KOTY

No dopsz...to chyba mam cel na nowy rok- przestawić kotke bardziej (nie całkowicie) na mokre 😉 ale co zrobic, gdy nałożę jej jakiegoś mięcha i ona nie będzie jadła cały dzień ? Czekać drugi dzień?  Dać trochę suchego w międzyczasie? Bo moje obserwacje są właśnie takie jak zelka2303 napisała- stojąc przed miską mięsa zdechłaby z głodu chyba w końcu :P Ech, to mój pierwszy kot i to dla mnie jednak coś nowego, że zwierz nie jest tak wszystkożerny jak większość psów  😁 dodam, że ona w ogóle nie ma zbyt dużego apetytu, jest szczuplutka
Gdybym cały czas uzupełniała mokrą, a wydzielała suchą, to też nie byłoby raczej kilkugodzinnego odstępu między jedną a drugą...
Epk czyli twoim zdaniem do puszek pakuja zlej jakosci mieso, a do suchych karm dobre?  No chyba nie 😉 jaknajbardziej nalezy wystrzegac sie karm wielkich koncernow, szczegolnie tych amerykanskich/ kanadyjskich ktore pakuja wszystko do swoich puch i suchychi mokrych. Co do suplementacji miesa, czuli barfa to jasne ale jesli ktos karmi mokrym i mieso podaje na zasadzie jednego posilku lub dodatku do jednego posilku to nie potrzeba suplementowac miesa.  Co do dodatku cukru to maja owszem i karmy suche i mokre. Suche odwadnia koty bla bla bla napisalam wyzej dlatego nie powinno stanowic podstawy diety kociej- dajac suche na jeden posilek- jesli jest dobrej jakosci, bezzbozowe jasne, mozna.  Co do problemow z jedzeniem tzn. Niejedzeniem niczego poza jedna karma to maja je w wiekszosci problemy koty karmione sucha karma, te koty, ktore karmione sa roznorodnie od malego, lub te, ktore nie sa karmione suchym nie robia problemow z jedzeniem.
Laski wy znacie wasze koty.  U jednego skutkuje powolne odstawienie suchego i dawanie coraz wiekszej porcji mokregom u mnie to nie poskutkowalo i ja ktoregos dnia po prostu odstawilam suche, to co mialam oddalam do DT. I koty jadly mokre choc za suchym plakaly 2 tyg. Karme mokra nakladalam rano ile zjadly tyle zjadly reszte co uschlo wyrzucalam i nakladalam nowe. Mozna na poczatek przekonac do mokrej filetowkami - filetowki cosmy sa fajne, pozniej mozna mieszac filetowke z karma bytowa i przejsc do karmy bytowej.
Kasska ja to robiłam stopniowo. Przez pierwsze kilka dni dodawałam trochę mokrego do suchej karmy. Potem zwiększałam ilość mokrego. Teraz też mi się zdarza dać im trochę suchego - jak wiem, że nie będzie mnie długo w domu to pakuję im do takiej kulki, którą muszą turlać, żeby chrupki wypadły 😉 Czasem też im chrupek kilka rzucam, jak np, rano jęczą, a mi się nie chce szykować mokrego  🤣 a potem daję Grubemu trochę mniej mokrego, żeby się kalorie zgadzały 😉
Kameleonik   Bo życie jest piękne...
30 grudnia 2015 23:26
Mam 2 koty więc przestawienie na mokre jest trudne bo trzeba je podawać co jakiś czas, a ja nie mam na to kompletnie warunków. Z domu wychodzę rano,a wracam wieczorem. W tym czasie w domu jest tylko moja babcia, która ma problemy z chodzeniem i niestety nie jest w stanie dać kotom jedzenia. Po 2 koty nauczone są jedzenia kiedy chcą, zawsze mają jedzenie w misce. Dlatego pomysł z miękką suchą karmą. Nina już od pół roku nie ma zębów. Obecnie stara się te chrupki jakoś rozgryzać, ale się męczy. 
Kameleonik koty to zwierzeta nocne. Co za tym idzie jedza najwiecej w nocy. Jak rano dasz mokre, po powrocie dasz mokre i jak idziesz spac dasz mokre to calkowicie kot bedzie najedzony 😉 w sumie teraz mamy okres grzewczy. Nie kazdy jak wychodzi do pracy zostawia grzejnik rozkrecony, a przy obecnej temp. W domu jest dosyc chlodno, wiec i jak mokrego balozysz sporo to smialo w misce moze lezec i sie nie zepsuje.
zelka, to zależy od kota.
Moje mają dostęp do suchego cały czas bo mój tryb życia jest dokładnie taki - nie ma mnie cały dzień w domu.
Jakbym im po 10h nałożyła mokre/suche (gdybym wydzielała) to zeżarłyby wszystko a potem wymiotowały. I tak w kółko.
Jeżeli koty sa przyzwyczajone od x lat do stałego dostępu do jedzenia, to nagłe zabranie może źle się skończyć.

