Gdy koń nie chce w teren

Skoro masz w realu jakąś trenerkę w pensjonacie, to ja podpytaj jak postępować z koniem.  🙂


Popieram powyższe w 100 %. Poproś trenerkę, aby przepracowała z Tobą i Twoim koniem podstawy budowania respektu między Wami.
Trenerzy nie tylko uczą jak skakać przez przeszkody, czy wykonać ustępowania od łydki. Trener powinien umieć Ci pokazać i nauczyć jak postępować (co w danej chwili robić) jak się zachować, aby koń zaczął Cię szanować. Trener widzi Ciebie i konia w akcji. Jest mu łatwiej zdiagnozować problem na miejscu i zaproponować lekarstwo. Znacznie łatwiej niż przez Internet nawet dla najbardziej doświadczonej osoby.

Na Twoim miejscu bym poprosiła Trenerkę, aby wraz z Tobą udała się na pastwisko i aby Ci pokazała jak powinnaś zachować się, gdy Twój koń próbuje wyrywać się do stada przy wyprowadzaniu. Będziesz wtedy widzieć co należy robić i jak przeciwdziałać takiemu zachowaniu zwierzaka. To są podstawy.
ElaPe tak, to jest problem z respektowaniem mnie i mojej "przewagi" nad koniem

tunrida Ech... ta trenerka nie jest ekspetka... costam moze mi podpowie ale ona raczej sie zna na chorobach koni, ujezdzaniu itp. a nie na respektowaniu. Ja wszytkie konie szanuja i ona nie ma z tym problemu. Jak na jakiegos krzyknie to konie ( w tym moj tez) od razu na bacznosc stoja. Moj kon jak ona go prowadzi to na luznym uwiazie idzie,a mnie ciaga. Wychodzi ze co, mam sie na niego drzec jak cos zle robi. Bo ta trenerka jak kon np. sie kreci przymyciu to krzyknie , strzachnie za uwiaz i konik jak w zegarku.
Zaraz - zaraz. Koń jest kontuzjowany? Nie ma mowy o pracy? To po co brać z padoku? Może to nie brak szacunku i nadmierny "instynkt stadny" - tylko obrona przed bólem?
Jeśli jest konieczne w takiej sytuacji np. stępowanie w ręku (i wyprowadzenie z padoku np. na asfalt) - to, obawiam się, jest zajęcie dla kompetentnej osoby, przynajmniej do momentu, gdy koń nie wdroży się w "system rehabilitacji". Jeśli wyprowadzanie nie jest niezbędne - dać sobie i koniowi spokój, dopóki nie trzeba będzie zaczynać pracy.
edit: Plamkakochanie - nie da się nikogo wychować bez pewnej dyscypliny, koni też to dotyczy.
halo tak, kon ma kontuzje ale musze go zabierac z padoku np. zeby go umyc. Kon nie moze byc caly czas brudny. A wyrywal mi sie i galopowal do stada jeszcze zanim byl kontuzjowany. Konia musze nauczyc zeby sam wychodzil ( znaczy tylko ze mna) z padoku bo musze go myc a jak w styczniu- lutym zacznie prace to nie moze byc takiej sytuacji ze ide po konia i wracam z uwiazem bo konik "sie nie slucha" . Dlatego mam ok. 4 mies. zeby go tego nauczyc, zeby nabral do mnie szacunku


Ale trenerka nie musi mieć wysokich umiejętności ujeżdżeniowych, aby pokazać Ci jak nauczyć konia szacunku.
Uwierz - to podstawy podstaw!

Czy stanowi dla Ciebie problem, aby poprosić tą Osobę żeby pokazała Ci "naocznie" kiedy i jak zachować się, gdy zniechęcić konia do wyrywania się z uwiązu?
Czy problemem jest, aby poprosić Trenerkę żeby asystowała Ci przy sprowadzaniu konia z padoku?
Ja widzę tędy drogę - bo jak sama piszesz, musisz to jakoś przezwyciężyć....
Plamka- jeśli konie się trenerki słuchają, to trenerka wie jak z nimi postępować z ziemi, jak je wychować i na pewno umie ci pomóc.
macie racje, podpytam jej jak postępowac z moja kobylka. W piatek jade do stajni i zobaczymy jak to wyjdzie..
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 września 2011 14:07
Prowadzanie w ręku na ogłowiu z wędzidłem zamiast na kantarze też ułatwi sprawę nauczenia konia prowadzania w ręku
nicka`   nie masz żadnej szansy ale ją wykorzystaj
27 września 2011 15:24
Zawsze konia 'nienauczonego' chodzić w teren, należy przyuczać przy drugim doświadczonym, spokojnym koniu  🏇
Ech... ta trenerka nie jest ekspetka... costam moze mi podpowie ale ona raczej sie zna na chorobach koni, ujezdzaniu itp. a nie na respektowaniu.


