Ja, Kataira i nasza kilkunastoletnia walka z problemami z okiem :(

Mam wynik biopsji , właściwie histopatologii guza: Basal Cell Tumor czyli łagodny nowotwór skóry - naciekający do środka. Co prawda nie mam USG ale poza tym, że nowotwór jest blisko tarczycy, to nie jest na nie bezpośrednio umiejscowiony. Usuwać trzeba, bo rośnie i może naciekać na ważne struktury, może też przeszkadzać z czasem. Jednak  możemy poczekać na niższe temperatury, mniej much no i przede wszystkim pozbierać kasę, bo raczej wezmę Byśkę do Niemiec (najbliżej a ceny podobne - licząc transport wychodzi na to samo co w kraju). Znów powystawiam sprzęt na sprzedaż - także oczywiście zapraszam do ogłoszeń jakoś koło weekendu 🙂
Nie znam jeszcze rzędu wielkości kosztów kliniki i nie mam pojęcia póki co jak to ugryźć. I oczywiście już panikuję  🤔wirek:
Myślałam o terminie operacji gdzieś na październik...
Będę oczywiście dawać znać co u nas
Bidny ten mój konik 🙁
Gaga będzie dobrze!  :przytul:
Tyle już zwycięsko razem przeszłyście, że i teraz dacie radę. Byśka jest twarda i Ty też.
Murat-Gazon, musimy dać radę
Ale zwierzaka szkoda - ileż można chorować? 🙁
No pewnie, że szkoda. Ale ważne, że obie się nie poddajecie i walczycie!
[quote author=_Gaga link=topic=99248.msg2576609#msg2576609 date=1469684406]

Nie znam jeszcze rzędu wielkości kosztów kliniki i nie mam pojęcia póki co jak to ugryźć. I oczywiście już panikuję  🤔wirek:

[/quote]

Gaga, Ja co prawda nie operowałam konia w Niemczech, ale badałam za pośrednictwem tamtejszej kliniki (zachodnie landy). Nie było żadnego problemu. Napisałam emaila do wybranej kliniki, napisałam po angielsku jakie badania chcę, podałam adres stajni, telefon do właściciela i numer chip konia. Podali mi orientacyjny koszt. Zgodziłam się i zwrotnie dostałam wyniki badań oraz fakturę. Koszt był podobny jak w Polsce. Dostałam też numer do lekarza z którym mogłam porozmawiać o jego ogólnych wrażeniach na temat konia.

Na pewno sobie poradzisz.
Dance Girl, wiem. Dam radę. Popytam najpierw znajomych, którzy mają i mieli kontakt z kliniką. Luzik. Bardziej panikuję ze względu na konie. Dla Byśki to kolejny stres i ból 🙁 plus mam nadzieję, że będą podawać zalecane leki oczne. Dla Darco też stres, bo stoją w stajni 2 boksowej / chodzą razem same na pastwisko a on jest panikarz i sam nie zostanie... Mam sporo czasu aby to logistycznie, informacyjnie i finansowo ogarnąć (w razie W są przecież kredyty) a panikuję bo - no cóż - to jednak operacja w pełnej narkozie, to i pękam... a Byśka będzie tam beze mnie. O Darco bym się tak nie bała, Byśka to panikarz pierwszej wody niestety 🙁

Dzięki dziewczyny za wsparcie
Przydaje się zdecydowanie 🙂
_Gaga, dzielna  jesteś.  Ty i Byśka. 
Najwazniejsze, żeby właściciel nie panikował, to koń sobie poradzi 😀 Czasami w obcym środowisku konie się mobilizują. Wiele koni przechodzi  szczęsliwie operacje i myslę, że tez tak będzie i tym razem 🏇
rzepka, wiem jak mój koń zachowuje się w obcym środowisku beze mnie
Histeryzuje na tyle, że robi się agresywna 🙁 stąd moja panika 🙁
[quote author=_Gaga link=topic=99248.msg2576642#msg2576642 date=1469689280]
to jednak operacja w pełnej narkozie, to i pękam...

[/quote]

Mnie w zimie czeka wyjęcie chipa, więc łączę się z tobą w bólu...
Gaga co u Byśki?
Oo właśnie miałam pisać ale szukałam wątku bo mam wątpliwości co robić...
Wczoraj Byśka miała USG tego guza (zmiany?)
I już teraz to kompletnie nic nie wiem  🙁
Na 2ch wetów mam dwie skrajnie różne diagnozy i zalecenia. Pierwsza po biopsji cienkoigłowej - ciąć konia szybko. Ale wynik biopsji nie do końca jednoznaczny i dupa blada...
Druga - po USG, bez zaleceń do biopsji (nie upierałam się) - powiększony prawy płat tarczycy. Zalecenie: obserwować i nie ruszać, bo więcej przy takich operacjach powikłań, niż korzyści.
Guzek ma teraz ok 4,5 cm średnicy. Nie przeszkadza, nie boli. Czasem chowa się w środek konia na tyle, ze w ogóle go nie widać, czasem wystaje tak, że mam ochotę pakować konia od razu do koniowozu.

