Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

Cierp1enie, ależ piękna fota!

Small Bridge, Szafirowa gratulacje!!!

mój dzieć też dzisiaj na koniu siedział, zaciesz na maksa

Hehehe, ale wesoły Lewcio! 😀

Ja tam wsadzać Słodzia na konia nie zamierzam, ale oczywiście każdy swój rozsądek ma i wie co robi. 😉

Isabelle, Najpierw miałam płyn do płukania Jelp, a teraz Bobini i nie widzę różnicy, poza tym że Bobini dużo tańszy. Ale zmiany proszku Jelp na coś tańszego nie będę ryzykować, bo jest tak wydajny, że po co?



Julie, boisz się że wsiąknie?
Lewcio dawno się niczym tak nie cieszył jak dziś!
Nie, po prostu ogólnie nie uznaję połączenia dziecko+koń/kuc. 😉
Ale nieważne, niech każda mama robi to co uznaje za stosowne.
sznurka u Was taka pogoda dzisiaj? tylko pozazdrościć  🙂

Co do dzieci i koni... my chodzimy codziennie do stajni, mały głaszcze kucyka takiego mini, mini (niespełna 80 cm w kłębie). Ostatnio też zbieraliśmy kwiatuszki na łące dla kucysia (mały tylko przyglądał się jak kucyk je zjadał). Do dużego konia podchodzimy z dystansem, średni kucyk z kolei podchodzi z dystansem do Krzysia, choć czochrać po grzywie się pozwala.
Nie sadzam, bo nie ma kto przytrzymać kucyka  🙁

Pranie robię w Loveli, płyn do płukania tej samej firmy. Nie wiem jaka różnica cenowa między innymi proszkami, bo nigdy uwagi na to nie zwróciłam  😡 od urodzenia kupuję Lovelę, jak ograniczony robot  😉

szafirowa maluch śliczny!!

Julie Gabunio ma prześliczne oczka i taki urodny dzieciaczek, że oderwać wzrok ciężko  🙂
I czy tylko ja widzę podobiznę między Gabrysiem a Jasiem?  😁  :kwiatek:

akzzi na rehabilitacji równo z nami (o tej samej porze) jest wcześniaczek, który jest jeszcze o wiele bardziej spięty (lewej rączki sam nie prostuje) niż Twoje małe Słoneczko, a rehabilitantki są dobrej myśli, że będzie wszystko ok  🙂
Z filmików widać, że mały jest spięty, ale może też nerwowy i dlatego tak to wygląda a w rzeczywistości się okaże, że to nic takiego...
Nie zamartwiaj się na zapas, bo osiwiejesz  😉  :przytul:
U nas odwrotnie, bo Krzysio ma słabe napięcie mięśniowe  🙄 także w drugą stronę...

Będąc u pediatry cichutko poprosiłabym o skierowanie bezpośrednio do neurologa albo na usg przezciemiączkowe (nie pamiętam już, kto nas skierował).
Dla świętego spokoju można wykonać takie badanie, bo jest nieinwazyjne/nieszkodliwe a pozwala też spać spokojniej.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
12 maja 2013 21:47
Nie, po prostu ogólnie nie uznaję połączenia dziecko+koń/kuc. 😉
Ale nieważne, niech każda mama robi to co uznaje za stosowne.

A tak z ciekawości czemu nie uznajesz?

Rajce udało się do tej pory raz usiąść w siodle na kucyka na 5 sekund, grzywa była wtedy mistrzem dnia 😁 Ale ogólnie chyba poczekam, aż sama złapie bakcyla i będzie chciała- jeśli w ogóle. Ale ciekawa jestem, jakie pasje będzie miała, osobiście na konie się nie nastawiam, bo bym chyba na zawał przed każą jazdą padała 😁
kasiulkaa25, Ja też widzę jakieś podobieństwo, ale wydaje mi się, że na niektórych ujęciach wszystkie, albo wiele maluszków jest do siebie podobnych. Na niektórych zdjęciach Kubuś akzzi wydawał mi się podobny do Gabrysia, a przecież są zupełnie inni. 😉

CzarownicaSa, Czemu? Nie chcę tu zaczynać o tym dyskutować...  🙄
Pisałam czemu tu: [url=http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,4899.msg232394/topicseen.html#msg232394]klik[/url] kilka lat temu i nic mi się w tej kwestii nie zmieniło.
Oprócz tego wypadku śmiertelnego, który opisałam w podlinkowanym wątku widziałam kilka lat temu wypadek prawie śmiertelny (dziecko 3 lata) z mnóstwem wrzasku i krwi, z odległości kilku metrów.
Ale nieważne. Powtarzam, że niech każda mama robi to co uważa, nikogo nie potępiam.
I tak największe ryzyko jakie w życiu podejmujemy, to uczestniczenie w ruchu samochodowym.

