Emigracja - czyli re-voltowicze i voltopiry rozsiani po świecie.

Nie pytajcie mnie, bo ja totalnie się na londyńskich klubach i pubach nie znam.
I wychodzi na to, że tylko ja idę na Perfekt?
Mogę się wtrącić?

Ja sama jestem przed wyjazdem i generalnie me nastawienie jest raczej wybitnie optymistyczne i przeświadczeniem o cudowności mego losu  😁 Nie spoglądałam do tej pory na szarości emigracyjne, do czasu aż mój luby przesłał mi artykuł dotyczący pomocy psychologicznej dla emigrantów i zakomunikował, że pójdziemy na coponiedziałkowe spotkanie organizowane przez organizację zajmującą się tematem imigrantów.
Z początku mnie to rozbawiło i ujęło, ale z drugiej strony, w tej mojej głębokiej euforii nie myślę w perspektywie długofalowej i nie mam pojęcia jak z upływem czasu będę się odnajdować po drugiej stronie globu  😉

Także stara emigracyjna gwardio, bywało kryzysowo?
Leci  8 miesiac i zaczyna mi bardzo bardzo doskwierac tesknota za rodzina i znajomymi...
buyaka, najbardziej kryzysowo było, kiedy nagle sobie zdałam sprawę, że nikt z osób, które były dla mnie niesłychanie ważne, z którymi spędzałam dużo czasu oraz najbliższa rodzina w ogóle już ze mną nie rozmawia. A to tak właśnie jest. Wszyscy przyjaciele i znajomi odzywają się rzadziej i rzadziej, i rzadziej... aż w końcu nie rozmawiają wcale. Ewentualnie ktoś wciśnie lajka na facebooku i złoży życzenia na urodziny, ale tez nie wszyscy. A już w ogóle najgorzej, jeśli w nowym miejscu zamieszkania się nie znajdzie takiej swojej "paczki". W takiej sytuacji bardzo łatwo sobie wybudować taką "bańkę", a jak się jest samemu to właśnie wtedy się chyba łapie największego doła. W grupie raźniej, ale też - niektórzy nie radzą sobie z rezygnowaniem ze swoich starych przyzwyczajeń.

No i nie wiem, jak u was, ale wystarczy posiedzieć miesiąc w czasie zimy w tej angielskiej pogodzie i dołek gwarantowany.  😂 No i jeszcze niedawno odwiedziłam Walię - miejsce zabierające dech w piersiach, przepiękne, jednak... nie wiem, sam pobyt tam sprawił, że źle się czułam, taka jakaś byłam zmęczona i smutna. Nie wiem, co to było, po prostu taka dziwna atmosfera tego miejsca.

A tak w ogóle a propos znajomych - czy wy też po dłuższym pobycie za granicą mocno zweryfikowaliście swoją listę starych znajomych? U mnie jakoś tak jakoś się złożyło, że sporo osób pokazało swoją prawdziwą twarz, jak zdali sobie sprawę, że mnie już nie ma, że nie mogą mnie "użyć" do swoich celów i że mogą gadać na mój temat ile wlezie, bo jestem daleko i i tak im nic nie zrobię :/  I najlepsze jest to, że zauważyłam (nie tylko ja, sporo innych znajomych miało tak samo), że ci, z którymi byliśmy blisko, na których najbardziej liczyliśmy, którzy w teorii mieli być naszymi największymi przyjaciółmi odwalają nam jakiś wielki numer, a za to na osoby, które były gdzieś tam dalej na naszej liście znajomych, albo takie, na których wszyscy wieszają psy, albo generalnie takie, po których nigdy byśmy się nie spodziewali - wyciągają rękę w najbardziej nieoczekiwanym momencie i wyciągają nas z beznadziejnej sytuacji?
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
23 września 2015 20:14
Ja tam kryzysów nie znam a na emigracji jestem juz jakieś 12 lat 😉 z czasem jest coraz łatwiej 🙂
Ano! Łatwiej 🙂 Dla mnie najgorszy był 3-4 rok, a potem poznałam męża i powoli, zmieniłam nastawienie do świata i było coooool  😎 Chociaż mnie jednak łapał (i czasami nadal próbuje łapać) dołek
Przyszła i pora na Kaktusa. 3 lata w Lille/Francja. Jesteśmy już przeprowadzeni, ja jeszcze lecze psa w PL i dojeżdżam. Trochę się boję i trochę ekscytuję, choć języka nienawidzę. Od miesiąca mam 5 razy w tygodniu po 3h lekcje indywidualne.. Przede mną perspektywa wyjazdów na wyprzedaże w Londynie  😂 ktoś z voltowiczów we Fr? 🙂
Graba.   je ne sais pas
23 września 2015 20:54
Kaktus, ja od 4 miesięcy, ale z drugiej strony, w okolicach Lyonu.

