Wizyta u psychoterapeuty - wasze wrażenia i opinie

Za jakiś czas będę otwierać swój gabinet psychoterapii z ofertą skierowaną do młodzieży i młodych dorosłych. I tak mnie naszło na rozważania, co ludzi przyciąga a co odpycha od wizyty u psychoterapeuty. Może moglibyście podzielić się swoimi lub zasłyszanymi opowieściami, co było fajne w gabinecie, a co was przeraziło/wkurzyło/zniechęciło? Ja swoją terapię (mam obowiązkową w ramach szkoły, ale i tak chętnie bym poszła kiedyś) zaczynam dopiero w październiku i nie mogę się już doczekać 🙂
Co mnie zniechęciło i dlaczego zaniechałam wizyt? Każda z nich wyglądała praktycznie tak samo. Powtarzające się za każdym razem pytania: Co miłego spotkało Cię od ostatniej wizyty? Twój nastrój dzisiaj w skali od 1 do 10? Jakie masz plany na przyszły tydzień? Ważne wydarzenia w Twoim życiu
Nie potrafiłam znaleźć wspólnego języka z panią psycholog. Nie umiałam z nią rozmawiać i się otworzyć. Czekam do 18 urodzin na zmianę psychologa. Potem się zobaczy...
Zdecydowanie odpychało mnie wmawianie komuś czegoś, czyli gadka w stylu- "Ty to sobie z pewnością wymyśliłaś, by..." ( i tu pada lista korzyści, dla których coś sobie rzekomo "wymyśliłam". Jest to niezmiernie krzywdzące dla pacjenta i "terapeutka" nie miała prawa mnie tak oceniać, bo nie dałam jej ku temu takich przesłanek.  😤
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
15 sierpnia 2012 20:24
Byłam tylko dwa razy i chyba bym więcej nie poszła, przynajmniej nie do tej babki. Jako osoba, która poszła tam pierwszy raz sama nie wiedziałam co powiedzieć. A miałam mówić ja, od pierwszego "dzień dobry". Jakoś to mnie odepchnęło, bo będąc tam pierwszy raz sama nie wiem jak to wygląda, nikt nie próbował mi pomóc, zadać chociaż dwóch pytań a bym mogła się rozkręcić.
Ja chodzilam az pol roku i przez te pol roku musiapam sama mowic, caly czas sama. Od psychologa nie uslyszalam niemalze nic co by mi pomoglo.
Na dodatek pan mial baaaardzo spokojny, anielski glos, ktory mnie niesamowicie wkurzal. Do tego mialam czasem wrazenie, ze ma mnie dosyc w glebi duszy podsmiewa sie z moich problemow.
Kurcze, dziwne rzeczy opisujecie - mnie takich rzeczy nie uczą na szkole 😀

JARA, ale nie zadawał ci żadnych pytań pomocniczych, nie prosiło pogłębienie tematu? Tylko po prostu miałaś mówić?

A może ktoś był z dzieckiem u psychologa? Jak wrażenia?
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
16 sierpnia 2012 09:29
Po 30 minutach mojego słowotoku (na temat mój i mojej rodziny) zadała może dwa pytania. Sama nie wiedziałam od czego zacząć, jak to wygląda. Nic. Miałam mówić ja, a nie wiedzialam za bardzo o czym.
JARA, dziwne, naprawdę. W jednym nurcie tak wyglądają sesje, ale kolejne a nie pierwsza. Zupełnie nie tak to powinno wyglądać :/ Ktoś kaleczy sztukę ewidentnie.
Jara, u mnie bylo identycznie 😉 koszmar.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
16 sierpnia 2012 09:43
a w ogóle jakie są wskazania na pójście na psychoterapię?
Jasnowata, a co byś wolała żeby robił? Radził coś czy po prostu zadawał trafne pytania?

