Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

Zgodnie z prawem nie mozna wkluwac rodzacej wenflonu na wszelki wypadek. Ale kto by sie tam prawem w szpitalu przejmowal.
bobek, A ja sobie nie wyobrażam wkłuwania wenflonu w momencie, kiedy coś się dzieje. Najlepiej założyć na wszelki wypadek, wkłuwanie się z wenflonem, gdy np. trzeba podać leki natychmiast jest raczej kiepskim pomysłem...
O nieee 🙁 Ja potrafię przeżyć wszystko (no dobra, pewnie poród jak gorszy niż "wszystko", co do tej pory przeżyłam), ale przy wenflonie po prostu mdleję i albo rzygam albo budzę się w innym miejscu - ostatnio z kawałkiem barierki szpitalnej zaciśniętej w obu rękach ;P No ale macie rację, pewnie jak się robi inny punkt odniesienia, to się nie myśli o tym. Co ciekawe, moja mama ma identycznie - że też takie rzeczy są "genetyczne"...
hehe, Dzionka czyli nie tylko ja jestem nienormalna na tym punkcie🙂🙂


....u mnie w mieście nikt nie wbija wenflonu na zapas, leżałam na sali z 3 dziewczynami czekającymi na poród, jednej sie zacząl i nie miały wenflonów. Ja nie pozwoliłabym.

edit: inna sprawa, ze ja nie pozwoliłabym sobie (jakkolwiek to brzmi) na poród naturalny.....umarłabym.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
07 sierpnia 2015 09:49
Tak łatwo się nie umiera 😉
bobek, A ja sobie nie wyobrażam wkłuwania wenflonu w momencie, kiedy coś się dzieje. Najlepiej założyć na wszelki wypadek, wkłuwanie się z wenflonem, gdy np. trzeba podać leki natychmiast jest raczej kiepskim pomysłem...


I dokładnie takie samo zdanie maja niektórzy lekarze w Polsce, nie jest natomiast prawda ze wszyscy bo jest mnóstwo porodowek gdzie wenflony wlluwa sie na dziendobry tylko kobietom z grupy ryzyka i jakos te bez wenflonu żyją i rodzą. Zupełnie natomiast inne maja np lekarze w Wielkiej Brytanii, Holandii i całej Skandynawii oraz WHO i polski ustawodawca. W krajach w których nie wkluwa sie wenflonu każdej rodzącej wcale nie ma większej ilości powikłań czy śmiertelności okoloporodowej, a jest wręcz mniejsza w wielu przypadkach. Tak wiec "wenflon dla każdej pani" zwiększa bezpieczeństwo wyłącznie pozornie.

Dzionka, mozesz sie nie zgodzić po prostu, jeżeli bedziesz mieć swoją położna to ustal z nią to wcześniej. Nikt nie ma prawa wykonywać na tobie zabiegów których sobie nie życzysz. Dodatkowo kwestia wenflonu ujęta jest w standardzie opieki nad rodzaca, który jest Rozporządzeniem Ministra, czyli jest obowiązującym prawem. Standard ten mówi, ze nie wolno na kobiecie rodzącej wykonywać zabiegów, które nie maja uzasadnienia medycznego w tym zakładać wenflonu.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
07 sierpnia 2015 10:14
A czy któraś z dziewczyn, która ma już poród za sobą i boi się wenflonów, miała ZO? Zakładanie wenflonu, to owszem nic miłego, ale wbijanie długaśnej rurki w kręgosłup, to dopiero czad, który czuję się pomimo skurczy.
pierwszy poród- na Inflanckiej wenflon został założony gdy wynikła taka potrzeba, nie "z automatu".
drugi poród- Przyszpitalny Dom Narodzin na Żelaznej bez wenflonu. Dzionka polecam Żelazną, jeśli chcesz jako rodząca być traktowana z szacunkiem.
deksterowa Ale cesarki bez wenflonu, to raczej nie da sie zrobic. SN rozumiem totalnie, ale cc??

