NIE DAJMY ZGINĄĆ POLEGŁYM

KresPas   żyj i daj żyć
01 sierpnia 2009 02:32
NIE DAJMY ZGINĄĆ POLEGŁYM!!!
prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak:"Jest to zmuszanie metodami administracyjnymi do czczenia kolejnej katastrofy militarnej i politycznej w naszych dziejach. Który normalny naród buduję swoją tożsamość na klęskach?"

w tym wątku jak ktoś zamierza coś napisać  w tym tonie, proszę aby , chociaż raz spojrzał w oczy prababci... (może być na zdjęciu), dwa razy pomyślał i  spróbował  wsłuchać się w szum drzew...i może się powstrzymał.. ok?....

CZEŚĆ ICH PAMIĘCI




http://podziemiezbrojne.blox.pl/html


KresPas, z całym szacunkiem, ale nie bardzo rozumiem, co ma do tego prababcia? Uważasz, że było jej fajnie, jak dom walił się jej na głowę, a kolejny kandydat na pradziadka ginął pod gąsienicami tygrysa tylko dlatego, że generał Monter był idiotą? I nie ma co zwalać na Stalina z Hitlerem - po 5 latach wojny doskonale było wiadomo, do czego ta dwójka jest zdolna i tylko idiota mógł po klęsce akcji "Burza" robić powstanie w Warszawie i liczyć, że Rosjanie pomogą!

Cześć należy się niewinnym, którzy przelali krew i cierpieli. Jednak decydenci wszystkich kolejnych polskich powstań (poza wielkopolskim), powinni być wyśmiewani i stawiani przed sądem (choćby i pośmiertnie) za głupotę, która na pewnych stanowiskach jest już zbrodnią...
Jeździectwo ma swojego powstańczego bohatera - może troszkę zapomnianego.


HENRYK LELIWA - ROYCEWICZ  (1898-1990)

mjr sł. st. WP (od 23.02.1990 płk), jeździec 25 puł., srebrny medalista olimpijski z Berlina (1936), dowódca batalionu "Kiliński" podczas Powstania Warszawskiego (1944).

Urodzony 30 lipca 1898 w Janopolu (ziemia kowieńska na Litwie), syn Roberta i Eugenii z Likiewiczów, ukończył 7-klasową Szkołę Handlową w Kownie po czym wstąpił ochotniczo (5 grudnia 1918) do Wileńskiego Pułku Ułanów. Uczestnik  ofensywy na froncie wschodnim i północnym. Skierowany do Szkoły Podchorążych Piechoty w Warszawie (luty 1920), awansowany do stopnia ppor. (15 grudnia 1920), rozpoczął służbę w 25 p. Ułanów Wielkopolskich (adiutant pułku). Swoje duże zdolności jeździeckie odkrył podczas 6-miesięcznego kursu oficerskiego w grudziądzkim Centrum Szkolenia Kawalerii (1922), doskonalił je podczas kolejnych dwóch kursów jazdy (1924, 1926) także w Grudziądzu. Uczył jeździć innych (instruktor jazdy konnej) i sam zdobywając coraz większe doświadczenie, stał się w latach trzydziestych czołowym zawodnikiem Polski w  wielu specjalnościach. Reprezentując Klub Jazdy Konnej 25 puł. był m. in.: mistrzem Polski w WKKW (1934), 6-krotnym wicemistrzem kraju: WKKW (1933, 1936), w ujeżdżaniu konia (1933, 1935, 1938) i w skokach przez przeszkody (1931). Był także 2-krotnie brązowym medalistą mistrzostw Polski: w WKKW (1935) i w ujeżdżaniu (1932). W najbardziej prestiżowym konkursie o Puchar Narodów startował 7-krotnie, trzykrotnie zwyciężając (1928 Warszawa, 1931, 1932 Ryga). Największy sukces odniósł  wraz z kolegami na IO. Do historii z tego wyczynu naszych jeźdźców przeszedł fakt, że na dwudziestej przeszkodzie drużynowego crossu WKKW żołnierze niemieccy obsługujący trasę biegu zagrodzili Leliwie (Arlekinowi III) drogę, a oficer stwierdził, że polski jeździec zostaje wyłączony z zawodów, gdyż ominął dwudziestą przeszkodę. Arlekin pogalopował z powrotem. Na miejscu Roycewicz został poinformowany, że sędzia się fatalnie pomylił. Były oczywiście przeprosiny, ale cztery dodatkowe kilometry dały się mocno we znaki zmordowanemu Arlekinowi. Niemcy wygrali tę konkurencję i zdobyli złoty medal. Uczestnik kampanii wrześniowej 1939 w składzie 25 p. Ułanów Wielkopolskich (Nowogródzka Brygada Kawalerii, Armia "Modlin"😉. Ranny 27 września w boju z Armią Czerwoną, cudem uchodzi z pola walki (Rosjanie chcieli mieć polskiego rotmistrza żywego) po czym (w kobiecym przebraniu) ucieka ze szpitala w Stryju (wszyscy oficerowie pułku zginęli w Katyniu). Leczy rany w Krakowie i na początku 1941 jest już w Warszawie. Oficer broni w IV Rejonie Armii Krajowej, od października 1943 dowódca batalionu "Kiliński". W czasie Powstania Warszawskiego kieruje zdobyciem PASTY (3-20 sierpnia). Podczas ataku na ruiny kina Colosseum (8 września) ciężko ranny w kolano, ramię i głowę. Ze Szpitala Wolskiego idzie z cywilami do obozu w Pruszkowie, skąd wydostają go przyjaciele. Po wojnie więzień polityczny skazany na sześć lat więzienia (25 kwietnia 1949). Uniewinniony (20 lutego 1957) od popełnienia zarzucanych mu "przestępstw". Powrócił do ukochanego jeździectwa. Był trenerem, sędzią i autorem licznych publikacji fachowych. Przygotowywał młodzież do kolejnych igrzysk olimpijskich. Powołał Komisję Środowiskową Żołnierzy Batalionu "Kiliński". Dwukrotnie odznaczony orderem wojennym Virtuti  Militari, trzykrotnie Krzyżem Walecznych i Krzyżem Komandorskim OOP. 23 lutego 1990 mianowany pułkownikiem WP. Był ożeniony z Wandą z Wołowiczów. Zmarł w Warszawie 18 czerwca 1990.


