"Nie ogarniam jak..."

Isabelle mozna zmienic tylko trzeba wiedziec jak i nie jest to proste.
Koty to bardzo wrazliwe stworki ktore moga roznie reagowac na jakiekolwiek zmiany.
Dwa dopasowac do siebie takiegi weterana to czasami Syzyfowa praca.niestety.


no ja nie wiem. Nie umiem. Nie jestem dość doświadczona.
Więc nie wzięłam. A poza tym to byłby świetny kot dla starszej pani. Niezbyt aktywny, trochę znużony. Taki, który potrzebuje świętego spokoju, a nie szalonego domu, gdzie jest wieczny ruch i małe dziecko. Albo zrobiłby mi z dzieciaka pasztet, albo chodził wkurzony, bo nie ma spokoju.

a mój M. wypatrzył kota, pobawił się z nim i okazało się, że strzał w dziesiątkę, Aleksander jest rewelacyjny, a jak Dominika płacze to do niej biegnie i się łasi mrucząc 😉

Chainsy przede mną niczego nie ukrywano, tylko ... nie wiem po co reklamować kota jako chodzącą łagodność, skoro na próbę dotknięcia łapy reaguje drapaniem. Zabrałam dziecko, żeby się "poznali" czy się polubią przed adopcją i niestety okazało się, że reklama była ciut przesadzona. Rozumiem, ze tu jest też wpływ mieszkania w lecznicy a nie w swoim domku, ale dla mnie nie wchodziło w grę zwierzę, które zamierza się z pazurami na kilkumiesieczniaka...
natomiast nasz kociak, dwuletni, wcale nie reklamowany jako chodzący spokój, okazał się fantastycznym towarzyszem.

Lubi się bawić, atakować rękę, łowny mocno, ale na dziecko celowo nigdy się nie zamierzył. Pozwala się pacać, ciągnąć, wkładać palce do dzioba, a jeśli mu nie odpowiadają "pieszczoty" to odchodzi. Owszem, drapnął kilka razy. Ale nie złośliwie, tylko chował się do szuflady a Dominika pacała z góry, więc uznawał to za zabawę.

a z drugiej strony, jest takie schronisko Medor. Pod Łodzią. Tam tez zajechaliśmy. ale CENY ZWIERZĄT nas zabiły. kot dachowiec - 50 zł, kot ładniejszy/młodszy - 100 zł, psy zależnie od "miodności". Z dużych psów zaproponowali nam chyba 5 letniego mieszańca niewiadomoczego, ale długowłosy, więc w typie jakiejś rasy. coś między 200-300 zł chcieli. Ja odpadłam, bo szczerze mówiąc... na wsi mogę mieć dachowców na pęczki. wystarczyło kiedyś wspomnieć, że lubię koty i dostaliśmy 2 sztuki z dowozem do domu, bo znaleźli.
a z drugiej strony, jest takie schronisko Medor. Pod Łodzią. Tam tez zajechaliśmy. ale CENY ZWIERZĄT nas zabiły. kot dachowiec - 50 zł, kot ładniejszy/młodszy - 100 zł, psy zależnie od "miodności". Z dużych psów zaproponowali nam chyba 5 letniego mieszańca niewiadomoczego, ale długowłosy, więc w typie jakiejś rasy. coś między 200-300 zł chcieli. Ja odpadłam, bo szczerze mówiąc... na wsi mogę mieć dachowców na pęczki. wystarczyło kiedyś wspomnieć, że lubię koty i dostaliśmy 2 sztuki z dowozem do domu, bo znaleźli.


