"Szybcy i martwi"

Pod szkola mojego syna idealnie by sie sprawdzila zasada 'spieszysz sie, wyjdz 10 min wczesniej'. Jak widze o 7:53 pedzacych rodzicow w swoich puszkach, to mnie trzesie..
Dwa tygodnie temu jade sobie spokojnie, okolice Kozienic. Z naprzeciwka wyłania sie samochód pędzący tak szybko, że zbliżał się normalnie z prędkością rakiety i do tego sunie albo środkiem albo moim pasem, mrugam drogowymi raz drugi nic. Zwalniam już prawie do zera, używam klaksonu, a ten pędzi na mnie dalej. Nie ma gdzie uciekać, bo po prawej krawężnik do wysokości pół łydki. Przebiegło mi przez myśl, że może w lewo, ale tam z kolei rów. To były sekundy, poza zatrzymaniem nie wiedziałam co mam zrobic dalej. Zamarłam dosłownie.
Okazało sie, ze to jakieś debilne buraki, szpanują dziadowską BMką po całej wsi. Skręcili mi tuż przed maską, usłyszałam tylko jeden świst przecinanego szybkością powietrza i durne ryki bandy idiotów z otwartych okien.
5 minut mi zajęło zanim odzyskałam czucie w nogach, a ręce telepały mi sie jeszcze przez kolejne 50 km.
Ja nie wiem skąd się takie bydło bierze i po co oni to robią. Co oni maja w tych łbach, bo na pewno nie mózgi.

Mam tylko nadzieje, że gdzieś dalej natknęli się na jakiś patrol.
Zazwyczaj w takich sytuacjach nie ma nigdzie patrolu.
U nas stoją zazwyczaj w weekend, okolice godziny 11/12/13, a następnie w jakiś dzień tygodnia 16/17/18. I to by było na tyle.

Wczoraj przechodziłam przez przejście dla pieszych i oczywiście jedna pani musiała na czerwonym, ale pech chciał, że akurat jechał samochód. Szkoda tylko, że wolał zatrąbić niż zwolnić, ostatecznie minął ją o centymetry. Rozumiem, że to wina tej kobiety, ale naciśnięcie pedału hamulca nie jest rzeczą karygodną, nie rozumiem braku reakcji. Zatrąbić to sobie też mogę.
Sytuacja z dzisiaj, 5 rano, idę na autobus na przystanek. Dochodzę do resztek Carserwisu na 1 sierpnia, stoi budka, w środku dwóch panów ochroniarzy, podjeżdża dostawczy, kierowca przekazuje ochroniarzom jakąś przesyłkę, chwila rozmowy-ja dochodzę do tyłu auta dostawczego, cały czas obserwując sytuację, by ocenić czy zdążę przejść i co zamierza kierowca i w momencie gdy byłam nogą na wysokości tylnego światła (rozmowa nie wyglądała na zakończoną, drzwi otwarte), czyli większość sylwetki widoczną miałam z lewej strony i kierowca, teoretycznie powinnien mnie zauważyć w lusterku, szłam przepisowo, facet zaczął cofać, szczęśliwie wolno, więc zdążyłam odskoczyć, a on dalej cofa, czyli w lewe lusterko nawet nie spojrzał, skoro nie przyhamował! Szczęśliwie miał otwartą szybę po swojej stronie, jak mnie mijał (odwrócony kompletnie w prawą stronę czy nikt mu w dupę nie wjedzie, co mnie utwierdziło w przekonaniu, że w lewe lusterko nie spojrzał) więc zje***m go z góry na dół i powiedziałam co myślę.
Ja rozumiem, dziwna pora na ludzi na chodniku, spieszących się na autobus, ale no do jasnej cholery!
Nie szybcy, ale ślepi:

Pod rozwagę.
Teo, srogi spot... Ale w sumie jak to jest możliwe, że on ich nie widzi, a samochód osobowy (chyba) powinien widzieć? Przecież rowerzyści są wyżsi niż osobówka? Czy chodzi o to, że stoją tak blisko naczepy? I są "wąskim elementem"?
tir jest skręcony z lekka z tego co widzę i pewnie dlatego te ślepe punkty tak się nakładają... 🙄 poza tym kamera jest na pozycji pasażera  a nie kierowcy - może kierowca coś by zobaczył jakby zerknął przez lewe ramię...
carmina, a przyjrzałaś się, gdzie jest kierownica?
Ostatnio w Londynie była seria śmierci rowerzystów 🙁 Stąd taki spot.
Plus zdarzeń z TIR-ami w Londynie jest dużo:

2010: 10 deaths, 4 involving HGVs
2011: 16 deaths, 12 involving HGVs
2012: 14 deaths, five involving HGVs
2013 so far: 14 deaths, 9 involving HGVs

Na pewno kierowca TIR-a może się bardziej porozglądać, wyjrzeć za okno 😉, obrócić itd. Ale dla własnego bezpieczeństwa lepiej założyć, że jego martwe strefy są bardzo duże. Co prawda i samochód, i rowerzysta najpierw są przed TIR-em (więc widoczność OK), ale potem "znikają". I kierowca opiera się na jakichś tam założeniach (jazda na wprost, równe tempo itd.).

Londyn rozważa ograniczenie ruchu TIR-ów przez miasto, zwłaszcza w godzinach szczytu.
carmina, a przyjrzałaś się, gdzie jest kierownica?


no fakt  😉
Oglądam sobie takie.
I zasady skręcanie w lewo w Rosji są dla mnie tajemnicą. Dla Rosjan chyba też?
Kiedyś marzył mi się wyjazd autem do tego kraju. Przeszło mi.
Gillian   four letter word
27 listopada 2013 12:50
przypomina mi to te takie samochodziki ogumowane w wesołym miasteczku...
Tania- faaajne.  😍
Mi się bardzo podoba skrzyżowanie w Indiach. To już w ogóle jest kosmos! 
Hindusi to jakimś cudem ogarniają. A w Rosji widzę jakieś takie skrzyżowania w literę Y i to jakaś masakra. No i światła mają chyba znaczenie czysto symboliczne? Pamiętam jak mój syn, wtedy świeżo upieczony kierowca by zachwycony jazdą po ukraińskim Lwowie. Mógł wyrzucić do kosza wszystkie nauki z kursu.
Piękne jest to, jak oni to ogarniają! Jestem pełna szacunku. Chciałabym kiedyś spróbować.  😉

Podobała mi się jazda w Rumunii, przez mniejsze miejscowości. Też mało kto respektował przepisy. I jakoś wszyscy dawali radę. Kiedy stosowałam zasadę- niczego nie możesz być pewien, całkiem fajnie się jeździło.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
27 listopada 2013 13:10
Rosja to nie kraj, to stan umysłu- jak ktoś mądry napisał 😎

Miałam dwa razy taką sytuację. Raz przechodziłam z dzieckiem na pasach na rondzie- rondo miałam po prawej, po prostej(z prawej strony) jechał jakiś samochód, z wyjazdu na wprost stał inny i czekał. Ten z prawej zwolnił i pokazał mi ręką żebym przechodziła, więc weszłam na pasy. I gdy byłam w połowie ten z naprzeciwka gaz do dechy i chce przejechać- patrząc się w przeciwną stronę 😵 (czyli w kierunku samochodu, który się zatrzymał). Pchnęłam wózek do przodu, on zatrzymał się dosłownie parę cm od mojej nogi. Koleś ok. 40 lat, w ogóle nie spojrzał, czy ktoś na pasy wchodzi- był zbyt zajęty próbą przejechania.
Innym razem to samo rondo, szłam z siostrą. Dochodzimy do pasów, ona rezolutnie wchodzi na zebrę nawet się nie rozejrzawszy- a ja ją za kurtkę i w tył. Właśnie skręcający tir zatrzymał się z piskiem opon. Myślałam, że jej łeb urwę po prostu.
lockmittel   Co nie zabije to dobrze zrobi mi.
27 listopada 2013 14:04
U mnie w mieście przyjdzie sezon na szybkich i martwych. Zamknęli nam tor na przedmieściach, a w zasadzie sprzedali pod kolejne bloki. Nie ma żadnej alternatywy i znów czeka nas powrót do nielegalnych wyścigów na ulicach nocą 🙁 a było tak miło, kulturalnie, bezpiecznie. Lublin to chyba nie miasto inspiracji 🙁 skoro ważniejsze są biedronki i tesco niż pasja i bezpieczeństwo 🙁
opolanka   psychologiem przez przeszkody
01 grudnia 2013 10:53
JolantaG, tydzień temu jechałam przez Kozienice, musieliśmy objechać, bo drogę tarasowala rozbita bordowa beemka. Może to ta sama...

