praca

Chętnych mamy jedynie na sezon wakacyjny- wiadomo przerwa w nauce to i dorobić można. Tak naprawdę to już mi sił brakuje na takie rozmowy. Ostatnia chętna dziewczyna z oferty zadowolona ale może przyjść po wakacjach bo jak to tak nie wyjechać sobie na wypoczynek. Ogłoszenie wystawione z dopiskiem że wszelkich informacji udzielamy w lokalu. I co? Na skrzynce pełno maili, część nawet bez cv, przedstawienia się itp. Co do pensji- każdy kto słyszy propozycję jest w szoku więc to raczej nie to. Może odstrasza stwierdzenie że praca jest ciężka, ale nie zamierzam tego przed nikim ukrywać. Wstępnie udało nam się znaleźć kelnerkę z zamykającej się właśnie pizzerii Da Grasso- może akurat to będzie "to".

Faith powiem Ci, że właśnie takie nieogarnięcie życiowe przeraża mnie, zwłaszcza wśród większości młodych osób. Zero odpowiedzialności, poważnego podejścia do pracy, nie wspominając już o problemach z wydaniem głupiej reszty.
faith, tak zrozumiałam, że ciężko znaleźć. Dla mnie to dobry znak, że ludzie zaczęli się cenić i za mniej niż średnia krajowa nie godzą się pracować.
Uwazalabym tak, gdyby nie to, ze ci sami ludzie wola w alternatywie siedziec w domu na garnuszku rodzicow do 35 roku zycia. A jak juz laskawie zgodza sie na warunki pracy to nie ogarniaja, ze np. do pracy trzeba chodzic 5 dni w tygodniu i codziennie wykonywac jakies czynnosci. I ze nie mozna tak ot sobie nie przyjsc, bez wczesniejszego zawiodomienia i jakiegokolwiek powodu.
Dla mnie to jest jakiś matrix to co wy piszecie- i o tych zarobkach, i że trzeba się cieszyć jak dają 1500, bo wszędzie dają mniej, i że ludzie są w szoku jak im się proponuje 1500 (zrozumiałam, że w szoku, że tak dużo), i że do pracy trzeba codziennie przychodzić, i że trzeba w niej pracować. Kurcze, żyję chyba w innym świecie 😂
ashtray, mnie też to zastanawia. Ja nie wiem, mam inne środowisko widać. Nie dziwię się, że ludzie odmawiają roboty za 1500 i dziwię się, że za cały etat pracodawcy nie wstydzą się tyle proponować.
A ja sie dziwie, ze ludzie nie chca pracowac w ogole, i uwazaja ze za siedzenie na stolku i to kiedy im sie zachce nalezy im sie kilka tysiecy zlotych. Bo tak.
Niestety takich obserwuje na codzien.
Sama sie cenie, nie pracowalabym teraz za 1500zl. Ale wlasciwie to od tylu zaczynalam po studiach, bo wolalam zdobywac doswiadczenie ciezka praca, zeby potem wlasnie moc zaczac sie cenic.
Zeby dobrze zarabiac - trzeba byc w czyms dobrym. Zeby byc w czyms dobrym trzeba miec albo talent albo doswiadczenie. Talent sprawa rzadka, a doswiadczenie trzeba gdzies zdobyc. Jeszcze rzadziej niz talenty widuje ludzi, ktorzy serio chca pracowac i uczyc sie fachu, niestety.
ashtray, mnie też to zastanawia. Ja nie wiem, mam inne środowisko widać. Nie dziwię się, że ludzie odmawiają roboty za 1500 i dziwię się, że za cały etat pracodawcy nie wstydzą się tyle proponować.


A ja sie nie dziwie, bo dając na umowę o prace 1500 zł - pracownik kosztuje 2 x tyle pracodawcę - zusy, i wszystkie inne.
Ja liczę ze mając pracownika np. Za 3700 na rękę kosztuje mnie on miesięcznie ok 6 tys.... Wiec dla mnie to pracownik za 6 tys a nie 3700.
Tak samo ten za 2000 zł to pracownik na którego miesiac w miesiac wydaje ok 4 tys.
A ja bym się ucieszyła z 1500. Jako studentce, która nie musi się sama utrzymać to nawet jest więcej niż potrzeba. Nie rozumiem czemu nie ma chętnych.
Dodofon, to właśnie takie polaczkowe gadanie pracodawców 😉 taka argumentacja naprawdę nie obchodzi osoby, która ma potem za 1500 się utrzymać.

