KOTY

safie, no to albo był chory i sikał pod siebie albo nie był.
Mój pies się męczył psychicznie, bo nie kontrolował tego sikania po lekach i nie czuł się komfortowo z tym, że zrobił siku w domu. Oczywiście było też wiele aspektów innych ( momenty niedotlenienia, brak snu z powodu duszności itp).
Zresztą nie ważne,bo to ochyba  🚫 
Każdy właściciel czuje kiedy trzeba rozstać się ze zwierzątkiem, zawsze jest to trudna decyzja.
Bureczka coraz większa

Mój kot nie wygląda na kota, który by się męczył. Raczej TO MY się męczymy opieką nad nim. On nie ma super komfortu życia (wszak nie widzi!) i nie wiadomo na ile ma sprawne pozostałe zmysły . Sprawne MA na pewno, ale na ile? Jest po epizodzie mózgowym ( udar?, coś w ten deseń) więc w 100% sprawny ruchowo tez nie jest.
Ale żeby się męczył, to bym nie powiedziała. Łazi sobie, wącha, łazi czasami za nami jak nas słyszy, lubi być drapany, złazi sam z kanapy, jest coraz sprawniejszy, potrafi wejść na tę kanapę. Trafia do kuwety zawsze. Lubi się wygrzewać na słońcu, zjadłby konia z kopytami, tylko na razie jeszcze nie może. Ale jeśli operacja plastyki żołądka się uda, to dojdzie mu cała frajda radości związana z jedzeniem różnych smacznych rzeczy.
Bo ja wiem, czy on się męczy...?
Mówię o tym, że to MY zdecydujemy chyba o uśpieniu go, jeśli operacja nie wyjdzie. Bo tak go karmić, jak to teraz robimy, nie będziemy w stanie na dłuższą metę. Na fazie mija tak 2-gi miesiąc i ledwo dajemy radę. A kot ledwo, ledwo przybrał na wadze!

I hm..ja bym jednak nie porównywała psa do kota, bo ja to widzę tak... Pies, nawet jeśli chory, potrafi okazać uczucie. jakoś "odwzajemnić" się, pokazać, że mu na nas zależy. Przyjdzie, przytuli się, pomacha ogonem, zawołany przybiegnie. No..pies to pies. A z kotem jest tak, że ty się człowieku poświęcasz, co 3 godziny z zegarkiem w ręku, a kot jak to kot. Czasami da się przytulic, ale na ogół..ma cię gdzieś. Nasz egzemplarz taki był/jest. Jest taki, że na ogół ludzi ma w kuperku. Niby nie po to się koło zwierzaka skacze i leczy, żeby ten nam się odwdzięczał uczuciem... ale jednak jest jakieś takie rozdrażnienie, że cała rodzina skacze koło kota, bo kot to, lub kot tamto, a kot... ma wywalone na rodzinę.  😉

No nic. To se pogadałam. czekamy na termin operacji, a termin powoli się zbliża. Jeszcze tylko 2 tygodnie.
Ascaia,

PRZEPIĘKNA!
tunrida, mamy teraz kota, który po znieczuleniu ma podobne objawy, tylko to przez niedotlenienie mózgu. Stracił wzrok, węch też słabo... Gorzej tylko, że to był kot z działek, ale jego karmicielka chce się nim zająć. Zobaczymy.
tunrida oby po operacji była poprawa w takim razie 🙂

Ascaia pięknotka 🙂

Lusia to mój pierwszy kot, zawsze miałam psy i czasami łapie się na psich przyzwyczajeniach, ale stwierdzam, że jakiś taki kociak proludzki mi się trafił. Bezbłędnie reaguje na swoje imię, leci z końca mieszkania, ledwo na zakrętach wyrabia, wskakuje na kanapę jak ją wołam, lubi się przytulać, spać blisko, choć jak jest w nastroju do zabawy to zbyt długo nigdzie nie posiedzi, pędzi jak pocisk 😉 Rano jak słyszy mój budzik to zaraz przybiega, potem razem szykujemy kanapki dla mojej Zuzy do szkoły. Obowiązkowo wisi wtedy na moich spodniach od piżamy ... muszę uważać na rajtki 😉 Dziś mijają 4 tygodnie od kiedy Luśka jest z nami, bardzo ją kochamy  💘
tunrida trzyma kciuki za pomyślną operację, podziwiam Ciebie i Twoją rodzinę za to co robicie dla kici  :kwiatek:

jagoda1966 urocze maleństwo  😍

Moja coraz śmielsza,  na weekend jedzie ze mną do Poznania, mam nadzieję, że szybko ogarnie się w nowym miejscu.
Czy któraś z Was ma może doświadczenie w podróżach z kotem? Studiuję w pzn, do domu mam 150 km i zazwyczaj zjeżdżałam na każdy weekend. Takie podróże (samochód/ pociąg)  dla kota i zmiana miejsca będą uciążliwe czy jest szansa, że się przyzwyczai ?

