Sprawy sercowe...

kujka - piona, właśnie miałam SJP też wkleić.
Bischa   TAFC Polska :)
26 stycznia 2015 21:38
Dodofon, tak jak napisałam, jesteśmy umówieni na marzec, na spotkanie w Gdańsku, ale w celach nie randkowych, mamy jechać do jego brata, który sprzedaje perkusje handmade i sam je robi. Mamy kontakt na FB i mamy się bliżej marca zgadywać. Wczoraj i dziś trochę rozmawialiśmy na fejsie, ale w kontekstach górskich, wspinaczkowych, końskich. I mam nadzieję, że faktycznie spotkanie wypali, pod kątem mojej pasji bębniarskiej, ale dzięki wam mam nadzieję, że nie będę liczyć, że będzie z tego spotkania coś więcej i że raczej nie ma sensu liczyć na coś i próbować walczyć, robić 2 podejście.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
26 stycznia 2015 21:39
kujko, nie będę się spierać - dla mnie ma znaczenie, że na ten moment ta jedna randka jest platoniczna (tak, zgodnie z podaną przez Ciebie definicją). Ty mówisz o ogóle, ja o jednym spotkaniu. 🙂
Ascaia, gdyby facet był w separacji/ po rozwodzie, ok. Ale pchać się w takie bagienko ? Bez sensu i nie z uwagi na żonę itp, ale dla siebie, z czystego egoizmu, żeby się nie poparzyć.
Gillian   four letter word
26 stycznia 2015 21:42
Becia23, chciałabyś, żeby Twój mąż chodził na platoniczne spotkania z nowo poznaną koleżanką singielką? seriously?
Zresztą skoro rodzina jest z kręgów okołostajennych, to żona może z volty/od życzliwych z volty się dowiedzieć, że mają problemy. Także teges.
Bischa   TAFC Polska :)
26 stycznia 2015 21:46
R. konno nie jeździł nigdy, z tego co mówił, nigdy wcześniej nie miał z nimi do czynienia (jego brat, inny niż ten od bębnów, mieszka w Radomiu i rzadko się widują), żona też nie, w sobotę pierwszy raz wsiadł na konia i się w koniach zakochał.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
26 stycznia 2015 21:51
kujko, nie będę się spierać - dla mnie ma znaczenie, że na ten moment ta jedna randka jest platoniczna (tak, zgodnie z podaną przez Ciebie definicją). Ty mówisz o ogóle, ja o jednym spotkaniu. 🙂



"Platoniczna randka" to moje drugie ulubione określenie w tym wątku, zaraz po "związku bez zobowiązań"  😁


Becia a z punktu widzenia tej żonatej strony? Powinien próbować, bo może z inną będzie mu lepiej niż z żoną? Jak Ty to widzisz?

(Dla mnie cały ten temat jest straszny. Straszny ponieważ bardzo dosadnie pokazuje, że ostatnio mamy [jako społeczeństwo] tendencję do wymiany wszystkiego na nowe zamiast naprawiania).
Ej Bischa mam wrażenie, ze faceta, ktory z Tobą rozmawia dłużej niż 1h i jest zwyczajnie miły traktujesz juz jako kandydata na narzeczonego.
Serio? "Zakochać" sie po jednej rozmowie i pisać na forum teksty typu " czy warto o niego walczyć?" No sory ale bez jaj... Może najpierw go poznaj, spotkaj sie kilka razy i zorientuj czy on tez jest zainteresowany zanim zaczniesz "walczyć" bo w przeciwnym razie sie troche ośmieszysz...

Zreszta.... Czy juz kiedyś nie byłaś "zakochana" w dziekanie i nie przeżywałam tego dość intensywnie mimo iż obiekt Twoich uczuć był zupełnie obojętny?
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
26 stycznia 2015 22:19
Becia23, chciałabyś, żeby Twój mąż chodził na platoniczne spotkania z nowo poznaną koleżanką singielką? seriously?

Gillian, naprawdę szczerze wychodzę z założenia, że:(Inna sprawa, że jeśli [związek] faktycznie jest udany, to raczej wytrzyma tę próbę, tak?)