Lezac przed porodem w klinikach mialam 3 razy zakladany wenflon. Nienawidzilam go serdecznie!Jednak moj kochany maz ochrzcil go "mieczem swietlnym" i kazal nim w myslach strzelac do idiotow. To skojarzenie tak mi poprawialo humor, ze jakos przebolewalam ta glupia rure wystajaca z lapy.

Jak dla mnie w porownaniu ze skurczami wbijanie rurki do ZO to zlobek. Dalabym sobie wbic to w plecy jeszcze tysiac razy, zeby tylko poczuc ulge, jaka poczulam juz po podaniu lekow  😎
A czy któraś z dziewczyn, która ma już poród za sobą i boi się wenflonów, miała ZO? Zakładanie wenflonu, to owszem nic miłego, ale wbijanie długaśnej rurki w kręgosłup, to dopiero czad, który czuję się pomimo skurczy.


Ja miałam ZZO, wenflonow sie jakos specjalnie nie boje ale absolutnie nie uważam ich za rzecz obojętna. Istotne jest tez do czego tak NAPRAWDĘ używa sie tych wenflonow bo rzadko do ratowania życia ale najczesciej do przyspieszenia porodów sztuczna oksytocyna. Szybsze opuszczenie traktu porodowego = więcej rodzących = więcej kasy dla szpitala. Oksy stosuje sie juz w 60% porodów, dla służby zdrowia rodzimy za wolno. Założony wenflon upraszcza sprawe, kobieta nie zdąży sie namyślic, czy dopytac.

No i takie podejście skoro klujemy kręgosłup to wenflon jest pikusiem, przypomina mi rozumowanie w stylu "rodziłas? To zniesiesz lyzeczkowanie bez znieczulenia, nacieli cie? To zniesiesz szycie na żywca". Generalnie porod jest straszny i często śmiertelny wiec trzeba sie godzić na wszystko i cieszyć ze sie żyje.
deksterowa Ale cesarki bez wenflonu, to raczej nie da sie zrobic. SN rozumiem totalnie, ale cc??




wiem, że się nie da😉  napisałam gdzieś, ze się da?🙂

  Kurczak  ja miałam znieczulenie POP, byłam kłuta w kręgosłup i powiem Ci, że przy zakładaniu wenflonu to to drugie było dla mnie pikusiem, jak to się mówi.  Może dlatego, że byłam już na ogłupiaczu?

A że lubię wiedzieć co się ze mną dzieje, i co mi się podaje, pani położna patrzyła na mnie jak na dziką, kiedy pytałam co mi wstrzykuje do kroplówki, i czy aby na pewno jest to konieczne. 🙂
slojma   I was born with a silver spoon!
07 sierpnia 2015 11:22
Nie rozumiem  zamieszkania co do welfronów. Dla mnie to nic takiego. Rodziłam  w uk  welfron  zalozono  mi w nadgarstek I nikt nie pytal  czy sie zgadzam.  W trakcie  porodu  niechcacy  go wyrwalam  co skutkowalo  późniejszym siniakiem...ot  cala  filozofia.
A to a propos bezpieczeństwa i wenflonow, moge przytoczyć moj przypadek, jak w trzeciej dobie po porodzie miałam reakcje poprzetoczeniowa i akurat stary wenflon był zatkany, a do przetoczen, wylazl z żyły bo ta pękła i nie było jak podać leków, tak ze mysle, ze w razie wpady zycie ratuje mądry personel, a wenflon to jednak fetysz 😉
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
07 sierpnia 2015 11:57
Pandurska, a no wbić też bym dała sobie jeszcze milion razy, aby poczuć ulgę, ale pamiętam, że kiedy poczułam ten ból, to myślałam tylko o tym, że na pewno ZZO źle na mnie zadziałało i stąd ten nieznośny ból. Naprawdę pamiętam go jak coś porównywalnego ze skurczami. Bolał mnie już nie tylko brzuch, ale i plecy. Natomiast kiedy leki już zaczęły działać, to miałam totalny odlot. Czułam się świetnie, śmiałam się, a później chciałam iść spać.
bobek, chodziło mi o to jak dziewczyny bojące się wbicia wenflonu, znosiły igłę w kręgosłupie, bo tak jak pisałam dla mnie był to koszmar. Dlatego pytanie kierowałam do konkretnej grupy.