http://pl.wikipedia.org/wiki/Henryk_Leliwa-Roycewicz

Może znacie jakieś wspomnienia o tej niezwykłej osobie?
Ja miałam szczęście posłuchać opowieści Tresera i Pani Wandy Wąsowskiej.
Oboje wspominali z łzą w oku.
Huginn   tu wpisać hasło?
01 sierpnia 2009 08:21
jeśli chodzi o pana Szlęzaka, to cóż - zawsze w jakichś doniosłych chwilach miernoty polityczne próbują zwrócić na siebie uwagę
kiedyś próbował zabłysnąć finansowaniem tylko "polskiej" drużyny koszykówki
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20090506/LUDZIEIOPINIE/537842476
ale zrobiło się o nim głośno na zbyt krótko, aby ten "wybitny" ( ) polityk mógł poczuć się usatysfakcjonowany, więc postanowił zrobić hałas przed rocznicą Powstania Warszawskiego
przykre...

Panu Prezydentowi Szlęzakowi podpowiadam inne sposoby zwracania na siebie uwagi mediów, np.
- odmowa złożenia kwiatów przed tablicą pamiątkową w dniu 11 Listopada - można argumentować tym, że Piłsudski był prawie komuchem, a Dmowski - faszystą

lecę wywiesić flagę
KresPas   żyj i daj żyć
01 sierpnia 2009 08:37
KresPas, z całym szacunkiem, ale nie bardzo rozumiem, co ma do tego prababcia? Uważasz, że było jej fajnie, jak dom walił się jej na głowę, a kolejny kandydat na pradziadka ginął pod gąsienicami tygrysa tylko dlatego, że generał Monter był idiotą? I nie ma co zwalać na Stalina z Hitlerem - po 5 latach wojny doskonale było wiadomo, do czego ta dwójka jest zdolna i tylko idiota mógł po klęsce akcji "Burza" robić powstanie w Warszawie i liczyć, że Rosjanie pomogą!

Cześć należy się niewinnym, którzy przelali krew i cierpieli. Jednak decydenci wszystkich kolejnych polskich powstań (poza wielkopolskim), powinni być wyśmiewani i stawiani przed sądem (choćby i pośmiertnie) za głupotę, która na pewnych stanowiskach jest już zbrodnią...

ech, szkoda że nie rozumiesz... i szkoda ze się nie powstrzymałeś
(na razie  odbieram to za brak taktu, nie za głupotę )
a prababcia miała między innymi symbolizować pokolenie tych którzy na własne oczy przeżyli koszmar wojny....a Twoje wywody komu było fajnie i z jakiego powodu i kto na co liczył, uważam za retoryczne , puste i nie na miejscu w tym miejscu....
to nie wątek o rozliczeniach ale ku pamięci... sorki wykasowałem zeby  nie jątrzyć.. przepraszam
)Pamiętać trzeba, a wychowywać dzieci tak żeby czuły się dumne ze swojej historii ( choć niejednobarwna, ale nasza),
a deprecjonowanie zostawić  tym którym to do czegoś jest potrzebne...


