koń kontra samochód - wypadki koni na drodze

wiecie co mnie to wkurza mnie wypowiedź świadka .Dziecko mu płacze, który normalny rodzic pozwala dziecku oglądać na takie sceny. Przypuszczam że policjant nie zakradał się do konia , zastrzelenie na pewno poprzedzałay jakieś działania. Ja mam dwoje dzieci i do głowy by mi nie przyszło żeby pozwolić im patrzeć na takie sceny kurde przecież nikt nikomu nie kazała stać i patrzeć  🤔 tym bardziej że policja kazała się odsunąć . Ludzie to są jednak durni. Jak u nas niedaleko domu samochód potrąciła łanię to też był korek  jechałam z moją córką zagadywaliśmy ją wygłupialiśmy się byle tylko odwrócić uwagę i wiecie co udało się dziecko nie wpatrywało się w ranne zwierze i nie płacze mi po nocach
derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
31 grudnia 2011 20:04
wesoła masz 100% racji, myślę tak samo. Ale gdzie tam przecież można zamieszanie narobić, będziemy w telewizji, może mała afera....-takie myślenie.
Brak słów, śmierć zwierzęcia kontra kilka nieprzespanych nocy dziecka-czemu można było po prostu zapobiec gdyby się chciało. Gdyby koń dostał strzykawką
byłby gorszy widok. Koń, wstaje, upada, walczy, wbijają igłę za igłą.....i koń nie żyje. Potem mówiłby, że mu dziecko do lekarza nie pójdzie bo się panicznie boi nie wspominając o zastrzykach. Ręce mi już opadły
Co do przypadkowego weta.
Andrzej Lisowski prowadzi na codzień klinikę małych zwierząt oraz ambulatorium. Posiada także specjalizację do koni. Był (jest?) przewodniczącym Izby Lekarsko-Weterynaryjnej lub coś tego typu 😉

Co do ilości morbitalu w klinikach - zdarzyło mi się kiedyś, że walczyłam o życie konia! Dziś wiem, że bez sensu i za długo. W końcu padła decyzja i k***wa nie było jak!!! Wraz z wetem obdzwoniliśmy kilkanaście klinik i nic! Policja odmówiła pomocy! W końcu wybłagałam znajomego leśniczego, ale pod warunkiem, ze dostanie pismo od weta i nikt się nigdy nie dowie o tym. Na szczęście w momencie kiedy przyjechał - koń odszedł sam. Ale można było to zrobić kilka godz wcześniej!!!

Co do humanitarnej śmierci - może niech się wypowiedzą Ci co widzieli taką śmierć? Niech się wypowiedzą Ci co widzieli jak koń po strzale w głowę upada martwy zanim zdąży strzał usłyszeć! Albo Ci co widzieli konia z połamaną nogą, czy choćby ogiera usypianego do kastracji, jak się zatacza i walczy by ustać zanim upadnie. Strach i przerażenie w jego oczach. A potem walkę o każdy oddech po podaniu morbitalu. Często drgawki, rzucanie się, aj, aj, aj...

Pomijam juz fakt godzinnego czekania na "zdobycie" zastrzyku ;/


[quote author=Nasturcja-Renata link=topic=8594.msg1243044#msg1243044 date=1325335872]
pytałam czy przypadkowy wet może zadecydować o uśpieniu/zastrzeleniu konia (tudzież innego zwierza) bez zgody właściciela  😉
[/quote]

tak, wet może zdecydować o uśpieniu/ zastrzeleniu zwierzęcia bez zgody, wiedzy, a nawet przy zdecydowanym sprzeciwie właściciela. Choć to ostatnie rzadko (wcale?) nie jest wykorzystywane ze względu na ciążącą odpowiedzialność gdyby właściciel jakimś cudem udowodnił wetowi błąd i wskazał choćby minimalną szansę na wyleczenie.


