Zazdroszczę wszystkim Wam, które mają własne mieszkanie i mogą je urządzać w dowolny sposób. Ja ciągle walczę ze sobą, by nie kupować miliona rzeczy do wynajmowanego mieszkania, bo wiem, że po przeprowadzce mogą się okazać zbędne 😉 Do szału doprawdzają mnie puste ściany, na których (raczej) nie mogę czegokolwiek powiesić, by ich nie zniszczyć.
Cośtam jednak pozmieniałam. Kącik "salonowy" był taki (nienawidzę tej kamiennej podłogi)
a teraz jest taki. Może macie jakieś proste pomysły, co wykombinować, by stał się przytulniejszy ?
i widok z okna przed 7 rano 🙂