Sprawy sercowe...

Pauli - to bym mu wpadła  w ramiona i już z nich nie wychodzila  😀 jasne żeby nie była bo miałabym swojego 'misia,pysia'  😉  i masz 100 % rację  :kwiatek:

pamirowa - pewnie masz rację że nie chce się przyznać,tym bardziej że wie iż w głowie mi ciągle M. siedzi  🙄

mundialowa
- prawda M. się spóźniał,miał parę nawyków które mi bardzo przeszkadzały,ale przy tym był tak rozbrajający,że nie wiadomo co by zrobił to i tak bym do niego poleciała,głupi przykład,święta bożego narodzenia,posprzeczaliśmy się o coś usłyszałam 'misiek nie kłóć się ze mną w święta' na co ja odpowiedziałam że on sam zaczyna i jakby się czuł gdyby coś tam,coś tam na co odpowiedział ' wziąłbym Cię w ramiona,mocno przytulił i zaczął całować' ahhh i już byłam jego  😜  myślę że gdybym do obecnego M. po prostu czuła coś więcej niż tylko przyjaźń też by mi to wszystko w nim nie przeszkadzało.

Ale tak czy tak babeczki jesteście cudowne! Super że mogłam się tak wygadać i otrzymałam tyle opinii i rad od osób bezstronnych  w sumie  :kwiatek:
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
30 kwietnia 2014 09:57
mundialowa
Nie zazdroszczę rozterek mieszkaniowych i związanych z odległością. Gdybym była w podobnej sytuacji też pewnie bym się miotała i w końcu postawiłabym na jedną kartę, co oznaczałoby pójście za facetem, taka już jestem.

Może faktycznie powinniście porzucić ten stan ciągłego oczekiwania i zostawić sprawy własnemu biegowi?
Myślę sobie, że bardzo dużo obiecaliście sobie (we własnych wyobrażeniach) na początku związku, dlatego oboje macie teraz ciśnienie na to, żeby mieć wszystko już, teraz, natychmiast, a przecież cała radość jest właśnie w tym oczekiwaniu, przeskakiwaniu w kolejne etapy znajomości, w budowaniu coraz silniejszej więzi, ale stopniowo. Pomyśl sobie, jeśli wszystko osiągniecie już teraz (z tego co pamiętam dość krótko jesteście parą), mieszkanie, wspólne życie, plany itd., to jakie będą cele na kolejne lata spędzone razem? 🙂
Może warto odrobinę się zdystansować i nie wprowadzać nerwowej atmosfery, jakbyście już teraz coś koniecznie musieli?

Trzymam kciuki, żeby się troszkę u Ciebie uspokoiło i żebyś mogła podejść do wszystkiego z chłodniejszą głową, bez niepotrzebnej presji :kwiatek:   

Djarumm
No widzisz, przemawia przez Ciebie typowa baba 😉
Pomyśl sobie, jeśli wszystko osiągniecie już teraz (z tego co pamiętam dość krótko jesteście parą), mieszkanie, wspólne życie, plany itd., to jakie będą cele na kolejne lata spędzone razem? 🙂

w takim razie jest jakas tabelka okreslajaca kiedy i po jakim czasie wchodzic na inny etap? 🙂 I czy mieszkanie razem i wspolne plany to juz wszystko co mozna osiagnac? Bo dla mnie to dopiero poczatek prawdziwego zwiazku.
A cele na kolejne lata beda takie same jak u kazdej jednej pary - cos sie zawsze planuje, zawsze sie cos zmienia. Nie rozumiem zupelnie, bo sugerujesz ze jak juz sie razem zamieszka to juz nic pary nie czeka i zacznie sie nuda.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
30 kwietnia 2014 11:46
nerechta
Tak myślałam, że to stwierdzenie spotka się ze sprzeciwem.
Użyłam skrótu myślowego, chodzi mi o to, że jeśli para w krótkim czasie stawia sobie zbyt ambitne cele, to później może pojawić się coś w rodzaju wypalenia, albo okaże się, że to, co miało być niesamowitą przygodą, jest zupełnie zwyczajne i entuzjazm szybko opadnie.


Nie rozumiem zupelnie, bo sugerujesz ze jak juz sie razem zamieszka to juz nic pary nie czeka i zacznie sie nuda.

