Właśnie wracam z Grunwaldu.
Nasze stalowe rumaki na tle rumaków grunwaldzkich. 😉
Dziś piątek i dopiero ludzie się zjeżdżają. A już jest zatrzęsienie. Gorąco, parno, tłoczno. Masa ludzi, samochodów, namiotów, rycerzy, koni, aparatów, lodów i wszelkiego badziewia (wszystko się sprzeda).
Wieczorem miała być próbna bitwa, ale nawet na nią się nie załapaliśmy. Musieliśmy wracać, trudno.
Na razie na polu bitwy odbywają się jakieś mini próby, rozprężanie i oswajanie koni. Jeźdźcy jeżdżą to tu, to tam ku uciesze publiki. Duuuużo koni. 😉
Wśród tych jeźdźców wyczaiłam bardzo interesującego pana. Nie wiem kto to, ale nawet bez stroju prezentuje się super.
Na środku placu stoi pan reżyser (lub ktoś taki) i dyryguje jeźdźcom. ( widać ostatnie przygotowania 😉)
A co poniektórzy mają to w nosie i odpoczywają wraz z rumakami w cieniu. 😀
Wypatrywałam białogłowy, ale ponieważ jeźdźcy są oddzieleni od gapiów, to ciężko było je wyłapać. Kilka dziewczyn znalazłam, ale na fotkach mam tylko te.
I jeszcze takie..
Żałuję, że musieliśmy dziś wracać. Przecież to wszystko dopiero się rozkręca. 🙁 Buuuu (ale dobre i to)