Historia mojego konia...

uszatkowa   Insta: kingaielif
20 stycznia 2023 21:59
BUCK, po prostu szaleństwo! A ja myślałam że to ja jestem spontaniczna bo pojechałam ze stajni do najbliższego sklepu jeździeckiego żeby kupić (bez wcześniejszego researchu) derkę na padok po tym jak zobaczyłam, że koń się trzesie 😂. Trochę Twoja historia zachwiała moje przekonanie że jedyna słuszna droga do własnego konia to wcześniejsze wieloletnie jeździeckie i "ogolnokońskie" doświadczenie 😉
BUCK, wsiadłaś na dwuletniego ogierka i kłusowałaś ale nie wiedziałaś jak zejść? xd trochę się to kupy nie trzyma 😀 ale nawet jeśli tak było, to fajna historia 😀
Bajahorses, schodzenie z konia nie jest takie oczywiste dla laika 😀 W kłusie da się nie spaść, jak nie umiesz jeździć, koń dobrze niesie, a Ty siłą Jedi przywrzesz do konia 🤣Później trzeba zejść w kontrolowany sposób i pojawia się problem.

Przychodzą do mnie czasem dzieciaki ze wsi na jazdy (nic absolutnie ambitnego, ot, żeby dzieciaki z biedniejszych rodzin mogły porobić coś przyjemnego za drobną pomoc), dziewczynka już samodzielnie i całkiem poprawnie kłusowała na lonży, ale z zejściem z konia długo miała problem. Także no. Zdarza się 🙂

BUCK, historia niesamowita, a ja myślałam, że moje ogólnie życiowe perypetie bywały szalone. No jednak u mnie to cisza, spokój, pragmatyzm i takie tam 😅
U mnie, w ogromnym skrócie, to była bardzo prosta sprawa, pojechałam po profesora do sportu a wróciłam ze źrebną klaczą ze źrebakiem przy nodze. W ten sposób mój stan posiadania gwałtownie skoczył z 1 do 4 😅
Iskra de Baleron, u mnie historia też prosta i podobna - szukałam konia do dzierżawy żeby postartować a wróciłam z 10 miesiecznym ogierkiem 🤣
BUCK   buttermilk buckskin
21 stycznia 2023 12:14
bo to była oprowadzanka z kłusem 🙂 Bucek był prowadzony a ja siedziałam, kłus niejako sprowokował prowadzący konia, zapewne żeby dopomóc mi w decyzji 😉 pamiętam też, że uczciwie dodał, że ten koń bardzo wolno galopuje, co ja w tym ogólnym mętliku okoliczności, przyjęłam z wielka ulgą, i jak na głos wyraziłam zachwyt, że wolno galopuje to się wszyscy obecni nieźle uśmiali 😂
Czytam czytam i pomyślałam, że napiszę swoją 😀

Moja historia z własnymi końmi zaczęła się w 2016 kiedy rodzice postanowili spełnić moje nastoletnie marzenie i kupić mi wymarzonego konia do skoków. Miał na imię Mertis, miał 7 lat, był przepięknym tarantem z super papierem. Kochałam go ponad życie, ale niestety bywał koniem niebezpiecznym, na ujeżdżalni aniołek, ale w terenie nigdy nie czułam się na nim pewnie, zawsze gdzieś z tyłu głowy była myśl, że może coś mi zrobić. 3 lata później niestety go straciłam (kolka) i totalnie odechciało mi się posiadać konia.

Po 3 latach przerwy zaczęłam dzierżawić fajnego wałaszka, i jakoś zatęskniłam za posiadaniem konia, planowałam zakup źrebaka na wiosnę. Odkładałam powoli pieniądze, ale pojawiła się propozycja wykupienia jednego źrebaka ze stajni, w której jeździłam. Super koń, fajna cena, jeszcze raty, od znajomych - nic tylko brać. I mimo, że naprawdę go pokochałam, to czułam się tak jak z tym pierwszym koniem, po prostu zaczynałam się go bać. Nie umiem tego opisać, nie czułam się przy nim pewnie, czułam, że to nie jest ,,to''. Każdy to widział, mi było się wstyd przyznać, dostałam kilka razy propozycje zwrócenia go do poprzedniej właścicielki, ale brakowało mi jakiegoś kopniaka.