Nic takiego nie miałam na myśli 😉 ale wiem z obserwacji (znam takie przypadki), że jeśli ludzie bardzo się spieszą i starają się przyspieszać pewne sprawy, to potem zawód bywa bardzo bolesny i okazuje się, że nie mają już do czego dążyć.
Nie ma nic złego w snuciu planów na przyszłość i dążeniu do nowych celów, tylko uważam, że wszystko powinno iść swoim torem, w naturalnym tempie.

Chodzi mi o to, że im większa presja i ciśnienie na kolejne etapy związku, tym większe może być rozczarowanie.

Ale to wszystko to oczywiście teoria, bo wcale nie musi tak być 😉
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
30 kwietnia 2014 11:51
A "swój tor" kiedy określa zamieszkanie razem, zaręczyny, ślub, dziecko?
ale wiem z obserwacji (znam takie przypadki), że jeśli ludzie bardzo się spieszą i starają się przyspieszać pewne sprawy, to potem zawód bywa bardzo bolesny i okazuje się, że nie mają już do czego dążyć.


Pewnie, że tak nie musi być, po prostu te pary które wg Ciebie się wypaliły, dowiedziały się szybciej o tym, że do siebie nie pasują  😉
Po co czas marnować?
Za krótko żyjemy, żeby sobie przyjemności odkładać na przyszły miesiąc/rok.

Ja wolę spróbować, i szybciej się dowiedzieć, że spotykam się na przykład z synkiem mamusi, czy też oszustem 🙄
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
30 kwietnia 2014 12:01
To nie czas po jakim para zamieszka razem decyduje o tym czy się rozstaną czy nie. Jeśli nie mają być razem, nie pasują do siebie, nie dogadują się to się rozstaną tak czy inaczej. Mieszkając razem po prostu przebywamy ze sobą częściej/więcej i szybciej wychodzą niezgodności.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
30 kwietnia 2014 12:06
JARA
Akurat jeśli chodzi o przypadek mundialowej, to wydaje mi się, że można myśleć o wspólnym mieszkaniu i snuć wspólne plany, jeśli ma się takie możliwości, tzn. w miarę stabilną sytuację w życiu, może pracę, wie się, że to miejsce i ten czas są odpowiednie, żeby osiąść gdzieś na stałe.

Nie ma jednej sztywnej reguły przecież.

Ja nie zdecydowałabym się na poważne decyzje odnośnie mojego przyszłego życia (np. zamieszkanie poza domem rodzinnym), jeśli nie miałabym punktu zaczepienia, np. w postaci pracy, czy jakichś perspektyw. Chodzi o złapanie pewnego rodzaju stabilizacji w życiu, zanim zacznie się je planować z drugą osobą.
Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi...

Thymos
Ja już nawet nie mówię o kwestii poznawania drugiej osoby, ale tu akurat wchodzi w grę decyzja o wynajmie mieszkania, wielu kilometrach do pokonania w drodze do pracy, itd.

A może warto chwilę się wstrzymać, poukładać sprawy wokół swojej osoby i wtedy układać życie na poważnie z partnerem?
Przecież, żeby mieć poważne zamiary wobec siebie, nie trzeba od razu decydować się na wspólne mieszkanie, zwłaszcza, jeśli nie ma chwilowo takiej możliwości.

Skupiłyście się na czym innym niż ja, to nie o czas, kiedy można wspólnie zamieszkać mi chodzi, ale o brak takiej możliwości, który może być powodem do wstrzymania pewnych działań do czasu bardziej sprzyjających okoliczności.

