własna przydomowa stajnia

Ja też mam nadzieję, że w tym roku będzie lepiej niż w zeszłym...

Ale za to się cieszę, bo sąsiadka pozwoliła mi wypasać konie na swojej łące. Dużo tego nie jest ale akurat zanim moja łąka dojdzie do stanu używalnosci wystarczy. Jutro pastucha pociągnę i może już w nocy wypuszcze.
rox   ogony trzy
10 maja 2013 17:40
Moje konie właśnie poszły na łąkę  🏇 Ależ się cieszyły..a ja z nimi  😁 Niestety pogoda mało sprzyjająca, żeby porobić zdjęcia, może jutro.. 🙂
Póki co u mnie spokój z robactwem, konie spokojne, tfu tfu.
lacuna, kupy usuń, ale mur zostaw koniecznie! On robi pół efektu - jest jak koronkowy wianuszek dziewczynki do I Komunii, określa, że maj, "siedzi" w zdjęciu, że hej. Bez niego to będzie kolejne zdjęcie z ładnym niebem.


lacuna Dopiero teraz zobaczyłam odpowiedź!  :kwiatek: Ja mam takie samo zdanie jak Halo! Mur zostaw koniecznie! Bez niego zrobi się bardzo mdło! Kupy można usunąć...  🤣

Edit: oooo.... Pośpieszyłam się! stillgrey ŚWIETNA ROBOTA! Z murem zdecydowanie lepiej!
A moje dziewczyny dzisiaj na nowej łące  😅 Deszcz pada to żadne owady im nie dokuczają  😅
Moje też dziś wrzuciłam na łąkę na ktorej jeszcze od roztopów nie były.Coś tam urosło zielonego wiec mają radochę!
Oczywiście po wczorajszym deszczyku w full panierce 😀

Nie miałam czasu ich czyścić bo od rana w polu - szykujemy nowe łąki .. Już trzeci dzień wyciągamy korzenie i nadal tyle roboty.. ale cieszę się na samą myśl  ponad 3,5 ha nowiutkich łąk ,świeżutkiej trawy i własnego zapasu siana!
No oczywiście jeszcze to musi urosnąć ale ważne że nasiona traw są i zapał do pracy też 😉
Na zdjęciu dwa gluty razem 😉
Hej 😉
Troszkę się rozpiszę, ale chce wszystko dokładnie opisać 😀
Mam mały problem i chciałabym się Was poradzić.
Otóż właśnie kończę gimnazjum, jeżdżę 3lata, doświadczenie z końmi mam - w stajni, w której jeżdżę często pomagam w karmieniu, pojeniu, sprowadzaniu koni, czy czyszczeniu boksów. Nie sprawiało mi to większych problemów. Tak samo na rajdzie - wczesne wstawanie i wycieczki na padok nie były problemem.
Tata od roku zaczął coś przebąkiwać o tym, że moglibyśmy wybudować własną stajenkę przydomową. Poszedł nawet do architekta i zamówił projekt. Leży teraz grzecznie w komodzie.
Problem w tym, że nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. Oczywiście marzę o własnym koniu (chyba jak każdy koniarz), ale wiem też, że mój tata jest strasznym optymistą i często nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie obowiązki na siebie bierze. Działka nie jest duża, chociaż jak patrzę czasem na niektóre stajnie to myślę, że na jednego konia by wystarczyło 🙂 Wiem, że koń potrzebuje przestrzeni... tata właśnie dokupuje mały skrawek ziemi (niby, żeby nikt się tam kiedyś nie wybudował i nie poprowadził drogi dojazdowej obok naszego domu, ale wiem,że tu o tego konia też chodzi).
I uprzedzę - tak... wiem, że konie to zwierzęta stadne. Mój tata, gdy zwróciłam mu na to uwagę powiedział, że "zawsze możemy kupić jakąś kozę, czy nawet kuca"...
Drugim pomysłem jest to, że mam koleżankę, która ma hucuła. Trzyma go prawie 2h drogi od naszego miasta (po znajomości), bo po prostu nie jest w stanie opłacić pensjonatu bliżej (z tego co wiem, najtaniej u nas to chyba 700zł, w drugiej stajni krążą plotki, że 1250zł... jest też jeden pan z własnymi końmi, ale chyba nie prowadzi pensjonatu). Jeździ do niego raz na dwa tygodnie i cała rodzina ubolewa nad tym, ale na razie nie mają lepszego rozwiązania... Także może udałoby się załatwić, że nasze konie stałyby razem (na razie gdybam i rozważam wszystkie możliwości. Proszę mnie nie opierniczać, że mam nierealne pomysły, czy coś 🙂 ) Rodzice koleżanki i moi są poinformowani co i jak i obydwu na razie pomysł się podoba...
Jeżeli chodzi o ceny pensjonatu - tu się pojawia kolejny problem - tata powiedział, że nie będzie płacił tych 700zł za pensjonat, gdzie trzeba jeszcze dojeżdżać i że woli już wybudować przydomową i mieć ją na całe życie, a koszty by mu się po kilku latach zwróciły.
Nie wiem tylko, czy dałabym radę. Wiem, że musiałabym wszystko robić sama. A do szkoły nikt za mnie nie pójdzie. Jestem dosyć dobrą uczennicą, więc problemów z nauką raczej mieć nie będę - może się troszkę opuszczę, chociaż teraz też chodzę niewyspana do szkoły, i raczej nie spędzam wieczorów nad podręcznikami, więc wielkiej różnicy by nie było. Jeśli koleżanka sprowadziłaby do mnie tego konia, pewnie podzieliłybyśmy się pracą pół-na pół. Wiem też, że jeśli będzie trzeba to dam radę. Po prostu martwię się, czy po roku np. nie miałabym dość...