Padłam 🤔 I weź tu człowieku wierz w chęć pomocy zwierzętom przez osoby prowadzące takie miejsca... Jak rozumiem zbieranie datków za przygarnięcie zwierza, tak wystawianie ich z ceną to dla mnie kolejna rzecz nie do ogarnięcia.
Facella   Dawna re-volto wróć!
27 sierpnia 2014 11:18
Jest jak w raju. Nie ogarniam, jak w raju miałoby nie być naszych zwierzów 🤔

Znam taki żart? anegdotkę?
Umarł pan, który miał psa. Zaraz po nim umarł też i pies. Dusze się spotkały i idą razem przez nicość. Docierają do bramy, a tam informacja:
"Raj. Zakaz wstępu zwierząt".
Pan pomyślał, że psa nie zostawi, więc odwraca się od bramy i idzie dalej z psem przez nicość. Docierają do kolejnej bramy, gdzie siedzi jakiś facet.
- Jestem św. Piotr, a to jest brama do raju. Zapraszam
- A z psem można?
- Można.
- Tamta brama wcześniej... Co to było?
- Piekło. Do raju docierają tylko ci, którzy nie porzucają przyjaciół.

Tak mi się przypomniało.
mundialowa,
Odnosnie dopasowania psa/kota do czlowieka, jego trybu zycia i warunkow mieszkaniowych naprawde mozna to zrobic na podstawie krotkiej, celnej ankiety i wywiadu, na zasadzie doradzenia i pomocy. Nie rozumiem czemu w tym celu ktos ma mi wchodzic do domu.


To bardzo proste. Żeby sprawdzić czy to co piszesz w ankiecie jest prawdą 😀 Bo ludzie bardzo mijają się z prawdą, często piszą ich wyobrażenia o rzeczywistości, a nie rzeczywistość 😉

Poza tym laik czasem nie widzi pewnych rzeczy, które widzimy my, po wielu, wielu adopcjach. Np. przepięknej kanapy skórzanej, która kosztowała krocie i będzie na 100% placem zabaw dla kociaka 😀 Albo trujących roślin, które mogą być przyczyną zgony zbyt "paszczowego" kota. Albo firan, słabo zamocowanych 😀 Albo straszym osobom wydaje się, że są bardzo sprawne i rzutkie, że ogarną żywego kotka, a w rzeczywistości są dość średnio sprawne. Itp, itd 😉

Wielu ludziom się wydaje, że adoptują zabawkę, przedmiot, a nie żywe zwierze, które wcale nie ma ochoty zachowywać się zgodnie z naszymi oczekiwaniami 🙂

Mówicie ciągle o tym, że ciężko przejść proces adopcji kota z fundacji, ale oprócz minusów są też plusy. My wspieramy wszystkie nasze DT i DS, nie tylko radzimy jak rozwiązywać problemy, polecamy zaufanych lekarzy. Ale w trudnych chwilach znajdujemy opiekunów zastępczych, dajemy karmę lub przejmujemy część lub całość kosztów leczenia. Adoptując kota z fundacji ma się już jakiś wgląd w jego charakter (oprócz wyżej wymienionej sytuacji, gdy wolontariusze kłamali, nie wiem czemu to ma służyć bo to nigdy się nie sprawdza i nie pomaga w adopcji, tylko powoduje dalszą traumę u kota), a nie kupuje kota w worku 😉 Bo z małego, słodkiego kociaka niewiadomego pochodzenia może wyrosnąć WSZYSTKO 😀 (a najbardziej pokrzywione kociaki jakie miałam okazje widzieć to były z hodowli niestety. Tych pseudo i tych rodowodowych. Nie wszystkie są złe, ale niestety dużo. I jak już są złe to po całości:/ )

Jak nie chcesz wpuszczać nikogo z fundacji to nikt Ci na siłę nie każe 😉 Możesz adoptować kota ze schroniska lub ze wsi i wtedy nikt nie będzie Ci zawracać głowy ale i też nikt Ci nie pomoże jak pojawią się problemy 🙂

