Rekreacja - kiedy powiem sobie dość?

Jeżeli temat już był, to powiedzcie mi gdzie i zamknijcie temat  :kwiatek:  W każdym razie ja znaleźć nie mogę  😉

Pytanie moje jest takie. Na jakim poziomie umiejętności można zrezygnować z rekreacji? Bo powiedzmy, że rekreacja nie nauczy wszystkiego. Rekreacja wielu rzeczy nie nauczy. Po pewnym czasie jeździec przestaje się rozwijać i rekreacja nie może już wiele zaoferować. Z drugiej strony znam też ludzi, którzy musieli zrezygnować z jazdy konnej, bo powrót do rekreacji byłby dla nich równoznaczny z "cofaniem się w rozwoju".
No więc gdzie waszym zdaniem jest ta magiczna granica (pod względem umiejętności jeźdźca), kiedy rekreacja przestaje wystarczać?
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
13 lutego 2015 15:14
Granica jest w naszej głowie 😉 Czysto psychicznie. Musimy wiedzieć jaka jest nasza motywacja, cel, co daje nam satysfakcję, "banana" i powoduje mocniejsze bicie serca.
Poza tym zależy co nazwiemy rekreacją. Opcji alternatywnych do przychodzenia na jazdy do stajni rekreacyjnej jest wiele. Można półdzierżawić/wydzierżawić konia i jeździć z innym instrukotrem/trenerem, można zadzwonić do jakiegoś instruktora/trenera, którego podziwiamy i zapytać czy udziela treningu na swoich koniach, można złapać się do pracy jako luzak i uczyć się od pracodawcy, można zagadać w jakimś klubie jeździeckim/stadninie (nie stajni, o hodowli mówię, bo tam zawsze koni dużo a jeźdźców brak) co do jazd na klubowych/stadninowych koniach.

Nie ma ostrej linii odcinającej rekreację od... no właśnie, od czego?

Zdefiniuj cel i znajdź ku niemu środki. Zdefiniuj to co Ci się nie podoba i pomyśl jak to wyeliminować.
No zgadzam się z tym, że ciężko jest jednoznacznie to wszystko określić, bo nie ma (chyba) takiej jednoznacznej definicji "rekreacji".
Zgadzam się też tym, że są alternatywy (dobrze je wymieniłaś) i że to też wszystko zależy od tego, co te alternatywy oferują. Ale kidy jest ten moment, żeby sobie powiedzieć: "okey, jestem już na tyle dobra, żeby szukać alternatywy dla rekreacji"?
Bo przeglądając forum masę jest postów w stylu:
"nie wrócę do jeździectwa, bo nie nie stać mnie na własnego konia, a do rekreacji nie chcę"
albo
"mam już dość rekreacji, bo tu się nic nie nauczę"
"straciłam czas, bo nie robię postępów"
"muszę coś wydzierżawić"
etc.
No więc? Kiedy jeździec jest na tyle dobry, żeby mógł powiedzieć że chce tych alternatyw, bo w rekreacji nie zrobi już postępu?
E., przez rekreację rozumiesz szkółkę?
To zwykle nie jest kwestia umiejetnosci a raczej kasy...
Alternatywy sa jakby nie patrzec drozsze.
Vanille no i tu ma rację Aleqsandra, że ciężko to rozróżnić. Powiedzmy, że mam na myśli przede wszystkim jazdy (zarówno grupowe, jak i indywidualne), ale prowadzone przez instruktorów rekreacji na koniach rekreacyjnych.

Faith nawet rekreacja może kosztować, więc aspekt finansów pomijam!  🙂
No ciezko go pomijac bo to clue sprawy 🙂

Wg mnie to totalnie nie jest kwestia umiejetnosci, mozna sie uczyc od zera u osoby prywatnej na prywatnych dobrze zrobionych koniach, nic nie stoi na przeszkodzie.
Pytanie brzmi co chcemy osiagnac i jakie mam na to srodki.

