Gdzie najlepiej kupować? Póki co nigdzie. Jesteś z Warszawy, zarejestruj się na GRY-PLANSZOWE.pl, zerknij tu:
http://www.gry-planszowe.pl/forum/viewforum.php?f=4Postaraj się wpaść na kilka spotkań planszówkowych, popatrzeć w co ludzie grają, jak wygląda rozgrywka, pogadać z zapaleńcami, pewnikiem załapiesz się na kilka gier i dopiero wtedy sięgaj po portfel. 😉 Najlepiej korzystając z giełdy na powyższym forum - można nabyć używane egzemplarze znacznie taniej niż w sklepie.
Jakie gry polecacie? "Problem" z grami planszowymi polega na tym, iż "fun" z gry jest zależny od grupy ludzi, z którymi zasiadamy do stołu. Tak więc najpierw trzeba by się zastanowić, z kim przyjdzie nam się najczęściej przy rozłożonej planszy spotykać - z mrukami słabo wyjdzie pozycja opierająca się na interakcjach między graczami, z kolei niektóre pozycje są na tyle mózgożerne, iż ludzie mogą się od niej odbić. Napompowany testosteronem nastolatek nie będzie chciał budować elektrowni, bądź wymieniać się towarami, z kolei babcia/dziadek nie poprowadzą wojsk na podbój Westeros, z uśmiechem na ustach znosząc wbicie im noża w plecy przez wnuczka. Do części gier bez znajomości angielskiego ani rusz, wiele zajmuje spooooooro miejsca i konieczny jest wielki stół. Część jest bardzo losowa, w części wszystko idzie wyliczyć. I podstawowe pytanie: na ile osób?
Czynników jest tyle, że musiałabyś troszkę skonkretyzować. 😉
Tak z grubsza, na co warto zwrócić uwagę:
-
Osadnicy z Catanu - Gra opierająca się na handlu między graczami. Jest dostępne polskie wydanie (chociaż gra jest niezależna językowo), cena jest nawet przystępna, bo oscyluje w okolicach stu złotych za całkiem spore pudło i drewniane elementy.
Na czym polega?
Mamy sobie wyspę, podzieloną na sektory i każdy z tych sektorów produkuje jakieś określone dobra. Budujemy miasta i czerpiemy z nich zyski w zależności od miejsca gdzie je wybudowaliśmy. Wygrywa gracz, który pierwszy wybuduje bodajże trzy miasta. W czym tkwi haczyk? Mianowicie, jakkolwiek byśmy się nie ustawili, tak nie jesteśmy w stanie posiadać wszystkich potrzebnych nam do tego celu dóbr, bo to jaki sektor aktualnie przynosi zysk jest losowe (w szczegóły nie będę wchodził). Musimy więc między sobą handlować. Na tyle umiejętnie, by przeciwnik nadal miał za mało, a my przynajmniej "wystarczająco". Jest jeszcze mały element interakcji negatywnej w postaci pionka złodzieja, który przemieszczany po planszy odbiera nam możliwość czerpania zysków z danej części wyspy.
Gra jest
bardzo zależna od towarzystwa, w którym ją odpalamy - ja pozbyłem się swego egzemplarza, bo w męskim gronie nie wzbudziło entuzjazmu wymienianie "owcy" za "drewno". Ludzie chwalą ją jednak za bycie tzw: "gateway game" czyli lekką pozycją, dzięki której możemy wciągnąć w świat planszówek babcie, dziadka, wujka i dziewczynę czasem też.
-
Cytadela - Tutaj z kolei mamy do czynienia z grą stawiającą na blef. Jest "cięższa" od Osadników, ale nieprzesadnie. Budujemy sobie średniowieczne miasto, za pomocą kart przedstawiających różnego rodzaju dzielnice. Kto pierwszy zbuduje osiem, ten wygrywa. Cała atrakcja polega na tym, iż musimy wcielać się w jedną z (nie pamiętam dokładnie :icon_redface🙂 dziewięciu postaci, z których każda ma specjalną zdolność. Złodziej kradnie złoto ze skarbca konkurenta, Zabójca "zabija go" na jedną turę, Król czerpie duże zyski z dzielnic "szlacheckich" i to on jako pierwszy wybiera postać w którą wcieli się w następnej turze, Biskup dostaje dodatkowe pieniądze za dzielnice sakralne i Zabójca nie może go "zabić", Generał może zniszczyć jedną dzielnicę przeciwnika i tak dalej. Musimy sobie wykoncypować na podstawie sytuacji na stole, kto kim w danej chwili jest, bo chcąc cokolwiek uczynić bliźniemu, nie wskazujemy konkretnego gracza, ale
profesję.
