Koń - czy naprawdę w potrzebie ?...

Met, sama teraz widzisz jak to działa, o tym właśnie pisałam. Fizycznie koń stoi u Ciebie, inna fundacja zbiera na niego kasę, a Ty nic z tego nie masz.

Jeszcze jedno ze strony Tary: "Ogólnie Fundacja Tara posiada informacje, że Pro Equo powinno mieć pod opieką 32 konie ". Więc gdzie są te konie i co Tara zamierza z tym zrobić?
Czy jak zawsze w takich wypadkach, gdy umilknie szum medialny, wszystko zostanie zamiecione pod dywan i będzie, tak jak było????
wiesz - hoteliki przynajmniej zbierają comiesięczną opłatę 😉
muszę zacząć wystawiać rachunki!
Met Ty sama wiesz najlepiej jaka jesteś i jak ktoś na forum [ a niestety znak czasów ,że piszesz z ludźmi których na oczy nie widziałaś] Ci w koło pióra robi, to go zlej z góry komisyjnie i rób swoje. Tu ciekawostką jest to że jak kogoś słusznie objedziesz to na pewno strasznie się obruszy i na tobie suchej nitki nie zostawi. Uderz w stół nożyce się odezwą. Dla tego lubię od czasu do czasu uderzyć w stół.A co do Adasia to ja ten cytat rozumiem akurat odwrotnie .
wiesz - hoteliki przynajmniej zbierają comiesięczną opłatę 😉
muszę zacząć wystawiać rachunki!

Teoretycznie. W praktyce nie przyjmują już fundacyjnych psów, bo opłaty za hotel nie są regulowane. Na wątkach zbiera się kasę, a w hotelu dług rośnie. Później przerzuca się psa do innego i od nowa to samo. Widzę, że padłaś ofiarą takich machinacji na końskim poletku. Poniekąd stąd moje pytanie, co się stanie ze zwierzętami fundacji, która przestanie istnieć. Nie tymi, które były w siedzibie, lecz tymi właśnie porozrzucanymi po ludziach, hotelikach itd.
Sipka- to sa przymiarki do koni, dla innych gat. Karty byly juz gotowe, ja jeszcze z czasow pracy w Uk widzialam konskie stosowane przez tamtejszych wetow.a co do sciagania kontroli do starych i przewlekle chorych- jesli fundacje beda sie podpie... To bedzie to powszechne
niesobia, jak ty "Adasia" rozumiesz odwrotnie, to ja mogę rozumieć, że 4+4=2???
lossuperktos, psiarze mi wiszą ok. 80tys. naszych polskich złociszków...
A każda organizacja w statucie ma zapis, co się dzieje ze zwierzętami (eghem, majątkiem) po rozwiązaniu - zazwyczaj przechodzą na utrzymanie innych org o podobnych założeniach, np. jeśli my ratujemy konie, to nie mogą zostać przekazane po rozwiązaniu do ubojni, psów na kebaba też nie możemy sprzedać. Długi traktowane są tak samo, jak majątek, więc 'nabywca' powinien je spłacić 🙂
Halo nikt Ci nie broni  😉
niesobia, zwykła przyzwoitość broni. Odrobina logiki broni.
Teoretycznie, to ja wiem, jak to wygląda. Chodzi mi o praktykę. W końcu w przeciągu krótkiego czasu poległy dwie fundacje , które miały dużo zwierząt poupychanych właśnie po ludziach. A znając realia nie poznamy ciągu dalszego.
Ze mną w zeszłym roku się skontaktowało stowarzyszenie w likwidacji.
Koniec końców wszystkie konie znalazły dom, ale czekaliśmy w gotowości.

Jeżeli nie ma porządku w papierach, to pewnie do większości zwierząt się nie dojdzie. Jeżeli adoptujący wyrażą chęć przejęcia zwierząt - myślę, że to też da się zrobić.

A jaka druga fundacja? Bo rozumiem, że jedna to PE?


A jaka druga fundacja? Bo rozumiem, że jedna to PE?

https://www.facebook.com/events/785409238243406/
tam też los pozostałych zwierząt, w tym koni jest nieznany
Zwierzę nie jest rzeczą twierdzi, że to oni są ofiarą:

https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=912521485480846&id=132664173466585