Huginn   tu wpisać hasło?
01 sierpnia 2009 19:04
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,6884622,Prezydent_Stalowej_Woli_przegral_z_Powstaniem__I_tam.html
nie ma co - przyzwoite chłopaki, i jeszcze wszystko sami organizowali po nocy
zulu   późne rokokoko
11 sierpnia 2009 11:20
za głupotę, która na pewnych stanowiskach jest już zbrodnią...

Nie sądziłam, że kiedyś to napiszę, ale częściowo zgadzam się z jkobusem   😲 🤔
Powstanie powinno pozostać w naszej pamięci, Muzeum Powstania Warszawskiego robi świetną robotę w kształtowaniu postaw partiotycznych, ale, na Jowisza, nie dajmy się zwariować. Powstanie Warszawskie było gigantyczną klęską militarną i polityczną, które doprowadziło do rzezi cywilów i zamordowania miasta. Tak, miasta - bo tej starej Warszawy już nie ma.

Cóż, ze mnie bardziej pozytywista niż romantyk, uważam, że przejawem patriotyzmu jest płacenie podatków a nie ginięcie osiemnastoletnich dzieciaków na barykadach.
Averis   Czarny charakter
11 sierpnia 2009 20:08
zulu Patriotyzm ma takie oblicza jak czasy, w których przyszło mu zaistnieć- nie ma tu miejsca na wartościowanie postaw patriotycznych . Myślisz, że oni naprawdę nie woleliby zapłacić tych podatków zamiast ginąć?
zulu   późne rokokoko
12 sierpnia 2009 12:38
Pewnie by woleli, ale właśnie chodzi o to, że decyzje z nich podejmował ktoś inny, a im już nie pozostawiono wyboru.

Ustanawianie święta narodowego na dzień wybuchu powstania to pomyłka. Święcenie klęsk to niepotrzebna martyrologia, a nie patriotyzm. Co innego pamięć o poległych, to im się należy zawsze.

Po prostu nie uważam, że "losem narodu polskiego jest strzelać do wroga z brylantów".

Z racji wykonywanej pracy napatrzyłam na inne narody, które - same małe i zdawałoby się bezbronne - potrafiły umiejętną polityką i pragmatycznym podejściem wypracować sobie znakomitą pozycję polityczną i gospodarczą, daleko przewyższającą ich potencjał demograficzny. Tacy Finowie, na przykład.

Przyznaję, że irytuje mnie pomnik cara Aleksandra na głównym placu Helsinek. Ale jak pomyślę o zniszczonej Osi Saskiej, o pałacu Saskim, o Starówce odbudowanej z cegieł Wrocławia (wyburzano całe kwartały w intencji odbudowy stolicy) to szlag jasny mnie trafia.

"Masakra Warszawy była owocem zupełnie nietrafnej oceny sytuacji pod względem politycznym i geostrategicznym. " Pdpisuję się pod tym zdaniem obiema rękami.
Wyjątkowo mądrze pan w dzienniku powiedział przy okazji powstania.
Otóż powiedział,że oceny powstania zawsze były skrajne.
Dawniej nie wolno było w ogóle wspominać potem wolno było mówić tylko dobrze.
A teraz każdy ma prawo do własnej opinii i to znak czasu. Naszego.
Wiele lat miałam blisko siebie osobę,która sama w powstaniu nie walcząc - zachowywała się właśnie skrajnie. To znaczy w stylu Pana Prezydenta,który każdego co nie miał wujka w AK uważa za śmiecia.
I milczałam z szacunku dla tej nawiedzonej wiary w powstanie . Ale nie czułam się z tym dobrze.
Po lekturze pamiętników generała Andersa ,który ukazuje kulisy polskiego politycznego piekła z czasów II wojny - na powstanie patrzę nieprzychylnie .
Ale na powstańców jadnak jak na bohaterów.
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
01 sierpnia 2012 15:36
no właśnie dziś mamy następną rocznicę

http://www.e-warszawa.com/e-warszawa/1944-powstanie

ash   Sukces jest koloru blond....
01 sierpnia 2012 15:38
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
01 sierpnia 2012 15:39
Pytanie jaki mi się nasunęło: co by się stało gdyby Powstania nie było?
dempsey   fiat voluntas Tua
01 sierpnia 2012 15:48
ba, temat rzeka
tu choćby jest np 5 stron
http://forum.historia.org.pl/topic/1006-co-by-bylo-gdyby-nie-powstanie-warszawskie/

film który wkleiła ash bardzo bardzo dobry i dający do myślenia i nie przegadany (zresztą wczoraj się też tu pojawił)
ushia   It's a kind o'magic
01 sierpnia 2012 16:48
No coz, prababcie znalam osobiscie, przecudowna kobieta.
Co nie zmienia faktu, ze o powstaniu warszawskim zdanie mam niepochlebne, a juz rozmaici czciciele epatujacy egzaltacja na poziomie panienek z pierwszego roku polonistyki budza we mnie wylacznie niechec przeplatana z politowaniem