Kameleonik, chyba nie ma żadnej półmiękkiej suchej karmy dla kotów. Poza tym Ziwi Peakiem.
Troszke zmienie temat - [color=teal]Wszyskiego najlepszego dla Was i dla Waszych Futer w tym nadchodzacym 2016, aby zadnego kotucha nie ubylo z naszego grona i zeby wszystkie byly zdrowe i rozmruczane przez caly rok!
sanna, także naj, naj, naj! Niech nam się wszystkim futrzaki zdrowo chowają i szczęśliwie rozrabiają 😉.
Co robicie z zakłaczonym kocykiem kocim przed wrzuceniem go do pralki? Prałam już kocie rzeczy, ale kłaki na polarze mi zostały i na wszystkim innym też...
Ja odkurzam odkurzaczem ze ssawką. 😉
Kupiłam kulki odkłaczające i wrzucam razem z kocykami  😉
Bischa   TAFC Polska :)
01 stycznia 2016 19:09
Na polary tez dzialaja?
Nie miałam okazji sprawdzić  😉
Gdzie kupiłaś te kulki?
na allegro, o: http://allegro.pl/kulki-do-prania-kula-na-wlosy-siersc-antyklaczki-6-i5888189471.html

Polecam duuuużo, min 2 komplety i po użyciu ciężko je wyczyścić.
Można kupić w różnych cenach i rozmiarach
Kameleonik ta jest półwilgotna http://www.zooplus.pl/shop/koty/karma_dla_kota_sucha/bosch_sanabelle/adult/433684 , skład bez szału natomiast.


Co do karm suchych. To ja po moim kocie widzę, że jednak z tymi suchymi jest coś nie tak. Jak był małym kociakiem to rzucał się na mokre jak głupek, dlatego zdecydowałam się na podawanie suchego. Pewnie dlatego, że to była nowość dla niego, w hodowli żył tylko na suchym. Teraz ma już rok i widzę, że gdy je puszki to jest spokojniejszy. Przez całe święta jadł mokre i był święty spokój. Na suchym budzi mnie już o 5 rano i pieje pod drzwiami, że chce jeść, gdy wracam z pracy to słyszę go już na parterze jak się drze (3 piętro). Chrupek zje tyle ile będzie miał w misce, aż się porzyga i będzie jadł dalej. Mokre pełna kulturka. Poskubie, odejdzie, poogarnia życie, znowu poskubie. Przez całe święta cisza była za jedzeniem do nawet 9:30, po powrocie do domu też chill, bez darcia ryjka. Wczoraj na noc dostał tez mokre, dla potwierdzenia mojej teorii, żeby mnie dzisiaj nie obudził przypadkiem za wcześnie no i wyszło tak, że ja go obudziłam. Podjęłam decyzję, że kończymy worek chrupek i wracamy do puszek.

Całe szczęście Lateks je wszystko. Wieczorem kroje sobie warzywka: marchewkę, kapustę pekińską itd. i zawsze żebrze o kawałeczek czegoś co chrupie. Nie mamy problemów z wybrzydzaniem.
Ja mam taką szczotkę https://www.facebook.com/multitalentpl/
Działa. A mam półbiałą kotkę, która zostawia futro wszędzie. Odkłaczam i do pralki.


Edit: dopisek.