Chcemy się rozwijać
Faith (bo gdzieś mi tu czytałam, że masz swojego konia/dzierżawisz? chyb a w wątku o końcu jeździectwa?) i nie masz wrażenia, że dzięki temu umiesz jako jeździec więcej, niż gdybyś chodziła do szkółki (czy jak to tam nazywacie?)?
Bo mnie naszła właśnie taka refleksja. Mam teraz już swojego konia, trenuję z zawodniczkami, czasami z rzedka z jakimś trenerem pzj (ale tym wyższym niż szkolenia podstawowego) i widzę,  że dość dużo czasu zmarnowałam w takiej szkółce, zanim się przesiadłam na "swojego"?
Bo chyba co poniektórym zależało, żebym jak najdłużej u nich jeźdizła, bo mieli z tego biznes  😡 😵
Nie, to nie żale czy wylewanie swoich problemów. Trudno, stało się, tak się złożyło.
Ale po prostu mnie zastanawia, kiedy taki ktoś, kto zaczyna dopiero się uczyć jeździć, może wiedzieć że osiągnął już wszystko w rekreacji i powinien sobie pójść dalej?
E., boleję nad tym, że słowo "rekreacja" jest używane jako "jazdy na wynajmowanych, źle ujeżdżonych/rozpuszczonych koniach pod okiem mało kompetentnego "instruktora"". Rekreacja to coś zupełnie innego: działania podejmowane dla wypoczynku, frajdy.

Powiem ci, jak jest w "rekreacji"  w naszej stajni. Lonża. Ogarnianie koni - kto chce, może się uczyć wszystkiego, włącznie z luzakowaniem (jasne, że nie od razu). Jazdy na placu: ogarniane 3 chodów, drążki, doskonalenie dosiadu. Boleję, że adepci NIE JEŻDŻĄ w zastępie (nie mylić z "tramwajem" na ogonach). Tereny o różnym stopniu trudności. Kto chce - przygotowanie do brązowej i srebrnej odznaki (na tych samych koniach, nie wszystkich, bo jest też "zimniok" dla tych ceniących sobie święty spokój i tych "szczupłych inaczej"😉. Można wynająć konia na Zawody Towarzyskie. Można zamówić trening indywidualny, ujeżdżeniowy lub skokowy. Jeśli chce się częściej startować - dzierżawi się konia (od innych pensjonariuszy) lub kupuje. Jeśli chce się mieć konia "bardziej dla siebie", bez żadnego sportu - też się dzierżawi albo kupuje. 2 x w roku "klinika" ze świetnym trenerem. Itd.
O przejściu na swojego albo "prawie swojego" konia decyduje nie poziom umiejętności, tylko taka potrzeba (wyłącznego dysponowania koniem) - i dysponowanie CZASEM. Owszem, osoba zjawiająca się  raz w tygodniu (czy rzadziej) konia na zawody nie dostanie. Na zawody para musi być "nieco" zgrana, i OBOJE w kondycji.
Jeśli właściciel konia nagle sobie wymyśli "zawody", to jasne, że pojedzie (bo kto zabroni), ale nie ma co liczyć na pomoc trenerską - chyba, że uwzględni treningi wystarczające do przygotowania pary.
Ja poldzierzawie.

Powiem moze tak - zalezy kto i ile czasu spedza w tej szkolce i na czym mu zalezy.
Ja swojego czasu w szkolce x lat temu nie uwazam za stracony. Nie ze wzgledu na umiejetnosci - mimo ze szkolka byla sensowna, tylko ze wzgledu na to, ze dalo mi to poczucie, ze to wlasnie chce robic w wolnym czasie - jezdzic. Wiedzialam, ze to nie jest slomiany zapal, ze mi to sprawia radosc i ze nawet ciezka praca przy koniach - to jest cos dla mnie.
Zrezygnowalam ze szkolki na rzecz dzierzawy wtedy, kiedy poczulam, ze chce sie nauczyc nie tylko jezdzic ale i zajmowac koniem - no i tego wlasnie glownie uczylam sie przy pierwszej dzierzawie. Kapac, wcierkowac, karmic, dbac o grzywe, kopyta, asystowac przy weterynarzu, wyprowadzac na pastwiska - mialam szczescie ze trafilam na cudowna wlascicielke konia, ktora mi to wszystko pokazywala.
Potem mialam etap intensywnej nauki - jezdzilam kilka lat u Gagi na jej prywatnych koniach, zrobilam odznake, zaliczylam pierwsze starty, mnostwo sie nauczylam.
No a potem przyszlo dorosle zycie, praca, wydatki mieszkanie...
I wrocilam do dzierzawy, glownie zeby wlasnie spedzac z koniem czas. Teraz po poltorej roku wracam powoli do pracy z trenerem, bo niesety technika juz nie ta, a chcialabym sie jednak rozwijac - ale powoli, na miare swoich mozliwosci. A ciagle uwazam sie za rekreantke 😉

