Muszę się Wam pochwalić 😁
Od wczoraj Forest ma huculastą towarzyszkę.
Klaczka po ojcu hc (matka NN niestety).
W brzuchu nosi zrebaczka po licencjonowanym hc.
Myszata, gruba jak beka, ma termin wyzrebienia w sierpniu.
O, taka:
Jej dotychczasowe zycie polegalo na staniu w bardzo czystej i cieplej stajni, zarciu miski owsa i kubelka zyta (chyba) dziennie i siana ile wlezie. Nie widzialam jeszcze tak spasionego konia. Wyglada, jakby sie miala wyzrebic lada dzien.
Czy jak przyjedzie do nas to obciecie jej drastycznie owsa (Forest np nie dostaje wcale, no chyba ze naprawde duzo pracuje) i puszczenie na padoki, zeby sie cokolwiek poruszala bedzie dobrym pomyslem?
I wogole, czy takiego konia mozna wziazc na lonze, probowac cos siadac, wziazc na spacer w teren? Czy lepiej zostawic, niech sie wyzrebi i dopiero potem cos probowac?
Dodam, ze klaczka chodzi w bryczce i pod siodlem, ale od roku nic nie robila. Nie wiem tez, ile umie pod tym siodlem... wiem, ze byla brana w tereny.
Co radzicie, co z takim zrebnym tlusciochem robic?