KOTY

Moje też prześladują 🙂 Kicia uwielbia spać mi na kolanach jak czytam książkę, albo na kocyku obok jak pracuję. Choć ogólnie jest Kicią Pana i jak są się siedzieć z P. to siedzi - montuje się gdzieś za ekranem, albo przychodzi do niego przytulić. Jak on gdzieś idzie to ona za nim, nawet jak siedziała mi na kolanach. Toperz zawsze z nami ogląda seriale 😂 przychodzi na kanapę się położyć i paczy w ekran.
Czasami śpią razem, ale częściej osobno.
20230209_150605.jpg 20230209_150605.jpg
20230129_173417.jpg 20230129_173417.jpg
20221223_192415.jpg 20221223_192415.jpg
keirashara, hahhha super to ostatnie foto!
Kot moich Ukrainek został dziś uśpiony .Niestety dowiedziałam się tylko ze zaraził się wirusem nieuleczalnym bo Wika tak płacze,ze nie chciałam więcej drążyć .4 dni temu był osowiały,nie chciał jeść okazało się ,ze zapalenie pęcherza.Dostał leki i dwa dni było lepiej do dzisiejszej nocy .Ciężko oddychał .nie wstawał i niestety podjęto decyzje o eutanazji .Wika powiedziała tylko ,ze to nieuleczalne ,ze mógł się od innego kota zarazić . Nie mogę się dodzwonić do przychodni, wiec mam pytanie.Mój pies niby nie miał bezpośredniego kontaktu z kotem ,ale miał styczność z synem Wiki ,który chodzi z nim na spacery .Czy jest szansa ,zeby wirus przeniósł się przez dotyk na psa czy jednak musi dojsc do kontaktu np przez ślinę ?I czy pomieszczenia gdzie był kot ,pościele itd trzeba jakoś sterylizować ?
My już po. Jeden ząb out, reszta ok. Pacjent jeszcze skołowany ale siedzi w domu i odpoczywa. Uff!
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
10 lutego 2023 14:00
Dekster, bardzo mi przykro 🙁 jeśli to FIP to nikt poza innym kotem się nie zarazi. Można przenieść korona wirusa (kociego) ale w ciele kota musi dojść do mutacji aby przekształcił się w FIPa. Często uaktywnia się w jakimś stresie, stracie odporności bądź predyspozycji genetycznej. Albo wszystko na raz.

PS. FIP jest uznawany za nieuleczalny ale to nie do końca prawda. Weterynarze nie mają niestety dostępu do legalnego leku ale lek jako taki istnieje. Nie chcę tu oczywiście wyskakiwać cala na biało że kotka można było uratować, nie chce żebyś miała wyrzuty sumienia, nie o to tu chodzi. Chciałam tylko o tym wspomnieć że się da bo my taka walkę wygraliśmy a też nam powiedziano tylko o eutanazji u weterynarza.

Edit: jeszcze tylko dopisze żeby było jasne - koci koronawirus odpowiedzialny za FIPa jest popularny bardzo w środowisku i większość kotów miało infekcje koronawirusem bez większych objawów. Jedynie niewielka część populacji kotów mutuje taka infekcje w FIPa

Edit 2: tak naprawdę jeśli to był FIP jedyne co ten kot roznosił to koronawirusa. Jeśli masz koty wyłącznie domowe to bym pogotowala pościel etc. umyła posadzki etc. ale najważniejsze to kuweta bo to jest główne źródło transferu wirusa. Który i tak jest w środowisku na zewnątrz. Więc jeśli masz koty wychodzące to i tak już pewnie miały z nim styczność.

(W ogóle to z opisu wywnioskowałam że to FIP ale nie musi być, chociaż brzmi to tak mokry FIP który objął klatkę piersiową, ale nie jestem wetem.)
Też mi na FIP wygląda. Diagnoza diagnozą. Leki są baaardzo drogie (FIP neurologiczny jeszcze wieksze koszty). Nie każdego stać, żeby próbować walczyć, szczególnie jak jest bardzo źle i nie zawsze się to udaje.
Leki na FIP jakie znam to molnupiravir i GS-441524.
Nie miałam osobiście do czynienia z kotem z FIP, ale gdzieś czytałam. Broń Nas Boże!