To co, swojego faceta trzeba cały czas pilnować? Bo jak nie będę pilnować, to poleci bzykać wszystko co ma dwie nogi?
Szczerze nie chcę z kimś takim być. Wolę już, żeby w takim razie mnie rzucił dla jakiejś lepszej. Bo to nie była miłość z jego strony.

I mówię to z poziomu osoby, która już kilka razy została porzucona dla innej (nie mówię o seryjnym zdradzaczu, of kors, bo to inna para kaloszy).
Wiem, jak cholernie to boli. Serio. Ale po długim czasie, kiedy cały żal, smutek i ból już przejdą, stwierdzam - i bardzo dobrze, wyszło szydło z worka, widocznie we weren't meant to be. Kiedyś by się to stało w ten czy inny sposób, przynajmniej nie dorobiłam się większych zobowiązań z tą osobą i nie zmarnowałam ani dnia dłużej. A teraz jestem wolna na wypadek spotkania tego właściwego.
A jak mi już naprawdę przejdzie, kiedy upłynie naprawdę dużo czasu, potrafię jakoś tak nawet się cieszyć, że ex znalazł tę właściwą i jest z nią szczęśliwy.

szepcik, mam do Ciebie bardzo dużo sympatii, ale powiedz mi szczerze - czy gdzieś tam głęboko, spychając Twój żal na bok, nie cieszysz się, że to się w końcu stało, że w końcu zostałaś zmuszona do przejrzenia na oczy, że on nie był tym właściwym i że nie zmarnowałaś na niego ani dnia dłużej?

smarcik, widocznie ja jestem jakaś inna, ale ja naprawdę często chodzę na randkę jedynie w celu lepszego poznania drugiego człowieka (może to niezrozumienie rozchodzi się o nazewnictwo, może powinnam to nazwać spotkaniem, to wtedy by Wam pasowało?). Tak samo jak nie zastanawiam się, czy weźmiemy ślub, tak samo nie zastanawiam się, czy go pocałuję, czy pójdziemy do łóżka ani nawet czy będzie kolejne spotkanie. I ten moment jest dla mnie faktycznie platoniczny.

Co do Twojego pytania - z punktu widzenia tej żony, jak wyżej - jeśli związek faktycznie się rozwali, to znaczy że facet jej nie kochał wystarczająco, "nie byli sobie pisani" i lepiej dla niej, żeby związek się rozpadł, niż żeby przez następne x lat w nim gniła, nieszczęśliwa, niespełniona i żyjąca iluzją, że ją kocha.
Oczywiście, że się cieszę, biorąc pod uwagę, że dopiero po czasie to widać, jak się nade mną znęcał psychicznie. Fizycznie nie, ale skoro podniósł rękę na inne, to na mnie też w końcu by podniósł.
To znaczy, ciężko to nazwać radością. Raczej taką lekkością.
Ale nie mam zamiaru zapominać mu tego, co zrobił i w jaki sposób. Jego szczęście jest mi obojętne. Niech ktoś inny znosi jego fochy i wybuchy gniewu, bo akurat wiem, że z nową miłością wcale się nie skończyły, i teraz nawet postronne osoby to widzą.
Wiele rzeczy w życiu wybaczałam i pewnie dalej będę wybaczać... ale tutaj wolę się trzymać z daleka. Olałam już nawet moje przedmioty, które zostały u niego/u jego mamy. Mój spokój jest ważniejszy.

Co do Twojego pytania - z punktu widzenia tej żony, jak wyżej - jeśli związek faktycznie się rozwali, to znaczy że facet jej nie kochał wystarczająco, "nie byli sobie pisani" i lepiej dla niej, żeby związek się rozpadł, niż żeby przez następne x lat w nim gniła, nieszczęśliwa, niespełniona i żyjąca iluzją, że ją kocha.


Aha, wiec ta trzecia osoba powinna byc noszona na rękach, bo przeciez gdyby nie ona to ta biedna żona nadal byłaby nieszczęśliwa i żyjąca iluzją... świetnie.

