Dzik Dzika Dzikiem pogania... czyli o co chodzi...

efeemeryda   no fate but what we make.
12 stycznia 2019 14:48
espana
Spożycie jakich hormonów masz na myśli ?
Hormony paszowe, testosteron, fitoestrogeny, BST czyli hormon wzrostu - wszystkie te dodatki, które powodują zwiększenie mięsności, mleczności, szybkość przyrostu, etc. BST produkowane jest przez Monsanto.
efeemeryda   no fate but what we make.
12 stycznia 2019 16:11
Hormony paszowe ??? A komu i na co podaje się hormony paszowe ?
Chyba nie masz na myśli szybkorosnacyvh kurczaków?
To są bzdury rodem z trującej rtęci w szczepionkach.
Ja już się nic nie odzywam, niech sobie każdy je co chce.
Jestem z zawodu zootechnikiem, Ty chyba weterynarzem, więc zorientuj się, bo izba weterynaryjna co roku (czy co kilka lat) wydaje pisma z listą dozwolonych środków w produkcji zwierzęcej, w tym hormonów, antybiotyków, pre- i probiotyków, kokcydiostatyków, chemioterapeutyków i innych agrochemikaliów, oraz określa dozwolony poziom w produkcie finalnym czyli w mięsie, które trafia do sklepu. https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Agrochemikalia
efeemeryda   no fate but what we make.
12 stycznia 2019 22:15
Owszem jestem i przez całe studuia nie słyszałam o hormonalnych stymulatorach wzrostu. Hormony owszem są stosowane, ale nie do przyrostu.
Kokcydioststyki były są i będą, kokcydia znane są od 2tys lat i poki co nikt nie wymyślił na nie lepszego sposobu.
Tzw. Antybiotykowe stymulatory wzrostu to dość myląca nazwa i długa historia.
Ja piszę o hormonach wzrostu, których stosowania dopiero w 1996 roku zabroniła UE, zaś w USA i Kanadzie nadal są dozwolone i stosuje się je do stejków, czyli u bydła (nie piszę o kurczakach, nie spotkałam się i nie słyszałam o stosowaniu hormonów wzrostu u drobiu). To mięso czyli faszerowana BST wołowina trafiała do nas jeszcze przez kolejnych 10 lat zanim unia nie zabroniła importu. Piszę też o innych hormonach, np naturalnych, zawartych w roślinach, czyli np fitoestrogenach, które podawane w nadmiernej ilości mogą mieć wpływ na różne procesy zachodzące w organizmie (np wzrost mięsności). Chodzi mi tylko o to, że wszystkie te agrochemikalia stosowane w produkcji zwierzęcej, dodawane do pasz czy podawane w inny sposób oraz środki ochrony roślin nie pozostają bez wpływu na nasze zdrowie, że krążą w obiegu zamkniętym, dostają się do gleby i wód i z powrotem do nas wracają w roślinach i mięsie; i chodzi mi o to, że kiedyś tego nie było - rośliny rosły na oborniku a świnię tuczyło się rok.
Pomarańczowe żółtka nie robią się od kukurydzy! Moje kury chowane na wybiegu kilkumastohektarowym, są wypuszczają na dwór nawet w mróz, jeśli nie chcą to nie wyjdą i nie dostają,  żadnej paszy, żadnych koncentratów ani innych chemicznych rzeczy, jest mniej jajek ale są lepsze. Białko po usmażeniu jest puszyste A żółtko gęste. Moje kury saodrobaczane 4x do roku dostają witaminy do wody, w okresie pierzenia biotynę i SAMĄ pszenicę i owies. No i resztki czy to z obiadu, ziemniaki gotowane, chleb stary i inne takie odpadki z domu. Także można mieć extra jajka bez kukurydzy 😉
efeemeryda   no fate but what we make.
13 stycznia 2019 09:09
espana Ok  :kwiatek:
Natomiast co do obornika pamiętasz sprawę sprzed kilku lat - śmiertelne zatrucia hemolitycznym szczepem E.coli ? To był efekt obornika na ogórkach.
Jasne, ze kiedyś było inaczej, ale nie było tylu niebezpiecznych tak zjadliwych bakterii, pasożytów czy wirusów. Z takich czy innych powodów powstały i trzeba z nimi jakos walczyć.
Espana- ciekawostka-robiliśmy kiedyś na biochemii chyba albo na toksynach analizę związków azotowych- azotyny i azotany  w różnych sokach marchwiowych- słynnym jednodniowym, z marchwi z marketu, z marchwi z gospodarstwa eko ( nawozik naturalny), jakiś tani sok no name i sok ze średniej półki. Najgorzej wypadł eko, zaraz za nim 1dniowy😀

