Kącik instruktora

Tak, się wtrącę.... na kursie na babka opowiadała tak z życia wzięte, że gdy zdarzył się wypadek podczas jazdy wzięli instruktorkę na przesłuchanie i zadali trzy pytania: czy ma uprawnienia, czy dziecko miało kask i czy instruktorka ma ubezpieczenie OC. Wszystko miała więc ją puścili i nie było sprawy..... nam też tak radziła.
co ma do tego ubezpieczenie???    Czyli jak miała OC to znaczy, że jest niewinna (nie dopuściła się uchybień?)
Jak miała Oc to nie musiała w razie czego płacić odszkodowania z własnej kieszeni. Ciężko mówić o winie bo jak pisała wcześniej któraś z dziewczyn konie są nieobliczalne i nie mamy całkowicie wpływu na przebieg jazdy. Chodzi tylko o to aby nie zbankrutować jak ktoś cię o odszkodowanie pozwie. Instruktorka opowiadała też o takim incydencie, że jedna babka chciała ją pozwać za to, że gdy córka spadła z konia i noga została w strzemieniu instruktorka nie goniła konia tylko czekała aż koń się zatrzyma(na hali). Nie pomogły tłumaczenia, że goniony koń raczej się nie zatrzyma tylko przyspieszy i może nawet kopnąć.....
Ja jak coś to też się ubezpieczę bo ludzie są dziwni i nawet sądzą się o jakieś szkody moralne bezsensu.
To trzeba prokuratorów zapytać, dlaczego o to pytają (+ spożycie alkoholu). To raczej "standardowy" zestaw pytań. Gdzieś pisałam: w umowie ubezpieczenia tak naprawdę ważne jest jedno: że o ew. roszczenia procesuje się ubezpieczyciel (np. prawnicy PZU) a nie instruktor.
Podejrzewam, że można zawrzeć sobie indywidualne ubezpieczenie od "skutków instruktażu wszelakiego", czy będzie tanie - wątpię.
Witam, jeżeli ktoś z okolic Wrocławia byłby zainteresowany uczestnictwem w kursie na instruktora, to takowy organizowany jest w THK w Krzyżowicach (weekendowy).
Właśnie naszła mnie taka refleksja...narzekamy, że już nie te czasy co kiedyś, że klienci nie przyjeżdżają wcześniej, nie mają w zwyczaju sami sobie konia siodłać przed jazdą.
A ja, cholera, złapałam się na tym, że parokrotnie zdarzyło mi się samej osiodłać klientowi konia, nie dlatego, że on nie chciał, tylko dlatego, że to mi nie chciało się tłumaczyć po raz enty i pilnować, patrzeć komuś na ręce...
Groza.

No to jak w końcu z tym jest? Chce się ludziom czy się nie chce?
Ja pracowałam w stajni, gdzie klientom szykowało się konie. Przed jazdą, po jeździe. Bardzo rzadko ktoś wykazywał chęć, żeby to zrobić samemu:/
Elbus, też tak nie raz miałam.
Mnie tam się zawsze chciało 🙂
Powiedzcie, czy Wam tez tak ciezko wytlumaczyc co to znaczy jezdzic na dobra noge?
Mi juz rece opadaja, pokazuje na innych , mowie  ze zla, ze zmienic, jak zmienic.... I 8-10 latki smigaja super, zero problemu, a ludzie 15-17 letni jakis koszmar... I juz nie wymagam nawet ze sami maja wiedziec, ( jak nie maja jakis aspiracji wielkiego sportu), zawsze mowie, Zla noga, szybko zmieniamy... i ta osoba patrzy w dol, szuka nie wiem czego, chyba tej nogi.... i przez 10 okrazen nadal jedzie ze zlej nogi... Wpadam w  wewnetrzna furie wtedy... Bo skoro mowie ze "zla noga" to do diaska ile mozna ja zmieniac? nawet nie probujac?
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
27 lutego 2011 17:35
Jeśli ktoś CHCE się uczyć jeździć (a nie tylko pochwalić się znajomym, że jeździ), to również chce się nauczyć oporządzania. Zwłaszcza dzieci chcą i osoby, które zaczynają naukę w wieku, powiedzmy, średnim. Raz miałam sytuację, gdy mamusia zadzwoniła z pytaniem o jazdy, dowiedziała się, że w tygodniu każdy sam czyści i siodła, a w weekend konie są szykowane przez obsługę stajni i powiedziała, że w takim razie ona chce córkę zapisać na weekend, bo "ona już się wystarczająco naczyściła".  🤔 Natomiast wielokrotnie miałam sytuacje, gdy dziecko zsiadło i już leciało do samochodu, a rodzic zawracał je, bo konia trzeba odprowadzić, rozsiodłać i umyć wędzidło. I to jest pozytywne.

