Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
06 lipca 2013 14:53
O, już jest ok 😉
pokemon, trzeba byc twoim znajomym? bo u mnie zawartosc niedostepna.

uporem maniaka i trochę bezwzględnością.
Najpierw spała ze mną, ale wtedy kiedy ja chcę. Czyli całe rytuały, kąpania, robienia mleka, karmienia, czytania i do wyrka ok 20.
Po godzinie marudzenia, przewracania z boku na bok, świrowania, krzykow i jęków zasypiała, może bardziej ze zmęczenia 😉
Na noc dawałam dość gęstą kaszkę, więc wiedziałam że głodna nie powinna być. Jak się budziła w nocy to woda do picia i dalej spać, czyli przywalałam ręką i gadaj co chcesz 😉
Czasem lepiej, czasem jakby obrzynali ze skóry, ale prędzej czy później nudziło jej się i dosłownie z nocy na noc było lepiej. Tylko, że Em miała już te 13 miesięcy no i zmieniło nam się ogólnie bardzo życie, więc może łatwiej pociągnąć kolejną zmianę. Jak już spokojnie spała w łóżku, to przeniosłam do łóżeczka,a  potem dokładnie tak samo od niego odeszłam po kolejnych dwóch miesiącach =)

Ogolenie respect. Tylko czy ona ci nie zlazila/ nie probowala zlazic z wyrka? Bo u mnie tak to wlasnie wyglada i caly nastroj ulatuje 😉
Zmieniłam na publiczne.
poki, Cierpienie, mysle o Was cieplo


dziecko mi sie znowu postarzalo.... 🙁
Lalena - wow to Wiktor? Szok! ale duży już 🙂 i jaki przystojniak!


Pok - współczuję wam, ja już też nie daję rady 🙁 czuję się jak w więzieniu i nawet kraty mam w oknach.
Wszystkich wypisali do domu, w sumie oprócz Michasia jest tylko 3 dzieci na całym oddziale, pokoje świecą pustkami, ale i tak nie można chodzić po korytarzu, tylko siedzimy wiecznie w pokoju metr na metr. Oszaleć idzie, wyżywam się przez to na mężu, tęsknię za Julią
a ordynatorka wkur***a mnie niemiłosiernie.
Dziś już byłam tak wkurzona, że spakowałam nas i chciałam wypisać na własne żądanie, ale jednak dla dobra dziecka zostanę.
Choć jeszcze tu posiedzimy mimo, że od 3 dni mówią "osłuchowo czysto"
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
06 lipca 2013 16:44
pokemon, u mnie kurcze dalej, ze niedostepne :/
Cierp1enie, wspolczuje, ja bym pewnie jobla dostala z marudzacym Jaskiem. \
Fakt faktem, ze dzis dopiero niedawno zaczal marudzic i daje sie zajac. najlepsze sa pozytywka i melodyjka z karuzeli i fruwajace misie fiszer szajsa, do ktorych gada 😉
A najlepszy tekst jak zapytaliśmy z mężem kiedy przewidują nas wypytać, to usłyszeliśmy "to po co przychodziliście tutaj"  🤔
Noooooo. Zapomniałam dopisac, że jak się spytaliśmy, czy pani wyjmie venflon teraz, parsknęła - po co wam venflon w domu. Per ty.
Ja mam kuzynkę pielęgniarkę i ona mi opowiada o upierdliwych pacjantach, którzy myslą, że im się należy.
Ja mam nadzieję, że ona nie opowiada o takich ludziach, jak ja i Cierp1enie...
pokemon  ja tez nie widze

pokemon, tez nie widze.

Ja mam kuzynkę pielęgniarkę i ona mi opowiada o upierdliwych pacjantach, którzy myslą, że im się należy.
Ja mam nadzieję, że ona nie opowiada o takich ludziach, jak ja i Cierp1enie...