W tej chwili w dużych hodowlach certyfikaty ( TESCO,i nie mówimy o supermarketach w PL,IKEA, QS, McDonald, Red Tractor czy IKB) nakładają na producenta ogromne wymagania w kwestii  stosowania antybiotyków, kokcydiostatyków, składu paszy ( pasze vege, non gmo), dobrostanu ( to oczywiste), audyty są niezapowiedziane, kontrolują nie tylko fermy, ale np. kupują kurczaka w sklepie i badają.. tam kontrola jest na takim poziomie, że głowa mała. Jak inspekcja wet wpada to przy audytorach z wyżej wymienionych certyfikatów to śmiech na sali...Małe gospodarstwa nie mają szansy spełnić takich standardów:/

W kwestii jajek- to w necie są wyniki głośnego badania prowadzonego w SGGW, porównanie jajek eko, klatkowych, wolny wybieg i coś tam jeszcze pod względem składu i bezpieczeństwa.

Ja nigdy nie kupię jaja wiejskiego, mleka prosto od krowy czy kurczaka z chowu "przy domu"- za długo pracuję w żywności (a teraz to już w ogóle- mam szansę obserwować od produkcji pasz, przez hodowlę (swoją i kontraktową) przez ubój, rozbió na nuggetsach kończąc😉) żeby ciągle patrzeć przez różowe okulary....

a to co teraz się będzie działo z ASF... sami chcieli,elektorat będzie zadowolony...
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
13 stycznia 2019 10:55
Oto, co sejm chciał pod przykrywką dzików przepchnąć https://link.do/Dv8FU

Karla- Chleba też nie jesz? Bo kumple pracujący w przetwórstwie pasz mówili, że zboże, którego oni nie przyjmują ze względu na zbyt dużą ilość mykotoksyn idzie do młyna.
Martita   Martita & Orestes Company
13 stycznia 2019 11:24
To, że dziki były przykrywką niestety ale było oczywiste. Już nie pierwsza taka zasłona dymna w wykonaniu PIS.
Mógłby ktoś wytłumaczyć bardziej łopatologicznie te zmiany w ustawie?  :kwiatek:
Dementek-takiego zwykłego nie jem- jeśli już to bardzo rzadko (w diecie pudełkowej chleb zdarzył mi się 2 razy na 30 dni) Jem te "papierowe" z certyfikatami 😉 ale nie ze względu na mykotoksyny, zakładam, że wiesz jakie progi są dla różnych gatunków i dlaczego w mieszalni pasz dla niektórych gatunków nie ma szans na puszczenie takiej partii ( czy pszenicy z przytulią😉 a zboże może iść do czegoś innego. Ukłon dla kolegów z mieszalni za pilnowanie sprawy 🙂
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
13 stycznia 2019 13:38
Czasem mam wrażenie, że zwierzęta dostają lepsze żarcie niż my.
Dementek… to nie wrażenie.
Średnia półka w sklepach, ok jest bezpieczna, ale jakościowo mhm… towar premium to niestety wysokie ceny i tak na dobrą sprawę wciąż nie wielka liczba odbiorców.