Kolejnym moim pomysłem jest to, że jakieś 100m od domu pan zaczął grodzić dużą łąkę (trochę bel drewnianych, trochę pastucha) - (wiem, że to ten od koni prywatnych, więc pewnie będzie je tam sprowadzał). Nie wiem tylko, jak namówić tatę na ewentualne wstawienie tam konia. Z historii wiem też, że pan ten koni nie głodzi, ale źle traktuje (wiem, że bije, nie wiem, co więcej...). Dlatego nie bardzo "uśmiecha"mi się oddawanie mojego zwierza pod taką opiekę...

Kolejna sprawa - weterynarz. Mamy w mieście jednego dobrego, także to nie problem. Nie wiem tylko, co z kowalem, bo na tym "polu" nie zrobiłam jeszcze rozeznania.

Co do dzierżawy - nie wchodzi w grę. Wszystko za daleko ;/

I proszę powstrzymać się od uwag na temat mojego wieku. Zarówno ja, mama jak i tata wiedzą, jaki wysiłek trzeba włożyć konia i jakie pieniądze. Dodatkowo pomysł zostałby zrealizowany nie prędzej jak za rok, jak nie później - po prostu znam tempo mojego taty.

Po co napisałam?
Szukam osób, które posiadają przydomowe stajnie. Które by mi powiedziały, jak to naprawdę wygląda - o której wstają, ile śpią, czy nie mają czasem dość. Jak to wszystko godzą, kto dogląda konia podczas nieobecności i czy rzeczywiście koszt utrzymania to ok. 300zł miesięcznie (takie odpowiedzi często spotykam na forach). <tak, wiem, że siano, owies i słomę się kupuje raz na pół roku np.> 🙂  I jak jest w zimę? Kiedy ja wrócę ze szkoły, będzie już ciemno - jak wtedy gdziekolwiek jechać?

Z góry dziękuję za odpowiedzi, które mi pomogą.

Pozdrawiam.
Życie mnie nauczyło, że do swoich czterech ścian lepiej nikogo nie sprowadzać, nawet znajomych bądź przyjaciół. Także w gruncie rzeczy, gdybym wiedziała to, co wtedy to bym zaraz kupiła kuca do towarzystwa i nie angażowała się w nic, co związane by było z pensjonatem. Dzisiaj już jestem tego świadoma, ale co moje to moje, nie powtórzę tego samego błędu i Tobie również radzę się nad tą kwestią poważnie zastanowić.

Jak mi mówiono, na jednego konia powinien przypadać 1 hektar pastwisk. Osobiście posiadam 3h, chociaż nie grodzę wszystkiego, a wykorzystuje różne warianty jakie mam do dyspozycji. Konie zabieram na działkę, gdzie jest ponad 1100m2 trawy, po czym i na podwórko, gdzie jego jest około 900m2 i pozostaje pastwisko główne, które muszę zmierzyć. Na dwa konie to całkiem dobre warunki, moim zdaniem.

Ja dzielę swoje życie na pracę i konie, nie mam wolnego. Nie wyjeżdżam nigdzie, nie pamiętam kiedy byłam ostatni raz nad morzem czy w górach. Nie zostawię koni, ponieważ rodzice nie znają się na objawach takich jak np. kolki czy ochwatu. Również tylko ja mam telefon do weterynarza i jestem w stanie szybko zareagować. Mój tata wyjeżdża, wraca w weekendy, zaś mama ma pracę dwu zmianową i zazwyczaj się mijamy. Nie dokładają mi się finansowo, chociaż jeżeli mi zabraknie funduszy na większy zakup siana to wyłożą, ale muszę oddać i nie ma zmiłuj. Kowalem u siebie jestem ja, sama robię kopyta, więc nie ponoszę kosztów. Weterynarz to sprawa śliska, ponieważ ostatnio siwa zrobiła mi niespodziankę i zaraz musiałam znaleźć około 300 zł luźno spoczywających w kieszeni, a nie zawsze się je ma.

Powiem tak, sama jeździłam ponad 3 lata i wpakowałam się w konia. Tak naprawdę to żadne doświadczenie! Wszystko rozgrywa się w stajni i nagle zdajesz sobie sprawę, że jesteś odpowiedzialna za multum spraw, o których zwyczajnie nie masz pojęcia. W efekcie ja uczyłam się na bieżąco, a i tak byłam z tyłu. Teraz wiem więcej i radzę sobie wg własnego planu, ale i tak zdarzają się rzeczy, które wprawiają mnie w konsternacje.
A miałaś jakieś problemy? Jeśli tak to mogę wiedzieć, jakie?

Brakuje Ci tego wolnego? Zamieniłabyś konia na wakacje, znajomych? Czy uważasz, że warto?

Jak sobie radzisz w zimę?

Wiem,że doświadczenie może żadne, ale więcej się chyba nie nauczę. Jak już zamieszkamy w domu (na razie trwają pracy wykończeniowe) mam plan przejść się do tego pana i przynajmniej pół roku pobawić się w waletowanie - sprawdzę, czy mam czas na konia i czy nie będzie to dla mnie zbyt wielki wysiłek...
A.   master of sarcasm :]
14 maja 2013 19:57
Moje konie mają niestety mniej niż 1ha na łba, za to w lecie jestem zmuszona dokarmiać sianem i paszą treściwą.

Moje życie obraca się w 100% wśród koni od 25 lat. Najpierw był Służewiec i przez wiele, wiele lat wstawanie codziennie o 4 rano, objeżdżanie 5-8 koni (w porywach do 12), robota naziemna. Teraz mam własną hodowlę, a do tego jeszcze kozy i drób. Wiem, że jestem uwiązana, ale jestem też bardzo szczęśliwa i niczego bym nie zmieniła, ani obecnie, ani w przeszłości.

