Sprawy sercowe...

U mnie małe problemy pojawiły się, kiedy chciałam coś zacząć przestawiać, czy to kubek z nożyczkami, czi przyprawy. Niby takie małe rzeczy,a trochę czasu zajęło mi przekonanie PANA, że lepiej będzie jak zrobimy po mojemu. Plus minus polowę się udało przestawić.
Gorzej z wdrożeniem prasowania🙁
Głupio było się kłócić, stawiać na swoim, bo mieszkanie przecież jego, no ale.
Na temat poważniejszych remontów nie było mowy, zamiast wymienić okna, wolał sobie 42 calowy lcd kupić 😵
kurcze, najgorsze jest to że ja od niedawna mam wątpliwosci 🤔wirek:
Miszka, nigdy nie będę inwestować w nie moje. Niestety juz raz się sparzyłam. Co innego trawnik, drobne rzeczy. A co innego remonty za poważną kasę, czy branie kredytu na coś, czego nie odzyskasz.
Mieszkamy w moim mieszkaniu. Od faceta wymagam tego, co robiłby również w wynajmowanym mieszkaniu u obcej osoby. On z własnej woli remontuje, czyli wkłada swoją pracę. Ale skoro nie wydaje kasy na czynsz, to tym "odpłaca" za swoje mieszkanie. To wyszło od niego, ja nie wymagam.
Wbrew pozorom takie wspólne kupowanie i remontowanie, gdy nie ma się uregulowanej sytuacji prawnej czyli nie jest się małżeństwem, jest bardzo problematyczne. Teraz kupujecie razem, ale mieszkanie jest na jedną stronę, potem się rozstajecie i co? Z mieszkaniem zostaje osoba wpisana w akcie notarialnym, druga domaga się spłaty, wylicza ile włożyła w remonty itd., robi się nieprzyjemnie. Małżeństwo kupuje razem i też podział zazwyczaj jest bolesny, ale przynajmniej sytuacja obu stron  jest równa. Własne mieszkanie wniesione do małżeństwa nie podlega podziałowi w razie rozwodu, ale z drugiej strony można własność rozszerzyć na męża, jeśli z tego powodu miałoby mu być lepiej.
Forta, lepiej się spłacać na wzajem niż pchać kasę w kosztowne remonty cudzego mieszkania i zostać na lodzie. Jeden znajomy mieszkał z swoją dziewczyną i jej matką przez kilka lat. Przez ten czas utrzymywał mieszkanie, bo żadna z nich nie pracowała, remontował (wymiana okien, drzwi, tynki, łazienka, meble do 2 pokoi itp). Jak się rozstali został z rzeczami osobistymi.
Wbrew pozorom takie wspólne kupowanie i remontowanie, gdy nie ma się uregulowanej sytuacji prawnej czyli nie jest się małżeństwem, jest bardzo problematyczne
jest problematyczne, ale też jest sprawą bardzo delikatną, moim zdaniem jasne ustalenie reguł może jest i dobre, ale mam wrażenie, że to już coś psuje. lepiej chyba żeby było to oparte na inicjatywie obu stron i dopóki nikt nie czuje się pokrzywdzony to jest ok.
Miszka, nigdy nie będę inwestować w nie moje. Niestety juz raz się sparzyłam. Co innego trawnik, drobne rzeczy. A co innego remonty za poważną kasę, czy branie kredytu na coś, czego nie odzyskasz.
Mieszkamy w moim mieszkaniu. Od faceta wymagam tego, co robiłby również w wynajmowanym mieszkaniu u obcej osoby. On z własnej woli remontuje, czyli wkłada swoją pracę. Ale skoro nie wydaje kasy na czynsz, to tym "odpłaca" za swoje mieszkanie. To wyszło od niego, ja nie wymagam.



