Przyjmowanie i dopasowywanie munsztuka

Spróbujemy zatem jeszcze raz 🙂

Wszystko o przyjmowaniu munsztuka. Czy trafiają się problemy? Czy jeśli koń jest akceptuje zwykłe kiełzno, to po prostu zmieniamy je na munsztuk i jeździmy po staremu? Czy na coś trzeba jeszcze zwrócić uwagę?

U Swarovskiego było, jak powyżej. Munsztuk został zainstalowany i koń od pierwszej jazdy chodził na nim bajecznie. Miałam trochę obaw, bo on ma małą buzię, a tu jednak trochę tego żelastwa trzeba założyć, ale jakoś wszystko pomieścił 😉

A jak z metalem munsztuka? Staracie się dobrać taki sam, z jakiego koń ma wykonane standardowe kiełzno?

I jeszcze - jak z kwestią oceny, że "to już czas"? Automatycznie, z dojściem do pewnego poziomu pracy, czy też jakieś inne kryteria?
Może rozszerzyć na dopasowanie? To też bbbb. trudny temat.
paa, tytuł jak najbardziej zmieniony.
caroline   siwek złotogrzywek :)
26 sierpnia 2010 16:08
ja miałam podobnie jak Quanta ze Skwarkiem - założyłam munsztuk i pojechałam. to ja potrzebowałam czasu na przyzwyczajenie się do munsztuka, koń przyjął go ze spokojem. pierwsze "zaciągnięcie" munsztuka skwitował lekkim wylamieniem (bo niby z jakiej paki ja go pod koniec jazdy za jakieś sznurki ciągam?? :P). zgodnie z radą obecnej oczywiście przy tym mojej trenerki - uspokoiłam konia głosem i odpuściłam wodzę. po chwili znowu napięłam wodzę munsztukową i pochwaliłam konia, bo tym razem sie nie wylamił. odpuściłam, odczekałam chwilkę, znowu wzięłam wodzę, koń zareagował na nacisk lekkim odpuszczeniem w pysku - wieeelka pochwała.
i to by było na tyle z przyzwyczajania Kasza do munsztuka 🙂 na następnej jeździe normalnie trzymałam obie wodze na kontakcie. kon przyjął to bardzo dobrze. wręcz odnoszę wrażenie, ze przyjął munsztuk z pewną ulgą, bo teraz mamy dużo jaśniejszą komunikację.

co do dopasowania, to u mnie jest tylko kwestia dopilnowania żeby wędzidełko nie haczyło o ścięgierz munsztuka i zeby oba kiełzna były podpięte na odpowiedniej wysokości i nie były zbyt krotkie (waskie). kwestia kształtu, grubości i materiału ścięgierza oraz długość czanek są poza moimi możliwościami - Kasz ma tak szeroki pysk, że nie mam nawet skąd wytrzasnąć innego munsztuka dla niego :P ten który ma był wykonany na zamówienie. oceniając po kształcie ścięgierza mógł okazać się bardzo ostry w działaniu, do tego na jednego z koni, które w nim pracowały, działał bardzo mocno prowokując do wyższego ustawienia niż tamten koń miał siłę i możliwości przyjąć. Ponieważ ja nie mam za bardzo mozliwości założenia innego munsztuka Kaszowi, to musiałam się nauczyć posługiwać tym który mam, na szczęście Kasz go dobrze akceptuje i bardzo dobrze przyjmuje na nim kontakt (swoją drogą - kontakt na munsztuku.... dla mnie poezja i nie sądziłam, ze kiedyś do czegoś tak niesamowitego i przyjemnego "dojadę" :kocham🙂. bardzo mi się też podoba w pracy na munsztuku to, że mój koń (ale nie ukrywam, ze może to być cecha osobnicza zwierzaka, a nie wynik samej pracy na munsztuku) bardzo stara się to kiełzno sam "wykorzystać". żeby się lepiej nieść sam wchodzi na mocniejszy kontakt na munsztuku i wykorzystuje to oparcie do "wyniesienia" się z kłebu. czegoś takiego nie mogłam osiągnąć na samym wędzidle, chociaż, jak sądzę z reakcji konia, chyba rozumiał o co go proszę tylko nie był w stanie tego wtedy wykonać. teraz "pomaga" sobie munsztukiem i nie tylko mu to zadanie wreszcie wychodzi, ale niejednokrotnie sam próbuje zrobić więcej - wynosi się mocniej, mocniej otwiera przodem, kombinuje jak przy wyniesieniu przyspieszyć zad. ogólnie rzecz biorąc - jestem bardzo zadowolona - i z tego, że koń tak dobrze i chętnie na munsztuku pracuje, jak i z tego, ze dzięki porzadnie wykonanej pracy "u podstaw" tak bezproblemowo munsztuk przyjął i zaakceptował.