Sama zamieszkałam ze swoim facetem bardzo szybko i nie neguję takiego postępowania, tylko ja miałam warunki, żeby to zrobić, ie musiałam np. pozostawać na jego utrzymaniu.
Karuzela, no tak. Moja przyjaciółka określiła to jako wieczne miotanie się, ale określenie karuzela też pasuje 😉

Chodzi o to wspólne mieszkanie, a właściwie jego brak. Mieliśmy kilka poważnych rozmów, że może powinniśmy zwolnić, dać sobie czas na rozwinięcie tego co jest między nami, ale za każdym razem zgodnie dochodziliśmy do wniosku, że chcemy spróbować. Chyba jesteśmy oboje po takich przejściach, że albo wyjdzie nam to bycie ze sobą, albo nie. I lepiej teraz, niż za 5 lat. I chcemy razem zamieszkać. Tylko, że ja znalazłam pracę w Rzeszowie i się przeniosłam, bo dojazdy mnie męczyły, M. miał do mnie dołączyć, mieliśmy szukać kawalerki. Ale miesiąc minął, zanim na dobre zaczął rozsyłać cv, teraz też ma pierdylion spraw na głowie, i też mu to szukanie pracy marnie idzie. Ja wiem, że to nie jest ot tak, bo pamiętam jak sama szukałam, ale u M. albo jest wielkie "huuuraaa szukamy pracy!" albo właśnie te inne sprawy. A ja w tym momencie muszę podjąć decyzję, czy zostaję w Rzeszowie sama, męcząc się w obecnym mieszkaniu u znajomych, czy wracam do domu, dojeżdżam codziennie ponad 100 km i czekam, aż M. znajdzie pracę, by w końcu zacząć szukać wspólnego mieszkania. A może w ogóle powinnam dać na wstrzymanie i znaleźć sobie pokój-jedynkę i tam na spokojnie przeczekać okres szukania pracy przez M.?

Tylko, że ja nie potrafię żyć w związku na odległość. Widzę po sobie, że zaczynam szukać dziury w całym, że się czepiam coraz bardziej. A M. jest cudowny, bo wie, jak źle znoszę mieszkanie tutaj, ale chyba chciałabym widzieć więcej jego zaangażowania w poszukiwania pracy.

I o taka moja karuzela 😉 Ale wiem, że kocham M. i że on kocha mnie, tylko właśnie o te różnice w podejściach do pewnych spraw chodzi. I ten brak ideału 😉


wg. mnie i doświadczeń wielu - graj do własnej bramki - ZOSTAŃ W RZESZOWIE… dlaczego?? telepać sie 100 km codziennie - latem ok, ale zimą, a faceta to nie zmobilizuje… bedzie siedział na tyłku zadowolony ze ma laskę co pracuje i jeszcze jest pod jego bokiem… sorry - NIE
znajdz pokój jedynkę, cokolwiek, a on niech znajdzie cokolwiek w Rzeszowie - nawet w Macu
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
30 kwietnia 2014 12:22
Jak bym miała czekać na pewną, stabilną sytuację to bym chyba zamieszkała z facetem po 40stce albo i później. Jak rodzice umrą i mi mieszkanie zostawią, bo nie wiem jak by z pracą było.
Wyprowadziłam się 40km od mojego domu rodzinnego, codziennie do pracy dojeżdżam pksem i nie mam stałej pracy. Co mam czekać, aż lachon się zestarzeje 😉
Nic z powyższego nie odnosi się do mundialowej.  Tylko nie wyobrażam sobie planowania czegokolwiek dopiero jak będę miała pewną sytuację, bo nigdy takiej nie ma.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
30 kwietnia 2014 12:31
JARA
Nie przewidzisz przyszłości, to jasne, ale wiesz, czy w danym momencie możesz sobie na coś pozwolić, bez wywracania życia do góry nogami.
Również nie mam na tyle stabilnej sytuacji, żeby wiedzieć, czy za rok będę miała za co żyć, ale nie postawiłabym wszystkiego na jedną kartę nie mając ku temu nawet najdrobniejszych przesłanek.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
30 kwietnia 2014 13:13
Jeśli chce z kimś być, budzić się obok kogoś i razem zasypiać to dla mnie jest wystarczająca przesłanka.
Jasne, jeśli bym była bez pracy to nie wchodziłoby w grę, ale poza tym? 😉 Szkoda życia na czekanie na właściwy moment lub właściwszy niż ten odpowiedni 😉
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
30 kwietnia 2014 13:15
No cóż, nie ma co sobie utrudniać życia, jest zbyt krótkie żeby się nad nim rozczulać, ale też nie można działać wyłącznie pod wpływem nieprzemyślanych impulsów 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
30 kwietnia 2014 15:56
Się nie dogadacie, bo macie zupełnie różne podejście do życia.
ja też lubię mieć wszystko poukładane, stabilne, bezpieczne. i mieszkam jeszcze z rodzicami, bo nie opłaca mi się mieszkać samej. Jeden ma tak, a drugi tak.
Ojej, ale dyskusja po moim wpisie 😀