Co do wenflonu, to miałam go założonego na początku, ponieważ musiano mi podawać antybiotyk (nie miałam wyników GBS, więc działano profilaktycznie). Pierwszy był ok. Po kilku dniach zmieniono go na nowy, który genialna położna wbiła mi praktycznie na kciuku. Każdy ruch ręką bolał mnie niesamowicie, a dziecko było już na świecie i trzeba było się nim zająć. Po godzinie kazałam go sobie wyjąć, chociaż musiałam długo się o to upominać, bo położna wcale nie chciała tego zrobić.
Kurczak ja boję się panicznie igieł, zastrzyków a wyobrażając sobie wbijanie wenflonu  robi mi się słabo. ZZO  miałam weflon też. Nie miałam ze znieczuleniem problemu, za to weflon czułam non stop i nie było to przyjemne.Do tego żyła się zatkała i oksytocyna nie leciała tak szybko jak powinna , przez co skurcze miałam za krótkie i męczyłam się okropnie. Po porodzie ok 2h, chcąc wstać zemdlałam, nie wiem na ile to ZZO? Ogólnie poród wspominam bardzo źle .
Lotnaa   I'm lovin it! :)
07 sierpnia 2015 12:19
Dla mnie weflon to pikuś w porównaniu z perspektywą bólu porodu, nacięcia itd. Strasznie się boję. Jeszcze nie wpadam w panikę ale nie miałabym nic przeciwko cesarce. Brr.  🤔
Ja mam pokręcone żyły, pękaly mi i musiałam mieć założony dziecięcy wenflon. Gorsze zdecydowanie było zakładanie cewnika.
Kurczak Mi podali oksy dopochwowo w zelu, bo musialam miec wywolany porod. Akcja tak sie szybko rozkrecila, ze chcilam gryzc wszystko w kolo w pierwszej fazie, w drugiej prawie zemdlalam z bolu i wlasciwie w ostatniej chwili dali mi ZZO. W miedzyczasie hamowali akcje porodowa czyms innym. Heh..nic przyjemnego 🙁
Jeszcze co do wenflonu, to spedzilam z nim "mile" 4 tygodnie mego zycia i mam 3 blizny od przekluwania.

Lotnaa Bedziesz rodzic w Niemczech? Nie bojaj sie! Naciecie tez mialam i nic absolutnie nie czulam! Po pierwsze przez ZZO, po drugie lekarka dokladnie zadbala, zeby mnie nie kroic i potem nie szyc na zywca. W ogole nie kojarze tego z trauma. W ogole wychodze z zalozenia, ze gdybym tylko nie musiala lezec caly czya pod ktg, to nawet znioslabym ten cholerny bol.
Witam po długim czasie🙂

U nas przygotowania pełną parą, 35 tc  😵 Nie wiem kiedy to zleciało. Przechodzę aktualnie załamanie w związku ze szpitalem. Przenieśliśmy się poza trójmiasto, wybrałam szpital w Starogardzie i się załamałam. Pomijając położną, która pod koniec 33tc tak po prostu stwierdziła, że jak donoszę jeszcze ze 3 tyg to będzie super (wtf?!) to lekarz w szpitalu (ciążę prowadzę prywatnie w Gdyni, a musiałam jeszcze wybrać lekarza na nfz żeby móc rodzic w szpitalu) na pierwszej wizycie ledwo przyłożył głowicę usg do brzucha powiedział jedynie że "dziecko żyje, a dalej nie będę pani badać bo nie mam czasu"  😀iabeł: Także szukamy alternatywy, niestety do Trójmiasta za daleko w razie czego, a na prywatną cesarkę raczej się nie zdecyduję.. Gdybym wiedziała, że tak będzie chyba wstrzymałabym się z przeprowadzką  🙁