Skoro zna się na ujeżdżaniu koni, to na sprawach respektowania też się zna, bo cały proces ujeżdżenia konia polega właśnie na nauczeniu go respektu.
Julie bardzo mozliwe ze masz racje, jak bede w stajni w piatek to sie jej popytam i sie okaze
Plamkakochanie, problem z kontuzją jest taki, że gdy koń "zbieszony" na maksa, może reagować spektakularnymi buntami (nie da się tego wykluczyć), tym bardziej, że nie ma roboty - a to może być niebezpieczne. Oraz - aby koń dobrowolnie podporządkował się człowiekowi  - musi być także faza presji - konkretnej pracy. Przy kontuzji to raczej niemożliwe. Czas kontuzji to nie jest czas na "odrabianie" konia. Tu może pomóc tylko przewodnictwo kompetentnej osoby, ryzyko "świrowania" musi być zminimalizowane - a ty się możesz uczyć przy okazji.
halo rozumiem, nie masz moze pomyslow co w takim razie moge robiz z moim koniem przez nastepne 4 mies. ? Bo oprocz czyszcenia i mycia chcialabym zeby kon cos zrobil, nauczyl sie. Nie chodzi mi tu o wysilek fizyczny ( bo taki jest zdecydowanie wykluczony) ale o psychiczny. Zeby nie bylo tak ze po 4 miesiacach kon zdziczeje albo cos takiego...
Plamkakochanie, o co mu konkretnie jest? I czego mu nie wolno? Bo od tego zależy co może robić = co ty możesz robić.
no ma pęknięta kosc pecinowa (najprawdopodobniej, bo nawet wet nie byl na 100%pewny)
Zawsze można i trzeba uczyć konia ustępowania od nacisku. Chodzenie, zatrzymanie, cofanie, przesuwanie, odsuwanie... w tył, w bok, w przód... Także ustępowanie od nacisku od góry na potylicę (w celu obniżenia głowy).
I można też np. nauczyć konia stać z jedną nogą zanurzoną w wiaderku z wodą.
I mnóstwo różnych tego typu rzeczy, które nagle mogą się okazać konieczne.
Właśnie ostatnio przekonałam się jak "umiejętność" stania z nogą w wiadrze z wodą jest ważna przy podbiciu i ropie w kopycie. Kobyłka nie umiała, ale się naumiała w kilka dni. A gdyby umiała wcześniej, poszłoby łatwiej i szybciej.

<edit>
No dobra. Napiszę Ci coś więcej o tym jak nauczyć.
Czy koń umie stać uwiązany? Mam nadzieję/podejrzewam, że tak.
Zacznij ćwiczyć na padoku, wśród innych koni. Weź ją na kantar i uwiąz, jeśli trzeba to ogłowie i odejdź kawałek od innych koni, ale pozostań w takim miejscu, żeby miała je w zasięgu wzroku i była spokojna.
I zacznij od zasady NUMER 1: Koń nie ma prawa Cię ciągnąć ani pchać! Jeśli Ty stoisz, koń stoi. Jeśli Ty idziesz dwa kroki, koń idzie. Ćwicz chodzenie i zatrzymywanie.
Następnie koń MUSI odsuwać się od Ciebie z każdej strony, w każdą stronę. Stoicie sobie i prosisz ją o przesunięcie zadu krok w bok, naciskając i cmokając, prosisz o przesunięcie przednich nóg o krok w bok, (to samo z lewej i prawej strony), następnie o cofnięcie o kilka kroków.
Może na razie tyle. Bo jeśli to masz opanowane, to napiszę Ci co dalej. A jeśli z tym są problemy, to napisz jakie i spróbujemy pomóc.
Plamkakochanie, a - to mała bieda. Bo ustępowania (jak Julie pisze) można robić. I uczyć podążania za człowiekiem relaksując zanim pojawi się bunt. Bałam się, że np. ścięgno - to wtedy żadne boczne ruch nie są wskazane i dlatego duży problem w spokojnym wyegzekwowaniu subordynacji.
Faktycznie musisz nauczyć się "bezkolizyjnego" prowadzenia, bo prawdopodobnie czeka cię duuużo stępa w ręku, a pewnie nikt nie będzie tego robił za ciebie.
Julie dzieki ! jestes super ! jak tylko w piatek sie wybiore do klaczki to od razu sprobuje pocwiczyc i zobaczymy co z tego wyjdzie 😀 Tak, kon stoi uwiazany, tylko czasami sie wierci, ale wiadomo obejrzy sie za koniem czy jakis nieznany odglos uslyszy itp.. Jakbym miala jakies problemy to w piatek wieczorem wejdz i napisze na forum 🙂
halo a niby czemu czeka mnie duzo stepa w reku ? kon postoi na pastwisku w dzien , boksie na noc przez 4-5 mies. a pozniej troche lonzy i normalne jazdy jesli sie nozka zagoi, nie rozumiem po co te spacery ?
Podbijam watek.
Livia, jak się skończyła Wasza historia??Jestem bardzo ciekawa, widziałam że udzielasz się w wątku terenowym więc rozumiem, że jest lepiej 🙂  Ja potrzebuje dzisiaj porady odnośnie terenów.Konia mam dopiero 4 miesiące i nasz sezon terenowy dopiero się rozpoczął ale mamy dzisiajza sobą pierwszą niesubordynację chętnie posłuchałabym opinii kogoś bardziej doświadczonego.

