jagoda ciesze się, że wam też się udało wyrwać w teren! I spotkać może przyszłe towarzystwo na dłuższe wypady 🙂
Livia, piękne foto- uwielbiam takie żywe niebo! a luzaczka niezwykle grzeczna 🙂 Co tym bardziej cieszy, że jak pojechałam w teren pierwszy raz w nowej stajni to po puszczeniu luzem zawróciła i pogalopowała do koleżanki na padok. Potem na sznurku już szła.
Tu się rozpisuję jakie moje futrzaki są zajedwabistę 😀
Wciąż mam zaciesz po środowym terenie, było bosko choć z przygodami.
Gala puszczona luzem na łące zaraz za pierwszymi zabudowaniami. Pierwsze co zrobiła to tarzanko wprost pod nogi Miśka 🙄 Co on biedny ma z tymi babami 🤣 Kulturalnie grzecznie szła za nami drogą, co mnie cieszy bardzo. Martwiło mnie czy nie będzie jednak trzeba prowadzić na sznurku, żeby nie zniszczyć upraw - wokół pola. Zaraz za laskiem zrobiliśmy popas na łące - jeden z wielu 😉 Po chwili Gali podeszła i położyła mi głowę na udzie, żeby ja miziać 😍 Jak tu się nie rozpłynąć?
Rzeczone udo i głowa + niewzruszenie wcinający Misiek
Cudne jest jak bardzo te konie się akceptują: galopowaliśmy drogą - luzaczka na czele. Nagle zwolniła przed kamieniami, drugi nie zdążył wyhamować masy a tylko ciasno wyminął 😁 i zarobiła moim kolanem w zad - zero reakcji.
Przy następnej wsi miałam nieprzyjemny incydent - pies zaatakował naszego stajennego psa. Jakaś rasa w typie boksera, ale masywniejsza. Rzucił się do gardła, myślałam że po psie. A obok Pańcia, nawet nie miała odruchu podbiec tylko stała i wołała psa po imieniu 👿 Oczywiście pies miał pańcie w D i dalej targał drugiego za gardło. Natarłam koniem - normalny pies by uskoczył, ten nic. Zeskoczyłam z konia, palcat nie wystarczył, złapałam za obrożę i próbowałam odciągnąć. Nie dało rady - taki kawał cholery. Na szczęście nie trzymał naszego bezpośrednio za gardło a wczepił się w obrożę. Udało mi się jedną ręką rozpiąć obroże. Oddałam agresora pańci, trzymała go za obroże, bo nie miała smyczy 🤔wirek: tylko elektryczną obrożę i
uwaga baterie się jej skończyły 😵 "Ona z nim na szkolenia jeździ i treser jej kazał z prądem" No super, ale na pewno nie bez baterii. Z resztą noszenie małej smyczy to minimum rozsądku. Tym razem skończyło się tylko na powyrywanej sierści. Konie mam tak kochane, że nie uciekły pomimo całego zamieszania. Liczyłam się z tym, że będę z buta zapierniczać do stajni. Pożyczyłam pańci linę, która miałam przytroczoną do siodła. Odeszli z psem w swoją stronę, potem wróciłam po linę w umówione miejsce.
Tymczasem zostałam bez liny, w miejscu gdzie właśnie miała mi być potrzebna. Przed wąską miedzą biegnąca przy padoku stadka innych koni z polem uprawnym z drugiej strony. Szczęśliwie pomimo 4 miesięcy przerwy w terenach luzem Gala słucha się lepiej niż niejeden pies *ucałowanie w kopytko* Żaden rolnik nie ma powodu ganiać nas w widłami 🙂 Kulturalnie szła między padokiem a mną na Miśku, obok galopowali zainteresowani tubylcy 🙂 Dumna jestem jak cholera ^^
Zdjęcie niewyraźne, ale widać szerokość między polem a ogrodzeniem...
Przy drugim pastwisku zaczyna się droga normalnej szerokości...
Drugie stadko równie ciekawskie, obwąchały się przez płot...
Zawołana konina maszeruje 🙂
Zła kobieta jestem, koniki w trasy ciągam, daje się paść tylko 50% terenu 😉
Gala dwa razy raźnym galopem próbowała nas przekonać do powrotu w stronę domu, ale wystarczy odjechać w przeciwnym kierunku i zagwizdać a wraca pędem, gubiąc podkowy 😉
Wróciliśmy do stajni w samą porę, ledwie sypnęłam im owsa i rozsiodłałam a z nieba lunęło, że hej! Za to mam masę pięknych fotek z burzowym niebem 😀