Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

Owszem.

Moja dobra przyjaciółka jest oddalona ode mnie o 120km...
Poznałyśmy się przypadkiem, ale wyszło nam to tylko na dobre. Jest moim wsparciem, a ja jej. Naprawdę, gdyby jej nie było to nie miałabym z kim porozmawiać tak od serca, dlatego nie posiadanie takiej osoby jest straszne.
Widziałam dziś coś strasznego. Coś, czego nigdy nie chciałabym zobaczyć. W głowie cały czas widzę całą sytuację, każdą sekundę. Nie umiem tego usunąć sprzed oczu. Co za koszmar. Do tego mój mąż pojechał do pracy i zostałam sama na noc. aaaaa  🙁
rtk, znam takie momenty, tez kilka razy widzialam cos, co pozniej dlugo nie chcialo mi wyjsc z glowy. Rada-postaraj sie jakos zajac, film, ksiazka, wyjscie ze znajomymi... To bedzie wracac, przypomnac sie co chwile, potem coraz rzadziej i rzadziej. Potrwa, ale minie (przynajmniej w wiekszej czesci...)
rany, nie moge. Robie już wszystko. Telewizor, facebook, książka. A ja przed oczami mam jedno. I w uszach ten przeraźliwy trzask. Ręce mi się trzęsą, łzy lecą. Musze sie chyba wybrać do apteki bo coś na uspokojenie
maleństwo   I'll love you till the end of time...
20 sierpnia 2013 18:47
rtk, a nie masz możliwości np. iść spać do rodziców? (ja pewnie tak bym zrobiła) Albo do jakiejś przyjaciółki? Żeby nie być sama?
Gniadata   my own true love
20 sierpnia 2013 18:58
nie umiem jeździć, cholernie nie umiem, tylko psuję kuca i tak właściwie psuje wszystko, z każdym się kłócę i psuję większość moich relacji z ludźmi, i jestem cholerną idiotką, i nie umiem zapomnieć o potencjalnie jednym z największych błędów mojego życie, i mam poczucie że marnuję wakacje bo siedzę w domu/w stajni, ale tak strasznie, strasznie nie mam ochoty nigdzie wychodzić, z nikim się spotykać, rozmowa przez ekrany i klawiatury jest prostsza, wtedy jakoś tak łatwo się udaje, że wszystko w porządku
mam dosyć
BASZNIA   mleczna i deserowa
20 sierpnia 2013 21:06
BASZNIA, mam kochana wrażenie, że jest wręcz odwrotnie.

po prostu już nie daje rady. Fizycznie (sianokosy, zwierzaki i cały bałagan) oraz psychicznie. Już nawet nie myślę o tym co będzie jak ta sytuacja potrwa dalej  😕


I jak? Nie odpisywalam, bo samolubnie omijalam ten watek, nie chcialam sie dolowac bardziej niz sama dawalam rade to zrobic :/. A przy rozmowie tel jakos nie odwazylam sie siegnac po ten temat...Mam nadzieje, ze moze lepiej?
Gillian   four letter word
20 sierpnia 2013 21:13
rtk, Hydroxyzynka, jakiś totalnie odmóżdżający film i jakoś pójdzie. Im bardziej będziesz chciała nie myśleć, tym więcej będziesz to robić... Trzym się.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
21 sierpnia 2013 12:21
żywię awersję do pisania tutaj, ale
jechaliśmy ostatnio samochodem ze znajomymi, noc. o wiele za szybko. na kiepskiej drodze. teren zabudowany.
tak sobie wtedy pomyślałam, że w razie wypadku śmiertelnego, nie byłoby mi przykro.
BASZNIA, o tyle lepiej, że wrócił chłop i teraz martwimy się razem, więc na sercu trochę lżej. Tamten tydzień udało się przetrwać dzięki nowym klientom na jazdy.
Jakoś pchamy ten wózek do przodu, ale nie da się ukryć, że jest to jeden z najgorszych okresów w moim życiu. Dobrze, że nie pracuję, bo często rano nie mam siły ani ochoty wstać z łóżka.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
21 sierpnia 2013 13:58
(...) to jestem, jestem udając że jestem cała a zaczynam się też w środku sypać razem z tym wszystkim dookoła.

To zdanie idealnie opisuje mnie dzisiaj.
Mam dość. Mam wszystkiego dość. Nic mi się nie udaje, moja nowa życiowa rola mnie przerosła. Jestem zmęczona, niewyspana.
Potrzebuję już chyba fachowej pomocy, ale mam opory przed tym.
Ech.
.....Dlatego nawet jeśli czujemy, że jest źle, nic nam nie wychodzi, to musimy pamiętać, by doceniać to co już udało nam się osiągnąć, aczego zły los nie zdążył zabrać, bo na pewno nie wszystko jest źle i znajdzie się chociaż jeden drobiazg, który może rozjaśnić najczarniejszą noc.