dokładnie - mie moje - nie inwestuję...
oczywiście dokłądam do utrzymania bądz kupuję rzeczy "ruchome" typu pralka/lodówka/meble z którymi w razie "W" wychodzę ...
okna, kafelki, posadzki i inne stałe nie wchodziłyby w gre
Zawsze można podzielić sie inwestycjami tak, że właściciel płaci za to co nieruchome, a druga strona kupuje ruchomości. Miszka, zależy jak przeprowadzi się rozmowy. Jeśli użyjesz argumentu "ja będę" inaczej to zabrzmi niż jak powiesz "oboje będziemy".
Ja wiem, że każdy partner jest super, jak się z nim jest. ale Niestety rozstania czesem doprowadzają ludzi do szokujących zachowań. Ja kiedyś od "życzliwych" dowiedziałam się, że ukradłam mój samochód i przyczepę. Za auto zapłaciła moja mama, za przyczepę ja spłacałm kredyt jeszcze po rozstaniu. Na szczęście obie rzeczy kupiłam na siebie, bo tak obiecałam mamie. Ludzie naprawdę potrafią być bezczelni.
To ja może opowiem coś więcej skoro was to zaciekawiło. Zaczęłam do niego pisać na Facebooku bo potrzebowałam od niego informacji. Jako że było miło i przyjemnie to jeszcze trochę gadaliśmy. W poniedziałek obudził mnie sms od niego. Napisał jako pierwszy z własnej inicjatywy. Pomyślałam fajnie fajnie tak pisaliśmy do godziny 12 no i napisałam mu żebyśmy się spotkali i on się zgodził. Problem w tym, że żeby trafić do jego szkoły musiałam zaangażować w to koleżankę z jego klasy (którą bardzo lubię, ale niestety w klasie postrzegana jest za kujona i nie uczestniczy w życiu towarzyskim klasy). Koleżanka mówiła że spieprzy znajomość bo nie jest postrzegana w klasie jako osoba warta uwagi. Jednak ja w to nie wierzyłam. Spotkaliśmy się w trójkę i było bardzo dziwnie. Jak było cicho to mówiłam "no mów coś mieliśmy się poznać". Na co On odpowiadał, że nie będzie czegoś mówił bo jest tu koleżanka(tu padało imię). Po spotkaniu chwile pisaliśmy on napisał,że w sumie mu znajomość koleżanki jakoś bardzo nie przeszkadza i żebyśmy się widzieli w środę ; że kiedy kończę lekcje i w ogóle... a potem zamilkł . To ja oczywiście musiałam na niego wyjechać(raczej jestem osobą , która musi powiedzieć ostatnie słowo i nie daje się olewać i zostawiać bez słowa) i się przestraszył, że chce się angażować. A to tylko jedno niezobowiązujące spotkanie. Dzwoniłam do niego z komórki ale nie odbierał. Żeby odebrał musiałam z domowego zadzwonić. Powiedział, że "chu*owo wyszło", że potrzebuje czasu... i że napisze jeszcze do mnie. Nie napisał do dziś a gadaliśmy w sobotę ... a mimo wszystko przyjemnie z nim było ^^

Dodofon,kujka wcale tak nie uważam 😉 może to po prostu moje zmęczenie...mam nadzieję że teraz lepiej 🙂
Trolinka,
z Twjego ciągu myślowego NIC nie rozumiem...
ale cóż, dzieli nas pokolenie, wiec mam prawo nie rozumieć  🏇
kujka   new better life mode: on
23 marca 2011 20:49
Dodofon, jesli Cie to pocieszy, to ja rowniez nic nie zrozumialam.
ahh, a mi jest chyba dobrze 😎
byłam dziś na spacerze!
i obiedzie,
i na kręglach!!
i w kinie...

💘 💘 💘
yga   srają muszki, będzie wiosna.
24 marca 2011 07:42
Trolinka- wcale się nie dziwie, pozbądź się tej napinki na facetów. Nie wiem po co próbowałaś się z nim skontaktować za wszelką cenę, jakby sam chciał to by zadzwonił.
Nie rozumiem takich dziewczyn, które zamiast być 'myszką', gonią gonią gonią tych facetów, napalone. Nieco to beznadziejne  😉
Trolinka - wybacz, że to powiem. ale najwidoczniej mu nie zależy. a takie narzucanie się dla nowo poznanego faceta jest wręcz dla niego odpychające. sama postaw się w takiej sytuacji jak on. chciałabyś, aby ktoś Ci się tak narzucał skoro nie jesteś  tą osobą zainteresowana.  Dla mnie to chore  🤔wirek:
w poniedziałek na imprezie spotkałam się z dalszym kolegą, gadaliśmy, krążyliśmy, ale zawsze się schodziliśmy. kiedy miałam już wychodzić "nie, nie idź", zostałam, później odprowadził mnie do domu, szliśmy za rękę, no te sprawy (całowanie się na mostku ^^). pod bramą zapytał "czy się jeszcze spotkamy?", później na facebooku dał mi znać, że dotarł do domu, znowu pytanie o kolejne spotkanie (kochamy fejsa jako pośrednika w sprawach damsko-męskich). i od tamtej pory cisza....
byłam trochę wstawiona, on - "z relacji świadka" - prawie trzeźwy.
jak radzicie - pisać? czekać aż on napisze?
PonPon, czekaj. Jak mu zależy to sam zadzwoni, a jak nie zależy, to na co Ci on?
Dziewczyny mieszkające z chłopakami, powiedzcie, czy w waszym przypadku najpierw wyprowadziłyście się w ogóle z domu, a dopiero potem zamieszkałyście z partnerem? Czy od razu prosto z domu na "wspólne"?
maleństwo   I'll love you till the end of time...
24 marca 2011 08:57
Od razu na wspólne, po 5 miesiącach związku, ku zgrozie znajomych, za to za namową mamy 😉
Mieszkamy ponad rok, we wrześniu ślub - zgroza okazała się na szczęście niepotrzebna :P
bera7 no niby wiem... tylko boję się, że on myśli, że byłam zbyt pijana i nie pamiętam albo żałuję