Facella Uwielbiam tą anegdotkę 🙂
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
27 sierpnia 2014 11:24
Isabelle fajnie ze sie znalazl taki ktory sie dopasowal 😉
unawen, ja doskonale rozumiem po co jest proces adopcyjny, ale rozumiem go w przypadku, gdy jest DOBRZE przeprowadzony i ma na celu dobro zwierzęcia. Takie prawdziwe dobro, a nie oderwane od rzeczywistości wyobrażenie garstki nawiedzonych, przez których tak naprawdę żaden zwierz z tej placówki nie ma szans na normalny dom.
Chainsy, uporczywe leczenie to chyba najgorsze co fundacje robią. Albo trzymanie niezsocjalizowanych i agresywnych psów... albo traktowanie lecznic weterynaryjnych jak hoteli dla zwierząt, a potem nie ma gdzie trzymać własnych pacjentów...albo niepłacenie.... i tak można w nieskończoność. I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu byłam w stanie wpłacić coś na konto fundacji zajmującej się zwierzętami.
mundialowa,  no niestety. Tylko to jest coś jak "prywatne schronisko", nie wiem na jakich zasadach działają. ale nie dziwię się, że ktoś woli kupić szczeniaka z pseudo za 300 zł niż "w typie rasy (jakiejś napewno)", kilkuletniego, z nieznaną przeszłością za tyle samo...
Pozwolę sobie wyjaśnić sprawę adopcji "z drugiej strony" 🙂. Pomagamy kotom już od kilku lat, psom również, ale ponieważ mieszkamy w bloku nie mamy możliwości prowadzenia domu tymczasowego dla psów w takiej ilości jak dla kotów.

Często przygarniane przez nas zwierzęta są porozsiewane u nas po domach przez długie miesiące. (Teraz działamy w stowarzyszeniu, współpracujemy z innymi domami tymczasowymi.) Każdy z nas dopłaca do tego "interesu" z własnej kieszeni, poświęca swój czas na opiekę nad zwierzęciem, spędza godziny w poczekalniach w klinikach weterynaryjnych. Zaangażowanie emocjonalne jest bardzo duże i nie ma nic wspólnego z upływem czasu. Powinniśmy po kilku latach być bardziej zdystansowani, ale nie widzę żadnych zmian w naszym nastawieniu. Adopcję "tymczasa"  każdy z nas wciąż bardzo mocno przeżywa, każdy stara się znaleźć mu jak najlepszy dom.

Doskonale Was rozumiem, że wielu z Was czuje się rozczarowanych, gdy odchodzi z kwitkiem z jakiejś fundacji. Chcieliście adoptować kota i z pewnością jesteście wspaniałymi rodzinami dla zwierząt, które przygarnęliście skądś indziej, niż ze wspomnianych fundacji. Patrzycie na swoje zadowolone zwierzaki i jest Wam żal tych, którym nie mogliście dać domu, a które nadal na niego czekają...

Fundacje i Stowarzyszenia tworzone są przez ludzi, którzy mają własny bagaż doświadczeń i których punkt widzenia ukształtowany jest przez to, z czym zetknęli się pomagając zwierzętom.

Pozwolę sobie pokazać Wam bardziej "nasz punkt widzenia". Punkt widzenia osób, które zajmują się adopcjami i które mają x telefonów w sprawie adopcji. Naprawdę ciężko jest znaleźć zwierzakowi dobry dom. Przez wyrażenie dobry dom rozumiem taki, który będzie odpowiedni dla tego konkretnego zwierzaka.

Dzwonią do nas ludzie, pytając się o adopcję kota. Reagują oburzeniem na obowiązek sterylizacji kota.

Dzwonią do nas ludzie i pytają się o kociaka. Ich poprzedni kot umarł np. na panleukopenię.  Wtedy tłumaczymy, że muszą przejść okres kwarantanny, nim będą mogli przygarnąć kolejnego kociaka, a najlepiej, by wybrali dorosłego, zdrowego, zaszczepionego kota. Nie, oni chcą kociaka i wezmą go skądś indziej, skądś, gdzie ktoś im go odda bez wypytywania się o szczegóły...

