rozmowy o niczym

Gnijąca panna młoda! Niebieskie włosy ideolo. U konia mozesz kosteczki biale narysowac
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
25 października 2017 20:34
Ooo, Gnijąca Panna Młoda brzmi całkiem fajnie! 😀 W funciaku dorwę jakąś kieckę za grosze, włosy mam już niebieskie, twarz na biało i będzie git 😀
Odnośnie gnijącej panny młodej
😉
Ja bardzo lubię tę babkę:
Aaa! Uziemienie w domu rzuca się na mózg.
Pierwszy raz w życiu zaliczam sporą skuchę związaną z niemałym wydatkiem. Kupiłam nowe opony, już nawet dotarły do domu. Dzisiaj robiąc porządek w mailach, trafiłam na zamówienie... wzięłam niewłaściwy rozmiar. Niewłaściwą średnicę felgi. No blondynka!
Jak to dobrze, że jest opcja wymiany, bo bym się chyba pochlastała.

A po drugie powiedzcie jak można zaliczać postępujące wirusowe przeziębienie siedząc w domu? Kaszlę coraz gorzej, nawet się nie zdziwię jak zaraz się otrę o zapalenie oskrzeli.
Ascaia - może wychodzi dłuższe przemęczenie czy coś i tyle.

Ja za to wyjątkowo zdrowa (cały styczeń byłam choram, potem częśc lutego), wreszcie uderzyla mnie wiosna, bo już sie bałam, że jestem jakimś zombie, ale jednak, zrobiło się ciepło i dzisiaj tyle energii, ze aż mnie nosiło, no faaajnie jest 🙂 koniki dzisiaj były niegrzeczne, bo im na mózgi padla wiosna, ale i tak mnie cieszyły i je wszystkie dzis lubiłam, nawet jak były niedobre 🙂  Ogólnie uznałam dziś, że koniki to są strasznie fajne zwierzątka 😀  jak byy mrozy i mnie bolało, że mam iśc do pracy, to sobie myślalam, że 'kto w ogóle wymyślił, że jakieś konie... że po cholere w ogole mieć konie i jeździć na nich, chyba kogos powaliło na taki pomysł'  😁  ale jak swieci słoneczko, to są cudowne :P
Wirusówki w ty sezonie są OKROPNE. A ten wirus grypy, który szalał- wyjątkowo zjadliwy. Całą masa osób choruje po 2 m-ce. Cała masa osób twierdzi, że "2 antybiotyki już wzięło".
Ascaia- ja mogę tylko polecić:
1) nawilżanie chaty na maksa i mokre ręczniki w każdym pokoju a zwłaszcza przy łóżku na noc. Mnie to uratowało przed nawrotami infekcji wirusowych. Mąż też sobie chwalił, że "faktycznie lepiej z tym ręcznikiem"
2) jeśli ci schodzi na oskrzela i kaszlesz, nie masz resztek leków wziewnych z tamtego roku? Można zastosować
3) Ebilfumin- tańszy odpowiednik Tamiflu. Na tę grypę podobno ludzie mówili, że super. Lek przeciwwirusowy na receptę.
Innych pomysłów nie mam
branka, jak przyjemnie czytać tak pozytywne nastawienie u Ciebie. 🙂

tunrida, po poprzednim roku pieszczę się ze sobą jak z jajkiem. O nawilżaniu cały czas pamiętam, jeszcze w dodatku z nudów robię generalne pranie narzut, kocyków, itd. I akwarium też jest przecież.
Kończę właśnie uczciwą kurację Neosine. Biorę wykrztuśne, biorę syropki. Wszystko zgodnie z prawidłami sztuki.
I jednego dnia jest lepiej, a drugiego mnie przydusza, raz czuję się "chora" i mam 37,3, a za kilka godzin temperatura spada i jest wszystko ok.

