizmu. Jak kuleje to mam pierwszy znak, że gówno się reaktywuje i muszę działać - obesrwować temperaturę itd.







kotbury, ja się powtórzę: "wykrzykniki w wypowiedzi pisemnej oraz wątpienie w realną wartość & jakość trenerek mają wydźwięk pogardliwy i z pretensją."

Przypadłości mogą sobie być różne i nie związane z kulawiznami. Dla mnie jednak jak koń nie akceptuje wędzidła to zawsze się sięga najpierw po najprostszą metodę odsiania nieoczywistych kulawizn - czyli lonża na wypięciu.
Tylko, że napisanie "lonża na wypięciu" to nie to samo co ->

"Ja na takie konie niezmiennie polecam - sztanga carbonowa oliwkowa, wypinacze trójkątne pomiędzy nogami zapięte na lekkie przeganaszowanie i looonża (najlepiej na lożnowniku- żeby była zewnętrzna ściana, żeby dupą nie można było wypaść i sobie po skosie robotę kopmensowac i unikać). I wiksa. Trzy tygodnie orki do wyrzygania."

No nie da się na każdego konia zastosować tego samego.

I jeśli koń (który jest pod normalną regularną opieką veta, zęby/wrzody/plecy itd.) nie pokazuje kulawizy na takiej lonży to się taką lonże kontynuuje przez jakiś czas.
Wszystkie książki klasyków, traktujące o jeździe konnej mają rozdziały o przygotowaniu koni do jazdy, gdzie elementem tej edukacji jest lonża na wypięciu. Rysunki i ryciny w tych książkach nie pokazują koni biegających luzem na wielkim kole na lonży, tylko konie wypięte konkretnie na stosunkowo ograniczonym kole (musimy mieć możliwość dotknąć konia batem).
Konie po kontuzjach, do "naprawy", do ponownego wdrożenia często muszą wrócić choć na chwilkę do takiego "przedszkola".

To jest oczywiste.
Tylko nadal się upieram przy dobieraniu patentu i sposobu lonżowania pod konkretnego konia. Nawet przy dobieraniu lonżującego.
No i często zwykłe wypinacze bywają lepsze niż trójkąty.
Tylko potem trzeba jeszcze tą całą pracę na lonży "przenieść" na jazdę.

Sankaritarina nie mogę dać p. bólowych bo one są tak naprawdę p.zapalne - a ja nie mogę hamować odpowiedzi immunologicznej organizmu. Jak kuleje to mam pierwszy znak, że gówno się reaktywuje i muszę działać - obesrwować temperaturę itd.
Ah, w taki sposób, no racja, w takim wypadku niepodawanie przeciw bólowych jest zrozumiałe.
Nevermind   Tertium non datur
29 maja 2024 15:07
kotbury, evoj, ale ja cię nie krytykuję. Sorry, ale nie zawsze się wyłapie wszystkie info o stanie/koniu- jak są rozsiane w kilku postach.Życie.
To się nazywa ,,zrobiłam to nieumyślnie" a nie „nie zrobiłam tego". Już nie mówiąc o tym, że inne osoby zwracały Ci uwagę, jak czegoś nie doczytałaś i to też postanowiłaś olać. Zwykłe ,,przepraszam nie zauważyłam" by pewnie załatwiło sprawę, Ty wolisz iść w ,,o Boże obrażasz się o pierdoły księżniczko".

Plus oto to Twoje evoj, ale ja cię nie krytykuję:
I tak - imho tak czy siak najpierw po dwóch latach bajo bongo trzeba podomykać i to najlepiej działa na niełamanym jednak.
karolina_, przecież ona ma tego konia dwa lata!!! Nie da się "przepracować z trenerem' jak się samemu dobrze nie jeździ, konia, który się nauczył, że może unikać roboty. Po co koniowi, który przez dwa lata nie nauczył się pracy na kontakcie dokładać ciężar nieidealnego jeźdźca.
Takie majzlowanie w kółko tego, że evoj na pewno nie umie tego konia przepracować, bo od tak wywnioskowałaś to z jednego opisu. A potem twierdzisz, że miałaś prawo niedoczytać i wszyscy jesteśmy za delikatni... co imho przy tym jak sama jesteś wrażliwa na jakiekolwiek założenia, że możesz coś robić źle ze swoim koniem (i nie piję do tej dyskusji, tylko wielu wcześniejszych) jest z Twojej strony zwykłą hipokryzją.
Zanim dyskusja rozgorzeje na nowo - to ja mam historię.