I mnie zaczyna łapać kryzys imigracyjny, a wizja powrotu do polski najwcześniej na święta 🙁 ale Francja mi to wynagradza 🙂
Nie tesknie i nie mam kryzysow i jak sie znam- miewac nie bede.
Ale ja w ogole nie pasuje do wlasnego kraju plus zycie w PL dalo mi popalic, zawiodlam sie okrutnie.
Mam teraz takie poczucie bezpieczenstwa i uczucie znalezienia swojego miejsca na ziemi jak nigdy dotad 🙂
Nie mam problemu z tym, ze jestem Polka i zawsze mowie, ze Polska to nowoczesny, szybko rozwijajacy sie kraj- tyle, ze dla mnie zbyt skomplikowany. Za malo sprytna jestem pewnie 😁

Wlasnie ostatnio tak myslalam o tym jak ktos sie mnie spytal, czy jezdze do Polski. Czuje sie u siebie w kraju jak dupa wolowa- nie radze sobie ze znalezieniem dobrej pracy, zarabianiem co zaniza moje poczucie wlasnej wartosci. No i przerasta mnie nasz slowianski temperament 😀
A pogoda? Nie przeszkadza Ci zimno? 🙂 I brak słońca?
Zawsze mnie to zastanawia, jak ktoś się wyprowadza do Skandynawii, jak przystosować się do tamtejszych warunków 😉
Dla mnie migracja do jakiegoś jeszcze (!) zimniejszego kraju niż Polska to chyba by była tragedia, ja już teraz mam doła bo jesień idzie i zima.. 😀
gwash, mieszkam pod samym Oslo, wiec pogoda jest porownywalna wiekszosc czasu do polnocnej Polski, gdzie mieszkalam. A nawet z roznica na plus- tu bardzo rzadko wieje, wiec temperatury odczuwalne nie sa nizsze niz rzeczywiste. Nad Baltykiem duje prawie nonstop.
Slonca wg mnie wiecej tutaj niz w Koszalinie 😀
Lato w tym roku w NO bylo bylejakie i zimnawe, ale poprzednie bylo upalne. A teraz jest duzo deszczu 🤔

Wielu Norwegow ma ogrzewanie rowniez na zewnatrz i siedza na dworze wiecej niz sie siedzi u nas.
Fakt, ze tu wielu ludzi jest bardzo odpornych na zimno- sezon letni zaczyna sie w kwietniu i przy 10-12 stopniach ludzie zaczynaja latac w szortach, krotkim rekawku i klapkach 😁
Moj narzeczony nosi szorty od kwietnia do listopada, spodnie z dlugimi nogawkami dla niego nie istnieja w tym okresie 😀
Ogrzewanie na zewnątrz? Fajna sprawa 🙂
A noce w zimie? Nie jest to dołujące?
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
24 września 2015 09:25
No ja akurat wole zimniej w lato ale zima juz mroźna byc nie musi. Mysle, ze wyspy mogłyby byc dla mnie. Ale w de jestem szczęśliwa i juz emigrować nie mam ochoty więcej.
tu na poludniu nie jest ciemno caly czas jak na polnocy, ale dluzej niz pl. Da sie przezyc.

Tez sie zdziwilam na poczatku tym ogrzewaniem, bo widzialam ze pozno jesienia ludzie siedza na zewnatrz w kawiarnianych ogrodkach. Poszlam na kawe z nasza forumowa kolezanka, a tu stol z jedna noga - lampa grzewcza, lampy od gory, baranice i pledy zawsze leza na krzeslach 🙂