"nawiedzona wiara w powstanie" - bardzo trafne okreslenie
m.indira   508... kucyków
01 sierpnia 2012 22:15
było tylko jedno powstanie które sie udało...
i jakoś o nim cicho
i wybaczcie, ale trafia mnie celebrowanie zrywu który przyniósł śmierć miastu, a trafia mnie dlatego, że nikt przy zdrowych zmysłach wtedy nie postawił się i nie dopuścił do wybuchu powstania...
Averis   Czarny charakter
01 sierpnia 2012 22:25
ushia, masz jakąś traumę związaną z polonistyką?
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
02 sierpnia 2012 09:11
a mnie wczoraj rozwaliło co innego: akurat wracam z pracy ok.17. I jak mijałam grupkę sympatycznych młodych ludzi (serio, bardzo fajnych, zajętych szukaniem czegoś na laptopie) zawyły syreny (swoją drogą, ja rozumiem ich wielkie wycie w Warszawie, ale inne miasta miały czasem swoje inne tragedie i zrywy, a wszędzie na ich cześć nic nie wyje)(wiem wiem zaraz dostane z buta 😉). I co? Chłopcy popatrzyli w przesterzeń i jeden z nich całkiem serio spytał: o kurde? a gdzie to sie tak pali?
a drugi na to: stamtąd słychac. Pewnie do Aleksandrowa jadą. Nieźle daje. ciekawe co się zapaliło.
Dziewczyna bedąca z nimi dodała: no takie upały to się pali.
I już. I taka była reakcja na wycie syren.
Nie wiem gdzie wspomnieć o Powstaniu Warszawskim, może tutaj? Tak mi wyszukiwarka wrzuca.
Dziś rocznica.
I taką może osobę pokażę?  🤔
http://pl.wikipedia.org/wiki/Erich_von_dem_Bach-Zelewski
Zdumiewające, prawda?

tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
01 sierpnia 2013 08:19
ale, ze co jest zdumiewajace? Polskie pochodzenie von dem Bacha?
ale, ze co jest zdumiewajace? Polskie pochodzenie von dem Bacha?

To, że dożył późnej starości. No tak jakby skorzystał z cywilizowanych sądów sam będąc zbrodniarzem.
O pochodzeniu też nie wiedziałam.
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
01 sierpnia 2013 09:10
a, jakos mnie nie dziwi to. Zapewne nie miał tez żadnych wyrzutów sumienia i nic go nie "gryzło". A cos takiego jak sprawiedliwość jest takim samym faktem jak różowe jednorozce niestety. Dowódcow powstania ze strony Polskiej też rzeczowo nigdy nie rozliczono. Najpierw przez władze byli zaplutymi karłami reakcji i z definicji byli zbrodniarzami, a potem wpadlismy w druga skrajność, zostali bohaterami i okryli się chwałą. Powoli zaczynają  byc słyszalne głosy rzeczowo oceniające ich kompetencje. Czy raczej ich brak.

Ja bym nigdy znaku równości tu nie postawiła.
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
01 sierpnia 2013 12:40
miedzy ignorancją, głupota i zaślepieniem, a morderstwem, ludobójstwem znaku równosci postawić się nie da. Ale to pierwsze w znacznym stopniu spowodowało to drugie. Dowódcy powstania wykazali się skrajną niekompetencją i tyle.
Tak, czy inaczej ludzi, którzy walczyli w Powstaniu Warszawskim wykazali się ogromną odwagą i poświęceniem, uwierzyli dowództwu i dzielnie walczyli. Byli bohaterami. I to im należy się cześć.
Jasne, chwała tym co poszli znowu "w bój bez broni", ale ktos ten rozkaz wydał, skazujac na smierć tysiące cywilnych osób. A nasi "sojusznicy" spokojnie na to patrzyli wszak "podział łupów" był dokonany. I mnie jako człowieka zajmujacego sie historia zastanawia fakt po jaka cholere był nam potrzebny sojusz z Angolami w 1939, chyba po to zeby nas Hitler podbił jako pierwszych
melechow- tylko nie ma już kogo sądzić za ten rozkaz.

to nie chodzi personalia tylko o mechanizm, jak łatwo nas jako naród sojusznicy sprzedają, a my dalej nie wyciągamy wniosków. O historii swojego kraju nalezy bezwzglednie pamietać, ale na jej podstawie nalezy tez nie popełniac błędów, czego my jako naród nie potrafimy niestety.
Za to uwielbiamy roztrząsanie i rozdrapywanie ran.


Mam, pewnie jak każdy, bardzo mieszane uczucia. Jednak przed bohaterami chylę czoło. Nawet, jeśli zostali nimi mimo woli.
Bo tak sobie myślę, że jeśli ich pamięć zaginie to znaczy, że wszystko poszło na marne.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się