co do kwestii momentu i przyczyny założenia munsztuka, to u nas sprawa jest na tyle indywidualna, że nie będę jej opisywać na forum.

acha, metale. ja wolę (kwestia estetyki) kiedy wędzidełko i munsztuk są wykonane z jednego stopu metali. ale z tego co wiem dopuszczone są mieszane "kombinacje" - więc kazdy może dobrać co mu najbardziej pasuje.
ja mam komplet ze zwykłej stali, z kółkami/czankami ze stali nierdzewnej.



z takich "pobocznych" kwestii dotyczących munsztuka, to uwazam, że błędem jest używanie go jako narzędzia do korygowania problemów, z którymi ktoś sobie nie radzi na wędzidle. wg. mnie koń najpierw powinien być wyszkolony tak, żeby wszystko potrafił zrobic na wędzidle (i to co najmniej poprawnie technicznie), a dopiero potem przychodzi pora na munsztuk. bo moim zdaniem munsztuk służy do osiągania bardziej wyrafinowanej komunikacji z koniem i do cyzelowania tego, co koń już umie, ulepszania i upiększania tego co dotychczas zostało wypracowane, a nie do korekty błędów w wyszkoleniu podstawowym.
z tego powodu zupełnie nie rozumiem osób, które używają munsztuka tylko podczas zawodów i tuż przed nimi. moim zdaniem takie wykorzystanie munsztuka to użycie go jako ozdoby, a nie narzedzia pracy.
kolejna rzecz, której nie lubię i nie akceptuję to zbyt nisko zapięte wędzidełka i zbyt luźne łańcuszki.


z ciekawostek. info od zawodniczek startujących również za granicą: na zawodach międzynarodowych w wysokich konkursach można dostać obniżenie noty za dany element, jeśli podczas jego wykonywania wodza munsztukowa była luźna, oraz można się doigrać niskiej oceny końcowej za przyjęcie kiełzna, jeśli w konkursie "munsztukowym" jechało się na zbyt długiej (luźnawej) wodzy munsztukowej - sędziowie w komentarzach potrafią wtedy napisac, ze kon nie pokazał akceptacji/przyjęcia kiełzna munsztukowego. podobnie jest kiedy łańcuszek munsztukowy jest baaaardzo długi - też noty za przyjęcie kiełzna lecą w dół.
stanowi to ciekawy kontrast do widoków (i stosowanych ocen) na krajowych czworobokach 😉 [gdzie gros koni startujących w munsztukach w ogóle nie przyjęła tego kiełzna, a większość zawodników ewidentnie zbyt wczesnie - jak na swoje i/lub konia - umiejętności i mozliwości zdecydowała się na uzycie munsztuka]
christine   zawodnikowanie reaktywacja. on the go.
26 sierpnia 2010 17:20
w pracy z konmi skokowymi skupiamy sie na wiekszym wyniesieniu przodu do gory i mocniejszym zebraniu. ogolnie praca nad galopem- sila, obszernoscia, okragloscia i subtelnoscia w pysku przy dodaniach i skroceniach. bardzo przydatne narzedzie na pewnym poziomie. niektore konie warto pojezdzic rano na munsztuku przed konursem.