Wiecie, że ja przez to jeździć przestałam  🤔wirek: schizy mam, że się zabiję albo uszkodzę i kto zajmie się Krzysiem?  😵  🤔wirek:
Przez 15 lat mogłam jeździć i nie bałam się... zaszłam w ciążę i wszystko diabli wzięli, bo ani razu nie miałam odwagi osiodłać konia. U znajomego "dostałam" osiodłanego konia, gotowego do jazdy, nie wsiadłam nawet na sekundę...  🤔
Zaprowadziłam go do stajni... rozsiodłałam i tyle mojego.

Mogę robić wszystko przy koniach, ale samo założenie kasku, wywołuje u mnie potok łez i niewyjaśnione lęki (pomijam, że nawet konie ludziom układałam niegdyś  😲). Mam kurs instruktorski, śmigałam klasę C (ujeżdżenie)... miałam plany i ambicje - wszystko diabli wzięli!
Konie są teraz tylko dlatego, że szkoda mi sprzedać  🤔wirek: bo lubię "zapach" stajni, jak maniak czyszczę sprzęt... czekam, może w końcu mi lęk przejdzie (sama w to wątpię  🙁 ).
Śledzę forum, przeglądam zdjęcia... czytam o koniach i nic a nic psychicznie się nie mogę odblokować  🤔wirek:
Chciałabym jednak aby Krzysio znał konie... ale narzucać mu pasji nie będę 😉
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
12 maja 2013 22:21
Julie Jezu... koszmar 🙁 Chyba nigdy bym sobie nie wybaczyła czegoś takiego...

Kasiulka
Mam podobnie. Wcześniej i tak bałam się jeździć konno(paranoja 😁 ), a teraz niby mnie ciągnie, ale ostrożność mam podwójną. W wyobraźni widzę milion wypadków zarówno przy obsłudze, jak i w samej jeździe... dlatego raczej nie będę chciała Rai zaznajamiać z jazdą. Myślenie po urodzeniu zmienia się bardzo... nawet kiedyś kask w nosie miałam, bo przecież "wszyscy jeżdżą bez", a teraz pierwszą myślą zaraz po tej o powrocie do jazdy było "kurde, muszę sobie kask kupić!"
Koszmar koszmar... nie chcę nikogo straszyć, ale takie rzeczy się zdarzają.
Dodam, że ten śmiertelny wypadek miał miejsce w ośrodku PZJ, pod okiem instruktorów, na super ułożonym kucyku.
A o tym prawie śmiertelnym pisałam tu: [url=http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,885.msg1477833.html#msg1477833]klik[/url] Dziecko przecież nie siedziało na koniu, a otarło się o śmierć.
Stajnia to nie miejsce dla dzieci.
Ja po prostu za długo przy koniach pracuję i za dużo widziałam i słyszałam.
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
12 maja 2013 22:29
A ja proszę o kciuki, w środę idziemy do szpitala na planowaną operacje, umieram na zawał... Piotrusiowi szpitale kojarzą się mega źle.... Najpierw chciałam go przygotować, ale wpadał w histerie więc niestety pójdziemy "bez ostrzeżenia". Strasznie się denerwuje 😕
Zairka coś poważnego? najgorszy strach przy narkozie... chrześniak mój miał zabieg na stulejkę, niby nic takiego a siedziałam sama jak na szpilkach...  🙄
Lepiej chyba nie uświadamiać dziecka, bo jest za małe i nie ma co stresować (moim zdaniem), po fakcie dokonanym (innego wyjścia i tak nie ma), dopiero można tłumaczyć co się stało itp.