Nigdy sie od tej rekreacji nie odcielam 😉
Takze - wszystko zalezy od sytuacji i tego czego czlowiekowi potrzeba -  w tym konkretnym czasie 🙂

Halo jak ja cię lubię czytać, bo jesteś jak dla mnie taka wyważona 🙂
Macie z Aleqsandra rację i mnie oświeciłyście, że rekreacja, rekreacji nierówna i nie za bardzo mam to jak porównywać.
Macie też rację, że dużo zależy od chęci i tego co się chce osiągnąć i kasy i w ogóle wszystkiego. No i o d czasu w ogóle.
Ale widzicie, ja mam między innymi takie wspomnienia, że długo jeźdizłam na poziomie brązowej odznaki, bo uważano że to jest to. Że w ogóle cokolwiek więcej to jest już dla jakiś tam mega super hiper sportowców! I że w ogóle skoro nie mam takich ambicji, to po co mi coś więcej?
No i dopiero jak jakimś cudem kupiłam konia, wystarczyło mi żeby sobie pogalopować i już był ten banan na twaryz 🙂 dopiero po jakimś czasie ktoś mi pokazał, jak mam z moim koniem robić ustępowanie albo łopatkę i nagle takie BUM młotkiem w głowę! To zwykły koń potrafi takie rzeczy!? No i mnie tknęło ile wcześniej mogłam się uczyć takich rzeczy, zamiast tracić czas w kreacji.
I teraz uczymy się różnych rzeczy, które kiedyś dla mnie były jakieś magiczne, a teraz się ich uczymy i mam super radochę, chociaż wciąż nie mam ciągot do sportu 🙂
Ale dało mi to do myłśenia, kiedy jest ten okres, że rekreacja blokuje, zamiast uczyć, więc postanowiłam zapytać  🙂
E - Czyli oszukiwano cię poprzez trzymanie w niewiedzy. Potraktowali ciebie jak dojną krowe . Bo wiadomo było że jak chcesz się rozwijać to nie znimi i straca klienta. Czyż nie tak ???
Smoczku, patrząc teraz z perspektywy czasu, to można powiedzieć, że "taK"  😡
Smoczku, patrząc teraz z perspektywy czasu, to można powiedzieć, że "taK"  😡


Ze smokiem każdy się zgadza ,tylko musi do tego dojrzeć  😁
dopiero po jakimś czasie ktoś mi pokazał, jak mam z moim koniem robić ustępowanie albo łopatkę i nagle takie BUM młotkiem w głowę! To zwykły koń potrafi takie rzeczy!? No i mnie tknęło ile wcześniej mogłam się uczyć takich rzeczy, zamiast tracić czas w kreacji.
I teraz uczymy się różnych rzeczy, które kiedyś dla mnie były jakieś magiczne, a teraz się ich uczymy i mam super radochę, chociaż wciąż nie mam ciągot do sportu 🙂

Miałam takie same doświadczenia, teraz się zaczynam zastanawiać, dlaczego tak jest? Ci 'rekreacyjni' (ale przypadkowi - ot jest sobie stajnia, ludzie sobie jeżdżą, powożą się na maneżu, skoczą w teren) nie wiedzą jak to zrobić więc nie uczą? Czy nie chcą uczyć bo zakładają, że i tak 'delikwentowi' się znudzi i po co go wdrażać w 'tajniki'
Drabcio czy nie chcą, czy może po prostu nie mogą? Bo chyba nie każdy koń umie coś więcej, bo chyba do rekreacji to w większości trafiają konie, które nic nie umieją? Albo takie, które po jakimś czasie już nic nie umijeą,bo jak jeżdżą różni tacy beznadziejni, to chyba koń się psuje, no nie?
E., zdefiuniój, okreś o co ci chodzi... czego już masz dość?

