Gnicie strzałek, zapalenia ropne strzałek

famka a gdzie te horn padsy można dostać?
Ja kupowałam w animalii i animavecie, na szybkie przysuszenie rowków działają. Minusem jest że ten "wacik" jest dość mały.
famka   hrabia Monte Kopytko
15 listopada 2013 08:17
_Gaga, pierwsze kupowałam na allegro, a teraz już w wielu sklepach internetowych są, ja teraz kupuję u Małgosi Ochmańskiej w sklepie wetfarma i w animawecie też już są
jednego pada zwykle dzielę na 3 bo są dość spore, chyba że ktoś ma duże dziury w rowkach to wtedy wchodzi cała sztuka na raz

http://www.animavet.pl/veyx-hippo-veyxin-850-horn-pads-1szt.html


edit : w mksklepie widzę że są nawet tańsze  😉

Ooo to może jeszcze zakupię te waciki. Ile sztuk trzeba kupić żeby zasuszyć, szybkie działanie?
Jeśli masz duże "dziury" to licz jedną sztukę na każde kopyto, jak się zmniejszą ale będzie jak "zamocować" to powiedzmy pół wystraczy. chociaz famka pisała,że tnie nawet na 3 części, u mnie nie zdało to egzaminu bo od razu wypadały.
Duże kratery podsuszyło mi w 3 dni bardzo ładnie przy stosowaniu rano i na wieczór. Później zastosowałam jeszcze clitrimazolum a teraz testuję specyfik polecany przez _Gagę.
I nigdy wczesniej strzałki tak dobrze nie wyglądały, a już na pewno nie w taką pogodę.

famka   hrabia Monte Kopytko
15 listopada 2013 09:50
ja upycham w rowek i zwykle koń nosi kilka dni póki sam nie wypadnie, jeśli jest potrzeba powtarzam na kolejne kilka dni
tylko że nigdy nie miałam tak żeby była tragedia, teraz nosił mi 3 dni wyjęłam i ładnie się zasuszyło
Kupię jedną sztukę na próbę, mam problem z jedną nogą.
po co barwnik w tych horn padsach ?  gliceryna ok- jest "nośnikiem" bazą , ałun potasowy- substancja czynna, woda- w niej rozpuszcza się ałun. ale barwnik ? nie ma chyba żadnych właściwości.

myślę że  można sobie samemu wyprodukować takie waciki, potrzebne będą:
-gliceryna - w każdej aptece
-woda -  😉
-ałun potasowy - znalazłam tutaj, ale to pierwsza lepsza strona http://ecospa.pl/produkt/alun-potasowy-w-proszku    można by w aptekach zapytać
-waciki
z proporcjami trzeba będzie poczytać

takie waciki na pewno wyjdą taniej, na razie u mnie sytuacja wychodzi na prostą, już się ładnie rowek zrasta więc nie będę teraz tego robić, ale gdybym w przyszłości robiła to napiszę co i jak wyszło
drey, to błąd opisu - w składzie jest siarczan miedzi a nie "barwnik"
jak kto potrzebuje większą ilość to wiadomo, że samemu lepiej, ale na leczenie jednej nogi się nie opłaca....
Sądzę, że nawet przy opcji leczenia 4 nóg jest to średnio opłacalne. Szczególnie przy nieznanych proporcjach - można bardziej zaszkodzić, niż pomóc...
Ja wychodzę z założenia, że po to są środki przeznaczone do kopyt (vide siodeł, ogonów, etc.) aby z nich korzystać, a nie szukać niepełnowartościowych zamienników... Ale to moje założenie - nie każdy musi mieć podobne  😉