I uwaga, jeden z najczęstszych przypadków- dzwonią do nas ludzie, którzy chcą przygarnąć kota, bo ich poprzedni kot wyszedł z domu i nie wrócił. Są wśród nich ludzie, którzy chcą adoptować kota, bo ich poprzedni zginął np. dwa dni temu.

Ludzie, którzy chcą adoptować kociaka dla dwuletniej córeczki. Kot to jednak nie zabawka i z całego serca pragniemy, by dorośli ludzie przygarniali od nas koty kierując się własną potrzebą zapewnienia im domów. Nie każdy kot nadaje się do dziecka... jak i nie każde dziecko nadaje się do kota  😀iabeł:...

Zwroty z adopcji to już zupełnie inna bajka- kotek znudził się domownikom / kotek biega / kotek nie chce dać się głaskać.  To już materiał na inny post, a może nawet i osobny wątek... Staramy się zminimalizować ryzyko zwrotu z adopcji i wybrać odpowiednią rodzinę dla odpowiedniego zwierzaka.

Każdy z nas chce dla swoich zwierzaków-tymczasów jak najlepiej. To MY bierzemy odpowiedzialność za ich życie i odpowiadamy za jego komfort oddając je do nowych domów. To my musimy sprawdzić nowe rodziny i wybrać jak najbardziej odpowiednie i odpowiedzialne.

Poruszona tu została także kwestia kotów wychodzących i niewychodzących. Tutaj każdemu pozostawiam ją do przemyślenia we własnym zakresie. Każdy z Was wie w jakiej okolicy mieszka, ale my oddając Wam kota... musimy to sprawdzić.

Kociaki wychowane przez nas w domu nie nadają się do wychodzenia na zewnątrz. Większość kotów mieszkających w domach tymczasowych nie nadaje się do wychodzenia poza dom, są pozbawione instynktu samozachowawczego i wpadłyby pod samochód, lub zgubiłyby się. Większość z nas mieszka w mieście, więc nawet myślenie o wypuszczeniu kota nie wchodzi w grę. Jesteśmy związani z naszymi zwierzakami i chcemy, by żyły w nowych domach jak najdłużej i jak najszczęśliwiej, a nie skończyły przejechane pod samochodami, czy zgubione i błąkające się po ulicach.

Co nie oznacza, że raz na jakiś czas, nie trafiają nam się tymczasowicze, którzy są w stanie wychodzić na zewnątrz, bo np. poprzednio były kotami wychodzącymi, mieszkającymi na ulicy. Różne są kocie przypadki. Niestety najczęściej nikt nie chce od nas tego kota, który mógłby wychodzić na zewnątrz, pragnąc przygarnąć kota, który absolutnie do wychodzenia się nie nadaje. Znamy naszych podopiecznych. Przede wszystkim- to my bierzemy za nich odpowiedzialność.

Sprzedawania podopiecznych nie rozumiem, u nas koty przygarnia się za darmo. A przepraszam, nie. Trzeba zapłacić złotówkę, albo grosz, bo sprzedany, według przysłowia się dobrze chowa  😁. Chętnie przyjmujemy datki, ale nie są one warunkiem adopcji!

Mam nadzieję, że trochę wyjaśniłam Wam, jak to wygląda z drugiej strony.  :kwiatek:
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
27 sierpnia 2014 12:13
Naturalsi, ale nie chodzi raczej o sytuacje skrajne, w których osoby zainteresowane adopcją są ewidentnie nieodpowiedzialne, a takie opisałaś, a o niektóre wymogi fundacji, które są... dziwne. Mieszkałam w bloku, na 3 piętrze, przez myśl mi nie przyszło, żeby wypuszczać koty na dwór, a jednak w większości fundacji nie wydano by mi kota, ponieważ okna nie były zabezpieczone. W tej chwili mieszkając na wsi tym bardziej kota bym nie dostała z tego samego powodu. A ja naprawdę nie widzę potrzeby zabezpieczania okien. Przy kocie szeroko otwierane są tylko okna w dachu, do których nie ma dostępu, te normalne otwierane są tylko wtedy kiedy kot zostaje eksmitowany do innych pomieszczeń. Nie ma możliwości, żeby okno było przyczyną ucieczki, ale w fundacjach do nikogo takie tłumaczenie nie przemówi.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
27 sierpnia 2014 12:19
Naturalsi, siedze w adopcjach i nie musisz tlumaczyc jak to wyglada. Tak samo jak sa nieodpowiedzialni ludzie tak i ratujące wszystko co sie rusza psychociotki.
Dlatego przydaje się dobry i szczery weterynarz, który zawsze uczciwie przedstawi sprawę i powie, czy widzi szanse na ratowanie danego zwierzaka, czy nie.