Crazy, ja widziałam na egzaminie instruktorskim chłopaka, który mijając lożę szyderców za każdym razem pytał: "Dobra noga? Dobra noga?".  😲 I w kłusie i w galopie. To czego my chcemy od tych biednych kursantów.

[sub]Tak, wymagam dobrej nogi.[/sub]
Crazy, a mówisz o kłusie czy galopie?

Ja rezygnuję, nie wymagam od ludzi, którzy dopiero co zeszli z lonży kontrolowania na którą nogę anglezują - biedny taki, jeszcze sam nie wie, na czym się skupiać, jak trzymać ręce, nogę i jeszcze pilnować nogi - tłumacze takiemu dopiero, jak się trochę ogarnie, siądzie pewniej w siodle i można mu będzie dorzucić kolejną rzecz.
W galopie od razu poprawiam.

Lanka, akurat w zeszłym tygodniu miałam małą z takim właśnie fajnym tatusiem - dziewczynka się bała, ale tatul od razu zaczął klepać konia, "angażować się" - sam nie jeździł, ale patrzył na małą jak czyściła kobyłę, niejako ją "dopingował" - i nachwalić się konia nie mógł, jaki to on spokojny. I jakoś tak pozytywnie - po 10 min strach sam minął  😉
Chodzi mi o noge w klusie..
I ja absolutnie tego nie wymagam od osob, ktore zeszly z lonzy. to sa osoby jezdzace juz z rok czasu( naogol raz w tyg), osoby ktore juz galopuja, nie ucza sie zagalopowywania, galopuja, i powoli przymierzamy sie do jakis krzyzakow...

I litosci, ja juz im nawet mowie " ZLA NOGA" i oni robia te 10 kol nadal ze zlej nogi, to mi rece opadaja bo nawet nie probuja zmieniec, ze  przesaiduja np 2 takty czy 4... nawet nie probuja opuszczaja glowe, chyba szukajac tej nogi i tak jada..i wtdy mnie dopada furia.. Szczegolnie jak w ferie , ktore dzieki Bogu sie u mnie wlasnie skonczyly, jezdzily dzien w dzien...
ushia   It's a kind o'magic
27 lutego 2011 19:25
Elbus, a gdzie Ty prowadzisz jazdy?

U mnie jest obowiazkowo, w wyjatkowych sytuacjach (tzn jak mi przyjda jezdzacy ludzie z Mustanga albo Botoi, gdzie nie ucza czyszczenia i siodlania  😎 ) to pierwszy raz dostaja gotowca, ale jezeli chce ich zostawic na stale to ucza sie i czyszcza. Jak sie komus nie chce to u mnie nie jezdzi

crazy - z mojego doswiadczenia wynika, ze najskuteczniej dziala stwierdzenie "bo kon mocniej obciaza wewnetrzna noge i siadamy tak, zeby mu jeszcze naszym tylkiem jej nie dobijac do ziemi"  a na zmiane "pac-pac-HOP" 😉 Aczkolwiek bywaja tacy co ucza sie i ucza i nauczyc nie moga - a mam tez pare osob ogolnie fajnie jezdzacych, ktore ZAWSZE zaczynaja anglezowac na zla noge 😉
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
27 lutego 2011 19:28
Crazy, może spróbuj inaczej - każ im stanąć w strzemionach na dwa takty. Ja podpatrzyłam, że część osób tak jeździ młodziaki. Dla jeźdźca będzie to dobre ćwiczenie na równowagę, a jednocześnie może łatwiej załapią i nie będą przy okazji obijac końskich grzbietów.