Moze byc, ze wlasnie o takich. Pacjent generalnie przeszkadza lekarzom i pielegniarkom w pracy. Nawet w szpitalu, ktory uchodzi za przyjazny pacjentom, pani dr tlumaczyla mi, ze te pacjentki, ktore chca skladac jakis plan porodu oraz nie chca wenflonu na wejsciu to za stodola rodzic powinny a nie w jej szpitalu. Ale niestety nie moze ich odeslac. Co za pech 😉
Wkleję tutaj, ale nie wiem, czy nie zamorduję strony:
Kiedy matka postradała zmysły...
Zaczęłam w środę wieczorem, gdy moje dziecko wylądowało w środę w szpitalu z zapaleniem płuc i podejrzeniem posocznicy.
Najpierw był doktorski marketing i zarządzanie: „wyniki są złe, ale tragedii nie ma, na RTG widzę drobne zmiany, ale nie mam opisu od radiologa” i sami wiecie, takie tam.
No dobra. O godzinie 22 nie wdajemy się w szczegóły, tylko wierzymy w leczniczą moc sterydów i enaceelów w żyłę, zostawiamy ojca na posterunku i jedziemy spać. Chociaż byłam pełna obaw, bo nie było nic żółtego i różowego.
Śpimy 5 godzin.
Dojeżdżam na miejsce, moje dziecię dalej zenaceelowane, czuje się o niebo lepiej. Wydaje radosny okrzyk „mama”. Matka lezie do doktora, bo na obchód nie zdążyła. Tam dalej marketing, ale bardziej profi. Poza tym od doktora, któremu matka wierzy i ufa.
No ale potem trafiamy na panie pielęgniarki. Panie pielęgniarki, nazywane są aniołami życia. Ale to chyba nie te. Bo te to nazwałabym panie pielęgniarki opierdalactwa wszelakiego.
Przyniosły biedronkę. Biedronka okazała się inhalatorkiem jakimś. Biedronka dostała eksmisję, bo coś nie pasowało. Został taki zwykły buczący. Instrukcja od pań pielęniarek: jak się skończy kroplówka, to trza zinhalować tym tu.
No dobra. Ja co prawda tylko weteryniarz, ale instrukcja jasna, przekaz wyraźny.
Około 11 dziecię moje, dziedziczka kiosku, dostaje kolejnego napadu duszności.
Idę na korytarz w poszukiwaniu ratunku. Jest! Stoi pielęgniarka i (jak się okazało potem na szczęście życia mojego dziecka) i pan doktor. Podniosłam rękę jak w szkole i mówię: „przepraszam, ale moje dziecko chyba się dusi”.
Pamiętacie „Misia” i panią w okienku mówiącą „Jem przecież!!!”?
No to teraz było podobnie, tylko nie było „jem przecież”, a „zaraz!!!”.
Na szczęście doktora dygnęło. Pielęgniarkom głupio było wrócić do kawy, to też poszły.
No! Uratowali moje dziecko ponownie.
Gdy wróciłam do domu i na spokojnie przemyślałam, to się okazało, że owe piguły vel pielęgniarki przyczyniły się swoim nieróbstwem i olewactwem do tego ataku właśnie.
Moje dziecko nie dostało na śniadanie wziewnych leków. Bo przecież miało dostać PO kroplówce. Zorientowały się dopiero, jak przyniosły leki do inhalacji w południe, A kroplówka skończyła się o 17. Bo panie piguły były zbyt zajęte kawą w kuchni, żeby w ogóle sprawdzić, czy kroplówka idzie, czy se matka tej kroplówki w żyłę nie wpięła, czy nie wylewa jej do kibla. Oczywiście była to nasza wina.
Piguły przynosiły także leki doustne. Na moją prośbę, żeby dały mi strzykawkę do podawania, były szczerze obrażone, że zabieram im cenny czas przeznaczony na otwarcie szuflady. Przecież to jest równowartość jednego łyku kawy! Kto to widział takie wymagania. Ja to w ogóle miałam wymagania, nie dość, że ta strzykawka, to jeszcze chciałam ratunku dla dziecka jak się dusiło. Wiem, wiem, moja wina. Potem już w ogóle poczułam się jak w Hiltonie, bo poprosiłam o chusteczki (dziecię smarczyło se w rękaw). „My nie mamy chusteczek”. Byłam nieugięta – to może chociaż kawałek ligniny. Pani zmierzyła mnie wzrokiem, widziałam, że nie mam co dalej drążyć tematu. To smarkaliśmy w prześcieradło. W coś musieliśmy. Jak ojciec przywiózł chusteczki, to bezczelnie poszłam powiedzieć, że dziecko oszczało prześcieradło i prosimy o nowe. Jezuuuu! Jaka pani była zdegustowana!!!!!
