Kącik instruktora

Nie musi mieć żadnych.
Julie, Jakbys przeczytala moje wczesniejsze wpisy to znalabys odpowiedzi na zadane przez siebie pytania. Ale Ty ograniczylas sie tylko do  ostattniego postu, i pozwol , ze w takim razie nie chce mi sie udzielac ponownie odpowiedzi.
crazy: Przeczytałam wszystko. Chodzi mi tylko o to, że się wkurzasz zupełnie niepotrzebnie.
Na pewno masz, jak my wszyscy, dwie kategorie klientów:
-Tych, którzy chcą się uczyć, chcą wciąż ulepszać swoje umiejętności,
-I tych, którzy chcą się tylko "powozić" na koniu. Często w ich odczuciu poczłapanie sobie kłusem, czy mały galop w terenie to wszystko na co mają ochotę.
I niestety mają do tego prawo.

Jak ktoś nie chce się nauczyć anglezowania na właściwą nogę, to oczywiście wypada próbować go do tego przekonać, ale nie w nieskończoność. Moim zdaniem wypruwanie sobie flaków i tracenie czasu (kosztem innych ludzi na tej samej jeździe, chcących coś z niej wynieść) nie ma sensu.
Mi się tylko raz przez ostatnie dwa lata zdarzyli tak wyjątkowo oporni (bo nie chcący się nauczyć) dwaj panowie. Bardzo nie lubiłam im prowadzić jazd, bo zupełnie nie zależało im na tym, żeby cokolwiek w swojej jeździe poprawić.
Przyszli do mnie twierdząc, że już galopowali w terenie, kiedyśtam. Wzięłam ich na maneż i wyszło totalne zero. I tak jakimś cudem przekonałam ich do pięciu lekcji na lonży. Potem i tak na maneżu była tragedia... bo oni chcą w teren. No to raz na jakiś czas brałam ich w teren z małym galopkiem pod górkę. Próbowałam w ten sposób nagradzać i motywować do dalszej pracy na maneżu, ale ten typ ma tak, że nie widzi sensu tej pracy na maneżu.
Tłumaczyłam im nie raz, że staram się utrzymać jak najwyższy poziom jazdy w mojej szkółce, że to jest ważne dla zdrowia koni, żeby popatrzyli na 10-cio letnie dziecko obok, które umie to zrobić, że nie chcę żeby poszli do innej stajni twierdząc, że oni galopują w terenie, a tak naprawdę nic nie umieją...
Żartowali "ale pani Julio, my nic nikomu nie powiemy, ale ja jeżdżę tylko sporadycznie, to jest tylko mała odskocznia od pracy, my się chcemy tylko zrelaksować, a nie tam uczyć..." Byli mili, przywozili koniom worki marchewek, zostawiali napiwki...

Jak byście postąpili dalej?
Zapytam, zanim powiem co ja zrobiłam dalej  😀iabeł:
Hegemonia   Grunt to konik polny :)
05 marca 2011 21:19
Julie, nieźli agenci. miałam jednego takiego. bardzo chciał w teren... mówię, muszę sprawdzić umiejętności. mówi, że niee... nie ma co sprawdzać... bo on KIEDYŚ jeździł. dałam mu człapaka-zimnokrwiaka na ujeżdżalni, okazało się że totalne zero, aczkolwiek widać, że "coś- gdzieś- kiedyś" jeździł, bo sobie "radził".był otwarty na uwagi, ale też uparty na teren. powiedziałam mu, że  w drodze wyjątku zabieram go na zimnokrwiaku na stępa na spacer (w razie czego koń siodłowo- zaprzęgowy idealnie na mój głos chodzi 😀 ). był w siódmym niebie po powrocie. ale to była specyfika sytuacji, że zdecydowałam się na taką przejażdżkę.

