Ogólnie co do tej ciemności, to ja rozumiem twórców. Mieli pokazać bitwę w zimową noc i im się to udało. Fakt, że przez to mieliśmy nieco utrudniony odbiór, ale przynajmniej oddawało to realistyczny klimat. W każdym razie pozostaje nam się cieszyć, że Nocny Król zginął, bo reszta odcinków miałaby podobne oświetlenie 😁
A tak przy okazji ballada o friendzone:
klikedit. Nie chcę pisać post pod postem, ale obejrzałam jeszcze raz wszystkie trzy odcinki ósmego sezonu i chyba nieco za wcześnie stwierdziliśmy, że zabrakło im taktyki oraz, że się nie dogadali. Taktyka była i zadziałała bardzo dobrze. Od początku planowali taki przebieg bitwy i to, że Aria zabije Nocnego Króla. Przed premierą było mówione, że będzie dużo nawiązań do pierwszego sezonu. No i taktyka nawiązywała do bitwy Robba Starka. Młody Wilk, aby przechytrzyć Lannisterów wysłał dwa tysiące ludzi na śmierć przeciwko Tywinowi, a z resztą pokonał i porwał Jamie'ge. Tutaj tymi wysłanymi na śmierć byli Dothrakowie oraz w zasadzie wszyscy ci, którzy byli w pierwszej linii. Oni doskonale wiedzieli, że Nocny Król i Inni będą się trzymać z tyłu. NK nie był głupi i zdawał sobie sprawę, że ludzie będą chcieli w pierwszej kolejności zabijać ich, skoro już w Hardhome wiedzieli co się stanie po zabiciu któregoś z Białych Wędrowców. Zastosowanie tej taktyki mogą potwierdzać też słowa samego Jaime'a, który siedząc przed bitwą wspomniał, że był wielkim przegranym z Robbem Starkiem. "Głównymi siłami" miała być Aria, oraz rezerwowo Jon, Jorah oraz Danka. Na naradzie zdawali sobie sprawę, że nie mają szans w bitwie oraz, że NK będzie się trzymał z tyłu. Dlatego musieli podpuścić Nocnego Króla, tak aby poczuł się maksymalnie pewny siebie. Wiadomo, nie mogło pójść za łatwo, to też i Jon i Danka próbowali go zabić wcześniej.
Jorah dokładnie wiedział o taktyce. Wiedział, że musi poprowadzić Dothraków na śmierć, dlatego też tak długo zwlekał z zapaleniem mieczy przez Melissandre. Nie chciał dawać im złudnej nadziei. A potem prowadząc ich do boju widać jak wstrzymuje konia, dając się wyprzedzić większości jeźdźców. Wiedział, że będzie potrzebny później, by chronić najważniejsze osoby.
Berrick i Ogar chronili Arię, a przecież nie było to najważniejsze dziecko Starków. Sansa jako starsza była cenniejsza, a Bran to jednak facet. Bez powodu by tego nie zrobili. Sama Aria też stała na murach, a przecież to najlepsza wojowniczka. Takich się stawia w pierwszej linii, aby ich odwagą dawać nadzieje innym walczącym. No chyba, że mają jakieś zadanie, co w sumie potwierdza sama Aria, mówiąc do Brana podczas narady, że go obronią. Melissandre widząc poświęcenie Berricka orientuje się w końcu czyje były te niebieskie oczy.
No i najważniejsze zachowanie Jona w samej końcówce, kiedy omija Sama będącego w tarapatach. Serio, ominął ot tak sobie swojego najlepszego przyjaciela? Ewidentnie kogoś/ czegoś szukał. Mógł zauważyć skradającą się Arię i dlatego też wystawił się smokowi, aby odwrócić jego uwagę. Wcześniej myślałam, że on się poddał, ale nie. Jon stając przed smokiem krzyczy "go". No do smoka raczej nie krzyczy.
Kwestia też co robił Bran podczas bitwy, bo ze swojej wizji wrócił dopiero w momencie kiedy Nocny Król wszedł do Bożego Gaju. Jako wrona mógł łatwo dać znać któremuś z bohaterów, że nadszedł czas. Sam Nocny Król też zorientował się, że to spisek. Dlatego przechylił głowę i zaczął sięgać po miecz. Aria to przewidziała i specjalnie krzyknęła i w locie ustawiła się tak, aby zachować jedną rękę wolną. Podobny chwyt przećwiczyła przecież na Brienne, a zdawała sobie sprawę, że to jej jedyne wyjście, bo w pojedynku nie ma szans.
Podsumowując ekipa Winterfell wiedziała, że nie ma szans w walce, ale wiedzieli, że Nocny Król przyjdzie po Brana, że zgubi go pycha. Dlatego poświęcili ludzi. Dlatego smoki miały nie pomagać w bitwie. Tylko Danka chciała pomóc Dothrakom, bo to w końcu jej ludzie. Jon jednak próbował ją powstrzymać. Chcieli do samego końca utwierdzić Nocnego Króla, że jest górą. To była ich strategia. Poświęcili wielu ludzi, ale cel został osiągnięty.