Ale to nie koniec!
Dzień drugi i ostatni. Venflon się zdezelował. Tzn działał, ale tak ło. Jak się gdzieś przytknął, to nie działał. Zeszło pół enaceela, potem krew zaczęła się cofać. I ja sama. Z dzieckiem, które wydziera venflon, z krwią w wężyku i ze stadem Walkirii za drzwiami walczących o każdą kroplę kawy. Próbowałam sama grzebać, ale się nie dało, nie jestem bogiem Shiva, mam tylko dwie ręce. No to zatrzymałam kroplówkę i czekam na zbawienie. Czas leków był. To mówię, że nie leci. Się okazało, że to nie jest Walkiria od grzebania w venflonie. Przyszła druga Walkiria. Pogrzebała, pogrzebała. Ruszyło. Skomentowała: „Dziecko jest głupie i zagina rękę”. Tak, tak, naprawdę. 50-letnia baba komentuje w ten sposób 2,5 latkę.
Hmmmmmmm. Zaiste. Kto tu jest głupi?
Nasze dziecko miało dwa razy napad histerii, takiej wiecie, meeeega, bo tak i tyle. Myślicie, że jakaś piguła przyszła sprawdzić, co się dzieje? O nieeeee. Po co. A jakbyśmy byli krewnymi Katarzyny W.? Albo dalekimi kuzynami Mansona?
Później przyszedł doktor i mówi, że pobierzemy krew, jak będzie lepiej, to idziemy wieczorem do domu. (Pewnie Walkirie naskarżyły, że chciałam chusteczki. A! I prześcieradło.)
Dziecię szczęśliwe, że wydostało się z klatki, idzie ochoczo. Na widok kuj-pani zmieniło zdanie i chciało wracać. Ale teraz to matka zamieniła się w Walkirię, dziecię pod pachę i tyle.
No ale tu dalej był zonk. Bo piguły chyba myślały, że to chodzi o biopsję cienkoigłową. A nawet gruboigłowa, bo dzierżyły w dłoniach 0,8. Po pierwszym „aut” mojego dziecka i braku rezultatu przeniosłam wzrok swój na poczynania piguł. Jedna trzyma dziecięcą konczynę i komentuje, a druga grzebie. „No tu masz żyłę, tu, nie widzisz, tu bardziej tu”. Wpieprzyły w rękę dziecka ¾ igły 0,8. No i wtedy postradałam zmysły i powiedziałam „proszę zabrać tą igłę”. I wyszłam.
Piguły skomentowały” my wszystko powiemy doktorowi! Nie jest tutaj pani sama! I na pewno pani jest pielęgniarką, skoro pani wszystko wie lepiej”. Wszystko nie, ale ostatnio pobierałam krew od kilowego kota i miałam sukces za pierwszym podejściem. Ależ ja musiałam widocznie mieć szczęście!
Reprymenda od doktora była, trudno. Mi się też wtedy wylało. Doktor bronił swojego zespołu zajadle, nie dziwię się, ale liczę, że dywanik potem był. Jak nie, to nie świadczy to dobrze o całym zespole.
Koniec był taki, że przyjechał ojciec, przy nim piguły apgrejdowały w wersję profi i pobrały z łapki od razu. Wyniki lepsze, jesteśmy w domu.
A Walkirie zostały w przeświadczeniu, że już ta matka, co postradała zmysły nie wróci.
Pewnie mają rację.
Cierp1enie, Pokemon, strasznie współczuję (niestety też nie widzę wpisu na facebooku). Jest to dla mnie niewyobrażalne być  z dzieckiem w szpitalu, dlatego ogólny szacun... Apropos pacjentów roszczeniowych, to wiele lat byłam "służbą zdrowia" i wiem coś o pacjentach, którzy uważają "że im się należy", ale takich naprawdę chamskich, którzy boją się odpyskować lekarzowi, to się na personelu średnim wyżyją. A sama już będąc przyjmowaną do porodu poznałam miłe pielęgniarki "z drugiej strony" - kiedy na przykład prosiłam o to, żeby móc się położyć do pobrania krwi i wkłucia wenflonu, bo często robi mi się przy tym słabo - usłyszałam, że nie ma możliwości i ona to zrobi "szybciutko", a jakby co, to mam zrobić głowę w dół (na moje tłumaczenia, że mi to nie pomaga przekonywały mnie, że mi pomoże). I inne takie... Współczuję Wam strasznie laski i mam nadzieję, że już  nie będziecie musiały długo niczego podobnego przechodzić.
Ależ wiktor duży!!!