REKREACJA - forma aktywności fizycznej, o celu: przyjemność.
czy to jazda na rowerze, czy na koniu, chodzenie, wspinane....
bez celu wygrywania w zawodach, zdobywania mistrzostw, tytułów...,rekordów
co NIE WYKLUCZA podnoszenia umiejętności ! (także przez trenowanie z kimś (trenerem/instruktorem etc)!)
rekreacja to nie synonim "kiepsko", mozna robic to kiepsko, ale i super zarąbiście (na forum okreslane jako "ambitna rekreacja"😉

mona to robić samemu, będąc czlonkiem klubu jakiegoś, mozna na własnym sprzęcie można na pożyczonym/uzyczonym (np prywatny koń)
można wystartowac w zawodach z innymi osobami, które tak do tego podchodzą.
ale nasz plan to przyjemnośc.

np konie - jezdze sobie raz do lasu, raz poskacze, raz plaski, czasem wystartuje w zawodach amatorskich -z innymi co to dla frajdy robią....= na co mam OCHOTĘ. (czy to w szkólce czy na swoim)

lub - "REKREACJA" jako potoczna nazwa zorganizowanych szkółek jeździeckich - gdzie grupowo się ludzie uczą.... na poziomie i celu rekreacyjnym....
ale nei znaczy że ŹŁYM/ MARNYM. są dobre i złe, ludzie uczacy super i naciągacze.


SPORT - tu celem jest wygrywanie (itp) (startowanie - wiadomo, zeby w końcu wygrywać).
jest mały sport i duży - to juz definiują klasy. 
w odróżnieniu do rekreacji, mamy jacne cele i USTALONY PLAN TRENINGOWY żeby osiągnąc dany poziom, żeby wystartowąc i wygrac w efekcie.
trenujemy w celu zdobycia czegoś (niezależnie od dyscypliny) i ten trening jest ustawiony wlasnie pod to coś, a nie tylko dla przyjemności (rekreacji). skacze/biegam/jezdze po lesie bo MUSZE żeby osiagnąc zalożony cel.

są też "szkółki" sportowe - szkoły, kluby itd... ale celem jest wlasnie zdobywanie (nawet jak daje to przyjeność), trenueje po to.
sport może być amatorski (bo lubie, nie zarabiam (jesli tak to tylko dodatek, a nie zrodlo utrzymania))
lub zawodowy ( z tego żyje: zarabiam  zdobywaniem nagród, pensje od pracodawcy, sponsora.... itp)


czy kupując/dzierzawiąc konia uczymy się (techniki) wiecej tak "z założenia"?
uważam, że NIE.
wiele osób kupuje konia i przestaje mieć lekcje. jezdzac w szkólce zawsze mamy instruktora. który zawsze coś uczy - czy to poziom miniumum czy mega super (jaki poziom chcemy - takie miejsce znajdujemy.  - czy "szkólke" czy jazdy na czyimś koniu pod jego okiem - jak opisala faith. 
a na swoim - robisz co chcesz, nikt ci nic nie mówi. oczywiscie - mozesz mieć i kazdy trening z trenerem. ale ile osób się na to decyduje? ile chce placić nie dosc ze za konia to za osobno trening? nie dużo, statystycnzie nie dużo. i prawie nikt za każdy.

rakreacja, a sport na przykladzie:
mam konia, jezdze lat wiele (i z trenerami i sama), jestem istruktorem, ucze ludzi. moge i rekreacyjnie i sportowo. czyli nie laik, nie świeżak.
jezdze reakreacyjnie, mój koń jest rekreacyjny - co nie znaczy, że źle/zły.
bo ... raz do lasu, raz rajd, raz trening plaski, raz coś tam. treningi z kimś - jak mam cel cos zmienic, nowego sie uczyć, jak mam możliwość. dla przyjemności, ogólnego rozwoju. to jest rekreacja. nie mam mozliwosci, ani ochoty na sport. bo jestem świadoma, ile to czasu którego nie mam zajmie, jaki to wysiłek i co trzeba robić, z czego zrezygnować.
tak, jak planuje coś konkretnego, do czego przygotowanie jest potrzebne - wdrażam trening o znamionach sportowych (np przygotowanie do rajdu - kilka miesiecy regularnych, konkretnych - celowanych, treningów)

sport będzie jeśli podejmę decyzje "za rok zaczynam starty- n dyscyplina, pozom x z planami na y " i obieram plan treningowy i go realizuję: planowo, regularnie i tylko to (oczywiscie plan zaklada i relaks -np terenem....) w danym celu, potem startuje i wszystko jest pod te starty ulozone - i mój i konia trening (i ten typowo pod dyscyplinę, ale i ogólnorozwojowy), dieta, ale i inne aktywnosci, etc - to będize sport.... czy duzy czy maly -nie istotne.
sport to nie (nie tylko) poziom umiejętności, tylko sposób uprawiana dyscypliny! mozemy być na z=poziomie gp a jezdzić reakreacyjnie, mozemy trenowac sportowo - na sporo (czasowo) niższym!
...wtedy nie skikam dla frajdy i jak mam ochote, tylko wtedy kiedy mam w planie, nie zmieniam planu "bo mam ochotę". oczywiscie potrzeby jest mentor. czy na kazdy trening czy w czesci dyscyplin co którys, ale zawsze wyznaczający co robic miedzy.
czasem przestaje być milo i zdrowo bo liczy się wynik. sport (taki typowy- nie reakreacja) nie jest zdrowy. w zadnej dyscyplinie. nawet szachy 😉