Podpisuję się pod ww. dwoma rekami. Bardzo dobrze i mądrze napisane.
Z własnego doświadczenia wiem, że rzadko, naprawde rzadko mozna poczuc się w 100 % szczęśliwym. Ale to jest nasze życie. W kazdym dniu. Żaden dzień sie nie powtórzy. Nikt nam czarodziejską różczką życia nie odmieni. Niestety ....

Dlatego powyższe, zacytowane słowa Pamirowej sa takie trafne i ważne.
...ja miałam ostatnio też kryzys. Mega. Za wypłatę (pół etatu więc nie miałam czym poszaleć) kupiłam tablet jakiś niezadrogi, i znalazłam pocieszenie w ebookach których mam mnóstwo za darmo z chomika.

Spróbujcie znaleźć coś, co wam zapełni czas i pozwoli oderwać myśli od złego....
No i ja muszę się wyżalić 🙁
10.08.2013 odeszła moja najukochańsza sunia 😕 a mnie przy niej wtedy nie było, nie umiem sobie z tym poradzić, mam ogromne poczucie winy, w zasadzie nie mogę teraz o niczym innym myśleć 😕
BASZNIA   mleczna i deserowa
21 sierpnia 2013 19:23
bera7, uhh, bera, tak mi przykro 🙁. A jeszcze myslisz o innych, jestes niesamowita 🙁. deksterowa, Ciebie tez sie tyczy druga czesc wypowiedzi... Dziewczyny, serce sie kraje, ze wspaniale osoby cierpia. Dacie rade. A mnie dajecie kopa.
Opolanka, Może na zmęczenie spróbuj yerba mate? Mnie bardzo podniosło na nogi.
Partner nie może czasem wstawać do dziecka?
Zu   You`ll ride my rainbow in the sky
21 sierpnia 2013 21:23
madmaddie co Ty mowisz, dziewczyno! Jakbys potrzebowała pogadać to wal na priv! :przytul:

A mi jest tak nijak, bo jest dobrze, ale są wakacje, a wakacje przypominają mi o osobie, która juz dawno o mnie nie pamięta. I to na moje własne życzenie... O jedynej, niezastąpionej osobie, z którą spędzałam masę czasu i przeżyłam wszystko.
pestka, to koszmarne uczucie, gdy pies był "całe życie", współczuję, przezywałam rok temu, dziewczyny dzielnie mnie pocieszały. Ale skutecznie pocieszył dopiero pies, po roku. Patrzy na mnie jej oczami 😀 identycznie zionie paszczą... rozbraja, gdy siedzę przy kompie a on wtula łeb pod pachę 🤣 (szczeniaczek :lol🙂