Elbus, ja mam taką rodzinkę - tata, mama, córka i syn. Mama kiedyś jeździła, tata w ogóle, dzieci, jak do mnie trafiły (ponoć jeżdżące) nie były w stanie anglezować bez podciągania się na wodzach. Sytuację trzeba było ratować, dzieciaki chciały jeździć jednocześnie. Z jednej strony panicznie się bały wykonywania ćwiczeń, nie było mowy o wyjęciu nóg ze strzemion, czy położeniu się na zadzie. Niby mogłam jedno lonżować (bo do tego wróciliśmy), a drugie w tym czasie stępowałoby, ale w ten sposób to drugie poniekąd traciło czas. Zaangażowali się wszyscy. Rodzice asekurowali (sami z siebie), pomagali, ja lonżowałam, mój mąż pomagał przy ćwiczeniach temu, kto akurat stępował, żeby cały czas coś się działo.  Z czasem oboje lonżowaliśmy, rodzice byli co raz mniej potrzebni. Pomagała jeszcze jedna koleżanka, którą dzieci bardzo lubiły. Efekt jest taki, że po prawie dwóch latach jeżdżą całkiem przyzwoicie samodzielnie. Troje - dołączyła mama. Tata na razie się opiera. Powiem więcej, mama zainspirowała inną mamę do nauki galopu ("bo jak zobaczyłam ile tamta mama ma radochy z tego, to też postanowiłam się nauczyć"😉. Jeśli wszystkie strony są zaangażowane i chcą, to można góry przenosić, a mnie wraca wiara w sens pracy.
ushia   It's a kind o'magic
27 lutego 2011 19:36
Lanka - stanie na dwa takty w gorze jest fajnym cwiczeniem na rownowage, ALE jezeli mowimy o ludziach, ktorzy jej nie maja i nie bardzo sobie radza ze zwykla zmiana nogi w klusie to nie polecam - bo wbrew pozorom wtedy bardziej obijaja koniom grzbiety, lecac do tylu po tych dwoch w gorze, trudno im sie wtedy tez podnisc z powrotem, utrzymac rytm itp
Ja to cwiczenie wprowadzam ludziom juz w miare jezdzacym, a i tak dzieja sie cuda za pierwszym razem 😉
Powiem Ci, ze na nich nic nie dziala.. To sie wqrzam i mowie ze skoro nie sa wstanie zmienic nogi jak ja juz informuje ze zla noga to nie ma galopow i musza sie meczyc w cwiczebnym, wiem zolza jestem i ich mecze:P

Ogolnie moje dzieciaki robia i polsiad w klusie, i stojke z wyciagnieta reka do samej gory i ona maja naprawde niezla rownowage, i czasami wkladamy nogi nad strzemiona w pusliska i wtedy polsiad, stojka.. to niesamowicie pomaga pokonac jakis lek, maja rownowage , wstaja naprawdeee wysoko, ale ta noga dla niektorych to nie do przeskoczenia, i o ile  czasem tylko mowie i co dobra nozka? i tescik... to jak juz chce do bolu pomoc i mowie zla noga a ten ktos jej nie zmiania to mnie do szalu doprowadza.... bo ja moge i 100000razy powrotzyc jak widze reakcje...a nie moge pojac czegos takiego... ze mowisz mowisz patrzy, szuka czegos, nie wiem czego nawet i nawet nie probuje zmieniac...

I zawsze sobie powtarzam, ze nie z kazdego sie zrobi mistrza swiata, i ze raczej mam dzieciaki co chca po prostu jezdzic, umiec jezdzic, ale niech te podstawy robia poprawnie zebym sie nie musiala wstydzic. Ze pojada gdzies i beda umialy ruszyc, zaklusowac i zagalopowac...