Dorzucam brzuszkową fotkę, strasznej pyzy się dorobiłam w ciąży  🤣
leosky   im więcej wiem, tym bardziej wiem, że mało wiem.
07 sierpnia 2015 14:21
jacie kręcę naprawdę boicie sie tak tego wenflonu  😀 Moje doświadczenia pozwalają mi stwierdzić że wenflon w porównaniu do całości przeżyć przy porodzie to pikuś. Ale oczywiście każdy ma inną wrażliwość, strachy itd.
Tak czy inaczej dla mnie to nic takiego. Miałam go w sumie w żyle zdaje sie 2 dni bo mi założyli wcześniej, potem poród wywoływali, no i z racji oksytocynowej masakry i ciągłego wstrzykiwania czegoś, musiał być w żyle.

A moje dziecko miało wenflon 11 dni w czterech w sumie miejscach bo się żyły zapychały (7miesiecy wtedy miała). Dzielna moja.

Wszystkich którzy trzymali kciuki za to by posiew był ujemny u Mili dziękuje 🙂 Jest ujemny. Teraz jeszcze tylko cystografia. I teraz też proszę o kciuki. W czwartek mamy.
Kasia Konikowa   "Konie mówią...po prostu słuchaj..." Monty Roberts
07 sierpnia 2015 15:13
maleństwo, tak, kupujemy dom, umowa przedwstępna podpisana  😅 dom, ogromna stodoła, którą przerobimy częściowo na stajnię i działka prawie 1 ha  😍 i to w tej samej wsi, w której mamy ziemię 4,5 ha  😅

Wizja, moje Dziecię "słoiczkowe"  😉 je już zupkę jarzynową z kurczakiem i dynię z indykiem i bardzo mu smakują, póki co wygodnie mi ze słoiczkami, jest taki ogromy wybór, ale gotować też oczywiście będę  😉

Quendi, piękny brzuszek  🙂 eh, nasza polska służba zdrowia  😵

sznurka, wszystkiego najlepszego dla Lewka !!!  😀 prezent dostał świetny  😀

I jeszcze mój taki Miś plażowy  😍
Dziewczyny, to prawda, że jak któraś przy pierwszym dziecku miała cesarke to ma wybór jeżeli chodzi o sposób rodzenia?
Miałam stan przedrzucawkowy, do tego krwiaka na macicy który się wylał. Boję się, że mi macica nie wytrzyma naturalnego porodu.


Nie sądzę. Jeśli nie ma przeciwskazań to dlaczego robić drugą cesarkę? Bez sensu. Mnie nikt o zdanie nie pytał. I dobrze bo po pierwszej cesarce i tak chciałabym rodzić sn.
W każdym razie nie ma czegoś takiego jak druga cesarka z marszu bo pierwszy poród był przez cc. I mnie za to dziwi zdziwienie lekarza... Od takiego dziwnego lekarza trzymałabym się z daleka.
Ja mam pokręcone żyły, pękaly mi i musiałam mieć założony dziecięcy wenflon. Gorsze zdecydowanie było zakładanie cewnika.