ElaPe, nie trzeba mieć wskazań żadnych. Do terapeutów trafiają bardzo różni ludzi z różnymi sprawami. Są tacy, którzy mają od jakiegoś czasu obniżony nastrój, są tacy w kryzysie (rozpad związku, rozwód, strata pracy), są tacy z brakiem poczucia sensu nagle w życiu, są rodzice z problemami wychowawczymi, są osoby, które coś chcą w sobie zmienić albo lepiej siebie zrozumieć, są takie które chcą być jakieś ale coś je hamuje... No można wymieniać i wymieniać, lista się nie kończy w zasadzie.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
16 sierpnia 2012 09:51
aha, dzięki.

JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
16 sierpnia 2012 09:51
Szybciej chyba wymieniać kiedy się nie chodzi na psychoterapię 😀

Ktoś kaleczy sztukę ewidentnie.
Dlatego byłam tylko dwa razy i nie odważyłam się pójść na grupę.
Grupę to w ogóle musi prowadzić super-profesjonalista, żeby nie zrobić uczestnikom krzywdy - tzn. żeby sami sobie jej nie zrobili. Byłam przez rok, z różnymi prowadzącymi i widać ogromne różnice w ich warsztacie. Ale ze sprawdzonym prowadzącym bardzo polecam, mi to dało ogromnie wiele - naprawdę dużo zmieniłam w swoim życiu w czasie tamtego roku.
Na terapię nie chodziłam, ale w ramach stażu byłam kilka razy jako obserwator na grupie. I powiem, że nawet jako TYLKO obserwator, wyniosłam pewne rzeczy, które były dla mnie przydatne.

Miałam pewien problem. W stosunkach z teściową. I niby nie dowiedziałam się niczego czego bym nie wiedziała wcześniej, bo teoretycznie wszystko to wiedziałam, ale takie bywanie na tej grupie spowodowało, że jakoś inaczej spojrzałam na swój problem z teściową i problem przestał być aż takim problemem. Byłam w szoku.
Ale fakt...terapia była prowadzona przez super profesjonalistkę. Aczkolwiek to nie ona mi pomogła, tylko sami uczestnicy grupy.
To gdzie to było. Może ja dojdę do porozumienia ze swoją teściową.
I powiem szczerze, że chętnie pochodziłabym na psychoterapię, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że jestem problematyczną osobą, ale nie mam gdzie.
Dzionka, idac na terapie chcialam dowiedziec sie dlaczego moje zachowanie jest takie, a nie inne; co powinnam zmienic; jak na to spojrzec. Liczylam na pytania i analize pomocna mi na biezaco, porady. Samo wygadanie sie nic mi nie pomagalo. Wychodzilam wrecz jeszcze bardziej sfrustrowana.
Pierwszt raz byłam u psychologa w gimnazjum i skończyło się po kilku wizytach. Gabinetu jakoś bardzo szczegółowo nie pamiętam, ale było to dość duże, mało przytulne pomieszczenie zagracone jakimiś papierami, segregatorami, itd. A z panią rozstałam się szybko, bo niesamowicie dzialała mi na nerwy. Mówiła poowooooli, takim nadwyraz spokojnym tonem, a na dodatek bardzo cicho - chyba po prostu miała taką flegmatyczną naturę. W każdym razie te spotkania bardziej mnie wkurzały niż cokolwiek poprawiały, więc się pożegnałyśmy.