Bardzo duzo ludzi ma te lampy w ogrodach, czy na tarasach plus pledy i baranice i siedza na zewnatrz. Super zwyczaj.
A tak w ogóle a propos znajomych - czy wy też po dłuższym pobycie za granicą mocno zweryfikowaliście swoją listę starych znajomych? U mnie jakoś tak jakoś się złożyło, że sporo osób pokazało swoją prawdziwą twarz, jak zdali sobie sprawę, że mnie już nie ma, że nie mogą mnie "użyć" do swoich celów i że mogą gadać na mój temat ile wlezie, bo jestem daleko i i tak im nic nie zrobię :/  I najlepsze jest to, że zauważyłam (nie tylko ja, sporo innych znajomych miało tak samo), że ci, z którymi byliśmy blisko, na których najbardziej liczyliśmy, którzy w teorii mieli być naszymi największymi przyjaciółmi odwalają nam jakiś wielki numer, a za to na osoby, które były gdzieś tam dalej na naszej liście znajomych, albo takie, na których wszyscy wieszają psy, albo generalnie takie, po których nigdy byśmy się nie spodziewali - wyciągają rękę w najbardziej nieoczekiwanym momencie i wyciągają nas z beznadziejnej sytuacji?

Smutna prawda...
ikarina, to chyba nawet lepiej, że się lista skurczyła, przynajmniej wiadomo na kogo realnie można liczyć  😉
Kaktus, Francja jest przepiękna, choć języka też wielką miłością nie darzę  😂 Jakiś nowy francuski plan na życie się trafił? Opowiadaj!  😅

Ja generalnie póki co jestem dobrej myśli, tym bardziej, że ktoś na mnie już tam czeka  😁
Jestem tylko ciekawa jak się odnajdę w nowej rzeczywistości  🙂
Kaktus, Francja jest przepiękna, choć języka też wielką miłością nie darzę  😂 Jakiś nowy francuski plan na życie się trafił? Opowiadaj!  😅


W sumie to nic ciekawego, nigdy sie nie uwolnimy od Decathlonu 😉
P. dostał awans, a wiem, że zawsze tego chciał, to opuściliśmy piękny Białystok i pojechaliśmy. Tyle z tego dobrego, że mieszkamy koło toru wyścigowego i hipodromu... 😁
mi mineło już 3,5 roku na emegiracji i wiadomo, że czasami pojawiają się gorsze dni, ale to jak wszędzie.  😉
Dużo łatwiej jest, jak ma sie partnera, jest się we dwójke. Jak mojego C nie było tutaj ze mną, było mi dużo gorzej, czułam się samotna. I teraz niekiedy czuje się samotna, ale już zdecydowanie rzadziej.

Co do pogody, to bardzo ciężko jest się przezyczaić. U mnie bardzo dużo wieje (jakies dobre 90% czasu). Silny, porwisty, zimny wiatr. Jak ma się samochód to jest zdecydowanie łatwiej. Ja z początku nie chciałam z domu wychodzić jak lało, ale niestety tutaj często pada, więc nie miałam wyjścia 🤣 Mój C nigdy nie przezwyczai się do pogody i ciągle na to narzeka (a mieszka w Dani już 3 lata), ale on mieszkał w Australii przez 5 czy 6 lat i tylko tamtejsza pogoda mu odpowiadała. Cóż, ja Australii nie lubie więc się tam nie przeprowadze 😁

A w kwestii znajomych to niestety potwierdzam, że mi również wyklarowało się grono znajomych/przyjaciól. Na dużej  ilości osób się zwyczajnie zawiodłam, ale pozostała mi mała grupka przyjaciół, z ktorymi spotykam się kilka razy do roku i zasze sa dla mnie wsparciem. A reszta... no coż, takie życie. 🤔

Napisze jeszcze o mich przemyśleniach imigranta. Jestem obywatelem świata. Czyli moje miejsce jest wszędzie, ale tak naprawde nigdzie. Nie czuję sie dobrze w Polsce (nie mówie tutaj o wakacjach, tylko o mieszkaniu na stałe w Polsce), w Danii też nie czuje się "u siebie". Zawsze duńczycy dadzą mi odczuć, że jestem obca. I niestety, ale nie ma takiego "mojego" miejsca na świecie, gdzie czułabym się jak "u siebie". Niestety i to jest toche dla mnie smutne. Ale taki los sobie sama zgotowałam.
Mieszkam w Niemczech od ponad 2 lat. Przyjechałam sama do obcego miejsca, nie mając żadnych znajomych. I teraz nie wyobrażam sobie wrócić do Polski. Znajomych mam rozsianych po całej Polsce więc i tak rzadko się spotykamy a z rodziną mam kontakt codziennie przez Skypa. Jedynie bardzo tęsknię za moim psem, ale wiem, że zrobiłabym jej krzywdę, jakbym ją tu przywiozła. Nigdy nie spotkałam się z czymś nieprzyjemnym w Niemczech, mam super znajomych i jestem zadowolona, że wyjechałam. Faceta mam w Niemczech ale mieszkamy 400 km od siebie, więc niebawem czeka mnie przeprowadzka, ale nie planuję wracać do Polski 🙂
Tyle z tego dobrego, że mieszkamy koło toru wyścigowego i hipodromu... 😁