a takim zamkniętym na wiedzę, a sympatycznym niby, w pewnej Stadninie, w której prowadziłam jazdy 🤔 , mówiłam definitywnie LONŻA. zwykle kończyło się tym, że po prostu nie zagrzali miejsca. Jednego miałam tatę, który podrzucał dwójkę dzieci, u drugiej instruktorki rzekomo kłus opanowali i jeździli w zastępie. u mnie pokazali dno i rozpacz... powiedziałam panu, że 3-5 lonży i powinni wrócić na ujeżdżalnię. Pan okazał się bardzo myślącą i rozsądną jednostką. cenił sobie jazdy dzieciaków u mnie. a ci oporni? niech żałują 😉. ale koni, które ktoś powierza mi pod opiekę niejako świadomie krzywdzić nie będę (rozumiem "dziwne" rzeczy które robi ktoś, kto się uczy. nie rozumiem, jeśli ktoś wie, że robi źle, ale świadomie nie chce tego zmieniać i nie toleruję tego)
Witam😉
Ostatnio doszłam do wniosku ze przyda mi sie OC. Gdzie najlepiej takie OC w miare tanio oczywiscie wykupić?CO polecacie?
Julie, nadal chyba nie do konca sie rozumiemy. Akurat przypadki o ktorych pisze to mlode, i chlonne wiedzy osoby, moze niekoniecznie w jezdziectwie pokaza swoj talent, ale jakos sobie radza, chca i wlasnie maja fun z jazdy, i dlatego z takimi osobami postepuje zupelnie inaczej, niz z ludzmi ktorzy trenuja czesto, chca zawody i widac ze idziemy na przod. Tamte osoby maja po prostu w miare poprawnie jezdzic konno, pojechac do innej stajni czy na oboz, i poradzic sobie na kazdym koniu., Stad tez zawsze mowie im "zla noga" itd...... zawsze przypominam co nalezy zrobic. i wiekszosc zawsze prpobuje, nie bedzie o tym pamietal w dalszej czesci jazdy ale probuje wysiaduje, czy tez probuje przestac, cos dziala... a mam osobe/osoby, ktore ja mowie zla noge, patrzy w dol i nie probuje nic zrobic w celu zmiany tylko jedzie i patrzy, mimo ze ma wyjasnione tak jak w elementarzu chyba wlacznie z pokazaniem na innych ... i nadal nie ma reakcji.. i tak kreci 1-5-10 kolko i nic. I to mnie dziwi ze nie ma reakcji i  ja mowie ze probuj, siadz bedziemy cwiczyc sprawdzac i nic...
Julie- jeśli Ci panowie krzywdy nie wyrządzają koniom to jeździłabym z nimi na spacerki. Jak się ktoś nie chce nauczyć to się nie nauczy. Ja miałam taką rodzinę, pojeździli ze trzy razy na placu (  w tym lonża oczywiście) i jako słabo kłusujący wyjechali w  teren, na stępa na początek, potem dodawaliśmy kłusa. Przyszła zima  i  nie było możliwości jazdy na placu. W terenie pierwsze galopy. Potem wiosna, lato- można jeździć na placu, oni nie chcą. Dopiero po roku ich jakoś namówiłam do powrotu na plac i zaczęła im się ta nauka podobać.
Ja raz mialam pana z synem z przypadku, tak przejezdzali i akurat moglam ich wziac... oczywiscie mowili ze galopuja w terenie, jezdza, zero problemu... po 2 minutach wzielam na lonze.. nie mieli pojecia wogole co to anglezowanie, poganiali konia wodzami... koszmar jakis, chyba uczyli sie jezdzic ogladajac westerny... I o dziwo mlodemu chlopakowi strasznie podobala sie lonza.. nauka, ze to tak ze tak , ze anglezujemy, polsiad.. byl zafascynowany, widac bylo az mu sie oczy swiecily, tatus zsiadl obrazony i oburzony, myslalam ze smie mnie zabic.. nie dosc ze baba mu mowila co i jak to jeszcze wyszlo szydlo z worka.. A syn mowi do mnie, ze wreszcie nic go nie bolalo po jezdzie. hahahaa
Wy też mieliście miliony obaw przed podjęciem pierwszej samodzielnej pracy w stajni?
Bo ja mam zostac instruktorem ( nie na 100% ale na 90:P )  w stajni ktorej wgl nie nam i mam miliardy obaw i jakoś się boję jak to będzie
Miałam. Ale spokojnie, po pierwszej poprowadzonej jeździe jest już zazwyczaj z górki 🙂
Hegemonia   Grunt to konik polny :)
06 marca 2011 14:26
obawy są zawsze. za pierwszym razem i za kolejnymi też. przed podjęciem pierwszej pracy jako instruktor miałam wizje...: 10 koni... 10 KONI, 10 BESTII!!! "Koń jest wielki a ja malutka..." ... a do tego grupa wrzeszczących dzieciaków. dzieciaków- NIENAWIDZĘ DZIECI...!!! aaa! panika.