tego powodu zupełnie nie rozumiem osób, które używają munsztuka tylko podczas zawodów i tuż przed nimi
Nie zgodzę się. Uważam- za niektórymi szkoleniowcami- że  munsztuk pięknie potrafi maskować problemy z kontaktem, lekkością, zebraniem. Dlatego ja na codzień jeżdżę na wędzidle, żeby "nie stracić czucia" i nie zagubić, bardzo dla mnie istotnego, efektu świeżości tego kiełzna.
Co do samego dopasowania: u nas właśnie bardzo wiele zmieniło podpięcie- przede wszystkim nachrapnika- nieco wyżej, niż mogłoby się wydawać prawidłowo. Zrobiło się więcej miejsca na skórę😉
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
26 sierpnia 2010 18:14
U nas też było na zasadzie założyłam i pojechałam po prostu. Bardziej ja się musiałam nauczyć jak do końca wykorzystać możliwości jakie mi daje munsztuk, niż koń na nim chodzić 😉 Co ciekawe odkąd pracujemy głównie na munsztuku to poprawił się bardzo na wędzidle - w prowadzeniu, kontakcie i ustawieniu w jakim pracuje. Co do wyboru - na początek kupiłam taki munsztuk, który jest bardzo łagodny (zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że i ja się musiałam nauczyć jak to ustrojstwo obsługiwać 😉 ). Sprawdził się dobrze i sprawdza się do tej pory, więc nie było co zmieniać 😉
Ja pierwszy raz munsztuk zakładałam bardzo ostrożnie, z tego względu że i ja i koń mieliśmy pierwszy raz z czymś takim do czynienia. Najpierw na lonży bez wpiętych wodzy, potem już pod siodłem, ale z prawie wiszącymi wodzami munsztukowymi. Koń munsztuk przyjął bez problemu, więcej problemów miałam ja ze zbieraniem, i połapaniem się która wodza gdzie 😉
Do kolejnych koni, którym zakładam pierwszy raz munsztuk podchodzę już inaczej, po prostu wsiadam i jadę. Najpierw bardzo delikatnie i ostrożnie, potem już na normalnym kontakcie.

Co do rodzajów munsztuka. Ostatnio jednemu z moich koni pomogła zmiana munsztuka ze zwykłej stali od MG, na munsztuk i wędzidełko z żelaza sprengera. Poprawiło się przeżuwanie wędzidła i koń zrobił się bardziej okrągły.
Na koniach od C klasy na munsztuku jeżdżę w sumie cały czas. Zwykłe wędzidło zakładam w tereny, na skoki czy lonżę.

caroline, Masz rację z tym nieużywaniem wodzy munsztukowej, też spotkałam się z takim komentarzem (na szczęście nie w kontekście moich przejazdów 😉). Strasznie też denerwuje mnie za mało podpięty łańcuszek i kładący się munsztuk. O tym sędziowie też potrafią napisać.
ja też nie jeździłam na co dizeń na munsztuku.
Zakładałam ok tygodnia przed zawodami, potem wracałam na wędzidło. Fajnie nazwała to paa - chodzi o "efekt świeżości"😉. Choc mój koń na munsztuku i na wędzidle był zupełnie inny, i potrzebowałam chwili żeby się przestawić na zupełnie inne pomoce.

Co do dopasowania - zawsze miałam wrażenie, że munsztuk był na nisko. Nigdy nie miałam do tego wyczucia i prosiłam trenera o pomoc w regulowaniu.
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
26 sierpnia 2010 19:30
U mojego dużo lepiej się sprawdza jeżeli chodzi na codzień na munsztuku - odkąd jeżdże głównie na munsztuku jakoś wszystko lepiej działa 😉 Jak zmieniałam w te i we wte to jakoś to wszystko nie do końca grało. Oczywiście na skoki i w teren na wędzidle.
caroline   siwek złotogrzywek :)
26 sierpnia 2010 19:43
rtk, paa, nie zamierzam negować, ze konie są rózne (i podłużne 😉) i różne bywają potrzeby i metody. ale bez urazy - bo to nie jest przytyk personalny - nie zastanawiałyscie się nad tym, że coś jest nie tak w sytuacji kiedy dobre efekty pracy na munsztuku tylko krótko się utrzymują? na tyle krótko, ze nazywacie je "efektem świeżości"? czy to aby nie jest podobne do metody znanej skoczkom - na codzień wędzidło, na start wielokrążek/pelham?
gdzie tkwi haczyk (błąd?) uniemożliwiający wam utrzymanie dobrej pracy na munsztuku na dłuższy czas?