I pojawił się ten kopniak - informacja, że zmarł właściciel jednej stajni niedaleko mojej rodzinnej miejscowości, sprzedawali naprawdę cudne konie, które ja znałam. Wiedziałam, że nie jestem w stanie sobie finansowo pozwolić na zakup dorosłego, zajeżdżonego i to porządnie konia więc szukałam im domów po znajomych. Pojechałam z przyjaciółka je oglądać, zostały 3, ona oglądała dwa, brata i siostrę. Na wałaszku kiedyś jeździłam, ale na tej klaczy jakoś nie było okazji. Namawiała mnie, żebym wsiadła i z nią pojeździła, ale ja się trochę bałam. W końcu mnie przekonała, wsiadłam i poczułam, że to jest to, że to jest ten koń. Ma dosłownie wszystkie cechy wyglądu, których ja nie lubię - jest kobyłą, jest siwa i pół arab, ale dla mnie jest najcudowniesza na świecie. W sobotę rano na niej siedziałam, pół soboty ogarniałam pieniądze (wszystko poszło na Młodego, a właścicielka mogłaby mi zwracać w ratach, tak jak ja płaciłam jej) i po prostu nie byłam w stanie ogarnąć tylu pieniedzy. Jak już pogodziłam się z faktem, że nic z tego, dostałam telefon od rodziców, że pieniądze są i bierzemy <3

Koniec końców ja wzięłam swoją Fanaberię (imię totalnie dopasowane do sytuacji), przyjaciółka wzięła jej brata, a jej przyjaciółka wzięła ich tatę, więc cała rodzinka nadal stoi razem <3
uszatkowa   Insta: kingaielif
23 stycznia 2023 21:32
WhiteFabi, a potem patrzę na te pyszczki w zdjęciach profilowych i zastanawiam się czy one wiedzą jakie miały szczęście trafiając do prywatnych rąk będąc oczkiem w głowie właściciela 😄
uszatkowa, Mam nadzieję, że niedługo się dowie 💖 Kupiłam ją ze szkółki, w której konie były wychowane naprawdę twardą ręką. Jest super w obejściu, ale widzę, że spędzanie czasu z człowiekiem nie jest jeszcze dla niej przyjemnością 🙁
WhiteFabi, Piękny happy end! 🙂😉

BUCK, Ty to jesteś szalona! 😀 ale przy takich okolicznościach sprzyjających chyba nie pozostawało nic innego, jak pójść za głosem serca i tego konia wziąć...
BUCK   buttermilk buckskin
26 stycznia 2023 14:51
Sankaritarina gdyby nie On to który ? 😉 😉 gdyby nie ja jego to kto ? 😉 😉 a tak serio to On uratował mnie 😍 dał mi tę konieczną hipoterapię indywidualną 😉 od roku 2000 nie mam żadnych dolegliwości 😀
Hejka 🙂
Chciałabym podzielić się niezwykłą historią swojego źrebaka 😍
Diament urodził się 19.04.2023 r. w 286 dniu ciąży (!!!) , ważąc ok 20 kg (rodzice to duże konie), prawie bez sierści (pierwsze kilka tygodni leżał pod kołderkami z termoforami). Po 10 dniach życia zachorował na ciężkie zapalenie płuc, które ledwo przeżył, później miał duże problemy z przednimi nóżkami (chodził na całkiem zgietych stawach pęcionowych mimo że nie miał przykurczy). Przez 53 dni był karmiony z butelki mlekiem zdajanym co godzinę od mamy 🙂 Co ciekawe klacz bez problemu pozwała się doić ludziom dając zazwyczaj spore nadwyżki mleka. 54 dni po porodzie Diamencik zaczął sam ssać i już następnego dnia nie byliśmy wstanie nic zdoić od kobyły (martwiliśmy się czy Maluch je wystarczająco dużo) i od tego czasu klacz daje mleko tylko źrebakowi 😉
Krótkie urywki z jego życia wrzuciłam na youtuba w postaci filmików short. Mam jeszcze sporo do wrzucenia ale od marca (mama Diamenta miała przedwczesną laktację już 5 tyg przez przedwczesnym porodem i od tego czasu była monitorwana) mieszkam w stajni a to dziura ze słabym Internetem 😂 Nie są to profesjonalne nagrania ale mam nadzieję że komuś dadzą nadzieję w podobnym na pozór beznadziejnym przypadku. Sama szukałam podobnych udokumentowanych przypadków ale nie wiele udało mi się znaleść...