a w praktyce już na miejscu wyglądało to tak: wakacje 2009, obóz jeździecki. 12 dzieciaków (I turnus), 10 koni. i ja jedna (miałam pomocnika, ale nie znałam chłopaka wcześniej. bardzo konkretny. tylko niepełnoletni, więc na dobrą sprawę i za niego odpowiadałam). opiekunowie byli w miejscu zakwaterowania, ale dzieciaki od porannego karmienia po wieczorne karmienie i ściągnięcie koni z pastwiska siedziały ze mną. robota na najwyższych obrotach! ale to były moje najlepsze wakacje i do dziś bardzo emocjonalnie podchodzę do tej stajni. pomimo, że była to praca sezonowa, za każdym razem jak jestem w Szczyrku prowadzę tam jakieś jazdy.  nawet zimą w okresie sylwestrowym pomykaliśmy w tereny ze stałą ekipą z kolei z tegorocznych wakacji. jeszcze do niedawna miałam perspektywę rozwinięcia się w tej stajni, obecnie skomplikowały się sprawy z przyczyn losowych...

jak widzisz- pierwsza praca w tym przypadku, rzucenie na głęboką wodę, okazało się świetnym doświadczeniem. Zyskałam wspaniałych przyjaciół, nie musialam się bać szefowej ani szefa 😉, praca była przyjemnością a nie traumą.

życzę Ci takiego samego szczęścia 🙂




Julie, jak rozwiązałaś tą patową sytuację? czy to jeszcze nie pora 😀 ?
Julie: ja bym też z nimi jeździła na spacerki, stępem i kłusem, krzywdy większej koniom nie zrobią (sobie też, jeżeli mają jako-taką równowagę) jak jeżdżą tam 2-3 razy na miesiąc. Jeżeli chcieliby jeździć częściej - no to upierałabym się przy placu.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
06 marca 2011 17:41
Nie ma co na sile wciskac wiedze. A te anglezowanie na wlasciwa noge ja poznalam zdaje się po 2 latach jezdzenia i jakos nikt na tym nie ucierpial szczegolenie ze akurat w teren jezdzilam glownie gdzie nie problemu wlasciwej nogi tylkow  dluzszych odcinkach trzeba zmianiac noge na ktora sie anglezuje i juz.

Ja na miejcu Julie bym po prostu z tymi kolesiami jezdzila w te tereny, uprzyjemniala im czas - w koncu to klient ktory to lubi najbardziej. Z czasem moze nabiora checi na wiecej i beda sami z siebie chciec wiecej wiedziec..

PS. Ja zawsze anglezuje na zewnetrzn anoge tj ja nad siodlem kiedy zewn. przednia jest w przodzie
opolanka   psychologiem przez przeszkody
11 marca 2011 08:01
Ze strony PZJ:
Certyfikat instruktora szkolenia podstawowego:

         -  upoważnia do wydawania odznaki „Jeżdżę konno”
         -  jest jednym z warunków otrzymania certyfikatu PZJ przez ośrodek, w którym pracuje
         szkoleniowiec z takimi uprawnieniami,
         -  umożliwia przystąpienie do kursu na stopień instruktora sportu jeździeckiego bez
         egzaminu wstępnego,
         -  w przypadku, gdy szkoleniowiec z certyfikatem instruktora szkolenia podstawowego
         wykaże się co najmniej dwuletnim stażem pracy potwierdzonym przez właściwy WZJ,
         może on uczestniczyć w skróconym kursie na stopień instruktora sportu jeździeckiego


a jak ma sie do tego wykupienie licencji instruktora szkolenia podstawowego, nota bene w kwocie 150zł za 3 lata (chyba nie przewidują chęci wykupienia licencji na rok bieżący). Instruktorzy, którzy macie papiery PZJ - wykupujecie te licencje?

