zajezdzanie młodych koni

efka   CEL - zadanie, które wyznaczamy naszym marzeniom
15 sierpnia 2011 13:46
efka dzięki wypróbuje twoją metodę ale co z naczółkiem zakładałaś bez niego?


ja zakładałam z naczołkiem tyle ze na początku bardzo delikatnie starając się za specjalnie nie dotykać uszu 😉
A tak poza tym trzeba ćwiczyć dotykanie, głaskanie i masowanie uszu i potylicy, ale przy innych okazjach, nie koniecznie w momencie zakładania ogłowia.
To u mnie naczółek będę musiała zdjąć a dotykanie i masowanie ćwiczymy a on się bardzo złości
Moja młoda niestety jest zajeżdżana przez "obcego: :P
ten kto ją zajeżdża waży dużo więcej niż ja i się tak zastanawiam..... pode mną młoda nie wyginała tak kręgosłupa, a obecnie robi tak

mam nadzieję że to jej nie szkodzi i tak mają młodziaki puki się do ciężaru nie przyzwyczają :P
To znaczy ze niesie jeźdza kręgosłupem a nie mieśniami- dałabym jej wyciągnąć szyje wtedy więzadła będą miały szanse sie troche temu oprzeć o ile koń spokojny i opanowany. Na dłuższą mete takie coś powoduje bóle pleców 😉
nie bardzo chce w ogóle się ruszyć. Idzie jedynie jak ją się dotinie do prawego boku palcem :/  a potem się strasznie spina, wygina kręgosłup i napina bardzo mocno mięśnie szyi
to moze jeszcze nie czas na przyjecie jeźdzca moze jest jeszcze nie gotowa skoro całość powoduje u niej taki dyskomfort albo obciązenie za duże albo siodło źle leży koń sie broni przed tym skoro pod tobą tego nie robi to musi być czynnik różniacy obie sytuacje i który warto weliminować ze względu na zdrowie.
a czy 70 kg dla młodego konia to bardzo dużo  🤔 😲
No! o 2 kilo więcej niż 68 🙂
ja się serio pytam  😁
777, nie. Jednak coś jest nie tak - koń nie powinien tak się uginać (a będzie zapewne i pod 50 kg). No chyba, że to "ugięcie" błyskawicznie mija - tak też bywa, koniom w układzie statycznym (stój, bardzo wolne tempo) jest dużo trudniej "trzymać" łuk kręgosłupa. Wtedy sporo stępa pod jeźdźcem (oczywiście - w miarę) i sytuacja w stój też się poprawi.
darolga   L'amore è cieco
25 września 2011 22:37
A czy przypadkiem darolga (bądź jej trener?) nie zajeżdżała konia w boksie? (nie mówię o Korabie) Coś mi się tak kołacze po głowie 👀


Trochę po nie w czasie, ale odpiszę ;-)
Tak, ja tak zajeżdżam zawsze i uważam to za dobrą metodę i wbrew pozorom - bezpieczną. Moim zdaniem konie lepiej przyjmują jeźdźca będąc w stajni, u siebie - w swoim domu, w miejscu bezpiecznym, znanym.  Mam porównanie, bo wcześniej zajeżdżałam 'normalnie' i uważam, że w boksie/stajni jest dla konia lepiej. Oczywiście takie wsiadanie jest poprzedzone normalnym lonżowaniem z siodłem i taką "wstępną obróbką" rumaka. I zgadza się, tego nauczył mnie poprzedni trener, za co jestem mu wdzięczna, bo inaczej do tej pory użerałabym się z młodziakami na placu. Plus sprzedał mi patent, o którym wspomniała Perlica - paseczek na szyi, dobra rzecz ;-) Nawet na Korabie asekuracyjnie miałam go dłuuugo - przydatny, nie powiem :-P
bo inaczej do tej pory użerałabym się z młodziakami na placu.

no ja sie czuje, żebym się użerała z naszymi mimo ze wszystko robię na ujeżdżalni 😉
ja też wszystkie etapy robię na placu. w boksie bym się bała  🤔wirek:
tzn, że jak robi się wszystko na placu to jest to użeranie się ?
filmik na którym gniada jest pierwszy raz lonżowana ze mną na grzbiecie:





na użeranie się to moim zdaniem nie wygląda, nawet sobie dyskutowałam w trakcie jazdy z koleżanką o butach...  😉
galopada ale z tego co piszesz w innych postach są u was koniki od źrebaka i oswojone z ludźmi;
Konia który przez 3 lata nie widział człowieka (ewentualnie tylko w porach karmienia gdzie wrzuca na biegalnię żarcie), nigdy nie był czyszczony ani głaskany, ani nawet prowadzony na uwiązie-tą metodą byś nie zajeździła 😉
Perlica, ale przecież na takiego surowego 3 latka, nie wsiadasz od razu, tylko właśnie poświęcasz miesiąc, dwa czy trzy na ucywilizowanie go i przygotowanie do wsiadania. Ja zajeżdżałam kilka 3 latków pochodzących z państwowych stadnin i nie było żadnego problemu ze zrobieniem tego na dworze a nie w boksie.
ajstaf jak masz na to czas- to jasne;
ale w przypadku toru wyścigowego konie przychodzą na początku listopada z tych stadnin a w marcu już mają próbne wyścigi- więc nie ma na to czasu niestety i trzeba poradzić sobie innymi metodami, bo tych koni masz 30 a różnym temperamencie,co oznacza że przed grudniem już muszą być gotowe wejść na tor i galopować na początku po 500m na prostych tylko, bo trzeba zbudować kondycję żeby w marcu mogły robić już porządne galopy
Perlica, tak na prawdę, to wszystko jest możliwe. Jak byłam w Kadynach na kursie instruktorskim chyba ze 13 lat temu, to zajeżdżaliśmy młode ogiery wzięte prosto z łąki i po tygodniu te konie skakały pod jeźdźcem pojedyncze przeszkody  😉.
zdarza się że konie tak ufne od początku że aż trudno w to uwierzyć 😉 ale poznałam też kilka asów w swoim życiu, które zapewniały paraboliczne loty z nich przez długi czas 😀
a te 15 lat temu to najfajniej było zrobić komuś kawał : dać konia który nie galopował jeszcze i powiedzieć  że już galopuje na torze na krótszych strzemionach( tak mi zrobiono raz);wjechałam na tor, skróciłam strzemiona, staje w półsiadzie wyścigowym, ruszamy 2 foule i kobyła zaczyna taką katapultę że leciałam, leciałam i leciałam 😉
Potem w stajni oczywiście wychodzi że ona tylko zajeżdżona na hali i jeszcze nie galopowana 😁
Ale to były dawne czasy-dziś jest inaczej, dba się o przepisy BHP i bezpieczeństwo,ale wtedy też było fajowo 😜
no... najsmieszniej by bylo jakbys zlamala kregoslup 😀 kupa smiechu 🤣
No nie. Uchachać po pachy się idzie

[quote="Perlica"]ale w przypadku toru wyścigowego konie przychodzą na początku listopada z tych stadnin a w marcu już mają próbne wyścigi[/quote]
Aha.... od listopada do marca jest .... 4 miesiące? Może nawet 5? To za mało na "cywilizację" z człowiekiem? 😉 Chyba, że konie jakieś "nie teges".

Galopada też tam nie ma jednego czy dwóch koników, ale przynajmniej z... 5 może? Jak młode dorastają do zajadki to przecież się "jedzie z tym światem" po kolei. Tylko, że oni tam najwyraźniej mają po prostu konie wychowane. 😉 Przecież to nie może być tak, że rodzi się źrebak, zostaje wywalony na dwór do ukończenia 3 roku życia i przez ten czas w ogóle człowieka nie ogląda.
W stadninach państwowych tak jest, albo i powoli było bo zbankrutowały i są już wykupione przez prywatne ręce.

Jak masz 180 koni i 2 ludzi do pracy to jaki może być kontakt z człowiekiem?
Człowiek otwiera biegalnie i konie biegną na pastwisko i tyle go widziały...
Uwierz że takiego konia wychować to nie jest prosto bez dużego doświadczenia.
Sankaritarina w stajni jest około 40 koni w różnym wieku, ale przeważają młode konie ( do 5 roku życia). Nie ma czasu żeby z każdym spędzać mnóstwo czasu. ogranicza się go w sumie do pracy z tym koniem, czyszczeniem, siodłaniem, pracy w lonzowniku luzem a pozniej na lonży itd. wiadomo ze w ciągu dnia nie ma siedzenia z koniem, gadania, głaskania, spacerowania bo nie ma na to czasu. Ale zrebaki są już pierwszego dnia po urodzeniu uczone dawania nóg, pozniej chodzenia na uwiązie itd. pozniej takiego 2,5 - 3 latka sie bierze i on wie ze człowiek jest spoko, daje sie prowadzic, siodłać itd.
i to jest fajne Galopada, bo potem taki koń nie ma szoku i nie uważa że człowiek to samo zło...
moim zdaniem te ,,nasze" konie uważają że skoro człowiek im zakłada siodło, pozniej wsiada na grzbiet to znaczy ze tak ma być. bo skoro nigdy nie zrobił krzywdy i jeszcze dawał smakołyki to czego sie bać?  😉
i koń się nie stresuje i my sie nie musimy męczyć. wszystko idzie sprawnie i jest miło  😉

moim zdaniem, jeżeli bierze się do roboty konia, którego opisała Perlica, który przez 3 lata człowieka nie oglądał, to to konie muszą się użerać z ludźmi, nie na odwrót.
darolga   L'amore è cieco
26 września 2011 16:43
Użerać, nie w sensie walczyć, nie nadinterpretujcie. Wiadomo, że z młodziakiem nie od razu wszystko jest perfekt, często nie wszystko idzie tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Moim zdaniem łatwiej zajazdkę przeprowadzić, jeżeli pierwsze wsiadania są w boksie/w stajni. I wolę robić to w taki sposób, niż na placu - bo w porównaniu z tym jak większość koni przyjmuje jeźdźca u siebie, a jak na placu, to pracę w tym drugim miejscu można naprawdę nazwać żartobliwiej użeraniem.
Ja zajezdzałem takie 3-4latki "dzikie", prosto z pastwisk, nawet kantara nie miały nigdy na głowie. Ciężka robota, ale daje dużo satysfakcji 🙂 Stety, niestety, się zwolniłem bo nie wytrzymałem z właścicielem, dla którego konie robiłem za wolno i się z nimi cackałem, bo przecież "takiego konia sie zajezdza w tydzien", a mi schodziło 4-6tyg na konia (co i tak uważam za szybko) pracując z koniem 4-6razy w tyg, z czego wczesniej tydzien lub dwa zajmowało mi żeby kon dał mi się dotknąc, wyczyścić, uczenie chodzenia w rece i inne podstawy.
Wsiadam na placu, nie próbowałem nigdy (i boje się) w boksie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się