[quote author=horse_art link=topic=8594.msg1241609#msg1241609 date=1325243029]

tyle że tak uśpionego chemicznie zwierzaka nie można zostawić na poboczu...trzeba go zutylizować! jeśli zostanie taka padlina zjedzona, nawet tylko pogryziona przez inne zwierzęta - one tez umrą. tylko powoli i w męczarniach.

u znajomych lekarka usypiała swojego konia (czy ludzkimi czy vet lekami to już nie wiem), padlina leżała kilka dni w oczekiwaniu na firme od utylizacji. po kilku dniach psy zaczęły chorować (konie też były jakieś "dziwne"😉 -  powolne ale silne rozwijanie się objawów głównie neurologicznych (np porażenia mięśni- niedowład, nietrzymanie moczu itp, osłabienie zmysłów) aż do niewydolności wielonarządowej. podejrzewaliśmy jakiś wirus, różne zatrucia, nawet kleszcze .... w efekcie jeden został uśpiony w stanie już nie rokującym, (drugi z dużo lżejszymi obj -tylko poczatkowymi - wymioty itp)wyzdrowiał). po badaniach wszelakich i widmie jakiejś epidemii, stajenny przypomniał sobie, że psy kręciły się przy zwłokach i widział nadgryzioną chrapę.... - taki minimalny kontakt z krwią wystarczył do śmiertelnego zatrucia.
[/quote]

nie wierzę!
morbital to nic innego jak narkotyk! Jeszcze do niedawna był stosowany przy operacjach do narkozy! Jednak ze względu na komplikacje ostatnio zastąpiony najpierw ketaminą, a potem narkozą wziewną. Jednak napewno zjedzona padlina nie spowoduje takich objawów!!! Nie raz widziałam psy czy koty, które zjadły jądra po kastracji. Może były nieco ospałe, ale nic im nigdy nie było!
Ale tekst, ze konie zaczęły chorować przebił wszystko!!! Po pierwsze dlaczego konie miały "dostęp" do swojego martwego kolegi??? Po drugie, od kiedy konie jedzą padlinę?!?!?!


wszystkie moje koty i mały pies, które zdarzyło mi się usypiać w weta dostawały shota w serducho.



bo tak działa najlepiej. Jednak jest duże ryzyko trafienia nie w serce, a płuca. Często tak się usypia nowonarodzone niechciane zwierzaki. Przy błędzie, cierpienie jest makabryczne!!!



Gdyby koń dostał strzykawką
byłby gorszy widok. Koń, wstaje, upada, walczy, wbijają igłę za igłą.....i koń nie żyje. Potem mówiłby, że mu dziecko do lekarza nie pójdzie bo się panicznie boi nie wspominając o zastrzykach. Ręce mi już opadły



ah, dokładnie...
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
31 grudnia 2011 22:09
Nasturcja-Renata, strzaskana kość skokowa. Z kolanem jeszcze chyba dałobny radę działać... Zresztą, teraz to już bez znaczenia.
Gillian   four letter word
01 stycznia 2012 19:57
calisaneri, ominęłaś ważną część kolejnej wypowiedzi mojej :

najlepiej pod kontrolą usg się wbijać.


[quote author=horse_art link=topic=8594.msg1241609#msg1241609 date=1325243029]

tyle że tak uśpionego chemicznie zwierzaka nie można zostawić na poboczu...trzeba go zutylizować! jeśli zostanie taka padlina zjedzona, nawet tylko pogryziona przez inne zwierzęta - one tez umrą. tylko powoli i w męczarniach.