P.S. Z tego, co słyszałam, posiadanie certyfikatu bez wykupienia licencji nie upoważania do prowadzenia na tej podstawie zajęć rekreacyjnych. Do PZJ-tu jeszcze nie dzwoniłam.
opolanka, cię nie chcę martwić, ale PZJ twierdzi, ze cennik opłat licencyjnych jest na 1 rok! czyli opłata x3  😕
Licencję PZJ wykupuje się na 3 lata - płaci się za jedną, nie za każdy rok osobno - tak jest w przypadku uprawnieień instruktora sportu ale nie sądzę, żeby instruktor szkolenia podstawowego dostawał licencję na innych warunkach.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
11 marca 2011 11:58
halo, wiem, że cennik PZJ jest na rok. Ale w tymże cenniku jest adnotacja, ze jest to opłata na 3 lata. Dokładnie brzmi to tak: "Certyfikat instruktora szkolenia podstawowego na 3 lata" 150zł

Ja mam taki certyfikat, więc chyba musze do samego PZJ już dzwonić :/
E - to fajnie! Nie musisz dzwonić - sprawdź sobie datę ważności i dopiero.
bronta, pewno, że nie za każdy rok osobno, tylko hurtem. Ale 100 PLN w cenniku PZJ obejmuje tylko rok licencji 🙁 Takie wyjaśnienie zostało opublikowane. Nic, będę się martwić w przyszłym roku.
Niestety ich spacerki stępo-kłusem nie interesowały, chcieli koniecznie galopować.
Więc ja podjęłam bardzo trudną decyzję - delikatnie "pozbyłam się" ich. Naprawdę trudną, bo to był mój własny biznes.
Byli to jedyni klienci w moim życiu, którzy odeszli, a ja poczułam w związku z tym wyłącznie ulgę. Nie mogłam patrzeć jak robią krzywdę koniom i psują je. Nieświadomą, ale krzywdę, bo brak równowagi i klepanie tyłkiem w siodło przy wadze około 90 kg to krzywda.
Niestety nie byłam w stanie spełnić ich wymagań, czyli udostępnić koni, które znosiłyby ich jazdę bez sprzeciwu. Gdybym miała dwa konie zimnokrwiste, grzeczne w terenie, to może... ale nie miałam.
Zmuszanie moich koni do słuchania ich nie miało sensu, ponieważ raczej nie uznaję czegoś takiego jak jazda w zastępie w sensie za ogonem (oprócz terenów oczywiście) i biegania za końmi z batem.
Po prostu moja szkółka to nie było miejsce dla nich i uważam, że wypruwanie sobie flaków nie ma sensu.
Witam😉
Ostatnio doszłam do wniosku ze przyda mi sie OC. Gdzie najlepiej takie OC w miare tanio oczywiscie wykupić?CO polecacie?

Na instruktorskie osobiscie polecam PZU 😀, na OC posiadacza koni (jakby koń postanowił np wpaść pod auto, albo kogoś ugryźć) Aliantz

Crazy są ludzie, których nie nauczysz. Tłomaczysz im po raz tysiącpięcsetstodziewięćsetny że aby przejechać poprawnie koło nie wolno ciągnąć za wew wodze w tył puszczając zewnętrzną - a oni i tak jeżdżą jak "na rowerze" i wiedzą lepiej - patrzy się taka sierota na Ciebie z baranim wyrazem twarzy i... dalej robi swoje. A jak dostanie lepiej wyszkolonego konia - to zawsze koń jest winny "bo przecież widzi, ze go skręcam co nie"?

