To może ja jeszcze raz, ale trochę inaczej. Nie tyle zmiana mięśniowa, jak u
darolgi, ale zmiana jazdy, no i ja widzę postępy, z których jestem dumna 😉
Październik. Kryzys kryzysowy, nie mogłam na nim ujechać, wkurzałam się strasznie, denerwowałam, koń też nerwowy, jednym słowem- teksańska masakra piłą mechaniczną. Gruby złamany albo wyryjony, z zadem 300 km za przodem, odwrotnym grzbietem, cały sztywny etc.
Kończyło się zazwyczaj tak- poddawałam się, bo nie miałam już sił z nim walczyć..
Zdjęcia z wczoraj. Po ciężkich treningach, ogromnej pracy, totalnej zmianie jazdy, wszystkiego. Mogę konia ustawić tak, jak chcę, powyginać, zad aktywny, ogólnie rozluźniony, w większosci skupiony na tym, co robimy...
Ze mną trochę gorzej 😁 ale co tam, z konia jestem dumna 😉