Opiszę po krótce, koń odważny w lesie typowo czołowy i prowadzący, dzisiaj po raz pierwszy odmówił posłuszeństwa trzy razy w trakcie rozwidlenia dróg próbował pojechać dokładnie 
tam gdzie ja nie chciałam.Tzn wyrwał galopem w drugą stronę i zatrzymałam go dopiero w krzakach po 10 metrach, za każdym razem skończyło się na moim..ale zaskoczyło mnie jego zachowanie.

Następnym razem edytuj post, a nie dodawaj drugi pod spodem 😉
Livia   ...z innego świata
08 maja 2016 11:10
Rany boskie, założyłam ten temat już 8 lat temu 😲 Ależ ten czas leci... i ile się zmieniło 🙂

andzia, u nas postępy przekroczyły moje najśmielsze oczekiwania 😉 Ostatni post tu pisałam 5 lat temu. Po paru miesiącach od niego pojechałam w pierwszy całkowicie samotny teren i od tego czasu jeżdżę w takie tereny regularnie, co najmniej 1-2 razy w tygodniu. Ogólnie w teren jeździmy 3-4 razy w tygodniu, więc zdecydowaną większość czasu na koniu spędzam w lesie. Od 3 lat jeżdżę w tereny głównie bezwędzidłowo, na bosalu i hackamore (z wyjątkiem momentów "przesileń", kiedy wędzidło się przydaje) - także to też uważam za olbrzymi krok naprzód. Oczywiście zdarzają nam się "wypadki", ale na szczęście są to rzadkie sytuacje.
Moja głowa też już się dużo uspokoiła, choć nie jest idealnie i ciągle nad tym pracuję. Staram się nie myśleć "zaraz coś się stanie, będzie strasznie, koń mi poniesie / bryknie etc", tylko myślę "dobrymi" obrazami - dzięki temu rozluźniam się i koń też jest wyraźnie spokojniejszy.
Patrząc teraz, myślę, że za dużo od mojego konia wymagałam wtedy. Trzeba było dać mu czas, jeździć w tereny z towarzystwem na luzie, i poczekać aż dojrzeje na tyle, żeby mógł iść sam.
Może zostanę zjedzona żywcem, ale jak dla mnie zachowanie tego konia wskazuje na błędy przy zajeżdżaniu i codziennej pracy, bo świadczą one o braku zaufania konia do jeźdźca.
Żaden młody koń jakiego znam, jeśli tylko jest poprawnie jeżdżony, nie ma problemu z samodzielnym wyjściem w teren pod doświadczonym jeźdźcem, szczególnie jeśli zna ten teren z wcześniejszych wyjazdów z drugim koniem.