Trzymajcie się, będzie dobrze  :przytul:
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
12 maja 2013 22:37
Operacja spodziectwa! Miał mieć zrobioną do 2 roku życia.... ale 3 lata czekaliśmy w kolejce 😵
Boje się właśnie narkozy i pobytu w szpitalu 🙁
Zairka, Kciuki trzymać będziemy oczywiście!  :kwiatek: Nic się nie martw, wszystko będzie dobrze, a on nawet nie będzie o tym pamiętał już niedługo.

Dodam jeszcze, że to co pisałam w linku o wypadku, pisałam już będąc w ciąży, ale jeszcze przed coming outem w tym wątku!  😁
Julie dodałaś kolejne schizy do mojego małego móżdżku  😵  🤣
Bo ja tak mam, że czasami patrzę np. na zdjęcie a oczami wyobraźni widzę, co może się stać  🤔wirek: np. że spłoszy się koń i walnie z zadu...
Zaczęło się u mnie wszystko w sumie po tym jak spotkałam się z człowiekiem, który ledwo uszedł z życiem... wyprowadzał swojego własnego konia (miał go 10 lat - kupił jako roczniaka). Koń jak baranek... a tego feralnego dnia spłoszył się właśnie przy wyprowadzaniu na padok... szarpnął, właściciel zwierzaka nie chciał aby uciekł (była otwarta brama) więc kurczowo trzymał końcówkę uwiązu... koń mu tak wywinął z zadu, trafiając prosto w głowę, że trzy miesiące leżał w śpiączce!!!
Nie wymyślił tego... sądząc po bliznach jakie miał na twarzy i głowie...

Zairka chrześniak mój miał zabieg pod koniec marca tego roku (5 latek) a obecnie już mu 'trauma' minęła. U niego objawiała się tym, że przestał korzystać z wc i załatwiał się w gacie  🙄 pierwszy tydzień był najgorszy... no i wizyty kontrolne  🤔
Będzie starszy, to niczego pamiętać nie będzie! nie martw się, choć wiem, że łatwo się tylko mówi...

Co do dzieci i koni... my chodzimy codziennie do stajni, mały głaszcze kucyka takiego mini, mini (niespełna 80 cm w kłębie). Ostatnio też zbieraliśmy kwiatuszki na łące dla kucysia (mały tylko przyglądał się jak kucyk je zjadał). Do dużego konia podchodzimy z dystansem, średni kucyk z kolei podchodzi z dystansem do Krzysia, choć czochrać po grzywie się pozwala.
Nie sadzam, bo nie ma kto przytrzymać kucyka  🙁



A propos głaskania kucyków, to też trzeba uważać. Miałem kiedyś kucyka ogierka, bardzo spokojnego i obeznanego z dziećmi. Pewnego dnia ni z gruszki ni z pietruszki po prostu rzucił się z zębami na moją 4-letnią siostrę, kiedy ta wyciągneła rękę, żeby go pogłaskać. Nie wiadomo dlaczego to zrobił. Wcześniej siostra głaskała go  i czesała milion razy i nigdy nie zachował się agresywnie. Całe szczęście, że nie trafił i tylko uderzył ją zębami w brodę, ale i tak siostra do dzisiaj bardziej boi się kucyków, niż dużych koni.

To tak ku przestrodze 😉
Każdy ma prawo do własnych schizów i tak jak piszecie każdy robi jak uważa.
Lew mieszka z końmi więc to jest i będzie jego życie. Dlatego dla mnie to normalne, tak samo jak kontakt z psami.
Tak czytam o nastawieniu wielu mam do jazdy konnej i cieszę się, że nie jestem jedyna, bo już się zaczynałam bać, że jestem jakaś nienormalna. Mnie co prawda zdarza się wsiąść na konia, ale podczas każdej jazdy cały czas myślę o tym, że mam małe dziecko, które po prostu nie może zostać samo na tym świecie, przez co większośc jazdy odbywa się w stępo-kłusie i trwa max godzinę. I za każdym razem jak zsiadam z konia to myślę sobie "ufff, nareszcie koniec"  🤔wirek:  A wsiadam na konia chyba tylko dlatego, że mam nadzieję, że kiedyś ten strach minie. I też oczami wyobraźni widzę zawsze najgorsze scenariusze. Nawet nie będę opowiadać co sobie wyobrażam, żeby innych, jeżdżących mam nie denerwować. W każdym razie cała chęć do jazdy zupełnie mi przeszła.
Co do Zośki to też nie jestem do końca przekonana czy chcę, żeby jeździła. Ma swój kask, bryczesy i komplet maleńkich szczotek (z racji tego, że jak to może być, żeby dziecko nie miało stroju  :hihi🙂 i ona bardzo chciałaby spróbować, ale ja bym chyba wolała, żeby nie jeździła
U mnie jest 50/50. Do jednego konia pozwalam "wchodzić", głaskać, dawać marchewkę, do drugiego nie.
Moja też jeździ. Ale nie wsadzamy nóg w puśliska i za fraki trzyma ojciec. Druga osoba prowadzi konia.
Aga może tak godzinę  :/ Nie żartuję.