Moge Ci napisac jak wyglada moj dzien u koni pod katem opieki.
Wstaje o 6-7, wychodze z psami i przy okazji zagladam do koni, ale z reguly tylko po to zeby sprawdzic czy wszystko jest ok, bo wode i siano zawsze rano maja.
O 8 ide je przelonzowac, o 9 karmie wyslodkami.
Czyszcze konie, wymieniam wode w wannie, dokladam siana, sprzatam stajnie i padok. (maks godzina)
O 15 kolejne karmienie, posprzatanie kup, dolozenie siana, czyszczenie koni.
O 21 kolacja i czynnosci jak powyzej, nastawiam wyslodki na kolejny dzien.

W trakcie dnia jeszcze spacer z konmi, jazda, albo chocby przegonienie po pastwisku.


Kiedys mialam latwiej, bo konie nie jadly tresciwego, wiec moje czynnosci okolokonne sprowadzaly sie do pojscia rano i wieczorem, dolozenia siana, dolania wody i posprzatania. W lato nie musialam praktycznie nic robic, bo siano mialy caly czas dostepne, ale i tak wolaly trawe, woda w wannie starczala na 3 dni, a kupy robily na pastwisku i sprzatalam je raz na jakis czas 😉

Stajnia wolnowybiegowa duzo ulatwia, bo nie jest sie uwiazanym do koni w tak wielkim stopniu. Nie trzeba sie martwic o wypuszczanie na padok i wpuszczanie na noc/podczas burzy/ataku owadow etc.

Chwile zwatpienia i zmeczenie materialu sie zdarzaja co jakis czas, ale jesli ma sie wszystko dobrze rozplanowane, sprzata sie na biezaco to spokojnie mozna dac rade samemu.
Na poczatku jest ciezko, bo wszystkie czynnosci fizyczne przy koniach bardzo daja w kosc, ale z czasem kondycja sie wyrabia i jest luz 😉
Ja sie na poczatku meczylam sprzatajac kupy z padoku 😀 nawet po czyszczeniu koni bolaly mnie rece 😀 noszenie wody w zimie wiadrami to byl niewyobrazalny hardkor, a przy sprzataniu stajni plakalam z bezsilnosci jesli musialam to robic sama 🤣 O zrzucaniu siana z przyczepy nie wspominajac 😉
Teraz to wszystko robie z usmiechem na ustach, zrelaksowana i nie odczuwam najmniejszego zmeczenia... bicepsy mam jak kamienie 😂

Ja mam ten luksus, ze pracuje w domu, jesli nie ja to zawsze ktos w domu jest. Jesli chce gdzies wyjechac, z konmi zostaje przyjaciolka, ktora trzyma u mnie swojego konia. Jesli chce gdzies jechac w trakcie dnia przygotowuje jedzenie i prosze tescia o podanie... nie posprzata, nie wyczysci koni, ale to sobie nadrabiam pozniej.

Dla mnie najwiekszym problemem zwiazanym z posiadaniem koni jest fakt, ze pieniadze nie rosna na drzewach 😉


A miałaś jakieś problemy? Jeśli tak to mogę wiedzieć, jakie?

Brakuje Ci tego wolnego? Zamieniłabyś konia na wakacje, znajomych? Czy uważasz, że warto?

Jak sobie radzisz w zimę?

Wiem,że doświadczenie może żadne, ale więcej się chyba nie nauczę. Jak już zamieszkamy w domu (na razie trwają pracy wykończeniowe) mam plan przejść się do tego pana i przynajmniej pół roku pobawić się w waletowanie - sprawdzę, czy mam czas na konia i czy nie będzie to dla mnie zbyt wielki wysiłek...

Czy miałam problemy? Jeżeli chodzi o sprowadzanie do siebie osoby to owszem, zaistniały dwie sytuacje, które obrzydziły mi wspólne przebywanie na jednym terenie. I utwierdzam się w przekonaniu, że ludzie potrafią oszukać na wszystkim. Do dzisiaj nie dostałam pełnej kwoty za miesięczne przebywanie konia. Dalej się rozpisywać nie będę, sprawa w sumie przeze mnie zapomniana. Chociaż pieniądze piechotą nie chodzą.

Zima to najcięższa pora roku. Noszenia wody we wiadrach, non stop sprawdzanie czy kopytne mają siano (daje do woli, także muszą mieć non stop), doglądanie stanu zdrowia i odpowiednie reagowanie jakby coś się działo. Przy czym wychodzenie i na spacer, ogólna aktywność pomimo mrozów. Tylko że o tej porze roku zazwyczaj jadę do pracy po ciemku i wracam po ciemku, więc z końmi nie da rady cokolwiek zrobić.

Brakuje mi wolnego. Mam czasem ochotę, po prostu odpocząć. Wyjechać na tydzień czy dwa i wrócić z naładowanymi bateriami, ale zwyczajnie się nie da. Nie mogę tego zostawić.
Elinka7991 To ogromne zobowiązanie! Nawet trzymanie u kogoś.
Opieka nad cudzym koniem to niebo a ziemia w porównaniu do opieki nad swoim koniem.
Wiem, bo ja też miałam nadzieję- a postawię na hotelu, nie będzie problemu. Ale niestety, to ogromna odpowiedzialność

I powiem to co dziewczyny już pisały- nie ma na nic wolnego czasu! Nigdy! Szczególnie jak się ma przydomową stajnie.