Całe szczęście, że nie trafiałam na takich pracodawców, uff.
busch   Mad god's blessing.
18 czerwca 2014 21:07
zen, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dla pracodawcy jesteśmy takim samym kosztem, jak zakup długopisu, czy zatankowanie benzyny do służbowego auta - musimy się bilansować w miesięcznym budżecie. Czyli - przy zarabianiu średniej krajowej - generować zysk uzasadniający płacenie na nas 6 tysięcy złotych. Praca to jest usługa, którą pracodawca od nas kupuje. O ile rozumiem, że fachowiec taki jak programista, czy osoba biegła w dwóch językach rzeczywiście mogą występować z pozycji siły i się cenić, o tyle nie rozumiem zdziwienia, że kelnerom płaci się 1500 zł. Nie jesteśmy w bogatych Niemczech, mamy niewielką ilość pracodawców (więc nie muszą być konkurencyjni, by zwabić pracowników), a ponadto mamy dramatycznie wysoko opodatkowaną pracę. Może restauracja Modesta Amaro wykręca takie zyski, by płacić kelnerom średnią krajową, ale jakaś prowincjonalna jadłodajnia przy szosie prędzej by się zamknęła, niż znalazła tyle pieniędzy dla kelnera. I pewnie również kucharza, pani z recepcji, pani "od papierków", od zaopatrzenia itd....

Średnia krajowa nie obejmuje najmniejszych przedsiębiorstw dających najmniej pieniędzy swoim pracownikom (i przy okazji stanowiących nie taki mały procent przedsiębiorstw w ogóle), więc jest niespecjalnie miarodajna. Ponadto są w tym prezesi spółek i inni bogacze, zarabiający miesięcznie ogromne pieniądze.

Znam miejsca, gdzie półtoraka płaci się wykwalifikowanym specjalistom IT, a oni się na to godzą. Zresztą płaca powyżej 2 tysięcy to dla większości pracodawców fanaberia i dowód na to, że pracownikom się w tyłkach poprzewracało... smutne to, ale taką mamy rzeczywistość w Polsce 😉
Prowadziłam firmę, byłam wspólnikiem w jednej, więc wiem jak to wygląda od środka. I byłoby mi zwyczajnie wstyd podjeżdżać super bryką, za jaką uważałam subaru tribecę i płacić ludziom po 1500, 2000 na rękę, skoro firma wykręcała niezłe zyski. A najczęściej tak jest, że pracodawca ściska swój hajs dla siebie, wsadza tyłek w fajne bryki, a pracownik jest be, bo chce dobrze zarabiać 😉

Ok, uciekam z wątku, bo naprawdę się nie dogadamy.
Dodofon, to właśnie takie polaczkowe gadanie pracodawców 😉 taka argumentacja naprawdę nie obchodzi osoby, która ma potem za 1500 się utrzymać.

Całe szczęście, że nie trafiałam na takich pracodawców, uff.


Zen ja ciebie doskonale rozumiem. Ale tysiące takich firm zatrudniają ludzi i ciągną jakoś gospodarkę, jakakolwiek by nie była. Jak firma zarabia krocie to ok, dlaczego nie płacić wiecej, ale jeżeli jest ledwo nad kreska, to są dwa wyjścia, albo kalkulować i płacić ile sie moze albo wywalić 10 osób na bruk i zamknąć interes. Myślisz, ze ja nie chciałabym płacić ludziom wiecej? I tak wszyscy maja umowy o prace - co dziwi większość znajomych firm, które dają umowy o dzieło czy inne.
Dla ciebie pracodawca to bóg wie jaki krezus, a ja patrzę coby starczyło co miesiac na wszystko. I zdarza sie ze odkładam na bok faktury do zapłaty zeby zapłacić zusy w pierwszej kolejności.
Gdyby nagle kazdy pomyślał jak ty i zamknął właśnie te małe firmy z kilkoma pracownikami setki ludzi nie miałoby i tych słabych pieniędzy. Ja nie widze w tym winy pracodawcy, ale całego ustroju i,polityki zusowisko- podatkowej.
ovca   Per aspera donikąd
18 czerwca 2014 21:37
zen czy Twoja pierwsza studencka  (bo najczęściej kelnerowanie jest właśnie pierwszą pracą) pensja sięgała średniej krajowej?

Pytam serio- bo dla mnie 1500 zł dla studentki albo osoby która zaczyna drogę na rynku pracy to standardowa stawka.
Tak i to znacznie powyzej. I nie studencka, a licealna, ale moja osoba jest slabym przykladem, serio. Poza tym nie myslalam, ze rozmawiamy o studentach.