Jestem pozytywnie zaskoczona, a nie wierzyłam w swój pomysł. Ostatnią jazdę miałam tragiczną. Już pomijając całą historię konia, który od x lat jest koniem "wiecznie na rozruchu" i w kółko pauzował, więc w regularnym treningu to on był ostatni raz kilka lat temu.... Też zaczynałam rozważać prześwietlenie łba w myśl "no co znowu...", ale ostatecznie wymieniłam nachrapnik i wrzuciłam nowe wędzidło. Ktoś mi polecił Novabett, to myślę sobie - no spróbuję.
No i koń jest dość "ogólnie zadowolony". Ale to dopiero trzeci dzień, zobaczymy co się później będzie działo.
Kilka lat temu na Berisie miał mnie w bardzo głębokim poważaniu. Pełne wędzidła były spoko, byle "złote", ale, no, gość odstawił na poprzedniej jeździe jakąś podejrzaną manianę na swoim wieloletnim wędzidle. Powodem mógł być nachrapnik - ale chyba nie będę próbowała dociekać czy faktycznie...
Constantia   Adhibe rationem difficultatibus
30 maja 2024 09:21
evoj, czy próbowałaś już to hackamore? I jeśli tak to które?
Nevermind, ja to cię podziwiam,że ty masz tyle czasu, że by te wypowiedzi tak obczytać, ponalizować, powycinać co któreś, pocytować i ułożyć w taki ciąg,który wspiera twoją teorię odebrania sytuacji.

Nie umiem jaśniej, że nie krytykuję. Piszę jak bym zrobiła. I nie będę przepraszać za to, że ktoś się tam doczytał krytyki itd. I nawet jak rolkę skręcisz z powyrywanych z dyskusji zdań- nadal to będzie twój odbiór.

I olaboga jak ja mogłam zasugerować, że ktoś ma kiepskiego trenera. No mogłam. Bo 90% ludzi ma kiepskiego trenera. Dopisano, że to nie to więc luz. Tu nie ma obrażania, chyba, że ktoś usilnie się potrzebuje obrazić.


Dla mnie najbardziej spektakularnym przypadkiem konia publicznym, który to rzekomo nie akceptuje wędzidła i musi na haku jest koń jednej influencerki (hejterki?).... który to jest koniem trzeczczkowym, ale nie ma to jak do kulawizny teorię dorobić.

Nevermind   Tertium non datur
30 maja 2024 10:22
kotbury, sprawdź sobie w słowniku znaczenie słowa krytyka, bo jaśniej nie umiem.

Nevermind, ja to cię podziwiam,że ty masz tyle czasu, że by te wypowiedzi tak obczytać, ponalizować, powycinać co któreś, pocytować i ułożyć w taki ciąg,który wspiera twoją teorię odebrania sytuacji.
Swoje odpowiedzi rozumiem w trzy minuty piszesz? Bo szczerze nie sądzę 😉
Nie układam żadnego ciągu, pokazuję Ci jeden po drugim jak opisywałaś tego konia i jeźdźca.
Piszę jak bym zrobiła. No i tu leży pies pogrzebany, bo zwracałam Ci dokładnie na to uwagę, że sama możesz sobie to robić, spoko, ale tutaj dajesz rady komuś. Nieznanej osobie.
I olaboga jak ja mogłam zasugerować, że ktoś ma kiepskiego trenera. No mogłam.Nie wskazałam na to nigdzie, bo ta wiadomość była akurat napisana w porządku. Wyciągasz to chyba tylko po to, żeby zmienić tor dyskusji.


Ja tutaj skończę, bo z Tobą można dyskutować w nieskończoność i za każdym razem się wywiniesz, że to moja interpretacja i wszystko przekręcam. Dla mnie pokazujesz zwykłą hipokryzję, bo będąc na miejscu evoj już byś pisała elaboraty jak ktoś w ogóle śmie takie wnioski wyciągać. Ale no cóż, jak sobie uważasz
Czy można zjeść sprengera carbona w jedną jazdę ? Można
20240601_114922.jpg 20240601_114922.jpg
20240601_114924.jpg 20240601_114924.jpg
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się