magda, Już prezent od Wróżki Zębuszi podłozony? 😉
Aktualizacja ! Uśmierciłam kota przwswcześnie.Rano w tym całym zamieszaniu gdy Wika przyszła trzęsąca się i zanosząca się od płaczu a moje dziecko się obudziło i usłyszałam co se chciałam .Nie wiem tylko czy ma FiV czy FiP ale raczej to pierwsze .Zrozumiałam ,że wyszła anemia i problem z sercem ,ze mogą podać interferon ale ze to niewiele da ,ze prawdopodobnie zdechnie za dzień lub dwa ,dostał tabletki jakieś na weekend i jak przeżyje to maja przyjechać w poniedziałek .Wika pojechała teraz jeszcze raz do weterynarza bo rano nie było tego u którego byli w poprzednie dni.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
10 lutego 2023 16:53
Dekster, jeśli to FIV to on się aż tak nie roznosi jak wirus odpowiedzialny za FIP. Ale mi to nadal brzmi na FIPa mokrego z wysiekiem w klatce piersiowej, biorąc pod uwagę że kot nagle zachorował i tak się pogorszył w ciągu kilku dni. U nas było podobnie. Była również anemia i brak apetytu (wysięk w otrzewnej więc ma to sens)

Może być i nawet wersja mieszana - fivowy kot z fipem to dość kiepskie prognozy.

Jakby nie było, FIV - nie można z tym nic zrobić, nie musisz nic odkażać jak nie masz swoich kotów. FIP - tak jak opisała tajna jeśli chodzi o terapię, jeśli chodzi o dezynfekcję to raczej też nie musisz się niczym szczególnie martwić jeśli nie masz kotów niewychodzacych.
Sienia,bo tak kot ma na imię ma FiV ,wyszło w testach.Dziś miał zrobione Rtg,które wykazało powiększone nerki.Serce i płuca Ok.Póki co żyje,coś zjadł,wstał,napił się wody.Wika robi wszystko co może,jej mama to już starsza osoba,ma 70 lat ,kilka dni temu wyleciały szyby z jej mieszkania na Ukrainie a teraz kot .Dziś miała ciśnienie 200 i strasznie to przeżywa bo są z tym kotem bardzo związani .Trzeci dzień nie śpi i podejrzewam ,ze dziś tez nie będzie . Zakładając,ze przeżyje to ktoś ma doświadczenie z kotem z FiV?Jakiej firmy karma ? Suplementy? Leki?
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
11 lutego 2023 12:06
Dekster, a to z kotkiem z fiv są lepsze prognozy niż z fip, bo fip to bardzo szybko kotka zabiera. Kot z fiv może jeszcze sobie pożyć z tą chorobą. Z bezpośrednich rekomendacji nie pomogę bo fivka nie mam, jedyne co się orientuję to ważne jest dbanie o odporność kota, być może jakies suple na odporność, dobre jedzenie i ograniczenie sytuacji stresowych. No i oczywiście przez to że kot jest bardziej podatny na inne choroby to oczywiście leczenie tych chorob "pobocznych" na które są bardziej podatne. Może warto poszukać jakiejś grupki na FB, na pewno jest jakaś grupa wsparcia dla fivków

PS. Wspomniałaś o interferonie - wpadło mi w oko że są jakieś testy żeby tym wspierać https://vetedu.com.pl/aktualnosci/terapia-interferonem-u-kotow-zarazonych-FIV
Z drugiej strony niestety ani interferon przy FIV, ani GS przy FIP to nie są złote leki. W znanych mi przypadkach się to skończyło śmiercią... I może zabrzmi to okrutnie, ale obserwuję tendencję do leczenia pomimo wszystko, że zamiast w porę dać odejść to próbuje się leków chociaż zwierzak jest na wykończeniu, no bo może zaskoczy... a zdesperowany właściciel łyknie wszystko...
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
11 lutego 2023 23:31
Naturalsi, 50:50. GS zadziała jeśli kot nie jest w stanie agonalnym i jego ciało jeszcze jest w stanie walczyć. Niestety nie ma na ten temat powszechnej wiedzy ani nawet przyzwolenia dla lekarzy wet. w ogóle stosować takiego GS. Diagnoza FIPa jest strasznie trudna i niejednoznaczna, zawiera wiele składowych a tak naprawdę jedynym stuprocentowym indykatorem że to FIP na 100% to polepszenie stanu kota po podaniu takiego GSu. A do tego choroba często postępuje bardzo, bardzo szybko. Weterynarz też nie może zakładać że to FIP na dzień dobry, chociaż kombinacja pewnych wyników krwi i objawów może na to mocno wskazywać ale nie musi. Więc naprawdę ciężko jest wyważyć trafna diagnozę/czas/stan kota.