Ps ten Blue Gel na prawdę działa. Zatem horn padsy kompletnie niepotrzebne 🙂
tym bardziej, że kosztuje grosze
Halo  to wszystko wyjaśnia :-)
Gaga  przy jednym koniu może nie, ale jak ktos ma więcej do leczenia
Leczenie samym siarczanem lub wlasnymi mieszankami tez moze zaszkodzić.  Ja nikogo nie namawiam i wszystko najpierw konsultuje z wetem .
Jak dla mnie siarczan miedzi najlepszy 🙂
A dziegieć zamyka dopływ powietrza i te wszystkie bakterie się bardziej rozmnażają..
Ja najpierw wacik psikam tribiotic'em i wciskam kopystka żeby wyczyścić, później posypuję siarczanem i robię "tamponik" z waty wciskając kopystką 😀
i przede wszystkim czysty boks 🙂
Polecam tą metodę 🙂
Od kiedy tribiotic jest dostępny w sprayu? Ja znalazłam tylko w maści.
tribiotica w sprayu nie ma ale pewnie chodzi o to bo ma podobną nazwę Tribactic, też mamy na stajni
To znam - ale odkażam tym ręce, zawiera alkohol i na strzałki się "nadaje" jak jodyna na ranę 😉
ale odkaża, tak samo można użyć wodę utlenioną.
Woda utleniona generalnie odchodzi do lamusa, z racji słabych właściwości odkażających - przy sporych właściwościach "mordowania zdrowych tkanek"... Ja jej od lat nie używam - na rzecz innych, lepszych (wg lekarzy) odkażaczy
famka   hrabia Monte Kopytko
21 listopada 2013 07:15
a vagothyl ? wetka jakiś czas temu zasugerowała że można w gnijące piętki zrobić tamponiki
nie używałam tego ale jestem ciekawa czy to działa
Nie stosowałam, ale nawet w tym temacie opisuje się skuteczne działanie vagothylu (patrz wyszukiwarka 🙂😉
famka   hrabia Monte Kopytko
21 listopada 2013 07:35
_Gaga, dzięki, zaświtała żarówka ale tematu nie przeszukałam  😉
zamówiłam tego horn pada, zobaczymy jak z działaniem
dea   primum non nocere
21 listopada 2013 09:42
Vagothyl jest agresywniejszy od wody utlenionej. Na zewnętrzne strzępy, do bocznych/przystrzałkowych rowków OK, ale do rowka środkowego, gdzie może byc blisko do żywego, nie stosowałabym.

_Gaga co do wody utlenionej się nie zgodzę. Akurat w kontekście strzałek ma fajną cechę - po prostu utlenia, natlenia środowisko. Mikroby siedzące w zaciśniętym rowku to beztlenowce często, więc natlenienie środowiska psuje im warunki życiowe. Oczywiście to środek słaby, samą wodą utlenioną nie wyleczy się solidniejszej infekcji, szczególnie w nieidealnych warunkach higienicznych (czyt. polać wodą utlenioną i odstawić kopyto w mieszankę gnoju z sikami, ew. na bazie błota), na krótko zastosowana nie uszkodzi żywych tkanek, ale do moczenia się nie nadaje. Jednak na sobie stosuję bardzo często: wodę utlenioną i spirytus salicylowy, H[sub]2[/sub]O[sub]2[/sub] jest rewelacyjna na rany, trzeba je tylko trzymać czyste później. Mówię o ranach "zapaskudzonych" i "okołozwierzęcych", typu podrapał mnie kot albo ciachnęłam się nożem do kopyt 😉 Goją się zdecydowanie lepiej niż zostawione bez jakiejkolwiek akcji albo potraktowane np. spirytusem (to nie jest mądre) 😉 Spirytus za to do dezynfekcji powierzchniowej, na skórę można stosować rzadko i tylko na nieuszkodzoną, ale do dezynfekcji "sprzętu" jest OK (np. noże do kopyt zalewam spirytusem).
W każdym razie myslę, że ta dwójka nigdy nie odejdzie do lamusa - mają swoje miejsce, a te nowoczesne środki odkażające, oparte na biochemicznych blokowaniach różnych szlaków u mikrobów, zwyczajnie spowodują z czasem uodpornienie, jak będą masowo stosowane - i one się "wykończą". Ja ich unikam jak tylko mogę (antybiotyków i skomplikowanych odkażaczy) - właśnie żeby nie promować opornych szczepów i żeby mieć do dyspozycji armatę jeśli wypadnie mi, odpukać, walczyć z czymś większym niż mucha.

