Co się na wsi opłaci...

Isabelle, nie wiem czy każde pole można przekształcić, ale mi problemów nikt nie robił. Co do kosztów założenia łąki na 2,5 ha mogę Ci podać jakie były koszty u mnie:
- oprysk Rundupem, co by zlikwidować chwast. preparat + usługa ok 700zł
- zaoranie, zabronowanie - ok 400zł
- nasiona trawy + owies+ usługa - koło 2000zł
- zebranie owsa kombajnem 450zł
- zebranie słomy koło 150 kostek - 250zł (kostkowanie + zwiezienie)
- pierwsze koszenie łąki - 300zł
- prasowanie koło 200 kostek + zwiezienie -250zł
- nawóz + nawiezienie - 700zł

To wszystko trwało 2 lata zanim puściliśmy konie. Z tego było:
koło 2t owsa
koło 150 kostek słomy
koło 200 kostek siana.

Łącznie wkład 5050zł. Odzyskane plony - niespełna 2000zł. U nas mało gospodarzy ma czas i chęci więc usługi drogie.

Trawa by była super, gdyby nie susza. Od maja nie było u nas porządnego deszczu. We wrześniu 1 dzień popadało 🙁.
Na wiosnę znów muszę nawozić wapnem, bo mam przeazotowaną ziemię po dzierżawcy, który chciał mieć wysokie plony i walił kilka lat z rzędu nawozy azotowe.
Ja zgadzam się z tymi co piszą, że wielkoobszarowe gospodarstwa przynoszą zysk, wielkie hodowle.
Dopłaty to trochę mit ludzi z miasta, a potem udowadniaj ze nie jesteś jeleniem bo mają zdjęcia sprzed 10 lat.

Mam w okolicy - jakieś 10 km ode mnie wielkiego rolnika - ma borówkę, 1400 ha, plus hodowla jeleni.
Ma 7 armatek przeciwgradowych - na całym swiecie jest ich 300;] odpala je SMSem;]
Dla ludzi którzy przyjeżdżają na zbiory ma wybudowany hotel. A jego borówka jest w niemieckim Tesco i brytyjskim Sainsbury.
I na pewno jemu się opłaca.

Dzis w radiu słyszałam ze koziego sera nie opłaca sie robić. Bo droższy niż w sklepie. Co za herezje!
Ja nie mam problemu z zakupem na wsi jaj, sera, mleka, na szczęście otaczaja mnie w większosci ludzie - majacy także małe gospodarstwa którym się opłaca.
Ja doceniam i szanuje ich prace. I sama bym chciała mieć wielkie gospodarstwo!