Bo np. co to jest ogrodzić pastwisko? Rach ciach i gotowe. No wcale nie, dwa dni roboty, non stop po pracy ( a u Ciebie po szkole). Chcesz wyjść ze znajomymi? No dobrze, ale właśnie konie zerwały Ci Twoje piękne ogrodzenie i szukaj ich po lasach...

Albo nie daj Boże jakaś choroba, mała kulawizna. Ile ja czasu i pieniędzy zmarnowałam na głupią grudę! Weterynarze, mycie nóg, czyszczenie kopyt. A każdą wolną chwilę spędzałam na re-volcie czytając o spobach leczenia.

Bo to jest coś, co poznasz jak będziesz miała własnego konia- non stop musisz się czegoś uczyć od nowa. Np. jak wygląda dobra siano, a jak złe. Jak się je zbiera. Myślisz pewnie- a znajdę ogłoszenie i kupię. A guzik! Samo kupowanie siana to ogromna impreza. Jeżdżenie, szukanie, ważenie. Proszenie się o transport. Pakowanie i układanie. Mnóstwo czasu. I ogromne ilości energii. Nawet jak Ci się uda to wszystko poskładać do kupy i znajdziesz wolną chwilę to zobaczysz, że jesteś tak wszystkim zmęczona, że nie chce Ci się nic, nawet spotkać się z koleżanką...

No i cały czas uczyć się, bo tak naprawdę nikt z nas na początku bardzo mało wie. Ja 20 lat związana jestem z końmi, luzakowałam, opiekowałam się, jeździłam, stajnie czyściłam. A i tak jak kupiłam własnego konia to wszystkiego musiałam się nauczyć od podstaw.

Jak mój dzień wygląda?
Wstaję o 4 rano, żeby wypuścić konie na łąkę. Bo jak są upały i owady, to konie w dzień nie dają rady na łące wytrzymać, wieczorem też nie. Około 4 rano jest dobrze. Więc je wypuszczam i wracam do domu spać. Śpię do 7 czasem do 9.

O tej godzinie je sprowadzam z łąki i karmię. Podczas karmienia sprzątam kupy z padoku i dokładam siano do paśników. Nalewam wody, zagrabiam rozsypane siano. Schodzi mi różnie- bo jak się bardzo śpieszę to 40 minut. A jak się nie śpieszę to 3 godziny  😁 Bo to jeszcze trzeba sprawdzić pastucha czy działa, to gdzieś gałązki pozbierać, owies się wysypał, obornik pograbić itp.

Potem idę do pracy. Do koni zaglądam w ciągu dnia tyle razy ile mam czas- czasem po prostu przejeżdżam obok, żeby zobaczyć czy żyją 😉 W ciągu dnia dosypuję siana, dolewam wody, karmię chlebem, marchewką, spsikuję środkiem na komary 🙂

Po pracy przyjeżdżam do stajni na dłużej. Znowu sprzątam kupy, lonżuję dziewczyny, karmię, dolewam wody. Znowu jakieś 3 godziny. 

To taki pakiet minimum. A co poza tym? Jak mam trochę wolnego czasu to jeżdżę, robię kopyta, sieję trawę, przerzucam siano, przynoszę owies, wyrównuję lonżownik, wywożę obornik, grabię liście itp, itd.


Ale czy żałuję? NIE! Absolutnie. Kocham to strasznie.

Tylko wydaje mi się, że Ty powinnaś poczekać. JA na Twoim miejscu bym poczekała. Bo to jednak rezygnacja ze swojej młodości i wolnego czasu.
Pewnie dasz sobie radę i pewnie dużo chwil będzie cudownych i przyjemnych ale wg. mnie, lepiej jednak poczekać aż co najmniej skończysz szkołę.


Ja w sumie czasem żałuję, że aż tak się pospieszyłam z tymi końmi i mogłam jeszcze ze 2-3 lata pocieszyć się wolnością we Wrocławiu 😉 Ale trudno.
Dziękuję Wam za tak cenne informacje 🙂

Tylko wiele osób mi mówi "chwytaj byka za rogi"... i mówią, że oni by się nie wahali. I nie rozumieją, czemu mam obawy. A ja po prostu chce wszystko dobrze przemyśleć, by potem nie żałować...
W sumie jestem przyzwyczajona do posiadania niewielkiej ilości czasu, od małego miałam zajęcia pozalekcyjne, teraz też trenuję, a przed komputerem - wstyd się przyznać - często siedzę nawet po 5h ciągle, co mnie trochę przeraża  🤔 Spokojnie mogłabym ten czas przeznaczyć na konia 🙂

Najbardziej się martwię karmieniem. Bo z tego co sobie "obliczyłam" to wychodzi na to, że musiałabym karmić tylko dwa razy dziennie (pomijając siano, które konie pewnie miały by non-stop). I to wstawać codziennie minimum o 5:30-6😲0, żeby wyrobić się do szkoły, a ze mnie straszny śpioch  🙄

Co do stajni - oglądałam dzisiaj cichaczem ten projekt i boks ma tam bezpośrednie wyjście na zewnątrz, także myślę, że tylko w zimę bym go zamykała, a tak to konisko robiłoby, co chciało.