Jak tu czytam o laniu CTC, fatroximiną, paćkaniu tribiotikiem na wszystko, to mnie skręca... i to już nie tylko do _Gagi, taka ogólna refleksja.
Nigdy nie twierdziłam, ze do przemywania ran dobry jest spirytus (czy jakokolwiek środek an bazie alkoholu). Jednak działanie wody utlenionej jest wątpliwe (wg badań), zaś niszczenie erytrocytów i żywych komórek w okolicy rany/skaleczenia może spowalniać gojenie rany. Lepiej już ranę przemyć wodą/ solą fizjologiczną czy octaniseptem albo roztworem rivanolu...
Stosowanie antybiotyków rzeczywiście prowadzi do hodowli szczepów bakterii na nie odpornych :-/ jednak nikt chyba skaleczenia od razu tribioticiem nie będzie smarować  😉
tak na marginesie, bo to raczej offtopic  😡
dea   primum non nocere
21 listopada 2013 10:58
To o spirytusie to nie było do Ciebie, moja mama tak twierdziła 😉 A że woda utleniona pomaga, to obserwacja. Często sobie funduję kiepsko gojące się rany. Woda, woda z mydłem nie pomaga. Plus biochemiczne tło - H[sub]2[/sub]O[sub]2[/sub] nie może być taka mordercza, bo to własna broń organizmu przeciwko mikrobom. Nadtlenek wodoru uwalniany jest przez komórki gospodarza (neutrofile, jeśli dobrze pamiętam) w ramach odpowiedzi immunologicznej. Jesli nie bedzie w za dużym stężeniu, to zniszczenia zywych tkanek nie powinno być (są naturalne mechanizmy to wychwytujące).  EDIT: znalazłam popularnonaukowy artykulik dla ciekawych.
A lanie CTC/fatroximiną na skaleczenia u koni jak najbardziej widzę dokoła 😉 Koń jak nie czerwony, to błękitny musi być, jak się tylko draśnie. Osobiście zwykłe skaleczenia u koni zostawiam najczęściej samym sobie, obserwując. Goją się bardzo dobrze. Ewentualnie przegotowaną wodą albo solą fizjologiczną płuczę, jak są zabrudzone.

O rivanolu też słyszałam, że nie działa i wręcz grzyby na nim rosną i nie można stosować. Też stosuję (na ropnie/ropiejące rany) - i też ma swoje miejsce i w jego obrębie - działa. Jak nie działa, to nadmanganian (znowu: utleniacz!), oczywiście w małym stężeniu, bo również stężony jest żrący i agresywny dla tkanek.

A temat wbrew pozorom dość bliski - gnijący rowek środkowy w strzałce to jest tak naprawdę rana o paskudnych warunkach do gojenia, z doskonałymi warunkami rozwoju dla beztlenowców. Czasami od żywej, ukrwionej i unerwionej tkanki z dzielącymi się żywymi komórkami dzieli nas milimetr porowatego, zainfekowanego "syfu" - taki rowek trzeba traktować jak ranę właśnie. Co innego gnijące frędzle na wierzchu strzałki. Tam są inne warunki.
To o spirytusie to nie było do Ciebie, moja mama tak twierdziła 😉
Spox, moja jak mi kiedyś salicylowym ranę polała (szkło głęboko w stopie) to było mnie słychać pod Giewontem - a mieszkam prawieże nad morzem ;-) tak, czy inaczej od wody utlenionej trzymam się z daleka. Czytałam wiele artykułów z cylku "chyba naukowych" , że nie działa... a jest tyle innych nie antybiotykowych odkażaczy, że stosuję inne i tyle  🙂
dea, tylko jaka idea chrzanić się z wodą utlenioną (która naprawdę maceruje tkanki okoliczne) i ryzykować powikłania, "bawić się" tygodniami, gdy z maleńkim otarciem można... nic nie robić, czy jak _Gaga, pisze, a groźniejsze - raz dwa antybiotyk ograniczy mikroby, bo organizm sam dał sobie radę już z ich minimalną ilością? Lepiej pozwalać mikrobom mnożyć się i mnożyć?  Tak, poważniejsze skaleczenia u siebie natychmiast traktuję czymś antybiotykowym - raz, minimalnie - i mam spokój. Jeszcze żelowa woda utleniona jakoś działa, ale zwykła? Więcej osłabienia tkanek niż efektu.
Trochę szkoda, że znacznie łatwiej o antybiotyki niż o bakteriostatyki 🙁

Kolorki ci się nie podobają? A pamiętasz, że każde poważniejsze samoleczenie zużywa mechanizmy obronne organizmu? Im więcej mikrobów do zwalczenia tym większy stres dla organizmu? Układ odpornościowy wzmacnia się tylko przy minimalnych infekcjach, przy większych jego rezerwy wyczerpują się albo "wariuje" - a to groźne już bardziej. naprawdę lepiej nie narażać na walkę z rozszalałymi mikrobami, lepiej nie odpalać immunologii "po całości". Chcę mieć zdrowego konia, a nie "ciągle-leczącego-coś", dlatego przy uszkodzeniu skóry właściwej aseptyka u koni to dla mnie za mało. Potrzebna jest antyseptyka.