Wczoraj po parokrotnym przeczytaniu swojego postu doszłam do wniosków takich, jak Dodofon pisała. Wiem, że jakiś czas temu, a właściwie o kilka męskich pomyłek wstecz zrobiłabym jak wspomniała Pauli, czyli poleciała ślepo za facetem, i była obok niego niezależnie od wszystkiego, ale jestem o tych kilka pomyłek bardziej doświadczona i jednak wolę zadbać w pierwszej kolejności o siebie. Tak, kocham M. i jestem pewna tego, że chcę z nim mieszkać, ale wiem też, że lubię swoje rzeszowskie życie i nie zamierzam z niego rezygnować na rzecz codziennej tułaczki busem, po której zapewne i tak nie miałabym siły się z nim spotykać. Zresztą M. wziął się ostro za robotę freelancerską, żeby odłożyć coś na pierwszy miesiąc życia ze mną tutaj, ja po pracy tłukę licencjata, więc jakoś musimy przetrwać ten czas osobno. Obawiam się tylko, że jeśli czas osobno przeciągnąłby się, to miałabym sytuację jak moja współlokatorka - ona ma swoje życie tutaj, jej facet w rodzinnym mieście i żadne z nich nie chce rezygnować, by zacząć coś naprawdę wspólnego. Dlatego pomimo wielu obaw pt. "czy to nie za wcześnie?" mam podejście Thymos - może się uda, a jak się nie uda to lepiej teraz, niż za kilka lat 😉
Po raz pierwszy od pięciu lat umówiłam się z facetem...jest mi dziwnie xD
Gillian   four letter word
02 maja 2014 15:43
A ja mam wojnę z "teściową". Człowiek się stara nie wchodzić w drogę, być miłym, ogarniać przy sobie żeby nie robić problemu jako intruz w domu i co? dostaje na głowę całe wiadro klimakteryjnych pomyj. Super  😫
ja mam dobrą teściową, mieszka 400 km od nas 😉, pewnie dlatego dobra
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
02 maja 2014 17:19
Moja mieszka 200 ... metrów od nas. I niestety od wczoraj weszłam z nią nieoficjalnie na ścieżkę wojenna 😁
Laski, wrzućcie na luz. Moja, tesciowa, nie dosyć, ze mieszka w jednym mieście z nami, to jeszcze ja w pracy widzę codziennie  😵
Thymos, heheheh, Ty to wychodzisz do pracy a tam pół rodziny :P
Lov   all my life is changin' every day.
03 maja 2014 19:29
wistra, serdeczne gratulacje i wszystkiego dobrego na przyszłość! 😀

lacuna, powiem Ci z autopsji- uciekaj z takiego związku. Bo za chwilę takie sytuacje będą się zdarzały coraz częściej...'

Breva, jak Twoja sytuacja?

A ja sobie rzygam tęczą i jest fajnie, a to wszystko dzięki brance, która jakiś czas temu zaczęła temat o portalach randkowych :P
Hehe, to sie cieszę :P Ja niestety dalej sama 😤
Lov gadaj co i jak 🥂
gillian Mieszkasz z nią? Czy tak Cie wkurza przy zwykłym " bywaniu"?

branka, ja też... już 1,5 roku i dłużej nie chcę 🙁
Dziewczyny, nie martwcie się singielstwem. Byłam sama rok, a teraz zupełnie niespodziewanie jestem po uszy zakochana.
A u mnie było pięknie i cudownie, a teraz jakby inaczej i to na początku znajomości. Coś się zmieniło  🙄
Jasmine, jak bardzo na początku? Relacje mają różne tempo, różne problemy.
A u mnie jest po prostu dobrze. I niech tak zostanie
Jasmine, jak bardzo na początku? Relacje mają różne tempo, różne problemy.

Bardzo, praktycznie dopiero się poznaliśmy  🙄 Ale nie będę się przejmować i nic z tym robić, będzie co będzie  😉
Zawsze się martwię na zapas i źle się to kończy
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się