Myślę, że w pracach typu budowa ogrodzenia zastąpiłby mnie mój tata 🙂 Do tego zostało nam wiele bali i desek po budowie domu, więc raczej nie będziemy grodzić pastuchem. Wiem, że to też nie wytrzyma nie wiadomo ile, ale na pewno jest trwalsze i mniej wymagające niż pastuch 😀
Elinko, ja kiedy "dostałam" przydmową stajnię i konia, którego nie planowałam w zasadzie byłam w twoim wieku. Też myślałam że dużo wiem na temat utrzymania koni, bo spędzałam całe dnie w stajni (poza szkołą oczywiście 😉) pomagając i robiąc przy koniach wszystko. Stajnia przydomowa bardzo szybko zweryfikowała tą "wiedzę" nagle zoriantowałam się że o niektórych rzeczach nie mam bladego pojęcia. Wszystkie wieczory przesiedziałam więc na forum czytając i się dokształcając bo problemów i wątpliwości było całe mnóstwo.
Mój dzień zawsze rozpoczynał się od obrządku w stajni, potem śniadanko i szkoła, a po szkole do wieczora w stajni. I tak do dziś (z dwuletnią przerwą na bycie w pensjonacie). Nie żałuję, uwielbiam to, uwiebiam jak rano w lecie mogę wyjść prosto z łóżka w piżamie wypuścić konie 🤣 Mniej uwielbiam jak zimą woda zamarznie i trzeba ją z domu nosić 😉
No ale trzeba się nastawić na totalną życiową rewolucję, ponieważ ja też już zapomniałam jak wyglądają wakacje, a nawet choroba, bo cóż żem chora jak konie mają mieć czysto i sucho i trzeb posprzątać. Każde wyjście, na imprezę, na uczelnię, do znajomych na kawę, na basen itd. trzeba dobrze zorganizować, czy będzie miał kto konie wpuścić, nakarmić. To dosłownie jak z dziećmi, a czasem i gorzej bo w niektóre miejsca dzieci w ostateczności można zabrać ze sobą 😉

edit. mała imienna pomyłka
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
14 maja 2013 22:10
Właśnie, to się takie łatwe wydaje... Sama czasami żałuję, że chciałam mieć konia. Przywiązałam się do niego. No i chciałabym pójść do pracy na wakacje- nie mogę, bo oferty są głównie na zachodzie/ południowym zachodzie. Zostaje dorabianie na czyszczeniu i lonżowaniu koni bliżej domu. W sumie to chyba zapytam się w otwartym rok temu gospodarstwie agroturystycznym, czy kogoś do koni nie chcą- miałabym po drodze do swojego konia.
Mam na imię Ewa, ale to taki szczegół 😀

Mogę wiedzieć jak "dostałaś"? Taka niespodzianka urodzinowa, czy jak? 😀
Długo się musiałaś przestawiać na nowy "tryb życia", czy przyszło Ci to bez problemu?

Zdaję sobie sprawę, że to nie jest łatwe... dlatego się boję. Bo chyba tak to mogę nazwać 🙂 Moi rodzice mają prawie znikomą wiedzę o koniach (oprócz mamy, która niby jeździ, ale to czasami, jak najdzie ją ochota). Chociaż wiem, że zawsze mogę liczyć na koleżankę (tą od hucuła), a szczególnie na moją instruktorkę - naprawdę skarbnica wiedzy. Ona sama mi powiedziała, że jestem jedną z nielicznych osób, której na wieść, że chce kupić konia nie odciągnęłaby od tego pomysłu...
Z karmieniem zaś bywa różnie, jeżeli konie mają siano do woli to pora jest im obojętna, przynajmniej tak moje funkcjonują. Ja się mogę wyspać w dzień wolny i spokojny dać im śniadanie o np. 10. Moja siwa ostatnio jest tak napchana trawą, że nawet zostawia śniadanie, skubnie z dwa gryzy i idzie dalej się paść. Oczywiście w chwili obecnej na trawę muszę je wypuszczać, więc za nim to zrobię to dostają siano na przegryzkę, ponieważ muszą coś rzuć.  😉
lacuna   Stąpamy we dwoje po niepewnym gruncie..
14 maja 2013 22:16
Ja również nigdzie nie wyjeżdżam,nie mam możliwości posłać nikogo do konia nawet jeśli jestem bardzo chora,zwyczajnie boję się,że ktoś nie zna jej tak dobrze i może coś przeoczyć.U nas jest o tyle dobrze,że jesteśmy we dwie z koleżanką,jak na razie się wymieniamy (najczęściej ona od rana przed pracą,ja po południu,wieczorem) ale różnie to bywa tym bardziej,że jestem na etapie szukania roboty wiec nie wiem co mnie czeka:/ ale zwyczajnie nie ma,że boli..jeśli trzeba wstać o 4 to trzeba.I pomimo tego,że ufam jej w kwestii mojego konia,muszę jeśli mamy się wspólnie opiekować to jednak zawsze jest ten niepokój.A kiedy dzwoni jak wiem,że jest przy koniach..Zawał gwarantowany 😉 Zimą jest najgorzej,praktycznie nie da się nic z koniem robić-czasem jest fajny śnieg i w weekend kiedy jest czas można konia trochę ruszyć,wsiadanie na ogół odpada bo koń już bez mięśni w połowie zimy z braku roboty 🤔 Odpowiedzialność jest ogromna,na co dzień się tego aż tak nie odczuwa-trzeba przywyknąć i tyle,ale gdy coś się dzieje nie jest łatwo niestety..Ja jestem akurat z gatunku osób które robią co trzeba i już,przyjmuję to,że jeśli chcę aby konie miały czysto to muszę codziennie sprzątać i tyle.Nie przeszkadza mi pakowanie siatek chociaż na pewno jest to uciążliwe ale przywykłam i już.Wodę nosić też jest ciężko,ale mogę to robić nawet cały dzień jeśli byłaby taka potrzeba dla mojego konia.
Na pewno jest to bardzo ciężka rzecz i nie łatwa.Ale ja tego chciałam i po prostu to przyjmuję..Chciałabym może i gdzieś wyjechać chociaż na 2 dni ale to niemożliwe i tyle,nie zostawię konia za nic w świecie umarłabym ze strachu.Naprawdę wiele mnie kosztuje zostawianie jej na chociaż kilka godzin,najchętniej bym siedziała na padoku cały czas i jej pilnowała 😁 ale się nie da.Niezależnie od tego czy jest się zmęczonym,czy ma się ochotę czy nie..nie ma wyjścia i już.
Ciężko mi powiedzieć coś o rozważaniach..ja takich nie miałam.Chciałam konia,wiedziałam co to znaczy i NIGDY się nie zastanawiałam.Wiele osób faktycznie myśli o konsekwencjach i jesteś bardzo odpowiedzialna,że się nad tym zastanawiasz a to dobrze.Ja po prostu wiedziałam,co mnie czeka,nic mnie nie zaskoczyło i od razu po prostu to robiłam.Mam konia od 4 lat,od ok roku w przydomowej stajni i jak do tej pory ani razu nie poczułam niechęci,zmęczenia nie żałowałam..no nie wiem fajnie by było gdzieś spokojnie pojechać..poznać ludzi ale widać nie jest mi dane 😉 Dostałam też ofertę pracy w Bieszczadach tago lata,naprawdę super warunki,robota jaką lubię,przy koniach..naprawdę chętnie bym wyjechała ale cóż,sama się zdecydowałam na to wiedząc o konsekwencjach i tyle.
Zastanawiam się też, jak to będzie po szkole, studiach... jak będę pracować. Jak się będę musiała przeprowadzić... rodzice zostaną z koniem? Będę mieszkać ciągle z rodzicami? Będę jeździć tam codziennie, a mama/tata tylko nakarmią konia rano, jak im przygotuję?