Przy okazji wrzucam foteczki bo mam z ostatniego spaceru po ogródku i lasu  😉




chomcia fotki ze spaceru przepiękne 🙂 Może kiedyś skuszę się na taki spacerek z moją Lusią.
Ponoć koty nie przepadają za zmianami miejsc, tak słyszałam, jestem początkującym kociarzem. Moja kotka jest u mnie miesiąc, czyli 1/3 swojego życia i była ze mną już dwa razy na weekendowych wyjazdach na działkę. Nie było żadnych problemów, po wyjściu z koszyka sprawdziła czy jest kuweta i zaczęła się bawić i brykać. Przyzwyczajam ją, bo chce żeby z nami jeździła. Tak więc, ja mam takie doświadczenia 🙂
chomcia, my z naszą Rudzinką trasy 350km PKSem pokonywaliśmy dobre kilka razy. Nigdy w podróży problemów nie było 🙂 Przesypiała całą drogę i tyle 🙂 Zazdroszczę spaceru, próbowałam wiele razy przekonywać małpę do szelek, ale kiepsko to wyszło 🙁

A ja po powrocie do domu wczoraj królową zastałam tak:




😁
ależ cudo  😍
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
22 września 2016 08:16
Nasza trójca zaliczyła nawet tygodniowy wyjazd nad morze. Ogryzek ma wywalone na wszystko, albo śpi, albo "zwiedza" patrząc w szybę (na tyle, na ile klatka mu pozwala). Problem jest z kocicą. Ona MUSI podróżować w jednej klatce z Diabełkiem. Nawet do veta. Inaczej efekty specjalne dwustronne murowane. A tak Diabełek leży w kontenerku, a Doris siedzi nad nim i się ślini. Minusem jest to, że wyjmuję później z klatki mokrego od śliny kota, ale drugi przynajmniej jest... czysty.  😵
Pamiętacie, jak żaliłam się, że Rudy uciekł? To było w kwietniu, a poszukiwania nic nie dały. Wczoraj wracam z siłowni, jadę pod blok, a tu przez ulicę idzie rudy kot. Umaszczenie, futro i postura jak mój Rudy! Szedł spokojnie wzdłuż mojego bloku, minął naszą klatkę i jak zorientował się, że idę za nim, niestety uciekł. 🙁 Spokoju mi to nie daje, że może Rudy nie odszedł nigdzie daleko, tylko wciąż kręci się po osiedlu... 🙁 Wszystko wróciło...
Mundialowa, bywa że koty wracają po kilku miesiącach, mam nadzieję że Rudy jeszcze się odnajdzie  :kwiatek:
Bischa   TAFC Polska :)
22 września 2016 10:46
Znam przypadek kota, który nagle po pół roku do stajni powrócił.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
22 września 2016 10:53
Jeden z naszych stajennych kotów zniknął na rok. Byłam prawie pewna, że nasz poprzedni stajenny maczał w tym palce. I po roku wchodzę do biura, a na kanapie siedzi Nieśmiałek z miną "No część, jestem. Gdzie miska?". I od tego czasu pojawia się kilka razy w tygodniu.
Kiedyś był przypadek, że zaginionego kota znaleziono kilkadziesiąt kilometrów od domu i do dziś nie wiadomo w jaki sposób tak daleko się przemieścił. Mimo wszystko, bądź dobrej myśli.
Problem w tym, że nawet, jeśli to był Rudy, to nie ma jak ot tak wejść do mieszkania. A w to, że będzie czekać w okolicy i da się złapać, jakoś nie wierzę... 🙁
Nie wiem, może to nie był on, ale ciągle mam przed oczami kota z wczoraj, jego pyszczek... i coś mi podpowiada, że to był mój Rudy. Ale może to tylko naiwne nadzieje na szczęśliwe zakończenie tej historii.
mundialowa kto wie, może to on 🙂 Trzymam kciuki.

maiiaF fakt Królowa 🙂

A oto moja para:
[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] Ogromne zdjęcia
jagoda, kotecka jest totalnie szałowa! Jest przepiękna!  😍
chomcia, jaki cudny tygrys! A jakie uszy  😜 Dchowiec czy rasowiec? Bo ciężko mi wydedukować  😁

