Dawno w sumie nie pisałam co u nas...
Otóż pierwszy fakt jest taki, ze jesteśmy z Malachitem razem już 2 lata 🙂
Jak to się stało, nie będę już przynudzać bo pewnie większość jest zorientowana skąd i kiedy on się u mnie wziął.
Kolejny bidak, który mimo że teoretycznie powinien być zdrowy to w praktyce bywało inaczej. Nie mniej obecnie jest to już 7,5 letni wałach, od roku w regularnej pracy.
Staram się jak tylko mogę (i na ile pozwalają finanse) regularnie jeździć z trenerem, żeby praca miała odpowiedni kierunek. Z każdą taką jazdą z pomocą z dołu dostaję nagłych oświeceń i zastanawiam się jak do tej pory, przez tyle lat z różnymi końmi mogłam jeździć bez trenera? To było totalnie bez sensu, starta czasu.
Na dzień dzisiejszy wałkujemy podstawy podstaw...takt, rozluźnienie kontakt, przez szereg ćwiczeń i kombinacji: wszelkiego rodzaju koła, wolty i ósemki, serpentyny, zawężanie i poszerzanie koła, żucie z ręki, miliardy przejść, ustępowania, łopatki, trawersy, zwroty. Cały czas zważając na to, żeby element sam w sobie nie był priorytetem bo celem nadrzędnym są 3 punkty wymienione wyżej. Lepiej czasem zrobić gorsze żucie z ręki czy większe koło niż zaburzać rytm żeby "wcelować w obrazek" i sobie zrobić sweet focię 😉
Zdjęć z jazdy brak bo stawiam ostatnio na filmiki (w hali i tak niewiele co z tych zdjęć wychodzi) a na filmie widać dużo więcej i można wyciągać więcej wniosków.
Zdjęcia z połowy października (wtedy jeszcze było ciepło 😀 )