Tak więc gra polega na blefowaniu, napuszczaniu na siebie przeciwników, przekonywaniu innych, że nie stanowi się zagrożenia i innych niecnych sztuczkach. Zajmuje mało miejsca, łatwiutko się przenosi bo to karcianka, nie jest droga (coś koło ośmiu dych), jest polska wersja, łatwo tłumaczy się zasady.
-
Drakon - Jest sobie czterech śmiałków, którzy postanowili spenetrować smoczą jaskinię (jakkolwiek to brzmi). Pech chciał, że zdybała ich smoczyca i szukając chwili rozrywki, zaproponowała takie rozwiązanie napiętej sytuacji - kto pierwszy uzbiera osiem (?) złotych monet, ten ujdzie z jej lokum z życiem. Co zaś do reszty...
Tło fabularne pomijalne, w grze chodzimy po labiryncie i szukamy monet, nasyłając na niedawnych "przyjaciół" smoka, samemu starając się go uniknąć. Byłoby to zapewne nudne, gdyby nie to, iż sami budujemy sobie labirynt z "cegiełek". I każda cegiełka ma inne właściwości: po wstąpieniu na jedną, możemy obrócić dowolną już zbudowaną komnatę, po wejściu na inną kontrolujemy figurkę smoka, z którym lepiej się nie spotkać, inna zaś pozwala nam wepchnąć figurkę przeciwnika w przysłowiowe szuwary... Aby było ciekawiej, nie możemy jednocześnie dołożyć nowej komnaty do labiryntu i poruszyć się swoją figurką, tak więc trzeba ciągle negocjować ze swoimi przeciwnikami i wchodzić w krótkotrwałe sojusze, które najczęściej kończą się zrobieniem kogoś w konia. 😉
Szybka, agresywna, polegająca na nieustannym podkładaniu świni, niedroga.
-
Shadows Over Camelot - Czyli wesołe przygody Króla Artura i jego doborowej kompanii ku******y, fanatyków, morderców, tudzież innych ludzi o "skomplikowanej osobowości". Jednemu z towarzyszy przykrzy się jednak życie w Camelocie i postanowił zakończyć sielankę, zdradzając braci na rzecz Morgany. Nie mógł wybrać lepszego momentu, bo sytuacja w królestwie Największego z Brytów przypomina sytuację Rzeczpospolitej z widzeń Kaczyńskiego: zamek oblegają Saksonowie i Piktowie, Morgana wysyła swoich przyd... zauszników, jednocześnie trzeba szukać zaginionego relikwii w postaci Gralla, Excalibura, czy zbroi Lancelota, które z każdą turą są coraz bliżej znalezienia się w "niepowołanych ku temu rękach niemilców". Znajdujemy się więc w sytuacji polskiej policji - za mało ludzi, za mało środków, TYLE rzeczy do zrobienia, a na domiar złego każdy ciągnie w swoją stronę... bo musimy ciągle dokonywać wyborów, ciągle coś poświęcać, rezygnować z czegoś i - koniec końców - ryzykować. A, że bardzo prawdopodobne jest, iż w drużynie jest zdrajca, który usiłuje doprowadzić do przegranej reszty... 🙂
Dużo angielskiego, potrzeba dużo miejsca, trudno się grę tłumaczy, mimo iż jest raczej prosta, nie należy też do najtańszych, gaśnie przy mrukach. Z podobnych jest też Battlestar Galactica, po polsku, w podobnej cenie, tylko setting Sci-Fi może wielu ludziom nie przypasować.
Więcej tytułów mi się nie chce teraz przytaczać. Dla władających angielskim:
http://www.boardgamegeek.com/Magia i Miecz, rewelacja, szczególnie przy imprezach dużych dzieci, czyli z piwkiem itp wink 20 lat temu może i tak. Teraz MiM i Talisman nie ma absolutnie żadnego startu do nowych tytułów: ładnie wydanych, z elegancką mechaniką, przemyślanych, bez nadmiernej losowości. Absolutnie
nie polecam, mimo iż sporo godzin swego żywota kiedyś nad Magią spędziłem.