Zapraszamy do oglądania i pozdrawiamy 🙂

https://www.youtube.com/@olapaciora/featured
Jako, że nie było za bardzo jak się przywitać, wytłumaczę się, skąd (głupi) pomysł na kucyki.
Wstęp jest potrzebny, bo to nie takie proste😅
Po dziecięcej i nastoletniej końskiej zajawce w życiu dorosłym pozostał raczej wstręt, niż zachwyt do jeździeckiego żywota. I żyłam sobie życiem szczęśliwym i od koni wolnym dość długo, ale znajomi uprosili, żeby pomóc ich cioci przy koniach w mojej wsi rodzinnej, bo tam nagle trudniejsza sytuacja. I się głupia głupio zgodziłam. Ale ja to pół biedy, moja (nieneurotypowa) córka zakochała się tam w bardzo schorowanej kucynce. Z wzajemnością, śmiem twierdzić, że dziewczyny dały sobie drugie życie. Niestety kucyk odszedł za TM, a moja mała nie mogła się z tym pogodzić. Bardzo nie mogła. Więc dzika myśl, boks jest wolny😁 właścicielka się zgodziła, szukam kuca.
Wymagania nie były za wielkie, przeglądam olx i jest. 100km to nie odległość, telefon, decyzja w godzinę, czy oby na pewno, bo zima i takie tam wszystko inne, druga na ogarnięcie przyczepki, jadymy.
W głowie miałam piękną stajnię i posypkę z tęczowego brokatu, przywitała mnie ciemność, błoto, psy na łańcuchach i chlewik. Pan handlarz zadowolony wyprowadził roztrzęsione gniade stworzenie. I ja już wiedziałam, że to ta💚
- co ona się tak drze?
- bom z całym stadem kupił, wszystkie poszły, tego to nikt nie chciał.
- acha. To za nimi długo tak rży?
- ja tam jeszcze jedno mam, ojciec przywiózł, ale kopyta do roboty
- acha. Pokaż pan, bo ta zaraz oszaleje
- kucyk mały, ładny nawet, ale kopyta...
- pan pokaże, może dwa wezmę...
I już wiedziałam, że jest źle 😅
Mocnym targiem dobiłam cenę 7zł/kg. W głowie powtarzając staropolskie słowo dobre na wszystko.
Wypiłam 50, dostałam banknot pod nogi na szczęście i dwa sznury do ręki.
Do przyczepy weszły z marszu, ja tak się za to trzęsłam, że handlarz ze śmiechem je uwiązał.
- i pani pamięta, za bramą się nie znamy!
Taaa, pani zapamięta to do końca życia.
Za to drogi do domu nie pamiętam wcale.
Właścicielka stajni po zobaczeniu koni rzuciła, że w takim stanie to ona nie przyjmie. Mogę wyleczyć i wrócić, ale teraz to mowy nie ma. Acha.
I tak to wylądowałam w niedzielę w nocy 12 lutego 2023 roku na podwórku mojego rodzinnego domu. Z dwoma chorymi końmi, bez infrastruktury, 50km od pracy, mieszkania i szkoły 😎