Wistra, można te kulki wrzucać do prania np. ze swetrami? Nie zaciąga?
karmienie kota seniora, temat rzeka i każdy mówi co innego, ale :
mam 3 koty wszystkie 10 + , dachowce, kazdy wzięty z ulicy co nie zmienia faktu ,że maniery mają co najmniej szlacheckie 🙂 Proszę mnie zlinczowac, ale zawsze karmiłam je jedzeniem typu Whiskas i spółka. Kiedyś będąc w sklepie zoo Pani namówiła mnie na specjalistyczne jedzenie Arimonda Senior bo kotki w takim wieku itd. no dobrze zjadły z 3 puszki później nie chciały nawet do miski podejśc  😎 i pozostałe puszki pojechały do stajni (tam też nie zostały przyjęte z entuzjazmem  :lol🙂 abstrahując od tej firmy czym w miarę cenowo przystępnym można dokarmiac stadko w chwili obecnej jedynym co zjedz ą to saszetki z biedronki (ktore pewnie cudem nie są). Rozmawiałam z wetem ,powiedziała , że jak to jedzą tym karmic ...
Durny wet.
Te karmy to katastrofa, to nie jedzenie a smieci. Same zboza, piora, dzioby. NIC co by kot przyswoil.
Mimibel  10+ to juz senior?  Koty do 20 dozywaja. Co do kotow niechcianych i szlacheckich... Mam 2 takie przygarniete... Co do animody to animoda carny jest karma tania, miesna i bezzbozowa. Co do moich panskich kotkow to ja mam zapas roznej karmy. Animoda, catzfinefood, granatapet, cosma, premiere i dostaja za kazdym razem inna puszke i tak jedza caly czas grzecznie. Do tego mieso- w czw. Kupilam 4 uda z podudziem i pomrozilam po kilki puchach mieso  dostaja i generalnie takim sposobem nie ma wybrzydzania 😉
Bischa   TAFC Polska :)
02 stycznia 2016 10:23
Ja slyszalam, ze koty 10+ wlasnie, uznawane sa juz za seniorow.
Biorąc pod uwagę, że 10 letni kot odpowiada 60-letniemu człowiekowi, to wcale się nie dziwię. Dachowce to może i dożywają do 20-tki w dobrych warunkach, ale zdecydowana większość rasowców ma sporo niższą średnią życia. Oczywiście są wyjątki ale jednak w przypadku ras wybitnie "zamieszanych" genetycznie to zadkość. W przypadku orientów hodowcy mówią o ok. 13 latach, więc mój 14-latek jest już jak na rasę mocno wiekowy.
Koraty żyją 20 lat +, ale to rasa naturalna, więc nie miały się kiedy "popsuć".
Ale fakt, np MCO ze względu na ich popularność, wysokie pokrewieństwo w przodkach żyją znacznie krócej, 10 lat u MCO to faktycznie już bardzo senior.
Bischa   TAFC Polska :)
02 stycznia 2016 15:06
U nas jeden MCO 10 lat, z tego dwa u nas, drugi dozyl 6. Pierwszy padl i juz nie wstal podczas bieganiny z drugim kotem, leczony na nerki przez rok, drugi leczony na problemny z ukladem moczowym, ciagle kamienie, chory pecherz. Jest jeszcze w naszej rodzinie 5 letni MCO, alergie pokarmowe, a tak to nic sie nie dzieje, karma dobrana do jego problemow. 
Polecacie jakieś witaminy dla seniora ?
Kotka coś schudła, futro gorsze. Na szczęście apetyt i energia dopisują, mimo że skończone 16 lat 😉
Zapomniałaś dopisać, ze pasta :P
kocia ma 14 a kocury 10 i 9 chociaż wszystkie są w raczej dobrej kondycji(zęby wszystkie, bardzo żywe, biegające chociaż są to koty nie wychodzące). Najbardziej wybredna jest kicia i własnie ona tylko biedronka saszetki, mięso samo tez staram sie im dawac. a jakieś dodatki typu witaminy itd ?
Przychodzę się troszkę pożalić w temacie kocich fundacji, bo normalnie dzisiaj doznałam ciężkiego szoku.
Przeglądając wczoraj późnym wieczorem fejsa natrafiłam na dziwny apel o pomoc: domowy kot, z przyczyn losowych wolnobytujący na jednym z osiedli (rzekoma śmierć właścicielki), ponoć bardzo cierpiący i spragniony kontaktu z człowiekiem, w te dzikie mrozy ( w nocy ok -15 w naszych okolicach), bez budki, bez kartonu, bez piwnicy, no nic, dramat i tyle. . Jakiś pan ogłoszenie napisał, zamieścił ze zdjęciami i numerem telefonu i prosi aby ktoś sprawą się zainteresował bo on sam nie może, bo coś tam.
Mam dwa koty, więcej nie planowałam  ale coś mnie ruszyło, żeby biedakowi ocalić życie, wziąć na zasadzie DT lub na stałe jeżeli nikogo bym mu nie znalazła: mam w sumie warunki a on na tym mrozie prędzej czy później i tak zamarźnie.
Wsiadłam w samochód ( godzina 23 z minutami), pojechałam pod wskazany adres, dokładniej w okolice sklepu pod którym kotek najczęściej przebywał. Osiedle na zadupiu, w sumie dalej nie miałby gdzie się zapuszczać. Kota nie znalazłam, skontaktowałam się z panem od ogłoszenia, który to stwierdził, że w sumie kota od dwóch dni nie widział i że możliwe, że stało się najgorsze ale da mi znać nazajutrz lub kiedykolwiek jak tylko kotek się pojawi, bo on nie może kota wziąć i baaaardzo zależy mu by zwierzak znalazł dach nad głową. Ok, po półtoragodzinnym spacerze w nocy na mrozie minus miliard pojechałam sobie do domu.
Następnego dnia telefon: super sprawa, bo kot jest ale pan proponuje, że zabierze kota do zaprzyjaźnionej  weterynarz, żebym nie musiała się już martwić o odrobaczanie, przegląd itd. Ucieszyłam się w sumie. Potem podesłał mi telefon do rzekomej pani wet, żebym co do odbioru już się z nią bezpośrednio umówiła bo kot u niej zostanie.
Tak więc dzwonię i co się okazuje: pani weterynarzem nie jest. Jest za to wolontariuszką fundacji jakiejś tam, i przed momentem został jej przywieziony kot.
Trochę zdziwiona obrotem sprawy pytam, kiedy mogę przyjechać odebrać kocura, na co pani mi odpowiada, że oj nie tak szybko, że najpierw muszę się z nim zapoznać, że to zajmuje co najmniej trzy dni, że musi iść z kotem do lekarza, że musimy podpisać umowę adopcyjną co mnie totalnie zbiło z pantałyku.
Pani zaczęła wypytywać o warunki mieszkaniowe, czyje jest mieszkanie (!!), czy kotek ma być wychodzący czy niewychodzący. Moje koty są niewychodzące, mam za to zabezpieczony siatką taras, na który swoje koty wypuszczam i pilnuję jak oczka w głowie, trzymając  na smyczce i szeleczkach, przy czym pani zaczęła mi prawić morały jakie to może być niebezpieczne. Hmm. Zapytała, czy mam transporter. No mam. Zaznaczyła, że muszę jej go okazać, bo ona musi widzieć, a nie tylko wierzyć opowieściom. Bo jakich to ona się obrazków w życiu nie naoglądała, jak ludzie z kotami na ręku u weterynarza w poczekalni siedzieli ( ja osobiście z moimi zawsze na ręku: oszczędza im to stresu, transportera w zasadzie nie używam do niczego, w samochodzie podróżują na kolanach pasażera z tyłu i przejechaliśmy tak już setki kilometrów).
Na końcu pani zaznaczyła, że chce zweryfikować moje warunki mieszkaniowe i kilka innych rzeczy, ale w tym momencie mnie przestała sprawa interesować i podziękowałam.

