Zdjęcia z wypadów w teren. Reaktywacja tematu!

Livia   ...z innego świata
23 października 2011 14:49
tunrida, Sankaritarina - dziękuję Wam bardzo za wiarę we mnie!  :kwiatek:

Przemyślałam sobie przez noc słowa tunridy, dziś tak wyszło, że miałam jechać w teren z koleżanką, ale ona jednak zrezygnowała... i stwierdziłam, że to znak i albo dziś, albo w ogóle się w sobie nie zbiorę i zawsze będę ten wyjazd odkładać na święty Nigdy.

I pojechałam! 🙂 I było stokroć lepiej niż sobie wyobrażałam, nie bałam się zakłusować czy nawet zagalopować 🙂
efeemeryda   no fate but what we make.
23 października 2011 15:04
Livia
moje gratulację!  👍
ciekawe kiedy dla mnie ten dzień nadejdzie, na pewno nie prędko jeśli w ogóle  🙁
Livia   ...z innego świata
23 października 2011 15:09
efeemeryda, dziękuję 🙂 I trzymam kciuki za ciebie, ja się zbierałam jakieś 2,5 roku, żeby samej się odważyć 🙂
Ja mam na odwrót, sama bardzo lubię jeździć, ewentualnie w dwa konie. A wczoraj byliśmy w nieznanym terenie z nieznanymi końmi. Nie miałam pewności, jak mój koń się zachowa. A było super  🙂
Livia- brawo  😅 A teraz kuj żelazo póki gorące, żebyś w sobie utrwaliła przekonanie, że przecież umiesz i to nic takiego. 
Cieszę się, że to w jakimś stopniu przeze mnie. Przynajmniej pożytek ze mnie jakiś jest.  😉
Livia   ...z innego świata
23 października 2011 18:08
tunrida, ja mam u ciebie dług, za te słowa że dam radę :kwiatek: Planuję się wybrać jak najszybciej znowu (może nawet jutro?), tylko wybiorę raczej wieczór, coby mniej ciężarówek było (dziś na szczęście budowa nie pracowała). Ale drugi raz już będzie mi dużo łatwiej wyjechać 🙂
Livia, gratulacje! Super 😀 Szczerze mówiąc to odkąd zaglądam do tego wątku czekałam kiedy to się stanie 🙂
Livia   ...z innego świata
23 października 2011 18:18
Mia, dziękuję 🙂 Ja się strasznie cieszę, że się w końcu przełamałam 🙂 Ale... ile się do konia nagadałam w czasie tego terenu i ile pierdół ode mnie usłyszał, to tylko my wiemy  😁
Ja do araba też duża gadam.  😉 I powiem ci, że nawet wcale nie po to, żeby samej się uspokoić, bo sama to się jednak nie boję, ale naprawdę zdaje mi się, że kiedy tak gadam uspokajającym głosem, klepię go co chwila i chwalę, to to działa.
Przynajmniej tak to odbieram. Arab staje się spokojniejszy i odważniejszy.
Ale ile się chłopak nasłucha to jego.  😁
Livia, ja po dłuższej przerwie, jak nagle wszystko wydaje się taaakie straszne i nieprzewidywalne, też się zawsze nagadam. I sama potem nie wiem czy to bardziej dla jej komfortu psychicznego czy jednak mojego 😁
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
23 października 2011 18:40
Ja tez zawsze gadam do koni, w zasadzie to prowadzimy dialog "taaa, tak jakbyś nie widziała wcześniej koparki, przecież to ta sama koparka co wczoraj, i od ostatniego razu nie zmieniła się na tyle żeby pożerać konie" na co koń strzyże na mnie uszami, jeszcze raz spogląda na koparkę i stwierdza "no może faktycznie", przestaje się spinać i przechodzi 😁 Choć nie ukrywam że gadanie do konia rozluźnia nie tylko niego ale i mnie 🙂
Livia   ...z innego świata
23 października 2011 18:41
Ja nawet nie ukrywam, że to gadanie było głównie dla mojego komfortu psychicznego 😁 Ale równocześnie miałam wrażenie, że przy okazji taka paplanina i klepanie uspokajały też konia 🙂
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
23 października 2011 18:43
Na pewno konia uspokajało to, że i ty byłaś mniej spięta przy gadaniu, a jak czułaś że koń spokojniejszy to się rozluźniałaś bardziej i kółko zamknięte 😉
Eee..u mnie to działa inaczej. Tak jak ostatnio. Jadę, jadę, nagle koń staje, bo " o matko....drewno porąbane". Ja mu każę iść. Ten stoi. Ja go bacikiem, ten stoi. No to ja, żeby nie lać konia ( bo widzę, że się naprawdę boi) zaczynam gadać, głaskać po szyi. Typu: "no ćwoku...przecież to tylko badyle. Naprzód. Nie chcesz do stajni? Nie chcesz? Tu kurde zostaniesz? Dooobra....możemy se tak stać." I stoimy.
Przy okazji nogi se wyjmę ze strzemion, pomajtam nimi. Znów go poklepię, pogłaszczę po szyi powiem "no i co? Straszne, nie? Jakie okrutnie straszne."
Ten dalej stoi.
W końcu walnięcie z bata. Przepcham trochę niby na bok, potem szybko wykręcę na właściwy kurs. No...ruszył.
Idziemy jakoś , pcham, go pcham i dalej gadam
"Nooo.idź.....doooobry koń, idź.....przecież bym ci nie kazała iść, gdyby coś ci groziło debilu. Przecież jakby cię zeżarło, to bym musiała za ciebie płacić. Idź, naprzód, dooobry koń" .


