Konsultacje ujeżdżeniowe z p. Morsztyn (Wawa)
mowie za siebie- zdjec nie mam, robilam filmy- ale na wlasny uzytek i na pewno publicznie ich nie wstawie.
lina to cordeo- jest sporo info na forach- w duzym skrocie to zawieszenie liny na szyi konia (petla). kiedys czesto spotykana w starych szkolach jazdy, 'oszczedzajaca' pysk konia dla niewprawnych mlodych adeptow. i jezdzisz tak, ze trzymasz w dloniach zarowno linke jak i wodze (ten sam chwyt).
na szybko pan google mi pomogl
klik
Czy wiadomo już kiedy znów będą konsultacje z P. Morsztyn? Czy coś zostało ustalone? 👀
Wiem tylko, że planowaliśmy po ok. 2ch miesiącach, czyli jakoś w listopadzie.
pani malgorzata jest chetna- wiec jest to solidna podstawa. natomiast zgrac pozostale aspekty- to juz gimnastyka: miejsce, czas, ilosc osob (niestety jest tak, ze masa osob najpierw sie zapala, ze super, ze chce, bo sie nic w polskim ujezdzeniu ciekawego nie dzieje, ze nie ma konsultacji, ze to, ze tamto- a potem sie okazuje, ze wielu sie rakiem wycofuje z deklaracji uczestnictwa, bo to ze za drogo, ze nie w tym miejscu, ze jednak nie..) i przede wszystkim kto to zorganizuje? 👀 to jest ogromny wysilek wziac na siebie odpowiedzialnosc za calosc organizacji. ja jestem bardzo zadowolona z miejsca, w ktorym konsultacje sie odbyly:
1. czysto, schludnie, kameralnie
2. czysty, bezpieczny (!) boks, profesjonalna obsluga, miejsce na zostawienie swoich rzeczy, konskich etc.
3. na miejscu staly kontakt z organizatorka (dorota, quanta :kwiatek: )
4. dosyc prosty dojazd, miejsce parkingowe zarowno dla przyczep jak i samochodow
etc. etc. etc.
naprawde zadbano o wszystko i nawet gdybym chciala sie do czegos doczepic, to nie mialabym do czego. bardzo bym chciala, zeby i nastepnym razem dorota podjela sie organizacji. wszystko mialo rece i nogi.
Przyłączam się do zdania zen n/t Wilczej Góry 🙂
Miejsce urocze 🙂
Dyplomiki wzruszające 🙂
Mam zamiar być stałym widzem a jak wygram w totka 😉 to na 100% pojawię się z którymś z młodziaków 🙂
Nie pogniewałabym się, gdyby konsultacje z P.Morsztyn na stałe wpisały się w "życie" Wilczej Góry 🙂
Jestem zdecydowanie za Wilczą Górą jako miejscem konsultacji i tak sobie nawet luźno myślałyśmy o ewentualnej pomocy w organizacji. Zwłaszcza, że te konsultacje pokazały, iż pewne aspekty dobrze by było rozwiązać nieco inaczej (np. żeby uniknąć odwoływania się uczestników w ostatniej chwili i bez powodu).
ja w sumie bym się pisała na takie konsultacje jakby były w listopadzie.
iż pewne aspekty dobrze by było rozwiązać nieco inaczej (np. żeby uniknąć odwoływania się uczestników w ostatniej chwili i bez powodu).
rezerwacja pod warunkiem wpłaty konkretnej zaliczki przepadającej w przypadku odwołania?
zaliczka to podstawa wedlug mnie. trzeba po prostu zrozumiec najbardziej pania malgorzate- nie mozna zostawiac wszystkich zobowiazan w miejscu gdzie obecenie pracuje- i ruszyc setki kilometrow zeby w czarnym scenariuszu skonsultowac 3 pary 🤔 bo reszta sie rozmyslila.