Za to teraz masz bąbla który ilością sierści myślę że mógłby obdarować z 2x inne 🙂 kawał dobrej roboty, z miłą chęcią Bd czytać jak wam dalej idzie
BUCK   buttermilk buckskin
02 stycznia 2024 10:32
Evka pisz ciąg dalszy, bo nie wszystko się pamięta z innych wątków 😉
Dzięki dziewczyny 😊
Później było przede wszystkim jeżdżenie w tą i z powrotem bez końca, odrabianie lekcji w aucie, spanie po kilka godzin, stawianie na szybko wiaty, i odkrywanie coraz to innych niespodzianek u kobył😉 Na wielkie szczęście mam dobrego weta i jeszcze lepszych przyjaciół na miejscu.
Dziewczyny przyjechały z zapaleniem oskrzeli, koszmarnym robactwem wewnątrz i zewnątrz, zgnitymi strzałkami, i innymi atrakcjami, że czasem sam weterynarz na zmianę mrużył i szeroko otwierał oczy. Mimo mocno średnich rokowań małe mocno stanęły na nogi. A my rzuciliśmy dla nich życie w centrum miasta i od czerwca mieszkamy na wsi 😀
Żeby nie było nudy, w lipcu dokupiłam kulawą źrebną trzylatkę🙃
Na zdjęciu druga mała, kupiona razem z szeti.
IMG_20231107_124435_1~3.jpg IMG_20231107_124435_1~3.jpg
BUCK   buttermilk buckskin
03 stycznia 2024 09:57
Evka podsumowując, w ciągu jednego roku masz 4 konie (jeden ukryty) SZACUN 🙂
Evka kiedy sie źrebi ?
BUCK, od odwagi do głupoty podobno jest baaaardzo blisko😅

espérer, koniec maja/początek czerwca 🙂 a już jest krągła jak dynia 🙈
przyjmowałaś kiedyś poród czy też pierwszy raz?
espérer, tak, niejeden nawet, ale wieki temu😉 Mam nadzieję, że damy radę (i poza takim dobrodziejstwem jak kamerka) nic w samym przebiegu porodu się nie zmieniło od tych kilku lat 😅 Ale jakbym przestała dźwigać ciśnienie, to mam możliwość zawiezienia jej do stajni hodowlanej, co miło uspokaja moją głowę.

Nie wiem, jak mogłam przeoczyć ten wątek. Nadrobiłam wszystkie historie, po Waszych opowieściach wiem, że moja nie jest ani trochę wyjątkowa – tak jak i Wy mam innego konia, niż o jakim zawsze marzyłam. Ale po kolei..



Jeździć zaczęłam jako kmiotek. Aby móc jeździć, pracowałam w stajni w zamian za jazdy. W czasach nastoletnich opiekowałam się różnymi końmi – od miłych tuptusiów, po walnięte dzieciaki. Najważniejsze dla mnie było jednak to, że mogłam posiedzieć w stajni, spędzić czas z końmi, coś tam pojeździć. Nigdy nie prosiłam rodziców o zakup konia, bo wiedziałam, że to ponad możliwości rodziców, zwłaszcza, że pochodzę z rodziny wielodzietnej. W szkole średniej i na studiach nie miałam już tyle czasu - wymagające kierunki, dojazdy z mojego małego miasteczka do dużego miasta wojewódzkiego pochłaniały tyle czasu, że o koniach na kilka lat zapomniałam. Na studiach zaliczyłam epizod wyjazdowy do Niemiec jako luzak, ale nie wspominam tego czasu za dobrze. Po studiach pierwsza poważna praca w zawodzie, za zarobione pieniądze wróciłam do jeździectwa. Bujałam się po różnych stajniach, ale albo poziom był dla mnie za niski (chciałam się rozwijać, pracować nad sobą), albo ceny za wysokie (za indywidualne jazdy z trenerem). Wymyśliłam sobie dzierżawę, kilka koni przewinęło się jako moi podopieczni, ostatni z nich niestety odszedł. Po stracie ostatniego dzierżawionego konia uznałam, że może czas spełnić marzenie z dzieciństwa? Dobiegałam do 30 urodzin, pomyślałam, że warto spróbować. Szukałam tego właściwego konia, moim marzeniem był srokaty, duży wałaszek, malowany jak krowa – serio, im bardziej łaciaty, tym lepiej. Chciałam też, by chodził pod siodłem i był spokojny, bo moja 14-letnia siostra zaczęła swój pierwsze galopy (zaraziłam ją bakcylem) i również mogłaby wsiadać. Niestety poszukiwania szły jak po grudzie. Którejś nocy rozmawiałam z narzeczonym, że skoro chcemy rozpocząć budowę domu, zbliża się ślub, planujemy też w przyszłości jakieś bobaski, to może jednak zakup konia nie jest dobrym pomysłem. Zrezygnowałam, trochę popłakałam i ostatecznie pogodziłam się z tym, że konia mieć nie będę.