obserwuję od dawna wiele par pracujących na codziennie w munsztuku i skutecznie wykorzystujących munsztuk do progresowania. widziałam też kilka koni, którym zdejmowano munsztuk i odrabiano je na wędzidle, po to żeby do munsztuka wrócic. nie widziałam natomiast w praktyce (poza skoczkami) podejścia o jakim piszecie. zastanawiam się właśnie dlaczego...
Powiem wam tylko taką ciekawostkę, że ostatnio włożyłam do paszczy konia zupełnie do tego nie przygotowanego munsztuk, w celu zrobienia zdjęć jak wygląda na koniu ogłowie munsztukowe, które miałam na sprzedaż.
Wybrałam na ofiarę tego niecnego czynu klacz rasy tinker, która na co dzień chodzi częściej w bryczce niż pod siodłem.
Uznałam, że tinker z racji wrodzonej łagodności i gruboskurności nie powinien mieć przez tą chwilę do mnie o to żalu.
Bałabym się, że inny nieprzygotowany koń jak coś takiego poczuje, to się na plecy przewróci...
Oszustwo się udało, ogłowie wzbudziło zachwyt i zostało sprzedane.
Kto by pomyślał, że to tinker i że na chwilę do zdjęcia?  😁
caroline   siwek złotogrzywek :)
26 sierpnia 2010 21:55
Julie, ale z tego co wiem, przewrotka na plecy grozi (zazwyczaj) nie od włożenia munsztuka do pyska, tylko od zaciągnięcia/zadziałania wodzą munsztukową 😉
caroline, nie wiem, czy efekty pracy na munsztuku utrzymują się w naszym przypadku krótko- to są moje i trenerskie domysły. Prawdę mówiąc nigdy nie jeździłam nonstop, najdłużej miesiąc, ale przy wsiadaniu 2 razy dziennie: raz na wędzidle, raz na munsztuku. Uważam natomiast, tak jak napisałam, że skoro mogę wszystko zrobić na wędzidle i nie tracić wyczucia, niejako dawać koniowi i sobie szansę na błędy (IMO munsztuk jest kiełznem, które, jak to określił jeden ze szkoleniowców, takiej szansy nie daje- mam na myśli przede wszystkim ustawienie), to dlaczego tego nie robić? Dlaczego nie mieć potem wrażenia na konkursie, że wszystko to dla nas pikuś? Pan Pikuś? 😉
christine   zawodnikowanie reaktywacja. on the go.
27 sierpnia 2010 11:07
szczerze mowiac nie do konca wiedzialam gdzie to pytanie zadac bo tu sie "wywolal" bardzo ciekawy temat swiezosci konia na danym kielznie. munsztuk jest dla ujezdzeniowcow kielznem konkursowym i pojawia sie u was pytanie czy jezdzic caly czas czy przed konkursami zeby miec "swiezosc".

nie do konca wiem jak samo pytanie sformulowac ale moz sie domyslicie

w skokach jak jest problem na danym wedzidle to sie je po prostu zmienia. czasami jak kon ma "problem" to sie wprost codziennie cos zmienia, a i w ciagu jazdy tez sie zdazylo. non stop kombinujemy cos z wedzidlami i nachrapnikami szukajac tego co akurat pasuje, zeby dobrze wykonywac prace domowa- robote przede wszystkim nad posluszenstwem, galopem, bezwzgledna lekkoscia w pysku, elastycznoscia. jak tylko cos przestaje grac i kon przestaje kielzno szanowac, albo co gorsza w nie wpierac to sie je natychmiast zmienia i nie czeka na rozwiniecie "buntu". kielzna na konkursy to juz zupelnie inna historia bo uzywane sa praktycznie tylko na konkursach bardzo rzadko na treningach (aczkolwiek musi byc pewnosc ze kon je akceptuje i dobrze sie prowadzi). na konkursie najwazniejsza jest wlasnie ta swiezosc w pysku.