Bo jak sie umawiaja i mowia ze sa jezdzace to w 99% przypadkach u mnie ida na lonze uczyc sie anglezowac, bo po obozie 2 tyg gdzies tam nie maja kompletnie pojecia co to anglezowanie... idzie sie zalamac
crazy, czasem działa coś skrajnie prostego/: Stop. Stęp. Zakłusować. Do skutku.
Mnie się często sprawdzało zapoznawanie z tematem już na lonży (alternatywnie można wziąć na kółko - bliższe wolty). Gdy już delikwent znośnie anglezował a zdarzyło się, że na złą nogę, mówiłam: Czujesz, jak niewygodnie, jak cię telepie? Bo na złą nogę. I tłumaczyłam krótko co i jak. Na kole szybciutko zaczynali czuć! różnicę.
crazy, niektórzy są bardziej oporni na wiedzę, dla niektórych trzeba szukać alternatywnych metod tłumaczenia 😁.

Ja zazwyczaj uczyłam anglezowania na dobrą nogę na ostatnich godzinach na lonży i tłukliśmy to tak długo, aż kursant zrozumiał, o co chodzi. Najskuteczniejsze zazwyczaj jest jeżdżenie kłusem ćwiczebnym, kursant gapi się na łopatki, a instruktor mówi, która noga jest na ziemi. Po paru razach każesz kursantowi odwrócić wzrok, popatrzeć znowu i samemu mówić lewa-prawa. I jak krowie w rowie: Jedziemy w lewo - jak lewa noga jest na ziemi robimy hop. Po paru krokach ćwiczebny i kursant ma sam zacząć anglezować. Nie odpuszczasz, aż masz pewność, że rozumie. A w przypadkach beznadziejnych - że wie, że jak się drzesz "zła noga" to ma siąść na dwa kroki w siodło 😉

Generalnie im wcześniej, tym lepiej - ja jeździłam parę ładnych lat i dopiero zostałam uświadomiona, że istnieje coś takiego, jak anglezowanie na dobrą nogę. No i ciężko było się przestawić. Za to o ile prostsze zycie się stało, jak już się przestawiłam 😁
ja tez jestem instruktorem od stycznia ;p
Najprościej na tą nogę, to chyba wyjaśnić, że jak delikwent siada, to - jak popatrzy na łopatki - "zewnętrzna ma się cofać". Gorzej bywa z wyczuciem tych nieszczęsnych dwóch taktów...
Hegemonia   Grunt to konik polny :)
03 marca 2011 15:16
Najprościej na tą nogę, to chyba wyjaśnić, że jak delikwent siada, to - jak popatrzy na łopatki - "zewnętrzna ma się cofać". Gorzej bywa z wyczuciem tych nieszczęsnych dwóch taktów...


metoda z łopatkami zawsze zdaje egzamin. szkoda, że w przypadku niektórych osób zajmuje kuuuupę czasu (bo np. 14 letnia dziewczynka w ferworze nauki nagminnie myli prawą i lewą stronę :P ).

zmianę nogi zaskakująco łatwo łapią mężczyźni. ale to wynika z tego, że u mnie na jazdach nie ma "bo tak!" tylko każdy mechanizm jest omówiono bardzo opisowo. a mężczyźni mają jakiś taki zmysł do mechaniki 😉.

mam jedną dziewczynkę, która pierwsze  ponad pół roku jeździła u mnie na hucułach, od zera. teraz jeździ na dużym koniu, gdy na niego wsiadła po 2-3 miesięcznej przerwie stwierdziłam, że nauczyła się anglezować "na pamięć"  🤔 próbując "przyspieszać" anglezowanie w stosunku do długiego kroku tego konia. już jej zapowiedziałam jazdę bez strzemion  😁