Laski współczuje przezyć...

Kenna wyczerpałam twoje wątpliwosci? pytaj śmiało

A ja po radę przychodzę - czy któryś kajtas też tak gryzie? Lew podchodzi, przymila się i atakuje. Albo atakuje z zaskoczenia. Dzis użarł mnie w podudzie podczas mycia naczyń, słaby motyw jak dzieć ma 8 zębów...
Wiem ze wyrośnie, ale co doraźnie? Kaganiec odpada;]
In.   tęczowy kucyk <3
06 lipca 2013 19:55
sznurka, o gryzieniu: http://www.handinhandparenting.org/news/14/64/What-to-do-When-Your-Toddler-Bites , pewnie malo pomocne teraz, stawialabym na gryzienie "odkrywcze" w tym wieku (ale ja sie nie znam, wiec mnie nie sluchaj 😉 ), ale na pewno warte przeczytania na pozniej.
pokemon, trzeba byc twoim znajomym? bo u mnie zawartosc niedostepna.

[quote author=RaDag link=topic=74.msg1819947#msg1819947 date=1373052594]
uporem maniaka i trochę bezwzględnością.
Najpierw spała ze mną, ale wtedy kiedy ja chcę. Czyli całe rytuały, kąpania, robienia mleka, karmienia, czytania i do wyrka ok 20.
Po godzinie marudzenia, przewracania z boku na bok, świrowania, krzykow i jęków zasypiała, może bardziej ze zmęczenia 😉
Na noc dawałam dość gęstą kaszkę, więc wiedziałam że głodna nie powinna być. Jak się budziła w nocy to woda do picia i dalej spać, czyli przywalałam ręką i gadaj co chcesz 😉
Czasem lepiej, czasem jakby obrzynali ze skóry, ale prędzej czy później nudziło jej się i dosłownie z nocy na noc było lepiej. Tylko, że Em miała już te 13 miesięcy no i zmieniło nam się ogólnie bardzo życie, więc może łatwiej pociągnąć kolejną zmianę. Jak już spokojnie spała w łóżku, to przeniosłam do łóżeczka,a  potem dokładnie tak samo od niego odeszłam po kolejnych dwóch miesiącach =)

Ogolenie respect. Tylko czy ona ci nie zlazila/ nie probowala zlazic z wyrka? Bo u mnie tak to wlasnie wyglada i caly nastroj ulatuje 😉
[/quote]

No niestety nastroju to tam mało było. Raczej walka :/ Złazić toja jej po prostu nie pozwalałam, tak samo jak włazić mi na głowę, kopać, skakać, rzucać rzeczami itd...
Przytrzymywałam i tyle. Skrajnie jak wpadała w swój krokodyli szał i kręciła się dookoła własnej pionowej osi to obejmowałam ramieniem i na siłę trzymałam aż się uspokoiła.
Brutalne. Ale mam wrażenie, że Em sobie nie radziła z własnymi emocjami.
Ona bała się zasypiać :/ Co się przejawiało płaczem i taką wymuszaną aktywnością żeby tylko nie zasnąć.
Moja rodzina nie mogła pojąć jak to nie można usiąść przy łóżeczku i poczytać bajki, posmyrać po nosku, pleckach, rączce i już. Skąd się bierze ten strach.
Ale doszliśmy.
Jak się mama boi i denerwuje co wieczór, to i dziecko ma głęboko wprogramowany strach- a ze nie wie o co cho, to pewnie o samo zasypianie 😕
Do tego dodam, e Em ma bardzo twardy, wybuchowy, mocno niezależny charakter a przynajmniej tendencję do takiego i jednak wolę stanowczo już z nią ustalać różne zasady niż później się zdziwić czy załamać.
Także nie ukrywam- zrobiłam to w dużym stopniu na siłę, taki typowy holding.
Oczywiście ze stoickim spokojem i wszelkimi wyciszającymi sygnałami.
Efekty są super, Em już lubi spać czasem 🙂
Raz nawet sama przyszła do mnie w południe pokazała, że chce iść spać, po czym odniesiona do łóżeczka pogaworzyła odwrócona do mnie pleckami i zasnęła.
Jestem mega dumna 😡