Na prawdę jeszcze Cię to wkurza? Mnie przestało ;-)
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
11 marca 2011 13:32
Więc ja podjęłam bardzo trudną decyzję - delikatnie "pozbyłam się" ich.

a jak to im powiedziałaś?
moze glupie, moze niby było, ale juz sie pogubiłam w tym wszytskim, prosze o odpowiedz:

czy Certyfikat instruktora szkolenia podstawowego" to to samo co "instruktor rekreacji(...)  jazda konna "?
bo ja mam to drugie (zrobione kilka lat temu)... to jakas nowa nazwa czy zupełnie co innego?
no i tu piszecie o wykupowaniu licencji jakis...nikt z mojego instruktorskiego otoczneia nic nie wykupuje... trzeba? po co to? znowu cholera jakies wyłudzanie kasy hrrrrr


a co do uczniów - to faktycznie zdarzają się osoby z całkowitą "niezbornością ruchów" i nawet jak rozumieją polecenie to wykonać nie potrafia...jak są ambitni to czasem po paru latach załapuja jakoś w miare (anglezowanie, dzialanie lydkami, wodzami, dosiadem ogolnie... a wolty w ksztalcie wolty a nie jakis kleksow to juz w ogóle kosmos:P ). a inni poprostu odrazu załapują - a pule pomysłów na tłumaczenie mam przeciez taką sama i czas poświęcony też taki sam 😉 kiedyś sie denerwowałam teraz już nie 😉
To nie to samo - pierwsze to uprawnienia sportowe nadawane przez PZJ, drugie - uprawnienia zawodowe nadawane przez odpowiedne ministerstwo.
dzieki Gaga 😉
a jakie są róznice w uprawnieniach w tych 2 przypadkach? i jak sie te z PZJ zdobywa?
Powiedzcie, czy Wam tez tak ciężko wytłumaczyć co to znaczy jeździć na dobra nogę?
Mi juz ręce opadają, pokazuje na innych , mowie  ze lżą, ze zmienić, jak zmienić.... I 8-10 latki śmigają super, zero problemu, a ludzie 15-17 letni jakiś koszmar... I juz nie wymagam nawet ze sami maja wiedzieć, ( jak nie maja jakiś aspiracji wielkiego sportu), zawsze mowie, Zla noga, szybko zmieniamy... i ta osoba patrzy w dol, szuka nie wiem czego, chyba tej nogi.... i przez 10 okrazen nadal jedzie ze zlej nogi... Wpadam w  wewnętrzna furie wtedy... Bo skoro mowie ze "zla noga" to do diaska ile można ja zmieniać? nawet nie probując?


Skąd ja to znam 🙂 mam taką jedną dziewczynę 14 lat i dokładnie to samo robi 🙂 i żadne tłumaczenia nie skutkują, a najlepsze było jak miała jechać ósemkę 🙂 robiła to tak że musiałam sie dłuższą chwilę zastanowić co ona robi bo ósemka to na pewno nie jest pół godziny nam zajęło żeby zrobiła to poprawnie 🙂
Więc ja podjęłam bardzo trudną decyzję - delikatnie "pozbyłam się" ich.

a jak to im powiedziałaś?