inny przykład- tenis - albo chodzimy sobie popykać dla frajdy z przyjaciółmi co jakiś czas(nawet regularnie, ale rzadko - nie 10x w tyg.), albo mamy cel. regularny konkretny trening - i gra i ogolnorozwojówka i np. basen i cos tam...). i tu juz krew pot i łzy..nie ma że nie mam ochoty. trening to trening.

no ja tak to widze wg definicji takich oficjalnych i ...bio 😉

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
13 lutego 2015 17:47
Plusem rekreacji jest też m.in. to, że jeździ się na różnych koniach co też jest bdb szkołą dla jeźdźca.
Horse-art im dłużej was czytam, tym bardziej dochodzę do wniosku, że myślę zła rekreacja, bo mnie źle uczono i tak jak pisałam wcześniej wielu rzeczy mi nie pokazaon.
Szkoda, że ja nie trafiłam, wcześniej na fajnych ludzi i fajnych koni.  😡
fanelia   Never give up
13 lutego 2015 18:11
Ja również długo błądziłam, dobre ponad 10 lat. Gdyby szybciej ktoś pokazał mi lepszą drogę (że w ogóle jest!) to bym teraz była jeździecko o sto mil stąd. Niestety trafiłam na szkółki, gdzie uczono tylko do pewnego etapu i nawet nie miałam pojęcia, że coś jest dalej. Dopiero kiedy założyli mi internet, zaczęłam się dowiadywać, że jest coś ponad to :p ale wtedy również uważałam to za totalnie nieosiągalne, bo niby jak miałabym to wykonać na szkółkowych tuptusiach? W ramach desperacji objeździłam wszelkie okoliczne stajnie, często zmieniałam ośrodki, szukałam "czegoś więcej". Dopiero jak przypadkiem dostałam propozycję pierwszej dzierżawy i jazdy u trenerki wszystko się zmieniło, wydzierżawiłam konia, na którym mogłam się uczyć i trafiłam na wspaniałą osobę, która mnie uczyć zaczęła. I dopiero tu się zaczęła jakaś konkretna edukacja, bo wcześniej głównie na koniu podróżowałam i straciłam na to wiele lat.

Teraz sama prowadzę jazdy i wszystkim uczniom powtarzam, że są na początku drogi, że są dalsze możliwości, różne dyscypliny, mówię o piramidzie ujeżdżenia i tłumaczę uczniom, gdzie się na niej z koniem znajdują. Chcę, żeby wiedzieli, co mogą osiągnąć, w którym punkcie drogi są (jeśli można w ogóle określić taki punkt), a przede wszystkim, co jeszcze dalej mogą spotkać jeżdżąc. Tłumacze, że jeśli nauczą się tego, to w przyszłości przyda im się to do czegoś... itd. Nie chcę, żeby potem po paru latach stwierdzili, że wydali kupę forsy, a rozwinęli się niewiele. Owszem mam jeźdźców, którzy chcą jeździć rekreacyjnie na poziomie brązowej odznaki i po prostu pilnuję, żeby robili to na bardzo wysokim poziomie, nie robiąc szkody koniowi i sobie, żeby byli w równowadze, ale nie naciskam, by szli dalej, skoro nie chcą. Natomiast innego jeźdźca przygotowałam ujeżdżeniowo, a teraz poszedł dalej w skoki u lepszej instruktorki, czego ja mu nie mogłam zapewnić na swoim koniu, ale zrobiłam co mogłam, żeby miał jak najlepsze podstawy i mógł pójść dalej. Uważam, że to jest uczciwe podejście do klienta.
Fanelia szkoda, że nie trafiłam na kogoś takiego jak ty!  :kwiatek:  Ja nie chowam urazy, do tych co byli. Ale tak trochę mi żal siebie, że tyle lat wydawało mi się, że to co jest ponad mnie, jest nieosiągalne  😕  Teraz świat mi się otwiera, na wiele spraw (tych typowo umiejętności jeździeckich).
A mogę spyttać, w którym momencie, tego jeźdźca wysłałaś dalej do tej lepszej trenerki? Umiesz powiedzieć, co on umiał, a czego nie umiał i tak ogólnie na jakim był poziomie?
Bo włąsciwie do tego zmierzał ten temat, jak go pisałam, żeby poznać wasze zdanie, kiedy jest ten moment, żeby pójść dalej  :kwiatek:
Na jakim poziomie umiejętności można zrezygnować z rekreacji?