No i jak tu piszemy o wszystkim. To zaczęłam z powrotem jeździć.  🏇 Nie wiem, co się stało, mojemu durnemu "koniu", ale chodzi jak zegarek.  😲
akzzi, kenna no muszę spróbować czegoś innego bo delicol chyba faktycznie jest bez sensu.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
13 maja 2013 07:24
Muffinka spróbuj Bobotic, ma skład SabSimplexu(jak chyba wszystkie środki tego typu), tylko mniejsze dawkowanie. I jeszcze Espumisan dla dzieci, nam pomagał.
sznurka, Ależ oczywiście, że wszystko się da. Z głową.
Dziecko odizolowane od niebezpieczeństw związanych z końmi może równie dobrze spaść ze schodów/z rowerka/ze zjeżdżalni. Napisałam wam o znanych mi doświadczeniach nie po to, żeby popadać w paranoję, tylko żebyście podwójnie uważały. Gdyby dziecko z pierwszego podanego przeze mnie przykładu miało dopasowany kask i strzemiona-koszyczki, to by żyło.
A chyba przyznacie rację, że za duże, wiszące kaski, zakładane na głowę na zasadzie kapelusza widzi się wszędzie?
opolanka   psychologiem przez przeszkody
13 maja 2013 07:43
pokemon, może sie koń stęsknił? 🙂

Ja mam "paranoję" samochodową, właśnie będę sprzedawać auto, żeby kupić większe i bardziej bezpieczne (chociaż moje ma 4 gwiazki w testach NCAP hehehe). I nie wiem, jak będę z Julką jeździć autem, chyba będę najostrożniejszym kierowcą pod słońcem.

W sobotę byłam w Ikei to zamiast oglądać meble, to ja brzuch chowałam, żeby z łokcia nie dostać 😉
m.indira   508... kucyków
13 maja 2013 07:50
Moje dziecko siadalo na konia jak dobrze nie chodził jeszcze, od 5 roku życia regularnie,dziś ma 23 lata i mu nie przeszło,jeździ jak chce-w kasku i bez.
Nigdy nie bałam się o niego ani sama o siebie, miesiąc po porodzie śmigałam w teren.
Strach rodziców znam, im bardziej świadomi tym większy, zawsze więc pytam czy są pewni że ma się dziecko uczyć.
Co do wypadków, w każdym miejscu i czasie może się coś stać, córka koleżanki zmarła jak upadła na schodach pod kościołem tydzień przed komunią, synek drugiej uwolnił się z szelek ze spacerówki i upadł na chodnik,tydzień śpiączki... Ale czy te przypadki-wypadki, mają mieć wpływ na klosz jaki rozpościerać mamy nad dziećmi i stale mieć nad nimi nadzór? Niebezpieczeństwo jest wszędzie, schody, dom, meble, woda, piaskownica, rower, rolki nawet jedzenie, później samochód(jak mój zrobił prawko to srałam że nie on może spowodować wypadek ale że w niego ktoś walnie)... konie to tylko nastepny element układanki, ale to dziecka wybór i nasza akceptacja lub jej brak.
Miałam dzieciaka na jeździe, 12 lat, którego marzeniem było nauczyć się jeźdić na rowerze, rodzice nie pozwalali bo mała kuzynka upadła z roweru tak niefortunnie że zmarła. Dzisiaj chłopak ma ponad 20 lat, studjuje, i uprawia z powodzeniem kolarstwo górskie...
Zakazany owoc smakuje najlepiej, ile z Was go łamało? Ucieczki do stajni, nad wodę, robienie rzeczy zakazanych... 
Dbajmy, ale nie przesadzajmy, klosz bywa bowiem batem kręconym na nas samych.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
13 maja 2013 07:56
m.indira, masz świętą rację.
Moja mama wywinęła orła we własnym domu, straciła przytomność, tato ją reanimował na podłodze...
Nie można przesadzać. Mam nadzieję, że zachowam, zdrowy rozsądek 😉
A chyba przyznacie rację, że za duże, wiszące kaski, zakładane na głowę na zasadzie kapelusza widzi się wszędzie?