nie powiem zeby nasze konie byly zle ujezdzone bo robote nawet na munsztuku jak przyjdzie czas na szlify wykonuja. sa pieknie poumiesniane i posluszne, wiec metoda dziala a jednak nigdy nie widzilam tak kombinujacego z wedzidlami ujezdzeniowca i dziwi mnie czemu nei chca sobie pomoc? moze ja spotkalam jakies wyjatkowe okazy ale ciekawi mnie to  🙂
christine, mnie się nasuwa odpowiedź banalna: znacznie mniej kiełz jest dopuszczonych do startów.
Staramy się (mówię za siebie) kombinować na tyle, na ile to jest możliwe.
widziałam kiedyś, jak baaaaardzo znana osobistość polskiego ujeżdżenia wypięła konia  (do munsztuka) i lonżowała
to był pierwszy raz tego konia w munsztuku, efekt był taki, że koń totalnie zgłupiał, nie chciał się ruszyć do przodu, cofał się itp itd
później pod siodłem już nigdy nie zaakceptował tego kiełzna w pełni
także takie pomysły odradzam jakby komu coś takiego przyszło do głowy, żeby przyzwyczajać konia do munsztuka przez lonżowanie go na wypinaczach podpiętych do czanek

u mnie proces przebiegł bezboleśnie, wsiadłam i pojechałam 🙂
busch   Mad god's blessing.
27 sierpnia 2010 12:13
non stop kombinujemy cos z wedzidlami i nachrapnikami szukajac tego co akurat pasuje, zeby dobrze wykonywac prace domowa- robote przede wszystkim nad posluszenstwem, galopem, bezwzgledna lekkoscia w pysku, elastycznoscia. jak tylko cos przestaje grac i kon przestaje kielzno szanowac, albo co gorsza w nie wpierac to sie je natychmiast zmienia i nie czeka na rozwiniecie "buntu". kielzna na konkursy to juz zupelnie inna historia bo uzywane sa praktycznie tylko na konkursach bardzo rzadko na treningach (aczkolwiek musi byc pewnosc ze kon je akceptuje i dobrze sie prowadzi). na konkursie najwazniejsza jest wlasnie ta swiezosc w pysku.

Takie żonglowanie kiełznami jest dla mnie zupełnie bez sensu. To prawda, że na ciężkiej oliwce koniowi uwalić się jest łatwiej, a na pustym zwykłym łatwiej schować i warto eksperymentować, ale wędzidło to tylko wędzidło, a nie remedium na problemy pyskowe. Koń nie wpiera się w wędzidło, tylko w rękę i to ręka jeźdźca najczęściej jest za to odpowiedzialna.

Koń się może uwalić na ręce nawet na munsztuku i na co wtedy zmienisz? Na łańcuch od roweru? Może mam jakieś nieżyciowe podejście do tematu, ale jeśli koń się wpiera, to oczywiście można sobie trochę pomóc zamianą wędzidła na inne ale przede wszystkim trzeba przepracować problem zamiast szukać rozwiązań sprzętowych.
christine   zawodnikowanie reaktywacja. on the go.
27 sierpnia 2010 12:44
ale bush nie zawsze dostajesz konia swierzego ktorego robisz go pod siebie to wiadomo, ze gro problemow pyskowych wychodzi z reki jezdzca. dostajac konia po kims dostajesz konia z nawykami, ktore trzeba jakos eliminowac. nie widze sensu w walce z 600kg stworzeniem uwalonym na mojej rece z calych sil wole zmienic kielzno na bardzo ostre, zeby ponownie nauczyc go szacunku do reki, zeby potem wrocic do slabszego.

moj kon zajezdzana przeze mnie chodzi na roznych wedzidlach z roznych powodow. jest bardzo trudny w pysku, ale jak chce to moge pojezdzic na najprotszym wedzidle i najprostszym nachrapniku, ale wiem ze to sie skonczy walka- zestresowanym koniem i moimi nerwami. z drugiej strony wiem ze jak wloze cienka asymetryczna oliwke i zapne ja hanowerem to bede miala szczesliwego konia, ktory pracuje z radoscia. po eksperymentach wiem, ze etap np wedzidla podwojnego asymetrycznego tez byl potrzebny.

moglabym to pracowac na najprostszym wedzidle i tez wiem ze bym przepracowala (bo tez kiedys mialam takie przekonania) ale moj nowy trener pokazal, ze nie warto a wszystkie nasze konie robia dynamiczne postepy. jest przyjemnie i dla konia i dla jezdzca.
Szyszka   szczesliwa studentka HOPALu:)
27 sierpnia 2010 14:35
ale bush nie zawsze dostajesz konia swierzego ktorego robisz go pod siebie to wiadomo, ze gro problemow pyskowych wychodzi z reki jezdzca. dostajac konia po kims dostajesz konia z nawykami, ktore trzeba jakos eliminowac. nie widze sensu w walce z 600kg stworzeniem uwalonym na mojej rece z calych sil wole zmienic kielzno na bardzo ostre, zeby ponownie nauczyc go szacunku do reki, zeby potem wrocic do slabszego.