Dostałam sporo materiałów weterynaryjnych z których wynika jednoznacznie , że takich zmian nie usuwa się do momentu , w którym zaczynają sprawiać koniowi dyskomfort (przeszkadzać). Z powikłań wymieniono częste przypadki porażenia krtani (u ludzi ponoć też to częste przy operacjach w obrębie tarczycy(?)), oraz dożywotnią konieczność podawania hormonów (z tego co zrozumiałam, bo w angielskim weterynaryjnym nie jestem "miszczem" 😉 ). Na razie czekam jeszcze na wyniki badań krwi pod wszystkim możliwymi kątami (od morfologii i biochemii, po hormony, selen, miedź i cośtam jeszcze)

I nie wiem czy jechać do kliniki, czy nie jechać. Czy ciąć narażając konia na kolejny stres, ból i powikłania czy zostawić narażając konia na dyskomfort? Wetka twierdzi że to może rosnąć najbliższe 10 - 15 lat i dopiero wtedy być do usunięcia a skoro Byśka ma lat 18, to nie ma sensu jej męczyć... Wet od biopsji ciekoigłowiej straszył, ze to może się gdzieś tam porozlewać i ciężko toto będzie w przyszłości usunąć  😵

Wetka też zaordynowała powtórzenie bazy szczepienia na grypę. Niestety szczepienie przegapiliśmy (świadomie) w czasie leczenia oka.

A sam koń w świetnym humorze i formie. Biega, fruwa, podskakuje. Pracuje pod siodłem. Zachowuje się jak zwykle, czyli jezdna jak napakowany podjezdek tylko bardziej kontrolowalna 😉 Chudnie w tempie planowym (trzeba było trochę zrzucić) umięśniona jak Pudzian  😜
Bardzo jestem dumna, bo wszystkie wczorajsze badania , w tym golenie całej okolicy ganaszy - zniosła dzielnie bez sedacji. A trwało to z półtorej godziny.

Zdjęcie sprzed kilku dni 😍

[img]https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xfp1/v/t1.0-9/13925019_1197104063654653_8697693384029015290_n.jpg?oh=afbdb0bec354b3bfd729e48486f0b2fd&oe=581654C6&__gda__=1477656470_0f58dac5d4729e6328232b04fffc0706[/img]


Ja się nie znam, ale chyba bym zostawiła jak jest i tylko pilnie obserwowała. Jeżeli nie przeszkadza, nie boli, nie powoduje żadnego dyskomfortu ani negatywnego wpływu jakiegokolwiek na codzienne funkcjonowanie konia - to po co ją stresować i męczyć. Zwłaszcza że to nie jest typ kuloodporny, co ma wszystko w nosie.
Murat-Gazon, skłaniam się raczej ku tej opcji, zwłaszcza że (poza oczywistym dobrem konia) - jest tańsza a na samą diagnostykę guzową już 4 cyfry dawno pękły 🙁 Nie oszukujmy się - kosztowo to też proste nie będzie przecież.
Póki co nie przeszkadza. Martwi mnie bardziej stwierdzenie weta nr 1 że może być później kłopot z usunięciem...
Poczekam jeszcze aż wet pierwszego kontaktu wróci z urlopu i poproszę o konsultację. On też kiedyś przebąkiwał o klinice... Miał do nas zajechać ostatnimi czasy "jakoś po drodze" tylko albo średnio miał po drodze, albo mnie akurat nie było w okolicy stajni  😡
Czekam też na wyniki badań wszelakich czyli co wyjdzie z tych upuszczonych wczoraj "hektolitrów krwi"  😉
_Gaga, biorąc  pod uwagę wiek  Byśki  i to,  co już  przeszłyście,  ja bym nie cięła.  Tylko dziwią  mnie tak skrajnie  różne  zalecenia. 
Tylko z tego, co napisałaś, wynika, że równie dobrze może się okazać, że nie będzie trzeba tego w ogóle usuwać, bo może sobie rosnąć na tyle wolno i bezproblemowo, że koń sobie przeżyje spokojnie resztę życia, nawet nie wiedząc, że coś jej jest.
Jeżeli coś się zacznie dziać, to zawsze można reagować - ale w takiej sytuacji wydaje mi się, że warto byłoby to ciąć tylko wtedy, jeżeli miałoby to podnieść komfort jej życia w sposób, który ona rzeczywiście odczuje.
anai, no właśnie jak mój wet pierwszego kontaktu wróci z urlopu to przyjedzie do mnie mam nadzieję 🙂 Będę miała wtedy wyniki biopsji, cyfrowy zapis USG, badania krwi, hormonów, "lewego ucha i zęba trzonowego" 🤔wirek:
Jak się uprę to mogę jeszcze biopsję gruboigłową zlecić , z tym że wetka nie chciała już wczoraj męczyć koniny i twierdziła, ze może to zrobić ale nie widzi wskazań do męczenia konia i kolejnych kosztów.