...mi założyli jak byłam już znieczulona...nie wiem jak to jest... ale wiem, że w państwowych szpitalach zakłada się cewnik przed znieczuleniem dokręgosłupowym... przynajmniej w tych w moim mieście (mowa o cc).
Mi się wbijali chyba z 6 razy, bo nie mogli znaleźć żyły, wiec nie wyobrażam sobie, że mieliby szukać tej żyły jak by sytuacja była podbramkowa... Nacinanie pamiętam aż za dobrze, ale teraz z perspektywy czasu to myślę, że poród wcale nie jest aż taki traumatyczny 😉 każda wszystko przeżywa i odczuwa inaczej, wiec dziewczyny szczególnie w ciąży, nie bójcie się jakoś to będzie. Jak by nie było nagroda jest warta przeżycia tego wszystkiego
Mialam porod wywolywany, od razu na dzien dobry dostalam wenflon, a tez badzo nie lubie jego zakladania, ugh! Bez pytania, tylko informacja, ze bedzie. Zacisnelam zeby, odwrocilam wzrok i trudno, a byla mozliwosc w razie czego szybkiego zareagowania. Musialam tylko przez pare godzin odchorowwc sensacje gdy tym wenflonem o cos zahaczylam. Zaraz po wenflonie mialam podane prostaglandyny i w sumie w dwie godziny moj organizm zareagowal. Mialam rowniez podawane znieczulenie, przy skurczach to naprawde pikus, a w zamian dostalam blogie godziny spokoju podczas gdy na ktg widzialam mega skurcze. Niestety, postepu nie bylo, poszla wiec oksytocyna, a gdy po chyba 1.5 godz wciaz nie bylo postepu poszlam na stol. Nie wyobrazam sobie, zeby wtedy jeszcze mieli mi wkladac wenflon, kiedy juz mialam dosyc zycia. Potem tez kwestia podania przeciwbolowych byla latwa, bo wenflon juz byl. Nie demonizowalabym go.

ale powiem Wam, ze tak jak myslalam o dwojeczce tak te przezycia mnie skutecznie wyleczyly z pragnienia posiadania dwojki dzieci. 😀 nie mowiac o tym, ze polog tez sie Bogu nie udal 😁
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
07 sierpnia 2015 20:54
A mnie bardziej od samego porodu (który do miłych na pewno nie należał) dużo bardziej przeraża sama ciąża i pierwsze 6 miesięcy życia dziecka.
i pierwsze 6 miesięcy życia dziecka.


a z ciekawosci zapytam: czemu?
Czytam o Waszych porodach i cieszę się, że nie natknęłam się na takie relacje przed porodem. Rodziłam w państwowym szpitalu, z zaskoczenia, 2 miesiące przed terminem. Nie miałam wenflonu 😉, oksytocyny czy znieczulenia. Przyszłam, urodziłam  no i II fazę wspominam wręcz baaardzo dobrze. Skurcze nie były tak silne jak w I fazie, mogłam je spokojnie bez parcia przeoddychać. Mam nadzieję, że z kolejnym będzie podobnie.

Ciężarnym życzę podobnego porodu do mojego. Fakt, że miałam łatwiej bo Staś ważył 2200.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
07 sierpnia 2015 21:08
Kahlan, pierwsze 6 tygodni było ok. Później zaczęły się kolki, które trwały do 4 miesiąca i to był horror! Hania ciągle płakała, niewiele dało się zrobić, żeby ją uspokoić. Codziennie zasypiała ok. 1 w nocy (budziła się o 8, oczywiście w międzyczasie budząc się na cyca), a przed snem wyyyła. Usypiała tylko kiedy się z nią chodziło na rękach i śpiewało "płonie ognisko i szumią knieje lalala" (znienawidziłam tą piosenkę). Był to dla mnie naprawdę bardzo ciężki okres i owszem było też cudownie, ale z perspektywy czasu widzę jak niesamowicie zaczęła się zmieniać po 6 miesiącu. Stała się kontaktowa, łatwiej się z nią dogadać, łatwiej rozbawić. Stała się dzieckiem, a przestała być naleśnikiem 😉 Jakieś dwa tygodnie po końcu kolek zaczęły wyłazić zęby, więc znowu było wesoło.
No to faktycznie nie mialas lekko, wspolczuje. 🙁

U nas za 4 h i 10 min pyknie tydzien. Na razie wolanie tylko na jedzenie, poza tym tylko spanie. No i obserwowanie. I kulanie sie po calej kolysce. Silne chlopisko z niego. Mam nadzieje, ze unikniemy wszelkich przygod. Obecnie na tapecie szukanie miejsca na zrobienie usg bioderek. Wszedzie terminy przekraczajace 6 tyg, kiedy to badanie ma byc zrobione. Jakas paranoja.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się