Dodofon, no wlasnie, system jest slaby, ale mimo wszystko uwazam, ze praca za 1500 to jest nieporozumienie.
busch   Mad god's blessing.
18 czerwca 2014 21:52
zen, oczywiście jeśli to Amaro płaci 1500zł swoim kelnerom, sam spijając samą śmietankę, to budzi to we mnie pewien sprzeciw i opór. Tylko... dopóki rynek się nie zmieni, to nikt mu nie zabroni tak postępować. Kiedy pracownik będzie miał możliwość bez stresu zrezygnować z jednej pracy i poszukać sobie innej bo mu coś nie pasuje, wtedy to pracodawca sam się zmieni - bo usługi pracownika będą bardziej cenne i po niższej cenie ich nie kupi. Tylko do tego potrzeba solidnej bazy wytwórców, przedsiębiorców, którzy w Polsce mają wyjątkowo ciężko ze względu na politykę fiskalną naszego kraju. Teraz raczej jest tak, że ludzie kurczowo trzymają się jednej pracy, nawet jeśli dużo im nie pasuje, bo wiedzą, że na ich miejsce jest masa innych chętnych.
[b]Proszę o to zapytac w ogłoszeniach oraz wątku "Praca - szukam/oferuję[/b]
Scottie   Cicha obserwatorka
19 czerwca 2014 05:06
zen czy Twoja pierwsza studencka  (bo najczęściej kelnerowanie jest właśnie pierwszą pracą) pensja sięgała średniej krajowej?

Pytam serio- bo dla mnie 1500 zł dla studentki albo osoby która zaczyna drogę na rynku pracy to standardowa stawka.


Jeśli to ma być pensja dla studentki (która mieszka z rodzicami albo utrzymują ją rodzice i chce dorobić/odciążyć ich) i nie jest to praca na pełen etat- to ok. Dla osoby po studiach, dla której jest to pierwsza praca w zawodzie- ok, jeśli mieszka z rodzicami/partnerem, pod warunkiem, że ma się szansę na większe zarobki. Ale nie oszukujmy się, to jest głodowa stawka i ciężko jest za to wyżyć, szczególnie w Warszawie.

A w ogóle to uważam, że osoby pracujące z ludźmi (w obsłudze- sprzedawcy, kelnerzy itd) powinni zarabiać dwa razy tyle, bo praca z "klientami" to najgorsza robota świata!
Kaktus, why?