u znajomych lekarka usypiała swojego konia (czy ludzkimi czy vet lekami to już nie wiem), padlina leżała kilka dni w oczekiwaniu na firme od utylizacji. po kilku dniach psy zaczęły chorować (konie też były jakieś "dziwne"😉 -  powolne ale silne rozwijanie się objawów głównie neurologicznych (np porażenia mięśni- niedowład, nietrzymanie moczu itp, osłabienie zmysłów) aż do niewydolności wielonarządowej. podejrzewaliśmy jakiś wirus, różne zatrucia, nawet kleszcze .... w efekcie jeden został uśpiony w stanie już nie rokującym, (drugi z dużo lżejszymi obj -tylko poczatkowymi - wymioty itp)wyzdrowiał). po badaniach wszelakich i widmie jakiejś epidemii, stajenny przypomniał sobie, że psy kręciły się przy zwłokach i widział nadgryzioną chrapę.... - taki minimalny kontakt z krwią wystarczył do śmiertelnego zatrucia.


nie wierzę!
morbital to nic innego jak narkotyk! Jeszcze do niedawna był stosowany przy operacjach do narkozy! Jednak ze względu na komplikacje ostatnio zastąpiony najpierw ketaminą, a potem narkozą wziewną. Jednak napewno zjedzona padlina nie spowoduje takich objawów!!! Nie raz widziałam psy czy koty, które zjadły jądra po kastracji. Może były nieco ospałe, ale nic im nigdy nie było!
Ale tekst, ze konie zaczęły chorować przebił wszystko!!! Po pierwsze dlaczego konie miały "dostęp" do swojego martwego kolegi??? Po drugie, od kiedy konie jedzą padlinę?!?!?!

[/quote]

ja nie napiałam że konie jadły padline ;/ psy i konie po tym usypianiu i zabieraniu zwłok dziwnie sie zachowywaly - byly osowiałe itd. jedenemu z psów objawy narastały z dnia na dzień. obawialismy się że to jakiś wirus. wszelkie badania porobione. i nic.
->a konie poprostu widziały wyciąganie zwłok koleżanki - to była reakcja stresowa a nie chorobowa. ale nie skojarzyliśmy tego od razu.
niewiem jaki środek dostał ten usypiany koń, ale dostał go dużo. usypiająca dała go duzo wiecej niż zalecono jej dawkę. może to miało wplyw? koń dostał b. dużą ilość leku po którym padł. pies pogryzł tego konia i też padł czyli lek zadzialał tak samo - na psa przecież potrzebna mniejsza dawka, tyle co zjadł z krwią konia który dostał za dużo wystarczyło,  żeby spowodować takie objawy i śmierć w rezultacie. pies nie był też młody i silny -wiec org nei wygrał. pies nei miał możliwości zjeść żadnej innej trutki.
a kastrowany koń nie dostaje takiej dawki żeby umrzeć prawda? no i teraz to już inny lek - bezpieczniejszy. dlatego jak zjedzą te jądra - są "tylko" osowiałe - bo zjadają dużo mniejszą dawkę!.
na prawde b. dużo dociekaliśmy i to jedyne sensowne wytłumaczenie ... tak też nam powiedzieli weci i w woj. inspekcji wet. potwierdzili kolejni (ja naprawdę bałam się że to coś zakaźnego, wiec obdzwoniłam wiele miejsc, latałam z badaniami ....)

możemy się mylić oczywiście - ale logiczniejszego wytłumaczenia po prostu nie znaleźliśmy. taki był ciąg przyczynowo skutkowy.
Dava   kiss kiss bang bang
01 stycznia 2012 23:44
Przecież nie napisałam o ratowaniu za wszelką cenę, ani o tym, że podważam decyzję weterynarza. Ogarnijcie się laski trochę, bo chyba wam za bardzo ciśnienie skacze  😀iabeł:

To moje luźne rozważania o tym, jak czasami się życie układa (niekoniecznie patrząc na ten przypadek!). Nieuleczalne choroby 'goją się jak na psie', a drobne urazy prowadzą do śmierci. Odzywacie się tak jakbyście życia nie znały. Ile koni powinno galopować już sobie po 2stronie tęczy?