A tak naprawdę, to brakuje mi tego, że w sytuacjach strasznych zsiadam, przeprowadzam w ręku i wsiadam znów.
Na swoim tak robiłam, jeśli NAPRAWDĘ się bał ( choć on już się mało czego bał na koniec) ale na arabie tak nie można, bo on jeszcze bardziej świruje kiedy się zsiądzie. Nie ma chłopak zaufania.
Livia   ...z innego świata
23 października 2011 20:08
tunrida, faktycznie, u ciebie to gadanie działa inaczej. U mnie to jest na zasadzie ja gadam = oddycham = rozluźniam się = koń się rozluźnia, jak opisała Misskiedis 🙂 a że ty się nie boisz, to jest tylko (aż) uspokajanie konia 🙂

Ale nie ma nic fajniejszego niż to uczucie, kiedy jesteś tylko ty i koń. A jeśli do tego gdzieś w nieznanym dotąd terenie, zaciekawiona dokąd cię droga doprowadzi, to już w ogóle super.
Przynajmniej dla mnie. Takie włóczęgostwo po nieznanych miejscach to jest to. (tylko koń grzeczny być musi i w miarę przewidywalny)


lubie to w 100% !


@a@
brrr! jaka zima !
Livia moje gratulacje za odwagę 😀. Ja jak pierwszy raz wyjechałam w dłuższy teren to było tak, że postanowiłam sobie dojechać w konkretne miejsce. I zupełnie nie myślałam o tym, co po drodze możemy napotkać.Ważne było to,żeby tam dojechać. No i całą drogę śpiewałam, a kobyłka sobie szła 🏇. Ja o tyle wolę samotne tereny, że po pierwsze tempo zależy tylko od nas, a po drugie jakoś łatwiej mi konia ogarnąć jak idzie sam, lub ostatecznie w dwa konie. Nie mam wtedy problemu z wypuszczeniem konia na pełną prędkość, a jak sobie galopujemy normalnym tempem, to kobyła zawsze jakoś tak uważnie galopuje, że dzięki temu utrzymuję się w siodle nawet jak mi lekko odskoczy 👍 Poza tym jak idzie sama to się tak nie nakręca.
Jest dużo plusów samotnej jazdy 🙂
Jest dużo plusów samotnej jazdy 🙂

Też tak uważam.
- chcesz galopować na maksa, to sobie galopujesz. Nie musisz się liczyć z kimś, komu akurat koń się rwie i chce galopować wolniej
- chcesz akurat pracować w kłusie nad ustawieniem, a ten ktoś akurat chce stępem
- przy nieposłuszeństwie konia, możesz zawrócić i przejeżdżać dany odcinek nawet 10 razy, jeśli się zaprzesz ( nikt nie musi na ciebie czekać)
- chcesz, zsiadasz, rozsiadłujesz konia i dajesz mu się popaść samej gapiąc się w chmury i grzejąc w słońcu
- słuchasz muzyki na słuchawkach i nie musisz prowadzić dyskusji, które akurat cię nie bawią. Wolisz słuchać klimatycznej muzyki i patrzeć na las
- chcesz jechać w miejsca, gdzie inne konie będą się bały, to jedziesz. Nie musisz się liczyć, że "ten nie pójdzie asfaltem, bo się boi samochodów, ten nie przejdzie przez rów, a ten nie może iść z tyłu, a temu trzeba zajeżdżać w galopie'

Plusy wspólnych terenów dla mnie są tylko wtedy, kiedy już dość mam samotnych i dla odmiany raz na jakiś czas potrzebuję ludzkiego towarzystwa do szczęścia.
slojma   I was born with a silver spoon!
24 października 2011 08:10
Zgadzam się co do samotnych terenów i bardzo je lubię. Do tego co pisze tunrida dodałabym jeszcze to, że w samotnych terenach niesamowicie zżywasz się z koniem, pojawia się wspaniała więź.
O tak!!!!
NIGDZIE się tak koń z jeźdźcem nie zżyje jak na samotnych, długich wyprawach. Masz rację Slojma.
Livia   ...z innego świata
24 października 2011 08:16
palemka, dziękuję 🙂