Jeżeli konsultacje by się odbywały regularnie - z mojej strony nie ma problemu z wpłatą zaliczki - przecież i tak trzeba zapłacić 😉 Ważne natomiast jest wczesne podanie terminu konsultacji - np. ja dojeżdżałabym z Trójmiasta - musiałabym zaplanować wyjazd sporo wcześniej. Tak samo na pewno inni dojeżdżający.
a co wedlug ciebie znaczy regularnie?
z moich ostatnich wiadomosci- na razie sytuacja jest bez zmian- brak czasu pani malgosi 🙁
o, ciekawe sprawozdanie, tylko moglo być troszkę bardziej szczegółowo poopisywane jak te konkretne problemy były rozwiązywane.
mysle, ze ciezko rozpisac wszystkie pary- zalecenia, problemy etc.- chociaz widzialam, ze dorota skrupulatnie robila notatki (jak tylko miala mozliwosc chwilke usiasc i ogladac). ja moge napisac o naszej 'pracy domowej' (chociaz tak do konca nie jestem pewna czy juz aby tego nie pisalam tutaj). jednak juz cos pisalam:
po wszystkich dniach mam juz poukladane w glowie jak pracowac z parkanem- przede wszystkim praca w rytmie i gimnastyka. kon na razie dosyc dyszlowato sie porusza, natomiast wszystko jest do odrobienia. to, co daje duza nadzieje jest budowa- zad juz w tej chwili ma solidny, wiec trzeba go dobrze podtuczyc 'nalozyc wiecej miesa na niego' i w dalszym ciagu pracowac, pracowac, pracowac. juz wczoraj widzialam, ze jest niebotycznie lepiej, ale po tym jak na niego wsiadla pani malgosia, to mi szczeka opadla. kon pokazal jak potrafi sie ruszac, w jakim ustawieniu potrafi pracowac i w jakim rytmie potrafi isc na przod- przy oczywiscie poprawnym (jaki na ten moment stwarzaja jego predyspozycje) ustawieniu.
podsumowujac zalecenia- dalsza praca w rytmie nad ustawieniem ('zebraniem'😉 i gimnastyka plus odbudowa 'mieska'.
nadal na dzien dzisiejszy kon jest poddawany procesowi 'tuczenia', na treningach jest gimnastyka, praca w solidnym klusie (takim, ze ja po 10 minutach prawie wypluwam pluca 😲 ), sporo jeszcze pracy w owym klusie w polsiadzie- zwykly polsiad i heja do przodu bardzo aktywnym klusem, zeby odbudowac kondycje, przyzwyczaic do pracy wlasnie w aktywnym tempie- teraz juz kon sam w normalnym anglezowanym odnajduje to zywe tempo (i jest to cudowne, ze nia trzeba go pchac 💃 ). poza tym praca na lonzy na czambonie. plus kucie. koniec 😉 co do galopu to mi ciezko ocenic, bo ja nadal w galopie pracuje tylko i wylacznie nad soba- ja siedze, slucham uwag i staram sie wykonywac zalecenia- trzymam wodze tylko za sprzaczke a kon sobie galopuje. na szczescie w stepie praktycznie nie odnajdujemy klopotow (no ja odnajduje w 'zebraniu', ale to kwestia mojego niedoswiadczenia), kon ma step okreslony przez pania malgosie jako imponujacy- na pewno do doszlifowania, ale wszystko po kolei 😉
teraz czekamy na mozliwosc kolejnej konsultacji. jakbym mogla jeszcze napisac cos wiecej, to piszcie, mi samej juz szczerze nic nie przychodzi do glowy, staralam sie wszystkim z wami podzielic 😉
To ja też napiszę, co u nas się zmieniło.
Od konsultacji skwapliwie kontunuuję pracę i nad sobą, i nad koniem. Mam na szczęście pomoc z ziemi, ale dość szybko udało mi się poczuć, jak mam siedzieć i mogę sama się korygować. Łydka spokojnie leży, ręka niska, dużo myślenia o dosiadzie. Coraz mi z tym wygodniej.
Koń się poprawił zarówno wizualnie (zgodnie z zaleceniem chambonowany i dofutrowany wspomagaczami mięśniowymi), jak i w pracy. Bardzo wesoło idzie naprzód, i to od samego początku, nie dziobie, dużo lepsze przejścia galop-kłus (a już byłam pogodzona z faktem, że sie nie uda tego poprawić). Jedyne, z czym miałam problem, to elementy. No ale cały czas od konsultacji do zeszłego tygodnia ich nie robiłam, może poza lotnymi. Zdziwił się, jak zażądałam czegoś więcej. W tej chwili mogę spokojnie żużlować🙂
paa, a co dalas na miesnie?
