... ale dlaczego nie mogę być Konserwatorem zabytków??? Bo to bardzo ważny zawód. Nie chodzi o kwalifikacje - a o kształtowanie stanu posiadania obywateli i możliwości kształtowania kultury materialnej - a dalej - zarabiania pieniędzy także na turystyce.
Jak ci się chce, to możesz przecztać tekst mojego kolegi, związany z tematem:
http://coryllus.salon24.pl/664269,doktryna-konserwatorskaW Polsce jest duży problem z odbudową zabytków i strażnikami tego stanu rzeczy są właśnie konserwatorzy. To jest kasta, tak jak biegli sądowi, za pomocją których kształtuje się istotne dla państwa kwestie - tyle, że niekoniecznie jest to państwo polskie.
Osobiście boleję nad tym, że wiele zabytków jest zrujnowanych - że niszczeją dwory i dworki - i ci konserwatorzy od tego są, by tak zostało.
Kolejną funkcja konserwatorów jest pilnowanie atakcyjnych nieruchomości - koszt badań jest tak wysoki, że nie każdy chce go przejść (na pewno nie zwykły inwestor prywatny) - i zajmuje czas. A jak się okaże, że coś jest pod ziemią - to kolejny problem.
Oczywiście nikt nie zadeklaruje oficjalnie, że chce, żeby w Polsce było jak w chlewie - ale jest np. promowany przez Axel Springer blog niejakiego Hannibala Smoke aus Schlesien (chwilowo śląsk), który ukazuje dramat wspaniałych niemieckich pałaców - i to, co polskie, katofaszystowskie świnie z nimi zrobiły. Konkluzja jest oczywista - że niemiecki gospodarz by to uporządkował. Na razie może to kupi za psi grosz - bo przecież ruina, albo zostanie zwrócone - bo przecież jestesmy w Europie i trzeba oddawać cudzą własność. Ustawę "o pałacach" się napisze a konserwatorzy też pomogą w zamian za stypendia dla dzieci, lukratywne zlecenia dla firmy babci czy szwagra na inwentaryzację, projektowanie itd.
Konserwator jest uczestnikiem gry rynkowej, którą zaburza - znam np. stajnię, która jest objęta ochroną konserwatorską - ale gdybyś zapytała jakiegokolwiek użytkownika, czy ta stajnia to zabytek, to ryknąłby śmiechem. Sama stajnia nie jest zabytkowa - ale układ budynków już tak. Rzecz w tym, że te kilka hektarów, na jakich stoi są atrakcyjna nieruchomością - i ochronę można zdjąć (zmiana planu zagospodarowania), jak pojawi sie odpowiedni inwestor - tzn. z prawdziwymi pieniędzmi, a nie gołodupiec z kilkoma milionami. Można też prowadzić grę z obecnym właścicielem, by pozyskać nieruchomośc za małe pieniądze, bo nic nie można wybudować - albo nakreślić wizję, co można, gdy ten właściciel zrozumie mądrość etapu, że inni też chcą sobie pożyć dostatnio.
Podobnie było np. z obrotem nieruchomościami - jak się mechanizmy ukształtowały tak, że nieruchmości sprzedaje się poza ogłoszeniami (tzn. te atrakcyjne po atrakcyjnych cenach) - to pośrednikiem może być każdy - i nie musi mieć zgody Komendanta Wojewódzkiego Policji - jak było dotychczas. Taki "każdy" pośrednik nie zostanie dopuszczony do prawdziwego interesu - będzie jeżdził po wsiach i miastach i zczytywał ogłoszenia z płotów, tego co jest niesprzedawalne od lat.
Wiadomo, że budżet nie jest z gumy - więc dać swoim zarobić też jakoś trzeba - szczególnie, jak się jest partią historyków czy innych humanistów, co do fabryki robić nie pójdą, a handlować cegłami to dyshonor.
Pomocnik rusznikarza. Ładnie, ładnie. Ty byś chciała, żeby umiejętność przerobienia pistoletu gazowego na ostrą amunicję posiadał byle kto? Przecież to się partyzantka mogłaby odtworzyć - i by się okazało, że mamy nie jak obecnie 5% uzbrojonych prywatnie - a 30%, jak w Niemczech - i że mają tę broń osoby nie po linii i nie na bazie. I co wtedy? Jak by to wyglądało, że więcej broni mają na wsi, niż w parlamencie i rządzie? Okropieństwo. Jak by to wyglądało - jedzie poseł na wczasy pod gruszą - a tu wieśniak ma klamkę i dwururkę i nie wpuszcza do obejścia, albo co gorsza mierzy nocą do pjanego w sztok zacnego obywatela, pałętającego się po okolicy.
Sama widzisz ile trzeba sie napracować przy ustawach, żeby było "dobrze".