Chyba też bym nie żałowała. Chociaż nie wiem, póki nie spróbuję 🙂

Rozmawiałam też z dziewczyną rok temu, która od urodzenia miała kuce przy domu. Mówi, że w wieku 9 lat przejęła "opiekę" i w sumie sama zajmuje się końmi i zabiera jej to niewiele czasu. Mają 3 kuce w jednym, naprawdę sporym boksie (1 to źrebak), sprzątanie podobno zajmuje 30min, a karmienie niewiele więcej... Mówiła, że ma życie towarzyskie i traktuje to jako rozrywkę. Tylko konie ozdobne, bo nieujeżdżone, po pastwiskach tylko ganiają...
Dlatego się zastanawiam, czy to rzeczywiście aż tyle czasu trzeba poświęcać, że nie starcza na nic więcej... 🙂
lacuna   Stąpamy we dwoje po niepewnym gruncie..
14 maja 2013 22:30
To zależy od zaangażowania 😉
Elinka7991 Przepraszam za pomyłkę ale o tej porze już chyba niedowidzę, bo przeczytałam zamiast Elinka- Emika 🤣 ślepnie człowiek z wiekiem...

Jak dostałam?, to trochę długa historia, bo nie planowałam zakupu konia, ale lacz na której jeździłam została wystawiona na sprzedaż, gryząca, kopiąca, agresywna do ludzi kobyła która do mnie nabrała zaufania. Znajomy powiedział że jeśli ja jej nie kupi to zapewne trafi do handlarza, ,bo nikt normalny taiego konia nie kupi. Moi rodzice też byli laikami (i całe szczęście, bo chyba gdyby mieli pojęcie raczej nie zgodziliby się na zakup agresywnego konia 15-letniemu dziecku). Tato powiedział jedno zdanie, zbierz sobie pieniądze na konia, a ja zbuduję stajnie, no i na tym stanęło, a sam zakup konia fakt odbył się w moje 15 urodziny 😉
Przestawienie trybu życia nie zajęło mi długo, w zasadzie dokładnie to nie pamiętam jak to było, ale też nie pamiętam żebym miała ajkieś organizacyjne problemy, po prostu trzeba było sprostać zadaniu jakie przede mną stanęło 🙂
Nie gniewam się  😀

Kurde, to gratuluję sukcesu 🙂 W sumie moją pierwszą miłością też był gryzący wałach, no ale nie kopał...
Teraz się zakochałam w klaczy, która mi na początku dęby stawała, zrzucała jeźdźców, kłusuje zaraz po dosiąściu jej,,, na początku nie chciała mi dawać kopyt, wierciła si przy czyszczeniu i nie dała się  dotknąć po głowie... teraz dalej robi to samo innym, ale dla mnie jest jak aniołek, chociaż jeszcze długa droga przed nami...

No i najważniejsze - instruktorka powiedziała, że właściciel na razie nie wystawia koni na sprzedaż, ale jakbym poszła i powiedziała, że chce ją kupić to na pewno by mi sprzedał 😀 I to mnie coraz bardziej przekonuje ku temu, by zgodzić się na pomysł taty...

fajny miałaś prezent 😉
A teraz mogę wiedzieć, ile masz lat?