Toż ja Bush widzę na fotkach 😲 czy mnie oczy mylą?? 😎
Wow. Bardzo mi się podobają konie na zdjęciach z reportażu. Chodzi mi tu o kierunek pracy z nimi oczywiście. Oby więcej takich szkoleniowców bozia koniom dała 👍
Zen: a to rozpędzanie na maksa w kłusie ma służyć niejako odmuleniu konia?
paa, a co dalas na miesnie?
paa No właśnie co dałaś?
elu, tak, to na pewno ma poprawic jakosc i ekspresje jego chodow w pozniejszej pracy. poza tym dobrze mu grzbiet odciazyc, bo poprzedni dzierzawcy niezle mu tam bajzlu narobili, nadal dmuchamy juz w sumie na zimne 😤 z tym, ze nie jest to pol siad i heja ile fabryka dala w klusie- po prostu ma byc bardzo aktywnie i zarazam bardzo miekko dla konia i w rytmie. teraz juz coraz mniej tak jezdzimy, bo po kilkunastu dniach takiej roboty kon szybko zalapal o jakie tempo i rytm nam chodzi i spokojnie zaakceptowal te wytyczne w pracy zarowno w klusie anglezowanym jak i w pelnym siadzie. do tego praca na lonzy na czambonie i powaznie mowiac- widac efekty!
Mam pytanie... .
Z jaką intensywnością i natężeniem "macie się" kobitki chambonować? 😉
Toż ja Bush widzę na fotkach 😲 czy mnie oczy mylą?? 😎
Nie mylą 😀
Chciałam coś napisać. Na serio. Ale najpierw nie miałam czasu, potem energii, potem chęci - w międzyczasie minęło tyle czasu, że stwierdziłam, że teraz to już bez sensu 😁
paa, a co dalas na miesnie?
Hmm prawie nic😉
Tzn. przestałam obsesyjnie obcinać mu białko, co się dało to podniosłam ilościowo (choćby lucernę)+ otręby ryżowe, czyli gamma oryzanol (póki nie startuję). Dodatkowo miał być np. Myoplast, ale skoro powyższa kombinacja zdała egzamin, to suplement zostawię na okres startów, kiedy będę musiała odstawić reiskleie.
Z jaką intensywnością i natężeniem "macie się" kobitki chambonować? 😉
U nas miało być tydzień codziennie, potem np. raz w tygodniu. Nieco to zmodyfikowałam, bo się bałam, że przesadzę. Przez pierwszy tydzień było 3 razy, zamiast jazdy, kolejny: 2 razy + jeden trening w półsiadzie na niskiej szyi, bez elementów, dalej codziennie, ale jako rozprężenie przed jazdą (15-20 minut). Obecnie, zależnie od warunków i tego, co robiliśmy poprzedniego dnia: albo jako oddzielny trening raz w tygodniu, albo jako rozprężenie.
u nas chambonowanie tez docelowo raz w tygodniu.
paa, i jak twoje odczucia po polsiadzie? jak romeo na te propozycje? parkana to solidnie odblokowalo- kurcze, taka prosta rzecz a jaki efekt!
busch, no jakie bez sensu! pisz tu szybko 🤬 😀
zen, ja półsiadowałam na nim (i nie tylko- stąd się dorobiłam ostatnio skokówki :cool🙂 i wcześniej, własnie żeby odblokować do przodu i pokazać, że nie zawsze chcę dziubdziania dresiarskiego. Teraz jednak, zwłaszcza z powodu posiadania siodła odpowiedniego, włączyłam to regularnie jako pracę nad grzbietem.
a co w trakcie takiego półsiadu w tym energicznym kłusie się z głową ma dziać?
elu, z czyja glowa? 😉
tutaj naprawde cudow na kiju nie ma- kon ma aktywnie, luzno i rytmicznie sie poruszac, rozciagnac grzbiet, wyciagnac szyje.
no wiadomo że z końską głową - w sensie czy ma iść jak chce czy raczej w dół jak do żucia?