Nie jestem przemęczona. Serio. 2017 miałam fizycznie bardzo lekki.
Psychicznie sinusoida, przewlekły lekki stan depresyjny 😉 Raz jest lepiej, raz gorzej, ale ziołóweczki typu Positivum dają radę.
Tyle, że "dzięki" ponownym problemów ze zdrowiem, coraz bardziej sobie uświadamiam, że coś się złego zadziało w moim życiu zawodowym. Coś na kształt choroby dwubiegunowej - nadal to moje miejsce, moi ludzie, moje środowisko, ale źle mi bo mój rozwój i zakres obowiązków poszły w niewłaściwym kierunku. Co tu ukrywać, dobrze mi teraz gdy nie muszę chodzić do pracy. 😉
Cudownie by było nie musieć przejmować się finansami, nie mieć przymusu zarabiania, a działać zawodowo dla przyjemności.  😉
Psychika też potrafi zmęczyć 😉 mnie dużo bardziej np niż werkowanie kopyt 8 ciężkim koniom. Przymusy jakie sobie nakladamy, że trzeba to tamto, męczą meega.

Nie masz przymusu zarabiania - nikt tak na dobrą sprawę nie ma. Zarabiasz albo nie - jak komuś zależy na życiu na jakimś tam poziomie, na opłaceniu rachunków, żeby net i swiatło mieć, na utrzymaniu rodziny, zwierzyńca, a urlopach itd, to w dalszym ciagu zarabia, bo chce a nie musi. Jak ktoś nie chce, jest mops, są puliczne noclegownie itd. Niektórzy tak wybierają. Mi ostatnio ta myśl pomogła z ustawicznym narzucaniem sobie w glowie 'muszę to, musze tamto', nawet z jedzenia zrobiłąm przymus. A to męczy.. Ile łatwiej coś robić, jak sobie człowiek uświadomi, że tego chce (nawet jak to czynnść wkurzająca, nudna, nieprzyjemna).
Nie przejmować się finansami też bym chciała, no ale... jest jak jest 😉
Ujmując sprawę metafizycznie - człowiek jedyne co musi to umrzeć.

A bez filozofowania - jednak pracować trzeba. Zarabiać trzeba. Niech będzie, że jest MOPS. Ale jak już się podjęło jakieś życiowe zobowiązania, są chociażby te zwierzęta, które od Ciebie zależą, to nie bardzo widzi mi się rozpatrywanie tematu w kategoriach "to moje chcę, nie moje muszę". Chyba, że uznamy odpowiedzialność również za chcenie. 😉


Ja bym tak uznała. Np. masz zwierzę, bo chciałaś, podjęłaś decyzję świadomie, więc można powiedzieć, że chciałaś i tej odpowiedzialności wraz ze wszystkim, co z niej wynika. 😉
Oj tam, oj tam 😉
To dalej filozofia 😉

Akurat w mojej konkretnej sytuacji to zwierzaki się wepchały w moje życie z łapami na całego. 😁
Ale abstrahując od tego (bo oczywiście jednak było moją decyzją, że jak się już pojawiły to zostały).
Jest coś w tym, że żeby żyć, dobrze żyć to albo się ma rodzinę, albo te zwierzaki. Albo i to, i to. Jakoś to tak zawsze wychodzi. Mało chyba jest tak zupełnie samotnych-niezależnych osób. Czyli to takie trochę "musieć" - żeby żyć dobrze tworzymy relacje, zależności czyli podejmujemy odpowiedzialność, co rodzi konsekwencję z "musieć" zapewnić sobie i im byt. Czyli "musieć" zarabiać.

Tak czy siak chciałabym spróbować sytuacji typu wygrana w Lotto 😉 i wtedy spełnienie jedynego marzenia jakie mi zostało, a do tego pracowanie na zlecenie tylko dla przyjemności. 
Bo człowiek to zwierzę stadne. 🙂 Tak jak napisałaś - albo rodzina, albo zwierzęta, albo krąg bliskich znajomych. Albo wszystko naraz. Potrzeba intensywności relacji jest różna u różnych osób, ale nie da się jej nie mieć.
Ujmując sprawę metafizycznie - człowiek jedyne co musi to umrzeć.