mundalowa, tyś się namęczysz  😕 Mam nadzieję, że wróci i ukoi nerwy!
buyaka, fakt, dużo mnie kosztuje ta historia. 🙁 Po jego ucieczce wiele, wiele nocy nieprzespanych, zarwanych na poszukiwania. Całe dnie przeglądania ogłoszeń o zaginionych kotach. Potem długie godzenie się z brakiem Rudzielca... I jak mi się wydawało, że to ogarnęłam, ułożyłam sobie w głowie, to wczorajsze spotkanie totalnie wytrąciło mnie z równowagi. Znów analizuję, czy mogłam coś jeszcze zrobić, czy teraz mogę coś zrobić... 🙁
Jagoda  😍 😍
Mundialowa już nie pamiętam dokładnie, ale klatki pułapki próbowaliście? Zostawić w niej mięcho które ma mocny zapach typu wątróbka drobiowa. Klatkę zostawić na noc gdzieś w krzakach i kontrolować co godzinę.
Znajoma kiedyś była w obcym mieście u weta, po wyjściu z gabinetu źle domknęła transporter i kot nawiał. Dogadała się z ludźmi mieszkającymi obok i zostawiła u nich na ogrodzie tą klatkę. Po paru dniach kociak się złapał 🙂 w niektórych TOZach wypożyczają takie klatki za kaucją.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
22 września 2016 22:11
Mundialowa, a jest opcja, żebyś miała ze sobą w torbie ulubione smaczki Rudego? Jeśli znów go spotkasz, to nie idź za nim, tylko rzuć trochę smaczków, poczekaj na zainteresowanie i może pomału uda Ci się go zwabić i capnąć.
Z powodu gigantyzmu w poprzednim poście dodaję raz jeszcze, mniejsze oczywiście teraz są. Kotek i króliczek 🙂  😍
casines, klatki-łapki nie udało mi się pożyczyć z żadnej okolicznej instytucji. Koty wypuszczane przez swoich właścicieli na osiedle również stanowiły problem, ponieważ wyjadały to, co rozstawiałam Rudemu między blokami.

Lanka_Cathar, smaczki mogę nosić, w sumie dobry pomysł. :kwiatek:

Znajoma wczoraj widziała na osiedlu rudego kota. Patrząc na zdjęcia Rudego stwierdziła, że też był z umaszczenia i postury identyczny, ale miał wyraźną białą krawatkę. Ja tamtego kota nie widziałam z przodu, więc jest spora szansa, że widziałyśmy tego samego kota, który niestety nie jest moim Rudzielcem. 🙁
Dziewczyny jakie są objawy rujki o młodych koteczek. Jakie sygnały mogą wskazywać, że coś się zaczyna? Jakiego zachowania można spodziewać się w trakcie? Itp, itd.
Bischa   TAFC Polska :)
23 września 2016 10:26
Moja Luna chodziła i pod drzwiami wyjściowymi miauczała, tydzień nawet przed. Zaczynała też znaczyć terytorium, obsikując w niektórych miejscach ściany. Ruje ciche w miarę, bez zawodzenia, kręcenie kuperkiem, ogon odstawiony, tarzanie się.
Nasze kotki zachowywały się w sumie podobnie. Najpierw zaczęły głośniej miauczeć, domagały się uwagi poprzez podniesioną skalę dźwiękową. Przy okazji stały się nieziemsko "tulaśne", co w przypadku jednej było aż dziwne. W międzyczasie można było zauważyć jak ocierają się o wszystko: krzesło, nogi, schody, drzwi itd. Później doszło namiętnie turlanie się po ziemi, aż do momentu głaskania gdzie nadstawiały się dupą. Tyle że, ja w przypadku jednej kotki nie czekałam na pierwszą ruję tylko cięłam. Pierwsza i ostatnia miały ją już u nas.
Ascaia, Twoja kotka to chyba za młoda na ruję.

Moja 1 kotka -zero objawów.
Moja obecna kotka- sikanie, zawodzenie, tarzanie się, miłość do mężczyzn, których nie lubi na codzień :-)
Bischa   TAFC Polska :)
23 września 2016 11:40
Ja tak się zastanawiam, ciekawa jestem.
Moja koleżanka ma kotkę, lat 6. Nigdy nie miała rui, ani kociaków (częściowo wychodząca, większość dnia w domu spędza), nie sterylizowana. Czy może wystąpić ropomacicze? Badana przez weta oczywiście, nie dorozwój jajników.
Pytam po części dlatego, że koleżanka nie widzi potrzeby sterylizacji kota, który rui nie ma, kociaków nie znosi (inne, podwórkowe, po sterylkach, kastracjach), ale także nie ma nic przciwko "produkcji kociaków" pt dachowiec x pers, bo ludzuie chcą, na co mnie szlag trafia i nie trafia argument, że to produkcja kolejnych bezsensownych miotów, gdy tyle kotów czeka w schronach.
Koleżanka ździebko niepoważna, bo nawet jeśli nie ma nic przeciwko bezsensownemu rozmnażaniu to i tak szansa, że trafi się połączenie z persem jest jedna na milion. Kotka też niekoniecznie musi się parzyć z jednym kocurem. Później są przeróżne apele organizacji, że wszystko "zakocone" w cholerę i nie ma jak oddychać. Przez cały rok wysypują się też dzikie mioty i już tym kotom trudno znaleźć dom, bo ich ilość jest zatrważająca.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się