edit. Ale określenie... psychociotka na stałe zagości w moim słowniku, JARA  👍! Niestety, nie wszystkie fundacje grają fair wobec swoich podopiecznych.
Naturalsi, bo my tu nie o sytuacjach normalnie-skrajnych, tylko o normalnie-normalnych. I o tym, że ekooszołomy z niektórych schronów i fundacji mają skrzywione postrzeganie normalności.
Dlatego przydaje się dobry i szczery weterynarz, który zawsze uczciwie przedstawi sprawę i powie, czy widzi szanse na ratowanie danego zwierzaka, czy nie.


Oprócz tego przydałby się jeszcze mózg u osoby, do której mówi. Albo przynajmniej odrobina zdrowego rozsądku 😉
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
27 sierpnia 2014 13:21
Niestety, albo stety, osoby zajmujące sie charytatywnym pomaganiem innym ludziom, zwierzętom itp. rekrutują sie często spośród osob niezrownowazonych emocjonalnie, niedojrzalych, pełno jest nastolatek w burzliwym okresie dorastania, lub starszych pan w równie chyba burzliwym okolomenopauzalnym okresie. Bo nikt "normalny" nie poświęca czasu i własnych pieniędzy, życia towarzyskiego i rodzinnego na ratowanie rozjezdkow z asfaltu, porzuconych psów, czy głęboko upośledzonych dzieci. Sorry, taka jest prawda. Niewiele w tym gronie jest osob trzymających sie w garści, trzeźwo kalkulujacych, działających racjonalnie a równocześnie wrażliwych i empatycznych. I asertywnych, bo bez asertywności w działalności charytatywnej szybko mozna skończyć jak Wioletta Villas. Dla mnie taką trzeźwa ale nadal wrażliwa osoba jest Janina Ochojska. Trudne jest trzymanie sie raz ustalonej granicy ( np. mam dwa psy w domu i ani jednego więcej! albo co drugi weekend choćby sie waliło i paliło poświęcam rodzinie), trudne jest podejmowanie ciężkich i nieodwracalnych decyzji, jak np uśpienie zwierzecia. Oczywiscie trudne dla osob emocjonalnie zaangażowanych, bo ze nie brak psychicznych odpałów dla których nic nie jest trudne to tez wiem.
Staramy się walczyć z takimi stereotypami. Może trafiłam na jakiś wyjątkowych ludzi, może ja i moja mama też takie jesteśmy, ale życie rodzinne nam się nie wali, ani nikomu z naszych znajomych działających w stowarzyszeniu  😜. Co więcej, w nasze szeregi rekrutują się nowe osobniki, którym także niczego nie brakuje  😁. Poznałam tam masę nowych, fajnych ludzi.