A bez filozofowania - jednak pracować trzeba. Zarabiać trzeba. Niech będzie, że jest MOPS. Ale jak już się podjęło jakieś życiowe zobowiązania, są chociażby te zwierzęta, które od Ciebie zależą, to nie bardzo widzi mi się rozpatrywanie tematu w kategoriach "to moje chcę, nie moje muszę". Chyba, że uznamy odpowiedzialność również za chcenie. 😉





No to jest dalej chcenie - chcesz mieć zwierzęta, chcesz być za nie odpowiedzialna, to na nie zarabiasz 😉 Twoja decyzja mieć zwierzęta, mieć jakiś tam standard życia itd. Ja się ciągle na tym łapie, że wszystko jest dla mnie 'muszę', ale mam od razu zupełnie inną motywację, jak sobie przypomę, że sama sobie taką a nie inną pracę wybrałam - że stoję i czekam w deszczu aż koniki zjedzą, albo stoję na hali jak jest -8 i marznę, albo robię dużo km autem, co mnie zaczęło męczyć. Sama tak wybrałam bo tak chciałam, a że czasem jest nieprzyjemnie, głównie przez pogodę albo zmęczenie fizyczne - no jest, za to jest też masa plusów. Zawsze mogę zmienić pracę czy jej tryb, ale np wtedy może mnie nie byc stać na własne konie, itd. Nie muszę mieć tych koni, mam bo je lubię, ale to nie jest żaden publiczny obowiązek posiadać konie czy kotki  😁 chce konie, to też potrzebuje dużo pracować, żeby je utrzymać. Ale wcale nie muszę, mogłabym pracować 2 razy krócej i nie mieć koni albo mieć kase na wakacje. A mogłabym pracować gdzie indziej i mieć jeszcze wiecej kasy, ale no jakby nie było lubię to, z wszelkimi minusami jakie ta praca ma.

Moja fala energii trwa, dzisiaj to nawet gdyby nie to, że ogarnęło mnie wiosenne sprzatanie, to bym sobie nawet wsiadła pojeździć ot tak dla frajdy, no ale nie zdążyłam. Niemniej jutro mam dalej zamiar to zrobić 🙂 mi to się ogólnie od daaawna nie chce jeździć i się dziwię, że ci ludzie w szkółce tak przychodza i jeżdżą i jeszcze za to placą i tak wszyscy wkoło jeżdzą, że im sie chce  😁 no ale mi się teraz też zachciałoooo 🙂
No nie przemawia do mnie takie podejście, że bycie odpowiedzialnym to chcenie. To u mnie nie przejdzie. 😉
To tak ogólnie pojęte "bycie dobrym człowiekiem" to też tylko chcenie?
Wszystkie wartości można w takim razie sprowadzić do takiej filozofii. Nie, to nie dla mnie.
Każdy ma jakąś tam swoją filozofie 😉 do mnie ta przemawia, bo dzięki niej więcej mi się chce i nie żyję w ciągłym lęku, że 'się nie wyrobię', że 'muszę', itd. Większy luz, a jednocześnie wbrew pozorom więcej rzeczy zrobionych i ogarniętych 🙂 Ale każdy sobie układa po swojemu w głowie 😉
🙂
Fakt, trzeba znaleźć właściwy klucz do swojej głowy, żeby żyło się lepiej.
Ja np świetnie rozumiem podejście branki i mi też taka zmiana myślenia BARDZO pomaga na co dzień. Dla mnie prawie wszystko to jest "chcę", "nie chcę".
Miłość do dziecka pod to nie podchodzi, bo jest bezwarunkowa. Ale już wszystkie inne uczucia można, moim zdaniem, w dużej mierze kreować. Jeśli nie chce kogoś kochać, albo kogoś nienawidzić- mogę nad tym "popracować". A nawet jeśli uczuć czasami nie da się "ustawić", np współczucie ( bo tego chyba jednak nie umiałabym sobie ustawić by "nie współczuć jakiemuś biednemu pieskowi"😉 to wcale nie jest to jednoznaczne z podjęciem jakichś działań.
Mogę współczuć pieskowi a nie zrobić NIC, bo NIE CHCĘ. Albo uratuję pieska bo CHCĘ. A nie, że MUSZĘ, bo mu współczuję. A wartości, to już na maksa podchodzą pod "chcę". No bo są uzależnione od mojej woli. Wartości, przynajmniej moje, nie są bezwolne, bezwarunkowe. Są wdrukowane i ja jestem ich świadoma, więc mogę chcieć, lub nie chcieć. Mogę chcieć być dobra, chcieć być sprawiedliwa, mogę chcieć być patriotką.
Najbardziej to chyba cechy charakteru są niezależne w dużej mierze od naszej woli, np niezależność, duma itd.  Ale i tak w momencie, kiedy uświadamiam sobie, że mam coś zrobić, lub coś właśnie robię, to mogę sobie uzmysłowić, że robię to bo CHCĘ a nie bo MUSZĘ. Bo mówimy już o czynności. ( np moją cechą charakteru jest niezależność, więc kiedy ktoś wymaga ode mnie bym nagle była mega zależna, to ja decyduję w danym momencie, że mi to nie pasuje i że NIE CHCĘ tak)
Nie wiem czy jasno tłumaczę. Nie wiem jak inni mają. I co komu potrzebne, by czuć się lepiej.

