Sprawy sercowe...

buhahaha  😂 😂 😂
ninevet, dokładnie na to samo zwróciłam uwagę 😂
trzymajcie kciuki! teraz! aaaaaa!
ovca   Per aspera donikąd
21 marca 2011 21:16
Za mnie teeeeeeż!  💃
buuu a u nas się posypało trochę... wprawdzie powiedziałam co mnie boli, wprawdzie obiecał że to wszystko poprawi, ale kurcze...
a) nie wiem czy już za bardzo mi się nie wypaliły uczucia i czy zdołam je jeszcze wskrzesić
b) zdałam sobie sprawę że od 17 r.ż. byłam sama przez łącznie... 3 miesiące! a mam 23 niecałe.no dokładnie przez 6 ostatnich lat, miałam 3 miesiące nie w związku. i z jednej strony mam całkiem udany związek, z drugiej - czuję że się kompletnie nie wyszalałam... eh eh🙁
trzynastka   In love with the ordinary
21 marca 2011 23:16
Breva - ja od 17 r.ż. jestem z B.
To całe "wyszalenie się" jest przereklamowane, jedyne czego zazdroszczę to randek, bo nigdy nie byłam na porządnej z prawie nieznajomym  😉

Daj mu szanse, będzie poprawa wrócą uczucia, jak jej nie będzie lub będzie za mała zawsze możesz odejść.
Ja zepsułam kolejną znajomość 😉 Chłopak biedny się przestraszył ;/
też nigdy w życiu nie byłam na porządnej randce 😉
A ja byłam - e tam, są przereklamowane 😉 Nawet kiedyś umówiłam się z kolesiem poznanym na chacie 😀 😀 Okazał się całkiem spoko - postawił mi kino i tyle naszej znajomości było 🙂
U nas znów wzloty, oby tym razem dłuuugo bez upadków...
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
22 marca 2011 08:59
a mi jakoś niedługo minie 5 lat o pierwszej oficjalnej randki z kimś,kogo znałam tylko z netu i przelotnie z jakiegoś tam spotkania jednego czy dwóch...minie i nadal będzie trwać...bo nadal mam motylki w brzuchu  😡

p.s. gdyby nie nasza coraz starsza córka,w życiu nie uwierzyłabym,że już tyle czasu minęło  😁
trzynastka   In love with the ordinary
22 marca 2011 09:04
Ja byłam na "randce" z kolegą, zaprosił mnie do kina po czym bite 4 godziny [dojazd+film+ czekanie na film] słuchałam jakie te bilety są drogie, ile to na baby się wydaje, że jego chyba nie stać na związek etc. Chciałam go zabić już przed seansem ale film mnie ciekawił 😉 Zabiłam po.

Ktoś opowiadaj całe love story !  😍 Ja bezrandkowiec chętnie poczytam 😉

Dzionka, musi być "źle" by docenić "dobrze", trzymam kciuki za braki ewentualnych kryzysów lub za ich możliwe jak najszybsze, najmniej upierdliwe i bolesne przejście 🙂

Ja zepsułam kolejną znajomość 😉 Chłopak biedny się przestraszył ;/


Jaaaak ? Czeeeego ?  👀
ninevet, dzięki, kciuki nam się przydadzą, bo to podejście ma być ostatnim 🙂 Przynajmniej mam taką nadzieję 😀 Mieszkanie prawie urządzone, wszystko wskazuje na to, że niedługo się wprowadzam już na amen - aaaa 😀!

Trolinka, no właśnie, opowiedz coś! Czego boją się faceci?
trzynastka   In love with the ordinary
22 marca 2011 09:13
My B. jesteśmy na etapie kupowania mieszkania. Czuje, że ten etap długo potrwa, bo jak przez 2 miesiące zamieniło się "koniecznie ścisłe centrum i mieszkanko" na  "a może domek za miastem z fajną działką" i powoli zmierza w kierunku "a jakby dom w górach wyremontować..." to możemy skończyć za 10 lat bez pomysłu co chcemy 😉
Jestem ciekawa jak nam będzie mieszkanie razem wychodziło, bo jedno to pomieszkać 2 miesiące i od czasu do czasu w weekend a innym tu, teraz, bez możliwości ucieczki 😉
Breva - ja od 17 r.ż. jestem z B.
To całe "wyszalenie się" jest przereklamowane, jedyne czego zazdroszczę to randek, bo nigdy nie byłam na porządnej z prawie nieznajomym  😉

ninevet, ja mam dokładnie taką samą sytuację. Poza tym 'szalenie' to nie musi być wpychanie się do łóżka każdemu pokolei. Wychodze na imprezy bez mojego A., bawie się z singielkami i nie widze w tym zadnego problemu. Nie jestem przywiązana do domu przecież 😉
ovca   Per aspera donikąd
22 marca 2011 10:13
Hihi, mnie właśnie czeka pierwsza w życiu "randka" z kimś, kogo ledwo znam-zawsze było tak, że dłuuuuugo kogoś znałam, i później jakoś samo z siebie wychodziło...a teraz coś czuję, że szykują się niezłe jaja, bo takie randki to ja znam z seriali w tv  😂
ale takie randki z bardziej nieznajomymi niż znajomymi są fajniejsze  😁
nie macie wspólnych tematów, znajomych, nic o sobie nie wiecie i trzeba kombinować jak tu tą drugą osobę poznać i przy okazji zrobić dobre wrażenie. Chyba, że facet okazuję się pomyłką - to wtedy jak zrobić złe wrażenie.  😉
przy okazji troszkę stresu jest  😉