A'propos wczoraj zginął Paul Walker, aktor "Szybkich i wściekłych", wypadł z drogi Porshe...
Uściślijmy, że Walker był pasażerem tego Porshe. Niewiele to zmienia, ale jednak odrobinkę.
I znów wypadek. Ten w Kamieniu Pomorskim. Dlaczego nie funkcjonuje zabieranie prawa jazdy dożywotnio? Kurczę, ten sprawca już był karany za jadę po pijaku.  🙁
Taniu wielu takich, którym prawko za alkohol zabrano wsiada i bez prawka - często znów po pijaku
Za taką tragedię powinno być dożywocie bez możliwości skrócenia kary... a tak dostanie 5 lat, może nawet w zawieszeniu, zabiorą mu prawko na rok i po krzyku  🤔wirek:
Bischa   TAFC Polska :)
02 stycznia 2014 17:29
Mnie wczoraj nieco przeraziło to, co powiedział jakiś facet wczoraj w TV, na pytanie "dlaczego te wszystkie akcje, statystyki nie skutkują zmniejszeniu, a z czasem zlikwidowaniu wsiadania za kółko pijnym kierowcom?". Odpowiedź: "Bo ludzie myślą, że ich to nie dotyczy, że wszystkim się to przydarza, tylko nie mnie" 🙁
No i te niskie kary, do 12 lat więzienia!? Do jasnej cholery, 6 krotne dożywocie to mało! On ZABIŁ 6 OSÓB!
No tak dożywocie i taki pijak spędzi cały życie za kratkami na koszt państwa, dla mnie to idiotyczny pomysł, bo pieniądze które powinny być przeznaczone na odszkodowanie dla ofiar pójdą na utrzymanie delikwenta, zamiast tego powinien ponieść bardzo dotkliwą kare pieniężną, + pracować (oczywiście pod kontrolą tylko w tym największy problem) przez ileś lat na te dzieci, które zostały bez rodziców. No i do tego oczywiście dożywotni zakaz jazdy.

W ogóle uważam, że najdotkliwsze byłyby kary pieniężne, mam ''znajomego'', który jeździł pod wpływem został zatrzymany do kontroli dostał pół roku w zawieszeniu i 1tys. zł kary, prawko zabrane na dwa lata, potem nadal praktykował te same czynności, aż w końcu któryś z jego znajomych zgłosił to na policję nie wiem jakie konsekwencje poniósł za drugim razem.
A mnie wczoraj jakoś zirytowały i media i politycy. Bo miałam wrażenie, wykorzystania okazji do noworocznych jasełek.
Pijani zabijają na drogach od dawna. I nic. Jaka to w sumie różnica czy sześć osób czy jedna czy wcale?
Ta pani, co wjechała w przejście podziemne miała kilka takich zdarzeń. I sobie jeździła. I pyskowała sędziemu.
Kary powinny być bardzo surowe. I obecna możliwości prawne wykorzystywane. No, kurczę. Policjant powinien mieć nożyczki i od ręki prawko ciachać. Przynajmniej tyle.
Inny rodzaj odpowiedzi:

http://wyborcza.pl/1,75248,15216801,Prof__Platek____Niech_politycy_powiedza__co_zrobili.html