Wiem, że to zależy, ile robimy, ale pewnie można to sensownie rozplanować, żwe gdy nie mamy czasu robimy minimum, a resztę dopiero, jak mamy go więcej? 🙂
Tutaj akurat trudno o sensowne rozplanowanie czasu. Przychodzisz jednego dnia do koni, a tam ogrodzenie zepsute i szukam teraz stadka w polu. Drugiego dnia przychodzisz, a koń bramę z zawiasów ci wystawił (siwa u mnie robiła to namiętnie). Trzeciego dnia przychodzisz, a tu już obornik woła o wyrzucenie i to natychmiast. Innego dnia koń zakulał. Znowuż innego gruda...
Ot, wszystko się może zdarzyć.
Teraz mam lat 22, studiuję, pracuję, i mam dwie kobyłki. Jeśli chodzi o czas to faktycznie, to co niezbędne zajmuje mi może 30 min. czyli karmienie, wypuszczanie i wpuszczanie i ścielenie. No, a to że lubie jak koniki nie mają żadnej kupki w boksie, że mają suchutko, czyściutko, wody i siana pod dostatkiem, że lubię mieć zamiecione, zagrabione, kupy z pastwiska sprzątnięte itd itd te czynności można uznać za prace dodatkowe, które po prostu lubię robić i nie są one żadną krzywdą, a raz na jakiś czas jak coś mi wypadnie i nie zamiotę, nie zagrabię to świat się nie wali, ale są pewne rzeczy ktrych odpuścić nie można 😉
wiesz... takie zwierzaki w domu to przedewszystkim problem z wyjazdami - bo kotu czy psu zostawisz na 2 dni jedzenie, rybkom można kupić dozownik automatyczny... no i takie można podrzucić znajomym albo poprosic o nakarmienie. a konie to już inna bajka...
jesli bedzie dobre, b. dobre ogrodzenie i wolnowybiegowa stajna - to nie ma dużych problemów - nie trzeba sprzatać codziennie, część można karmic samym sianem (wiec zostawić zapas i na kilka dni - ale i tak ktoś musi dogladac czy sa całe i zdrowe.  dlatego nigdize nie wyjeżdzamy -trudno znaleźć kogoś do opieki  no i...boimy sie zostawić swoje "dzieci"..a zabrac ich nie ma jak... a przeprowadzka... mialam wyjechac, przeprowadzić się...ale cięzko szukać pracy na obczyźnie gdy podstawowym kryterium jest czy bedzei gdzie wstawić konia... i przeprowadzka z koniem to nie z kotem... no i jak zostawic te "jak swoje"? i całą infrastruktórę nad która się tyle pracowało?
karmienie to też jest 5 minut przy 2 koniach (jak masz poszykowane) - wiec spokojnie w drodze na przystanek do szkoły możesz"rzucić". nie ma też znaczenia czy ustalisz karmienie na 5 czy na 8 rano... (i wieczorem). moje np dostają rano a potem o15. (albo i raz dziennie). w stajni 2x - rano i ok. zmroku/przed wiadomościami 😉 no i jak to beda takie 2 prymitywy - to i tylko trawa/siano. jesli się ma wystarczająco dużą łąke - to ona im cały sezon wystarcza i nie trzeba dokarmiać.
woda musi być - wanna w miejscu takim żeby sie zielona nei robiła po 1 dniu (albo dodatki dolewać)
albo automatyczne poidło założyć ...w sumie jak boks otwarty to może być i w boksie (tyle że na zime zamarznie).
no i wolno wybiegowa stajnia jest super jak nikogo w dzien nie ma - jak robale albo zimnica to koń sam się schowa

dodajmy do tego urzadzanei wlasnej siodlarni, placu do jazdy (i tu u niektórych dylemat - robić plac i zabierac koniom łake czy udeptywac padok/jezdzic tylko w teren), lonzownika ...no i ogrodzenia
z ogrodzeniami to jest tak że... u mnie 4 konie (w pracowej 8) i tylko po 1 które uciekają. każde ogrodzenia jest do przeforsowania... i tu si emartw czy nie wlezie pod auto albo czy nie wejdzie w szkode sasiadowi...

troska o zdrowie - jak i w pensjonacie, tu plus, że jak się coś dzieje to nie trzeba dojeżdżać, ale też nikt nei zastąpi cie...



a u mnie pracowite dni (poprzedni weekend zresztą też...)
- pimp my siodlarnia (prąd w gniazdkach, wieszaczki na ciuchy, wieszaki, malowanie styranych stolików, przemeblowanie... no powiem wam, że mi się cacuszko robi 😀
mam jeszcze mieć taka druga altanke-domek tak do celów "posiedzieć". ale.... chyba nei chce - bo bede mieć 2 miejsca do sprzątania ;] piachu to tonami wlatuje...no i burdel ciągle. zwalam na dzieciaki, ale i ja przeciez robie... ale teraz koniec - mam polki, wieszaki na wszystko (tylko te na czapraki się kończą...-to coś oznacza?;/) bedzie porzadek :P
skrobalam bryczke w sob. (po wyjezdzie kolezanek które zapragneły kontaktu ze wsią.... tak się zmęczyłam nimi, ze nei jeździłam... w niedziele akcja siodlarnia i malowanie...jak się nawdychalam olejnej to znów nie jezdzilam bo łeb mi pękał. a tym że cała była w farbie to już ne wspomnąć 😉 (ale polonzowałam dużego....ah jaki on potrafi mieć ruch! jak nie wlecze szkitami ..., dziecko na kucy powozilam... i tyle z jeździectwa...), w pon przyjechal kowal - znów zero jazdy. zresztą... od konca tygodnia mamy taki atak komarów, że nei da się wytrzymać... koszmar jakiś... konie aż od nich czarne - przylatuja jak sa konie blisko siebie, szczególnie jak pobiegają... myśle nad odkomarzaniem...tylko czy jest sens jeśli z lasu (za plotem) przylatują?
a! no i mam drągi! wiec jeszcze planowanie jak grodzić nową ujezdzalnie i zagrodzić (przed końmi i kurami)starą i ją nawieźć czymś i obsiać - żeby utwardzić, jakie drągi do przeszkód porobić i co zostawić na ogrodzenia... bo super kucyk forsuje wszystko... prąd też raczej go nie zatrzyma... eh... no i 1 sciana ma ze 400 m... sam pastuch-tasma i urządzenie to już spora kasa, a jeszcze dodatki... (bo tasma musi mieć powrót?) no i pewności, że na niego podziała nie ma... a kurde sąsiad zasiał jakeś zborze i on tam zwiewa...
czekam na środek na robale. mysle czy drągi korować i cieszyć sią jakie są czy dać do toczenia (i czy nei wyjdą drozej niż kupne? 7cm -12 zł/2,5 m)  za te wyszlo tak po 3 zł - surowe (drzewko 9 zł - na 3 części)
dalsza częśc malowania... musze pomylsec nad stojakami do przeszkód... (i skąd na nie wziąć ;/)
mózg mi spuchł już!