Niestety czasem jest za późno, to prawda, ale wtedy nawet GS nie pomoże gdy choroba jest zbyt zaawansowana. Nie trzeba do tego wydać kilka tysięcy na GS żeby się dowiedzieć że było jednak za późno.

Nasz kot był początkowo leczony na jakieś zaburzenia gastryczne. Zmarnowaliśmy czas na tym gdzie kot w ogóle się nie czuł lepiej. Nasi weterynarze nie wiedzieli wiele na temat FIPa poza tym że kota lepiej uśpić. Dzięki miłym ludziom (z RV i reddita) dowiedziałam się że mozna kota uratowac. Ze stanu śpiąco-apatycznego (wysoka gorączka, zero apetytu od ponad tygodnia), gdzie co parę godzin karmiliśmy ja strzykawka w ciągu 48h od pierwszej dawki stan się gwałtownie polepszył. Kot "wrócił do siebie" w zasadzie na dniach. Ten lek potrafi być naprawdę fenomenalny i nie mówię tego tylko dlatego że widziałam to na swoim kocie ale i innych leczonych kotach które poznałam. Wyciągniętych z dużo gorszego stanu i z równie szybka reakcja organizmu na leczenie.

Zapewne brzmię trochę jak nawiedzona supporterka GSa 😅 ale myślę że gdyby był taki jeden, szeroko znany zero jedynkowy test na FIPa to myślę że widzielibysmy mniej kotów w bardzo ciężkim stanie zaczynających terapię
Cudownie, że Wam się udało i dobrze, że o tym piszesz. Chciałam tylko trochę ostudzić nadzieje Dekster, bo niestety mam inne doświadczenia. (Sama nie wiem jak zachowałabym się gdyby sprawa dotyczyła mojej Maciejki, pewnie bym łapała każdą podsuniętą przez lekarza "nadzieję".)
Gdyby to mój kot był to szczerze nie wiem co bym zrobiła.Raz mu lepiej raz gorzej .Wzrok ma taki „bystry” ale widać ,ze się męczy . Dziąsła prawie białe ,chudy już jak kartka ,ciężko mu się oddycha ,ale przynajmniej nerki jeszcze pracują .Nie jednego już kota widziałam umierającego i zdecydowanie to jeszcze nie czas ,ale czy jest sens go mordować i czekać aż wszystko siądzie?
22 listopada zeszłego roku uśpilismy naszego kota. Był tu nawe gdzieś w tym wątku dawno temu.
Jedynym objawem, dla którego pojechalismy zrobic badania był fakt, ze kot zaczął załatwiać się w piwnicy. Kot wychodzący! Nigdy nie nabrudził w domu. Nie był jakiś wielce apatyczny, żarł za pięciu a kupa wydawała mi się jak prześlizgnięta przez jelito puszka, którą dałam chwilę wcześniej. oza tym ani gorączki ani nic. Wyniki krwi dobre.
A jeszcze coś wymacałam mu w okolicy brzucha, jak leżał w jednej pozycji, w zasadzie nie byłam pewna, bo raz to było, raz nie. Tak mi sie wydawało. Mąż - koński wet, więdzący o kotach tyle, co zostało ze studiów stwierdził, ze to moze śledziona powiekszona... Pojechaiśmy na drugi dzień do znajomego weta na USG i całą resztę w razie potrzeby. Było coś w tym brzuchu, bez dwóch zdań, ale to nie powiekszona śledzona. Chłopak miał raczysko wielkości pięści dziecięcej na kresce, część jelit zmienione, trzustka i nawet przepona.... Koty zdecydowanie nie manifestują swojej choroby. Jakbym zauważyła coś wcześniej, ale nic nie pokazywał gnojek. Myszy pod drzwi przynosił.
Do teraz nie umiem się pogodzić, że niczego nie zauważyłam 😭😭😭 Kochałam go jak własne dziecko.
Też syberyjczyk, w maju miałby 11 lat.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
13 lutego 2023 11:09
Myślę że każdy z właścicieli kotów ma jakąś wewnętrznie ustalona granicę kiedy jest czas żeby zakończyć cierpienie zwierzaka. Ja wiem że jeśli wyczerpałam każda możliwość i nie widzę poprawy bądź widzę pogorszenie się to pewnie kota bym uśpiła jeśli cierpi. Ale to każdy z nas walczy sam ze swoją hmmm moralnością/sumieniem. Ja bym sobie nie wybaczyła gdybym nie spróbowała ale każdy ma inne dostępne opcje, są różne przypadki i inne możliwości, myślę że to każdego własną decyzja żeby kota utrzymywać przy życiu czy nie bo koniec końców to właściciela odpowiedzialność i rachunek sumienia.