własnie wróciłam, byłam na miesiąc zobaczyć mojego konia który jest na klinikach pod paryżem. klinika przy torze kłusaków, ośrodek FANTASTYCZNY, jedyna rzecz na razie która mi się podoba we Francji  😜
klinika jest tak mega, że to szok, nic co do tej pory widziałam (a niestety klinik widziałam już bardzo dużo  🙄 ) się nie porównuje. Kompostownik na obornik mają czystszy niż większość miejsc ma w boksach. cena niestety oczywiście przystaje do traktowania 😉
Czy ktoś z Was, emigrantów, kupował mieszkanie/dom na kredyt hipoteczny w Polsce, mieszkając stale za granica? Chciałabym kupić sobie letnią rezydencje (😁 prawie) i zastanawiam się, czy zarabiając w obcej walucie i mieszkając na stałe za granicą, korzystniej jest brać kredyt hipoteczny w Polsce czy za granica? Oczywiście zależy od banku itp itd, narazie to wstępne bardzo odległe marzenie, ciekawa jestem czy ktoś z was ma jakieś doświadczenie w tej kwestii.
Ikarina tez bylam na Dżemie🙂😉
Nie moge przezyc ze na moj ukochany Kult nie pojechalam ale 5 h jazdy plus moj 5,5 latek w klubie troche nie grał.coz uroki emigracji.

A co do tematu znajomych to zgadzam sie.Lista mi sie wykruszyla, ale za duza jestem zeby przezywac kolezaneczki.
I dalej po 2 latach temat powrotu jest aktualny i to chyba coraz bardziej. Teraz to juz nie kwestia kupna domu ale wezme nawet mieszkanie  gdziekolwiek ( oczywiscie jako obzeza wroclawia lub innego miasta)@. Nie nadajemy sie do zycia tutaj, jestesmy osamotnieni i jeszcze bardziej i bardziej  samotni. Przyjazni nie umiemy zawiazywac z zadna nacja🙂 moj K doluje sie robota i nie perspektyw nie ma na cos lepszego.
Ale pomarudzilam.to chyba hormony😀
Powtórzę to pytanie tutaj . Większość zarzutów przeciwko polityce rządu / ów , dotyczyła polityki mieszkaniowej , a konkretnie mieszkań dla młodych . W związku z tym  że jest tu duża emigracja ,chciałem się zapytać ilu z was zakupiło własne ( hipoteczne ) mieszkanie , dom pracując za granicą  ( nie dotyczy to mienia przesiedleńczego ) . Ewentualnie ,gdzie , jak i za ile ???  😉 Czy zarabiacie tak że po 2- 3 latach stać was na zakup mieszkania . ???
Nie wypowiem sie na tematy kredytowe bo nie zamierzam brac.
Co do odkladania🙂moj brat ktory byl w Dublinie 9 lat gdy uslyszal moj plan ze po 3 latach wracam i kupuje mieszkanie za gotowke tylko sie usmiechal i zyczyl powodzenia. Wszystko zalezy ile tu zarabiasz, gdzie mieszkasz i gdzie jest te docelowe mieszkania🙂
Ja po 2 latach i malych zmianach pracy/mieszkania  i okresu gdzie moj K nie mial w ogole pracy moge powiedziec ze ja zaczynam odkladac od nowa bedac juz tu 2 lata.czyli nam plan sie  do 6 lat wydluzyl (i jest to plan gdy wszystko idzie w miare gladko).
Ale my do super oszczednych nie nalezymy i cieszymy sie z mozliwosci jakie daje nam regularna gotowka🙂
Pytanie brzmiało , kto już zakupił mieszkanie i nie chodziło mi że zarobisz w Dublinie odejmując sobie od ust i przyjedziesz kupić je w Polsce ,tylko skoro wyemigrowałaś ,to zarabiasz tam i kupujesz mieszkanie też tam ( np. w Dublinie ). Porównujemy realia życia . Bo co z tego że zarobisz 2 razy tyle co w Polsce jak wydasz 3 razy tyle . 😉
vill_18, hyyy i ja nic nie wiedziałam? To ty mieszkasz gdzieś blisko mnie? I chyba każdy przeżył kiedyś doła. Niektórzy potrafią się idealnie zaaklimatyzować, a innym jest bardzo ciężko i są samotni.