Ja uwazam tak jak busch. Uwalanie sie na reku wynika z reki jezdzca, nie z tego co kon ma w pysku. Na codzien pracuje jezdzac konie rekreacyjne w pewnej stajni i za kazdym razem, jak robi mi sie ciezko na reku to wiem, ze to moja wina. Jakos po dolozeniu lydki, ew lydki z batem ciezkosc nagle znika... 🙄

edit: interpunkcja  🤣
christine   zawodnikowanie reaktywacja. on the go.
27 sierpnia 2010 15:00
nikomu nie zabraniam sie meczyc tylko po prostu nie widze w tym sensu. moge zmienic wedzidlo i pracowac dalej. chociaz zreszta jak ktos nie jest pewien dzialania roznych wedzidel i efektu na koniu + nie ufa swojej rece to niech lepiej sobie spokojnie pracuje na zwyklych wedzidlach. mniej krzywdy mozna zrobic.
Christine, a proszę powiedz, dlaczego Twój koń walczy z najprostrzym wędzidłem i nachrapnikiem? Tego akurat nie nogę zrozumieć. Pozostałe argumenty rozumiem choć zupełnie nie potrafię się z nimi zgodzić. Jestem bardzo ciekawa, jak poznajesz, że koń jest zadowolony i szczęśliwy?

Dzięki za wątek, bardzo fajny 🙂 czekam z ciekawością na dalszy rozwój 🙂
christine   zawodnikowanie reaktywacja. on the go.
27 sierpnia 2010 15:57
po tym ze pracuje w rozluznieniu i jest posluszny to chyba jest wykladnia tego, ze kon z kielzna i rodzaju pracy zadowolony ?