W tym roku chodziłam do innej pani, jakiejś znajomej mojej mamy. Pokój miała w DSK, więc idąc korytarzami widziałam chore dzieciaczki czekające pod drzwiami gabinetów, ale nie o tym. Samo pomieszczenie było mniejsze, ściany miały jakiś ładny, żywy kolor (nie pamiętam dokładnie jaki), a meble były nowoczesne. Generalnie różnił się od moich wspomnień i wyobrażeń o gabinetach psychologów. Trafiłam na naprawdę równą babkę, która nie robiła ze mnie delikatnego jajka, tylko rozmawiała ze mną normalnie, słuchała, zadawała pytania i starała się pomóc. W związku ze specyfiką mojej dolegliwości wyznaczała mi zadania na dany tydzień lub na okres do następnego spotkania (nie zawsze było to co tydzień). Podobało mi się to, że kiedy byłam u niej, całą uwagę poświęcała mnie, wywieszała na drzwiach informację, że jest niedostępna, nie rozpraszała się telefonami, itd. (przychodziłam do niej w godzinach pracy, a nie do prywatnego gabinetu, więc nie musiała tego robić). Te wizyty wspominam bardzo dobrze, z pewnością wszystkim bym ją poleciła i chociaż przez pół roku mojej choroby do zera nie zlikwidowała, ale zdecydowanie było mi łatwiej przejść przez trudny okres.
Dużo zależy właśnie od samej osoby terapeuty i od tego komu dana osoba pasuje, a komu nie. Przychodzą do mnie pacjenci, którzy równolegle chodzą na terapię. Jedni są zadowoleni, bo terapeutka cierpliwa, spokojna i umie słuchać. Innie źli, bo terapeutka za cicha, za powolna, za mało mówi. I odwrotnie. Ktoś zadowolony, że nie robią z niego kruchego jajka, tylko walą kawę bardziej na ławę. Inny zły, że nie słucha się jego tłumaczeń, tylko wciska mu jakieś bzdury ( kawa na ławę)
Tak więc- dla każdego inny terapeuta. 🙂
Aczkolwiek PRAWDZIWY FACHOWIEC będzie umiał z każdym pacjentem rozmawiać i pomóc. A taki...mniej fachowy, mniej doświadczony będzie już pasował tylko pewnej grupie pacjentów. I jeśli sobie przypasują- to pacjent zadowolony. Jeśli nie przypasują, to kontakt się urywa.
Takie są moje obserwacje.
Dzionka a jaka szkole robisz?
Terapeuta dla każdego inny, jak but trzeba przymierzyć. A szczerze to z moich i kolegów doświadczeń wynika, ze określony typ pacjentów wybiera określonych terapeutów i wcale a wcale nie sugerują sie szyldem.
a powiedzcie dziewczyny wlasnie od strony terapeuty - na czym tak naprawde praca z pacjentem polega? Na tym ze sluchacie i co dalej - doradzacie? podsylacie jakies tematy do przemyslenia? gotowe rozwiazania? Z tego co wiekszosc pisze, to sa niezadowoleni ze to oni mieli mowic - ale tak sobie mysle ze nie da sie inaczej? I jak wychwytujecie problem? I jak juz wychwycicie to co potem?

Powiem ze bardzo mnie to ciekawi, sama sie wybieram juz od dluzszego czasu hahah, ale wybrac sie cos nie moge. Bo wlasnie boje sie tego ze nie bede potrafila okreslic swoich problemow czy ze sie rozkleje i tyle z tego bedzie 😀
Jestem jednak zdecydowana kiedys pojsc, szczegolnie po terapii mojej mamy. Trafila na wspaniala kobiete, ktora wyprowadzila ja z ogromnych osobistych problemow. Ta zmiana ktora widze w mojej mamie mnie poraza, po prostu jakby podskoczyla 50 pieter rozwoju w madrosci zyciowej i duchowej. 
Tylko wlasnie trzeba trafic na "swoja osobe".
W ogóle są różne terapie bo z różnymi problemami borykają się ludzie.

Terapeuta nie może doradzać, bo nie jest pacjentem. Tak więc rozwiązania osoba zainteresowana musi wybrać sama. Można ją naprowadzić na różne rozwiązania, podsunąć je, zaproponować, ale wybór należy do pacjenta.