Ja też bym bardzo, bardzo chciała wrócić. Ale mąż-Anglik, jak mu robotę znaleźć. Mimo, że ma talent w rękach, to porozumieć się jakoś trzeba, a on 75% swoich zarobków zawdzięcza właśnie temu, że ma gadane. Języka może by się nauczył, ale ja tak obstawiam, że ze dwa lata by musiał przesiedzieć... na moim garnuszku. W ogóle taka ironia losu - w Polsce, nawet gdybym znalazła taką-sobie średnią robotę, to i tak jestem bogata (posiadam parę "rzeczy" tu i tam 😉), a tu w UK, jak odejmę rachunki i opłaty za konia to bida z nędzą 😁
WTF  😲 To znaczy że jesteś bogata ( majętna ) w Polsce i biedna w Anglii  😲 To ja już nic z tego nie rozumiem  😁 Od groma Anglików pracuje w Polsce , kwestia tylko co ten twój chłopina robi .  😉
Smok10, ano, patrz, taki dziki myk 😉  😀iabeł: Z resztą, tutaj w UKeju, też znam parę osób, co niby są bogate, a biedne. Czasami ma się majątek, włości, ale przez parę lat nie wolno nic a nic z tym zrobić 😉

Mąż świetnie by się wpasował w polski rynek pracy, bo nie dość, że jest mechanikiem naprawiającym wszelkiego rodzaju maszyny, to jeszcze potrafi się nimi posługiwać (chyba tylko ciężarówki mu brakuje, ale to da się załatwić z palcem w nosie). Jedynym problemem jest jego brak języka polskiego, no i... ja. Jestem uziemiona tutaj na jakiś czas, ze względów zdrowotnych (sprawy kobiece, nie chce mi się z tobą na ten temat rozmawiać 😉  😀iabeł: )
Ale ja broń boże z jakimś sarkazmem ,czy cokolwiek. Nie myśl sobie , akurat ciebie ,  (nie wiem czemu ) darzę dużym szacunkiem . 😀 Mieliśmy parę ścinek ale zawsze wykazywałaś się dużą dozą cierpliwości do mnie  😉 Każdy ma jakieś problemy , zwłaszcza z zabagnionymi sprawami własnościowymi , ale jak mawia stare przysłowie pszczół , lepiej mieć jak nie mieć .  😉 Na siłę nie wracaj , chociaż może być sytuacja że twojemu facetowi spodoba się Polska . Nie wiem czemu ale oni kochają nasz kraj .  😁 😁 😁 W Krakowie , to nawet wywieszają napisy że Anglików nie obsługują , tak się potrafią wyluzować w naszym kraju  😁 😁  😁
Ale czy ja ciebie atakuję? Tylko mówię, jak jest 😉 Nawet, jak nie korzystam z tego, co mam, to jest mi fajnie 🙂 Męża mam, konia mam, gdzie mieszkać mam i nie chodzę głodna. A może kiedyś, za parę lat spełni się marzenie, aby mieszkać na spokojnie pod samym parkiem krajobrazowym w Polsce 😉 A mąż uwielbia naszą kuchnię, naszą wódkę, no i sielskość wsi. Jednak jest trochę rozpuszczony, wątpię, aby sobie przez pierwsze parę miesięcy dawał radę z realiami polskiej wsi 😉

A w Krakowie to im się nie dziwię. Z resztą - tacy typowi "Anglicy" nie umią się bawić. Niby chwalą sie, że umią dużo wypić i piją dużo, ale nie wiedzą, jak. No i totalnie im puszczają hamulce. Z resztą, już raz brałam udział w "pub fight". Chłopaki totalnie nie umią nad sobą panować, o takie głupoty się biją, że szok.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się