zajezdzanie młodych koni

galopada_, Nie, nie, nie chodziło mi o mistyczne przebywanie z konisiem, który na sam dźwięk głosu przybiega z podskokach 😉 tylko o nauczenie takich podstaw jak właśnie - dawanie nóg, chodzenie na uwiązie, dokładnie tak jak robicie. Skojarzenie "człowiek = ok, może być", a nie "człowiek = aaaa, ratuj się kto może! to bije, wyje i jest złe!" 😉
Nie znam się na tym jak to było w państwowych stajniach, ale... mam wrażenie, że tam nawet tych dwóch ludzi się na tyle nie "cacka", że koń kojarzy "człowiek = coś silnego, respekt", a to już chyba lepsze skojarzenie niż "człowiek - coś czym się nie warto interesować, bo to można zrzucić, kopnąć i przydepnąć". Mam nadzieję, że wyjaśniłam o co mi chodzi.
Z resztą - duża stajnia = padoki i końskie towarzystwo, które same sobie gagatków ładnie socjalizuje.

Z tego co mówi Michał - 4-6 tygodni to krótko, ale najwidoczniej się da, więc ciągle nie rozumiem co takiego złego było w tych koniach, o których mówiła Perlica, które mogły być zajeżdżane w czasie od listopada do marca kolejnego roku.
darolga   L'amore è cieco
26 września 2011 17:11
Sankaritarina - być może chodzi o to, że w marcu już miały pierwsze wyścigi, czyli musiały się pewnie i dobrze poruszać w trzech chodach, ucywilizować, zakumać o co chodzi z tym całym bieganiem, co to jest maszyna startowa i na czym polega, no i wyrobić już całkiem przyzwoitą formę. A wówczas czasu na sam proces zajeżdżania nie jest już tak dużo. Z resztą sama Perlica napisała, że w grudniu one mają już wejść na tor i galopować. Więc skoro przyszły w listopadzie, a w grudniu galopy na torze - to ile tego czasu faktycznie masz?
Z tego co mówi Michał - 4-6 tygodni to krótko, ale najwidoczniej się da, więc ciągle nie rozumiem co takiego złego było w tych koniach, o których mówiła Perlica, które mogły być zajeżdżane w czasie od listopada do marca kolejnego roku.


Nie dodalem, że to było nauczenie konia samych podstaw. To nie były konie zrobione, tylko zajeżdzone. Przyjeły wędzidło, siodło, jeźdca. Dają bez problemu na siebie wsiąść, poruszaja się w 3 chodach i zatrzymują. Nie maja super równowagi, nie chodza pieknie zebrane i nie reaguja perfekcyjnie na każdy sygnał. Taki kon był przygotowany do pracy, że ktoś po jego zakupie, mógł wsiąśc i odrazu zacząć pracować.
michal, No ale o czym się tu cały czas rozmawia? O zajeżdżaniu koni. 😉 Nie robieniu ich do poziomu GP.

[quote="darolga"]Z resztą sama Perlica napisała, że w grudniu one mają już wejść na tor i galopować. Więc skoro przyszły w listopadzie, a w grudniu galopy na torze - to ile tego czasu faktycznie masz?[/quote]
Chyba, że tak. Zrozumiałam, jakoby w marcu mają dopiero na ten tor wejść.
Darolga dobrze zrozumiała 😉 w marcu to już muszą chodzić w "2 palcach "🤣 i wchodzić do maszyny startowej.
W Grudniu muszą rozpocząć już pierwsze galopy na torze,więc nie jest to łatwo w miesiąc nauczyć: czyszczenia,kantara,chodzenia na uwiązie,dotykania itp.
Oczywiście koń koniowi nie równy i niektóre od początku wszytko akceptują, a nie które nie bardzo.
Nie mniej zawsze było tak że tam gdzie bogatsza stadnina to konie spokojniejsze ( bo więcej ludzi było do obsługi i wiedziały co to szczotka).
Najgorsze zawsze pierwsze dni kiedy konie zostały 1 raz w życiu zamknięte w boksach- zawsze mi ich było żal, bo nie wiedziały czemu ktoś je zamknął i oddzielił od stada.
Ale koń to dziwny zwierz-bardzo szybko się uczy wszystkiego 😉 i przyjmuje ze spokojem to co zafunduje mu człowiek.
michal, No ale o czym się tu cały czas rozmawia? O zajeżdżaniu koni. 😉 Nie robieniu ich do poziomu GP.