Sama sobie odpowiedziałaś na to pytanie:

Po pewnym czasie jeździec przestaje się rozwijać i rekreacja nie może już wiele zaoferować.
Czas na zmiany to ten, w którym czujesz, że przestajesz się rozwijać, mimo prób kontynuowania nauki w różnych stajniach, do których masz dostęp.
Dobrze Moona tylko chodzi mi o to, że jest to sprawa indywidualna dla każdago? Czy może da się na to odpowiedzieć ogólnie, np. jeździec który ma brązową odznakę, to już może "iść dalej"?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
13 lutego 2015 18:32
Niektórzy nie czują potrzeby wychodzenia ponad to, co daje im jazda rekreacyjna, w grę wchodzą też czynniki czasowe i finansowe.

Jak ktoś czuje że jednak chce czegoś więcej, zawsze może wejść w układ typu półdzierżawa.

Tak, moim zdaniem to jest bardzo indywidualna sprawa. Bo to nie jest tylko kwestia umiejętności, ogromną rolę odgrywa tu dojrzałość psychiczna.

Brązowa odznaka nie jest dla mnie absolutnie żadnym wyznacznikiem ani umiejętności ani dojrzałości. Widuję co jakiś czas ludzi podchodzących do egzaminu (i części o dziwo: zdającej go) i poziom jest naprawdę skrajnie różny.
E., spróbuję ci wyjaśnić, czemu w "zorganizowanej grupowej szkółce jeździeckiej" w zasadzie nie prowadzi się nauki ujeżdżenia (i rzadko kiedy skoki). Z punktu widzenia "tego z ziemi". Bo - prowadzący instruktaż nie jest Światowidem. Ilość błędów możliwych do popełnienia przy prostym przejściu - jest... znaczna. Ilość błędów przy prostym ustępowaniu zadu od łydki... większa 🙂 Ucząc kogoś łopatką do wewnątrz trzeba temu poświęcić maks uwagi, i  nie do przewidzenia jest czas, w którym adept "zajarzy" (nawet gdy ma obkutą teorię - to nie ma nic do rzeczy). Żeby zajarzył szybciej - trzeba reagować (instruktor) jeszcze ZANIM podopieczny popełni błąd = trzeba mieć wyczuloną uwagę.

I teraz: a) NIKT nie zniesie takiego napięcia uwagi całymi godzinami (dniami, tygodniami) bez wypalenia b) nie sposób (niemal - o tym za chwilę) ogarnąć kilku osób, więcej niż 2-3 (a do trzech to już trzeba nie byle kogo) c) NIKT nie jest chętny płacić za wzmożony wysiłek instruującego (jak jest, to nie ma problemu, np. Poland Park 🙂, instruktorów można wymieniać jak mają dość) d) konie, od których nie wymaga się wiele na co dzień (a nie wymaga się, bo trzeba by wymagać od jeźdźców) "zapominają" co umiały e) konie szkoleniowe, traktowane chaotycznymi bodźcami ze strony uczących się (i nie - nie chodzi o "obijanie i szarpanie"😉 wpadają w dezorientację.

Niekoniecznie cię "doili". Może - nie mieli możliwości szkolić cię na wyższym poziomie. Powinni powiedzieć, że nie mogą? A wiedzieli???, że chcesz czegoś więcej? Powiedziałaś im czego chcesz, oczekujesz? WIEDZIAŁAŚ czego chcesz? Mieli wiedzieć za ciebie?

Wracam do pewnej sprawy. Podstawowym powodem, że ze szkółek niemal nie da się wynieść nic więcej niż "poruszanie się w 3 chodach" jest... niechęć do jazdy W ZASTĘPIE. To zastęp umożliwia instruktorowi nieco trudniejsze szkolenie. Gdy wszyscy w konkretnych miejscach wykonują konkretną woltę - i sami widzą, że/gdy błądzą i łatwiej instruktorowi wychwytywać zasadnicze błędy u wszystkich. Zastęp luzem może ćwiczyć ustępowanie po przekątnej. Zastęp może ćwiczyć przejścia galop-stęp-galop. gdy wszyscy w zastępie w tym samym momencie wykonają "stój" - każdemu po kolei można powiedzieć, czego zabrakło w jego przejściu. Zastęp może kolejno jechać na przeszkódkę czy szereg gimnastyczny. Itd. Że o znajomości figur na ujeżdżalni i zasad poruszania się - ledwo wspomnę.