A nie powiedziałam 🙂
Tylko spowodowałam, żeby sami przestali chcieć u mnie jeździć.
Do pewnego momentu byłam mega cierpliwa (bo jestem z natury i uważam, że ktoś kto nie jest, nie powinien być instruktorem 😉 )
Dawałam im najpierw najłatwiejsze konie, ale za razem te odporne na początkujących robiących błędy. Wiecie, takie konie które wybaczają błędy, nie gniewają się za długo i są ogólnie gruboskórne. Ale gdy raz czy dwa skosztowali jazdy na "lepszym", delikatniejszym koniu (który chodzi na sam głos i słucha, bo jeszcze mało w życiu miał do czynienia z początkującymi) to żądali potem jazdy na tym koniu.
I mimo mojego tłumaczenia, że jeśli jeszcze kilka razy pojeżdżą na tym "lepszym" to on również zrobi się taki sam jak ten "gruboskórny", albo jeszcze gorszy, bo konie się łatwo psują. Ale to ich niebardzo obchodziło. Oni chcieli jeździć na fajnym koniu, a skąd ja im takiego konia wezmę, to już mój problem.
Podkreślę jeszcze raz, że dobrać im konie nie było łatwo, bo byli szczupli, ale bardzo wysocy, więc po 90 kg spokojnie.
Najpierw mówiłam, że "fajny" koń jest zajęty. Ale oni zapisywali się tylko na jazdę na "fajnym" i uprawiali sobie spontaniczne galopy, gdy się odwróciłam - na cmoknięcie. Że niby tak niechcący ten koń zagalopował...  😉
W pewnym momencie, widząc po raz kolejny umęczoną minę "fajnego" konia,  powiedziałam sobie KONIEC i przestałam sobie wypruwać flaki. Przestałam chodzić z batem za końmi, żeby szły, tylko wychodziłam poza maneż i instruowałam z boku. Jakież było ich zdziwienie, gdy okazało się, że gdy mnie nie ma na środku placu, to konie nie słuchają. Prosili, żebym przyszła na środek, no co ja, że "lekcja na lonży kosztuje dwa razy więcej i trzeba się umawiać indywidualnie".
No i jeszcze "pomogłam" koniom się kilka razy spłoszyć, żeby sami poczuli, że nad nimi nie panują  😀iabeł:
Po prostu przestali przyjeżdżać.
O taka historia 🙂
Uważam, że dla takich ludzi jest miejsce w jakichś pseudołesternowych pseudostajniach, gdzie konie się tyra bez szacunku do nich. Jest wiele takich miejsc.
Wio w teren i klepanie dupą! 😉

Napisałam wcześniej, że ich odejście było dla mnie ulgą, ale tak naprawdę, to było mi trochę żal.
Bo to byli tak ogólnie mili ludzie, ale chyba nie do końca nadający się na jeźdźców.
No i uważam to za rodzaj mojej takiej  "porażki instruktorskiej", bo ja stawiam sobie za punkt honoru trudne przypadki.
Myślałam, że nie ma takiej osoby, której ja bym nie nauczyła...
Mam nadzieję, że nadal tak jest i usprawiedliwiam się jedynie tym, że oni po prostu NIE CHCIELI się nauczyć.


[quote author=gacek 🙂 link=topic=41910.msg932695#msg932695 date=1299865694]
Powiedzcie, czy Wam tez tak ciężko wytłumaczyć co to znaczy jeździć na dobra nogę?
Mi juz ręce opadają, pokazuje na innych , mowie  ze lżą, ze zmienić, jak zmienić.... I 8-10 latki śmigają super, zero problemu, a ludzie 15-17 letni jakiś koszmar... I juz nie wymagam nawet ze sami maja wiedzieć, ( jak nie maja jakiś aspiracji wielkiego sportu), zawsze mowie, Zla noga, szybko zmieniamy... i ta osoba patrzy w dol, szuka nie wiem czego, chyba tej nogi.... i przez 10 okrazen nadal jedzie ze zlej nogi... Wpadam w  wewnętrzna furie wtedy... Bo skoro mowie ze "zla noga" to do diaska ile można ja zmieniać? nawet nie probując?


Skąd ja to znam 🙂 mam taką jedną dziewczynę 14 lat i dokładnie to samo robi 🙂 i żadne tłumaczenia nie skutkują, a najlepsze było jak miała jechać ósemkę 🙂 robiła to tak że musiałam sie dłuższą chwilę zastanowić co ona robi bo ósemka to na pewno nie jest pół godziny nam zajęło żeby zrobiła to poprawnie 🙂
[/quote]

No ale zrobiła po pół godzinie? Jeśli tak, to wszystko w porządku. Niektóre osoby uczą się wolniej, no i co z tego? Ważne z jakim efektem.
No i niektóre osoby wymagają indywidualnej lekcji w takich przypadkach.
Proponujecie w takiej sytuacji lekcję indywidualną?

No i w ogóle:
Jak tłumaczycie dlaczego należy anglezować na właściwą nogę i jak tłumaczycie jak to zrobić?