Powiem Ci, że patrząc na to jak żywimy konie, kury, psy (te gatunki ogarniam mocniej😉) to chciałaby mieć takiej jakości żarcie na co dzień.
Karla, ja uważam, że jeśli mamy zwierzaki i  my za nie odpowiadamy to dlaczego one mają mieć złe warunki. Jeśli nie mam czym karmić i nie mam warunków to sprzedaję bądź nie kupuję w cale. A wiesz lepiej dać jeść i zadbać i niech sąsiedzi widzą, że dbamy i cała wieś podziwia. Niż jak mają zwierzaki bidować i głodować cały czas, a ludzie obgadywać. I nie mówię to dla tego żeby innym było lepiej i żeby być lepsza niż sąsiad, bo sąsiadów nie mam. Ale żeby dbać o zwierzaki!  🚫
nokia6002 wydaje mi się, że chodzi o to, że zwierzęta hod. mają tak poustawiane dawki i składniki jak mało kto z nas. Możemy mieć wrażenie, że dobrze się odżywiamy i nie mamy niedoborów, a prawda może być zupełnie inna, bo nikt naszych tego nie bada i nie kontroluje 🙂  (no, może oprócz ludzi współpracujących z dietetykiem)
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
13 stycznia 2019 17:03
Cóż, mój mąż kiedyś porównał skład puszek, które je nasz stajenny kot (nie oszczędzamy na nim) i lubianej przez niego (męża znaczy się) mielonki/konserwy turystycznej. Potem zastanawiałam się, czy zeżre kotu tą puchę czy nie.  😁 Mojego podopiecznego znajoma pracowała za granicą w koncernie produkującym karmy z wyższej półki m.in. dla kotów i twierdzi, że tak wyśrubowanych norm nie widziała nigdzie.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
13 stycznia 2019 17:14
No ja bym psu pasztetu ludzkiego nie dała :P mój ma karmę z wyższej półki, z mięsem dopuszczonym do spożycia przez ludzi, same naturalne rzeczy, żadnej chemii, etc. A sama łapię w biegu drożdżówkę na dworcu. :P
efeemeryda   no fate but what we make.
13 stycznia 2019 17:17
Jeden z moich kotów po kawałku tuńczyka z puszki dla ludzi dostał okrutnej alergii, tuńczyka z cosmy wcinają oba i nic się nie dzieje.
Przypadek? Nie sądzę  😁
Tuńczyka z Cosmy to bym sama opędzlowała  😂
ale nie będę kotom odbierać tej przyjemności, poza tym kupuje te małe puszeczki, to by na jedną kanapkę starczyło  😁 😁 😁
Wojenka   on the desert you can't remember your name
13 stycznia 2019 21:38
A ja dzisiaj miałam taką przygodę. Poszłam rano wypuścić konie na padok,idę otworzyć bramę, a tu na mojej posesji, przy padoku myśliwy. Jakieś 30 m od mojej chałupy. Drugi kawałek dalej, przy wjeździe na moją posesję. Pytam czy oni tak sobie mogą tu przy moim domu polować, to tak, mogą. Mówię, że chcę konie wypuścić na padoki, z psami na spacer wyjść. Myśliwy mówi proszę bardzo, my nie będziemy strzelać. A dziki powinny przebiec wzdłuż ogrodzenia padoku, a nie przez padok. Coraz bliżej słychać było nagankę, stwierdziłam, że nie będę ryzykować puszczania koni, bo jak mi wpadną te spłoszone dziki w padok, rozwalą ogrodzenie czy cokolwiek, to może być niezła chryja. Więc stałam i rozmawiałam z tym myśliwym na temat tego co w mediach i tego co w rzeczywistości, oraz tematy ogólno-myśliwskie. Nagle naganka zmieniła kierunek i szli moim sadem w kierunku padoków i zabudowań. Byli już bardzo blisko, usłyszałam, że są dziki i chwilę później padł strzał. Myśliwy kazał mi się nie ruszać. Nie trafili go, pobiegł w kierunku stajni. Więc po tym pudle myśliwi się oddalili.