tak przy okazji, to nam z A. wybija 4 miesiąc razem (tak, tak dałam mu drugą szansę) i jest jak w bajce. już nie ma unikania spornych tematów, tylko spokojna rozmowa.
Szykuję się na poznanie jego całej rodzinki - przylatują na początku kwietnia a ja już się stresuję. Rodzeństwo mówi po angielsku ale rodzice nie, więc nie wiem jak to będzie.  😲
Nie wiem czy tu się nadaję. Po ostatnim wieloletnim związku wróciłam do żywych i poznałam kogoś. Jest pięknie, wszystko idealnie, ale on jest rozwodnikiem i ma syna.. A ja siedzę i myślę, czy to wszystko ma sens, czy podołam temu. Nie oszukujmy się, po prostu mam obawy 🙁
ninevet, a na jakich zasadach kupujecie mieszkanie, jeśli to nie tajemnica? Na spółkę, czy kredyt czy jeszcze jakaś inna opcja? My, a raczej bardziej ja, mamy w planach jeszcze ze 3 lata pomieszkać w mieszkaniu mojego W a potem kupić coś na spółkę, już coś większego i przyszłościowego, if you know what I mean 😉

Ja byłam singlem łącznie 9 miesięcy odkąd skończyłam 17 lat - raz pół roku i wtedy naprawdę się wyszalałam 🙂 Aż za bardzo chyba. Potem 3 miesiące i poznałam W. Nie żałuję i nie brakuje mi jakoś bardzo bycia singlem - i tak często wychodzę tylko z dziewczynami i w pewnym sensie wszystkie zachowujemy się jak singielki 🙂
Amarotsa, jeśli nie ma jakiś dziwnych układów z eks to czmu nie? W jakim wieku jest jego syn?
Jego synek ma 2 latka. Ich związek zakończył się dość szybko, w sumie w resztę szczegółów się nie zagłębiałam. Nie czułam takiej potrzeby, choć może powinnam.
trzynastka   In love with the ordinary
22 marca 2011 17:29
Dzionka - "jeszcze inna opcja". Dostałam w spadku mieszkanie w innym mieście, planuje je spieniężyć i to przeznaczyć na kupno innej nieruchomości już w Gliwicach.
Dzionka - "jeszcze inna opcja". Dostałam w spadku mieszkanie w innym mieście, planuje je spieniężyć i to przeznaczyć na kupno innej nieruchomości już w Gliwicach.


rozumiem więc, że nowy zakup w księdze wieczystej będzie li i wyłącznie na Ciebie??
trzynastka   In love with the ordinary
22 marca 2011 19:38
Si 😉 albo na moją mamę.

Czytałam watek rozwodowy  😎
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
22 marca 2011 20:14
A ja przedwczoraj powiedziałam Panu M., że z tej mąki chleba ni będzie  💃

Aż mi się lżej na duszy zrobiło ^^ Jednak związki póki co nie są dla mnie . To jeszcze nie moja pora  😎
ninevet, i co na to twój chłop? Podoba mu się taka opcja? Ja bym najchetniej kupiła mieszkanie na spółkę, chociaż to też niesie ryzyko.
Dziewczyny, jakie są inne opcje mieszkania razem i bycia w bezpiecznej sytuacji, tak żeby każdy miał podobny wkład finansowy? Poratujcie mnie, bo nie mam w tym zakresie zbyt bogatej wyobraźni 🙂
trzynastka   In love with the ordinary
22 marca 2011 20:22
Wiesz szczerze mówiąc nie wiem co on mógłby "na to" 😉
Kupujemy mieszkanie, nasze wspólne, tylko na papierze będzie moje, bo mam warunki. Nie widzę sensu wpędzania go czy siebie w kredyt by on się mógł dołożyć 😉. Remonty i wszystko pewnie podzielimy jakoś.
No właśnie jestem bardzo ciekawa jak to podzielicie 🙂 U nas wcale nie poszło tak gładko, szczególnie że nie byliśmy ani zaręczeni ani nic. Jego mieszkanie, nie wiedziałam więc czy razem remontujemy czy co... Sporo pytań o kasę wynikło. Teraz też - on ma mieszkanie, ja mogę mieć, ale w sumie po co skoro mogę mieszkać u niego... Głowa boli od przybytku jednak 🙂
trzynastka   In love with the ordinary
22 marca 2011 20:36
Wydaje mi się, że wszystko powinno być okej dopóki któreś z nas nie użyje argumentu, że jest/nie jest u siebie.
Też jestem ciekawa jak to będzie 🙂
teoretycznie, nigdy nie powinien taki argument paść,
ja nie widziałabym problemu w mieszkaniu u "mnie", jednak zastanawiam sie jak to wyglada z punktu widzenia tej drugiej osoby, na ile można taki dom traktować jak swój własny nie tylko z materialnego punktu widzenia (kwestia wspólnych wydatków na remont czy drobne naprawy), ale też mentalnego - np. poczucia obowiązku że coś trzeba zrobić np. skosić trawnik, pomalować łazienkę itp. Inaczej jest jak mieszka się w wynajmowanym mieszkaniu, inaczej swoim własnym, a jeszcze inaczej u swojej drugiej polówki. Jak to zorganizować, żeby nie było nieporozumień?
Wiadomo, najważniejsze jest przeświadczenie, że jest to nasz wspólny dom, tylko czy to wystarczy.
Miszka, no więc właśnie. Ja też nie widziałabym problemu w mieszkaniu u mnie, o wiele bardziej bym to wolała niż na odwrót, tak jak było ostatnio. Zobaczymy, może rzeczywiście dużo zależy od własnego nastawienia, ale ja np. nie poczuwam się do obowiązku remontowania łazienki za własną kasę - on to robi ze swojej kieszeni. Jak się ma za dobrze, to się robią problemy, serio 😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się