I tutaj jest moje pytanie: o co w tym chodzi? O biurokrację? Kot, który kilka godzin wcześniej był niczyj i biegał po mrozie, został świeżo złapany ( nie przez wolontariusza tylko osobę postronną, nie mam pojęcia jedynie skąd wzięła się wolontariuszka w tym całym łańcuszku)  a na dobrą sprawę pieniądze fundacyjne nie zdążyły w żaden sposób być na kota wydane, z chwili na chwilę staje się niby kotem spod skrzydeł  fundacji. Po co te umowy? Po co na siłę wciskać kota do jakiegoś domu fundacyjnego ( pani sama mi przez telefon powiedziała, że  nie ma go gdzie upchnąć, chyba że do szuflady), po co zapewniać mu kilka dni w jednym miejscu skoro zaraz to miejsce będzie musiał zmienić? Gdzie tutaj dobro kota jako tzw. pierwsze primo? Skoro jest osoba chętna, która już poświęciła swój czas usiłując kota złapać po nocy i tym samym mu pomóc, dlaczego by po prostu bez żadnych papierów, wizyt i wywiadów środowiskowych tego kota tejże osobie nie przekazać?

Mam swoje dwa koty, trzeciego nie rozpatrywałam ale gdyby znalazł się jakiś w potrzebie, nie zastanawiałabym się długo, tylko bym przygarnęła, byle tylko uratować.
Pierwszy raz miałam do czynienia z fundacją więc może czegoś po prostu w tym nie rozumiem.
Czy ktoś mógłby mnie oświecić o co w tym chodzi? 

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się