Rozumiem Cię jednak tet, bo osób, które więcej szkodzą niż pomagają nie brakuje i takie również zabierają się za prowadzenie różnych organizacji. Ale bardzo mnie krzywdzą takie stereotypy  😡!
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
27 sierpnia 2014 14:15
Sama działam w organizacji działającej charytatywnie 🙂 stad moje opinie o naszym środowisku mam własne, przemyślane, na podstawie obserwacji. Wcale nie twierdze, ze ty i twoja mama należycie do grupy opisanej powyżej 🙂 jednak sama wiesz ile dziwnych osob przewija sie przez rożne pomocowe organizacje, i jakimi pobudkami sie kierują.
Wiem, niestety.
Co nie zmienia faktu, że bardzo mnie oburza stereotyp kociary, która przemyka nocą karmić kotki pod blokiem w przetłuszczonych włosach, w grupie wiekowej 50+  😂.
Ostatnio się śmiałam z mojej mamy jak po pracy odbierała kota po sterylizacji i jechała go wypuścić. Wysiada z samochodu, obcasy, elegancki strój, wyjmuje kontener i idzie z tym kotem go wypuścić. Zagięła wszystkie stereotypy  😁!
Jak to wypuściła kota po sterylizacji? Kotkę, jak rozumiem. Czy po zdjęciu szwów?
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
27 sierpnia 2014 17:11
A to nadal daja niierozpuszczalne szwy? 😉
Na skórę zwykle tak.
A to gdzieś na świecie zaraz po zabiegu chirurgicznym puszcza się zwierza na wolność?  👀
U nas dają tylko rozpuszczalne, nic nie musimy ściągać. 7 dni obserwacji i potem sruu! Na wolność 😉
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
27 sierpnia 2014 17:36
Ja podejrzewam, ze zlapaly bezdomna kocice, wyciely i po zagojeniu wypuściły.


p.s. moje psy nigdy nie mialy szwow nierozpuszczalnych, myslalam, ze to juz przezytek.
Ufff... 7 dni. Już się przestraszyłam. Nie było pytania.
Taniu u nas używają już tylko szwów rozpuszczalnych. Co więcej, kotki sterylizuje się bokiem- pozostaje mała ranka. I nikt nie wypuszcza kotów po zabiegu  :kwiatek:.
Taniu u nas używają już tylko szwów rozpuszczalnych.
używanie nici niewchłanialnych nie mieści się w obecnych standardach chirurgii? coś mnie ominęło?
Ja jak brałam psa w maju ze schroniska ( w którym jeszcze 6 lat temu przerabiano psy na smalec ) dostałam tyle, wspaniałych rad i wskazówek że aż zaczęłam się zastanawiać - czy jestem godna żeby go zabrać. Z jednej strony mówi się "weźcie ludzie psa, adoptujcie psa" a jak już pojedziesz to jesteś traktowany jak intruz. Nic nie rozumiesz, na 100% zrobisz z psa pasztet, a już na 1000% go zjesz.
ogurek, To raczej chodzi o wygodę przy sterylizacji dzikusków. Ogólnie nici nierozpuszczalne są lepsze, ale jeśli ma się warunki kota długo przetrzymywać i potem szwy ściągnąć. Dzikusa nikt nie będzie łapał po czasie żeby szwy wyciągnąć, a każdy dzień w zamknięciu dla takiego kota to olbrzymi stres, dlatego robimy wszystko, żeby jak najszybciej go wypuścić.

I dlatego przy sterylce robimy od razu odrobaczanie, chociaż u kota domowego lepiej poczekać z odrobaczeniem do pełnego wygojenia. Ale dzikus może nie dać się złapać po raz drugi 😀
[quote author=Naturalsi link=topic=95120.msg2169385#msg2169385 date=1409165552]
Taniu u nas używają już tylko szwów rozpuszczalnych.

używanie nici niewchłanialnych nie mieści się w obecnych standardach chirurgii? coś mnie ominęło?
[/quote]

cholera, to mnie przy wszystkich operacjach gorzej niż sukę potraktowali, bo szyli wszystko (3 razy łącznie w ubiegłym roku) nierozpuszczalnymi 🙁
[quote author=Naturalsi link=topic=95120.msg2169385#msg2169385 date=1409165552]
Taniu u nas używają już tylko szwów rozpuszczalnych.

używanie nici niewchłanialnych nie mieści się w obecnych standardach chirurgii? coś mnie ominęło?
[/quote]
😁 ja już kleję  😁 kotki na pewno kleję. Jakie szwy  😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się