Następnego dnia w pracy, zupełnie przypadkiem, przeglądając ogłoszenia w okolicy trafiłam na kasztanową klacz. Coś miała zawadiackiego w oczach. No ale rude to to, surowe, młode, w dodatku baba i niska. Cena jednak była atrakcyjna, a odległość niewielka (godzina drogi od domu) więc umówiłam się na oględziny. Przyszły małżonek pojechał ze mną. Poznałam wtedy Epikę. Ujęła mnie jej ciekawość świata, gdy tylko podjechaliśmy to od razu przybiegła zobaczyć, co to za goście. Właścicielka zapewniała mnie, że konisko kochane, perspektywiczne, zdrowe. Ze względu na cenę mam jednak mało czasu na decyzję, gdyż chętnych jest dużo, a ja spodobałam się właścicielce. W drodze do domu miałam milion myśli, ale wiedziałam, że przekonanie mojej drugiej połowy nie będzie łatwe. Pod domem zapytał tylko: „Chcesz ją?”. Powiedziałam, że tak, uznałam wtedy, że najwyżej przyuczę do siodła i sprzedam, źle na tym nie wyjdę. Mój narzeczony zaskoczył mnie wtedy totalnie, powiedział, że kupi mi ją w prezencie urodzinowym. Kilka dni później Epika przyjechała do pensjonatu, który dla niej wybrałam.



Nie będzie zaskoczeniem, jeśli podsumuję tą historię słowami, że dała mi młoda popalić. Jesteśmy razem już prawie rok, ale ile przez nią ryczałam, to nie zliczę. Młoda ma swoje zdanie, swój charakter, przeszła bunt 4-latka, zbliża się bunt 5-latka. Sprzedaży jednak nie planuję. Pomimo spięć współpraca nam się układa, ruda mnie dużo nauczyła, ja dużo nauczyłam ją, a to dopiero początek wspólnej drogi.



Nie mam konia, jakiego chciałam, ale trafiłam na konia, którego potrzebowałam.

A to moje zdjęcie ślubne z Epiką, nawet mój mąż polubił tego rudego dzieciaka �
Elwira i Michał (40).jpg Elwira i Michał (40).jpg
Elwira i Michał (30).jpg Elwira i Michał (30).jpg
Elwira i Michał (29).jpg Elwira i Michał (29).jpg
Elwira i Michał (1).jpg Elwira i Michał (1).jpg
Elwira i Michał (47).jpg Elwira i Michał (47).jpg
uszatkowa   Insta: kingaielif
04 stycznia 2024 23:13
elwa28, ojacie najlepszy prezent urodzinowy w życiu! 😍 Potem siodlo na kolejne urodziny, derka pod choinkę i wymyślanie prezentów z głowy na kilkanaście lat do przodu 😂. Żartuję ale przy takim ruchu wiesz ze masz pełne poparcie decyzji o kupnie.
uszatkowa, Niestety to tak nie działa, na święta dostałam patelnie 😉 ale fakt, mogę się tylko cieszyć, że mam wspierającego męża 🙂 chociaż widzę, że czasem ma dość tego, że albo jestem u konia, albo gadam o koniu, albo rozmyślam co by tu zrobić z koniem...😉
BUCK   buttermilk buckskin
05 stycznia 2024 07:57
elwa28 albo która stajnia pensjonatowa jest najlepsza w okolicy albo godzinami rozmowy z koleżankami o końskich wpadkach, przypadkach i historiach 😉
elwa28, dlatego ją mam to forum , żeby nie truć już w domu 😅 a jak mi mało, to telefon do przyjaciółki, ale spod stajni, bo mój niekoński mąż twierdzi, że tego się słuchać nie da😆
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się