Wchodzenie w niezakonczony związek  (facet może mówić ze mu sie małżeństwo sypie, a jak jest naprawdę tego nie wie nikt...oprócz samych zainteresowanych) to proszenie się o kłopoty. Jak facet rozwiedziony to co innego, ale jak nadal mieszka z żoną? Nie mieści mi się to w głowie.
Ja się podpisuję. Doświadczenie z dwóch stron 😉
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
26 stycznia 2015 22:49
Dlatego też napisałam:
O ile robi się to świadomie - z pełną świadomością wszystkich możliwych konsekwencji, opcji kłamstw/prawd i możliwych scenariuszy zakończenia takiej sytuacji


Nie, tej trzeciej nie trzeba nosić na rękach. Ale ta trzecia jest tu najmniej winna.
Jeśli facet był świadomy tego, że "to nie to", a zostawał z wygodnictwa - należy mu się w ryj 😉 Jak już odszedł do innej - cóż, odszedł, mniej ważny jest powód.
Żona tak samo jest odpowiedzialna za swoje szczęście (w hipotetycznym nieszczęśliwym, nieudanym małżeństwie) i należałoby zapytać, dlaczego sama nie odeszła?

To są bardzo skomplikowane sytuacje, każda taka historia ma kilka wersji zależnie od strony, ludzie gubią się w emocjach i nie wiedzą czego chcą, ani nawet nie odróżniają czego chcą naprawdę, a "czego powinni chcieć".
Nie można tak prosto ich oceniać, że "a bo jeśli to taka sytuacja, to zawsze...".

Pracuję z wieloma facetami i zauważyłam kilka spraw: jak im naprawdę zależy na kobiecie, to nie widzą poza nią świata. Jak są z nią z wygodnictwa, to żeby ona jajko zniosła, za jej plecami będą robić co sobie chcą. Taki sobie drobny flircik z kobietami uważają szczerze jako niewinny żart, nie mając żadnych niecnych planów, nie mając naprawdę na myśli nic złego. Tylko że faceci w dzisiejszych czasach strasznie się gubią w tym, czego chcą, a co im się wydaje, że chcą... I tu po tyłku dostajemy my. 🙁
Bischa   TAFC Polska :)
27 stycznia 2015 01:11
Julita, poczytaj może moje posty dokładnie, a nie wyjeżdżasz z tekstami o narzeczonych, zakochaniu się, gdzie wyraźnie podkreśliłam, że użyłam zbyt mocnego słowa. Poczytałaś pobieżnie moje słowa, połowę pominęłaś i takie sądy wyciągasz? Tak jest najprościej. Chyba wyraźnie napisałam, że odpuszczam.

I nie życzę sobie wyciągania na forum tego typu informacji jak w ostatnim akapicie, tym bardziej, że na forum nie pisałam.
Becia sorry, ale jeśli trzecia osoba wpycha się nawet w nieudany związek, to jest winna na równi z dwiema pozostałymi osobami. Związek powinien się zakończyć między dwiema stronami, nie trzema.

Bischa niestety cokolwiek tu napisałaś, to już pozostanie. Każdy będzie to wyciągał, kiedy zechce.
Rozumiem tok myślenia Beci23 i zgadzam się z nim.
I nie chodzi w nim o zachęcanie do wchodzenia między "męża a żonę".
Pracuję z wieloma facetami i zauważyłam kilka spraw: jak im naprawdę zależy na kobiecie, to nie widzą poza nią świata.
Mam więcej kolegów jak koleżanek 😉 - potwierdzam.

Natomiast nie zgodzę się co do randek. Rzeczywiście Becia23 chyba nie to nazewnictwo. Jeśli coś nazywamy randką to już wskazujemy na zaangażowanie, na jakąś chęć, na coś więcej niż tylko "sympatyczne gadanie". Jeśli nie ma tej małej iskierki, chemii czy jakby tego nie nazwał, to jest to tylko spotkanie i na nazwę randka nie zasługuje. 😉

Nie znoszę czegoś takiego jak właśnie takie "randki" czyli spotkanie, żeby się poznać. Takie obwąchiwanie się, takie prezentowanie się jak psy na wystawie... 😉 Nie lubię i już. Dałam się namówić dwa czy trzy razy i naprawdę nigdy więcej! Wolę poznawać człowieka w naturalnym środowisku, w działaniu, w codzienności. Na RANDCE byłam może raz czy dwa i to jest rzeczywiście przyjemnie spędzony czas.