odnośnie wypadków, odpowiedzialności i przesłuchań (jakoś pobieżnie zerknęłam na ten wątek tylko) nasunęły mi się pytania policjanta po tym, jak dziewczyna na obozie spadła mi z konia, straciła przytomność i wgl był dramat... 1. czy ona miała kask?- normalne. 2. czy ja jeżdżę w kasku?- wiem, żę jako instruktor jestem niby wzorem... ale za przeproszeniem- co to policję obchodzi?! 3. czy koń był narowisty?- uwielbiam pytania laików w dziedznie... nawet z hucuła można spaść i się połamać. a stoicki spokój na codzień przejawiają. tą dziewczynę natomiast spytali jakie były moje i jej stosunki, czy ją lubiłam i... czy nie spłoszyłam jej konia  😲 . myślę, że każdy instruktor wylewa swe frustracje nie inaczej, niż tylko płosząc konia bogu ducha winnej uczennicy, tylko po to, żeby za to później beknąć  🤔
A mogą zapytać np. czy dziewczę miało zaświadczenie lekarskie o braku przeciwwskazań? Wiem, że kuriozalne, ale tak nagle mi się pomyślało, czy jakiś służbista nie mógłby zadać takiego pytania...
Hegemonia   Grunt to konik polny :)
03 marca 2011 16:16
A mogą zapytać np. czy dziewczę miało zaświadczenie lekarskie o braku przeciwwskazań? Wiem, że kuriozalne, ale tak nagle mi się pomyślało, czy jakiś służbista nie mógłby zadać takiego pytania...


każde dziecko na obozie jeździeckim ma zaświadczenie o braku przeciwwskazań do jazdy konnej. jak miałam obozy, pierwsze co robiłam, sprawdzałam karty obozowe. wtedy przy tym wypadku też karta obozowa zaraz przyjechała do szpitala wraz z "kierowniczką obozu". ja jako instruktor nie mogłam się dowiedzieć, jaki jest stan dziewczynki, bo nie byłam wychowawcą na obozie, ani rodziną. ekhm... ale podczas zajęć jazdy konnej dzieciaki nie są pod opieką wychowawcy tylko instruktora 😉.

uwielbiam te papierkowe draki 🤔
Obozy, kursy, szkolenia - wiadoma sprawa, papiery są.
Ale taka prywatna osoba? Kurczę, to już zakrawa o obsesję - widzę w filmie jednorożca i nadziane na jego róg, zakrwawione obozowiczki  😲

Ło rany, ależ się papiórologia rozwija... 🙄
Hegemonia   Grunt to konik polny :)
03 marca 2011 17:18
a wiesz, żę nigdy o takim zwykłym prywatnie przyjeżdżającym dziecku nie myślałam w ten sposób? wychodziłam z założenia, że rekreacja jest "dobrowolną formą..." (definicję zapewne znasz:P) więc chyba dalej tego trzymać się trzeba. jako instruktor rekreacji nie zmuszasz dzieciaka do jeżdżenia. to dobrowolna decyzja jego/ jego rodziców, którzy za to płacą.

zwracam uwagę rodzicom, jeśli widzę ewidentną wadę postawy, sugeruję wizytę u ortopedy i konsultację, czy dziecko może jeździć konno. tłumaczę, że o ile jazda konna może pomóc, tak samo może też zaszkodzić, a jako instr. rr o spec. jazda konna nie jesteśmy w stanie nad taką wadą zapanować tak, jak chociażby hipoterapeuta.

pytanie tylko, ilu rodziców się na nas obrazi za wytknięcie jakiejś "dysfunkcji" ich idealnego dzieciaczka :P
Eh... Tylko , ze ja jak widze ze  ta osoba to ebdzie sobie tylko tak jezdzic, zero skokow, zero sportu, i widze ze kompletnie nie czai tej nogi to juz mowie," Zla noga" i oni nawet nie probuja jej zmienic.. to mnie wqrza, jada 10 ojkrazen patrzac w dol, chyba szukajac tej nogi, ja powtarzam .. zla noga , zmieniamy szybciutko, raz albo 3 razy w siodelku badz polsiad i ta osoba nie proboje przesiedziec, ze jej nie wychodza takty nie celuje w nie.. tylko nawet nie probuje i na to nie mam sil... To rece mi wtedy opadaja./. Bo ja zatrzymuje np pokazuje na innym, wlasnie mowie, lewa - prawa... i td... mowie ze niewygodnie, ze to tak samo wazne jak noga w galopie... i niby oni to rozumieja, pytam 10 latki czy moze ja niezrozumiale tlumacze, czy moze jej ktos inaczej wytlumaczyl, a ona wzrusza ramionami i mowi toz to pestka, patrze w dol i msigam... to co do diazka jest z 15 latka? MOwie im ze nie zobacza kopyta, zobacza lopatke pracujaca przod tyl przod tyl.... i NICCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCC

Witam, mam pytanie: po tej zmianie przepisów jakie uprawnienia musi mieć osoba, która chce poprowadzić jazdę kilku osobom na koniach swoich bądź własności stajni ( zakładając, że jest to stajnia prywatna, a nie klub). 
Do czego jest potrzebny kurs szkolenia podstawowego czy dotyczy on stajni prywatnych czy większych ośrodków??
Czytałam wcześniejsze posty, ale nie znalazłam konkretnej odpowiedzi 😉 
Ze strony PZJ:
Certyfikat instruktora szkolenia podstawowego:

        -  upoważnia do wydawania odznaki „Jeżdżę konno”
        -  jest jednym z warunków otrzymania certyfikatu PZJ przez ośrodek, w którym pracuje
        szkoleniowiec z takimi uprawnieniami,
        -  umożliwia przystąpienie do kursu na stopień instruktora sportu jeździeckiego bez
        egzaminu wstępnego,
        -  w przypadku, gdy szkoleniowiec z certyfikatem instruktora szkolenia podstawowego
        wykaże się co najmniej dwuletnim stażem pracy potwierdzonym przez właściwy WZJ,
        może on uczestniczyć w skróconym kursie na stopień instruktora sportu jeździeckiego
crazy, a jakby tak sprowokować ją do myślenia, a nie tylko wykonywania poleceń, np. zadając w odpowiednim momencie pytanie "co jest źle"?
Powiedzcie, czy Wam tez tak ciezko wytlumaczyc co to znaczy jezdzic na dobra noge?
Mi juz rece opadaja, pokazuje na innych , mowie  ze zla, ze zmienic, jak zmienic.... I 8-10 latki smigaja super, zero problemu, a ludzie 15-17 letni jakis koszmar... I juz nie wymagam nawet ze sami maja wiedziec, ( jak nie maja jakis aspiracji wielkiego sportu), zawsze mowie, Zla noga, szybko zmieniamy... i ta osoba patrzy w dol, szuka nie wiem czego, chyba tej nogi.... i przez 10 okrazen nadal jedzie ze zlej nogi... Wpadam w  wewnetrzna furie wtedy... Bo skoro mowie ze "zla noga" to do diaska ile mozna ja zmieniac? nawet nie probujac?


Sorry, ale to źle świadczy tylko i wyłącznie o Tobie. Nie obraź się, ale, moim zdaniem nie ma na świecie takiej osoby, której nie da się tego nauczyć.
Oczywiście, są takie które uczą się wolno i mają do tego prawo. Jak ktoś czegoś nie umie, to znaczy że ma złego instruktora (lub miał poprzednich), nic poza tym 🙂
No i są też osoby, które nie chcą się czegoś nauczyć, bo uważają to za nieważne. A nieważne, dlatego, że nie wiedzą dlaczego to jest ważne.
Jak uzasadniasz swoim klientom dlaczego należy anglezować na którąśtam nogę? Jak to tłumaczysz?
Nie rozumiem czemu ktoś ma jechać 10 okrążeń na złą nogę, skoro nie rozumie co i jak i dlaczego ma zrobić.

Witam, mam pytanie: po tej zmianie przepisów jakie uprawnienia musi mieć osoba, która chce poprowadzić jazdę kilku osobom na koniach swoich bądź własności stajni ( zakładając, że jest to stajnia prywatna, a nie klub). 



ponownie zwracam się z prośbe o udzielenie informacji :kwiatek:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się