Mnie rzeczywiście nic nie wychodzi. Mnie - tzn. ja ponoszę całą winę, żadne okoliczności zewnętrzne. Rzeczywistość stawia standardowy opór a ja daję plamę za plamą. Nie radzę sobie. Problem w tym, że trwale straciłam zdolność (i motywację) do zapital*nia bez przerwy. Jakiejkolwiek aktywności mogę wykrzesać z siebie 8-9 godzin dziennie, i to nie ciagiem. Reszta MUSI być biernym odpoczynkiem. I te kilka godzin na nic nie wystarcza 🙁
Zmieszczę trening, załatwienie ze dwóch spraw, ogarnięcie najpilniejszych spraw dzieci, medycznych, wetowych, motoryzacyjnych itp., coś dla męża, trochę biura, ugotowanie solidnej obiadokolacji dla piątki, pranie - i jest po dniu 🙁 Dom rozgrzebany w remoncie, inne plany czekają, zarabianie nikłe 🙁, zaległości rosną.
Zu   You`ll ride my rainbow in the sky
22 sierpnia 2013 09:30
halo a na żaden wyjazd nie ma szans? Jak nie, to może znajdziesz jakąś dobrą ciotkę dla Glutka, dzieci wesprą w domu, a Ty chociaż trochę odetchniesz?
Dzięki Halo
Ja wiem że powinnam dziękować losowi, że po mimo wielkich przeciwności spotkałam ją na swojej drodze. Dostałam ją na swoją 18-stkę, jako swojego pierwszego psa w życiu, była ze mną całe moje dorosłe życie, razem pojechałyśmy na studia i razem z nich wróciłyśmy, razem też porządkowałyśmy kupioną w tym roku upragnioną działkę. Wiem że powinnam dziękować, że była ze mną prawie 13 lat w dobrym zdrowiu co na owczarka niemieckiego jest dużo, dopiero w tym roku zaczęło się psuć, ale po operacji którą przeszła jak na 13 letniego psa bez problemowo mocno odżyła. Dopiero na tydzień przed śmiercią zaczęła mieć problemy ze wstawaniem, na śliskich, gładkich podłożach trzeba było jej podnieść tyłek, na trzy dni przed śmiercią nie chciała jeść, nie wiedziałam czy zwalić to na upał, podczas których nigdy nie jadła, czy na chorobę. W piątek zostawiłam ją u rodziców gdzie się wychowała, gdzie codziennie jeździła do "przedszkola" żeby nie musiała siedzieć sama w mieszkaniu, w sobotę rano pojechałam na urlop a po południu już jej nie było i tego najbardziej nie umiem sobie wybaczyć, że mnie przy niej nie było! Nie wyobrażałam sobie, że pójdzie to takim piorunem, że wystarczą tylko 4 dni , żeby psa nie było!
Wiem, że już teraz nic na to nie poradzę, z wierzchu staram się trzymać mocno ale w środku mam jedną wielką dziurę...
(...)
Mnie rzeczywiście nic nie wychodzi. Mnie - tzn. ja ponoszę całą winę, żadne okoliczności zewnętrzne. Rzeczywistość stawia standardowy opór a ja daję plamę za plamą. Nie radzę sobie. Problem w tym, że trwale straciłam zdolność (i motywację) do zapital*nia bez przerwy. Jakiejkolwiek aktywności mogę wykrzesać z siebie 8-9 godzin dziennie, i to nie ciagiem. Reszta MUSI być biernym odpoczynkiem. I te kilka godzin na nic nie wystarcza 🙁
(...)

Przepraszam, za te słowa, ale .... no wiek się daje we znaki. Mnie Treser to zawsze mówi i mnie tym wkurza, ale ma rację.
Nie obwiniaj się, po prostu bateryjki siadają. I pora w inny tryb wejść. Jesienny.  :kwiatek:
(...) I pora w inny tryb wejść. Jesienny.  :kwiatek:


Jak to jesienny?! 🙁 Juuuż??? Szkoda, że tak szybko minęło... I że nie wychodzi to co było zaplanowane na ten jesienny czas... Jedynie jakiś cud może odmienić tę spadkową tendencję...
b]BASZNIA,[/b] nie ma w tym nic niesamowitego.

Z powodu bólu ręki od kilku dni kiepsko śpię i mam czas w nocy na myślenie. I już wiem co mi jest: jest we mnie gorycz.  Pomijając moje własne problemy, z którymi sobie przestaję radzić dobijają mnie fotki mojej siostry z wakacji na Kubie.
To nie zawiść, ale jest mi zwyczajnie przykro, że jesteśmy tak różnie traktowane. Ja mogę liczyć na prezent typu koszulka z wyprzedaży raz na 2 lata a ona jak nie zwiedza Stany to ma 2 tygodnie w 5*hotelu na drugim końcu świata.

Oczywiście cieszę się, że mam śliczną, mądrą siostrę. I fajnie, że świetnie się bawi. Ale czuję wewnętrzna niesprawiedliwość, że ona od zawsze jest chudziutka (a niby te same geny), mogła wybrać sobie kierunek i studiować dziennie, mogła się uczyć 3 języków obcych. Ja takich możliwości nie miałam.

Ulało mi się, aż mi wstyd  😡
A czemu ma ci być wstyd? Normalne uczucia. Ludzkie, jak najbardziej słuszne. Jeśli faktycznie jest tak niesprawiedliwie jak piszesz, masz prawo się tak czuć jak się czujesz. Miłość miłością, a rozum rozumem.
Z tym, że dla swojego dobra, nie rozdmuchuj tego, nie wkręcaj się w to, bo i tak niczego to raczej nie zmieni, nie? Skoro do tej pory nie zostałaś traktowana sprawiedliwiej, to raczej nie ma co oczekiwać, że kiedyś będzie inaczej.