"jak chce to zadzwoni" vs "korona mi z głowy nie spadnie" :emot4:
PonPon - kilka postów wyżej pisałam coś na podobny temat. Przeczytaj lepiej.
szepcik, ja też prosto z domu do chłopaka. Tyle że po 3 latach związku 🙂
Ja mieszkałam z rodzicami, potem nagle wybyłam do faceta, na jakieś 1,5 roku. Niedawno "pomieszkiwałam", i uważam, że to jagorzy wybór, nic nie jest dogadane, nie do końca wiadomo jak się zachować chociażby przy sprzątaniu, etc. Najlepiej albo wcale, albo od razu. Zamieszkać razem. Teraz chyba żałuję, że tak nie zrobiłam.
Ruda_H   Istanbul elinden öper
24 marca 2011 10:35
od rodziców na "swoje" ale z wspólnie z siostrą, a później do chłopaka.

szepcik a skąd takie pytanie ?

bobek87 takie pomieszkiwanie nie jest wcale najgorszą opcją. My długo tak funkcjonowaliśmy bo pracujemy w różnych miastach i niestety żadne nie mogło być 7 dni w tygodniu w trybie dojazdowym.  Problemy ze sprzątaniem czy inne sprawy organizacyjne nigdy nie występowały
ovca   Per aspera donikąd
24 marca 2011 10:50
Ja też mam dobre wspomnienia z "pomieszkiwaniem", nigdy jakoś nie mieliśmy problemu kto i co ma robić 😉
No tak, ale my na przeciwko siebie w blokach mieszkamy 😎
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
24 marca 2011 12:02
Dziewczyny mieszkające z chłopakami, powiedzcie, czy w waszym przypadku najpierw wyprowadziłyście się w ogóle z domu, a dopiero potem zamieszkałyście z partnerem? Czy od razu prosto z domu na "wspólne"?

od razu na wspólne,po tygodniu bycia razem  👀 (nie liczę mojego samodzielnego mieszkania na studiach przez 2 lata 😉 )
PonPon ja myślę, że korona z głowy nie spadnie 😉 ja rozumiem, że nie można się narzucać za wszelką cenę, że faceci to zdobywcy itp... ale bez przesady, dziewczyna też może odezwać się pierwsza, zaproponować spotkanie i nie widzę w tym nic złego.
Nalle   Klapiasty & Mała Cholera
24 marca 2011 12:22
Dziewczyny mieszkające z chłopakami, powiedzcie, czy w waszym przypadku najpierw wyprowadziłyście się w ogóle z domu, a dopiero potem zamieszkałyście z partnerem? Czy od razu prosto z domu na "wspólne"?


Od rodziców na wspólne, po roku trwania związku.
dempsey   fiat voluntas Tua
24 marca 2011 12:28
Jak sięgnę wstecz daleeeeko pamięcią 😉 to pamiętam, że z moim mężem przez dobre kilka lat (dwa, trzy) mieszkaliśmy na zasadzie: sezon letni w budyneczku przy stajni - to była imprezownia jakich mało -  oraz na wspolnie organizowanych obozach po całym kraju, a zimą... powrót do rodziców jednych albo drugich, ale bardziej moich (większe mieszkanie)
Potem udało się postawić domek, do którego się przeprowadziliśmy już na czas budowy. Jak tylko pojawił się dach i prowizoryczna podłoga to już tam gospodarzyliśmy na dobre.. ech te jajecznice na ognisku w ogrodzie 😉
A teraz.. nuda, wygody i dobrobyt  😁  (ale jednak dzieciom trudno na ognisku jedzenie robić)
Escada, spaść nie spadnie, ale jeśli jej zależy, a statystyki nie kłamią, to kobiety z którymi faceci chcą być długo lepiej żeby przynajmniej sprawiały wrażenie niedostępnych. Taka, która wcześniej sama go zagada może zostanie, dziewczyną którą się zainteresuje (bo to ona go zaczepiła), albo koleżanką. Jak facet nie zwraca na Ciebie uwagi, albo zwracał ale sobie odpuśił to nie ma sensu go przekonywać i zachęcać samemu przejmując pałeczkę.
Nie mówię tu oczywiście o nieśmiałych gościach, ale czy tacy na pierwszym wieczorze się całują...?
Życzę powodzenia🙂 w uwodzeniu
szepcik, z pierwszym zamieszkaliśmy po 4 miesiącach bycia razem. Wyszło spontanicznie, bo mieszkanie, które wynajmował z kolegami musieli zwolnić właścicielce wracającej z UK, i nie mogli się dogadać gdzie i za ile wynajmą. Jak J zaczął przeglądać ogłoszenia i dogodne pokoje miały być ze studentkami, to zaproponowałam zamieszkanie razem 😉.
Z drugim zamieszkałam po blisko roku spotkań, on u siebie, ja u siebie. Mieszkanie razem okazało się wygodniejsze i tańsze.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się