Trzeba uczciwie powiedzieć, że nie tylko adepci nie chcą jeździć w zastępach (w różnych szykach). Także instruktorzy nie chcą prowadzić zastępów (nie licząc niesławnego "tramwaju" na ogonach) bo: a) to wymagające i więcej pracy b) skąd brać do tego motywację? c) nie umieją - bo sami w zastępie nigdy nie jeździli.

I tym sposobem mamy przeskok w procesie szkolenia. Pomiędzy "daję sobie radę w 3 chodach" a indywidualnym treningiem na koniu do wyłącznej (czy 1/2, 1/3) dyspozycji.
E., spróbuję ci wyjaśnić, czemu w "zorganizowanej grupowej szkółce jeździeckiej" w zasadzie nie prowadzi się nauki ujeżdżenia (i rzadko kiedy skoki). Z punktu widzenia "tego z ziemi". Bo - prowadzący instruktaż nie jest Światowidem. Ilość błędów możliwych do popełnienia przy prostym przejściu - jest... znaczna. Ilość błędów przy prostym ustępowaniu zadu od łydki... większa 🙂 Ucząc kogoś łopatką do wewnątrz trzeba temu poświęcić maks uwagi, i  nie do przewidzenia jest czas, w którym adept "zajarzy" (nawet gdy ma obkutą teorię - to nie ma nic do rzeczy). Żeby zajarzył szybciej - trzeba reagować (instruktor) jeszcze ZANIM podopieczny popełni błąd = trzeba mieć wyczuloną uwagę.
A jesteś "tym z ziemi"? Bo dość fajnie to opisujesz, więc chyba tak  :kwiatek:
No, ale to nie jest tak, że instruktor jest po to, żeby instruuować? A jeżeli nie może, bo (brak mu uwagi, czasu, możliwości, etc.) to chyba powinien to powiedzieć uczniowi. "Słuchaj jest to i to i to, ale tego się u mnie nie nauczysz". Tak jak pisała to to Fanelia. Ja rozumiem, że są trudności, ze nie da się "w rekreacja", ale czemu instruktor nie mówi tego wprost? Bo co? Bo liczy się kliento-kasa?
Przepraszam, rozumiem że się nie da, ale nie rozumiem, czemu trzeba być w tym takim układzie?
Ja bym chciała, żeby instruktor mówi o wszystkich błędach! Jeżelei uważa, że do tego potrzebna jest jazda jeden na jeden (w sensie instruktor/uczeń< to niech to mówi!

I teraz: a) NIKT nie zniesie takiego napięcia uwagi całymi godzinami (dniami, tygodniami) bez wypalenia b) nie sposób (niemal - o tym za chwilę) ogarnąć kilku osób, więcej niż 2-3 (a do trzech to już trzeba nie byle kogo) c) NIKT nie jest chętny płacić za wzmożony wysiłek instruującego (jak jest, to nie ma problemu, np. Poland Park 🙂, instruktorów można wymieniać jak mają dość) d) konie, od których nie wymaga się wiele na co dzień (a nie wymaga się, bo trzeba by wymagać od jeźdźców) "zapominają" co umiały e) konie szkoleniowe, traktowane chaotycznymi bodźcami ze strony uczących się (i nie - nie chodzi o "obijanie i szarpanie"😉 wpadają w dezorientację.
Tego nie wiedziałam, z punktu widzenia klienta. No, może poza tymi końcmi 🙂