Też zwraca uwagę na to, że sześć osób robi wrażenie, ale niekoniecznie, jak się spojrzy na statystyki 🙁
Za to na karanie patrzy inaczej.
Bardzo sensownie pisze Pani Profesor.
Przyzwolenie jest. I na ćpanie i na picie. Radiowozy zawsze w tym samym miejscu. "Społeczność CB" ostrzegająca się wzajemnie.
Radary zapsikane pianką. Auta posklejana z czterech wraków, które przechodzą przeglądy techniczne w cuglach.
Jak policzyłam, przejechałam autostradą Kraków Tarnów w ciągu roku około 120 razy. NIGDY nie spotkałam radiowozu ani żadnej formy kontroli prędkości. Jadę zwykle tak 120 km/h. I autobusy pełne ludzi wyprzedzają mnie jakby stała w miejscu. W ogóle wszyscy mnie wyprzedzają.  😡
W Krakowie nawyk wjeżdżania na skrzyżowania nawet nie na żółtym tylko na czerwonym świetle jest powszechny. Puszczając pieszego na pasach zawsze boję się, że wydaję na niego wyrok. Często migam awaryjnymi aby go próbować ochronić. Żeby ten kierowca za mną zwolnił i pomyślał.
Okropne.
Też mam nieodparte wrażenie 😉 że policja często omija prawdziwe problemy... Przejeżdżanie na czerwonym świetle widzę coraz częściej. Zapychanie skrzyżowań (co z tego, że nie da się zjechać... wepchnąć się trzeba, może się uda). Zajmowanie buspasów.

Ostatnio taka scenka:
Jadę rowerem, ulicą - dzielnica spokojna, ruch rzeczywiście nie przekracza 50 km/h (bo infrastruktura nie pozwala  😀iabeł🙂. Stoję na czerwonym, to się rozglądam - akurat policjant zatrzymuje rowerzystkę, która jechała rowerem po chodniku.
OK, nie popieram jazdy chodnikiem, zwłaszcza w takich spokojnych okolicznościach (chociaż pouczać się oduczyłam). Ale gdyby mister policjant zabrał się z zatrzymywanie tych kierowców, którzy minęli mnie moment wcześniej w odległości mniejszej niż ten przepisowy jeden metr... może nie byłoby problemu z rowerzystami okupującymi chodniki? Działanie od pupy strony.
Żałuję, że zmieniło się światło i po prostu odjechałam zamiast wyrazić swoje zdanie.

A z poważniejszych historii (chociaż powyższa z mojej perspektywy jest poważna!) - znam chłopaka (aktualnie 30+), który już po raz drugi stracił prawo jazdy. Punkty za przekraczanie prędkości...

Oczywiście zdał, odzyskał (tzn. drugie zdawanie wkrótce). Ale czy czegoś się nauczył? Recydywa trwa. Egzamin się zda. Samochodem nadal jeździł (jakieś meandry, dlaczego zachował prawo jazdy, mimo że je stracił). Nie zabolało w gruncie rzeczy. Nie było utrudnienia życia (realnych skutków utraty prawa jazdy). Nie było naprawdę dotkliwej kary finansowej. To nie jest oczywiście kandydat na więzienie, ale, kurczę, taka bezkarność też nie jest dobra. Wszystko to jakieś takie... fikcyjne.
Ja dostałam CB w prezencie. Bo sama bym nie kupiła. Bawiło mnie dwa dni. Nie używam, nie chcę brać w tym udziału.
Zapisy kodeksu drogowego są fikcyjne. Spróbujcie sobie pojechać w terenie zabudowanym typu szosa przez wsie, 50 km/h.
Każdy TIR, bus, każde auto na was natrąbi i naświeci.
Rowery to osobna kwestia. Jeżdżę chodnikami tam gdzie nie ma tras. Ostrzegam staruszki. Kłaniam się . Po prostu się boję jeździć ulicą.
Trudno. Nic nie poradzę. Mam jedno zdrowie/życie.
Obawiam się, że całe to wydarzenie posłuży li i jedynie do tego, aby się Lewiatan utuczył - w taki, czy w inny sposób: http://boskawola.blogspot.com/2014/01/wyobrazone-czy-realne.html
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się