edit.
szepcik, jeśli się ktoś WPYCHA to racja też zaczyna być odpowiedzialna.
Gorzej z określeniem winy. To już trzeba rozpatrywać na konkretnej sytuacji.
Rany, nie ogarniam...  🤔
Facet żonaty/w związku = facet nietykalny. Jakość tej relacji nie ma znaczenia, liczy się jej istnienie.
Facet żonaty/w związku "startujący do mnie" = nie ma opcji, niech najpierw zakończy małżeństwo/związek i przedstawi mi na to dowody.
Naprawdę nie potrzeba tu żadnych filozofii i oglądania tematu z piętnastu punktów widzenia.
Murat-Gazon, ale można mieć inny punkt widzenia niż Ty, prawda? 🙂

To co napisałaś jest słuszne, moralne, dobre. I zasadniczo trudno się z tym nie zgodzić.... do czasu... póki samemu się nie doświadczy lub nie doświadczy ktoś z Twoich najbliższych. Bo w praktyce drugi akapit "facet żonaty..." jest nielogiczny.
Nasturcja-Renata   Moi trzej mężczyźni :)
27 stycznia 2015 07:21
Murat-Gazon to piękne co piszesz, tak powinno byc, ale... życie nie jest takie, niestety. Gdyby każdy tak myślał i robił, to nie byłoby romansów, zdrad
Ascaia, ale nie da się prze przypadek rozwalić komuś związku 😉
Nawet jeśli kogoś poznam, dojdzie do zdrady - spotkań, i choćby tylko do pocałunku, a jakiś czas później ten facet zerwie dla mnie swoją obecną relację - to nie będę chciała z nim być, na 99% jestem tego pewna. Bo byłam w podobnej sytuacji, i na poważnie zadałam sobie takie pytanie: czy jeśli on się teraz rozwiedzie, bo wiemy, że na wielu płaszczyznach jest nam razem fajnie, to czy będę szczęśliwa? No i może bym była zadowolona w łóżku, ze wspólnie spędzonego czasu, z tego troski o mnie, ale zjadłyby mnie wyrzuty sumienia i strach, że cokolwiek zrobię dla niego, to i tak mnie też może w taki sam sposób zostawić.
Ale to chyba od charakteru zależy i od dojrzałości psychicznej. I właśnie od tego, co się doświadczyło, bo dla mnie właśnie doświadczenie bycia "trzecią" sprawiło, że facet mówiący "jestem z kimś, ale ten związek jest do dupy i dla Ciebie go zakończę" jest dla mnie skreślony.
A że po tamtym doświadczeniu spotykałam się z kimś pół roku i ten ktoś właśnie dla tej trzeciej w taki sposób zakończył relację ze mną... to tylko się przekonałam, że karma wraca 😉
Ascaia mam taką sytuację w najbliższej rodzinie (wieloletni związek z żonatym mężczyzną, któremu jest "tak bardzo źle w małżeństwie", ale go nie zakończy, bo...) i było to dla mnie osobiście bardzo trudne do przełknięcia, bo ciężko się pogodzić z tym, że ktoś bardzo bliski robi rzeczy kompletnie niezgodne z moim kodeksem postępowania. Ale nie będę się zagłębiać w temat, co i dlaczego, zasadniczo takiego postępowania nie akceptuję.
Sama bym tak nie postąpiła. Wielokrotnie było mówione, że jak człowiek nie chce w jakiejś relacji być, to w niej po prostu nie jest, więc jeżeli jakiś facet chciałby zacząć coś ze mną, niech najpierw zakończy obecną relację, a potem zobaczymy. I właśnie w tej kolejności - najpierw koniec relacji, a potem ja się zastanowię, czy ten facet mnie w ogóle interesuje.
Bo może jestem teraz bardzo ostra w ocenach, ale po prostu nie związałabym się z kimś, kto kieruje się innymi zasadami etycznymi niż ja.
Ale oczywiście każdy może mieć swój punkt widzenia.  🙂
Agata-Kubuś   co może przynieść nowy dzień...
27 stycznia 2015 07:33
Becia, buddo, jakie Ty kosmiczne bzdury wypisujesz.
bo zanim po kimś