Nigdy nie byłam i nigdy nie będę za ratowaniem 'na siłę' i przedłużaniu sztucznie cierpienia (nowotwory, agonie itd.). Mówię tylko, że w przypadku złamania nóg u konia w dzisiejszym XXI wieku (zakładając, że właściciel ma fundusze) to jest wielka szansa na odratowanie konia i doprowadzenie go do sprawności.

No to co, ktoś ma ciężko kolkującego konia. Przyjeżdża weterynarz i po badaniu mówi, że jest bardzo źle i jak na jego oko za późno i nie wiadomo czy operacja coś da. I co powinno się uśpić zwierzę? Przecież kurde strasznie cierpi i ma się 10% szansy, że dojedzie się na czas do kliniki (a transport ciężki jak nie wiem), a później 40%, że koń przeżyję więcej niż 3dni. Kurde jakoś ludzie nie walą koniowi kulki w łeb, tylko pakują go do przyczepy i zapieprzają 200km do kliniki na operacje. Sadyści nie?

Tu na forum też jest wiele koni, które nie powinny skakać, chodzić UJ, biegać bez podków albo nawet żyć, a jednak cuda się zdarzają. Czasami trzeba na takie sytuacje popatrzeć z jakąś nadzieją  😉

Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
02 stycznia 2012 08:27
Tylko trzeba odróżnić pomiędzy walką o zwierzę, bo jest realna szansa, że się mu pomoże, a pomiędzy walką o z góry przegraną sprawę, kiedy koniowi dostarcza się tylko dodatkowych cierpień, bo właściciel nie ma na tyle przysłowiowych jaj, żeby podjąć decyzję o uśpieniu.
Dava, a zdajesz sobie sprawę ile jest przypadków, że przy kolce rozcinają konia i zaszywają bo już nic nie da się zrobić?
Ja osobiście znam przypadek, w którym po pierwszej operacji była konieczna druga i wet powiedział że jest 5-10% szans, że koń przeżyje i że jego zdaniem to nie ma sensu, bo będzie cierpiał koszmarnie. Właściciel miał kasę na drugą operację i pewnie jeszcze na 5 ale nie pozwolił na nią. Z szacunku do własnego konia.

I tak, wiem co najmniej o 2 kolkach w których wet już tylko kazał wyprowadzić konia z boksu - inna sprawa, że właściciele wykazali się skrajną głupotą.
Więc nie zawsze się ratuje za wszelką cenę i podejmuje operacje.
Dava   kiss kiss bang bang
02 stycznia 2012 10:13
Oczywiście, że tak jest.
Uważam,że ciężko jest postawić twarda granicę między realną walką o życie zwierzęcia, a walką w imię samej walki. Nikomu nie życzę podejmowania takich decyzji  🙄
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
02 stycznia 2012 10:34
[quote author=horse_art link=topic=8594.msg1244596#msg1244596 date=1325461160]


[quote author=horse_art link=topic=8594.msg1241609#msg1241609 date=1325243029]

tyle że tak uśpionego chemicznie zwierzaka nie można zostawić na poboczu...trzeba go zutylizować! jeśli zostanie taka padlina zjedzona, nawet tylko pogryziona przez inne zwierzęta - one tez umrą. tylko powoli i w męczarniach.

u znajomych lekarka usypiała swojego konia (czy ludzkimi czy vet lekami to już nie wiem), padlina leżała kilka dni w oczekiwaniu na firme od utylizacji. po kilku dniach psy zaczęły chorować (konie też były jakieś "dziwne"😉 -  powolne ale silne rozwijanie się objawów głównie neurologicznych (np porażenia mięśni- niedowład, nietrzymanie moczu itp, osłabienie zmysłów) aż do niewydolności wielonarządowej. podejrzewaliśmy jakiś wirus, różne zatrucia, nawet kleszcze .... w efekcie jeden został uśpiony w stanie już nie rokującym, (drugi z dużo lżejszymi obj -tylko poczatkowymi - wymioty itp)wyzdrowiał). po badaniach wszelakich i widmie jakiejś epidemii, stajenny przypomniał sobie, że psy kręciły się przy zwłokach i widział nadgryzioną chrapę.... - taki minimalny kontakt z krwią wystarczył do śmiertelnego zatrucia.