Mi osobiście podejście Branki BARDZO ułatwia życie.
Zapierdzielam z pracy do pracy, na pysk padając, zła jestem, wkurzona "K***** po co mi to?" I nagle myśl "nie musisz! nikt ci nie każe. sama chcesz". I od razu czuję luz i złość mija.
Przytyłam, nie lubię siebie takiej, źle mi , myśl "muszę schudnąć, muszę!!" i presja z tym związana. I myśl. "NIE. Nie musisz- chcesz!"
O kurde... "muszę umówić dziecko do dentysty, do fryzjera, zrobić przelewy, itd itp". Nie. Nie musisz. Chcesz! Bo jeśli tego nie zrobisz, wiesz, że będą niemiłe konsekwencje i SAMA świadomie wybierasz drogę, by uniknąć tych konsekwencji. CHCESZ to zrobić. Ale nic nie musisz! Możesz równie dobrze to wszystko olać.

Mi tak lepiej, łatwiej i przyjemniej. Schodzi część ciśnienia, wraca poczucie luzu i jakiś taki wewnętrzny spokój.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
13 marca 2018 07:42
tunrida dokładnie, dobrze napisane.. ja też staram się kierować tym podejściem i zwłaszcza w trudnych chwilach bardzo to pomaga. Może nie popadam w takie skrajności, żeby myśleć, że mogę żyć z pomocy MOPSu, ale jak zarywam kolejną noc z rzędu i już łzy mi się cisną do oczu z bezsilności, to zaraz mówię sobie "ej, przecież nikt nie kazał ci tu być, sama chciałaś, to twoje ambicje" i od razu mi lepiej  😉 Oczywiście to nie pomaga rozwiązać wszystkich problemów świata, ale naprawdę pomaga w funkcjonowaniu - powiedziałabym, że działa prewencyjnie wobec emocjonalnego wypalenia.
No nie przemawia do mnie takie podejście, że bycie odpowiedzialnym to chcenie. To u mnie nie przejdzie. 😉
To tak ogólnie pojęte "bycie dobrym człowiekiem" to też tylko chcenie?
Wszystkie wartości można w takim razie sprowadzić do takiej filozofii. Nie, to nie dla mnie.

Bycie dobrym człowiekiem to też tylko chcenie. Nie musisz nim być. Człowiek sam wybiera, czym się w życiu kieruje, czyli jakie wartości uznaje za swoje.
Wartości jako takie są obiektywne (przynajmniej według sporej części światopoglądów), ale już decyzja o postawie wobec nich jest świadoma i właśnie sprowadza się do "chcenia".
Człowiek musi oddychać 😉 a reszta jest mniej lub więcej kwestią świadomego wyboru, czego się chce, a czego nie.


Ogólnie, metafizycznie i filozoficznie to się z tym zgadzam.
Ale dla mnie to teoria, a życie życiem.
No tak, no racja, hierarchia wartości to wybór, to chcieć. Tyle, że dla mnie to jest ten rodzaj wyboru, że skoro chcę to muszę. Wybór podjęty, klamka zapadła. Straciłabym do siebie szacunek, gdybym miała wszystkie wartości traktować "chcenia - nie chcenia".