tajnaa nosz właśnie te koty takie są. trzeba na nie cały czas patrzeć a manifestacje bólu nie są takie oczywiste. Ja jestem już paranoiczna gdy widzę że coś kotek nie chce jesc a okazuje się że nic nie jest tylko saszeta nie smakuje akurat, albo manipuluje bo chce posypkę (i jak dam posypkę to wciągnie całą miskę naraz), albo chce żebym siedziała i patrzyła jak je 🙄 ciężko nie zwariować
donkeyboy, Ja po stracie poprzedniego kota też mam schizę, zachowuję się w stosunku do tych kotów, jak starsza kobieta, która poraz pierwszy została matką. Zdaje sobie sprawę, że to chore, ale musii minąć trochę czasu zanim znormalnieję.
To nigdy nie nastąpi, a z czasem się tylko pogłębia! : )
Lepiej, żeby się nie pogłębiało....
Moje koty zaczyają się ładnie bawić, to znaczy - mała nie daje sobie dmuchać w kaszę i często widzę chłopaka na plecach jak ta wgryza mu się w szyję 😉 później się ganiają wzajemnie.
https://www.youtube.com/shorts/o8GASy5hPtQ
329167605_3356005187997481_3344010039590751116_n.jpg 329167605_3356005187997481_3344010039590751116_n.jpg
tajnaa, trochę off top, ale skąd masz taki piękny obraz na ścianie?
Dostałam w prezencie. Koleżanki znajoma namalowała moją Czarną 🙂
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
16 lutego 2023 21:07
A ja mam pytanie - czy stosował ktoś kalmvet bądź obrożę uspokajającą nurture calm (albo i to i to)?

Szykuje mi się przeprowadzka i to dwudniowa bo logistycznie nie dam rady w jeden dzień przejechać z jednego końca Europy na drugi.

Chce przetestować co działa najlepiej i "potrenować" jazdę autem z nimi. Nie to że nie znają auta ale jedna z nich średnio przepada za jazda, przynajmniej w jej normalnym transporterku (na podróż kupiliśmy im większe dwa łączone żeby mogły razem siedzieć z tyłu na kanapie). No i nie wiem od czego zacząć, od obroży, od kalmvetu? Czy można użyć i jednego i drugiego?

Chętnie przyjmę też inne polecajki, mogę też pewnie poprosić weta o coś na receptę przy okazji wydawania mi papierów na podróż.
donkeyboy, kilka razy pisałam o fiolotowej obroży. U mnie działa bardzo dobrze za każdym razem.
Co do obroży nurture calm, kupiłam i założyłam moim z okazji czekającej nas przeprowadzki, ale nie zauważyłam u nich uspokojenia. Wręcz większe pobudzenie.
Próbowaliśmy wcześniej aurum silence, to rudego, który jest z natury bardziej spokojny przytłumiło, ale kocicę nie.
Over stress balance też dostawały i z tych trzech środków najmniej zauważalne jakiekolwiek oddziaływanie na koty.

Ostatecznie przeprowadzka w przyszłym tygodniu, a ja stwierdziłam, że dam im to po prostu przeżyć po swojemu, spędzę z nimi pierwsze dwa dni w domu i najwyżej jak sobie nie będą radzić, to poszukam kolejnego czegoś, co ma szansę zadziałać.