Sznurka- Em też gryzie 🤔
Najbardziej się boję jak mnie tak użre w rękę jak ją niosę- dziś po kąpieli akurat niedawno miałam taką sytuację.
Też nie bardzo wiem jak reagować.
A najbardziej rozbrajające jest jak ona ugryzie po cym sama pokazuje sobie "tytyty" paluszkiem i dmucha mi na to miejsce...  😵
a ja przed chwilą zaliczyłam niezły szok. tak mnie coś tknęło i zmierzyłam Piotrkowi temperaturę- 38,4.... zero jakichkolwiek objawów oprócz tego. jakby miał katar czy tam kaszlał, to bym przynajmniej wiedziała na czym stoję, a tak to zaczynam się denerwować  😵

O mamo Pokemon ale jazda! To wogole cala historia zakrawa na Misia...

Junior w tej chwili przewraca sie 10 razy dziennie na brzuch i jednoczesnie zapomina nagminnie, ze umie sie obracac z brzucha na plecy i za kazdym razem, jak mu sie lezakowanie brzuszne znudzi, wlacza sie alarm, ze mam przyjsc i obrocic go w koncu, bo mu niewygodnie  👿 z
Kalarepa z ziemniakami zaliczona, luka otwiera sie z szybkoscia swiatla  😀 kochany jadek  😀
[quote author=kurczak_wtw link=topic=74.msg1820576#msg1820576 date=1373138610]
a ja przed chwilą zaliczyłam niezły szok. tak mnie coś tknęło i zmierzyłam Piotrkowi temperaturę- 38,4.... zero jakichkolwiek objawów oprócz tego. jakby miał katar czy tam kaszlał, to bym przynajmniej wiedziała na czym stoję, a tak to zaczynam się denerwować  😵


[/quote]

O masz.... a dziecko Ci sie nie przegrzalo przypadkiem??
U nas młody miał tak 2 razy. Za dlugo na słoncu był i wieczorem temp pod 38 podchodziła.
właśnie dziś mało byliśmy na słońcu (w porównaniu do poprzednich dni)... no nic, dałam czopek, zrobiłam zimny okład, położyłam w samych majtach i pewnie będę latać do niego co chwila. twierdzi, że nic go nie boli.... denerwuję się strasznie, bo moje dziecko z tych nie chorujących... a tu taki klops
pokemon, Podziwiam Cię, że napisałaś to zachowując mimo wszystko resztki poczucia humoru. Przykro, że dziecko musi takie rzeczy znosić.

Anka, Słodzio też często zapomina, że umie się przekręcić z brzucha na plecy i jak mu się znudzi brzuchowanie, to zaczyna kwękać na ratunek. 😁

Kurczak u mnie podobnie. We wt okazało się że jest angina ropna!
Wczoraj byłam w stajni bo koleżanka kobyłkę kupiła i trzeba było obejrzeć. Przy okazji Małgosi trafiło się zdjęcie. No jestem nim zachwycona.
nagrałam cos


ad sie cos ocenic? widac to odginanie🙁 wyrodna matka kreciła malutka zamiast dac jesc 😉 (woda sie grzała)
Wg mnie nic się nie dzieje, ale ja nie miałam styczności z dziećmi z napięciem więc się nie sugeruj. Może ktoś mądrzejszy się wypowie.
ja nie miałam kompletnie do czynienia z żadnymi dziećmi... więc jak dla mnie ona może się dziwnie prężyć, a się okaże, że dla doświadczonych mam-zachowuje się normlanie. tak samo dla mnie może "ulewać bardzo mocno i chlustać szalenie" a dla normalnej mamy-zwykłe ulewanie noworoda, żaden powód do stresu.