Praca zarobkowa jest jednak dla mnie koniecznością. Oczywiście jak dokładnie wygląda moja sytuacja zawodowa to już kwestia podejmowanych decyzji. I mam spory zakres ruchów by ją zmieniać - tzn. mam zakres ruchów właśnie w kontekście "to mój wybór, coś za coś, chcę - nie chcę". Ale gdzieś jest bariera tego by jednak pracę mieć. Pracę dającą konkretne zarobki ze względu na zobowiązania jakie posiadam.
Dla każdego to, co mu pasuje.
Ty byś "Straciła do siebie szacunek, gdybyś miała wszystkie wartości traktować "chcenia - nie chcenia"."
A ja bym się wykończyła psychicznie bardzo szybko, gdybym miała ciągle poczucie obowiązku i przymusu.
Jasne, że do wiele spraw to podejście umowne, ale jedna podejście "chcę", a podejście "muszę" dla mojego  mózgu to MEGA RÓŻNICA
Myślę, że po prostu pewne rzeczy są dla nas tak oczywiste jako te, których chcemy, że zaczyna to "mentalnie" przypominać konieczność, a nie chcenie. Praca zarobkowa jest bardzo dobrym przykładem - żyjemy w społeczeństwie, w którym jest tak silnie ukorzenione przekonanie, że człowiek dorosły, odpowiedzialny, rozsądny itp. itd. pracuje zarobkowo, że od dzieciństwa wiemy, że jak dorośniemy, to "musimy" to robić. Mimo że nie. Kto zabroni wyjechać do Puszczy Amazońskiej i tam sobie żyć, hodując owoce i jedząc zwierzątka. 😉
No i też są różne "poziomy chcenia". Może być chcenie działające z siłą imperatywu, a może być chcenie typu "słomiany zapał" albo "póki mi się chce, to fajnie, a jak mi się odechce, to drugie fajnie". Efekty w praktyce są skrajnie różne.
Ascaia, możesz się nie zgadzać 🙂 Ale to nie jest kwestia podejścia, zgody czy niezgody. Takie są fakty.
Życie polega na wyborach, a gdzie jest wybór - nie ma przymusu.
"Musisz" pracować, mówisz. A gdybyś zaliczyła kop z pracy, czego wielu ludzi doznało, deus ex machina???
To "musiałabyś", czy nie? Nawet teraz - jesteś "uziemiona", więc wcale nie musisz pracować.
Cały czas wybierasz wewnętrzny przymus, bo Chcesz 🙂
Chcesz, żeby zamknął się wewnętrzny krytyk.
Wybierasz "odpowiedzialność", żeby twoja własna głowa nie ciosała ci kołków na głowie.
Możesz także wybrać nieodpowiedzialność, nawet skrajną. Wszak miliony ludzi tak właśnie wybierają.
W zasadzie wszyscy tak wybieramy,jedni częściej, inni rzadko kiedy, ale jeśli człowiek nie powie sobie czasem "a huk z tym"
to coś z tym człowiekiem nie teges 😉
Zauważ, że żyją miliardy ludzi, którzy zapijają, wciągają, ocierają się o kryminał, wszelkie swoje "muszę" przerzucają na innych...
A dokładnie się przyjrzeć, to każdy z nas zalicza się do tych miliardów. W różnej skali i z różną częstotliwością.
Nawet Herkules nie był doskonały 🙂
Żaden człowiek nie jest bogiem i żaden nie jest w stanie sprostać Wszystkiemu.
Z czym, i na ile, bierze się za bary  - to każdy z nas wybiera.
A skoro wybrałam tak, a nie inaczej - to tego chciałam. Gdybym nie chciała, wybrałabym inaczej, prawda?

Teraz będzie żartem. Musisz pracować? A założymy się, że gdybyś rzuciła pracę i zaczęła nocami włóczyć się po luksusowych barach -
to w maks tydzień znalazłabyś hojnego sponsora? 😀 Przy pewnym szczęściu - ze znacznie lepszym programem emerytalnym niż ZUS?