Jak u mojej przyjaciółki. Jej starsza siostra na studia nie poszła. Zmarnowała szansę, choć i kasy nie było wtedy. Wyszła za mąż "zmarnowała możliwości", zamieszkała na wsi. Radzi sobie, zarabia jakoś kombinując jak się da, ma swoją rodzinę. Młodsza została w domu, poszła na studia. Przez to, że mieszkała z rodzicami i miała dłuższe dzieciństwo korzystała- wczasy, kasa, itd itp. Była niejako pod ręką. Starsza miała ( i ma) żal do dziś. Czasami coś jej wpadnie od rodziców, ale że od dawna przywykło się o niej myśleć, że jest "duża i dorosła", to przecież dorosłemu i dużemu nie trzeba tak pomagać, nie?  🤔
Lipa.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
22 sierpnia 2013 10:42
opolanka, nikt nie mowil, ze bedzie latwo ale tez nikt nie powiedzial, ze bedzie AZ TAK trudno momentami. Musisz znalezc czas dla siebie- na spanie, na jakies male wyjscie (kawa, zakupy, kosmetyczka etc), jakos posadzic meza i przegadac temat, bo wiem niestety jak to jest.

U mnie w wielu aspektach jest spoko, ale mam mega dola i mega problem z konmi - wszystko jest nie tak, nie tak mialo byc... Nagle okazalo sie, ze dlug za pobyt koni na lakach wzrosl dwukrotnie ( 🤔 ? ), ze dogadane przekazanie jednego ogona jest nagle nieaktualne, dodatkowo, ze kon nagle kulawy (w zyciu nie kulal) i dostaje info, ze 'nic z niego nie bedzie', ot tak. Bonusowo ktos wsiadal na niego bez mojej zgody i po tym byl nagle kulawy (po niemal roku lakowania...). Jestem wsciekla, rozzalona i nie wiem co mam robic... Chcialabym przywiezc Crossa chociaz (dobrze, ze on ma swoja 'renome' i nikt sie nie odwazy tylka posadzic...), ale wiem ze jestem uwiazana z dzieckiem- nie wiem czy podolam finansowo i czasowo, wiem, ze musze liczyc na czyjas pomoc, bo sorry- z dzieckiem w chuscie nie poszaleje w stajni :/ Nie wiem co robic.
Koni swoich nie widzialam od grudnia... mam dosc, jest mi zle. Chwilowo jestem tylko i wylacznie matka i (prawie) zona. 24/7 Nie ma nic dla mnie...
[quote author=Tania link=topic=44.msg1856215#msg1856215 date=1377161274]
(...) I pora w inny tryb wejść. Jesienny.  :kwiatek:


Jak to jesienny?! 🙁 Juuuż??? Szkoda, że tak szybko minęło... I że nie wychodzi to co było zaplanowane na ten jesienny czas... Jedynie jakiś cud może odmienić tę spadkową tendencję...
[/quote]
A halo jeszcze nie "jesienna"?  😡
To w takim razie odwołuję. Ja już jesienna jestem.
tunrida, oczywiście, że sprawy nie rozdmucham, przejdzie mi. Choć w tym roku po dawce wina trochę wylałam mamie w ramach odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie lubimy się z siostrą. Bo jak mogłam polubić kogoś, kto skupił na sobie całą uwagę rodziców a ja słyszałam tylko "nie teraz", "zajmij się sobą", "bądź cicho, bo ona dopiero zasnęła". Niby byłam już duża, ale nadal byłam dzieckiem, które też chciało by się pochwalić swoimi sukcesami w szkole czy problemami.

I właśnie te ciągłe argumenty, że ona jest młodsza. Wpierw była mała i trzeba jej było ustępować na każdym kroku, potem jako nastolatka była wciąż za mała by pościelić swoje łóżko czy umyć talerze po obiedzie a teraz jest jeszcze na tyle mała, że dostaje 100% utrzymania + kieszonkowe + wakacje mimo, że ja w jej wieku byłam już dawno samodzielna.

Wiele lat tłumaczyłam sobie, że tak się ułożyło, że teraz rodzicom jest łatwiej niż jak było nas dwie w domu, bo maja 2 pensje a 1 dziecko, wcześniej była 1 pensja a 2 dzieci. Byłam dumna, że będę bardziej zaradna, że szybciej coś osiągnę.
A teraz? Teraz jest mi przykro, że nawet nie wywiązują się z obietnic, które rzucają.
Tania Aaaaaa... Nie zrozumiałam. 😉  :kwiatek:
bera7- rodziców nie wybieramy. Reszty rodziny też nie wybieramy.
Wybieramy za to naszego partnera życiowego ( na szczęście nie mieszkamy w Indiach  😉) i wychowujemy własne dzieci po swojemu. I tego się trzymam.
tunrida, wiem o tym doskonale, kocham moich rodziców i za nic bym ich nie zamieniła. Tylko w gorsze dni mam ochotę wykrzyczeć, że w moim odczuciu jest niesprawiedliwie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się