Ooo znalazłam temat dla mnie 🙂
Jestem szczęśliwym rolnikiem co "mu się opłaca".
  Po kilku latach prowadzenia gospodarstwa i uczenia się na własnych błędach wiem jedno - w mieście w życiu nie utrzymałabym siebie, konia (jednego, bo w mieście na bank nie miałabym 9 koni), domu i nie wystarczyłoby na drobne przyjemności.
  Przede wszystkim priorytety. Cóż, mieszkam w niewyremontowanej chałupie, bez centralnego ogrzewania - jak zostało po poprzednich właścicielach tak jest. Mogłabym co roku coś zrobić, bo kasy na tyle wystarcza - pewnie już miałabym zmieniony dach, zrobione centralne, wymienione okna, może zrobione łazienki. Jednak domem nie zarobię - w pierwszej kolejności były maszyny.
Prosta kalkulacja - do koszenia 20 ha na siano - koszt usługi ok 150 pln/ha - 3 000 x 2 pokosy - 6000 pln/rok. Zakup nowej kosiarki - 3000 - paliwo ok 1600 pln - w rok zwraca mi się kosiarka, kolejne lata to paliwo, nożyki (zużywam dwie paczki w sezonie to koszt 50-60 pln) i ewentualne koszty naprawy. Tak samo z prasą, zgrabiarką, przyczepą, ładowaczem - zwykle maszyny zwracają się w ciągu roku, dwóch, ale kasiurkę trzeba wywalić na maszyny zamiast na remont łazienki.
  W tej chwili rozglądamy się za drugim większym ciagnikiem, bo przyda się większy, a i na dwie maszyny robota szybciej idzie - 10 tysi pójdzie jak nic - ale ciągnik się zwróci, jak wymienię okna to będę miała ładne nowe okna, może spale mniej opału - opał akurat mam własny, ale pola nie będzie czym obrabiać.
  Problem na wsi u nas widzę taki (a właściwie kilka). Rolnicy co jeszcze siedzą "sto lat za murzynami" - bo dziadek zawsze siał to i tamto, w ten a nie w inny sposób -  w tym roku sąsiad, rolnik od nastu lat dał się namówić na siew owsa z centrali - kupowałam dla siebie, przy okazji mogłam wziąć więcej. Oczywiście nie wierzył, że daje takie plony - jak mu wjechał kombajn i zaczęło sypać po prawie 7 ton z hektara to nie mógł obrobić się z przyczepami - siejąc "dziadkowy" owies miałby 3 może 4 tony.
  Druga strona pijaczki, ale Ci to i w mieście są, więc temat w zasadzie zamknięty - chleją i marudzą, że bida a dupy nie ruszą.
  U nas areały są 20 ha wzwyż - jeśli ktoś ma mniej da się wyżyć - u nas mają truskawki, borówki, doskonałym rozwiązaniem jest wówczas uprawa ziół (niektóre kosi się normalnie kombajnem, a nie zbiera boso po rosie 😉).
  Gospodarstwo to firma, biznes - trzeba planować, kalkulować, nie ma, że "rolnik siedzi i mu rośnie" 😉.
  Ja swoją przyszłość wiążę ze wsią, uważam, że w tej chwili jest nieźle, a jak wszystko sobie po dopinam do końca, to będzie dobrze - Kulczykiem nie będę, ale myślę, że życie bez zmartwień o kasę i żałowanie sobie na wszystko mi wystarczy 🙂
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
10 września 2013 05:34
Ad. W sklepie taniej ehym... Tylko co to za jedzenie? Ja już teraz nie przełknę nabiału "ze sklepu" chyba źe taki... W cenie 😉. Tylko jeszcze konsumenci powoli muszą się przekonač że dobra żywność NIE MOŻE  być bardzo tania 😉. Ale człowiek ma wybór, zawsze
No to fakt - my 2 razy w roku dokonujemy mordu na śwince, żeby mieć własne mięso - już samo mięso to niebo a ziemia do tego sklepowego, a jak niedawno obczailiśmy wędzenie to już w ogóle rewelacja. Fakt, jak policzę wszystko do kupy to wychodzi mi cena prawie jak w sklepie, ale wiem co świnia jadła i co jest w mięsie - no i, że jest to mięso, a nie tryliard polepszaczy, ulepszaczy, białko sojowe i konserwanty.
zielona_stajnia, widzisz, z mojego punktu widzenia to Ty jesteś wielki rolnik. U nas jak wcześniej pisałam gospodarki małe, a ziemia słaba. Ja mam trochę ponad 4ha z czego faktycznie uprawianej ziemi jest trochę ponad 2,5ha. Reszta to zabudowania i piach.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
10 września 2013 21:04
[quote author=zielona_stajnia link=topic=92293.msg1871166#msg1871166 date=1378790437]
No to fakt - my 2 razy w roku dokonujemy mordu na śwince, żeby mieć własne mięso - już samo mięso to niebo a ziemia do tego sklepowego, a jak niedawno obczailiśmy wędzenie to już w ogóle rewelacja. Fakt, jak policzę wszystko do kupy to wychodzi mi cena prawie jak w sklepie, ale wiem co świnia jadła i co jest w mięsie - no i, że jest to mięso, a nie tryliard polepszaczy, ulepszaczy, białko sojowe i konserwanty.
[/quote]

czyli jednak można - a wcześniej w tym wątku napisano jak to nic a nic nie możę obecnie być zabite na wsi w gospodarstwie, że jak świnia to trzeba z nią do ubojni itd
Malina po 6 zł. Co za paranoja, maliny nie ma, a cena jest. Na skupie dziś  było 280kg, podczas gdy w zeszłym roku mniej wiecej o tej porze przyjmowali po 3 tony dziennie... po 1,80 zł 🤔wirek:.
Co za porąbany kraj. Dali cene, żeby frajerzy stali cały dzień i dziubali to dziugastwo, bo po 1,50 zł  nikt by nie rwał.  🤔wirek:

[quote author=zielona_stajnia link=topic=92293.msg1871096#msg1871096 date=1378757985]
Problem na wsi u nas widzę taki (a właściwie kilka). Rolnicy co jeszcze siedzą "sto lat za murzynami" - bo dziadek zawsze siał to i tamto, w ten a nie w inny sposób -  w tym roku sąsiad, rolnik od nastu lat dał się namówić na siew owsa z centrali - kupowałam dla siebie, przy okazji mogłam wziąć więcej. Oczywiście nie wierzył, że daje takie plony - jak mu wjechał kombajn i zaczęło sypać po prawie 7 ton z hektara to nie mógł obrobić się z przyczepami - siejąc "dziadkowy" owies miałby 3 może 4 tony.
[/quote]

zielona_stajnia jakie u was gleby? U mnie głownie IV klasa, troche III klasy. 5 ton z ha owsa to jest max (więcej nie wyda choćby uszami klaskać). W tym roku zasiałam owies rok po centrali, niestety było tylko 2,5 tony z ha, ale jest to wina głównie gradu i długotrwałych opadów. Na początku myślałam, ze grad nie poczynił szkód w zbożach, ale niestety sie okazało, ze dużo roślin zostało pociętych i w czasie kłoszenia połamały się. Szkoda bo liczyłam na minimum 10 ton (8 ton miało pójść w świat, 2 dla mnie). Przez ostatnie 6 lat siałam owies własny (7 lat temu kupiony od chłopa) - w dobrych latach dawał lekko 5 ton, w słabszych 4. Jak dla mnie naprawde zadowalająco, zwłaszcza, że ja nie daje dużo nawozów sztucznych. Sieje owies w stanowisku rok po nawozeniu obornikiem.

Prawda jest taka, że mam za małe gospodarstwo, żeby z niego żyć. A jeszcze jak mi dokopie żywioł to można sobie tylko strzelić w łeb. A dziadkowie z tych 9 ha żyli i to całkiem przyzwoicie jak na lata 40-70te. Rodzice tez całkiem nieźle, tato miał etat w kółku rolniczym, ale to były grosze, zyli głownie z gospodarki - lata 70-90 włącznie. Po przekroczeniu magicznego 2000 roku to jest totalna porażka, zabrali możliwość jakiegokolwiek zarobku. Nie moge powiekszyc gospodarstwa bo: 1) nie mam za co, bo to co mam do sprzedania nie moge sprzedać, bo za małe ilości (zboże), nie ma gdzie (mleko/nabiał), a jak znajde zbyt to za psie pieniadze, 2)nie ma gdzie kupic ziemi, bo nikt nie sprzedaje, a jak ktos sprzedaje, to skupuje wielkorolny dając 3 tys od ręki wiecej, mnie nie stać na przebicie tej ceny, bo nie mam zdolności kredytowej i patrz punkt pierwszy.
Zainwestowałam w stajnie na 3 boksy. Taniej niż 450 zł miesięcznie za utrzymanie konia się nie da. Nie tu gdzie mieszkam. Ale 450 zł to jest dobra i zadowalajaca mnie cena, a przecież nie jest wygórowana. Gdybym wzieła co miesiac pieniadze w "kupce" 450x3  to już moge sporo zrobić, a  na czysto zostaje mi 450zł.
Z perspektywy 3 lat budowa stajni okazała się bardzo dużym błędem. Po rozpoznaniu rynku, była duża szansa na zapełnienie wszystkich boksów, bez większych problemów. Niestety juz po wybudowaniu okazało sie to tylko marzeniem idioty.
Miałam tylko jednego konia przez 3,5 roku, a drugi był tylko 9 miesięcy z czego przez 3 miesiace z jego utrzymania wyszłam na zero, a przez 2 miesiace dołożyłam ze swoich.
Dzisiaj  zastanawiam sie co zrobić ze stajnia, która kosztowała mnie 20 tys. Sprzedając, nie wezme za nią tyle, o ile w ogóle znalazłabym kupca.


-------
edit
dopisałam
JolantaG - u nas IIIa i b, trochę IV (owies na IV u mnie w ekologii posypał po 4,5 tony, ale przedplon był dobry plus obornik 😉), na V mam część pastwisk. Poza tym rok był u nas dobry.

Ja uprawy ubezpieczam - w pewnym momencie modliłam się o grad, bo w ubezpieczeniu owies był wyliczony na 650/tonę a na polu wyglądał  kiepsko 😉 ot przewrotność. 
  U nas jeszcze ANR ma sporo ziemi na sprzedaż - powoli "czaję się" do paru hektarów, nie powinno zainteresować "mieszczuchów", bo działka niecałe 4 ha i nie uprawiana od paru lat. Ciekawe jaką cenę Agencja wystawi na przetarg ograniczony, bo za nimi to nie ogarniesz.