nie wierzę!
morbital to nic innego jak narkotyk! Jeszcze do niedawna był stosowany przy operacjach do narkozy! Jednak ze względu na komplikacje ostatnio zastąpiony najpierw ketaminą, a potem narkozą wziewną. Jednak napewno zjedzona padlina nie spowoduje takich objawów!!! Nie raz widziałam psy czy koty, które zjadły jądra po kastracji. Może były nieco ospałe, ale nic im nigdy nie było!
Ale tekst, ze konie zaczęły chorować przebił wszystko!!! Po pierwsze dlaczego konie miały "dostęp" do swojego martwego kolegi??? Po drugie, od kiedy konie jedzą padlinę?!?!?!

[/quote]

ja nie napiałam że konie jadły padline ;/ psy i konie po tym usypianiu i zabieraniu zwłok dziwnie sie zachowywaly - byly osowiałe itd. jedenemu z psów objawy narastały z dnia na dzień. obawialismy się że to jakiś wirus. wszelkie badania porobione. i nic.
->a konie poprostu widziały wyciąganie zwłok koleżanki - to była reakcja stresowa a nie chorobowa. ale nie skojarzyliśmy tego od razu.
niewiem jaki środek dostał ten usypiany koń, ale dostał go dużo. usypiająca dała go duzo wiecej niż zalecono jej dawkę. może to miało wplyw? koń dostał b. dużą ilość leku po którym padł. pies pogryzł tego konia i też padł czyli lek zadzialał tak samo - na psa przecież potrzebna mniejsza dawka, tyle co zjadł z krwią konia który dostał za dużo wystarczyło,  żeby spowodować takie objawy i śmierć w rezultacie. pies nie był też młody i silny -wiec org nei wygrał. pies nei miał możliwości zjeść żadnej innej trutki.
a kastrowany koń nie dostaje takiej dawki żeby umrzeć prawda? no i teraz to już inny lek - bezpieczniejszy. dlatego jak zjedzą te jądra - są "tylko" osowiałe - bo zjadają dużo mniejszą dawkę!.
na prawde b. dużo dociekaliśmy i to jedyne sensowne wytłumaczenie ... tak też nam powiedzieli weci i w woj. inspekcji wet. potwierdzili kolejni (ja naprawdę bałam się że to coś zakaźnego, wiec obdzwoniłam wiele miejsc, latałam z badaniami ....)

możemy się mylić oczywiście - ale logiczniejszego wytłumaczenia po prostu nie znaleźliśmy. taki był ciąg przyczynowo skutkowy.
[/quote]

Ale jak można usypiać (uśmiercać) zwierzę przy innych zwierzętach?  🤔 Jak w stajni klacz się wykrwawiała po rozcięciu brzucha, to konie były wywalone na pastwisko. Tylko 2-miesięczny źrebulec tej klaczy do boksu został upchnięty. A jak w gospodarstwie, w którym stoi mój koń mieli ubijać zwierzę, to konia przeprowadzali na łąkę, z której nie mógł zobaczyć cierpienia zwierzęcia.
Ja byłam świadkiem usypiania konia poprzez strzał w głowę. Na moje nieszczęście był to mój koń, uważam, że jest to najbardziej humanitarny sposób , oczywiście po podaniu środka na uspokojenie i tak dalej  jak dostał mój koń. Nie widziałam jak koń upada bo on akurat leżał ale podejrzewam jak to wygląda. Strzał i koń umiera.

ktoś napisał, że konia ze złamaną nogą należy leczyć a wiesz mi, że próbowałam, na wstępie powiedziałam wet. że konia nie uśpię dzwoniliśmy chyba do 3 klinik nikt go nie chciał- złamanie za poważne było. Wiec proszę nie mów że da rade to wyleczyć.