no dokładnie. I tak samo w wielu stajniach stopy dzieci są wkładane właśnie w puśliska. Oprócz tego często widuje się niedopasowany dla dzieci sprzęt. To wszystko powoduje, że nietrudno o tragedię.
Moja Zosia często pomaga mi w stajni, ale wie,  że jeśli trzeba wejść do boksu jak w środku jest koń to musi to zrobić mama. I mimo, że ona nie boi się koni to jednak wie, że to duże zwierzęta i trzeba uważać.
To jak już jesteśmy przy temacie dzieci i koni a Wy wstawiacie fotki swoich pociech siedzących na nich to ja (z racji, że nie mam uwiecznionej córci na koniu) wstawię takie:


CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
13 maja 2013 08:04
Dlatego ja poczekam, aż młoda się sama zainteresuje, wcześniej nie będę jej zachęcać. Ale w sumie my i tak mamy do tego luźny stosunek- nie ważne, co będzie robić, byleby szczęśliwa była 😉

Kurczę, tak sobie poczytuję od połowy ten wątek... fajnie się to czyta 😀 I chyba wariuję, bo dziś pierwszy raz pojawiła mi się w głowie myśl, że może jednak zdecydować się na drugie za 2 lata...? 😜 Tak dobrze mi się teraz z małą siedzi, że jestem skłonna przemęczyć się z drugim maluchem te pół roku 😀 Chociaż zobaczymy, czy takie same myśli będę miała za te 2 lata 😁
od dzisiaj w biedronce rzeczy dla maluchów 🙂 wyglądają całkiem fajnie
http://www.biedronka.pl/oferta/modnie_i_radosnie_1305/

Zakazany owoc smakuje najlepiej, ile z Was go łamało? Ucieczki do stajni, nad wodę, robienie rzeczy zakazanych... 
Dbajmy, ale nie przesadzajmy, klosz bywa bowiem batem kręconym na nas samych.

Oczywiście. Mój wybór jest taki, że sadzać Gabrysia na konia nie zamierzam i wolałabym żeby został pływakiem lub piłkarzem, więc prędzej będę go uczyć pływać niż jeździć konno. Ale jeśli on sam by chciał, to co innego. Po prostu ja go do tego w najmniejszym stopniu skłaniać nie będę.
Trampek kupiony był dla Dominiki i liczę, że za jakieś kilka lat oboje będą śmigać. ja marzyłam o koniach, a nie miałam możliwości od najmłodszych lat, dlatego jej chcę to umożliwić. będę nakłaniać, ale decyzję zapewne podejmie sama. Z resztą inaczej wygląda kontakt z końmi, gdy mamy konia w pensjonacie, a inaczej, gdy są pod domem, bo automatycznie stają się częścią życia i codzienności dziecka.

akurat ja jestem przykładem jak można sie nabawić niezłej kontuzji na prostej drodze. Komunikacją miejską, samochodem, na basenie, na rolkach, na łyżwach, na nartach też można sie załatwić. tak jak najlepszy kask czy najbardziej atestowany fotelik nie zastąpią zdrowego podejścia. najmłodsze lata spędziłam w zapakowanym po dach polonezie, śpiąc na kocyku wśród towaru, bo samotna matka jezdziła na hurtowe rynki o 2 w nocy. żadnego wypadku nie miałam, mimo braku fotelików, natomiast dziecko znajomych miało dość powazny uszczerbek na zdrowiu, mimo bezpiecznej jazdy i super fotelika.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się