Przypomniało mi się jeszcze, że kiedyś jak musieliśmy na kilka dni z kotami się przenieść i nosiło je w obcym miejscu, to skuteczny okazał się relaxin z overa. Tylko z tego co wiem, chyba została wstrzymana produkcja tych tabletek.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
16 lutego 2023 23:17
Jeszcze jest Zylkene.
W przypadku moich kotów ani obroże ani kalmvet nie zauważyłam by cokolwiek zmieniały. Zylkene możliwe że pomogło w przypadku strachulka, ale równolegle ćwiczyłam z nim oswajanie lęków. Może warto skonsultować z wetem i dać kotom jakieś silniejsze środki na samą podróż? Ćwiczenie podróżowania na pewno jest dobrą opcją, jeśli będzie to dobrze wyglądało to bym odpuściła leki itp. Z takich dodatkowych preparatów to u mnie chyba tylko feliway w sprayu coś dał.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
17 lutego 2023 09:06
Dzięki wszystkim - czyli w sumie zależy od kota. Zylkene też mamy i nie wiem czy widziałam wtedy jakąś różnicę, podobnie z feliwayem. Mam ochotę wziąć coś na receptę takiego "ostatecznego", w razie gdyby któraś spanikowała totalnie w środku drogi... chociaż nie wiem dokładnie co to miałoby być. Ostatni raz gdy poprosiliśmy coś na wymiotujacego kota podczas jazdy to dostaliśmy Mirataz ale to jest chyba tylko stricte na wymioty właśnie.

A z tymi obrożami to ile kot musi je nosić żeby dać szansę zadziałania? I czy można ją potem schować do opakowania czy trzeba jednak kupić nową?
donkeyboy, - moje przeprowadzkę zaakceptowały z miejsca, bo wcześniej przestawiliśmy ich drapak. Weszły zestrachane, ale jest drapak pachnący domkiem, znaczy jest git. Może mają jakiś swój kocyk czy coś pachnącego nimi, co można im dać na podróż/rozgoszczenie się w nowym miejscu?
donkeyboy, obroża ma bardzo silny zapach. Z moich obserwacji działa tak silnie po ok. tygodniu średnio, choć na jedną kotkę działą mi od razu na drugi dzień ( ona wtedy w wolnych chwilach siedzi i mruczy , tak się śmiesznie buja jakby była upalona), ale to jest najdziwniejszy kot jakiego miałam w życiu.
Możesz ją potem schować, ale musiałabyś ją chyba w czymś próżniowym zakmnąć?
Właśnie zdjęłam obrożę po 6 tygodniach jednej kotce i działała top.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
17 lutego 2023 09:52
keirashara, mamy teraz te klatki w domu i ich legowiska, zabawki, kocyki leżą w nich. Jedna kotka czasem korzysta i śpi tam, druga też tam wchodzi ale tylko obwąchuje. Akurat ta co polubiła te klatki to ta która ma problem z jazda, zobaczymy czy dalej będzie je lubić jak przestawimy je do auta.

O nowe miejsce już się aż tak nie obawiam bo wszystkie rzeczy typu drapaki, niektóre meble itd. też będą z nami, myślę że po wstępnym zapoznaniu będzie okej. One są też bardziej odważne we dwie. Tylko ta podróż no, raz zabraliśmy je do rodziców partnera bo nie było z kim ich zostawić... czy jak pojechaliśmy na wystawę... pierwsze pół godziny to była katorga i dla nas i dla kota bo ona się ewidentnie albo stresuje (miauczy cały czas) albo ma chorobę lokomocyjna (bo w pewnym momencie wymiotuje i wtedy przestaje miauczeć). Druga po prostu śpi.
Jak ta jedna miauczaca chorowała i jeździliśmy do weta co chwila to trochę się przyzwyczaiła i po prostu się "obrażała", ale to też nie była godzinna podróż tylko 20minut więc może tu była jakaś różnica.

Planuje najpierw je na nowo przyzwyczaić do auta, w ogóle na początku nigdzie nie jechać tylko przed domem wsadzić je w te klatki do auta i się z nimi pobawić, dać parę smaczków żeby miały dobre skojarzenia i budować te pozytywne skojarzenia z jakąś przejażdżka i zobaczyć jak to idzie. Mam też cicha nadzieję że większy transporter i "bycie razem" z druga kotka ja uspokoi bo obie przyjechały z Polski z przewoźnikiem bez dramatu ale mialy spore transportery na tyle że i miski się mieściły i kuweta też. No i oczywiście van się inaczej prowadzi niż małe auto, sama mam chorobę lokomocyjna i też preferuje siedzenie z przodu

Perlica dzięki, miałam na myśli jakaś torebkę z ziplockiem... ale może po prostu to przegryźć i kupić druga w razie czego, zawsze nowa to będzie silniejsza w działaniu niż taka przechowana
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się