Nasturcja-Renata łącze się w bólu  :kwiatek:

I będę bronić tego weta, wybrał najlepszą metodę w tym przypadku
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
02 stycznia 2012 20:16
Na ulicy są inne realia niż w stajni. My na dwóch złączonych uwiązach rozwiesiliśmy derki, a na dole ustawiliśmy kostki słomy, żeby nic nie było widać. Na derkach wisiała też kartka "Nie wchodzić", druga taka zawisła od strony drzwi, żeby żaden z klientów nie wszedł (sobota, koniec sezonu, tłum ludzi). Chyba oprócz pensjonariuszy i obsługi stajni nikt nie zorientował się, że za zasłoną usypiany jest koń. A konie z tej części stajni zostały przeprowadzone do drugiej części.
Nasturcja-Renata   Moi trzej mężczyźni :)
02 stycznia 2012 20:29
Chuda  :kwiatek: dziękuję. Mimo, że to już trochę ponad 2 lata, to dalej mnie boli, że jej nie ma  🙁 Przepraszam za  🚫 wiem, że to nie ten temat
ja niestety też musiałam podjąć decyzję o odesłaniu konia na zielone łąki była to najtrudniejsza decyzja, też niestety długo zwlekałam kobyłka miała 31 lat i jakto starość najpierw problemy z nogami potem, osłabiona nie chciała wstawać, usypialiśmy na leżąco bo w sumie leżała to była dla mnie tragednia i nigdy w  życiu nie chce patrzeć na usypiane zwierzę... patrzyła na mnie oczami które już nigdy nie zaznaja bólu zastrzyk działał powoli łzy jej leciały jak grochy ja gładziłam po grzywie i pysiu który tak kochałam cos we mnie pekło tak się rozryczałam a kobyłka co...podniosła łep wskazała mi drzwi bym wyszła,wygfladało to tak jakbym  miała nie płakac bo jej lepiej odchodzi do krainy gdzie nigdy nie bedzie czuła bólu;-((( ale ja go czułam...traciłam moje marzenie- konia który był idealem wykupiona od rolbnika który wykorzystywał ja do granic możliwości dawała mu rebaki to była super jak już ich nie miała to...usypianie zwierząd to niestety cięzka sprawa i nie padaja tak odrazu pach tylko dostaja leki serce coraz wolniej bije,oddech spłyca sie...przepraszam... 😕
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
03 stycznia 2012 17:30
olcia86 - a idź Ty, poryczałam się!!!
http://informacjelokalne.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1497:hubertus-z-tragedi-w-tle&catid=12:kryminalne&Itemid=21

Taki wypadek miał miejsce w 2010 roku, na jednym z hubertusów. Koń zginął przez nieumyślność i głupotę powożącego. Jednego utrzymali, drugi uciekł i biegnąc kawał drogi na oślep wpadł na ruchliwą ulicę pod dwa samochody, niestety padł na miejscu...
http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/136510,kon-stratowal-turystow-na-gubalowce.html



