Cenciakos niedaleko Ohridu w Macedonii jest klasztor Starowierców. Jest przeuroczy, pełno róż i.. pawi. Na prawdę robi wrażenie, zwłaszcza w połączeniu z przezroczystym jeziorem. Niesamowicie tam jest. I zapach ziół w górach 😍 Klasztor z tego co pamiętam tuż przy granicą z Albanią.
Już wróciłam, więc po ptokach 😉
Cenciakos, dawaj jakaś szerszą relację z podróży bo musiała być przezajeb..sta!!!
Fakt, było o tak 😍 ! 😉
Wywołana do tablicy zmonopolizuję trochę wątek 🤣
Zaliczyliśmy 16 państw w 15 dni. Tak kręciliśmy, że do Albanii wjeżdżaliśmy 3 razy 😉
Rumunię zrobiliśmy niestety tylko przejazdowo. Kraj, do którego z pewnością wrócę na dłużej, na osobny wyjazd. Widoki przepiękne, ludzie niezwykle mili, z miast odwiedziliśmy tylko Alba Iulię i Sibiu. W Sibiu starówka powala na kolana w dzień. Wieczorem musi być tam fantastycznie. Więc jeśli ktoś do Rumunii się wybiera to polecam! alba miasto jak miasto, ale mają cudną wielką Cytadelę, pięknie w nocy podświetloną. I co ciekawe- byliśmy tak w sobotni wieczór- pełno młodzieży chodzącej, jeżdżącej na dostępnych rowerach, grupki usadowiona na trawie, ale totalny spokój. Nikt się nie bije, nikt się nie awanturuje, nie krzyczy, dresów brak. Siedzą, piją, rozmawiają, graja na gitarach. Wszędzie czysto, żadnego śmiecia, żadnego grafiti. I to na zabytkowych murach. Dalej w mieście też kultura. Muszę przyznać, że byłam baaardzo miło zaskoczona. O 7 rano wyjeżdżaliśmy, poszliśmy jeszcze rzucić okiem na Cytadelę za jasnego i ani jednego śmiecia.
Sibiu, gdzie każdy dom jest zabytkiem, ma tabliczkę z którego wieku pochodzi.
Bułgaria - w moim odczuciu smutny kraj. Być może akurat taką drogą jechaliśmy, albo tak jest wszędzie - miasto nie jest nigdy "przy drodze" tylko oddalone o najmniej 4-5 km od głównej trasy. Czyli jedziesz i wydaje się, że kraj jest kompletnie pusty. Nocowaliśmy pod Nesebarem nad Morzem Czarnym. Samo stare miasto na wysepce klimatyczne, ale na lądzie hotel na hotelu poganiany apartamentem obok pensjonatu. No nie przekonała mnie ta wizyta do spędzenia wakacji na bułgarskiej plaży. Ale za to koty mają fajne, przygarniałam wszędzie- i na obiad i na śniadanie 😉
Stamtąd ruszyliśmy na Istambuł. Zadowoleni znaleźliśmy przejście graniczne bułgarsko-tureckie w górach (na które oczywiście nie było żadnego drogowskazu), w trójkę przeszliśmy odprawę paszportową, wracamy do czwartego który stał przy okienku gdzie "odprawiany" było samochód i widzimy panikę na twarzy. Się okazało, że do Turcji nie wpuszczane są auta starsze niż 20-letnie. Nasz miał....21 😉. Zaprowadzili nas do pokoju gdzie 5 tureckich urzędników, jeden głośniej od drugiego, debatowali po turecku co z nami zrobić. Musieliśmy wyglądać dość żałośnie, więc koniec końców przybili pieczątkę i wpuścili nas do kraju 🙂
IstambułPierwsze co to: kierowcy wariaci. No nie odważyłabym się chyba autem jechać przez to miasto. Jeżdżą jak chcą, staja gdzie chcą, siedem pasów zmienia się w 2, wjeżdżają, zajeżdżają, nie patrzą, plus ludzie chodzący jak chcą i gdzie chcą. Dżungla.
Sam Istambuł dla mnie klimatyczny bardzo. Fakt, że byliśmy tylko w Sultanahmecie, czyli tam gdzie Błękitny Meczet, Hagia Sofia czy Wielki Bazar. Mnóstwo ludzi, knajpa na knajpie sklep na sklepie. Dźwieki orientalnej muzyki, nawoływania z meczetów. Zakochałam się 😉 Fakt, faktem że męczy to "naganianie" na jedzenie czy zakupy i zaczepianie, ale można się uodpornić. W każdym razie, ja przepadłam. Wrócę tam 🙂
Po Istambule przyszedł czas na Grecję Północą, ja też potraktowaliśmy przejazdowo więc było tak:
Kastoria
Opuszczone miasteczko niedaleko granicy z Albanią. Klimat dość straszny. Na tyle straszny że nasza koleżanka bała się wyjść z auta 😉
cd. nastąpi 😎