Też mnie rozbroiły tak skrajne zalecenia. Opadły mi łapki i inne odstające części ciała - z nosem na kwintę włącznie  🙄

Murat-Gazon, dlatego chyba ciąć nie będę - przynajmniej póki nie ma jakiś wyraźnych wskazań czy objawów dyskomfortu.

Będę dawać znać co i jak na pewno 🙂
Ciężki temat z tymi guzami, aktualnie rehabilituję konia po usunięciu guza z ganasza i... 😵 Guz miał być czerniakiem, okazał się tłuszczakiem, z zewnątrz był niewielki (z 4-5 cm średnicy), w trakcie operacji okazało się, że porozlewał się wewnątrz między tkankami bardzo głęboko i po wydłubaniu całości miał wielkość męskiej dłoni. A nie zapowiadało się na to kompletnie... Trzy dni po operacji pojawił się obrzęk i doszło do porażenia nerwu twarzowego, był postęp w rehabilitacji, zapowiadało się nieźle, wyjechałam na tydzień i po powrocie (po tygodniu przerwy we wszelkich działaniach; jedyną rehabilitacją było to, że koń jadł niemal non stop, a to też akurat ważne tutaj 😉) zastałam sytuację prawie jak po powrocie z kliniki (mięsień żwacz działa, ale nos znów bardziej skrzywiony i koń ponownie ma problemy z jedzeniem, przestał tyć, a wręcz mam wrażenie, że spadł trochę). Robimy z nim, co się tylko da, ale szczerze to nie wiem, czy te komplikacje po operacji nie są dla konia większym dyskomfortem niż te ze strony guza. Z drugiej strony kiedyś by go trzeba usunąć i tak (rosło), i wtedy problem byłby pewnie jeszcze większy... Z tym, że koń parę lat od Byśki młodszy. Ale współczuję stania przed takim wyborem, właściciele tamtego konia nadal trochę mają wątpliwości, czy to był dobry wybór. :/ Wg weta konieczność usunięcia była niezależnie od tego, że guz nie był złośliwy - ze względu na duży ucisk na tkanki i dyskomfort dla konia (choć teoretycznie koń tego dyskomfortu nie pokazywał, a ogłowie przebiegało w okolicy guza - cóż, w tym wypadku akurat większym dyskomfortem najwyraźniej było to, co miał w nodze :icon_mad🙂. Wiedząc to, co wiemy teraz, i gdyby koń był w wieku Byśki - pewnie by się nie zdecydowali na operację...
sumire, no właśnie o tym w kółko i wczoraj i wcześniej mówiła wetka
Że gra nie warta ryzyka
I że oczywiście, jak się uprę bo mi wizualnie przeszkadza - to mogę ciąć, ale że ona by nie ruszała...
Gaga, przede wszystkim Byśka wygląda super! figurka sportowa i modelki 🙂 Trudno cokolwiek radzić w Twojej i konia sytuacji. Jak było jedno USG może warto zrobić jeszcze jedno badanie? większej powierzchni. Nie wiem czy rtg przydałby się na coś, ale wydaje mi się, że im więcej obraz pokaże tym lepsza diagnoza.
A teraz właśnie dostałam telefon od właścicielki, że jak wczoraj konia zatejpowaliśmy, tak dziś nos się trochę wyprostował i koń je trochę lepiej, heh... I tak się człowiek buja, czy to usuwanie guza było konieczne, czy nie - jeśli się uda doprowadzić pysk do normalnego stanu, to się będziemy wszyscy bardzo cieszyć, ale czy się uda... Myślałby kto, że koń pojechał z nogą "omójboże" i "a tam, tylko guz, prosty zabieg", a wrócił ze spoko nogą i "o Jezu, co teraz z tym pyskiem". :/ A u Was jednak w grę wchodzi poważniejsza komplikacja niż "tylko" krzywa, niedomknięta paszcza, co prawda ze względu na to porażenie u "krzywego" jazda nie wchodzi za bardzo w grę, ale póki dobrze jadł (i jak wrócimy do regularnej rehabilitacji, to miejmy nadzieję, że z powrotem zacznie jeść bez problemów), to mu to szczególnie nie przeszkadzało. Z porażeniem krtani już ten komfort życia się jednak obniża... Ciekawe, co powie trzeci wet.
sumire parę lat temu poznałam konia z krzywym pyszczkiem, mocno krzywym. Wyglądało to niesamowicie, pierwszy raz widziałam taka facjatę. Koń miał specjalne ogłowie, nie pamiętam co z wędzidłem, bo chyba jeździł też na wędzidle choć głowy nie dam. Ale jadł normalnie - to już był stan utrwalony.
Grace, USG było wczoraj (we wtorek) robione. Z godzinę z zapisem cyfrowym. Jest sens stresować panikarę ponownie w tak krótkim czasie? Mi to jej szkoda, bo ona oddychać przestaje przy takich badaniach. Już nie próbuje nas zamordować - przez tyle miesięcy rożnych mniej lub bardziej inwazyjnych badań, zabiegów, zastrzyków itp.  można powiedzieć że się odczuliła chociaż koszt tego spory  😕
Wet pierwszego kontaktu wróci za 2-3 tygodnie dopiero. Ale poczekam. I tak trochę poczekam na wszystkie wyniki badań krwi 🙂 Pomyślę też o kolejnej konsultacji, tylko ja już na prawdę na portfel muszę mocno spoglądać. Leczę konia od lutego, sierpień jest...  🤔
a - to raczej było bardzo sumienne badanie. To nie ma co powtarzać. Poczekaj na konsultacje. A dziewczyna super wygląda 🙂.
Grace, ale krzywy pysk może być spowodowany różnymi rzeczami, np. złamaniem. 😉 A tu nie jest kwestia krzywego całego pyska, tylko niedowładu z porażonej strony i przykurczu z drugiej, na skutek czego nos jest "ściągnięty" na stronę przykurczoną, a dolna warga po stronie porażonej opada (nie domyka się). Krzywa jest tylko górna warga tak naprawdę. W dużym skrócie mięśnie nie działają, jak powinny (po przyjeździe kliniki żwacz nie pracował wcale i był w zaniku, teraz już działa i się odbudował, ale dalej jest wiotki i nie ma wystarczającej siły skurczu, więc nie spełnia zadania do końca). Tu problemem nie jest dopasowanie ogłowia ze względu na krzywość (bo akurat wędzidło leżałoby równo), tylko że wszystko włącznie z kantarem przebiega w okolicy splotu nerwowego i gałęzi nerwu (a tej okolicy chcemy dać możliwie dużo spokoju od wszelkiego nacisku). Rozważamy bosal (jako chyba jedyne ogłowie, które nie ma żadnych pasków w newralgicznej okolicy, choć IMO ten jeden i tak może przebiegać za blisko blizny...), ale to jeszcze muszę skonsultować. Nieważne, nie chcę dłużej ciągnąć offtopa, bo to temat dotyczący Byśki, opisałam to ze względu na to, że bliskie mi są rozterki Gagi dotyczące tematu "usuwać czy nie usuwać" - i żeby ktoś w podobnej sytuacji zdawał sobie sprawę z tego, że to wcale nie zawsze takie proste, jak się wydaje...
Grace, bardzo dziękuję za komplementy 🙂