i znowu "szalony koń" na Gubałówce...
bogu-ducha winne zwierzę - morderca kobiet i dzieci...
ofiara bezmyślności ludzkiej
deborah   koń by się uśmiał...
20 stycznia 2012 09:48
szczególnie fajne zdanie "Właściciel i jego zwierze uciekli"
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
20 stycznia 2012 10:00
eee dziewczyny toć to afera z 2009 roku.
aaaaaaaaaaaa
toż to moje niedopatrzenie - a dziś to znalazłam
W tym roku podczas powrotu z Ossowa ekipa z Białegostoku miała wypadek z końmi. Pijany idiota zahaczył o kant samochodu przy wyprzedzaniu. Trzy konie poobijane. Jeden wyskoczył z samochodu. Wpadł pod TIRa. I całe szczęście, ze tak się stało. TIR miał pustą naczepę, odbił kierownicą. Przejechał po nogach martwego już konia (o dziwo nie były połamane!) i ciągnął go kilka metrów. Łeb zdarty do krwi, wnętrzności wyszły odbytem. Samochód z końmi i trojgiem ludzi przewrócił się na bok, okręcił się w stronę przeciwną do kierunku ruchu. Podobno wyglądał jak zgięta folia aluminiowa. Dzięki temu, że koń wyskoczył z samochodu i wpadł pod tego TIRa uratowały się trzy konie, dwóch dorosłych ludzi i jedno dziecko. Policjant dostał w pysk (jego koledzy udawali, że nie widzą) za stwierdzenie, że nie ma co panikować, to tylko koń. DO sprawcy wypadku nie pozwolili nikomu podejść, bo zostałby zlinczowany na miejscu, zwłaszcza, jak stał i lamentował nad swoją "sportówką". Miał 1,5 promila. Przewożący konie jechał powoli, spokojnie. Przez idiotę stracił życie koń. Trzy pozostałe żyją, nic im nie jest (dwa pozszywano w klinice, trzeci był na obserwacji, blokada psychiczna nie pozwalała mu przełykać). W najgorszym stanie psychicznym był chłopiec, który to wszystko oglądał. Ja się tylko zastanawiam jak z tak pogiętego samochodu wyprowadzono te trzy żywe konie.
deborah   koń by się uśmiał...
20 stycznia 2012 10:49
Dodo ale mi się wydaje ze wczoraj coś w radiu słyszałam o spłoszonym zwierzęciu na gubałówce. tylko nie mówili ze to koń. ale jeśli nie koń to co? 😉
Dodo ale mi się wydaje ze wczoraj coś w radiu słyszałam o spłoszonym zwierzęciu na gubałówce. tylko nie mówili ze to koń. ale jeśli nie koń to co? 😉


no dokłądnie - dlatego wkleiłam - bo coś wczoraj znów szalało na Gubałówce
Turysta z Warszawy.  😉
konikikoniczynka, co za "ekipa z Białegostoku"? I kiedy to miało miejsce?
Strasznie to wszystko brzmi!
[quote author=deborah link=topic=8594.msg1267725#msg1267725 date=1327056587]
Dodo ale mi się wydaje ze wczoraj coś w radiu słyszałam o spłoszonym zwierzęciu na gubałówce. tylko nie mówili ze to koń. ale jeśli nie koń to co? 😉


no dokłądnie - dlatego wkleiłam - bo coś wczoraj znów szalało na Gubałówce
[/quote]
też to wczoraj słyszałam w radiu. najbardziej spodobał mi się fragment, o tym, że dzieciom nic się nie stało. a o koniu, który wpadł w samochód, ani słowa :/
buyaka, nie mam pojęcia, znam tylko imię konia, który zginął. Chyba kasztan, Gniewny. To było 14 sierpnia 2011, moja koleżanka mi opowiedziała, jak to wyglądało, bo była na miejscu wypadku. Jej mąż był jednym z grupy pakującej ciało konia.
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
20 stycznia 2012 18:08
konikikoniczynka, może koń miał na imię Gniewko?
A może?? Nie pamiętam, wysłuchałam tej historii z bólem serca. Zapadł mi w pamięć Gniewny, ale może faktycznie był to Gniewko. Znałaś tego konia? Tak, jak opowieści mojego przyjaciela. Koń mu zwiał na JEGO prywatną drogę. A tam podpici adepci motoryzacji szaleli. Koń wracał do stajni na trzech nogach, tył wisiał. Nie było co składać. Weterynarz, który dojechał, usypiał konia po raz pierwszy. Konik polski długo się bronił, walczył. Dostał dawkę jak dla ślązaka. On chciał żyć. NIestety wola życia to było za mało. W nodze nie było ani jednej niepołamanej kości.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się