Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

i ja muszę się tutaj dopisać, mam doła , czuję się po prostu bezradna ...
Alaska, dlatego właśnie denerwuje mnie takie podejście mojej wychowawczyni... Bo ja wiem, że dam radę, nie dopuszczam innej opcji, ale przez tą gadkę na wywiadówce moi rodzice jakoś stracili wiarę... A jestem już poumawiana na zaliczenia, mam rozplanowaną naukę na te dwa przedmioty plus na wyciąganie innych ocen. A rodzice, jak to rodzice panikują i nie dają dojść do słowa, bo po co... Moja kolekcja jedynek z matematyki również jest dość pokaźna  😎 ale przecież dam radę!
Klaudia. rodzice już tacy są. Oni nawet jeśli interesują się Twoją edukacją to jednak nie znają realiów jakie panują w szkole, nie znają nauczycieli, nie wiedzą dokładnie jaka jest szansa podciągnięcia tych ocen. Małym dzieckiem nie jesteś więc powinnaś być na tyle odpowiedzialna, żeby radzić sobie z tym sama. A to, że oni gadają... po prostu się przejmują i tyle. Moja mama strasznie długo przeżywała jak moja siostra albo ja nie szłyśmy na jakiś wykład. Bo jak to tak można, przecież potem nie zalicze. I dopiero teraz, kiedy moja siostra jest na V roku a ja na III moja mama przyjęła do wiadomości, że wykłady bywają nudne i niepotrzebne i nie na wszystkie warto chodzić. Mimo to wiem, że jej pogadanki nie wynikały nigdy ze złej woli a po prostu z troski i z faktu, że sama nie studiowała więc siłą rzeczy nie do końca wie jak to wszystko wygląda. Ja sama pamiętam jak będąc jeszcze w liceum mówiłam mojej siostrze, żeby szła na wykład kiedy ona się ociągała i mówiła, że to bez sensu. Po prostu zdaj to, co masz do zdania a rodzice przestaną się stresować  😉
vanille, radzę sobie, nawet specjalnie się nie martwię tym, że mogę nie zdać, bo po prostu nie dopuszczam takiej opcji 😀 ale rodzice przesadzają trochę. Na szczęście pogadałam z tatą na spokojnie (z mamą się nie da) i już wszystko jasne  😉
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
13 czerwca 2013 16:25
Klaudia e tam, 10 dni to mnóstwo czasu! 😀 Sama do poprawki z biologii uczyłam się... 10 minut przed poprawką na korytarzu 🤣 Choć to na szczęście poprawka z powodu nieobecności, a nie braku wiedzy 😉 Dobrze, że udało Ci się z ojcem porozmawiać. A on już mamę uspokoi 🙂
Dobrze, że mój tata jest bardzo cierpliwy i z reguły trudno go zdenerwować, mama za to jest raczej "o boże, tylko 10 dni, nie zdasz, nie wiem o co chodzi, ale na pewno nie zdasz, aaaaaa panikujmy!!!"  😵 Się dobrali  😂
U mnie znowu dół;/ Niby wszystko się super układa, mogę wyjeżdżać na praktyki, ministerstwo w Niemczech uznało mój dyplom, zaraz zapisuję się do Izby Weterynaryjnej w Stuttgarcie a nie mam najważniejszego;/ Nie moge znaleźc pokoju do wynajęcia!!! Już mam dosyć, co godzinę sprawdzam ogłoszenia i ciągle nic nie mam;/ Powinnam znaleźć jeszcze na 3 miesiące dodatkową pracę, a też nic nie mogę znaleźć;/ Miało być tak pięknie a znowu jest do kitu 😕
Do tego już drugi miesiąc siedzę w domu, nie zarabiam i wariuję;/ Tylko czekam aż znajde mieszkanie i mnie nie ma, uciekam. Ale dlaczego to wszystko jest takie trudne 🙁
Mój dół się pogłębia... Kolejna rozmowa kwalifikacyjna i znowu d**a! 😕 I jeszcze pani się dziwi, że prawie rok szukam pracy. Skoro mnie nie przyjęła, to mam chociaż nadzieję, że teraz wie dlaczego tak długo szukam. 
Zaczynam się godzić z faktem, że nie znajdę pracy, która będzie w miarę fajna, przyjemna i po której skończeniu nie będę miała ochoty nikogo zabić...
Pewnie wyląduje na kasie w markecie, tylko muszę ukryć fakt, że studia skończyłam 😉
Nie żebym uważała, że taka praca jest zła, hańbiąca czy poniżej moich kwalifikacji. Ja już miałam okazję posmakować takiego rodzaju pracy i wiem, że średnio się do niej nadaję ze względu na to ja jaka jestem.
Boże, dziewczyny.. jeszcze nigdy nie przytrafiła mi się taka sytuacja jak dzisiaj.
Mieliśmy projekty na lekcje do zrobienia, dzisiaj prezentowałyśmy z dziewczynami nasz. Na prezentacji miałam do powiedzenia 10 prostych zdań. Włożyłam kupę serca w ten projekt, żeby jak najlepiej wszystko wyszło uczyłam się tych durnych dziesięciu zdań od wczoraj od 15:30 do 22, nagrałam się nawet na telefon i przed snem słuchałam. Dzisiaj wstałam o 4:30 tylko po to żeby sobie powtórzyć. Ogólnie jestem bardzo przeciętną uczennicą, właściwie same ściągi i fart mnie ratują, a ocena z projektu była bardzo ważna dlatego też tak bardzo mi zależało.