Mam zadaniowy czas pracy, na począku dyrektor mówił, że nie interesuje go ile pracuje i nie będzie mnie z tego rozliczał, a teraz nagle zrobił nam grafik (!) gdzie przez wakacje nawet nie będę mogła wrócić do domu na 2 dni. Do tego kierownicy w pierwszym tygodniu pracy (!!) wrzucili mi dyżury sklepowe, bo oni chcą mieć długi weekend wolny. W związku z tym do niedzieli jestem jedynym kierownikiem do tego bez doświadczenia.
Dużo by wymieniać...
Dziewczyny, ja w mojej pierwszej pracy, za pełen etat w szpitalu mialam 1450zł. Odeszlam po 1,5 roku
, jak tylko nabrałam doświadczenia i pewności. A na moje miejsce czekało wielu chętnych.
Nic nie da narzekanie, ze to glodowa stawka. Trzeba sie cieszyc, ze jest i gwarantuje jakiś start w życiu...
Gillian   four letter word
19 czerwca 2014 21:23
ja dostaję tyle samo plus 300zł premii uznaniowej (czyli raz jest raz nie ma). Żenada. Tyle co ja z premią zarabia pracownik na małej stacji benzynowej. Jakie są jego obowiązki a jakie moje? ja pierdzielę, co za kraj 🙁
Gilian, walcz o pogotowie! Ja tu zarabiam wiecej!
Ja ostatnio czytałam, że tylko mały odsetek absolwentów do 30 roku życia zarabia "w okolicach" średniej krajowej. A średnia to 3900 brutto.
Gillian   four letter word
19 czerwca 2014 23:12
rtk, ja nie chcę do pogotowia. Po pierwsze - mam zarąbistą chorobę lokomocyjną i jazda karetką kończy się u mnie rzyganiem dalej niż widzę mimo leków (dlatego na transporty już nie jeżdżę, udaje mi się wykręcać dzięki Bogu). Po drugie - mój kręgosłup tego nie wytrzyma, już ledwo chodzę. Po trzecie - w naszym pogotowiu są tylko 3 kobietki które czekają tylko na emeryturę i żadnej kobiety nigdy więcej tam nie będzie z wiadomych względów.
Gilian, szkoda...
Ja tez narzekalam na kregoslup, ale na sorze. W pogotowiu jest lzej, duzo rzadziej dzwigam niz w szpitalu.
A co do choroby lokomocyjnej- łapało mnie jak siedzialam z tyłu, tylem do kierunku jazdy. Teraz siadam zawsze bokiem zeby byc przodem do pacjenta i po drodze pisze sobie papiery. Choroba zniknela 😉
Moze tez dlatego ze juz bardzo rzadko jezdze z tylu, praktycznie wszystkie dyzury mam za kierownica. Tu nie da sie miec choroby loomocyjnej- moze to jest rozwiazanie dla Ciebie? 😉
Ja o moich zarobkach w służbie zdrowia nawet nie wspomnę bo wstyd. Mam ponad 20 lat stażu, zszargane zdrowie i nerwy. Zaczynając pracę jako pielęgniarka miałam więcej jak mam teraz. Moi znajomi czegoś się dorobili a ja myślę, jak przeżyć kolejny miesiąc  👿
Mieszkanie musiałam zamienić na gorsze bo nie stać mnie było na czynsz. A lekarz w mojej placówce podczas jednego dyzuru zarabia więcej jak moja miesięczna pensja  😵  Oczywiście, pielęgniarka nie może zarabiać tyle co lekarz ale nie 1/10 jego pensji. Standard unijny to 40 - 50% pensji lekarza. Efekt - w zeszłym roku studia pielegniarskie w Polsce ukończyło 723 pielęgniarkek i pielęgniarzy. Niedługo żeby zobaczyć pielęgniarkę w pracy będziecie musieli pojechać za granicę. 🤔wirek:
Brakuje norm zatrudnienia dla pielęgniarek (dla lekarzy są) i w ten sposób dyrektorzy robią co chcą. I niestety w ten sposób najbardziej cierpi pacjent - nie ma czasu, żeby się nim zająć jak trzeba.
Cała ta sytuacja denerwuje mnie bardzo - przecież my też chcemy jak najlepiej dla pacjenta. Ale niestety będzie coraz gorzej. Która może odchodzi z zawodu,wiele na emeryturę a młodzieży brakuje. Kiedyś nadejdzie ten dzień, że jakis szpital nie będzie mógł pracować z powodu braku personelu. Może wtedy ktoś się obudzi?
Dzięki polityce fiskalnej mnie nie stać na pracownika, jak wielu mikroprzedsiebiorcow 😉 jakby nie było zusu byłoby inaczej. I mam we wrocławiu sporo chętnych za 1500. ale nawet tyle nie mam bo wszystko zrzera system. Ale pewnie, wszyscy potencjalni pracodawcy to sknery 😎
berula, przykre jest co, co piszesz - odkąd pamiętam pielęgniarki miały przekichane.
W Anglii, pracując w domu starców, albo ogólnie pracując w szpitalu zarabiałabyś kokosy. Sama nawet myślałam o przekwalifikowaniu się, ale... nie dla mnie ta profesja 😉

A ja tymczasem podaję wieści z frontu - jedna recepcjonistka odeszła, jedna przeniosła się do innej filii, dzisiaj rozmawiałam z naszym pracownikiem, który jest z nami ponad 10 lat - też chce odejśc 🤔
Już mówiłam, że moja nowa managerka sobie przyniosła polskiego kolegę jako nowego pracownika? Ok, powiem szczerze - chłopak jest świetny, pracuje za trzech, ale - mieszka ponad 20 km od miejsca pracy i nie ma samochodu. Skutki są takie, że możemy miec bardzo ciężki dzień, klientów multum, istny kocioł, a on się pakuje i idzie do domu, bo zaraz mu ostatni pociąg ucieknie. Będą również problemy ze świętami - zawsze wtedy jesteśmy zapełnieni po brzegi, każda para rąk się przyda, a tu będzie klops - bo w święta koleje nie pracują.