Wy też mieliście miliony obaw przed podjęciem pierwszej samodzielnej pracy w stajni?
Bo ja mam zostac instruktorem ( nie na 100% ale na 90:P )  w stajni ktorej wgl nie nam i mam miliardy obaw i jakoś się boję jak to będzie


Angelika, gdy się poznałyśmy byłaś małą dziewczynką, a moja praca w Pasymiu była pierwszą po kursie instruktorskim 🙂
Wiesz, że pamiętam te nasze lekcje na lonży na Nerusiu?
Och jaka ja pewna siebie wtedy byłam... hahahaha...
Więc Twoje obawy i Twoje podejście jest o wiele rozsądniejsze od moich wtedy.
Teraz, z perspektywy czasu wiem, że g....  wtedy wiedziałam i umiałam.
Bardzo się cieszę, że nadal jeździsz no i że zdobyłaś uprawnienia instruktorskie! Gratuluję 🙂
Pamiętaj, żeby nigdy nie przestawać się uczyć.
Duże źródło wiedzy masz tu: na re-volcie.

opolanka   psychologiem przez przeszkody
12 marca 2011 19:06
[quote author=horse_art link=topic=41910.msg932500#msg932500 date=1299853926]
dzieki Gaga 😉
a jakie są róznice w uprawnieniach w tych 2 przypadkach? i jak sie te z PZJ zdobywa?
[/quote]

zajrzyj do wątku dot. kursów. Różnic jest kilka, ale jeśli chcesz prowadzić zajecia rekreacyjne i masz uprawnienia MSiR to Ci to w zupełności wystarczy.

Posiadanie certyfikatu instruktora szkolenia podstawowego (które uzyskujesz przechodząc właściwie taki sam kurs jak ministerialny), powoduje, że jestes instruktorem, który może bez przeszkód podążac ścieżką kształcenia szkoleniowca uznawaną przez PZJ, a opłacenie tego certyfikatu (coś na znak licencji, przypadkowa zbieżność nazw, wymagane wyłącznie dla instr. szkolenia podstawowego) uprawnia do brania udziału w szkoleniach realizowanych przez PZJ oraz zdobywania kolejnych kwalifikacji.
dziękuje opolanka

czyli tak w praktyce, jesli nie chce trenowac "sportowcow" (oczywiscie nie mowie o zawodnikach z wyzszej polki bo to wiadomo ze potrzeba) ktorzy wymagają takich papierów, jesli mi to do reklamy nie potrzebne. to wystrczy to minesterialne?
swaja droga to jakas nastepna glupota takie dublowanie... przeciez mogliby dawac wspolne uprawnienia... nawet nie wiedzialm ze pzj ma jakies inne -osobne..mogalam je zrobic a nie tamte..a teraz placic 2x, chodzic 2 x - niefajnie 😵
opolanka   psychologiem przez przeszkody
14 marca 2011 07:51
Jesli chcesz prowadzić zajęcia rekreacyjne "zgodnie z prawem", to wystarczy, że masz uprawnienia z ministerstwa, warto mieć tez OC.

Na stronie PZJ są dokładne informacje, po co są uprawnienia Instruktora Szkolenia Podstawowego:

"Aby umożliwić instruktorom rekreacji ze specjalnością jazda konna zdobywanie wyższych uprawnień szkoleniowych, Polski Związek Jeździecki wprowadza certyfikat instruktora szkolenia podstawowego."

cytat ze strony: http://pzj.pl/modules/szkolenie/index.php?content=3:45 , na ktorej jest więcej informacji na ten temat.
Słuchajcie,

Mam taką możliwość aby dorywczo prowadzić jazdy w stajnie gdzie trzymam konia. Właściciel zwrócił się do mnie o ustalenie ceny za jazdy (podejrzewam że chce dać mi jak najmniej, w tamtym roku prowadziłam charytatywnie a teraz sorki). Czy ktoś z Was tak miał? Jak to rozliczyć?

Dodam, że konie są jego, wtedy moja praca, a co jak np ja jeszcze użyczam mojego? Kurcze nie wiem co powiedzieć??
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się