Od samego rana strasznie się stresowałam i trzęsły mi się ręce, po drodze do szkoły mówiłam koleżance wszystko to co miałam prezentować. I było ok.
I w końcu lekcja, wychodzimy na środek, a ja.. dostałam palpitacji serca, od samego stania na środku! Cały czas trzęsły mi się ręce.
Dziewczyny powiedziały wszystkie swoje kwestie, kolej na mnie i.. zaćmienie. Zaczęłam się CAŁA trząść, głos mi się załamywał, zrobiło mi się słabo.
Zapomniałam całego tekstu. Dwa razy powiedziałam to samo zdanie, a ogólnie zamiast dziesięciu powiedziałam ze trzy i to takie kompletnie bez sensu i co chwile było 'yyy..'.
Miałam na ręku ściąge, chciałam sobie przypomnieć co mam mówić, wzięłam ręke do góry aby sobie poczytać, a ręka trzęsła mi się jak nie wiem..
Serce ze mnie po prostu wyskoczyło i myślałam, że zemdleję. Patrzyli się na mnie jak na idiotkę..

Taka głupia sprawa, wyjść na środek klasy i wygłosić dziesięć zdań, a ja omal nie zemdlałam ze stresu.
Nie mogłam się otrząść potem przez kilka godzin, cały czas się trzęsłam i waliło mi serce.

Co się ze mną stało? Czuję się jak jakaś idiotka. Zawsze miałam problemy, aby mówić coś przed większą grupą ludzi, ale cholera, NIGDY przenigdy nie aż tak!
Stresik zawsze był, serducho waliło, ale tutaj to był aż atak padaczki..
Strasznie dziwnie się teraz z tym wszystkim czuję. Może to wszystko brzmi głupio, ale.. cholera, wygłupiłam się niesamowicie. I zawiodłam samą siebie.
Głupia rzecz, ale boli. Nigdy jeszcze nie byłam w takim stanie emocjonalnym..
I nie wiem w sumie co z tym wszystkim zrobić. Zaczynam zastanawiać się nad jakimś specjalistą..