Nie mam nic przeciwko polowaniom i ciekawie mi się rozmawiało, ale nie lubię jak się wchodzi na mój teren, tym bardziej że strzelbą. A co jeśli konie byłyby na padoku? Gdyby poszedł rykoszet? Gdyby dziki mi wpadły między konie? Rozwalili mi cały poranek, bo miałam rano konie pojeździć.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
14 stycznia 2019 14:11
Wojenka- W mojej miejscowości Urząd Gminy napisał o terminach polowań w określonych okręgach i dodano, że można nie wyrazić zgody na polowanie na swoich działkach. Może warto coś takiego napisać?
Przeczytalam cala dyskusje i w sumie odczuwam takie skrajne emocje co do niektorych wpisow. Z kilkoma sie zgadzam, kilka jednak mnie przeraza.
Co do samych dzikow - w moich okolicach prawie nie wystepuja i poza dwoma czy trzema przemarszami rocznie kilku sztuk to praktycznie ich nie widuje. Takze osobiscie nic do nich nie mam. Ale wiem i widzialam jakie szkody czynia na lakach i polach rolnikow i nas koniarzy i przyznam, ze nie bylabym zachwycona, gdybym co rano zastala lake wywrocona do gory nogami.
Zdaje sobie sprawe ze dzikow jest zbyt duzo i trzeba regulowac ich liczbe odstrzalami i w sumie nie mam nic przeciwko. Ale wedlug mnie ASFu to raczej nie zwalczy.
Wielu jak sadze sie nie spodoba moj wpis. Mimo ze mam nieco ponad 40 lat wiec tak jakby jestem pokoleniem juz tej nowoczesnosci to jednak blizsze  mi sa czasy kiedy to w gospodarstwach mialo sie troche swinek, krowek, kur i konika i to byly lepsze czasy pod wzgledem wartosci produktow zywnosciowych. Jako ze niestety przyszlo mi mieszkac w strefie zapowietrzonej, wiec od dluzszego juz czasu swinki sobie uhodowac nie mozna a byla co roku na swieta wedlina z wlasnej swinki. I na poprzednie swieta BN  zakupilismy mieso w Tesco ( ktos tu pisal ze takie normy spelniaja ze niech sie wiesniaki ze swoja swinia schowaja) i to nie bylo mieso z promocji. Kielbase robilismy jak zawsze od dziesiecioleci, ten  sam przepis to samo wykonanie.  Nawet psy tego nie chcialy jesc. Mieso obrzydliwe jak kauczuk. W zyciu juz tego swinstwa nie kupie.
Nawet sikorki nie chca dziubac tej sloniny ze sklepu.
W tym roku pojechalismy w okolice wielkopolski. Tam znajomy swinki chowa na kartoflach i zbozu. Zaopatrzylismy sie i wreszcie zjedlismy normalnego kotleta. A z 3 kg sloniny dla sikorek zostaly tylko skorki. No i wisi ta z tesco juz od swiat. Praktycznie nie ruszona.
Nie wiem jak ludzie to mieso jedza. U mnie praktycznie zawsze bylo wlasne. Miesa sie duzo nie je no ale jednak w menu jest wpisane.
Cale szczescie mam jeszcze krowe wiec wlasne mleko, serek czy maslo i do tego jajka od wlasnych kur i rosol na wlasnej kaczce i jakos sie zyje. W koncu nie samym jedzeniem zyje czlowiek.
Szkoda tylko ze ten chleb trzeba jesc z pszenicy pryskanej 20 razy. Czasem upieczemy z wlasnej maki na zakwasie ale to jednak duzy koszt i  czasochlonne jest. Wiec sie je ten wypelniacz na spulchniaczach.
Jedzenie jakie sie dopuszcza dla ludzi nie spelnia zadnych norm. To jest wszystko smietnik zlozony z samych chemikalii - opryskow, antybiotykow, hormonow.
Jajka w sklepie czy na pewno sa zdrowe?  A skad i gdzie do naszych sklepow trafily jajka skazone salmonella.