hehe spoko 😀  nie chciałem żeby ktos pomyślał ze po ok 12 jazdach pod siodłem te konie bóg wie jak chodza :P
u mnie to wyglądało tak:
1 tydzien - oswajanie, siedzenie na biegalni, dawanie smakołyków, głaskanie, potem czyszczenie, chodzenie na uwiązie itp. za niektórymi konmi wystarczyło połazić nie całą godzinke, a były i takie co po paru dniach nie  dawały się dotknąc dalej niż na szyi.
2 tydzien - nauka chodzenia po kole, najpierw na knatarze, jak już wiedziały co to ruch po okregu to lonża na wędzidle
3 tydzien - lonża z siodłem, potem z opuszcoznymi strzemionami, przyzwyczajanie do cięzaru, obciazanie strzemienia, przewieszanie
4 -5 tydzien - wsadanie, jazda na lonzy, jazda luzem, na koniec 1-2 tereny
pracowałem raczej często (bo mieszkałem na miejscu) 4-6razy w tyg, ale krótko 30-45min czasem godzine, zalezy od konia i jak szybko chwytał. Jak dany elemnt zaczał wychodzić np zagalopowanie na dobra nogę i udało mi się przejechać tak kawałek, to koniec jazdy. więc czas jazdy był bardzo plastyczny 🙂
ale własciel koni uważał że przecież tyle samo naucze konia jezdzac jeden dzien 2h niż 4 dni po pół, więc moja współpraca z nim po 2 miesiącach się skonczyła 🙂 mimo wszytsko fajnie wspominam, bo nie zajezdzałem wcześniej takich "dzikich koni" i dużo się nauczyłem 🙂 i ciesze się że dalem sobie rade po swojemu 😉
W związku z zajeżdżaniem w boksie nie mam wyrobionej opini, bo młodych koni trzeba obrobić na prawdę sporo, żeby faktycznie móc zaobserwować co jest lepsze, ja takiego doświadczenia jak darolga nie mam, ale nigdy nie miałam problemów z robotą na placu nawet z końmi świeźo zwiezionymi z łąk. W boksie nie próbowałam, pewnie głównie dlatego, źe nikt mnie tego nie nauczył 😉
ja tylko boks i korytarz 😉
każdy ma swoje metody 😉
ja tylko boks i korytarz 😉
każdy ma swoje metody 😉


Ja tez boks i korytarz, a poza tym pierwsze jazdy od razu bez lonzy 🙂
ja lonży dla młodziaka mówię NIE również 😉
ja lonży dla młodziaka mówię NIE również 😉


🏇  w koncu ktos
A dlaczego? Pytam z absolutnej ciekawości, ponieważ akurat mój koń również nie był lonżowany z jeźdźcem (tylko pierwsze wsiadanie było na zasadzie prowadzania konia, ale lonżowania jako takiego nie było), ale raczej z braku lonżującego niż takich metod pracy 🙂
u nas lonża jak najkrócej 1-2 jazdy trwające nie dluzej niz 10min  😉
częste lonżowanie młodziaka to:

- za duże obciążenie na stawy, nogi itp
- wpływ na wędzidło-tzn przyjęcie

Oczywiście lonża od czasu do czasu nie zaszkodzi,ale częste lonżowanie wpływa ujemnie wg mnie.
Perlica

ja mam na mysli wsiadanie bez lonzy, pierwsza jazda to oprowadzanie, po czym puszczanie luzem po hali. Pomocnik stoi na ziemi jako wskazowka kierunku jazdy i ewentualnych zmian tempa.
Anka możesz wyjasnić jak pomocnik pomaga przy zmianie tempa i kierunku?  :kwiatek:
Stoi na środku jakby lonżował konia tylko go lonżuje jakby głosem 😉 bez lonży
[quote author=galopada_ link=topic=1010.msg1141850#msg1141850 date=1317066785]
Anka możesz wyjasnić jak pomocnik pomaga przy zmianie tempa i kierunku?  :kwiatek:
[/quote]