Ale jak mówię są nie tylko różne szkoły terapii, ale i różne podejścia w zależności od tego z czym przychodzimy. Inaczej podejdziemy do terapii osoby, która po wypadku boi się jeździć samochodem, a inaczej do żony alkoholika, czy do osoby z zaburzeniami osobowości, a inaczej do kogoś komu zmarło dziecko.
Nie da się tego w skrócie opowiedzieć.
Miałam kontakt z psychologami, nie z terapeutami (fascynację Eichelbergerem i s-ka przeżyłam i chwatit). Sama - jako dziecko. Potem - na studiach, zbiorowo. Potem - z synem. Problem z psychologiem jest taki, że psycholog musi dowiedzieć się z kim mado czynienia. SAM/a. I zaczyna - od zera. W ten sposób po x czasu dowiadujemy się, że np. mamy wybitną inteligencję (czyt. nie jesteśmy debilem). I ogólnie dowiadujemy się rzeczy, które świetnie o sobie wiemy. My. Psycholog - to musi się dowiedzieć. A czas leci i człowiek się czuje jak świnka laboratoryjna. 0 pomocy, 0 wsparcia. Człowiek = przypadek dla psychologa, nie psycholog = pomoc dla człowieka. A gdy przyjrzeć się dokładniej (świetnie to widać z perspektywy lat, niestety) to bezproduktywne "bicie piany" ma swoje uzasadnienie - po prostu psycholog (a i terapeuta, przypuszczam) jest... bezradny. Bo to rzeczywistość skrzeczy, a z człowiekiem jest wszystko ok - w rzeczywistości trudnej do zniesienia człowiek cierpi i uruchamia rożne systemy (żeby przetrwać, żeby... przestać istnieć 🙁 = żeby cierpienie ograniczyć). A zmienić trzeba otaczającą rzeczywistość. A ta ma ogromną inercję. A psycholog (świadomie, albo krypto-świadomie) zakłada, że rzeczywistości ruszać nie wolno: to nie szkoła jest do d*, tylko uczeń, to nie prześladowcy są do spacyfikowania, tylko z ofiarą coś nie tak, to nie organizacja życia społecznego odbiera wszelkie nadzieje na poprawę bytu... itd. Imo - w ogromnej większości przypadków bez wyrwania się z konkretnych uwarunkowań szans na istotne zmiany nie ma. Taka zmiana - jakoś magicznie kończy problemy. Psycholog/terapeuta jeśli nie ma możliwości pomóc "wybić się na niepodległość" jest... średnio przydatny. Żeby nie wiem jaki gabinet i jakie podejście.
rybka   Różowe okulary..
16 sierpnia 2012 15:11
Duży cykający zegar, który jest ustawiony, że po 50 minutach nie dzwoni, ale tak drynda, że skończyła sie sesja i Pani w popłochu mówi, że czas sie skończył i resztę omówimy następnym razem, a ja z miną 😲, że jeszcze chciałam powiedzieć .... a słyszę no papa, do zobaczenia, dobrze Ci idzie .  To mi się kojarzy z Panią psycholog, do której chodziłam jako dziecko.
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
16 sierpnia 2012 15:18
ja byłam tego roku w maju na warsztatach  hellingerowskich, jako aktywny obserwator
http://www.hellinger.com.pl/o_ustawieniach_hellingerowskich/jak-wygl-daj-ustawienia.html

ogolnie metoda ciekawa, ale... czy prowadzący ma jakieś mozliwości zeby zapanować nad histerycznymi idiotkami, które przyszły tam wylacznie po to zeby odegrać dramat i stworzyć kreację niemalże oscarową?

dlaczego psycholog nie powie takiej pani zeby zamiast psuc innym ustawienie-zwyczajnie poszla do dobrego adwokata, bo jest właśnie jej potrzebne?

albo gdy z ustawienia pewnej dziewczyny która przyszla z problemem molestowania w dzieciństwie przez wlasnego brata, wynika to ze to wszystko przez jej matkę  ❗, a raczej przez to ze jej babcia w czasie wojny trzymała żydow w piwnicy  😲 no nie... to był moment ze mi witki opadły, zapytałam jej tylko czy sprawca zostal ukarany, bo moze wtedy poczułaby sie lepiej, zamiast doszukiwac sie winy w zydach z piwnicy
niestety nie byla mi w stanie odpowiedziec bo zostalam zakrzyczana przez egzaltowane wariatki 🤔

od jakiego momentu psycholog prowadzacy grupę powinien interweniowac?
Halo- a) czasami terapia zmotywuje człowieka do tego, że zmieni otaczająca go rzeczywistość ( wyprowadzi się od dominującej matki, rozwiedzie się z alkoholikiem, itd) b) Czasami zaś sposoby radzenia sobie z rzeczywistością są sposobami "niezdrowymi, infantylnymi" i wywołują kolejne objawy. I czasami znalezienie innego sposobu radzenia sobie z rzeczywistością, dojrzalszego i zaakceptowanie i zastosowanie go przez pacjenta poprawia komfort życia.
c) Czasami samo zrozumienie pewnych mechanizmów które nami rządzą przynoszą pacjentowi ulgę.