To ze zywnosc jest taka a nie inna to wlacznie wina ludzi takich ktorzy walcza o to by istnialy tylko wielkie fermy po kilka tys zwierzat w kupie i wielkoobszarowe gospodarstwa. Faszerowanie swini by urosla w 3 miesiace. To nie jest naturalne i predzej czy pozniej odbije sie na naszym zdrowiu.
Ja chyba jednak jestem dziwna bo mleko ze sklepu w ogole mi nie smakuje. Ale wole byc dziwna. Bo skoro moje koty majac w misce karme whiskas zarowno mokra jak i sucha to wola najpierw wypic mleko prosto od krowy i same sie go domagaja no to chyba musi im smakowac. Zrobilam pare razy eksperyment i dalam im ze sklepu mleka i zaden nie zjadl. Popatrzyly sie na mnie jak na debila i poszly.
Ja lubie obserwowac zachowania zwierzat i mozna sie od nich wiele nauczyc.

Zgadzam sie z tym ze w wielu malych gospodarstwach panuje syf. Brudne zwierzeta i zaniedbane i czasem  trafi sie tak ze sie odechciewa od takiego rolnika cos kupic. Ale wielkie fermy to wielkie skupiska chorob zakaznych i zadna bioasekuracja nie uchroni w 100% tych zwierzat. Znam bardzo wielu hodowcow z okolicy ktorzy hodowali po 10 maksymalnie 20 swin i przez lata prawie nikt nie zglaszal o padlych swiniach. Na swoim przykladzie moge napisac ze jak pamietam to przez ponad 30 lat jak siegam pamiecia nie padla nam ani jedna swinia. A hodowalismy po 5 - 10 rocznie, nie duzo, bo gospodarstwo male i raczej dla wlasnych potrzeb, ale kiedys dalo sie z takiego gospodarstwa wyzyc i przy odrobinie wysilku mozna bylo jeszcze odlozyc kasy na gorsze czasy.  Bo byla jak nie swinka to cielak to byka sie odchowalo i za mleko i w kazdym miesiacu byl zastrzyk gotowki.
I swinia rosla ok 8 miesiecy do sprzedazy do ubojni i do 10 miesiecy dla siebie, ale mieso sie nie marnowalo nikt nie wyrzucal. A teraz kwitnie i smierdnie pod lada bo nie schodzi.
Po co ubijac tyle zierzat skoro nie jestesmy w stanie tego przejesc. Po co tyle hodowac. Kto na to pozwala by ubijac zwierzeta by potem ich mieso sie zepsulo. Wielkie fermy powinny byc zlikwidowane.
I jeszcze, nie wiem jak jest teraz, ale jak robilam staz w kurnikach to bylo pare lat temu, nie bede sie rozpisywac 3 kurniki, kury poupychane jak w karcerach, niestety byl to chow klatkowy. Smrod niemilosierny. Kury bez pior z golymi doopami.
I jeden kurnik sciolkowy. Wcale nie lepiej.
Sory wole jajko od chlopa przynajmniej kura slonce widzi i robaka dziubnie. Na szczescie mam swoje kury.
Proponuje jeszcze odwiedzic ferme hodowli indykow. Ale jak ktos ma slaby zoladek to gwarantuje sniadanie szybko oposci to pomieszczenie.
I na koniec przepraszam za brak polskich znakow. Niestety nie mam w telefonie.
Niby nie o dzikach, ale ten temat był tu poruszany przy okazji zdrowego żywienia. Na śląsku podczas rutynowego badania bydła, tzn. mięsa wykryto BSE u krowy rocznik 2007.
Pewnie badania na BSE teraz powrócą. Przy okazji ostatnich ciekawostek związanych z wołowiną, to jeszcze to. Zaraz będzie problem nie tylko z ASF.
Ceny bydła poleciały w dół o złotówkę na kilogramie. Żaden rolnik nie chce nic sprzedać. Każą TVN owi płacić odszkodowanie  😂 😂 😂 (mam zalajkowane fora rolnicze 😉)
A ja dzisiaj miałam taką przygodę. Poszłam rano wypuścić konie na padok,idę otworzyć bramę, a tu na mojej posesji, przy padoku myśliwy. Jakieś 30 m od mojej chałupy. Drugi kawałek dalej, przy wjeździe na moją posesję. Pytam czy oni tak sobie mogą tu przy moim domu polować, to tak, mogą. Mówię, że chcę konie wypuścić na padoki, z psami na spacer wyjść. Myśliwy mówi proszę bardzo, my nie będziemy strzelać. A dziki powinny przebiec wzdłuż ogrodzenia padoku, a nie przez padok. Coraz bliżej słychać było nagankę, stwierdziłam, że nie będę ryzykować puszczania koni, bo jak mi wpadną te spłoszone dziki w padok, rozwalą ogrodzenie czy cokolwiek, to może być niezła chryja. Więc stałam i rozmawiałam z tym myśliwym na temat tego co w mediach i tego co w rzeczywistości, oraz tematy ogólno-myśliwskie. Nagle naganka zmieniła kierunek i szli moim sadem w kierunku padoków i zabudowań. Byli już bardzo blisko, usłyszałam, że są dziki i chwilę później padł strzał. Myśliwy kazał mi się nie ruszać. Nie trafili go, pobiegł w kierunku stajni. Więc po tym pudle myśliwi się oddalili.
Nie mam nic przeciwko polowaniom i ciekawie mi się rozmawiało, ale nie lubię jak się wchodzi na mój teren, tym bardziej że strzelbą. A co jeśli konie byłyby na padoku? Gdyby poszedł rykoszet? Gdyby dziki mi wpadły między konie? Rozwalili mi cały poranek, bo miałam rano konie pojeździć.