Generalnie mam wrażenie, że upały wszystkim zaszkodziły 🤔
No właśnie. Tylko czekać jak podobne oświadczenie napisze PE. A prawdy nigdy się nie dowiemy.
Jeśli o dwa stare Burki , ups! przepraszam OSOSBOBURKI tak się szarpią fundacje, to znaczy że problem bezdomności rozwiązany.
Zostały ostatnie dwa psy w kraju.  😅
Witajcie drogie forumowiczki!
Pisze z nietypowym problemem. Moja kobyła jest chora na marskość wątroby, chciałam zapytać sie czy ktokolwiek z was wie, na czym to polega i jak trudno jest zajmować się takim koniem. Słyszałam już jeden przypadek, gdzie kobyła padła w wieku 2 lat na marskość wątroby.. Był u nas wet, polecił specjalistyczną dietę i stwierdził, że nie ma na to leczenia. Ja jednak mimo wszystko wole się zapytać innych, może miał ktoś z tym styczność i mnie pocieszy...
Ten temat chyba najbardziej pasuje
Nie wiem czy ktoś z was to widział ? : https://www.facebook.com/events/1714437855442268/
W dużym skrócie , dziewczyny chciały wykupić klacz która od 2 tyg leżała na łące u rolnika , wstawała na 20 min i znowu się kładła. W końcu Toz odebrał klacz, opiekują się nią dziewczyny, które to wydarzenie utworzyły. Problem polega na tym, że koń ma dramatycznie zniszczone stawy, co widać na rtg : https://www.facebook.com/events/1714437855442268/permalink/1716090081943712/
Niestety dziewczyny nie dostrzegają w jak opłakanym stanie są nogi, lub ktoś dał im złudną nadzieje (?) i leczą konia… Zastrzykami z kwasu hialuronowego dostawowo…
Koń jest na lekach przeciwbólowych więc , według nich, jest ‘lepiej’ dziewczyny zakochane , posty głównie o treści „koń chce życ! Pokazuje to !”. Dyskusja, rozpoczęta przez realistów , o eutanazji została usunięta.
Nie wiem jak dla was, bardziej doświadczonych, ale dla mnie i dla osób którym pokazałam te rtg (miedzy innymi wet), to już nie jest ratowanie konia tylko przedłużanie cierpień..
Stary wątek, ale ktos mnie tu pomawia.......... 🤬


[quote author=horse_art link=topic=12171.msg2408054#msg2408054 date=1439968227]
_Gaga, kary był leczony dopiero tam, m.in po awanturze, że zawiadomił odpowiednie służby (leżał x dni w kałuży w bramie po tym transporcie)wcześniej w ogóle nie był leczony. W ogóle nic! A sama wiesz,że jak zaczęli stan i ogólnie to co miał nie rokowalo i powinien być uśpiony zaraz po kupieniu.wet też tak uważał i kazał te służby wezwać gdyby z tym zwlekali.

[/quote]

Rozumiem Doroto, ze znasz cała historię Daga, tzn.... rozumiem , ze tak się Tobie wydaje.
Rozczaruję Cie- góf... wiesz. Dag nie był w ogóle leczony?  Cóz za specjalista określił na podstawie leżącego już konia, ze po kupnie nie rokował (stan sprzed ponad roku)?
Zatem dr Golachowski to...? KONiował? Nie sądzę.


Zaraz po kupnie Dag był diagnozowany przez Dr A Golachowskiego (do czasu przyjazdu doktora po telefonicznych konsultacjach  podawałam mu biovetalgin) i w ciągu tygodnia został odwieziony do kliniki XL-vet pod Wrocławiem (Odwoziłam go osobiście z Visenną). Maluch w klinice przeszedł zabieg artroskopii i został wypisany z dobrymi rokowaniami. Po okresie rekonwalescencji puszczany na padoki pozwalał sobie na galopy, czyli chyba jednak nie było tak źle.

Problem pojawił się po jakimś czasie (nie pamietam - 6 miesiącach?) a był nim przykurcz ścięn. Koń oczywiście od dnia wykupu przebywał u mnie, więc raz w tygodniu siadałam przy nim kiedy juz sobie leżał i raszplem delikatnie obnizałam go na piętce. Było ok do czasu kiedy w 7 miesiącu ciązy najnormalniej w swiecie cięzko było mi go pielęgnować. Poprosiłam więc Sandrę, zeby zabrała go do siebie na jakieś pół roku. Konia przekazałam w bardzo dobrym stanie, na co oczywiście mam dowody w postaci zdjęc, co może potwierdzić również przewoźnik- kon cała trasę ode mnie do Morynia przejechał w pozycji stojącej, poruszał się bez problemowo, był okrąglutki,,,.
W Moryniu przebywał od października do grudnia 2008. Przez te 2 miesiące strasznie schudł. Potem transport do Pana R i dalej juz wiadomo.

Do dziś żałuję, ze go oddałam "na przetrzymanie" ale nie miałam wtedy podstaw do jakichkolwiek obaw.....
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się