Ehh, wyżaliłam się..
zwykły nadmiar motywacji 🙂
ja bym powiedziała, że jakieś problemy usadzone gdzieś głęboko w psychice.
Zawsze miałam problemy z mówieniem publicznie, ogólnie z nawiązywaniem kontaktów. Ale bez przesady, no..
No problemy - przywiązywanie wagi do dupereli 🙂 Mija z wiekiem i z ilością poważnych konfrontacji 🙂
Pialotta wydaje mi się, że się po prostu nakręciłaś. Ja jak zaczynam odczuwać stres to skupiam szybko myśli na czymś innym, żeby tego stanu nie pogłębiać i w ten sposób udaje mi się przebrnąć przez wszystkie prezentacje i inne wystąpienia. Raz mi się w szkole zdarzyło, że chwile przed tym jak miałam wygłosić referat zaczęłam się strasznie denerwować i zamiast zrobić tak jak zwykle, czyli przekierować myśli w inną stronę to zaczęłam się nakręcać. Po minucie miałam autentycznie ochotę wybiec z sali, a to była przecież tylko durna prezentacja! Z tego co piszesz to podeszłaś do tego strasznie 'na poważnie' i przez to prawdopodobnie się spięłaś. Czasem lepiej wiedzieć mniej więcej o czym ma się powiedzieć i przeczytać swoją kwestię ze dwa razy a potem iść na żywioł niż wkuwać kilka zdań na pamięć. Jak wiesz o czym masz mówić to w taki czy inny sposób będziesz umiała ubrać to w słowa. Jak się wkuje coś na pamięć to wystarczy zapomnieć jednego słowa i człowiek leży. Nawet jak wyjściowo rozumiał o co ogólnie chodzi to i tak logiczne myślenie zwykle jest wtedy wyłączone bo człowiek skupia się na tym, żeby przypomnieć sobie 'zaginiony' fragment swojej kwestii. Do tego dochodzi stres no i kończy się właśnie tak.
Podsumowując - nie martw się. Większości zapewne zdarzyło się kiedyś to samo. Następnym razem po prostu się tak nie nakręcaj i nie przykładaj takiej wagi do rzeczy tak mało istotnych. Przygotuj się, zrozum o czym chcesz mówić, napisz sobie ewentualnie jakiś szkic swojej wypowiedzi, ale wkuwanie na pamięć nie ma sensu. Trzymaj się!  :kwiatek:
vanille dziękuje!  :kwiatek:
Tak czy inaczej zastanawiam się nad specjalistą..
Miałam tak samo, nie przejmuj się 🙂 Publiczne wystąpienia to była dla mnie zawsze porażka i unikałam tego jak ognia. Raz przez przypadek zostałam wkręcona w zajęcia o prowadzeniu... debat. Pierwszy dzień to była porażka, dno totalne i katastrofa. Na szczęście miałam do czynienia z ludźmi, którzy mi pomogli. Wiem, że nie mogę wkuwać na blachę, bo wtedy nie wiem z tego nic, tylko teraz punktuje sobie to co mam powiedzieć, wcześniej robię taką niby próbę przed kimkolwiek, a najlepiej jest jak się nagram na kamerę. Rzeczywiście za bardzo chciałaś i dlatego się posypało. Następnym razem na lajcie, poczuj się jakbyś komuś łaskę robiła, albo nie myśl w ogóle o tym że mówisz do kogoś, tylko do siebie 🙂