EDIT:
dopiero teraz zauważyłam ile lat ma wątek  👍 , moja wypowiedź odnosi się do problemu z jakim temat był zakładany, niemniej sądzę, że już wszystko zostało przepracowane. 😀
Livia   ...z innego świata
08 maja 2016 11:44
xxmalinaxx, brawo 😀 Na szczęście wszystko zostało już w międzyczasie przepracowane 🙂 Ale zgadzam się, nie miałam doświadczenia potrzebnego przy młodym koniu, do tego jeźdźcem też nie jestem jakimś super. Drugi raz bym się już nie podjęła pracy z tak młodym koniem.
Livia,dziękuje za odpowiedź🙂 dzisiaj na ujezdzalni też byl bunt.ewidentnie koń zaczal mnie sprawdzać.na szczęście ostatecznie postawilam na swoim ale czuję,że  to nie koniec tej batalii. Muszę być bardziej zdycydowana i stanowcza..nie odpuszczać.czasami mam już dość ale satysfakcja z postępów napędza do działania 🙂 wiedziałam,że pierwsze pół roku bedzie trudne ale że, aż tak to chyba nie🙂
andzia 1 Miałam dokładnie tak samo ze swoim koniem ale tylko wtedy gdy brałam ją w samotny teren. To co wyprawiałyśmy na skrzyżowaniach można by filmować. Koń obierał kierunek stajnia i tyłem, bokiem- wracał. Zawsze starałam się ustawić ją przodem do kierunku jazdy, który mi odpowiadał, a wtedy ona usiłowała się odwrócić lub wycofać. Nieraz wylądowałyśmy w przydrożnym rowie, do którego się zsunęła.... ,albo d... w krzakach lub na drzewie. Kiedyś z tej wściekłości kopnęła to biedne drzewo. Pobudzona, rozdygotana ona, a ja z początku bezradna. Jak po godzinie walki mokre wracałyśmy do stajni to brałam ja na lonżę - wychowawczo, żeby nie było, że wygrała i że z powrotem do domu wiąże się błogie lenistwo. Czego ja nie próbowałam:  przejechać galopem skrzyżowanie, uspokajać i po kroczku się zbliżać, głaskać za każdy krok w dobrą stronę, objeżdżać dookoła. Jak udało się za którymś razem galopem przejechać bez stopki, to 100 m dalej była powtórka  😵. Pomógł nam czas i moje zdecydowanie. Kobyła zaczęła jeździć wyłącznie jako czołowa, a ja po prostu nie dałam za wygraną. Po przewalczeniu raz i drugi zajmowało mi już mniej czasu przepchnięcie jej tam gdzie chcę. Teraz też ma takie odpałki, zwłaszcza jak dłużej w teren nie idzie ale obie wiemy, że to tylko próbowanie. Łydka, palcat - koń się ustawia w dobrą stronę. Chwila na wyrównanie oddechu i znów łydka, palcat - jak się cofnie lub odwróci ustawiam łbem do kierunku jazdy, uspokajam głosem. I kolejny raz łydka, najczęściej już nie trzeba palcata, ruszamy 🙂. Zawrócenie w terenie parę lat temu z drogi do domu było niewykonalne. Teraz no problem. Dużo cierpliwości życzę,  jak masz charakternego konia to łatwo nie będzie ale dasz radę 🙂
Livia   ...z innego świata
09 maja 2016 13:19
andzia, może poczytaj też albo napisz w wątku o buntach - dużo dziewczyn tam dobrze radzi 🙂
http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,7002.0.html
ushia   It's a kind o'magic
09 maja 2016 14:56
andzia1 - owszem, konsekwencja wazna rzecz, ale pomysl o konskim buncie troche inaczej - owszem, moze to byc "tylko" sprawdzanie co wolno i kto tu rzadzi
ale moze tez byc wynikiem konskiego dyskomfortu - rowniez psychicznego
i tak, wiem, ze kon ma byc posluszny, wiem, ze zasadniczo sama jazda konna jest dyskomfortem - ale przyjrzyj sie temu co i jak robisz z koniem, moze czegos dodalas za duzo albo za malo, trzeba inaczej, niekoniecznie sposobem "ja ci pokaze"
bo wiesz, lepiej jest niedopuscic do buntu niz go wygrac 😉