sumire, super że o tym piszesz. Takie głosy są mi potrzebne, bo przechylają szalę w stronę zaleceń wetki 😉
Gaga, ja bym chyba 18 letniemu koniowi dała spokój, jeśli guz będzie rósł wolno. Nie wiem czy ten stres, rekonwalescencja etc jest warta przechodzenia gdyby guz miał jej zacząć przeszkadzać za 12 lat ...

Ja mam takiego psa - już trochę dziadka i dopóki go coś nie boli, lub nie ma szansy boleć w krótkim czasie, to po prostu dziadkowi darujemy procedury medyczne. Również dlatego, żeby mu nie robić narkozy w tym wieku bez bezpośredniej potrzeby. Jak był młody to operowałam go bez mrugnięcia okiem, ale teraz dwa razy się zastanowię zanim to zrobię, bo nie chcę go niepotrzebnie męczyć.
Dance Girl, no mi się też pod nóż z koniem nie spieszy
Przeraziła mnie reakcja pierwszego weta, który mówił że operować trzeba teraz, już, natychmiast... 🤔
Dlatego aktualnie czekam na wyniki pozostałych badań i mojego weta 1go kontaktu 🙂
_Gaga, wynik biopsji napisałas, że niejednoznaczny,  ale co tam dokładniej opisali?
Cricetidae, wstawię wynik wieczorem. Mam go chyba na mailu 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się