Ja od wczoraj mam strasznego doła. Na koniach nic mi nie  wychodziło, koń chodził wyryjony, w ogóle nie był ustawiony na pomoce, a ja to naprawiałam nakręcając go w końcu na wewnętrznej wodzy 😵 po jakichś 40 minutach odpuściłam wszystko i zaczęłam jeszcze raz. Ostatecznie go trochę ustawiłam już tak jak powinno być, ale to i tak nie było to co powinno :/
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
18 czerwca 2013 10:58
Od jakiegoś czasu chodzę na Zumbę. Wszystko fajnie, pięknie, muzyka super, towarzystwo super... tylko ja ruszam się, jakbym Parkinsona miała 😵 Zero wyczucia taktu, zero opanowania ciała, zero synchronizacji z resztą grupy... smutno, bo bardzo fajne są te zajęcia 🙁 Ale grunt taki, że przynajmniej napocę się i namęczę próbując chociaż nadążyć za grupą.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
18 czerwca 2013 11:59
CzarownicaSa, ale chyba właśnie z założenia (przynajmniej w fitness clubie, do którego chodziłam tak mówiono)  zumba jest po to, zeby się dobrze bawić i poruszać, niekoniecznie idealnie. A poza tym - jak załapiesz w którymś momencie i będzie lepiej 🙂
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
18 czerwca 2013 12:02
Niby tak, ale jednak mnie to trochę kole i dołuje, że ruszam się jak słoń w składzie porcelany 😵 Jednak mam nadzieję, że z czasem to ogarnę...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 czerwca 2013 12:41
CzarownicaSa, myślę, że będzie Ci łatwiej jak przestaniesz myśleć, że nie ogarniasz i jak Ci źle z tym, że nie ogarniasz. Ja naprawdę kiepsko tańczyłam i chyba nadal nie tańczę najlepiej, ale nadrabiam bawiąc się przy tym świetnie i właściwie nie robi mi absolutnie różnicy czy jestem jak słoń, wąż czy surykatka =)
Muszę się wyżalić. Mam dziś taki kiepski dzień, że aż chce mi się non stop płakać. Nie mogę wsiadać przez 3 miesiące, nie mogę pracować w stajni, nie mogę też ponoć mieć kontaktu ze zwierzętami.. Tego ostatniego się nie trzymam, bo żyję stajnią, końmi, psami, kotami i nie mogę ich chociażby nie dotykać. Nie mniej, gdy myślę o tym, że cały sezon poszedł w pi*** (jeszcze nie poszedł, ale pójdzie), potem zaraz będzie zima i na pewno odczuję tyle czasu bez treningów.. Praktycznie będę musiała czekać do przyszłej wiosny, a kiedy przyjdzie? Może jeszcze później niż w tym roku..? Ponadto wszystko mnie omija.. Nie byłam na regionalnym przeglądzie hodowlanym, ominą mnie kwalifikacje do ZT, omijają mnie cotygodniowe zawody.. Małe, bo małe, ale dla mnie taki wyjazd to frajda. Myślę sobie: dobra, ten rok będzie kiepski, ale będą następne lata, nadrobię, za rok będzie powtórka.. Ale to nie pomaga :C Patrzę z zazdrością na trenujące codziennie osoby, na pracujące z końmi, na pracujące w stajni. Zazdroszczę tym, co jadą na zawody.. A ze mnie teraz taki pomocny luzak, że nie jestem potrzebna, nic nie popracuję, nic nie pomogę.. No i szlag mnie z tego powodu trafia :/
Jeszcze pierwszy tydzień jakoś przetrwałam spokojnie, obserwowałam konie na padokach i to koiło moje serce, ale teraz to mi już nie wystarcza. A tu jeszcze tyle czasu wytrzymać.. I gdyby była zima.. To nie ma sprawy. Bo i treningi rzadziej i zawody rzadziej i w dodatku halówki.. Mniej atrakcji po prostu. A teraz jest tyle okazji, a wszystko jest obok mnie, w niczym nie biorę udziału.. Dopiero co wróciłam do jeździectwa, minęły raptem dwa miesiące i wszystko się ładnie rozwaliło, jak domek z kart..

Dobra, popsioczyłam na życie.. Ciut lepiej..
Zu   You`ll ride my rainbow in the sky
22 czerwca 2013 23:18
gllosia, rozumiem Cię doskonale, a z drugiej strony jeszcze nie jeden sezon prze Tobą i to Tobie będą zazdrościć 🙂