Szkoda, że każdy nie ma obowiązkowo wieku na swoim profilu,  bo chciałabym wierzyć, że jest młodziutką osóbką, którą zaraz życie wychowa 😉
Becia, mam nadzieję, że Ty właśnie jesteś ledwo dwudziestką  🤣
szepcik, no i się nie zgodzę, ale...

szepcik, Murat-Gazon, nie mam już w tej chwili czasu na dłuższe, ładnie i precyzyjnie napisane posty. A jak napiszę skrótowo to źle wyjdzie. Po południu.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
27 stycznia 2015 07:58
To w sumie powinnam wrzucić do wątku "nie ogarniam"...

Nie ogarniam, jak można rozważać wciskanie się w małżeństwo (związek). No jak? Serio już przestają obowiązywać jakiekolwiek zasady? Bischa a Ty byś chciała, żeby facet, z którym byś potencjalnie była szukał sobie na boku kogoś lepszego?
Zaczynam wątpić w niektóre osoby, które po postach na forum uważałam za sympatyczne 🙁
vanisek   K może znieść dla miłości dużo, ale nie wszystko.
27 stycznia 2015 08:26
Ktoś kiedyś dobrze powiedział
"Jeśli jakaś kobieta jest w stanie odbić mi mojego faceta- to ja go nie chcę" 🙂
a tak ode mnie: byłm kiedyś z facetem 4 lata, oczywiście to było dawno- przedział jak miałam 17-21 lat, po 4 latach okazało się- i to całkiem przypadkiem, jogo brat go "sprzedał" że on już od 6 lat ma inną dziewczynę... Jaki w tym sens ? Koleś miał 2 laski na raz... z tamtą jest do tej pory, chyba się jej nawet oświadczył- są już 9 lat razem, ona nic nie wiedziała o mnie a ja o niej. Ja spotykałam się z nim ok 3-4 razy w tyg. dzieliło nas 60 km.

Więc jeśli koleś teraz prowadzi podwójne życie- to nigdy nie uwierzę, że będąc z Tobą będzie cudowny, wierny i kochający.
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
27 stycznia 2015 08:55
szczerze, to jeśliby mój facet lub jego rodzina rozpowiadała pokątnym osobom, że nasze małżeństwo się kończy, to byłabym wdzięczna każdej kobiecie za randki z moim jeszcze mężem...
A z drugiej strony to nie zainteresowałabym się facetem jeszcze w związku- bo nawet, jeśli ten związek zakończy, to miałabym poczucie, że zakończył, bo trafił mu się lepszy model, a nie dlatego, że tak mu źle było w poprzednim. Mężczyzna w trakcie (chociaż z pewnych przyczyn też byłby "podejrzany", bo uważam, że najpierw trzeba przeżyć i zakończyć jeden związek, także mentalnie, zanim się wejdzie w drugi, ale to już OT) lub już po rozwodzie świadczy o pewnej dojrzałości onego  😎
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
27 stycznia 2015 09:40
Agata-Kubus, moj wiek nie ma nic do rzeczy, po prostu wychodze z prostego zalozenia, ze:
"Jeśli jakaś kobieta jest w stanie odbić mi mojego faceta- to ja go nie chcę" 🙂

I zyje mi sie bardzo szczesliwie dzieki temu 🙂

Zycie juz zweryfikowalo, weryfikacja doprowadzila do obecnych pogladow. 😉
Obserwowanie zachowania i rozmow moich kumpli (w najrozniejszym wieku i z najrozniejszymi historiami zycia milosnego) tylko to potwierdza.

Jesli ktos z moich postow zrozumial tylko tyle, ze zachecam do wpychania sie w czyjs zwiazek to radze przeczytac moje posty jeszcze raz, ze zrozumieniem.
Albo po prostu machnac reka i dac sobie spokoj. 🙂
I z takim założeniem zgadzam się i ja. 😉
Becia23, tylko jest różnica pomiędzy dziewczyną a żoną i dziećmi. Bo dorośli ogarną sytuację a odbieranie ojca dzieciom jest obrzydliwe.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się