btw - Livia, oczywiscie nie przeczytalam daty pierwszego posta i tak patrzylam, patrzylam i nijak nie moglam wymyslic jakim cudem akurat TY masz problemy z terenowaniem konia, i w ogole skad masz takiego mlodziaka???  😂
Rewizja-na razie nie czuję się, jeszcze na tyle pewnie żeby iść samodzielnie w teren ale myślę, że stęp do lasu po jeździe powoli się zbliża.Wcześniej, po zakupie, jak nie było warunków do jazdy dużo chodziłam z koniem na uwiązie, ląży po terenie, czasami po 2-3 godz i było naprawdę super, koń zawsze szedł grzecznie obok mnie, nawet gdy były jakieś strachy itp. zawsze wydawało mi się, że szacunek jest 🙂 Fajnie wiedzieć, że nie tylko mój ma takie pomysły, poczułam się trochę lepiej  😡
Ushia- masz również rację myślę, że po części wyłapuje moje niedociągnięcia i to samo wychodzi na ujeżdżalni. Druga sprawa-dawanie sygnałów z odpowiednim wyprzedzeniem, czasami sama do końca nie wiem czy pojedziemy w lewo czy prawo, po prostu nie znam wszystkich dróg i dopiero decyduję na rozjeździe i on może tą niepewność wyczuwać,zwłaszcza w kłusie czy galopie i  po części wykorzystywać.Ta końska psychika, tak bardzo bym chciała wiedzieć co mu siedzi w głowie 🙂
Chyba znowu zacznę wychodzić więcej na spacery w ręku może to troche podbuduje nasze relacje  😉
Livia, dzięki już czytałam :kwiatek:
andzia1, napisałaś, że koń "odważny". Dlatego myślę, że wasza relacja jest bardzo dobra, tylko... jak koń ją rozumie 🙂 Skoro MA decydować za siebie, skoro MA liczyć na siebie, skoro MA decydować o tobie - to to robi.
Spacery z koniem mają pewną wadę, o której mało się myśli "w tak pięknych okolicznościach przyrody". Otóż na spacerze, z natury rzeczy "wsłuchujemy się" w konia. Jasne, dobra rzecz, tylko... część koni odbierze to jako spełnianie ich woli, służenie im. Konie nie czytały o "wolności, Równości, braterstwie", konie funkcjonują w hierarchicznych grupach rodzinnych. Wyżej postawionemu w hierarchii więcej wolno, jest mu "lepiej", ponosi większą odpowiedzialność, podejmuje decyzje. Oraz - walczy o swoją pozycję. Niewerbalnie. Niżej ustawione są jakby wdzięczne i/lub dbają o aprobatę. Czasem podejmują walkę/bunt o zmianę układu.
Wydaje mi się, że zaniedbałaś jasny przekaz o twojej pozycji wobec konia: że Ty jesteś Opiekunem, decydującym. Że co dobrego spotyka konia - spotyka "z pańskiej łaski" a w zamian - koń jest bezpieczny. Odpowiedzialny opiekun: ma poczucie własnej siły i przewagi, jest przewidujący, troskliwy i opiekuńczy, spokojny i konsekwentny, w zasadzie niezłomny, wyznacza jasne granice. Oraz - nie identyfikuje się z podmiotem swojej troski, z przedmiotem opieki. Wczuwa się, ale nie identyfikuje. Może dawać wybór, ale nie może 3/4 czasu pozwalać na samodzielne podejmowanie decyzji a raptem żądać posłuszeństwa i podporządkowania. Bo może być, że koń troskliwie 🙂 podejmuje decyzje w twoim imieniu: A po co się włóczyć po lasach? No niby fajne, ale może - krótko?
Halo,dziękuje  za odpowiedź.jesli chodzi o spacery. te dłuższe to była konieczność.koń nie byl wypuszczany (taka stajnia) i to byla jedyna możliwość zapewnienia mu wtedy ruchu  innego niż  lonza.teraz jestesmy w innej stajni.koń jest na pastwisku cały dzień i zaprzestalam spacerów.co ciekawe po zmianie stajni pierwszy teren, drugi  tydzien pobytu poprowadzil odwaznie caly zastep nowych koni ( w momencie kiedy poprzedni czolowy bal sie stracha w lesie i nie chcia isc do przodu,znajac jego skłonności poprowadzilam go nabprzod).jak w takim razie mogę podbudowac nasze relacje zeby jednak utrzymac na pozycje nad nim?w codziennych sytuacjach staram sie być konsekwetna i ne pozwalac mu wchodzic sobie na głowę
halo że się tak zapytam, bo nie bardzo rozumiem, co masz na myśli - dlaczego koń miałby odbierać spacer w ręku jako "służenie jego woli", jeżeli ten spacer prowadzony jest z głową?
Przecież na spacerze obowiązują dokładnie takie same zasady, jak na co dzień - idziemy tam, gdzie człowiek chce, w takim tempie, w jakim człowiek chce, i na tak długo, jak człowiek chce, zatrzymujemy się tam i na tak długo, jak człowiek chce, koń ma wykonać wszystko, o co człowiek poprosi (przejść przez wodę, wskoczyć na górkę, podejść do napotkanego "straszaka" itp.). To nie tylko nie odbiera człowiekowi miejsca w hierarchii, ale je ugruntowuje.
No chyba że masz na myśli spacery typu "wychodzę na trawę i fruwam na uwiązie za koniem" albo "oj tu się konik wystraszył wróbla, to zawracamy" 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się