nie akceptuje z klku powodow bo jest bardzo do przodu z natury, a ma za malo rownowagi. na przytrzymanie jeszcze nie zawsze reaguje odpowiednio co powoduje latwy punkt zapalny, a kon z tych raczej lubiacych otwarte konfrontacje. po co mam walczyc i konia na dwoch nogach miec jak na innym kielznie i nachrapniku wykonuje sobie spokojnie to na co mam ochote i kon pozwala?
Ale przecież niekoniecznie zmieniamy kiełzno, bo koń jest ciężki czy jakiś tam. Ja np. przede wszystkim kieruje się tym, co koń lubi. I po cholerę kazać mu pracować w dyskomforcie? A że komfort konia= komfort jeźdźca, to wiadomo nie od dziś.
Bo ale to już nieco OT.
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
27 sierpnia 2010 18:43
Dla mnie takie zmienianie częste kiełzn i nachrapników to jest proteza i maskowanie problemów, wiadomo że po zaraz po zmianie będzie dobrze, ale po chwili problemy powrócą, a kolejna zmiana też problemu nie rozwiąże. I tak w kółko Macieju 😉
ja jeszcze dodam coś od siebie, a propos zakładania ostrzejszego kiełzna na zawody przez skoczków.
Ja tak robiłam, a to z tego powodu, że miałam konia bardzo mocno idącego do przodu. W początkowej fazie naszej współpracy po płaskim pracowałam z koniem na zwykłym, podwójnie łamanym wędzidle, a skakałam na wielokrążku, potem w domu zaczęłam skakać na zwykłym wędzidle, ale zakładałam na zawody wielokrążek, ponieważ koń "podkręcony" przez atmosferę zawodów nakręcał się i mocno szedł do przodu, więc wolałam założyć ostrzejsze kiełzno i nie szarpać się z nim, pod koniec naszej współpracy koń zaczął również na zawodach współpracować na zwykłym wędzidle.
Zdarzyło mi się również zmieniać kiełzno na jeździe, z tego powodu, że czasem, gdy koń był "głodny" skoków współpraca na zwykłym wędzidle była wręcz niemożliwa. Ale cały czas dążyłam do tego, aby tak pracować z koniem, by móc dobrze się dogadywać w każdej sytuacji na wędzidle.
Rozumiem, że na początkach współpracy można trochę poeksperymentować z doborem kiełzna czy nachrapnika, bo wszystko jest dla ludzi i używane z głową nie zrobi krzywdy zwierzęciu. Ale uważam, że jeśli kolejne "patenty" co jakiś czas trzeba zmieniać, bo koń przestaje na nim współpracować, to coś jest nie tak.
My zaczynamy, ostatnio moj kon pierwszy raz mial munsztuk w pysku bardzo delikatnie jechalam, zaakceptował bardzo fajnie, zapienił sie jak nigdy! Wydaje mi się ze to jest ten czas, po to aby koń zaczął współpracował na bardzo delikatnych pomocach i doskonalić szczegóły. Na wedzidle koń też dobrze pracuje i robi elementy,ale szukamy wiekszej precyzji  🙂 Ja dawno juz nie jeździłam na dwóch wodzach i też muszę sie na nowo przyzwyczaić.
caroline   siwek złotogrzywek :)
27 sierpnia 2010 20:06
odnoszę wrażenie, że clue sporu pomiędzy christine a koniczką/busch/et consortes są cele treningu zakładane przez obie strony sporu.
jak rozumiem z wypowiedzi christine, u niej celem jest galop - mocny i do przodu, kiełzno i jego respektowanie zaś są jedynie środkiem do doprowadzenia konia owym dobrym galopem do przeszkody i skrócenia go po niej, aby mógł skutecznie pokonać kolejną przeszkodę. zatem kiełzno pełni rolę poniekąd służebną, najważniejszy pozostaje galop, następnie przeszkoda, a na końcu - respektowanie kiełzna i "kierowcy".
tymczasem dla dresażysty akceptacja wędzidła jest celem samym w sobie. jeśli jest problem na danym wędzidle to przepracowuje się go tak długo, aż koń przez to wędzidło przejdzie. sporadycznie zmienia się wędzidła, ponieważ albo nie ma takiej potrzeby gdyż koń je zaakceptował albo właśnie odbywa się praca nad doprowadzeniem do zaakceptowania owego wędzidła. oczywiście nie jest tak, ze dresiaż całe życie używa jednego wędzidła na jednego konia, oczywistym jest, ze wędzidłą sie dopasowuje, szuka najlepszego, a kiedy nijak nie da sie konia przepracować na danym wędzidle, to się je zmienia. ale zazwyczaj jednak jest tak, ze kiedy znaleźlismy wędzidło bardzo dobre i koń chodzi na nim super, to jesli po tygodniu sie sfochuje, to raczej nie zmienimy mu wędzidła bo konis ma focha, tylko będziemy tego focha przejeżdżać aż koń się odfochuje. jeśli zmieniliśmy wędzidło na inne, bo na poprzednim nie szło z koniem pracować, to czesto po odpracowaniu konia na wędzidle drugim, wracamy do wędzidła pierwszego nawet jeśli miałby się to odbyc kosztem tymczasowego regresu. bo koń ma byc "przejechany przez wędzidło" - to jest podstawa dalszej dobrej pracy i nie da się tego ominąć ani uniknąć.

moje znajome dresażystki mają po kilkanaście różnych wędzideł (w tym munsztuków) w pakach. kiedy przychodzi nowy koń do treningu wiele czasu poświęcane jest na dobranie dobrego wędzidła (rozmiar, kształt, etc.), jeśli koń wędzidło wstępnie akceptuje, to zaczynana jest praca. jeśli na samym początku będą protesty - dziewczyny wracają do sprawdzania wędzidła i jeśli uznają to za sensowne - zmieniają wędzidło na inne. jednakże nie ma mowy o sytuacji jaką opisuje christine - nieustannych zmian, nawet w ciągu jazdy. wędzidło jest zmieniane zazwyczaj 1-2 razy, tyle zazwyczaj wystarcza, zeby znaleźć coś co koniowi pasuje na tyle, zeby bez zbędnych dyskusji pracować.
zdarzyły się tez sytuacje kiedy wędzidła były zmieniane z jazdy na jazdę, ale przyczyną było poszukiwanie najlepszego, porównywanie jak w którym koń chodzi. ale przyczyną tych zmian absolutnie nie było to, że koń odmawiał współpracy na kolejnych kiełznach! przeciwnie - koń na kazdym z nich chodził dobrze, bez fochów, zmiany były podyktowane potrzebą znalezienia kiełzna idealnego, pomagającego i koniowi i jeźdźcowi. co równocześnie oznacza, że przede wszystkim koń musiał być przez nie przejechany. co automatycznie wyklucza stosowanie taktyki opisanej przez christine.