ElaPe - da się ubić - wypisuje się sprzedaż na osobę nie posiadającą gospodarstwo np. mojego chłopa. Nikogo nie interesuje wówczas co się ze świnią dzieje - czy ktoś ją zje czy na balkonie będzie trzymał. Raz w roku "Kowalski" może sobie taką "świnię na balkon" kupić.  Druga świnka idzie np. na kolegę, kogoś z rodziny i po problemie. trza czytać przepisy do końca, nie tylko pierwsze linijki 😉
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
11 września 2013 05:35
Ale tak zrobisz tylko w "rodzinie". Obcy smakow nie kupi 😉. Rolnik wyźywić się zwykle by dał radę. Miło by było gdyby bez problemów mogł czasem coś sprzedać (bo przy chęci sprzedaźy np. Wędlinek 2 razy w roku nie opłaca się robić MOLa 😉.
(...)
czyli jednak można - a wcześniej w tym wątku napisano jak to nic a nic nie możę obecnie być zabite na wsi w gospodarstwie, że jak świnia to trzeba z nią do ubojni itd

Można. Ja linkowałam informację o uboju na potrzeby własne.
Ale....Polak potrafi oczywiście
p.s
Z innej beczki. Owoce. Przy kieleckiej drodze rolnicy/sadownicy sprzedają. Zatrzymałam się . Kupiłam. Śliwki kwaśne jak ocet. Brzoskwinie jak kamienie. Więcej się nie zatrzymam. Całość wywaliłam.
Tania,  znajoma pochwaliła mi się jaki biznesik wymyśliła. mieszkają na wsi. nie mają zwierząt, obok jest sad sąsiadów. kupuje najtańsze jajka z biedronki i zmywa chyba octem nadruki. jako wiejskie sprzedaje. owoce kupuje na takim rynku hurtowym. przesypuje do koszyczków i mówi, że z własnego niepryskanego krzaczka czy drzewka.
ludzie kupują i wracają chwaląc wiejskie jadło.

kontakt się urwał, bo jakoś oszustów nie lubię, więc nie wiem jak biznesiktrwa...

Isabelle, o rety. Nie ma nic gorszego niż takie eksperymenty z jajkami. Mnie uczono, że nawet zmywakiem jajka nie wolną tknąć. Tylko opłukać wodą.
O! Czyli to stało się popularne. Mnie też ktoś niedawno opowiadał, że sprzedaje takie jajeczka po....uwaga! 2 zł.
Sztuka! Polak potrafi. Wstrętne, bo tych prawdziwych pogrąża.
Co do mycia jajek. Nie myje się never ever. To znaczy tylko bezpośrednio przed rozbiciem się parzy. Mycie zmywa zaschniętą śluzową otoczke, która zatyka pory w jajku zapobiegając wnikaniu np. bakterii. Jajko umyte jest jakby mikro dziurawe.
A rolnik czasem myje, bo miastowy się brzydzić może kupą na skorupie. Myje oszczędnie w miedniczce. I jajko "zasysa" wszystko z miedniczki czyli kupę rozbełtaną.
Tania, dokładnie. Ja mam brudne w lodówce. Opłukuje z ewentualnej kupy czy resztek ściółki pod kranem i wtedy zużywam. Bo tak jakoś dziwnie machać takim jajem z kupą np. nad patelnią i liczyć, że nic nie wpadnie.
Czyli mycie jaj się na wsi nie opłaca.  😉
Opłaca się mycie biedronek.
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
11 września 2013 13:48