Mało tego. Nowa managerka zatrudniła kolejną osobę. Jest to kuzyn nowego pracownika, również Polak - i on zupełnie nie ma pojęcia o hotelarstwie, nawet nie wie, jak się używa Opery. Powiedzcie mi, czy to tylko ja, czy to już jest lekkie przegięcie?
Na 8 pracowników 4 to Polacy. Wczoraj na zmianie było nas 3 i jedna Angielka. Managerka non stop rozmawia po polsku, nawet przy klientach. Angielka, która jest naprawdę kochaną dziewczyną nie powiedziała ani słowa, ale jak pociągnęłam ją później za język przyznała, że czuła się bardzo nieswojo, niczym outsider, jakby to nie było jej podwórko (a pracuje tam ponad 6 lat) Poza tym klientom też się to nie podoba. Niestety, ale prawda jest taka, że Anglicy nie lubią słuchac innych języków - noty nam spadły na łeb, na szyję, straciliśmy kilku stałych klientów, no i w ciągu tygodnia, jak hotel był tak załadowany, że pękał w szwach, tak teraz jest duuużo luźniej. Z resztą - sami postawcie się w sytuacji tych Anglików. Pracujecie sobie w jakiejś firmie w Polsce, nagle zamieniają wam managera na kogoś z... niech będzie, że z Bułgarii. Ten manager sprowadza sobie kolegów i krewnych kolegów z Bułgarii, rozmawiają non stop między sobą po Bułgarsku, a wy siedzicie jak takie sierotki i nie wiecie, co ze sobą zrobic. Jeszcze do tego ten manager non stop podejmuje decyzje, które mocno nie pasują starym pracownikom.

Już nie wspomnę o kilkunastu sytuacjach, kiedy "stara" ekipa recepcji była bardzo niezadowolona z działań managerki. Mnie jeszcze niczym nie obraziła, ale - w środku nocy musiałam wysłuchiwac krzyków klienta, który był bardzo zły i miał do tego poważny powód, jednak nie była to moja wina, tylko błąd managerki. Niestety, musiałam wziąc za to odpowiedzialnośc i dawac sobie radę z mocno stresującą sytuacją, mimo, że z mojej strony wszystko było ok. Stara managerka zapytałaby się mnie, czy u mnie wszystko w porzątku, czy nie najadłam się stresu i nerwów - od nowej to wiem, że nawet nie ma sensu tego oczekiwac.

Kurczę, naprawde nie chce mi się szukac nowej pracy...  😵
escada, zawsze mozesz miec kogos na zasadzie podnajmowania miejsca.

Jesli chodzi o prace kelnerskie to nie oszukujmy sie, wiekszosc ludzi to uczniowie albo studenci. W ogole najczesciej pierwsza praca wypada na czas nauki i nie placi sie skladek od uczniow/studentow, wiec tlumaczenia pracodawcow o kosztach pracownikow sa bez sensu. Kazdy pracodawca szuka oszczednosci po prostu, ile jest ogloszen o prace tylko dla studentow, emerytow albo inwalidow i dlaczego? 🙂
Poza tym tez wielu pracodawcow ma tendencje do wykorzystywania pracownikow, nie placenia im za dodatkowe godziny itd.

ikarina masakra... "Managerka" ktora pewnie doczlapala sie do stanowiska ze sprzataczki... ostre slowa ale niestety tak czesto na wyspach jest.
Ja bym na waszym miejscu zglosila to dyrekcji, podparla rzeczowymi argumentami - widac wieksze niezadowolenie klientow, spadek uslug, rezygnacje ludzi.
Gadanie po polsku przy klientach - no tak nie moze byc i samo to jedno pokazuje jaka ta baba jest.

Dlatego kurde, nigdy nie wroce na wyspy, chyba ze mialabym pracowac tylko i wylacznie w swoim zawodzie, gdzie nie ma zbyt wielu emigrantow... Taki sie wstretny "swiatek" zrobil, ze wole byc w Polsce i zyc na nizszym poziomie niz tam. Przykre ale prawdziwe (dla mnie, podkreslam).

Berula, a moze jakas specjalizacja? Mam kolege, pielegniarza, ktory pracuje w hiperbarii i zarabia duzo wiecej niz.ja w pogotowiu na kontrakcie. My, ratownicy nie mamy szans wejsc w taki interes 😉
nerechta, sęk tkwi w tym, że z racji, że tyle pracowników nam odeszło, potrzebujemy nowych, więc nikt jej nic nie powie, że zatrudniła kogoś tam, bo naprawdę teraz potrzebujemy rąk do pracy (koleżaniki pracują po 50 godzin, ja z racji, że robię nocki - "tylko" 45). A że zatrudnia Polaków - cóż, Anglicy boją się o posądzenie o rasizm. Ja im powiedziałam, że to oni mogą posądzic ją o rasizm, bo nie używa przy nich ich języka i zatrudnia tylko ludzi jej narodowości.

Zobaczymy, nasza była managerka przyjdzie w tym tygodniu, aby udzielic jej szkolenia, zobaczymy, co ona powie.

Widzisz, nerechta, ja z Polakami w sumie nigdy tak na serio nie pracowałam, więc dla mnie taka sytuacja jest nowa. Naprawdę u ciebie Polacy sie tak mocno rozkokosili w tej Anglii?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się