tunrida, slojma, zapiszę sobie te wasze punkty i wywieszę, macie dużo racji 🙂 A moje plany na dziś nie wiem, czy wypalą, bo o ile wczoraj była super pogoda, o tyle dziś jest beznadziejna... no ale - jak nie dziś, to w pierwszy ładniejszy dzień jadę znowu.
Livia koniecznie 😉
Jak widzisz-same plusy, ja też sobie jeszcze parę razy poczytam to, co dziewczyny napisały 😎
slojma   I was born with a silver spoon!
24 października 2011 08:42
Livia- życzę sukcesów z samotnych terenach z koniem 🙂
A co gadania to wcześniej dużo gadałam jakieś bzdury, by tylko gadać, widać było, że mnie słucha i jest luźniejsza, teraz gadam czasami, jak czuję spięcie, lub jak mi się nudzi.
Livia   ...z innego świata
24 października 2011 08:46
slojma, dziękuję 🙂 Mam nadzieję, że faktycznie nawiążę z koniem fajną więź (fajniejszą niż dotąd) - i że pogoda się polepszy po południu  😎

A żeby było do tematu, to jeszcze jedna fotka z soboty 🙂 Wczoraj miałam trzy razy większy uśmiech na gębie 🙂



🙂
Zgadzam się co do samotnych terenów i bardzo je lubię. Do tego co pisze tunrida dodałabym jeszcze to, że w samotnych terenach niesamowicie zżywasz się z koniem, pojawia się wspaniała więź.


okey ,zgoda.
W tym jednak problem ,że w razie "godziny W" pies z kulawą nogą nie pomoże.
Jezdziłam sama w tereny a jakże, uwielbiamłam je. Ale po ostatnim upadku , szczęsliwie nie byłam sama ale ze Slojmą, a kon zaczał mi zwiewac. Stwierdziłam ,że to nie przelewki i sama w tereny raczej jedzic nie będę.
Rzecz sie zdażyła pare km od damu w pełnym galopie. I...gdyby nie pomoc koleżanki musialabym wracac pieszo.
Co do samotnych terenów...
też jeżdżę i nie zamierzam przestać, tym bardziej, że rzadko kiedy jest z kim jechać, a jednak ogony trzeba ruszać - na ujeżdżalnię nie zawsze da się wejść bo np. mokra i jakakolwiek praca, jest i mało wydajna i bezpieczna... w dodatku jakoś moje ogony w pojedynkę są spokojniejsze niż jak jadę z kimś - z Kluskiem samotny teren to sama przyjemność 😉
ash   Sukces jest koloru blond....
24 października 2011 09:03
Cobrinha mój tez jest dużo spokojniejszy jak jedziemy w teren sami. Zdecydowanie wolę samotne tereny z moim koniem niż te grupowe. Robimy co chcemy i kiedy chcemy 🏇
slojma   I was born with a silver spoon!
24 października 2011 09:07
Wiadomo, że jeśli coś się stanie jak jest się samemu to pojawia się problem, koń może uciec, można być bardzo poturbowanym itp. podstawa to tel. komórkowy i informacja w którą stronę się jedzie.
Ja ostatnio miałam sytuację, że facet podjechał mi samochodem pod zad konia i zaczął trąbić, koń na szczęście nie zareagował ale usłyszałam dużo nieprzyjemnych słów pod swoim adresem. Różne sytuacje się zdarzają, koń to w końcu tylko zwierzę i mimo, iż możesz je dobrze znać to nie należy zapominać, że wszystko może się zdarzyć.
Ja uwielbiam samotne tereny koń spokojniejszy bardziej skupiony 🙂
Livia   ...z innego świata
24 października 2011 09:32
Faza, ja to bardzo dobrze rozumiem, z konsekwencji zdaję sobie sprawę. Ale też nie chcę być pokonana przez jakikolwiek mój strach (no, może tylko do pająków się nie przekonam nigdy 🙂😉 i staram się zawsze opanować jakoś swoje emocje. Telefon miałam przy sobie i będę brać na każdy wypad samej - w razie czego mój chłop wie co, gdzie i jak.
Nie raz wracałam na piechotę do stajni.  😉 Nie raz koń galopem przeleciał całą drogę i hamował pod bramą.
Na początku.

Później nie zdarzało mi się. Raz, że już nie spadałam. Dwa, że nawet jeśli się rozstałam z koniem, to koń zostawał ze mną.
Pewno gdybym glebła w pełnym galopie, to by się nie zatrzymał tylko zwiał do stajni.
A gdybym jechała w dwa konie, to nie wiem.....mógłby pobiec sam dalej, albo się zatrzymać, gdyby zobaczył, że drugi koń z nim nie leci. Cholera go wie.

Na pewno tereny z kimś są pod tym względem bezpieczniejsze.
Niezależnie od tego, ja preferuję samotne. W terenach z ludźmi jest dla mnie zwykle po prostu nudno.

aha..i jeszcze jedno. Im dalej od stajni jestem, tym bardziej koń się mnie słuchał. Nie bałam się zejść z konia i puścić wodze. Koń szedł obok i ani myślał gdzieś biec. No bo gdzie? Skoro stajnia 1,5 godziny drogi i nie koniecznie wiadomo jak tam dobiec?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się