ładne?
ładne.  :kwiatek:
Kurcze to co pisze Isabelle,  że ludzie robią takie przekręty, to naprawdę zwykłe świństwo. Mieszkam w mieście, niekiedy mam wielgachną ochotę na jajka od kurek takich podwórkowych. Jak byłam w wieku szkolnym jeździłam do babci na wakacje, smak swoich pomidorków, mleka prosto od krowy, swoich serów , jajek, kiełbasy, szynki  i innych wyrobów do tej  pory chodzi za mną  🙂 Teraz korzystam już tylko z mleka, bo tam gdzie trzymam  kobyłę, sąsiad hoduje krowy. Kocham pomidory, ale te ze sklepu to obrzydliwa sama chemia, z waszych wypowiedzi wychodzi na to, że kupowanie u babci pod samem, to wielka niewiadoma 🤔 
Watrusia, dlatego ja nie kupuję na targu czy bazarze. Kupuję u rolnika, którego znam i wiem co ma na polu i jak wygląda jego krowa.
bera7, no to masz szczęście, zazdroszczę.
Watrusia, akurat pomidory możesz mieć u siebie jeśli tylko masz balkon 😉 A jeśli nie to może w stajni użyczą trochę miejsca na skrzynki... Nie dość że smaczne i pożytecznie to jeszcze ładnie wyglądają na krzaku 😉 Ja w tym roku wsadziłam tylko koktajlowe ale w przyszłym w końcu ruszę z rabatą wzniesioną.

Co do jaj - ja już mam dość tych eko ze sklepu. Co kupiłam to się nacięłam. Albo jakieś takie nieświeże (mętne w środku, żółtko się rozpadało), albo skorupki cienkie jak papier, czasem nawet wszystkie jaja okazywały się popękane. Ale od gospodarzy chyba bym się bała, nie znam ludzi, nie wiem czym kury karmią...
abre, z tymi pomidorkami, to masz dobry pomysł :kwiatek:, a co do jajek, brałam ze stajni, ale rok temu stajenna psina  która wyrosła z wieku  szczenięcego, wyruszyła na łowy i prawie wszystkie wydusiła. Skończyło się dla niego nie ciekawie, bo wylądował przy budzie. Teraz gospodarze kurek maja mało. 
Z jajkami to normalna sprawa, u mojej babci na wsi każdy tak robi. KAŻDY, kupują jajka w tesco, zmywają pieczątki, obtaczają w nawozie lekko, czasem piórko przykleją i heja na targ do miasta, gdzie mieszczuchy wszystko łykną, kupią nawet za 1 zł za sztukę od babiny 😵 Dlatego też kupuję w sklepie, bazarów i eko bazarów się wystrzegam, jest mi to bez znaczenia, czy kupię pomidora w delikatesach czy od chłopa czy sama pojadę do makro 😉
Jajka ze wsi mam tylko wtedy, kiedy babcia załatwi- wie od kogo.
U nas większość ludzi posiada kury, bo ceni sobie jajka od nich. Sprzedają z podwórka, więc wchodzisz i czasem nawet do samej nioski dochodzisz, co by jej parę zabrać. Sama jestem na etapie rozważania czy parę kur nie powinno wzbogacić mojego małego zoo.
mleko w butli kupuję po 1 zł/litr średnio. jeszcze ciepłe. dziś zrobiłam własny twaróg z około 1,5 litra mleka. wychodzi malutka kuleczka! smak faktycznie cudo, ale kto by kupił ode mnie taki twaróg, skoro w sklepie mozna nabyć po 0.99 gr taką kostkę...
Isabelle, u mnie w pracy jest dziewczyna, która sama piecze chleb, sama robi twaróg i w ogóle wianki cuda wyrabia (straszliwie ją to kręci, pracuje na 1/2 etatu tam, drugie gospodarzy u siebie)- i jak ktoś u niej zamawia, to ona robi. Także można wśród znajomych próbować sprzedawać swoje wyroby po sensownej cenie.
Isabelle,  ja bym kupowała na pewno  🙂 Uwielbiam twaróg, w sklepie też można kupić dobry, ale taki domowy mniam 😍
madmaddie   Życie to jednak strata jest
11 września 2013 16:27
u mnie babcia robi taki twaróg, bo kupujemy mleko prosto od krowy. ale mi on w ogóle nie smakuje, czasami go do czegoś dodam, a tak tylko wypijam serwatkę. więc to zależy, ja wolę sklepowy 😉
Ja przestałam kupować twaróg i mleko od gospodarza po tym jak byłam przy dojeniu krowy - warunki w jakich się to odbywało spowodowało u mnie na myśl o wypiciu tego mleka odruch wymiotny. U innego sąsiada, który oddaje mleko do mleczarni udój odbywał się w o niebo lepszych warunkach sanitarnych, ale on nie bawi się w sprzedawanie mleka po ludziach.
Jeśli chodzi o jajka - to w smaku nie czuję różnicy, w cenie owszem.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się