Konie uczymy tego puszczajac je luzem na hali. Zmiany kierunku poprzez przemieszczenie sie po hali, glos lub bat do zmian tempa.
darolga   L'amore è cieco
26 września 2011 21:11
Anka - witam w klubie!  :emota200609316:  Doookładnie te same metody :-)


Zdaje się, że tutaj coniektórzy nie rozumieją nadal. Tu nie chodzi o to, że tych koni nie da się zrobić na placu czy coś. Da się i to bez problemu, tylko po co sobie życie utrudniać, skoro w boksie jest przyjemniej dla obu stron?
napisałam, że nie mam zdania, bo nie miałam nigdy nauczyciela, który by mi to pokazał, a sama nie czuje się na siłach na eksperymenty
Kurczę, do mnie przemawia ta metoda 🙂 I z tego co widziałam w necie na filmikach to... rzeczywiście wygląda bezpiecznie. Konie mega wyluzowane, przyjmujące to co się dzieje bardzo spokojnie. Sama nie miałam okazji być świadkiem takiego zajeżdżania. Mój koń był zajeżdżany, że tak powiem - tradycyjnie. Reszta dokładnie tak jak u Was 😉

Anka, w Niemczech to standard w procesie zajeżdżania, że pierwsze wsiadanie odbywa się w boksie/korytarzu? 🙂
Nie wiem, czy standard, bo pracowalam do tej pory w czterech stajniach, z czego tylko w trzech zajezdzalismy konie, a w dwoch wlasnie w boksach i bez lonzowania. W sumie nawet sie nie wypytywalam, jak inni to robia 😉
"Coniektórzy" to nie rozumieją, że o doświadczeniu mogą mówić takie osoby jak Anka, które faktycznie przerobiły sporą ilość młodziaków..  🍴
darolga   L'amore è cieco
26 września 2011 22:20
Napisałam, że są osoby, które nie rozumieją, że te konie nie są robione w boksie dlatego, że nie da się ich zrobić na placu, tylko dlatego, że tak jest łatwiej, lepiej. Co do mojej wypowiedzi ma doświadczenie? Źle napisałam? Podważyłam słuszność jakiejkolwiek metody czy czyjejkolwiek wiedzy? Nie sądzę.
A ja napisałam, że są osoby, które opowiadają o zajeżdżaniu, jakby zjadły na tym zęby, a niekoniecznie tak jest w rzeczywistości. Z Anką i jej doświadczeniem mało kto się może równać. Jeśli odebrałaś tę wypowiedź do siebie, to cóż..

edit: literówka
darolga   L'amore è cieco
26 września 2011 22:33
Napisanie wkrótce po mojej wypowiedzi i użycie słowa "coniektórzy" w cudzysłowiu i w nawiązaniu do mojej wypowiedzi, wskazywało jednoznacznie na zwrócenie się do mnie - w mniej czy tam bardziej bezpośredni sposób. Jeśli nie - ok, jeśli tak - też ok, dla mnie koniec offtopa, a co do doświadczenia Anki - święte słowa, tylko pogratulować wytrwałości, bo jak widać ciężka praca popłaca, naprawdę ogromny szacun.
O mamo. Wypowiedzi tego typu "z doswiadczenia moze wypowiadac sie tylko Anka" na prawde mnie denerwuja. Tu jest wiele innych osob, ktore rowniez duze doswiadczenie maja czy w zajazdzce,  czy w treningu koni. Prosze o przestanie wysylania mnie na piedestal, bo przestane cokolwiek pisac...  🤔

Darolga  :emota200609316:

Pierwsze wsiadania w boksie/na korytarzu czesto zaoszczedzaja koniom nerwow. 🙂

[quote="darolga"]Zdaje się, że tutaj coniektórzy nie rozumieją nadal. Tu nie chodzi o to, że tych koni nie da się zrobić na placu czy coś. Da się i to bez problemu, tylko po co sobie życie utrudniać, skoro w boksie jest przyjemniej dla obu stron? [/quote]
Uch, zabrzmiało to jakoby wsiadanie na placu to było jakieś nie wiadomo jakie utrudnianie sobie życia. 😉

Wcześniej w sumie bym napisała, że "wsiadanie w boksie = nie", ale potem, zbierając różne informacje i z tego wątku i pytając ludzi i obserwując jak zajeżdżają inni wysnułam jeden wniosek.....