mamy też w stajni wędzidło "korekcyjne". jego ciekawostką jest, że było wykonane na zamówienie i jego przeznaczenie miało być zupełnie inne 😉 tymczasem okazało sie to być niezwykle przydatne narzędzie pracy z bardzo trudnymi końmi (a to jest z wyglądu naprawdę bardzo przyjazne wędzidełko - podwójnie łamane, nie za cienkie, nie za grube, lekko profilowane, z bardzo fajnej mieszanki metali). co ciekawe, konie mniej trudne niż te najgorsze cholery, odbierają pracę na tym wędzidle jako skaranie boskie i naprawdę starają sie zachowywać tak, żeby nikomu drugi raz do łba nie przyszło wkładać im "tego" do pyska... to jest odczucie z siodła, zboku naprawdę jazda na tym wędzidle nijak nie odbiega od najzwyklejszej jazdy! takie trochę szokujące jest to wędzidło jednak 😉

a na koniec jeszcze jedna refleksja. w skokach często jest tak, że na treningach skacze sie troszkę wyższe przeszkody niż w konkursie - łatwiej wtedy o dobre wyniki. tymczasem w ujeżdżeniu niejednokrotnie jest tak, ze kon chodzi rewelacyjnie na treningach, a w konkursie idzie zdecydowanie gorzej, poniżej tego co pokazywał dosłownie parę dni wcześniej. zatem trenujemy i powtarzamy dziesiątki, setki razy dane ćwiczenia, aby osiągnąć w nich perfekcję i być w stanie takąż perfekcję pokazać również w konkursie. dlatego tez trenujemy używając tych samych narzędzi, jakich przyjdzie nam użyć w konkursie. lub patrząc na to z drugiej strony - aby pokazać perfekcję podczas konkursu, trenując uczymy się perfekcyjnego użycia narzędzi, którymi posługujemy się podczas konkursu. czyli przekładając na przykład wędzidłowo-munsztukowy: po to trenujemy tygodnie i miesiące używając munsztuka, aby nauczyć się go jak najlepiej używać, aby podczas konkursu mieć te umiejętności już w jednym paluszku, powtórzone tysiąc razy i opanowane w każdym szczególe. a tego nie da się osiągnąć kiedy zamiast trenowac uprawia się żonglerkę kiełznami 😉
A znacie sposoby aby założyć koniowi munsztuk ?
A znacie sposoby aby założyć koniowi munsztuk ?


Rozdziawić mu paszczę i założyć  😀
Co to za pytanie?  😲

Julie, ale z tego co wiem, przewrotka na plecy grozi (zazwyczaj) nie od włożenia munsztuka do pyska, tylko od zaciągnięcia/zadziałania wodzą munsztukową 😉


No jasne, ale chodziło mi o to, że na innym koniu bałabym się zrobić to co na niej - zadziałania w celu poproszenia ją o zganaszowanie się na chwilę, żeby na zdjęciu wyglądało, że to jakiś dobrze wyszkolony koń  😉
Bo żaden z dostępnych w tamtym momencie koni nie był wyszkolony do stopnia zebrania pod siodłem.
Już kończę offtopic, sorry.

No i w pełni zgadzam się z Tobą w tym co piszesz powyżej:
"trenujemy używając tych samych narzędzi, jakich przyjdzie nam użyć w konkursie. lub patrząc na to z drugiej strony - aby pokazać perfekcję podczas konkursu, trenując uczymy się perfekcyjnego użycia narzędzi, którymi posługujemy się podczas konkursu. czyli przekładając na przykład wędzidłowo-munsztukowy: po to trenujemy tygodnie i miesiące używając munsztuka, aby nauczyć się go jak najlepiej używać, aby podczas konkursu mieć te umiejętności już w jednym paluszku, powtórzone tysiąc razy i opanowane w każdym szczególe. a tego nie da się osiągnąć kiedy zamiast trenowac uprawia się żonglerkę kiełznami"
👍
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się