Terapia czasami wy-leczy, a czasami tylko za-leczy a czasami tylko zmniejszy cierpienie. A czasami nie wskóra nic-jeśli pacjent nie stara się i liczy na to, że "samo się zmieni".
No właśnie- psychoterapeuta nie jest od radzenia. Ma nami tylko pokierować. Jest także katalizatorem naszych słów. Sami musimy dojść do wniosków, inaczej nie ma efektu.

Ja trafiłam na fajną psychoterapeutkę 2x (z 5 albo 6)

Obecnie cenię sobie- jasne reguły (regularne wizyty i ich czas, profesjonalene podejście przychoterapeuty), słoneczny gabinet z bardzo wygodnymi fotelami- po dwóch stronach stolika. Woda i chusteczki jednorazowe. Całe 50 minut jest tylko i wyłącznie do mojej dyspozycji. Jak na razie jestem po 2 wizytach i mam pozytywne podejście.

Co do samej terapii, to okarze się po kilku miesiącach.

Nie można oczekiwać cudów- psychoterapia to od  roku do kilku lat ciężkiej i systematycznej pracy.
tunrida, no tak - to są sposoby Pomocy. Tymczasem gros czasu schodzi na "dowiadywanie się". I to rzeczy średnio przydatnych w konkretnej sytuacji. Co ma poziom inteligencji ofiary do tego, że jakiś młody kryminalista bije kogo popadnie? A rzeczywistości "młodego kryminalisty" nic zmienić nie może, bo nic nie zmieni tego, że jego matka zdecydowała się porzucić rodzinę i zostać... prostytutką, o czym wie całe otoczenie, i dziwne nie jest, że młody nie potrafi się "konstruktywnie" odnaleźć. A ojciec a) nie przeprowadzi się, bo straci środki do życia b) nie ma czasu dla dzieci bo haruje na chleb na 2 etatach c) państwo też do opieki się nie garnie.
Młody kryminalista prawdopodobnie ma już osobowość taką jaką ma. I skoro zostaje kryminalistą, to widać mu taki styl życia pasuje, imponuje. I jeśli ma terapię przydzieloną z urzędu, to ma ją gdzieś. I nie ma w nim żadnej chęci zmian.
I takiego młodego kryminalistę, jeśli są początki degeneracji, to umieszcza się w zakładzie poprawczym ( o ile naprawdę popełnia czyny karalne i kuratela nie przynosi skutku) i tam młody kryminalista ma wychowanie, nauczanie, pracę. I terapię niejako przy okazji. I albo wyrośnie na ludzi dzięki różnym oddziaływaniom, przypadkom i innym, albo zostanie starym kryminalistą.

A ofiara kryminalisty to ofiara kryminalisty. I terapia takowej powinna być nastawiona na nią, a nie na kryminalistę. A jeśli stan psychiczny ofiary spowodowany jest tym, że nadal boi się kryminalisty, to oprócz terapii, powinno się kryminaliście założyć sprawę. I powinni w to wtrącić się opiekunowie ofiary. A jeśli z jakichś powodów nie mogą, nie chcą zakładać sprawy, to cóż...

Nie wiem co Ci napisać, bo nie wiem o jakiej sytuacji piszesz. Czasami bywa tak, że problemem nie jest pacjent, tylko jego sytuacja. A czasami właśnie pacjent. A czasami i jeden czynnik i drugi.
Nie umiem pisać o psychoterapii tak ogólnie. Każdy przypadek jest inny.
Ty masz przykłady kiedy nie widzisz sensu terapii. Ja znam takie, kiedy sens jest TYLKO w terapii.
Co ma poziom inteligencji ofiary do tego, że jakiś młody kryminalista bije kogo popadnie?

Też to słyszałam wielokrotnie... ty prowokujesz swoim zachowaniem ( spokojna, zahukana itd) żeby Ci dokopać, nie szanować itd.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się