Jak mawiał mój przyjaciel: Wola jest od woleć. Ja mam bardzo silną wolę. Ilekroć chcę się uchlać - uda mi się na pewno! 😉
(osobnik aktualnie zawodowo jest w okolicach profesury).
Tak poza tym, że się zgadzam z halo z powyższą wypowiedzią, chociaż żeby nie było, to ja ciągle jeszcze jednak się ucze akceptować tę rzeczywistość  😁

To tak poza tym - gdzie się podziała wiosna?  👀 zrobiłam dziś wiosenne porządki w sprzęcie, zaczęłam wiosenne porządki mieszkania, popracowałam 14 godzin na fali wiosennej energii (jutro i niedziela wolne, żeby nie było, że mi na łeb padło tak całkiem  😁 ) i uwaga wsiadłam w tym tyg 2 razy na konia i było fajnie, no jakieś dziwy to są.
Ale, no wiosna była pełną parą a tu nagle jakieś śniegi i mrozy zapowiadają na weekend... Znowu zapadne w letarg 😁
ja to jednak jestem strasznie uzależniona od  pogody, jeśli idzie o mój nastrój, jak nie ma słoneczka i jest zimno, to ja bym jednak sobie najchętniej poleżała cały dzień i nikt mnie nie przekona, że to nie jest najbardziej super opcja do wybrania jak jest zimno i pochmurno :P no dobra, w śnieg to jeszcze ok, bo ładnie, więc wtedy chętne wyjde popodziwiać, ale jak nie ma śniegu? jakie konie, jaka praca, toż to człowiek powinien wtedy zapadać w sen zimowy 😉 Albo byc kotem.... moje koty caly dzień spędzają śpiąc na piecu albo na kanapie. no momentami roznoszą mi mieszkanie w pył, ale ogólnie to leżą.. wygrały życie  😂
ee tam...to już końcówka. Z dnia na dzień będzie coraz fajniej. Lato idzie!!  😅
Ja mam tak samo, jak jest zimno i mokro, to nie mogę się nigdzie zwlec, jak ciepło to mogę robić. Powinnam się przeprowadzić w ciepłe kraje :P
Te mrozy weekendowe teraz muszę przepracować, mam 4 dni pod rząd po naście godzin 😵 Znowu muszę "robić by się nie narobić" i walić ściemę, żeby się nie zajechać. A wczoraj cały boży dzień składaliśmy ikeę i ogarnialiśmy sypialnię, to jest jakiś koszmar ile czasu i energii schodzi na skręcanie tych pierdół, wspolczuję pracownikom, którzy to wnoszą i składają u klientów, my mieliśmy dość po dwóch szafach, a okazało się, że to było najprostsze - dramatem okazały się małe szafki nocne 😂
Ja mam tak samo, jak jest zimno i mokro, to nie mogę się nigdzie zwlec, jak ciepło to mogę robić. Powinnam się przeprowadzić w ciepłe kraje :P

Pjona! Jak sobie pomyślę, że dzisiaj o 19 mam grupowy trening biegowy, to mi się słabo robi... Zimno, pada i buro. Jasne, że nie muszę iść, ale będę miałą wyrzuty sumienia jak nie pójdę. No i ten trening prowadzi mój trener, więc w ogole siara nie być  😁
No powiem wam, że jednak jest dziś pięknie  😍 poszłam na spacer po parku i jest tyyyle śniegu. Pies rodziców miał taką korbę, że hehe. Wreszcie mamy ładną zimę.
Trochę mnie martwi jutro dojazd do pracy... coś czuję, że nie odśnieżą wszystkiego do rana.
Taaaa, przecudownie wręcz. Zdążyłam wrócić z W-wy, trasa spoko, końcówka tylko w śnieżycy.
A wieczorkiem pojechałam zawieźć córkę na dodatkowe zajęcia - zawiozłam, ale mąż musiał odebrać - nijak nie widziałam gdzie kończy się droga a zaczyna pole i... wjechałam do rowu  🤔wirek: No nic nie było widać i zawiane na równo. Po 15 minutach znikały pozostawione wcześniej ślady.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się