tak - w pensjonacie mozna jeździć - w domu trudno. bo pensjonat wszystko ci daje, czasem trzeba sie tylko przypomniec, wykłócić itd... a w domu jak nie zrobisz sama/nie dopilnujesz, nie uprosisz /zaplacisz i uprosisz... to nie masz
A tak swoją drogą to uwielbiam ten wiosenny czas kiedy to moje dziewczyny mają siano w  nosie i to bardzo głęboko 😉 Bo trawa najważniejsza. Baaardzo lubię takie oszczędności 😀
W krytycznych sytuacjach zawszę mogę urządzić sobie mini-rajd i przewieźć mojego konia lasami do stajni, w której aktualnie jeżdżę i zostawić na tydzień... chociaż raczej wątpię, by była taka potrzeba 🙂

Wiem,że to dużo na głowie... ale tak samo można powiedzieć o posiadaniu domu - sprzątanie, gotowanie...

Mam jeszcze przynajmniej rok na zastanowienie 😉

Haha... trzeba mieć na czym oszczędzać xD Niektórzy niestety nie mają tak ładnie... tam, gdzie jeżdżę jest takie głupie podłoże i to tak wydeptane, że trawy tam prawie nie ma... Raz wydzierżawili łąkę po drugiej stronie ulicy od pastwiska (dosłownie jakieś 10metrów) to konie pastucha zerwały, bo im się nie podobało... teraz grodzą znowu, zobaczymy, co z tego wyjdzie 😀
A póki co po jeździe bierzemy konie na pobliski trawnik popaść przynajmniej 10min... aż mi się oczy śmieją, jak widzę ich radość 🙂
No mnie do ideału brakuje tak 0,5 ha wtedy miałyby trawę nie do przejedzenia, ale tak jak teraz najgorzej nie jest super bujnej trawy nie ma ale całe dnie sobie skubią i nie są to jakieś korzonki 😉
dziewczyny alez narzekacie. Brak czasu, nie możność wyjazdu itp. itd. Kurcze to fakt ale za nic nie zamieniłabym swojego zycia. Jestem z konmi, znam swoich łobuziaków "na wylot", mogę z nimi spędzać max czasu. Praca fizyczna? I fajnie ,że jest inaczej wyglądałabym jak babcia (kurcze no ,mam już swoje lata) a tak czuje się młodziej, jestem sprawniejsza fizycznie itp. itd. Mieszkając na wsi, mogę miec konie, psy ,koty to wszystko razem w w miescie? No cóz gdy mieszkałam w miescie miałam max jednego psiaka.
Fakt mam pomoc i to duża. Mąz uwielbia zwierzaki, gdy mnie nie ma, jestem w pracy spokojnei dojrzy, zaopiekuje się, po pracy zawsze mogę liczyc na córkę. O np. dzisiaj musze pojechać do teściowej na imieniny i wiem ,że córka spokojnie sobie z naszym zwierzyńcem poradzi, zamknie (ważne bo cholerne meszki i komary nie dają imz spokjnie życ) nakarmi itp. Taka pomoc mam od roku, wcześniej córka mieszkała w Warszawie. Super jest jak jest tak jak u mnie , czyli gdy cała rozina jest zaangazowana i lubi prace przy zwierzakach.
Faza, prawda? ale marudzą 😀

Wszystko, WSZYSTKO to sprawa organizacji i własnego nastawienia do sprawy. Na początku miałam dwa konie i na sprzątaniu ich boksu i okołostajennych czynnościach schodziło mi kilka godzin. Teraz koni mam osiem i cały obrządek (od sprzątnięcia kup po nałożenie żarcia na wieczór) zajmuje mi 45-60 minut 😉
A poza tym jeżdżę średnio trzy konie dziennie, inne lonżuję, prowadzę jazdy, zajeżdżam młodziaki, strugam kopyta... Pewnie, czasem jak się wszystkiego na jeden dzień nazbiera to wstaję i o 4 rano, żeby np. zdążyć pastwisko przestawić przed pierwszymi klientami i jeszcze ujeżdżalnię zrównać...

Wcześniej dojeżdżałam 6 razy w tygodniu 60 km do pracy i też się dało 😀

Z domu faktycznie rzadko się ruszam, siedzę na miejscu prawie przez cały czas, ale... po prostu to lubię. Jak mam potrzebę wskoczenia w szpilki to jadę na weekend do Krakowa a z końmi zostaje mama; mam też dwie dziewczyny jeżdżące u mnie z którymi spokojnie mogę zostawić konie na cały dzień, a i z wieczornym obrządkiem dałyby sobie radę.
A znajomi... znajomi przyjeżdżają do mnie 🙂 Zawsze można grilla/ognisko rozpalić, przejechać się po górach, piwko wypić...

Chwile zwątpienia dopadają każdego - tak miałam gdy na 6 kupionych balotów 5 okazało się zgnitych 👿 Albo gdy konie rozwalą postawione pół godziny wcześniej ogrodzenie i trzeba je łapać mimo że ciężko już nogi pd ziemi oderwać. Ale cóż, mój biznes, moja głowa w tym żeby żeby wszystko ogarnąć i zazwyczaj udaje się. No i satysfakcja ogromna 😀

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się