Niekoniecznie cię "doili". Może - nie mieli możliwości szkolić cię na wyższym poziomie. Powinni powiedzieć, że nie mogą? A wiedzieli???, że chcesz czegoś więcej? Powiedziałaś im czego chcesz, oczekujesz? WIEDZIAŁAŚ czego chcesz? Mieli wiedzieć za ciebie?
Kiedyś nie wiedziałam tyle co dziś. Więc skąd mam wiedzieć, czego oczekiwać, jeśli instruktor mi mówi, że to i to jest tylko dla mega-hiper sportowców, a nie dla rekreancji? Więc mu wtedy nie wiedząc, ufałam. Jakbym wiedziała, to bym się domagała! Ale skąd miałam wiedzieć?
Głupia byłam  😕
E = Trzeba było spróbować gdzie indzie , zasięgnąć opinii ,popytać innych ludzi ,sprawdzić, a nie tkwić w układzie bo tak wygodnie. Oni nie mieli interesu wypuszczać klienta i to jest największy problem Instruktorów Rekreacji , brak kompetencji na wyżej , brak chęci samodoskonalenia się i dalszego  szkolenia. Chcą zarabiać cały czas a najchętniej na niewiedzy klienta , czyli są nieuczciwi . Znam Imstruktora Rekreacji który zaczął Trenować z trenerem i startować w zawodach żeby poszerzyć swoją ofertę  bo szkoda mu tracić klientów.  😉 Sam prowadzi ośrodek i zatrudnia Instruktorów ale się kształci żeby móc klientów prowadzić dalej. A staruje po to żeby klient wiedział że jest kompetentny . Taki mamy rynek.
E = Trzeba było spróbować gdzie indzie , zasięgnąć opinii ,popytać innych ludzi ,sprawdzić, a nie tkwić w układzie bo tak wygodnie. Oni nie mieli interesu wypuszczać klienta i to jest największy problem Instruktorów Rekreacji , brak kompetencji na wyżej , brak chęci samodoskonalenia się i dalszego  szkolenia.

Niewątpliwie masz rację  :kwiatek:  Dorosłam do zgadzania się ze Smoczkiem  😁
Szkoda, że kiedyś byłam taka głupia i zamknięta  😕 😡  To nawet nie o wygodę chodzi, a o tą niewiedzę, że np. mogę z koniem zrobić łopatkę i to nie jest jakaś czarna magia  😡
i jeszcze z punku tego na ziemi...
ludzie coraz rzadziej chcą się uczyć (!)
ciężko, rozpoznać te pojedyncze przypadki, szczególnie jesli nic nie mówią....

ale i zapytani - wieksozśc klientów mówi, ze chce, ale jak zaczynasz uczyć - czyli wymagać, krytykować (konstruktywnie) to się okauje, ze jesteś be... bo jak to? jak źle siedze?! siedze idealnie! w 2-giej stajni mówili ze super! mam galopowac ze stępa? jakieś sztuk wyczyniać calym ciałem? co to za szkapy! w stajni x galopują od "cmok"! (albo czegoś tam) mam łudki dawac? dosiad? e? co to za konie beznadziejne ze trzeba az tak..jakies trupy nienauczone.... w innej same ruszają.... itd....

kolejna rzecz - poczucie sensu i bezsensu. jesli trafia się perełka (że jakiś nie anty-talent czy nawet talent) - to raz na jakiś czas, a i tak 80% perelek nie jeździ regularnie... (albo przez tylko jakis czas, a na bank za rzadko)
to wlasnie nie masz nawet checi już się wysilać na maksa, zeby uczyć szczególików.... bo nie ma to sensu - bo albo się okaze, ze to ktoras z poprzednich typów, albo coś tam jeszcze

jak jest osoba pilna, regularna - to tak. wtedy można. wtedy się chce i wtedy jest sens.

a... i czego mamy niby uczyć - jakich figur, mega precyzyjnych sygnałów jak delikwent nie moze opanowac podstaw?

narzekacie na nudne treningi, na banały - a może popatrzcie co robicie(czy obserwowana grupa) zle ?
że tylko "plecy prosto pieta w dol noga do konia!" itp?
a jak uczyć ustepowan, piruetów, skoków, jak ktos nawet tego nie moze opanowac? jak mu lapy lataja z nogami jak pajacyk?  jak ma to kon zrozumiec? jak ciagle jakis bezsensowny sygnal dostaje od delikwenta? czarodizejską kule mu dać?

instruktor to raz, ale uczeń to 2. najlepszy na swiecie samą poradą i jedna jazda na x czasu nie nauczy jak delikwent nie chce, nie może....

urozmaicam jazdy - szczegolnie dzieciom - jakieś elementy trialowe, jakies tam slalomy labirynty , jak obozy to i jais dzien z woltyzerką, cwiczeniami  roznymi... dla funu. i przemycenia lekcji.
bo dzieciaki nawet te z talentem - czesto wolą niz trening jakeis wyglupy. no i dobrze...to dzieci.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się