Nie ważne jaka metoda zostanie zastosowana. Myślę, że ważniejsze jest spełnienie innych kwestii, a mianowicie - nauczenie, że człowiek nie gryzie, nauczenie takich podstaw jak grzeczne chodzenie na uwiązie i przeprowadzanie całej sprawy z opanowaniem i profesjonalizmem zajeżdżaczy. Wydaje mi się, że w takim wypadku nie będzie ważne czy w boksie czy na placu, bo ten koń ma "zaprogramowane" skojarzenie, że to co robi człowiek jest ok, tak ma być i nie ma co dyskutować. Wtedy każda metoda jest dobra. Najgorzej jest, wydaje mi się, pakować się na znerwicowanego konia w try-miga, który się wierci, kręci, oczy wywala, od człowieka ucieka albo go nie respektuje, prowadzić się nie daje i tak dalej. I nie chodzi mi tu o magiczne przebywanie z koniem  😀iabeł: tylko o podstawy.

No i druga sprawa- różni ludzie mają różne warunki. Podejrzewam, że Anka ma stajnię z szerokim i wysokim korytarzem, normalnej wielkości boksami... Wtedy ok, czemu by w takim korytarzu nie wsiąść? Siodła się w korytarzu, derkuje się w korytarzu, koń przyzwyczajony do wszystkich zabiegów pielęgnacyjnych w korytarzu....
No ale jeśli ktoś ma stajnię np. angielską? Albo po prostu małą, gdzie korytarza nie widać 😉 albo jest nisko, boksy nie mają 10 metrów wysokości?
I tak myślę, że opanowanie, konsekwencja i spokój zajeżdżacza to lwia część "roboty". Można byłoby chyba na takiego konia wleźć i w stadzie, a on to przyjmie ze stoickim spokojem. 😉 Ludzie tu na oklep na swoje niezajeżdżone konie włazili i jakoś było. Siedzieli? Siedzieli. Można powiedzieć, że koń przyjął rzecz wsiadania jako coś normalnego. 😉
A to i tak wierzchołek góry lodowej przecież.

edit: i mówię to ja - laik 😀iabeł:, ale będąc laikiem mogę przecież myśleć i coś uważać(?).
O mamo. Wypowiedzi tego typu "z doswiadczenia moze wypowiadac sie tylko Anka" na prawde mnie denerwuja. Tu jest wiele innych osob, ktore rowniez duze doswiadczenie maja czy w zajazdzce,  czy w treningu koni. Prosze o przestanie wysylania mnie na piedestal, bo przestane cokolwiek pisac...  🤔

Ja nie twierdzę, że tylko Ty i tylko Ty. Niemniej jednak bawią mnie wypowiedzi osób, które ledwo wyszły z rekreacji, a mówią o rutynowym niemalże zajeżdżaniu przez siebie koni. Ale to tylko pogratulować tym osobom.  🥂
Ale odchodzimy od meritum:
raz tylko miałam okazję uczestniczyć w zajażdżce w boksie-na korytarzu, ale koń był przypadkiem szczególnym, który przyszedł do stajni z już spapranymi początkami. Inne metody zawiodły, trenerka zdecydowała się na tę i poszło gładko. Uważam, że to dobra metoda i wbrew pozorom bezpieczna, ale nie lepsza, ani gorsza od zajeżdżania na zewnątrz/w hali.
Chcialabym zrobic may wywiad srodowiskowy ...mianowicie chodzi
mi o osoby z oklic warszawy ktore zajezdzaja mlode konie. oczywiscie mam namiary na 3 jednak chcialabym jeszcze zapoznac sie z opinia jeszcze innych osob-standardowa burza mozgow:-)
z gory dziekuje
ps cenni,jesli komus znany,tez mile widziany:-)
ps2 z gory przepraszam za byki ale pisanie z telefonu nigdy mi nie wychodzi poprawnie...a potem zeby jeszcze to popprawic....
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się