taki bulwers następuje jak jest głodna, bądz czegoś chce, do poziomu syreny dochodzi bardzo rzadko, zazwyczaj uspokaja się na rękach. ale dla mnie to ona się przekręca jakoś i wygina w nieszczęśliwego banana.

odkryłam sekret ulewania. w ciągu dnia spała pięknie, tylko przez sen podtykałam jedzenie-nie ulało się ani razu. jak była aktywna wieczorem-paczała, kręciła się, to wtedy jej się ulewało i chlustało. za to w nocy zdarzyła się kupka. nakarmiłam o 4, macam, bodziak mokry na pupie. no to zarządzam zmianę pielucho-ciucho. podwijam bodziaka a tam na plecach kupa. jakbym nie zmacała-dziecko by spało jeszcze w kupie, bo nie raczyła poinformować (kupa taka nie do konca świeża, więc ciekawe ile z nią spał brudas jeden...)


dziś mogłaby być grzeczna, w prezencie urodzinowym dla mamusi 🙂
Mi też się wydaje, że normalnie się wygina. Ale też nie miałam styczności z patologiami. Przynajmniej tak samo wyginały się dzieci znajomych i mój własny.
O... dzisiaj termin i nic.
Chyba jednak pojedziemy z mężem do konia bo szkoda by taki ładny zień przepadł na siedzenie w domu. To nie daleko, jakby coś taksówka dojedzie 😉. Raczej w terminie się nie urodzi i sobie jeszcze trochę poczekamy. On zaczyna się stresować, a ja jakoś na spokojnie to wszystko przyjmuję - mam nadzieję, że tak zostanie bo kiedyś należałam do tych martwiących.

Czy ktoś też ma jakoś teraz termin by było nam raźniej, czy jesteśmy osamotnione, bo reszta czerwcowo-lipcowych już rozpakowanych. (Agulaj chyba wkrótce, tak?).
Isabelle, Wszystkiego najlepszego! Zdrowej i wesołej Dominiczki. :kwiatek:

In., Zajebisty ten artykuł! Czytając pomyślałam, że dorośli też tak robią - krzywdzą innych żeby uwolnić emocje.
Nie przeczytałam jeszcze do końca, bo mi ciężko z telefonu, ale zamierzam sobie to wydrukować, no i dodaję stronę do zakładek, widzę że więcej ciekawych artykułów tam jest.
Co to znaczy lashes out, writhe i squirm? Ja tylko terminologię końską po angielsku dobrze znam. 😉

agulaj79, No, jest się czym zachwycać. Śliczna! 😀
Isabelle a czy mogłabys jak możesz oczywiscie nagrać Dominikę w trakcie aktywności ale nie leżące bokiem tylko na wznak??
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
07 lipca 2013 10:00
Pokemon, Cierp1enie współczuję choroby i pobytu w szpitalu. Pok Twój opis pasuje mi do przejść mojej szwagierki i jej maleńkiej córeczki w szpitalu w Wadowicach. To są jakieś koszmary. Utwierdzam się tylko w przeświadczeniu, że miałam dużo szczęścia, że wtedy, gdy Marcyś leciał z wagi w pierwszym miesiącu, został skierowany do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka. Powinnam cały personel tego oddziału w tyłki całować, bo o takiej opiece jak młody wtedy miał, to tylko w cudownych serialach się słyszy.
Dziewczyny wszystkiego dobrego dla dzieciów i dla Was.
In.   tęczowy kucyk <3
07 lipca 2013 10:05
Julie, lashes out to wariowac, w sensie "gone crazy", writhe i squirm to nie wiem, czy dobrze tlumacze, ale to jest wykrecac sie, w sensie, ze jak np. Chcesz przytulic dziecia a on Ci wierzga i chce zwiac.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się