A ja sobie dzisiaj coś ostatecznie uświadomiłam i zrobiło mi się bardzo, bardzo przykro. Szkoda, ze czasami nie ma się wpływu na tyle rzeczy...
Gillian   four letter word
28 czerwca 2013 13:33
dlaczego wszelkie relacje z facetami, zwłaszcza te poważniejsze i rokujące zamieniają mnie w totalnego bezmózga o IQ kleszcza? jak patrzę na sobie z boku to nie wiem czy się śmiać czy płakać, stara a głupia, czuję się jakbym się cofnęła do gimnazjum... a przynajmniej tak się zachowuję.
Jak można być zazdrosnym o lajki na fejsie, zrobić z tego scenę, zamknąć się w łazience i płakać?  🤔wirek: nie poznaję siebie, chcę z powrotem swój rozsądek 🙁
Przyłączam się do grona zdołowanych. Nie dość, że przez złamaną nogę ominęło mnie mnóstwo treningów ( a wraz z tym szanse na wystartowanie w zawodach w tym sezonie), to teraz kiedy teoretycznie mogłabym zacząć jeździć mój koń okulał. Oprócz tego, dowiedziałam się, ze mam w stopie odprysk kości, dlatego tak mnie boli. Mam jechać na jego usunięcie, co budzi we mnie przerażenie, bo panicznie boję się wszelkich lekarzy itd.  😕
Nie wiedziałam, że człowiek może wycisnąć z siebie aż tyle łez...
Gdyby nie te pie.... pieniądze a raczej ich brak wszystko byłoby inaczej... Matko, jak mi źle... 🙁 Dorosłe życie - super sprawa gdy trzeba rezygnować z marzeń i tego, co się kocha... 🙁
Naszedł mnie smutny nastrój, bo po raz kolejny przekonałam się, że los jest mega niesprawiedliwy i zabiera ludzi młodych, którzy tak naprawdę nie zdążyli życia posmakować. 🙁

Dzisiaj wieczorem w moim mieście wypadł z okna 11stego piętra chłopak rok młodszy ode mnie, zginął na miejscu... Mimo, że kojarzyłam go tylko z widzenia, mieliśmy jedynie wspólnych znajomych, to chce mi się płakać. Uświadamiam sobie wtedy jakie życie jest kruche... Straszna tragedia. Parę lat temu tego nie zauważałam, a teraz? Co parę miesięcy giną młodzi ludzie z mojego otoczenia... Ciężko się z oswoić z tym, że ludzie odchodzą...
BASZNIA   mleczna i deserowa
04 lipca 2013 22:46
Szit nad szitem i szitem pogania.
Zyc bede, ale moocno kiepskie dwa tygodnie za mna i co dalej ?...Szlag by to...
BASZNIA, chyba w gwiazdach jest pod górkę 🤔 Ktoś dziś napisał: "gdyby nie było pod górkę nie byłoby harmonii wszechświata". Cierpisz by kwitnąc mógł ktoś 😀

No dobra, nie mogę powiedzieć, że nie wychodzi, ale jak już wreszcie cokolwiek się uda/wywalczy to już mnie to nawet nie cieszy. Czuję się jak zaprzęgnięta do za ciężkiego pługa - i pod górkę  😜.
Zgodnie z hasłem: gdy nic nie może się sp* coś sp* się na pewno i z innymi z tej samej parafii.
dempsey   fiat voluntas Tua
04 lipca 2013 23:35
halo, hm ja to znam w formie: "suma fartów i niefartów w życiu równa się constans"

dziewczyny, nie poddawać się, patrzeć czasem w niebo niebieskie
ja sobie dzisiaj posiedziałam kwadrans nad podmiejskim stawem i starałam się zapamiętać wszystkie drobniutkie szczegóły - jak znowu przyjdzie gorszy moment to wyjmę ze słoika
BASZNIA   mleczna i deserowa
04 lipca 2013 23:41
halo, plug do mnie przemawia..I tez nie umiem docenic pozytywow. Trzeba sie kurna wziac w garsc ...Demps, piekny musi ten stawek ;-) .
dempsey   fiat voluntas Tua
05 lipca 2013 00:15
ta.. jasne że piekny 😉 stara zaniedbana glinianka koło OSIRu lokalnego, dumnie zwanego Huragan Wołomin  😜
ale jest tam ze 20-30 szt kaczek krzyżówek i martwię się co będzie z nimi na czas przebudowy tego obszaru na taki nowoczesny - bo ponoć miasto ma plany, że plaża, że deptaki, że zagospodarować, że to i tamto.
no a kaczki? ech, mam nadzieję, że miastu długo jeszcze kasy nie starczy
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się