Ze spirytusem jest tak, ze jego własności zależą od stężenia. 90% - i bakterie "elegancko" się otorbią zyskując równie elegancką odporność. 70% zadziała - tyle, że mało przyjemnie 🙁

Patrzeć nie możesz - też argument. Ja patrzeć nie mogę, jak ludzie chlorem traktują wszystko po byku, zupełnie nieświadomi, że pary chloru szybko i agresywnie niszczą komórki układu nerwowego - mózgu, tak szybko, że pół życia picia wódki to pikuś w zakresie zniszczeń. Gdy słyszę "Domestos" to ciarki mi pogrzebiecie chodzą.

Wszystko jest dla ludzi/koni. Byle z głową.
dea   primum non nocere
21 listopada 2013 16:35
halo - możemy się przecież różnić poglądami. Ja naprawdę nie uznam nigdy za słuszne jednorazowego chlapnięcia antybiotykiem. Po prostu jak wystarczy jednorazowe, to IMHO antybiotyk nie był w ogóle potrzebny (!) i tak, zostawiłabym ranę samej sobie (ew. sól fizjologiczna, żeby oczyścić, a przede wszystkim zwyczajny dostęp powietrza - TLENU 😉 - opatrunki też są często ZUE) - i tak najczęściej robię, a jeśli antybiotyk jest potrzebny, to trzeba przeprowadzić całą kurację. I należy robić to jak najrzadziej (tylko wtedy kiedy jest konieczność), w ten sposób do środowiska nie będą przenikać małe ilości antybiotyków, trenując wszystkie okoliczne szczepy. Ciekawe, czy każdy kto pryska kolorkami ma świadomość jak te kolorki się rozkładają w środowisku - szybko? wolno? A może się nie rozkładają, tylko się kumulują, bo tylko organizm może je rozłożyć? A może są toksyczne dla organizmów wodnych?

A co do wysiłków organizmu - no sorki, ale drobne skaleczenie to jest akurat coś, co można uznać za doskonały trening dla układu odpornościowego. On też potrzebuje stymulacji. Zwierzak trzymany w totalnie jałowych warunkach bedzie nieodporny. Nie mówię o babrzącej sie ranie, tylko znów - o czymkolwiek, co wymaga "jednorazowego chlapnięcia kolorkiem" (ach, kolejny kolor, który na ranach uwielbiam to sreberko  😀iabeł: ).

Z wodą utlenioną się nie chrzanię, macerowania przy rozsądnym stosowaniu nie zauważyłam i mam zdecydowaną pewność, że jest 100% nietoksyczna dla środowiska - bo się migiem rozłoży do wody, utleniając pierwsze co spotka. Chyba że to coś akurat jest komórką wyposażoną w katalazę. BTW. krwinki czerwone katalazę mają, dlatego polanie wodą utlenioną krwawiącej rany powoduje powstanie bąbelków. To jest uwalniajacy się tlen - unieszkodliwiona woda utleniona - więc akurat krwinek nie zabija. A poza tym krwinki przy krwawieniu i tak są skazane na zagładę już - nie wrócą do łożyska naczyniowego przecież. Wstrzykiwania H[sub]2[/sub]O[sub]2[/sub] dożylnie nikomu nigdy polecać nie bedę 😉 chyba wiadomo dlaczego* 😉

JMHO - YMMV.

No dobra, teraz to już się zrobił offtopic naprawdę 🙂

* gdyby ktoś jednak nie wiedział/zapomniał - tlen uruchamia łańcuch krzepnięcia krwi.
potrzebuje szybkiej opinii na temat tego sprayu.
Ktoś używał?
http://konik.com.pl/cabi-spray-over-horse

z góry dziękuję :kwiatek:


Co prawda dużo po czasie, ale może innym się przyda. Cabi Spray to zasadniczo bardzo dobry środek, ale raczej na drobniejszy problem z grudą ze względu na sposób aplikacji i konsystencję.
Dużo lepiej sprawdza się Cabi Glue. To wersja o konsystencji żelu, który zaaplikowany delikatnie się rozpręża. Doskonale trzyma się w kopycie. Co prawda cena wygląda odstraszająco, ale Cabi jest bardzo wydajny, przez co finalnie mniej trzepie po kieszeni.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się