Myśliwi nie mogą polować bliżej niż 300-500m od zabudowań. Dodatkowo można wyłączyć swoją ziemię z obwodu łowieckiego, wtedy myśliwi nie mają wstępu na Twój teren. Jednak wtedy nie dostaniesz odszkodowania za ewentualne szkody wyrządzone przez dziki itp. Jeśli jednak nie bierzesz odszkodować, a zależy Ci na spokoju i tym,żeby myśliwi nie szwendali Ci się po/przy padokach, to wyłącz swoją ziemię z obwodu i będzie spokój.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
06 lutego 2019 11:42
Myśliwi nie mogą polować bliżej niż 300-500m od zabudowań.

u mnie mogą. dzwoniłam na policję jak mi strzelali za płotem, ale pan powiedział, że mają zgodę i on nic nie może.
W myśl ustawy z dnia 22 marca 2018r.  o zmianie ustawy Prawo Łowieckie zwiększono odległość wykonywania polowania od zabudowań do 150m (wcześniej było to 100m). Wiadomo, że nie strzela się w kierunku zabudowań bez kulochwytów na dużo większych odległościach. Myśliwy ustawia się "plecami" do zabudowań (tym samym odległość nie ma większego znaczenia, teoretycznie można by oprzeć się o ścianę). Jeśli myśliwy popełni błąd to 150 czy 500m dla lecącej kuli nie ma większego znaczenia.
espana nie no, w zasadzie ma. W zależności od kalibru oczywiście.
madmaddie jak to "ma zgodę" nie może "mieć zgody". Nawet papież nie może takiej zgody wydać, żeby strzelali bliżej niż te 150m (byłam pewna, że ostatnią zmianą ustawy weszło finalnie 300m).  Także policja albo nie wie, albo im się nie chciało nic z tym robić.
Reyline skoro nie masz pojęcia czy 300 czy 500 m, kiedy w zasadzie jest dużo mniej, to jakie masz pojęcie o kalibrze? Kula w najmniejszym kalibrze wystrzelona w przestrzeń bez kulochwytu leci nawet kilka kilometrów.
Nigdy nie było rozmów odnośnie zwiększenia do 300 m, nie wiem, skąd Ci się to wzięło.
espana no pojęcie odnośnie kalibru akurat mam. Branża w jakiej pracuje wymaga ode mnie takiej wiedzy. Natomiast co do warunków określanych ustawą widocznie byłam w błędzie, nie upieram się przy swojej "racji" zweryfikowałam i rację przyznaję Tobie w kwestii odległości. Jednak chciałabym zobaczyć jak pocisk z bocznego zapłonu przelatuje kilka kilometrów, a na końcu skutecznie robi komuś/czemuś krzywdę.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się